Autor: Piotr Szubarczyk
Tytuł: “Inka. Zachowałam się jak trzeba…”
Rok wydania: 2013
Miejsce wydania: Kraków
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy “Rafael”
Patroni medialni: “Gość Niedzielny”, “W Sieci”,
Fronda.pl, wNas.pl, Niezalezna.pl
Nie tylko dla katolików
Krótka, ale treściwa - takimi słowami można podsumować książkę “Inka.
Zachowałam się jak trzeba…” Piotra Szubarczyka (nazwisko autora nie jest
podane ani na okładce, ani na stronie tytułowej. Widnieje ono jednak
pod wstępem zatytułowanym “Od autora”). 64-stronicowa pozycja ukazała
się w 2013 roku nakładem Domu Wydawniczego “Rafael”. Chociaż wydawcą
książki jest instytucja katolicka, a patronat medialny nad publikacją
objęło kilka mediów prawicowych, nie jest ona przeznaczona wyłącznie dla
katolików i prawicowców. Omawiana książka nie ma charakteru religijnego
ani politycznego. Jest pozycją informacyjną: trochę dziennikarską,
trochę popularnonaukową. No dobrze… Na podstawie kilku przesłanek da się
wywnioskować, że jej autor sympatyzuje z “opcją smoleńską”
(najsilniejszą z nich jest sformułowanie “to byłoby uczczenie […]
poległego prezydenta” umieszczone na stronie 62). Mimo to, publikacja
zawiera wiele ciekawych i wartościowych faktów, które mogą być przydatne
także dla osób spoza kręgu prawicowo-katolickiego. Pozycja, wbrew
pozorom, nie jest monotematyczna. Występuje w niej nie tylko wątek
główny, ale również wiele wątków pobocznych.
Szeroka perspektywa
Wątkiem głównym jest - jak nietrudno wywnioskować z tytułu - życie,
śmierć i upamiętnienie sanitariuszki Danuty Siedzikówny “Inki”,
niespełna osiemnastoletniej ofiary stalinowskich represji, zaliczanej do
panteonu Żołnierzy Wyklętych. Historia “Inki” (1928-1946) nie jest
jednak wyrwana z kontekstu. Szubarczyk przedstawił ją na tle 5
Wileńskiej Brygady AK, skądinąd bardzo precyzyjnie zarysowanym
(nastolatka działała w oddziale podporucznika Zdzisława Badochy
“Żelaznego“, który z kolei był podwładnym majora Zygmunta Szendzielarza
“Łupaszki“). Autor ukazał również Siedzikównę na tle środowiska
społecznego, które ukształtowało jej patriotyczny i antykomunistyczny
światopogląd. Zwrócił uwagę na tragiczne dzieje i niepodległościowe
tradycje rodziny bohaterki. Szubarczyk nie omieszkał się napisać także o
tym, co dzisiaj (w III RP) dzieje się z pamięcią o “Ince” i innych
Żołnierzach Wyklętych. Omawiana książka, chociaż przygotowana starannie i
rzetelnie, nie jest do końca wolna od emocji i prywatnych komentarzy
autora. Szubarczyk używa niekiedy mocnych sformułowań, ocenia
postępowanie różnych osób, przedstawia własne pomysły dotyczące
uczczenia Żołnierzy Wyklętych.
Aspekt formalny
Pisząc o książce “Inka. Zachowałam się jak trzeba…” Piotra Szubarczyka,
nie należy zapominać o formie. A ta robi wrażenie. Pozycja została
opublikowana w formacie A4. Co więcej, wydano ją w twardej oprawie.
Okładka książki prezentuje się bardzo dobrze. Widzimy na niej duże,
czarno-białe, lekko przechylone, jakby wyjęte z albumu zdjęcie
legitymacyjne Danusi Siedzikówny. Znajduje się ono na tle kolorowego
fotomontażu. Dolną część tego fotomontażu stanowi pokolorowana
fotografia szwadronu Zdzisława Badochy “Żelaznego” (wśród uwiecznionych
żołnierzy jest sanitariuszka “Inka”). Górną część - zdjęcie lasu,
wysokich drzew. Tytuł publikacji zapisano w następujący sposób: wielki,
biały napis “INKA”, a pod nim nieduży, biały podtytuł “Zachowałam się
jak trzeba…”. Po obu stronach słowa “INKA” znajdują się polskie flagi.
