wtorek, 25 marca 2014

Nietzsche - jaki był naprawdę? Wspomnienia Franza Overbecka

Autor: Franz Overbeck
Tytuł: “Nietzsche. Zapiski przyjaciela”
Tłumaczenie: Tadeusz Zatorski
Opracowanie: Tadeusz Zatorski
Rok wydania: 2008
Miejsce wydania: Gdańsk
Wydawnictwo: słowo/obraz terytoria



W poszukiwaniu prawdy

Fryderyk (Friedrich) Nietzsche to jeden z tych filozofów, którzy za życia wzbudzali wiele kontrowersji, a po śmierci nie stracili nic ze swojej skomplikowanej, intrygującej i niepokojącej legendy. Chociaż Nietzsche nie żyje od ponad stu lat, jego osobowość - na równi z wywrotowymi poglądami i enigmatycznymi hasłami - nadal interesuje opinię publiczną. Był to przecież człowiek, który ostatnie jedenaście lat swojego życia spędził w placówkach psychiatrycznych. W połowie lutego 2014 roku napisałam i opublikowałam recenzję ostatniej książki tego autora - “Ecce Homo. Jak się staje, czym się jest”. Rzeczona książka to autobiografia Nietzschego opisująca proces formowania się jego światopoglądu (a co za tym idzie - systemu filozoficznego). Miesiąc później zrecenzowałam film “Kiedy Nietzsche szlochał” (“When Nietzsche Wept”) będący ekranizacją powieści Irvina D. Yaloma pod tym samym tytułem. Yalom, amerykański pisarz i profesor psychiatrii, urodził się jednak długo po śmierci Nietzschego, a historię opowiedzianą w powieści wyssał sobie z palca.

Ani jedno, ani drugie dzieło (tzn. autobiografia i film) nie powinno być przez nas traktowane jako rzetelne źródło informacji o słynnym intelektualiście. “Ecce Homo” to książka napisana przez samego Nietzschego, a na dodatek utrzymana w bardzo osobistym tonie. Wiadomo, że chociaż każdy ma prawo do autoprezentacji, trudno być sędzią we własnej sprawie. “When Nietzsche Wept” to fikcja literacka przekuta później na fikcję filmową. Irvin Yalom, urodzony w roku 1931, nie znał (i nie miał szansy poznać) filozofa, który żył w latach 1844-1900. A ponieważ nie posiadał własnych obserwacji związanych z Nietzschem, mógł opisać jedynie swoje wyobrażenie o tym myślicielu (zbudowane na podstawie dostępnych źródeł). Jeśli interesuje nas, jaki Nietzsche był naprawdę, powinniśmy zapoznać się ze wspomnieniami ludzi, którzy znali go osobiście. Człowiekiem, który znał filozofa, a przez kilka lat widywał się z nim codziennie, był protestancki teolog Franz Overbeck (1837-1905). Nietzsche i Overbeck, mimo różnic światopoglądowych, przez dziesięciolecia byli zaufanymi przyjaciółmi.


Dwadzieścia trzy twarze Nietzschego

W pewnej taniej, warszawskiej księgarni udało mi się kupić 76-stronicową książeczkę “Nietzsche. Zapiski przyjaciela” Franza Overbecka w przekładzie Tadeusza Zatorskiego (miejsce wydania: Gdańsk. Rok wydania: 2008). Książeczka, opublikowana przez wydawnictwo słowo/obraz terytoria (nazwa firmy pisana małymi literami), składa się z dwudziestu trzech notatek Overbecka, posłowia i podziękowania Zatorskiego, przypisów oraz spisu treści. Przypisy, zawarte w publikacji, dzielą się na dwa typy: te, które pochodzą od autora, i te, które dodał polski tłumacz. Nie zawsze są to odwołania do źródeł książkowych i prasowych. Część przypisów posiada formę krótkiej, ale ciekawej notatki uzupełniającej właściwą treść dziełka (czytając książeczkę, warto zaglądać do tych odnośników, żeby poszerzyć swoją wiedzę). Okładka publikacji jest miękka i czarna (zarówno po zewnętrznej, jak i po wewnętrznej stronie). Na jej pierwszej stronie znajduje się fotografia Fryderyka Nietzschego, a na ostatniej - niedługi, odredakcyjny tekst informujący o zawartości książeczki.