Spójrzmy teraz na środek książki. Dziełko Szubarczyka wydrukowano na
wysokiej jakości kredowym papierze. Strony są gładkie, lśniące, pachnące
i kolorowe (pergaminowe z ciemnymi marginesami). Książka obfituje w
zdjęcia, grafiki i skany różnorakich dokumentów. Takie wydanie idealnie
nadaje się na prezent. Z pewnością przypadnie do gustu sentymentalistom.
Z pierwszej ręki
Przejdźmy jednak do treści publikacji, bo to ona jest tutaj
najważniejsza. Piotr Szubarczyk, pracując nad swoją książką, korzystał z
wielu zróżnicowanych źródeł. Najbardziej wartościowe są informacje,
które autor otrzymał “z pierwszej ręki” - od świadków życia i śmierci
Danuty Siedzikówny. Jedną z osób, do których dotarł twórca publikacji,
był ksiądz Marian Prusak. Człowiek ten, gdański kapelan wojskowy,
wysłuchał ostatniej spowiedzi Danki i podporucznika Feliksa Selmanowicza
“Zagończyka” (żołnierza straconego razem z sanitariuszką). Polski
ksiądz doskonale zapamiętał głęboki smutek Selmanowicza i wyjątkowy
spokój Siedzikówny. Ostatni raz towarzyszył im… już na samym końcu, w
chwili egzekucji. Podobno duchowny nie był w stanie patrzeć na tę
drastyczną scenę. Zorientował się jednak, że za pierwszym razem
rozstrzelanie się nie powiodło i że musiano je powtórzyć. Inne osoby, z
którymi rozmawiał Szubarczyk, to m.in. Wiesława Siedzik-Korzeniowa
(siostra Danusi), Wanda z Górskich Artwichowa (przyjaciółka bohaterki) i
Jerzy Łytkowski (człowiek, który obserwował “Inkę” udającą się na
ostatnią wyprawę po lekarstwa). Ich wiedza, pochodząca z osobistego
doświadczenia, jest nieoceniona.
Zwyczajna-niezwyczajna
Danuta Siedzikówna “Inka” urodziła się w Guszczewinie/Huszczewinie koło
Narewki. Pochodziła z rodziny, która dużo wycierpiała za działalność
niepodległościową. Ojca dziewczyny dwukrotnie (w czasach carskich i
bolszewickich) wywożono w głąb Rosji. Matka Danki została aresztowana i
poddana torturom przez gestapo. Widok skatowanej kobiety - rannej, z
wybitymi zębami - był dla Siedzikówny traumatycznym przeżyciem.
Doświadczenia najbliższych (i poczucie obowiązku wobec nich) przesądziły
o drodze życiowej samej Danusi. Ale “Inka” nie była tylko bohaterką
walki o suwerenną Polskę. Była również… zwyczajną dziewczyną. Miała
swoje marzenia i problemy. Wielkim zmartwieniem Danki, które
towarzyszyło jej przez całe życie, było zniekształcenie lewej części
twarzy. Siedzikówna, której podczas narodzin uszkodzono mięśnie, miała
“usta ściągnięte w nienaturalnym grymasie i lekko wklęśnięty policzek”
(s. 6). Złośliwi rówieśnicy często szydzili z jej nieszczęścia. Danusia
wiedziała jednak, że gdy skończy osiemnaście lat, będzie mogła się
poddać specjalnej operacji. Niecierpliwie czekała na te urodziny. Ale
ich nie doczekała. Została zabita sześć dni przed swoją “osiemnastką”.
Gorzka ironia losu.
Czy wiecie, że…?
Zarówno Danka, jak i jej siostry (Wiesia i Irenka) były bardzo zdolnymi
uczennicami. Mieszkały tak daleko od szkoły, że musiały do niej
dojeżdżać konno. Wiesława Siedzik-Korzeniowa zapamiętała, że wszystkie
trzy “wskakiwały na konia z płotu, bo były za małe, żeby wsiadać
normalnie” (s. 12). Danusia Siedzikówna miała w swoim życiu kilka
bliskich koleżanek. Jedną z nich nazywano “Inką”. I to właśnie na jej
cześć przyszła Żołnierka Wyklęta przyjęła swój słynny pseudonim.
Działalność konspiracyjna, jaką prowadziła Siedzikówna, wymagała
posługiwania się fałszywymi nazwiskami. Nasza bohaterka była więc
również znana jako “Danuta Obuchowicz” i “Ina Zalewska”. Konspiracja
działała tak dobrze, że podporucznik Olgierd Christa “Leszek” (dowódca
Danusi, następca “Żelaznego”) dopiero w III Rzeczypospolitej dowiedział
się, jak brzmiało prawdziwe nazwisko “Inki”. Niestety, było już za
późno. Christa zdążył bowiem ufundować tablicę pamiątkową, na której
widniało nazwisko “Danuta Obuchowicz”. Siedzikówna miała uzdolnienia
muzyczne. Grała na gitarze, śpiewała solo w kościele. W noc aresztowania
uczyła swoje przyjaciółki nowej pieśni. Był to patriotyczny utwór ze
słowami Andrzeja Trzebińskiego.
Pamięć i prawda
Dzieje Danuty Siedzikówny “Inki” wcale nie zakończyły się w momencie
śmierci. Dankę spotkało to samo, co wielu innych akowców: była obrażana i
zniesławiana w komunistycznych mediach. Próbowano z niej zrobić
bandytkę i terrorystkę. Krzywdząca propaganda, rozpowszechniana przez
środki masowego przekazu, brzmiała tym bardziej niedorzecznie, że
Siedzikówna nigdy nie walczyła z bronią w ręku. Była tylko
sanitariuszką… I to w typie “dobrej Samarytanki”. Zdarzało jej się
pomagać nie tylko własnym kompanom, ale również rannym milicjantom.
Wiesława Siedzik-Korzeniowa przez wiele lat obawiała się, że pamięć o
jej siostrze całkowicie zaginie. Tak się jednak nie stało. Po upadku
Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej pamięć i prawda o “Ince” zaczęły
wychodzić na światło dzienne. Już w 1990 roku wyrok śmierci, wydany na
niewinną sanitariuszkę, został oficjalnie unieważniony. Prawdziwa sława
Danuty Siedzikówny “Inki” zaczęła się w XXI wieku. W 2001 roku nazwano
jej imieniem skwer w Sopocie. W 2009 roku Danusia stała się patronką
Szkoły Podstawowej w Podjazach, a rok później - Gimnazjum nr 2 w
Ostrołęce. W 2012 roku umieszczono jej popiersie w krakowskim parku
Jordana.
Brygada “Łupaszki”
Przyjrzyjmy się teraz 5 Wileńskiej Brygadzie AK: formacji wojskowej, w
której służyła Siedzikówna. Antykomunistyczny oddział partyzantów
powstał jeszcze w czasie drugiej wojny światowej (w 1943 roku). Wszystko
zaczęło się od partyzanckiego oddziału Antoniego Burzyńskiego
“Kmicica”. Oddział ten próbował współpracować z Sowietami, towarzysząc
im w walce z niemieckim okupantem. Ale Sowieci zdradzili swoich polskich
kolegów. Część z nich wymordowali, a z pozostałej części utworzyli
marionetkową jednostkę “ludową”. Tryumf stalinowców nie trwał długo,
gdyż jednostka szybko się rozpadła, a na jej gruzach powstała
antykomunistyczna i antysowiecka partyzantka. Tą partyzantką była 5
Wileńska Brygada AK z majorem Zygmuntem Szendzielarzem “Łupaszką” na
czele. Oddział prowadził liczne akcje przeciwko Sowietom i ich
sprzymierzeńcom. Po oficjalnym zakończeniu wojny żołnierze nie porzucili
swoich zmagań. Wierzyli, że sytuacja, jaka panowała na Kresach
Wschodnich, jest tylko stanem przejściowym. Niestety - mimo optymizmu i
zaangażowania - przegrali. Sam Zygmunt Szendzielarz został aresztowany w
1948 roku. Trzy lata później odebrano mu życie, skazawszy go uprzednio
na 18-krotną karę śmierci.