Zapiski Franza Overbecka powstawały na przestrzeni kilku lat. Świadczy o tym data “16 grudnia 1899” oraz fragmenty takie, jak “piszę to w lutym 1900 roku”, “dopiero teraz (grudzień 1900 roku)”, “Berlin 1903” czy “2 maja 1905“. Wszystkie notatki, sporządzone przez teologa, są krótkie i swobodnie napisane. Dotyczą one różnych zagadnień, ale posiadają wspólny mianownik: w centrum uwagi autora zawsze znajduje się Nietzsche i/lub jego twórczość. Poszczególne części książeczki są zamkniętymi całościami, a zatem można je czytać w dowolnej kolejności (niczym hasła w encyklopedii). Overbeck pisze o Nietzschem w rozmaitych kontekstach, jak gdyby chciał uwydatnić bogactwo osobowości słynnego filozofa. Przykładowe tytuły notatek: “Nietzsche (ateizm)”, “Nietzsche i chrześcijaństwo”, “Nietzsche (samotność)”, “Nietzsche (humor)”, “Nietzsche. Żydzi”, “Nietzsche (Antysemityzm)”, “Nietzsche i ja”. Teolog przywołuje własne wspomnienia, przytacza słowa innych autorów oraz polemizuje z siostrą Fryderyka Nietzschego, którą uważa za kłamczuchę i manipulatorkę.


Polak Niekatolik

Franz Overbeck wypowiada się o myślicielu życzliwie, choć nie ukrywa, że znajomość z nim nie należała do najłatwiejszych. Tym, co wyróżniało autora “Tako rzecze Zaratustra”, była ogromna inteligencja, znacznie przewyższająca intelekt samego Overbecka. Z drugiej strony, teolog stwierdza, że o ile Nietzsche był od niego lepszy w filozofowaniu, o tyle nie dorównywał mu jako naukowiec (dla niewtajemniczonych: FN był profesorem filologii klasycznej). Fryderyk Nietzsche zaliczał się do ludzi niesamowicie ambitnych. Jego ogromne aspiracje wyraźnie motywowały go do działania. Nie był człowiekiem skromnym, odznaczał się wysoką samooceną (jakże to sprzeczne z wizją, która wyłania się z filmu “When Nietzsche Wept”!). Nietzsche posiadał również skłonność do przesady, widoczną zwłaszcza w jego publikacjach. Overbeck wspomina swojego przyjaciela jako kogoś, kto miał problemy z “poluzowaniem sobie cugli”, ale gdy już otwierał się na świat, potrafił żartować i dobrze się bawić. Autor “Woli mocy” był typem pustelnika, co nie zmienia faktu, że czasem potrzebował towarzystwa.

Fryderyk Nietzsche był w prywatnym życiu równie antychrześcijański jak w swoich książkach. Nie sprawiał wrażenia osoby, która kiedykolwiek miała coś wspólnego z pobożnością i bogobojnością. Czy był ateistą? Wbrew pozorom, nie jest to łatwe pytanie. Franz Overbeck nie przypomina sobie, żeby Nietzsche kiedykolwiek powiedział, że Bóg nie istnieje. Zawsze posługiwał się tajemniczą formułką “Bóg umarł”. Filozof niejednokrotnie chwalił się swoimi polskimi korzeniami. Overbeck posuwa się wręcz do stwierdzenia, że polskie pochodzenie było “przezeń fantastycznie i skrajnie cenione”. Wyznaje również: “Ja sam dość często (…) wysłuchiwałem powtarzanych po wielokroć opowieści Nietzschego na temat jego polskich przodków”. Teolog pisze, że nie ma niezbitych dowodów na to, iż Fryderyk Nietzsche faktycznie wywodził się z polskiego rodu Nieckich. Jednakże sam myśliciel głęboko w to wierzył i był z tego dumny. Chociaż Franz Overbeck nie chce negować polskich korzeni swojego przyjaciela, pozwala sobie oznajmić: “Nie wątpię ani trochę w jego niemieckość”.

Skoro dotarliśmy do tak wdzięcznego tematu, zostańmy przy nim na dłużej. Czy Nietzsche rzeczywiście był Polakiem albo przynajmniej kimś identyfikującym się z polskością? Fragmenty książki “Ecce Homo” (w przekładzie Leopolda Staffa) udzielają nam pozytywnej odpowiedzi na to pytanie. “A przecie przodkowie moi byli szlachtą polską: stąd to posiadam we krwi wiele instynktów rasowych, kto wie? może nawet ‘liberum veto‘? Jeśli pomyślę, jak często w drodze przemawiają do mnie jako do Polaka i to Polacy sami, jak rzadko biorą mnie za Niemca, to mogłoby się zdawać, że należę tylko do Niemców ‘nakrapianych‘” - pisze Nietzsche w pierwszym rozdziale swojej autobiografii. W drugim stwierdza: “Ja sam zawsze jeszcze nazbyt jestem Polakiem, by za Chopina nie oddać całej reszty muzyki”. W trzecim oświadcza: “Nie napróżno zwie się Polaków Francuzami wśród Słowian. Powabna Rosyanka nie pomyli się ani na chwilę, gdzie mnie zaliczyć”. Zauważmy, że w książce “Ecce Homo” filozof wielokrotnie wyszydza i obraża Niemców, jakby chciał podkreślić, że nie utożsamia się z tym narodem.


Czy na pewno nadczłowiek?

Wróćmy jednak do książeczki “Nietzsche. Zapiski przyjaciela” Franza Overbecka. Autor dziełka opisuje słynnego myśliciela jako człowieka lubiącego skrajności. To właśnie zamiłowanie do ekstremizmu miało doprowadzić Nietzschego do stworzenia koncepcji nadczłowieka. Overbeck odrzuca tę ideę z trzech powodów. Po pierwsze dlatego, że powstała ona właśnie jako efekt nierozsądnej pogoni za krańcowością. Po drugie dlatego, że wizja nadczłowieka, przynajmniej we współczesnych czasach, wydaje się zwykłą mrzonką. Po trzecie dlatego, że sam Fryderyk Nietzsche miał niewiele wspólnego z głoszonym przez siebie ideałem. Teolog krytykuje nie tylko koncepcję nadczłowieka, ale także aforyzmy swojego przyjaciela. Przekonuje, że znaczna część tych sentencji jest słaba i płytka. Overbeck broni jednak Nietzschego przed zakusami innych teologów, którzy - poprzez różne chwyty sofistyczne - próbują zrobić z autora “Zmierzchu bożyszcz” pisarza odprowadzającego czytelników z powrotem do chrześcijaństwa. Takie traktowanie FN jest bowiem nieuczciwe.

Franz Overbeck relacjonuje, jak wyglądały jego ostatnie cztery spotkania z Nietzschem, które miały miejsce w czasach, gdy filozof popadł już w chorobę psychiczną. Nie chcę ich streszczać, żeby nie zostać oskarżoną o spoilerowanie (tzn. odbieranie ludziom przyjemności czytania). Napiszę jednak, że są to relacje szokujące i poruszające. Kiedy je czytałam, byłam wstrząśnięta, gdyż nie sądziłam, że choroba Fryderyka Nietzschego prowadziła do takich sytuacji. To naprawdę smutne, że ten inteligentny, utalentowany i starannie wykształcony mężczyzna skończył w taki, a nie inny sposób. Overbeck nie pozostawia złudzeń: Nietzsche był człowiekiem nieszczęśliwym. Dlaczego? Tego również nie zdradzę. Niech czytelnicy sami sprawdzą. Są różne teorie na temat tego, co doprowadziło wybitnego filozofa do obłędu. Wiadomo, że był on chory na syfilis, czyli chorobę weneryczną niszczącą ciało i umysł (oczywiście, są badacze, którzy utrzymują, że słynny myśliciel cierpiał na coś zupełnie innego). Według Overbecka, Nietzsche już w pierwszej połowie lat ‘80 XIX wieku zmagał się z depresją.

W posłowiu, zatytułowanym “Friedrich Nietzsche i Franz Overbeck, czyli o filozofowaniu młotem i skalpelem”, Tadeusz Zatorski pisze o dwóch wymienionych w tytule intelektualistach, ale koncentruje się głównie na Overbecku. Tłumacz streszcza życiorys teologa, zwracając szczególną uwagę na lata, w których naukowiec był bliskim sąsiadem Nietzschego (obaj panowie, wykładowcy tej samej uczelni, mieszkali w jednej kamienicy). Zaznacza, że chociaż Overbeck zawodowo zajmował się chrześcijaństwem, jego stosunek do tej religii wcale nie był przychylny. Uczony, prywatnie agnostyk, zgadzał się z tezą o rychłym końcu chrześcijaństwa, a jego marzeniem było wprowadzenie na uniwersytety “teologii krytycznej” (nauki mającej wyjaśniać i uzasadniać postępującą dechrystianizację świata). Franz Overbeck, traktowany do niedawna jako nudny przyjaciel geniusza, jest dziś odkrywany jako myśliciel o bardzo przenikliwym umyśle. Jego książki, po latach zapomnienia, są wznawiane i tłumaczone na obce języki. Protestancki teolog pomału wychodzi z cienia swojego sławnego sąsiada.


Polecanka

Książeczka, którą wybrałam do recenzji, nie zawiera wszystkich notatek o Nietzschem poczynionych przez Overbecka; informuje o tym Zatorski, który przyznaje się do wyboru i redakcji materiału. Jest jednak ciekawa i godna przeczytania (ze względu na temat i niezwykły punkt widzenia). Polecam ją wszystkim, których intryguje osoba Fryderyka Nietzschego: filozofa o tragicznym, lecz fascynującym życiorysie. Zachęcam do lektury zarówno tekstu właściwego, jak i posłowia Tadeusza Zatorskiego. Czas, poświęcony na ich czytanie, nie będzie czasem straconym.


Natalia Julia Nowak,
16-21 marca 2014 r.

wtorek, 11 marca 2014

Krótka recenzja filmowa. "Kiedy Nietzsche szlochał" Pinchasa Perry’ego

Tytuł oryginalny: “When Nietzsche Wept”
Tytuł polski: “Kiedy Nietzsche szlochał”
Reżyseria: Pinchas Perry
Rok produkcji: 2007
Gatunek: dramat psychologiczny



Fantazja profesora psychiatrii

“When Nietzsche Wept” (“Kiedy Nietzsche szlochał”) to bułgarsko-amerykański film fabularny nakręcony w 2007 roku przez Pinchasa Perry’ego. Ten trwający 105 minut dramat stanowi ekranizację powieści Irvina D. Yaloma pod tym samym tytułem. Irvin Yalom to emerytowany, amerykański profesor psychiatrii, a zatem człowiek mający dużo do powiedzenia w kwestiach związanych z psychiką, psychologią, psychoterapią i psychoanalizą. Oczywiście, film “When Nietzsche…”- jako audiowizualna adaptacja - jest zniekształcony przez interpretację reżysera i aktorów. Niemniej jednak, opiera się na wizji eksperta do spraw psychicznych. Anglojęzyczna Wikipedia podaje, że Yalom jest reprezentantem egzystencjalnego nurtu w psychoterapii, czerpiącego inspiracje m.in. z filozofii Fryderyka (Friedricha) Nietzschego. Nic więc dziwnego, że postać Nietzschego, jako człowieka i myśliciela, była dla pisarza na tyle interesująca, że postanowił ją umieścić w centrum swojej powieści.

“When Nietzsche Wept” jest jedną wielką półprawdą. Głównymi bohaterami dzieła są ludzie, którzy naprawdę żyli i odnieśli sukces w XIX wieku. Nietzsche faktycznie był filozofem zmagającym się z problemami psychicznymi/psychologicznymi. Lekarze Josef Breuer i Zygmunt (Sigmund) Freud rzeczywiście zajmowali się kłopotliwym przypadkiem Berthy Poppenheim, która przeszła do historii nauki jako Anna O. Lou Salome istotnie była piękną intelektualistką i femme fatale utrzymującą kontakty z wybitnymi osobistościami epoki modernistycznej. Ona i Nietzsche de facto mieli ze sobą krótki romans (Fryderyk chciał ją nawet poślubić). Nie jest jednak prawdą, że autor “Tako rzecze Zaratustra” leczył się u doktora Breuera. Wątek ten, skądinąd najważniejszy w całej opowieści, stanowi fantazję Irvina Yaloma, przeniesioną następnie na ekrany przez Pinchasa Perry’ego. Historia opowiedziana w “When Nietzsche…” jest zmyślona, a zatem powinna być traktowana z przymrużeniem oka.


Złamane serce

Fabuła filmu (gdyż to właśnie film, a nie powieść jest tematem mojej wypowiedzi) dotyczy nietypowej intrygi uknutej przez Lou Salome, 21-letnią literatkę i uwodzicielkę mówiącą z rosyjskim akcentem. Jest wiosna 1882 roku. Panna Salome umawia się na spotkanie z cenionym, wiedeńskim lekarzem Josefem Breuerem i prosi go, żeby zajął się jej przyjacielem, Fryderykiem Nietzsche, który cierpi z powodu migreny, depresji i myśli samobójczych. Breuer jest wprawdzie fizjologiem, ale w swojej praktyce stosuje innowacyjną metodę: “talking cure“ - “terapię przez rozmowę”. Dziewczyna stawia lekarzowi jeden warunek. Breuer musi postępować w taki sposób, żeby Nietzsche wierzył, że leczona jest wyłącznie jego migrena, a nie psychika. Filozof nie jest bowiem typem człowieka skłonnego podporządkować się komuś innemu. Lou czuje się odpowiedzialna za Fryderyka, ponieważ uważa, że filozof załamał się nerwowo wskutek nieprzyjęcia przez nią oświadczyn.

Breuer nie zna swojego przyszłego pacjenta. Nigdy nie miał nawet styczności z jego dorobkiem intelektualnym. Zaczyna jednak czytać jego książki, bo - jak twierdzi Lou - stanowią one klucz do zrozumienia jego mentalności. Dzieła Fryderyka Nietzschego, jak również znajomość z samym autorem, doprowadzą wkrótce do ważnego przełomu w życiu lekarza. Nie uprzedzajmy jednak faktów. Omawiajmy wydarzenia w kolejności chronologicznej. Kiedy Nietzsche przyjeżdża do Breuera, daje się poznać jako bardzo spokojny, nieśmiały, przygnębiony, skromny, wątpiący w siebie człowiek. Filozof czuje się osamotniony, ponieważ nie ma przyjaciół ani partnerki życiowej. Poza tym, nie jest rozumiany i doceniany przez opinię publiczną, która widocznie nie dojrzała jeszcze do jego nowatorskiego i wywrotowego światopoglądu. Fryderyk, jako filozof, wydaje się cyniczny, ale w rzeczywistości jest bardzo wrażliwym człowiekiem. Staje nawet w obronie konia katowanego przez woźnicę.


Wołanie z ciemnych głębin

W toku akcji okazuje się, że to nie Nietzsche potrzebuje pomocy ze strony Breuera, tylko Breuer ze strony Nietzschego. Albo inaczej: obaj potrzebują siebie nawzajem. Wiedeński lekarz zmaga się bowiem z poważnymi dylematami natury psychicznej, seksualnej i obyczajowej. Dostrzega, że coraz bardziej oddala się od swojej rodziny: żony Mathilde (w tej roli polska aktorka Joanna Pacuła) i trojga kilkuletnich dzieci. Najgorsze jednak jest to, że każdej nocy nawiedzają go seksualne koszmary z udziałem jego pacjentki Berthy Poppenheim (Anny O). Josef jest przerażony sennymi wizjami, które go dręczą. Pragnie się ich pozbyć. Z drugiej strony, to dzięki nim uświadamia sobie, że czuje się uwięziony w związku z Mathilde i znużony dotychczasowym, filisterskim życiem, w którym nie ma miejsca na prawdziwą satysfakcję i samorealizację. Breuer jest rozdarty wewnętrznie. Niby chce pójść za głosem serca i instynktu, ale wie, że nie może tego zrobić, gdyż doprowadziłoby to do katastrofy.

Fryderyk Nietzsche - jako myśliciel gloryfikujący życie, zdrowie, swobodę, drapieżność, indywidualizm i bunt przeciwko świętoszkowatości - jest dla lekarza ostatnią deską ratunku. Relacja między fizjologiem a filozofem przeradza się w niespotykany wcześniej układ. Obaj zaczynają występować w roli kurujących i kurowanych. Breuer leczy ciało Nietzschego, a Nietzsche - umysł Breuera. Mężczyźni szybko zostają przyjaciółmi, zaczynają nawet zwracać się do siebie po imieniu. Josef nie jest jednak tak samotny jak Fryderyk. Ma jeszcze jednego przyjaciela, oficjalnie ucznia, początkującego medyka zafascynowanego psychologią. Tym młodym, ale bardzo bystrym specjalistą jest Zygmunt Freud. Mimo różnicy wieku (Freud ma 25-26 lat, Breuer jest 40-latkiem), obaj panowie mają do siebie ogromne zaufanie i wspólnie dochodzą do wielu odkrywczych wniosków. Czy Josef Breuer zdecyduje się porzucić rodzinę i karierę w imię osobistego szczęścia? Jaki wpływ wywrą na niego koncepcje Fryderyka i Zygmunta?


Warto? Nie warto?

“When Nietzsche Wept” nie jest filmem dobrym. To niskobudżetowa, przeciętnie zrealizowana produkcja, o której trudno się wypowiadać z zachwytem. Efekty specjalne, które pojawiają się w scenach ukazujących sny i wizje Breuera, są po prostu marne. Uważam jednak, że całkowite przekreślenie tego filmu byłoby błędem. Omawiany twór, z racji tematyki, może być dla wielu ludzi interesujący. Na pewno znajdą się osoby, które polubią tę produkcję, ale bardziej ze względu na treść niż formę. Gra aktorska, którą możemy zaobserwować w filmie, nie powala na kolana, jednak stoi na całkiem przyzwoitym poziomie. Niemałe wrażenie zrobił na mnie Jamie Elman w roli młodego Zygmunta Freuda. Filmowy Freud to sympatyczny, energiczny, entuzjastyczny młodzieniec - taki jeszcze “chłopaczkowaty” i “studencikowaty”. Kreatywny, uroczy, pełen zapału, a przy tym nieskażony zawodową rutyną (w jednej ze scen stwierdza, że nie byłby w stanie przyzwyczaić się do śmierci pacjentów).

Internetowi komentatorzy, piszący, że film Pinchasa Perry’ego nie mówi zbyt wiele o filozofii Fryderyka Nietzschego, mają rację. Nie jest to produkcja przeznaczona dla filozoficznych umysłów, tylko dla miłośników psychologii i psychoanalizy. Jeśli kogoś fascynuje mroczny świat nieświadomości, symbolika snów i zawiłość ludzkich rozterek, to “When Nietzsche…” jest dla niego idealną propozycją. Ci, którzy nie znoszą takiej problematyki, powinni trzymać się od tego tworu z daleka. Film Perry’ego jest psychologiczno-psychoanalityczny od początku do końca. Właściwie, nie ma w nim nic innego. Przed przystąpieniem do jego oglądania powinniśmy więc odpowiedzieć sobie na pytanie, czy taka tematyka nas interesuje. Jeśli tak, to seans produkcji będzie dla nas ciekawym i pożytecznym doświadczeniem. Jeśli nie, to nie warto marnować cennego czasu. Jak już wspomniałam, “When Nietzsche Wept” ma widzom do zaoferowania wyłącznie treść. Forma filmu to porażka.

Nie interesuje Cię temat? Nie ma powodu, żebyś wybrał(a) właśnie tę produkcję.


Natalia Julia Nowak,
8-9 marca 2014 roku