Dodatek - płyta DVD
Grzechem byłoby nie wspomnieć o fakcie, że do ekskluzywnego (i chyba
jedynego) wydania książki “Inka. Zachowałam się jak trzeba…” Piotra
Szubarczyka dołączono płytę DVD z telewizyjnym spektaklem “Inka 1946”.
Jest to sztuka Wojciecha Tomczyka w reżyserii Natalii Korynckiej-Gruz.
Widowisko zostało zrealizowane w 2006 roku przez Telewizję Polską. W
rolę Danuty Siedzikówny wciela się Karolina Kominek-Skuratowicz. Warto
wiedzieć, że jest to aktorka z mojego miasta, Starachowic. O samym
spektaklu pisać nie będę, gdyż zrecenzowałam go już pół roku temu (moja
recenzja jest dostępna w Internecie. Wystarczy jej dobrze poszukać).
Przytoczę za to słowa, które umieszczono na okładce plastikowego
pudełka: “Wzruszający spektakl o heroizmie i poświęceniu młodej
dziewczyny, która za marzenia o niepodległej Polsce zapłaciła najwyższą
cenę…”. A teraz ciekawostka. Konsultantem historycznym, który pomógł w
realizacji widowiska, jest sam Piotr Szubarczyk. Jak się okazuje,
książka “Inka. Zachowałam się jak trzeba…” i spektakl “Inka 1946” mają
wiele punktów wspólnych. Oba dzieła bazują na wiedzy tego samego
historyka. Myślę, że pozycję książkową można uznać za uzupełnienie
spektaklu.
Polscy Spartanie
Gorąco zachęcam do lektury książki i seansu widowiska. Papierowa
publikacja z pewnością poszerzy wiedzę Szanownych Czytelników. Spektakl
okaże się zaś dostarczycielem wzruszeń i refleksji. Dzieje Żołnierzy
Wyklętych - nie tylko Danusi Siedzikówny - to ciekawy, ważny i popularny
temat. Historie poruszające i inspirujące… Ale czy na pewno motywujące?
Jeśli chodzi o mnie, uważam je za przypadki niesamowicie pesymistyczne,
wręcz potwierdzające fatalistyczną historiozofię. Czy to nie jest tak,
że w ostatecznym rozrachunku sprowadzają się one do morału: “Możesz się
starać, ale i tak nic z tego nie wyjdzie”? Mimo wszystko, Żołnierzom
Wyklętym należy się podziw i szacunek za postawę spartańską. Trzystu
greckich wojowników, o których wspominają źródła starożytne, również nie
miało szans na zwycięstwo. A jednak walczyli oni do końca - zaciekle i
niestrudzenie, wykazując się męstwem i patriotyzmem. Tacy sami byli
Żołnierze Wyklęci. Zamiast przewagi nad wrogiem mieli szlachetne
intencje i idealistyczne dusze. Partyzanci z 5 Wileńskiej Brygady AK
walczyli na Kresach Wschodnich jak Grecy pod Termopilami. Byli, można by
rzec, polskimi Spartanami. I to jest fascynujące. O tym trzeba
pamiętać.
Natalia Julia Nowak,
23-29 listopada 2014 r.
PS. Wszystkim, którzy zainteresowali się dziejami 5 Wileńskiej
Brygady AK, polecam cykl powieści historycznych Jana Stanisława
Smalewskiego: “Pod komendą Łupaszki”, “Żołnierze Łupaszki”, “U boku
Łupaszki” i “Więzień Kołymy” (książki, wydane przez Oficynę Wydawniczą
“Mireki”, nie są ponumerowane, ale właśnie w takiej kolejności należy je
czytać, żeby zachować chronologię wydarzeń). Głównym bohaterem serii
jest porucznik Antoni Rymsza “Maks” - jeden z ocalałych łupaszkowców.
Smalewski stworzył swoje dzieło na podstawie osobistych rozmów z Rymszą.
Warto zajrzeć do tych książek, choćby po to, żeby poznać realia
historyczne, w których działała Danuta Siedzikówna “Inka”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz