czwartek, 30 grudnia 2010

Farhan Khan i Masońska Islamofobia

Bardzo ciekawy film, acz wzbudzający zastrzeżenia

W poprzednim artykule, zatytułowanym “Farhan Khan i Zakon Iluminatów”, opisałam niezwykle interesujący film dokumentalny (prezentację multimedialną?) “The Music Industry Exposed”, którego tematyka dotyczyła wpływu masonerii na przemysł muzyczny. Ponieważ dzieło stworzone przez mieszkającego w Wielkiej Brytanii 19-latka, Farhana Khana, zrobiło na mnie ogromne wrażenie, postanowiłam obejrzeć i scharakteryzować kolejny film tego autora - “Illuminated” (“Oświeceni”). Film “Illuminated” wzbudził we mnie więcej zastrzeżeń niż “The Music…”, ponieważ większość zawartych w nim informacji opiera się na religii mahometańskiej, a ja jestem ateistką. Mimo to, oglądanie tej produkcji było dla mnie przyjemnością, albowiem zawiera ona mnóstwo ciekawostek, o których wcześniej nie wiedziałam.


Czym tym razem zajmuje się Khan?

W “Illuminated” Farhan Khan (FarhanK501) stara się udowodnić pogląd, według którego masoneria pragnie zniszczyć islam. Młodzieniec piętnuje krzywdzący stereotyp “muzułmanina-terrorysty”, demaskuje antyislamskie przekazy subliminalne, opowiada o cudach religijnych w islamie, a nawet sugeruje, że zamach na World Trade Center był sprawką wolnomularstwa, które chciało… zakpić z Kaaby, największej świętości mahometanizmu. Uwaga! Kilka pierwszych odcinków “Illuminated” oglądałam na internetowym profilu Farhana, ale pozostałe na innych profilach, dlatego proszę nie mieć do mnie pretensji, jeśli podałam niepoprawne tytuły poszczególnych części!


Wszystkie religie monoteistyczne są święte

W pierwszej części “Illuminated” zatytułowanej “Atheism” (“Ateizm”) Farhan Khan polemizuje z poglądami ateistycznymi, które - jego zdaniem - są agresywnie propagowane w masońskich mediach. Według niego, Zakon Iluminatów chce pozbawić ludzi religijności, aby zburzyć ich zaufanie do tradycyjnych norm moralnych oraz utrudnić im odróżnianie dobra od zła. FarhanK501 jest przekonany, iż “lucyferiańska” masoneria nienawidzi religii monoteistycznych, gdyż pochodzą one bezpośrednio od Boga (dowodami na wspólne pochodzenie tych religii mają być łączące je podobieństwa). Uważa jednak, że chociaż judaizm, chrześcijaństwo i islam są jednakowo święte, to bardziej należy ufać Koranowi niż Biblii (ta druga była ponoć wielokrotnie zmieniana i przeredagowywana przez ludzi, którzy chcieli ją wykorzystać do własnych celów). Farhan twierdzi, iż bardzo trudno jest udowodnić zarówno istnienie, jak i nieistnienie Boga. Sam opowiada się jednak za wiarą i porównuje Boga do powietrza, którego nie widać, a które jest wszechobecne i niezbędne człowiekowi.


Krzywdzący stereotyp “muzułmanina-terrorysty”

Zdaniem Khana, religia mahometańska jest bardzo silna i zaskarbia sobie coraz więcej wyznawców - także wśród ludzi znanych. Nic więc dziwnego, że masoneria uważa ją za swojego największego wroga i rywala, a co za tym idzie: próbuje ją zniszczyć poprzez nagonkę medialną. FarhanK501 pisze, iż wolnomularstwo (zwłaszcza teraz, po wydarzeniach z 11 września 2001 roku) wykorzystuje media do propagowania krzywdzącego stereotypu “muzułmanina-terrorysty”. Zakon Iluminatów chce ponoć, aby opinia publiczna bała się mahometan, nienawidziła ich i popierała amerykańskie ataki na kraje islamskie. Według Khana, kontrolowane przez masonerię media nie pokazują normalnych, spokojnych, pokojowo nastawionych muzułmanów, tylko ekstremistyczną mniejszość albo apostatów, którzy oczerniają swoją dawną religię.


Antyislamska manipulacja zdemaskowana!

Farhanowi udaje się zdemaskować jedną z antyislamskich, medialnych manipulacji. Brytyjskie media pokazały kiedyś zdjęcia z manifestacji w Londynie, podczas której kilkudziesięciu osobników wznosiło transparenty z hasłami nawołującymi do mordowania wrogów islamu. Khan dokładnie analizuje te fotografie i zauważa, że hasła na wszystkich transparentach są napisane tym samym charakterem pisma, a osoby, które je niosą - w przeciwieństwie do pozostałych uczestników demonstracji - mają zasłonięte twarze. Zdaniem Farhana, za przygotowanie owych nienawistnych transparentów odpowiada “JEDNA i tylko JEDNA osoba” (czyżby wynajęty prowokator?).


Seksualizacja popkultury, niechęć do dojrzałej miłości

W drugiej części filmu, której tytuł brzmi “Positive & Negative Energy” (“Pozytywna i negatywna energia”) FarhanK501 wyraża przekonanie, iż wolnomularstwo zwalcza nie tylko religie, ale również reprezentowane przez nie wartości. Według Khana, masońskie media bombardują dzieci i młodzież treściami erotycznymi, aby szerzyć wśród nich niedojrzałą miłość oraz stworzyć swoiste “pokolenie niedojrzałej miłości“. Farhan uważa, że Zakon Iluminatów nie lubi miłości dojrzałej, gdyż napełnia ona ludzi pozytywną energią. Owa pozytywna energia jest ponoć potężniejsza od negatywnej, co sprawia, iż jej posiadaczami trudno się manipuluje. Dojrzała miłość - jak pisze Khan - pozwala ludziom osiągnąć wyższy stan świadomości, dlatego wolnomularstwo bardzo się jej boi i próbuje ją zniszczyć. Masoni robią wszystko, co w ich mocy, aby napełnić społeczeństwo negatywną energią (złością, agresją, frustracją i pesymizmem).


Mekka - miasto cudów religijnych?

FarhanK501 pokazuje widzom przykład negatywnej energii w mediach: fragment programu telewizyjnego, w którym jakiś dziennikarz usprawiedliwia wyśmiewanie różnych religii i polemizuje z muzułmaninem niepopierającym takiego zachowania. Następnie FarhanK501 odtwarza inne nagranie, w którym ten sam dziennikarz krytykuje aktora, który sparodiował ortodoksyjnego żyda. W dalszej części “Positive & Negative Energy” Khan, dla odmiany, prezentuje swoim odbiorcom coś pozytywnego i interesującego: fragment programu, w którym toczy się rozmowa na temat najważniejszego islamskiego obiektu, czyli Kaaby w Mekce. Z rozmowy tej wynika, że naukowcy odkryli, iż ziemia, na której stoi Kaaba, emituje jakieś cudowne, jedyne w swoim rodzaju promieniowanie - takie, które sięga daleko w głąb Kosmosu i prawdopodobnie nie ma końca. Jeden z uczestników dialogu stwierdza, iż to promieniowanie może łączyć ziemską Kaabę z Kaabą w niebie. W końcu Farhan Khan pokazuje widzom internetowe statystyki, które udowadniają, że ludzie często pytają o cuda w islamie i że istnieje wiele stron poświęconych tej tematyce.


9/11 jako atak Illuminati na islam (nie odwrotnie)

W trzeciej części “Illuminated” (“9/11 & The Destruction Of Holy Kaaba” - “9/11 i zniszczenie Świętej Kaaby”) Farhan stawia tezę, że zamach terrorystyczny na World Trade Center w Nowym Jorku był sprawką Illuminati. Młody muzułmanin wymienia kilka możliwych powodów tej zbrodni, m.in. wyrażenie przez masonerię chęci zniszczenia Kaaby. Khan pisze, że między wieżami WTC stała rzeźba zwana The Sphere, która - jeśli wierzyć Wikipedii - miała imitować (mimic) najświętszy obiekt islamu. Zdaniem Farhana, zniszczenie World Trade Center i uszkodzenie The Sphere miało być ciosem dla wyznawców religii mahometańskiej.


Kiedy rozum zgadza się z wiarą…

W dalszej części “9/11 & The Destruction Of Holy Kaaba” Khan prezentuje odbiorcom różne ciekawostki naukowe, udowadniające, że Mekka - jako szczególny punkt na Kuli Ziemskiej - jest miejscem interesującym dla fizyków, astronomów i geografów. Młody muzułmanin odtwarza także fragment jakiegoś filmu dokumentalnego, który nie tylko potwierdza tezę o fizycznej wyjątkowości Mekki, ale również ukazuje związek między liczbami ważnymi dla muzułmanów a stałymi miarami w przyrodzie. Te wszystkie fakty mają uzasadniać pogląd, według którego centrum religijne islamu jest święte i doskonałe, a “satanistyczne” wolnomularstwo ma powody, by go nienawidzić.


Siedem - wyjątkowa liczba

W części czwartej, której tytuł brzmi “Illuminati Challenging God” (“Iluminaci rzucają wyzwanie Bogu”) FarhanK501 zastanawia się nad prawdami wiary islamskiej i umiejętnie dopasowuje je do wspomnianych wcześniej faktów naukowych. Khan informuje widzów, że muzułmanie wierzą, iż Bóg stworzył siedem nieb. Podobno owe nieba można utożsamić z warstwami atmosfery ziemskiej - magnetosferą, jonosferą, egzosferą, termosferą, mezosferą, stratosferą i troposferą. Farhan zauważa, iż sama liczba siedem jest niezwykle istotna w islamie, chrześcijaństwie i judaizmie. Dowodem na niezwykłość i popularność siódemki ma być jej częste występowanie w światowej kulturze oraz popkulturze.


Religie monoteistyczne a wierzenia masońskie

W końcu młody muzułmanin zaczyna snuć refleksje na temat wierzeń masońskich, które - jego zdaniem - mają wiele wspólnego z wielkimi religiami monoteistycznymi. Wolnomularze wierzą ponoć w Boga, ale nim gardzą, dlatego oddają cześć szatanowi i odprawiają okultystyczne rytuały, aby rzucić wyzwanie znienawidzonej Istocie Boskiej oraz przesłać ludziom negatywną energię. Zdaniem Khana, masoneria wierzy w satanistyczną teorię, według której Lucyfer - poprzez obdarzenie Adama i Ewy określoną wiedzą - dał społeczeństwu wolność oraz przyczynił się do jego intelektualnego rozwoju.


Przekazy subliminalne i nie tylko

W części piątej zatytułowanej “Will They Then Not Believe?” („Czy zatem nie będą wierzyć?”) FarhanK501 informuje odbiorców o istnieniu wizualnych, antyislamskich przekazów subliminalnych. Młody muzułmanin twierdzi, że logo najczęściej kupowanego napoju świata, Coca Coli, zawiera ukryte, arabskojęzyczne przesłanie. Aby je zobaczyć, należy przerzucić znak firmowy w poziomie: wówczas ukaże się napisany arabskimi literami tekst, który oznacza „No Mohammed, No Mecca” - „Nie ma Mahometa, nie ma Mekki”. Jeśli czytelnicy niniejszego artykułu chcą zobaczyć ten przekaz na własne oczy, to mogą odwiedzić stronę:

http://thepeoplescube.com/images/images_working/AppleMecca/CocaCola_Logo_Backwards_Isl.gif

W “Will They Then Not Believe?” Farhan Khan podaje jeszcze jeden przykład antyislamskiego przekazu subliminalnego albo takiejże prowokacji - buty firmy Nike, które zawierają (m.in. na podeszwach) arabskojęzyczne napisy “Allach”. Później FarhanK501 stawia tezę, że brytyjska księżna Diana została zamordowana przez masonerię, ponieważ kochała mahometanina i głosiła inne poglądy niż jej krewni (zdaniem Khana, brytyjska rodzina królewska jest jedną z trzynastu rodzin wchodzących w skład Zakonu Iluminatów!).


Islam: ciągle silny, chociaż pod pręgierzem

Farhan uważa, że dowodem na to, iż Iluminaci mieli wpływ na życie i śmierć Diany, jest umieszczenie na jej pomniku masońskiej piramidki. Jest również przekonany, iż wolnomularstwo zwalcza islam nie tylko poprzez nagonkę medialną i zabijanie pojedynczych osób, ale również poprzez atakowanie muzułmańskich państw pod pretekstem “wojny z terroryzmem”. Khan podkreśla, że mahometanizm, chociaż nieustannie stawiany pod pręgierzem, zaskarbia sobie coraz więcej zwolenników. Aby udowodnić, iż ta wiara ma sens, prezentuje widzom kolejne przykłady cudów religijnych w islamie, np. skierowane w stronę Mekki drzewo, które wygląda jak modlący się muzułmanin. Na koniec Farhan pokazuje coś bardzo smutnego i wstrząsającego: nagranie z jakiegoś islamskiego kraju (być może z Autonomii Palestyńskiej), w którym obcy żołnierze znęcają się nad miejscową ludnością.


Fanatycy i ekstremiści mogą trafić się wszędzie!

W szóstej części “Illuminated” zatytułowanej “This Is How The Truth Will Always Be Treated”, czyli „Sposób, w jaki prawda będzie zawsze traktowana”, FarhanK501 rozwija swoje wcześniejsze myśli. Pisze o tym, że masoneria pragnie zbudować Nowy Porządek Świata i usunąć Boga z ludzkich serc, a także o tym, że media rozpowszechniają krzywdzący stereotyp „muzułmanina-terrorysty”. Khan pokazuje odbiorcom fragmenty programów telewizyjnych, w których przedstawia się muzułmanów jako żądnych krwi ekstremistów. Według niego, kreowany przez masońskie media obraz mahometan jest nieprawdziwy, a fanatycy mogą się trafić we wszystkich grupach społecznych, także tych nieposiadających religijnego charakteru. Na koniec Farhan odtwarza wymowny fragment filmu „Malcolm X”, w którym tytułowy bohater - przekonany, że islamu nie da się pogodzić z postawami rasistowskimi - zostaje zabity przez przedstawicieli islamistycznego ugrupowania Nation of Islam. FarhanK501 komentuje tę scenę słowami: „Oto sposób, w jaki prawda będzie zawsze traktowana na Ziemi”.


Wolnomularze - spadkobiercy templariuszy?

W siódmej części “Illuminated”, której tytuł brzmi “Al-Aqsa, Forbidden Magic” („Al-Aksa, zakazana magia”) Farhan Khan informuje, że część wierzeń masońskich wywodzi się z nauk króla Salomona. Zdaniem Farhana, wolnomularstwo wierzy, iż świątynią Salomona jest jerozolimski meczet Al-Aksa, w okolicach którego są obecnie prowadzone roboty ziemne. Podobno setki lat temu templariusze znaleźli w tym meczecie magiczną księgę, która niegdyś należała do Salomona, a która dziś służy Zakonowi Iluminatów. Istotą, która uczyła słynnego króla magii, był rzekomo Asmodeusz, wysoko postawiony demon. Khan jest przekonany, że wolnomularstwo manifestuje swoją wiedzę magiczną m.in. poprzez budowanie specyficznych budynków, których kształt lub plan nawiązuje do okultystycznych symboli (wiele takich budynków znajduje się w Dubaju, skądinąd islamskim mieście).


Mekka, czyli środek świata

W dalszej części “Al-Aqsa, Forbidden Magic” FarhanK501 pisze, iż Mekka znajduje się w centrum Ziemi: szczególnej strefie między Biegunem Północnym a Biegunem Południowym, gdzie siły magnetyczne się równoważą i nie oddziałują na człowieka tak silnie jak w innych częściach naszej planety. Farhan twierdzi, że dzięki takiemu położeniu geograficznemu Mekka zdoła przetrwać kataklizmy, jakie nastąpią w 2012 roku na skutek przebiegunowania Ziemi. Przetrwa również położony w tej samej strefie Dubaj, a co za tym idzie: postawione w nim masońskie budowle. Khan pisze, iż wolnomularstwo doskonale wie o przepowiedzianym na rok 2012 przebiegunowaniu naszej planety, a wybudowanie „okultystycznych” budynków w Dubaju było celowe i starannie przemyślane.


Prognozy i plany związane z rokiem 2012

Poza tym, młody muzułmanin pozwala sobie stwierdzić, że w 2012 roku Iluminaci dołączą do kataklizmów sztuczne katastrofy, albowiem minie 11 lat od zamachu na World Trade Center (dla wolnomularstwa 11 jest liczbą magiczną). W końcu Farhan Khan powraca do tematu meczetu Al-Aksa. Twórca „Illuminated” wyraża przekonanie, iż prace ziemne prowadzone w okolicach tej świątyni mają na celu jej zniszczenie. Masoneria wymyśliła sobie podobno, że w - lub po - 2012 roku na Ziemi pojawi się fałszywy mesjasz, antychryst, którego trzeba będzie powitać w „zmartwychwstałej” („resurrected”) świątyni Salomona. W miejscu, gdzie kiedyś stała świątynia Salomona, znajduje się dziś meczet Al-Aksa, dlatego Zakon Iluminatów pragnie go unicestwić. Tak przynajmniej wynika z informacji zawartych w filmie Farhana.


Farhan Khan przyznaje się do prowokacji!

W ostatniej, ósmej części „Illuminated” („Kabbalah, KabbALAH, Get It” - „Kabała, KabbALAH, dostawanie za swoje”) Farhan Khan przyznaje się do pewnej prowokacji. Wyznaje mianowicie, że informacja o przebiegunowaniu Ziemi w 2012 roku była fałszywa - tak naprawdę, zamiana pól magnetycznych nastąpi na Słońcu, a nie na naszej planecie. FarhanK501 deklaruje, iż posłużył się tą prowokacją, aby sprawdzić, czy jego odbiorcy weryfikują informacje, które otrzymują. Owa prowokacja była swoistym apelem do widzów o czujność i nieufność w stosunku do mediów. Po przyznaniu się do podpuszczenia odbiorców Farhan powraca do swoich refleksji dotyczących Illuminati. Młody muzułmanin uważa, że masoński pogląd, według którego król Salomon posługiwał się magią, jest błędny. Na potwierdzenie tej tezy Khan przytacza cytaty z Koranu, które jednoznacznie wskazują, iż prorok był negatywnie nastawiony do magii.


Islam a magia

Według świętej księgi islamu, magia jest rzeczą złą, która odciąga ludzi od Boga, a także przynosi im nieszczęścia, np. prowadzi do rozpadu małżeństw. Farhan tłumaczy widzom, że Salomon zabierał swoim poddanym magiczne księgi i ukrywał je pod własnym tronem, aby nie wyrządzały krzywdy istotom ludzkim. Po śmierci Salomona diabły zaczęły oszukiwać ludzi, mówiąc, że słynny król korzystał z magii. Wiele osób, zachęconych tą fałszywą informacją, zaczęło stosować praktyki magiczne, które - zdaniem Farhana - zachowały się do dziś jako kabała. Khan uważa, iż zwolennikami kabały są między innymi Iluminaci, którzy wykorzystują ją do własnych celów. Niestety, FarhanK501 nie przytacza żadnych dowodów na potwierdzenie tej tezy.


Zakończenie

Jak napisałam na początku artykułu, film „Illuminated” nastoletniego Farhana Khana bardzo mi się podobał, aczkolwiek wzbudził we mnie pewne zastrzeżenia. Cóż, nie można wymagać od ateistki, żeby w każdej kwestii zgadzała się z mahometaninem! Dzieło zawiera poglądy, z którymi mogłabym polemizować, jednak uważam, że jego obejrzenie znacznie poszerzyło moje horyzonty. Dzięki Khanowi dowiedziałam się o rzeczach, z których wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, poza tym poznałam bliżej obcą religię. Chociaż film „Illuminated” nie przywrócił mi wiary w Boga i nie wzbudził we mnie potrzeby zostania muzułmanką, uzmysłowił mi, że islam jest religią równie głęboką jak wyznawane przeze mnie niegdyś chrześcijaństwo. Mam nadzieję, iż moi czytelnicy także obejrzą to dzieło i się nad nim zastanowią.


Natalia Julia Nowak,
29-30 grudnia 2010 r.



P.S. Pod koniec każdej części „Illuminated” Farhan Khan składa podziękowania osobom, które zapewne pomagały mu w realizacji filmu. Tymi osobami są: Adnan Khan, Noreaga, Achernahr, Jabbran i Shezad Khan.

P.S.2. Tych, którzy chcą przeczytać wywiad udzielony magazynowi “Twenty4Seven” przez Farhana, zapraszam na stronę:

http://b.imagehost.org/0204/FKInterview.jpg

sobota, 25 grudnia 2010

Farhan Khan i Zakon Iluminatów

Zaczęło się od artykułu w tygodniku “Tylko Polska”

Jakiś czas temu miałam okazję przeczytać arcyciekawy artykuł pt. “Lady Gaga: Marionetka Illuminati”, w którym zasugerowano, że amerykańska piosenkarka Lady Gaga - w teledyskach i sytuacjach publicznych - często posługuje się symbolami masońskimi, okultystycznymi i satanistycznymi. Do artykułu były dołączone liczne fotografie i kadry z video clipów wokalistki, które zdawały się uzasadniać postawione przez autora tezy. Ponieważ problematyka publikacji bardzo mnie zaintrygowała, postanowiłam poszukać co nieco na ten temat w Internecie (artykuł “Lady Gaga: Marionetka Illuminati” czytałam w drukowanym tygodniku “Tylko Polska” związanym z Polską Partią Narodową i Stronnictwem Narodowym). W serwisie YouTube.com natknęłam się na interesujący materiał filmowy “The Music Industry Exposed” (“Przemysł muzyczny zdemaskowany“), znany również jako “Illuminati: The Music Industry Exposed” (“Illuminati: przemysł muzyczny zdemaskowany“). Zrobił on na mnie tak wielkie wrażenie, że postanowiłam napisać o nim kilkanaście akapitów.


Farhan Khan, czyli FarhanK501

“The Music Industry Exposed” to audiowizualne dzieło z pogranicza filmu dokumentalnego i rozbudowanej prezentacji multimedialnej. Składa się ono z jedenastu części, a jego autorem jest niejaki Farhan Khan (FarhanK501) - dziewiętnastoletni mieszkaniec Wielkiej Brytanii, który postawił sobie za cel “pokazywanie prawdy” o Zakonie Iluminatów i jego wpływie na popkulturę. W “The Music…” Farhan dokonuje analizy niezliczonych piosenek, teledysków i filmów, ukazuje podobieństwa łączące te produkty kultury masowej, a przede wszystkim ujawnia ich związki z wierzeniami masońskimi, okultystycznymi i satanistycznymi. Khan, będący wyznawcą religii mahometańskiej, ostrzega widzów przed bezrefleksyjnym odbiorem popkultury, która - jego zdaniem - zawiera sporo elementów demonicznych i szkodliwych dla ludzi wierzących (zarówno muzułmanów, jak i chrześcijan). Autor nie potępia kultury masowej jako takiej, ale zachęca odbiorców do nabrania pewnego krytycyzmu w stosunku do treści zawartych w popularnych piosenkach, teledyskach i filmach. Przekonajmy się, jakich odkryć dokonał FarhanK501 i w jaki sposób je zinterpretował.


Moda na… określone frazeologizmy!

W pierwszej części “The Music…”, noszącej tytuł “References” (“Nawiązania”) i będącej wstępem do całej 11-częściowej serii, Farhan informuje widzów, że niektóre produkty kultury masowej zawierają ukryte znaczenia, które niewielu ludzi potrafi dostrzec i właściwie odczytać. Stwierdza również, iż istnieją wyrazy i związki frazeologiczne, które bardzo często pojawiają się w głównonurtowych piosenkach. Aby potwierdzić tę tezę, Khan prezentuje odbiorcom fragmenty utworów i nagrań koncertowych, w których używa się wyrażeń “Rain Man” (“Człowiek Deszczu“), “New World Order” (“Nowy Porządek Świata”) i “Illuminati” (to ostatnie słowo często jest rymowane z “Secret Society” - “Tajna Społeczność”). FarhanK501 sugeruje, iż popularność tych zwrotów, a także częste wykorzystywanie w teledyskach “piramidy z okiem” i “podłogi-szachownicy”, nie może być dziełem przypadku.


Wizualne przekazy subliminalne

W części drugiej, “Why In Plain Sight?” (“Dlaczego na widoku?”) Khan zajmuje się problemem wizualnych przekazów subliminalnych w muzycznych video clipach. Odtwarzając w zwolnionym tempie fragment teledysku “Umbrella” Rihanny, udowadnia, iż woda odpychana przez piosenkarkę w nienaturalny sposób przyjmuje kształt głowy kozła (satanistycznego symbolu). Następnie młody muzułmanin pokazuje widzom fragmenty koncertów i teledysków, w których symbole masońskie (wspomniana wcześniej “piramida z okiem” i “podłoga-szachownica”) są doskonale widoczne. Farhan zastanawia się, dlaczego owe symbole są w popkulturze tak rozpowszechnione. Ostatecznie dochodzi do wniosku, iż mogą one być: kpiną z Boga, próbą przesłania audytorium negatywnej energii, formą manipulacji (mającą na celu zafałszowanie prawdziwego znaczenia masońskich symboli) albo manifestacją wszechwładzy i wszechobecności wolnomularstwa.


Rain Man - kto to taki?

W części trzeciej (“Who Is Rain Man?” - “Kim jest Człowiek Deszczu?”) Farhan Khan powraca do wspomnianego na początku związku frazeologicznego “Rain Man” - “Człowiek Deszczu”. Aby ustalić znaczenie tego idiomu, Farhan zagląda do słownika języka angielskiego. Wówczas odkrywa, iż wyraz “rain” może oznaczać nie tylko deszcz i opady, ale również wywieranie wpływu na coś, obdarowywanie kogoś albo zsyłanie łask. Chcąc dowiedzieć się jeszcze więcej o słowie “rain”, Khan wchodzi na stronę Name-Meanings.com i ustala, że imię Rain oznacza “Abundant Blessings From Above”, czyli “Obfite Błogosławieństwa z Góry”. Na podstawie zebranych informacji FarhanK501 stwierdza, iż “Rain Man” (“Człowiek Deszczu”) to ktoś, kto hojnie obdarowuje kogoś innego i umożliwia mu spełnienie doczesnych pragnień - zdobycie sławy, bogactwa oraz pożądanej seksualnie osoby.


Człowiek Deszczu jako szatan kupujący dusze artystów

Aby udowodnić, że taka interpretacja jest prawidłowa, Khan prezentuje odbiorcom fragmenty teledysków, w których padają słowa “Rain Man”. Fragmenty te ukazują bogactwo i swobodę obyczajową, w każdym z nich pojawia się motyw spadających z nieba albo rzucanych przez człowieka pieniędzy. Farhan stawia tezę, iż “Człowiek Deszczu” to po prostu diabeł (devil), któremu niektórzy artyści sprzedają własne dusze w zamian za sławę i dobra materialne. Na potwierdzenie tej tezy młody muzułmanin pokazuje widzom nagrania, w których gwiazdy deklarują, iż sprzedały swoje dusze szatanowi (niestety, autor “The Music Industry Exposed” traktuje te wypowiedzi dosłownie i zapomina, że mogą one być zwykłymi metaforami!). Później Khan - bez podania źródła swojej wiedzy - opowiada o tym, w jaki sposób celebryci są nakłaniani do sprzedawania własnych dusz. FarhanK501 twierdzi, że artyści, którzy zawarli umowę z diabłem, znajdują się pod permanentną kontrolą sił nieczystych i słyszą w swoich głowach diabelskie głosy, będące bardziej wrażeniami psychicznymi niż słuchowymi. Oczywiście, ta teza również zostaje przezeń uzasadniona konkretnymi cytatami z piosenek i wywiadów.


“Rain Man is back…”

W czwartej części “The Music…” Khan nadal zajmuje się demonicznym “Człowiekiem Deszczu”. Młody muzułmanin zwraca uwagę na fakt, że niektórzy artyści tłumaczą, iż ich wzmianki o “Rain Manie” są po prostu aluzjami do filmu fabularnego “Rain Man” z 1988 roku. Farhan jest jednak przekonany, iż film o “Człowieku Deszczu” również dotyczy szatana, ale został nakręcony w celu rozpowszechnienia fałszywego znaczenia idiomu “Rain Man” (chodzi o to, aby ludzie utożsamiali “Człowieka Deszczu” z postacią filmową, a nie z diabłem). Po uzasadnieniu swojego poglądu Farhan Khan przywołuje tekst piosenki “Umbrella” Rihanny (notabene zawierający sformułowanie “Rain Man is back” - “Człowiek Deszczu powrócił“). Stwierdza, że utwór - wbrew pozorom - nie mówi o miłości, tylko o przeobrażeniu się dobrej dziewczyny w złą pod wpływem szatana. Aby wydać się bardziej wiarygodnym, FarhanK501 prezentuje odbiorcom kolejny wizualny przekaz subliminalny z video clipu “Umbrella” - głowę kozła, którą Rihanna pokazuje poprzez przyjęcie określonej pozycji anatomicznej. Khan twierdzi, iż ukryte przekazy, chociaż niewidoczne na pierwszy rzut oka, silnie oddziałują na ludzką podświadomość, a co za tym idzie: mają destrukcyjny wpływ na naszą psychikę i duchowość. Wyraża również przekonanie, że artyści, którzy sprzedali swoje dusze Człowiekowi Deszczu, mają skłonność do popadania w depresję oraz inne choroby psychiczne.


Poglądy religijne Farhana. Czy masoneria kontroluje Kościół?

W czwartej części, zatytułowanej “Devils Night” -“Diabelska Noc”, Farhan Khan próbuje odpowiedzieć na pytanie: “Dlaczego w filmach i teledyskach tak często pojawia się godzina 3:00 rano?”. Młody muzułmanin jest przekonany, że to dlatego, iż między północą a godziną 3:00 rano (szczególnie w okolicach tej ostatniej) demony są najsilniejsze i najniebezpieczniejsze dla człowieka. Zauważa także, iż o godzinie 3:00 wskazówki tradycyjnego zegara przyjmują kształt odwróconego krzyża (jednego z najbardziej znanych symboli satanistycznych). Farhan pozwala sobie na dygresję, w której wyraża pogląd, według którego masońska organizacja Illuminati miała i wciąż ma duży wpływ na Kościół rzymskokatolicki. Zdaniem Khana, dowodem na mieszanie się wolnomularstwa w sprawy Kościoła są umieszczane w chrześcijańskich świątyniach “piramidy z okiem”. FarhanK501 uważa też, że uczynienie krzyża (narzędzia tortur i egzekucji) symbolem chrześcijaństwa nie świadczy o szacunku dla Jezusa, tylko o jego braku. To już pierwszy krok do postawienia tezy, iż artyści, którzy obwieszają się krzyżami, chcą zamanifestować swoją pogardę, a nie uwielbienie dla Chrystusa. “Powiedzcie mi coś - zwraca się FarhanK501 do swoich odbiorców. - Czy gdyby wasza matka została pobita na śmierć młotkiem, to zaczęlibyście nosić symbol młotka, aby pokazać swoją pamięć o matce? Oczywiście, że nie, ponieważ to symbolizuje zamordowanie waszej matki! Teraz już wiecie, dlaczego tak wielu celebrytów jest namawianych do noszenia tego [krzyża - przypis N. J. Nowak]”.


Teorie spiskowe o Tupacu, Michaelu Jacksonie i DMX-ie

W części czwartej Farhan Khan wyraża również wiele innych poglądów religijnych (nie będę ich opisywać ze względu na ograniczoną długość niniejszego wywodu). Później powraca jednak do głównego tematu swojego dzieła, np. stwierdza, iż wokaliści i autorzy tekstów piosenek otrzymują od masonerii instrukcje, o czym mają pisać. Artyści, którzy buntują się przeciwko narzucanym im poglądom, są ponoć niszczeni poprzez nagonkę medialną lub fałszywe oskarżenia o różne przestępstwa, a nieraz nawet zabijani. Farhan jest pewien, że właśnie taki los spotkał Tupaca i Michaela Jacksona. Wierzy także, iż wolnomularstwo próbuje zniszczyć wizerunek rapera DMX-a (gwiazdora, który w ostatnim czasie stał się bardziej religijny i zaczął nagrywać antymasońskie piosenki). Problemowi rzekomego szantażowania DMX-a przez masonerię Farhan Khan poświęca całą szóstą część swojego filmu. W siódmej części FarhanK501 analizuje zaś przypadek tajemniczej śmierci Michaela Jacksona.


Proroczy teledysk Eminema i Proofa

“Królowi popu” jest też poświęcona cała część ósma, w której Khan wyraźnie sugeruje, że bielactwo Jacksona było sprawką Illuminati. Według Farhana, Zakon Iluminatów jest organizacją rasistowską, która nie mogła się pogodzić z faktem, iż najsłynniejszy wykonawca muzyki popowej należy do rasy czarnej. Ponieważ masoneria nie zdołała zniszczyć wizerunku Michaela, zdecydowała się uczynić jego skórę białą (tak przynajmniej twierdzi autor “The Music Industry Exposed”). W części dziewiątej Khan, który uwierzył w teorię o zamordowaniu Jacksona przez wolnomularstwo, zastanawia się nad możliwymi przyczynami tej zbrodni. Natomiast w części dziesiątej młody muzułmanin opisuje depresję rapera Eminema. FarhanK501 sądzi, że jedną z przyczyn załamania artysty była - obok rzekomego “sprzedania duszy diabłu” - śmierć innej gwiazdy rapu, Proofa (DeShauna). Khan informuje widzów, że w 2004 roku Eminem i Proof wystąpili razem w teledysku nakręconym do utworu “Like Toy Soldiers”. W teledysku tym widać, jak Proof zostaje postrzelony w klatkę piersiową, a potem - mimo długiej reanimacji w szpitalu - umiera. Dziwnym trafem, dwa lata po nakręceniu video clipu (w 2006 roku) Proof naprawdę został zastrzelony w klubie “CCC“ w Detroit. Farhan Khan uważa, iż śmierć rapera nie była przypadkowa. Było to raczej starannie zaplanowane morderstwo, które zapowiedziano w “proroczym” teledysku “Like Toy Soldiers“.


Upodmiotowione roboty, uprzedmiotowieni ludzie

W ostatniej, jedenastej części “The Music…”, zatytułowanej “The Transhumanist Agenda” (“Transhumanistyczna agenda”), Farhan zajmuje się fantastyką naukową, która - według niego - jest istną propagandą transhumanizmu. Khan rozpoczyna swój wywód od wyjaśnienia samego pojęcia “transhumanizm”, określającego autentyczny prąd umysłowy, którego zwolennicy postulują rozwijanie gatunku ludzkiego za pomocą nowoczesnej technologii. Owo rozwijanie gatunku ludzkiego ma polegać m.in. na cyborgizacji, czyli wszczepianiu specjalnych urządzeń, które umożliwią człowiekowi rzeczy dotychczas niemożliwe (np. widzenie na bardzo duże odległości albo wykonywanie nienaturalnie dalekich skoków). FarhanK501 twierdzi, że ruch transhumanistyczny jest sponsorowany przez Zakon Iluminatów i że jego ostateczne cele to: zdyskredytowanie człowieczeństwa, uprzedmiotowienie istot ludzkich, likwidacja wszelkiej duchowości, pogłębienie materializmu, przyzwyczajenie społeczeństwa do stałego obcowania z maszynami oraz przygotowanie obywateli na implantację chipów RFID.


Ponieważ muzyka łagodzi obyczaje…

Zdaniem Khana, masoneria propaguje transhumanizm poprzez kręcenie filmów i teledysków, w których roboty posiadają ludzkie uczucia i z którymi widzowie mogą się utożsamić. Farhan informuje odbiorców, iż Zakon Iluminatów może manipulować opinią publiczną także poprzez muzykę, która - jak powszechnie wiadomo - posiada zdolność wpływania na ludzkie zachowanie i samopoczucie. Wolnomularstwo wie ponoć, że ludzie mają skłonność do naśladowania swoich idoli, dlatego zmusza celebrytów do zachowywania się w określony sposób. Kręcenie teledysków, w których pojawiają się przyjazne androidy i cyborgi, ma zaś przekonać społeczeństwo do maszyn, a co za tym idzie: do ideologii transhumanistycznej. Aby udowodnić, jak powszechne jest wykorzystywanie muzyki do promowania transhumanizmu, Farhan Khan prezentuje odbiorcom nagranie z koncertu Rihanny, w którym występują tańczące roboty. Autor “The Music Industry Exposed” twierdzi, że pokazywanie ludziom sympatycznych androidów i cyborgów ma na celu wypaczenie ludzkiego światopoglądu, wyzwolenie przekonania, iż istoty ludzkie i roboty są sobie równe. To zaś ma prowadzić do wspomnianego wcześniej uprzedmiotowienia człowieka, uznania go za jeden z wielu cudów techniki i traktowania go jak martwego obiektu (np. komputera).


Monarch, czyli MK-ULTRA (kontrola umysłu)

Farhan pozwala sobie nawet postawić tezę, iż artyści wykorzystywani do propagowania transhumanizmu i innych masońskich “wynalazków” są ofiarami tzw. kontroli umysłu (projekt Monarch, znany również jako MK-ULTRA). Khan opowiada, że pierwsze próby kontroli ludzkiego umysłu podjęła CIA w latach pięćdziesiątych XX wieku i że można o tym poczytać w Wikipedii (rzeczywiście: wirtualna encyklopedia zawiera informacje na temat skandalu, jaki wybuchł w Stanach Zjednoczonych po ujawnieniu prowadzonych przez Centralną Agencję Wywiadowczą eksperymentów z kontrolą umysłu. Ponieważ eksperymenty te często były prowadzone w sposób niehumanitarny, cała afera zakończyła się powołaniem specjalnych komisji śledczych). FarhanK501 pisze, że kontrola umysłu to nic innego jak pranie mózgu, po którym człowiek zaczyna się zachowywać zgodnie z wolą swoich kontrolerów. Podobno jedną z metod stosowanych w ramach kontroli umysłu są - obok tortur i trucia narkotykami - elektrowstrząsy, które sprawiają, iż człowiek czuje się przez chwilę lekki i zdolny do fruwania jak motyl. Nic więc dziwnego, że ofiary projektu Monarch często noszą symbole motyla (zazwyczaj w formie biżuterii lub dodatków do ubrań). Farhan, chcąc udowodnić swoją tezę o stosowaniu MK-ULTRA wobec celebrytów, prezentuje odbiorcom wiele zdjęć, na których sławni ludzie są otoczeni właśnie takimi symbolami. Poza tym, pokazuje fotografie, na których widać tajemnicze rany artystów (rzekome ślady po brutalnych metodach stosowanych w ramach projektu Monarch).


Wnioski

Film “The Music Industry Exposed” nastoletniego muzułmanina Farhana Khana to dzieło wstrząsające i dające do myślenia. FarhanK501 porusza w nim bowiem problemy, które wydają się bardzo poważne, a które stanowią prawdziwy temat tabu. Autor “The Music…” jest niewątpliwie człowiekiem inteligentnym i myślącym, który dostrzega więcej niż większość odbiorców popkultury i potrafi wyciągać wnioski ze swoich spostrzeżeń. Niestety, Khan posiada również wadę: do wielu spraw podchodzi w sposób tendencyjny i jednostronny, jakby chciał na siłę udowodnić swoje racje. Farhan w mistrzowski sposób demaskuje wiele niepokojących zjawisk, jednak zdarza mu się również dostosowywać fakty do przyjętych przez siebie tez. Twórca “The Music Industry Exposed” jest osobą głęboko wierzącą, na wiele rzeczy patrzy wyłącznie z punktu widzenia religijnego i nie próbuje ich wyjaśnić w sposób rozumowy, naukowy, świecki. Mimo to, zawsze potrafi uzasadnić swoje poglądy i podać przykłady opisywanych przez siebie zagadnień. Myślę, że film “The Music Industry Exposed” jest godny polecenia szerokiemu gronu odbiorców. Warto go obejrzeć dla poszerzenia własnej wiedzy, poznania ciekawego punktu widzenia oraz dla przyjemności.


Natalia Julia Nowak,
24-25 grudnia 2010 r.



P.S. Należy odnotować, że pod koniec każdej części “The Music…” Farhan składa podziękowania konkretnym osobom (Adnan, Faraaz, Jabbran, Lenon, Ultimae.com). Są to zapewne ludzie, którzy pomagali mu w tworzeniu filmu, gromadzeniu niezbędnych materiałów i interpretowaniu zebranych informacji.

wtorek, 21 grudnia 2010

PPN. Znasz taką partię?

Kiedy ktoś - na przykład w ramach szkolnej lekcji albo zajęć na uczelni - zapyta Cię, jakie mamy w Polsce partie polityczne, z pewnością wymienisz cztery wielkie ugrupowania parlamentarne: PO, PiS, PSL i SLD. Po dłuższym namyśle przypomnisz sobie, że istnieją również takie formacje jak Samoobrona RP, Liga Polskich Rodzin czy Socjaldemokracja Polska (aczkolwiek może Ci chodzić po głowie pytanie: “Czy one jeszcze działają?”). Po jeszcze dłuższym namyśle uświadomisz sobie, iż kiedyś obiły Ci się o uszy nazwy Unia Polityki Realnej, Wolność i Praworządność oraz Prawica RP. Wymienienie innych funkcjonujących partii politycznych może być jednak dla Ciebie trudne.

Kiedy ktoś poprosi Cię, abyś powiedział, jakie mamy w Polsce ugrupowania nacjonalistyczne, zapewne wymienisz Młodzież Wszechpolską, a później (ewentualnie) Obóz Narodowo-Radykalny i Narodowe Odrodzenie Polski. Więcej nazw pewnie nie będziesz w stanie podać. A przecież inne formacje nacjonalistyczne istnieją, tylko nie mówi się o nich w największych polskojęzycznych mediach! Wiedz, drogi Czytelniku, że mamy w Polsce coś takiego jak Polska Partia Narodowa. I że jest to normalna partia polityczna, na którą można głosować tak jak na PO, PSL czy UPR. Jeśli nigdy nie słyszałeś o PPN, to pozwól, że opowiem Ci o tym ugrupowaniu, jego działalności i założeniach programowych. Bo jest o czym opowiadać.

Polska Partia Narodowa została założona przez Leszka Bubla w pierwszej połowie 2004 roku. Jak pisze twórca ugrupowania, bezpośrednim bodźcem do stworzenia PPN było przegranie przez eurosceptyków referendum akcesyjnego w 2003 roku oraz potrzeba ochrony Polski i polskości przed zagrożeniami płynącymi z Unii Europejskiej. Polska Partia Narodowa, jak sama nazwa wskazuje, jest przedstawicielką polskiego Ruchu Narodowego i kontynuatorką tradycji przedwojennej endecji. PPN uznaje za swój autorytet Romana Dmowskiego i stara się realizować jego zasadę “Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie. Są one tym większe i tym silniej się do nich poczuwam, im wyższy przedstawiam typ człowieka”. Polska Partia Narodowa docenia również osiągnięcia innych polityków działających w okresie II Rzeczpospolitej: Witosa, Korfantego i Paderewskiego.

Dla PPN najwyższą wartością jest suwerenność Polski, dlatego ugrupowanie wyraża sprzeciw wobec wszelkich sił ograniczających swobodę polityczną naszej Ojczyzny (dotyczy to szczególnie Unii Europejskiej i Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego). Partia popiera takie ideologie jak patriotyzm, nacjonalizm czy etatyzm, a nawet uważa je za polityczne odpowiedniki tradycyjnych wartości Bóg - Honor - Ojczyzna (źródło: “Założenia programowe PPN” zatwierdzone przez Zarząd Główny 18 marca 2004 roku). Jest zaś negatywnie nastawiona do kosmopolityzmu, internacjonalizmu, liberalizmu, globalizmu, komunizmu, nazizmu, faszyzmu, syjonizmu i wolnomularstwa.

Polska Partia Narodowa opowiada się za niczym nie ograniczoną wolnością słowa, przedsoborowym katolicyzmem, poszanowaniem słowiańskiego pochodzenia Polaków, wychowaniem młodzieży w duchu patriotycznym, współpracą z zagranicznymi organizacjami narodowymi, przywróceniem kary śmierci za najpoważniejsze zbrodnie oraz ochroną polskiej kultury i osiągnięć cywilizacji łacińskiej. Mówi zaś “NIE” relatywizmowi moralnemu, legalizacji związków homoseksualnych, łamaniu praw człowieka, upolitycznieniu publicznych mediów i wymiaru sprawiedliwości, sztucznemu podziałowi sceny politycznej na “prawicę” i “lewicę”, prywatyzacji strategicznych sektorów gospodarki. Duży wpływ na program polityczny Polskiej Partii Narodowej miał publicysta Robert Larkowski, wiceprezes do spraw ideologicznych.

PPN jest chyba najbardziej tolerancyjnym ugrupowaniem nacjonalistycznym w Polsce. Jak mówi Leszek Bubel w jednym ze spotów wyborczych: “Wobec swoich członków nie czynimy podziałów klasowych, religijnych czy wiekowych, a jedynym kryterium jest przynależność do Narodu Polskiego”. Polska Partia Narodowa, chociaż niechętna wobec syjonizmu i poczynań izraelskiego Mossadu, nie ma nic przeciwko porozumieniu Polaków z Żydami. Świadczy o tym fakt, iż przedstawiciele PPN i reprezentanci mniejszości żydowskiej w Polsce wydają wspólny dwumiesięcznik “Co z tą Polską?”, w którym poruszają problemy ważne dla obu stron (redaktorami naczelnymi czasopisma są: Polak Leszek Bubel i Żyd Bolesław Szenicer). Partia wydaje również szereg innych pism, takich jak “Tylko Polska”, “Tajemnice Świata”, “Super Detektyw”, “Kulisy Spiskowych Wydarzeń” czy “Tajne Historie Świata”. Poza tym, PPN publikuje liczne pozycje książkowe o tematyce politycznej i historycznej.

Z Polską Partią Narodową ściśle współpracują organizacje: Stronnictwo Narodowe, Stowarzyszenie Przeciwko Antypolonizmowi i Polskie Stowarzyszenie “Nie dla UE” (wszystkie z Leszkiem Bublem na czele). PPN planuje również powołanie do życia Grupy Historycznej NSZ, której obiektem zainteresowania - jak sama nazwa wskazuje - będą Narodowe Siły Zbrojne, czyli polska konspiracyjna organizacja wojskowa z czasów II wojny światowej. Przy Polskiej Partii Narodowej działa zespół muzyczny Leszek Bubel Band, który wydał już sześć płyt (dwa pierwsze “krążki” grupy miały charakter polityczno-satyryczny, a cztery ostatnie historyczny). LBB sięga w swojej twórczości po różne style muzyczne - disco polo, pop, dance, rock, muzykę elektroniczną i wiele innych. W piosenkach formacji można czasem usłyszeć słowa napisane przez przedwojennych narodowców.

Warto również wspomnieć, iż Leszek Bubel prowadził kiedyś restaurację o nazwie “Pub Polski”, a ostatnio - jako zawodowy złotnik - reaktywował swoją produkcję patriotyków, czyli biżuterii patriotycznej. Patriotyki były przez niego produkowane już w latach osiemdziesiątych, co bardzo denerwowało Służbę Bezpieczeństwa. LB, jako osoba nielubiana przez władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, był internowany w okresie stanu wojennego. “Zatrzymano mnie podczas lotu samolotem z Warszawy do Wrocławia, gdy SB-ecy, na oczach wielu świadków, pobili mnie, podczas rewizji osobistej. (…) Podczas kilku przesłuchań, prowadzonych przez osobników ubranych po cywilnemu, bito mnie wielokrotnie pięściami i milicyjną pałką, domagano się ujawnienia moich kontaktów na terenie Wrocławia i całego Dolnego Śląska. Co 2-3 godziny wywlekano mnie z celi i na przemian bito, ubliżano, straszono, po czym na kolejnym przesłuchaniu inni po cywilnemu ubrani osobnicy częstowali papierosami, proponowali kawę i ‘po dobroci’ nakłaniali do złożenia zeznań. Za każdym razem, aż do znudzenia, tłumaczyłem, że moje cotygodniowe przyjazdy do Wrocławia i podróże po Dolnym Śląsku wiążą się jedynie z trwającym kursem i działalnością rzemieślniczą. To wszystko, co im mówiłem i niczego nie chciałem podpisać” - deklaruje Leszek Bubel w swoim dossier opublikowanym na oficjalnej stronie Polskiej Partii Narodowej.

Spoty wyborcze PPN zawsze są oryginalne, pomysłowe i zdecydowanie wyróżniają się na tle materiałów propagandowych innych partii. Akcja jednego z PPN-owskich spotów rozgrywa się w średniowieczu i ukazuje zmagania Polaków z Zakonem Krzyżackim. Wszystkie osoby występujące w filmiku noszą kostiumy stylizowane na odzież z epoki Władysława Jagiełły, korzystają ze stosownych rekwizytów i posługują się staropolskim językiem. W innym spocie widzimy, jak lider Polskiej Partii Narodowej, Leszek Bubel, skacze ze spadochronem. W jeszcze innym możemy zobaczyć śląskiego górnika w charakterystycznym, czarnym stroju. Istnieją również spoty wyborcze zachęcające do głosowania na Roberta Larkowskiego i Krzysztofa Stanibułę. Ponadto, w wielu materiałach PPN pojawia się Iwona Zielinko, wiceprezes do spraw młodzieży.

Jak widać, Polska Partia Narodowa jest “partią z prawdziwego zdarzenia” i posiada duże możliwości w zakresie krzewienia swoich idei. Ugrupowanie, które często podkreśla swoje poparcie dla pracy organicznej, stara się rozpowszechniać poglądy patriotyczne, nacjonalistyczne i tradycjonalistyczne poprzez działalność polityczną, wydawniczą i artystyczną. PPN wydaje mnóstwo czasopism, książek i płyt, kręci ciekawe spoty wyborcze i teledyski do piosenek grupy Leszek Bubel Band. Sam Leszek Bubel posiada szerokie zainteresowania i realizuje swoje pasje na wiele sposobów. Szkoda tylko, że tak niewiele osób o tym wszystkim wie. Mam nadzieję, iż mój artykuł przyczyni się do wzrostu popularności Polskiej Partii Narodowej, którą popieram i z którą współpracuję poprzez publikowanie własnych tekstów (wierszy i artykułów) na łamach tygodnika “Tylko Polska”.



Natalia Julia Nowak,
21 grudnia 2010 roku

środa, 1 grudnia 2010

Rozmowa z Robertem Larkowskim

Pan Robert Larkowski, urodzony 9 lipca 1966 roku, to utalentowany i obdarzony wszechstronnymi zainteresowaniami publicysta, który - poprzez wieloletnią współpracę z prasą prawicową - zyskał spory rozgłos oraz uznanie w środowiskach narodowych i patriotycznych. Dzisiaj dowiemy się, jak wygląda codzienna praca tego arcyciekawego człowieka, poznamy sekrety jego warsztatu dziennikarskiego, a także odkryjemy źródła inspiracji twórczych i refleksji światopoglądowych. Przekonamy się również, w jaki sposób rozpoczął swoją przygodę ze słowem pisanym oraz kogo uważa za swój autorytet. Ponadto sprawdzimy, jaką muzykę i literaturę najbardziej sobie ceni. Gorąco zapraszamy do przeczytania wywiadu z jednym z najlepszych niezależnych publicystów III Rzeczpospolitej!

Z panem Robertem Larkowskim rozmawia Natalia Julia Nowak, przedstawicielka najmłodszego pokolenia polskich felietonistów.


NATALIA JULIA NOWAK: Dzień dobry, panie Robercie. Chciałabym zadać Panu kilka pytań, gdyż jest Pan doświadczonym publicystą, który miał okazję współpracować z wieloma czasopismami. Pytanie pierwsze: kiedy zainteresował się Pan publicystyką i kiedy zaczął Pan publikować swoje artykuły na łamach prasy? Ile miał Pan lat w momencie swojego debiutu prasowego?

ROBERT LARKOWSKI: Dzień dobry, Natalio. No cóż, można mnie nazwać „weteranem” publicystycznego fachu, ponieważ mając obecnie 44 lata zaczynałem swoją przygodę z piórem jeszcze w okresie schyłkowego PRL-u, oczywiście w prasie podziemnej, tyle że nie powiązanej z głównymi ośrodkami opozycji. Była to raczej inicjatywa wydawania małego organu grupy ideowej, której byłem liderem. Skromne środki własne kręgu przyjaciół, gazetka prymitywna, wiadomo jakie były czasy. Ile miałem lat w chwili tego „debiutu”? Trudno sobie dokładnie przypomnieć. Myślę, że około 18. Natomiast debiut w oficjalnej, legalnej prasie, to schyłek 1990 r. Przypomniałem sobie taki epizod, jakiś czas po ukazaniu się na rynku „Gazety Wyborczej”, toczyłem z nią polemikę w formie listownej, dwa z nich nawet opublikowano. Ciekawostką w moim „dorobku” jest zdobycie wyróżnienia w konkursie na krótkie opowiadanie, które ogłosiło w 1978 r. „Słówko” - dodatek dla dzieci i młodzieży „Słowa Powszechnego” (dziennika Stowarzyszenia PAX). Opowiadanie nie miało nic wspólnego z polityką, dotyczyło wieczerzy wigilijnej. Nie było publikowane, więc nie uznaję tego za debiut, jednakże moje nazwisko pierwszy raz ukazało się w ogólnopolskiej prasie. Miałem wtedy, jak łatwo obliczyć, 12 lat.

NJN: Jakie problemy porusza Pan w swoich tekstach? Czy ma Pan jakieś ulubione zagadnienie, czy też stara się Pan być autorem o wszechstronnych zainteresowaniach? O jakich sprawach nigdy Pan nie pisał?

RL: Jestem typowym „zwierzęciem politycznym”, raczej drapieżnym, stąd ogólnie i szczegółowo pojęte zagadnienia polityczne, interesowały mnie i interesują najbardziej. Tak krajowe, jak i międzynarodowe. Przeważają niezbyt długie teksty, poruszające tematy doraźne. Niekiedy piszę głębsze analizy natury politologicznej, ideowej i geopolitycznej. Oprócz tego zdarzało mi się zajmować notkami wspomnieniowo-biograficznymi (swoistymi, rozszerzonymi nekrologami), historią, ekonomią, rolnictwem, sportem, zagadnieniami służby zdrowia, mam na koncie przeprowadzanie wywiadów, recenzje książek i filmów, mówiąc szczerze - sporo tego było. O czym nigdy nie pisałem? Myślę, że nie udzielałem porad sercowych i gastronomicznych, co jest teraz w modzie, lecz pewnymi doświadczeniami mógłbym się i w tych dziedzinach podzielić.

NJN: Czy ma Pan ulubionego publicystę - kogoś, kto jest dla Pana autorytetem i wzorem do naśladowania? Jeśli tak, to czy mogę poznać nazwisko tej osoby?

RL: Przyznam się, bez fałszywej skromności, że nie mam jakiegoś współczesnego autorytetu i wzoru do naśladowania, chociaż cenię na przykład dość bliskiego mi ideowo Stanisława Michalkiewicza. Za warsztat i błyskotliwość, szanuję Rafała Ziemkiewicza o bardziej od moich, umiarkowanych poglądach. Śmiem twierdzić, co nie jest tylko moją opinią, ale i sporego grona czytelników o różnych zawodach i stopniu wykształcenia, iż dopracowałem się przez te wszystkie lata aktywności publicystycznej własnego, niepowtarzalnego stylu. Natomiast wzorem z przeszłości, jest dla mnie niewątpliwie Adolf Nowaczyński, odważny i niezrównany publicysta, znany z bardzo ciętego pióra, co zresztą sprawiło, iż był kilkakrotnie pobity przez przeciwników politycznych (w wyniku czego stracił oko), i miał na koncie pojedynek. Swoją drogą, trochę mistrza Nowaczyńskiego w tym względzie przypominam… Zresztą A. Nowaczyński był również znany jako dramaturg, pisarz, poeta, krytyk literacki, satyryk i działacz polityczny oraz społeczny. Cenił niezmiernie talent i twórczość Stanisława Wyspiańskiego.

NJN: Jak dużo czasu poświęca Pan na pisanie artykułów? Czy pisze Pan każdego dnia? Jeśli tak, to ile godzin dziennie poświęca Pan na tworzenie swoich tekstów? Działa Pan w zaciszu własnego domu, czy też pracuje Pan w siedzibach redakcji czasopism?

RL: Pisuję raczej w zaciszu domowym, praca w redakcji zdarzała mi się epizodycznie. Ja potrzebuję spokoju i skupienia myśli, krzyki, bieganina, „wiszenie” kogoś nad moim biurkiem i poganianie, doprowadza mnie wprost do białej gorączki. Styl pracy mam dość trudny do zdefiniowania. Potrafię murem przesiedzieć nad pisanym materiałem kilka godzin, lecz zdarza się często, iż „wena” nie przychodzi na zawołanie, ale dopada mnie na przykład o dziesiątej – dwunastej w nocy. Wtedy o spaniu do rana nie ma mowy. „Weny” nie można wypuścić z głowy. Gdy zacznie się ją odpychać, to przeważnie niezmiernie ciężko ściągnąć ją z powrotem. Obecnie – ze względu na dość skomplikowane okoliczności osobiste – zarzuciłem na pewien czas pisanie w tak szerokim zakresie jak kiedyś, lecz to niedługo minie. Trudno określić w godzinach taką pracę. Bywają dni posuchy, a później kilka dni i nocy (z przerwami) nagłego zrywu. Niekiedy coś trzeba napisać „na już” i po prostu się do tego zmusić. Nie jestem typowym wyrobnikiem pióra, raczej wolnym strzelcem, ciężko byłoby mnie usadowić w kolektywie.

NJN: Skąd czerpie Pan wiedzę o opisywanych przez siebie sprawach? Czy sięga Pan tylko po te gazety, z którymi jest/był Pan związany, czy też korzysta Pan również z innych mediów (proszę powiedzieć, z jakich)?

RL: Źródło czerpania tematów i informacji jest szerokie, nie takie skromne jak kiedyś. Gazety własnej opcji i obozu „przeciwnika”, nieprzebyte zasoby Internetu, gdzie znajdujemy zwały śmieci, ale i ciekawe rzeczy na różnorakich stronach i portalach. Radio, telewizja – to już informacja przetworzona, cuchnąca propagandą, ale na tym polega doświadczenie, żeby szukać ziaren prawdy wśród plew niedomówień i pospolitych kłamstw. Szerzej rzecz ujmując, nie ma właściwie w Polsce neutralnych, niezależnych mediów elektronicznych i pisanych, każde służą określonym kręgom politycznym i biznesowo-ekonomicznym w skali krajowej, międzynarodowej i globalnej. Media niezależne, to margines. Taka jest moja smutna uwaga. Na potrzeby tekstów bardziej analitycznych, dotykających minionych zdarzeń politycznych i historycznych, sięgam po „radę” do swej dość pokaźnej biblioteki osobistej lub do bibliotek publicznych, specjalistycznych, w ostateczności do księgarń. W ostateczności, ponieważ nie idę z głównym nurtem publicystycznych potakiwaczy i koncesjonowanej opozycji (jestem tym „marginesem” - rybą płynącą pod prąd), stąd zasoby materialne są u mnie skromne. Ogólnie droga radykalnie „niepoprawnych” publicystów, to droga na swój sposób cierniowa. Przekonałem się o tym dość dotkliwie.

NJN: Czy zawsze marzył Pan o karierze publicysty? Jeżeli nie, to w jakim zawodzie chciał Pan pracować, zanim zajął się Pan pisaniem i publikowaniem własnych przemyśleń?

RL: Nie była to u mnie kwestia marzeń, lecz pewnego wyzwania wobec rzeczywistości. Pragnąłem ją opisywać, ale nie z punktu widzenia zblazowanego i obojętnego ewentualnie wynajętego obserwatora, lecz zjadliwego (nie bójmy się tego słowa) krytyka. Głaskanie po główkach nigdy mnie w publicystyce nie pociągało. Poszedłem najwyraźniej w tym „fachu”, wyboistą ścieżką swego mistrza Adolfa Nowaczyńskiego. Słowo o korzeniach. Od dziecka miałem ów przysłowiowy „dryg” do pisania, z czasem człowiek nabierał wiedzy, doświadczenia i stylu. Tak się ukształtowałem. Kim chciałbym zostać, gdybym nie zajmował się publicystyką? Pewnie politykiem, chociaż właściwie już nim bywałem. Pozostają jeszcze reminiscencje z wczesnej młodości, pociąg do badania starych kultur, odkrywania (dosłownie) zapomnianych cywilizacji – archeologia? Kto wie… Za późno teraz o tym dywagować.

NJN: Po jakie formy wypowiedzi pisemnej Pan sięga? Czytałam wiele Pańskich felietonów, jednak zastanawiam się, czy uprawia Pan również inne gatunki dziennikarskie, np. reportaże, wywiady, newsy.

RL: Felieton, esej – ogólnie publicystyka, to jednak mój główny żywioł. Piszę też niekiedy szersze analizy i opracowania polityczne, teksty ideowe, geopolityczne. Wspominałem o tym wyżej, tak samo jak o epizodach prasowych, czyli przeprowadzaniu wywiadów, krytyce literackiej i filmowej. Reportaże parę razy pisałem, lecz to nie mój żywioł. Newsy są zbyt powierzchowne, lecz jeżeli trzeba, zrobi się i to. Jestem dość wszechstronny. Z innych fascynacji literackich. Pociągało mnie tworzenie wierszy, i to nie w formie „ubogich rymów częstochowskich”, raczej głęboko egzystencjalnych utworów, które nie były rymowane (tzw. wiersz biały). Znajomi poloniści i pewien krytyk literacki, radzili mi nawet zająć się tym na poważnie. Sęk w tym, że ja tego „na poważnie” nie traktowałem. Jestem pasjonatem zapominanej z wolna sztuki epistolograficznej. Niestety, sms-y, maile, krótkie wpisy na portalach internetowych, mordują dosłownie estetykę słowa, zdania, ich sens, którego nie można zawrzeć w tak żałośnie ubogim przekazie. Szczególnie w materii tak subtelnej, jak list miłosny. Podobno zdobyłem w ich pisaniu dużą biegłość. Tak sądziły (sądzą?) ich odbiorczynie… Ocena w pełni miarodajna. Ostatnio przemyśliwuję nad krótką powieścią, może małym zbiorem opowiadań. Kto wie, zobaczymy. Trudno dzisiaj, coś takiego wydać.

NJN: Czy kiedykolwiek zdarzyło się Panu wystąpić w radiu lub w telewizji? Jeśli tak, to kiedy, w jakiej stacji i w jakim programie/audycji?

RL: Z telewizją i radiem zetknąłem się, startując w wyborach uzupełniających do Senatu (2004) i Sejmu (2005), pomniejszych „incydentów” nie warto odnotowywać. Były to więc media publiczne, nie prywatne. Audycje i spoty wyborcze, wywiady (przeważnie ostre), konfrontacje na argumenty z rywalami politycznymi, kontakt ze studiem, mikrofonem, kamerą „na żywo”, „świecznikiem” sceny politycznej i dziennikarstwa. Z pewnością ciekawe doświadczenie, chociaż nie dla wszystkich wskazane, ponieważ niejeden delikwent przed kamerą lub mikrofonem po prostu „baranieje”, stres go unicestwia. Mnie, jako praktycznie debiutantowi, poszło chyba nieźle.

NJN: Proszę opowiedzieć o swoich prywatnych upodobaniach. Jakiego rodzaju muzyki Pan słucha? Czy ma Pan ulubiony zespół i/lub wokalistę? Jakie filmy i książki Pan lubi? Co Pan sądzi o serialach telewizyjnych i czy ogląda Pan któryś z nich?

RL: Upodobania? Pytanie dość szerokie. Z natury jestem właściwie domatorem, chociaż lubię dalekie spacery, wyjazdy turystyczne, ale nie w celu wylegiwania się na plaży, lecz aktywnego poznawania i zwiedzania konkretnych miejsc. Preferuję zdecydowanie kraj ojczysty, acz moim niespełnionym marzeniem, pozostaje wyprawa do Doliny Poległych pod Madrytem. Gusta muzyczne, uwielbiam Ludwiga van Beethovena, Fryderyka Chopina, Roberta Schumanna, Richarda Wagnera i Henryka Mikołaja Góreckiego. Jego niedawną śmierć przyjąłem z dużym smutkiem. Jestem koneserem chorałów gregoriańskich i marszy wojskowych. Pasjonuje mnie tzw. nowa (zimna) fala z niezapomnianym Joy Division na czele i inne zespoły tego nurtu i jemu pochodnych. Równą pasją darzę gatunek martial industrial, na przykład grupy Laibach, Von Thronstahl, Triarii, Death in June czy Arditi. W młodości, drugiej połowie swych lat nastoletnich, byłem wiernym fanem AC/DC oraz Iron Maiden, teraz preferuję viking metal i gothic metal. Słucham też kapel sceny RAC/NR. Z innej beczki, z niezmiennym poruszeniem podchodzę do twórczości legend polskiej piosenki Ewy Demarczyk, Czesława Niemena i Marka Grechuty, z bardów szczególnie trafia do mego serca Przemysław Gintrowski. Pieśni Władimira Wysockiego, to z kolei specjalna historia w moim życiu. Książki były i są moim światem, jestem nimi otoczony od dziecka. Z racji zainteresowań – powiedzmy - zawodowych, przeważają lektury o charakterze politycznym i historycznym w różnych gatunkach literackich – od powieści faktu poprzez prace o przekroju naukowym oraz popularnonaukowym do dzienników, biografii i autobiografii. Ważna sprawa, od lat nie odkładam dzieł Fiodora Dostojewskiego, wracam do nich ciągle, ogólnie bardzo cenię literaturę rosyjską. Cóż jeszcze. Jestem zakochany w „Lalce” Bolesława Prusa (nieźle to zabrzmiało), poezji naszych wieszczów, Zbigniewa Herberta, twórczości poetów i pisarzy „przeklętych”. Moimi swoistymi „opiekunami – bohaterami” są Andrzej Bursa i Marek Hłasko. Z polskich pisarzy i poetów współczesnych, żyjących cenię Wiesława Myśliwskiego, Jarosława Marka Rymkiewicza i Andrzeja Stasiuka. J.M. Rymkiewicz jest w tym gronie literatem zdecydowanie najbardziej wszechstronnym. Lubię poetę oryginała Marcina Świetlickiego i jego zespół „Świetliki”, ale chyba już nie grają. Ze względu na heroiczną śmierć i postawę ideową, otaczam nieomal kultem japońskiego pisarza Yukio Mishimę (zresztą otarł się on o nominację do Literackiej Nagrody Nobla). Film „Mishima” Paula Schradera z genialną muzyką Philipa Glassa, uważam za arcydzieło. Polskie seriale telewizyjne, kojarzą mi się prawie wyłącznie z tele-mele-nowelowym chłamem. Pierwszy wyjątek „prawie”, to serial „Czas honoru”, z godnym pochwały przesłaniem, niezłym scenariuszem, solidnie zagrany oraz kostiumowo i scenograficznie właściwie bez zarzutu. To ostatnie jest dla filmu historycznego niezmiernie ważne, a mało kto z widzów jest tym zainteresowany. Drugie „prawie”, było serialem kryminalnym „Pit Bull”, pierwszym tak realistycznie pokazującym pracę i życie osobiste policjantów Wydziału Zabójstw (chodziło o Komendę Stołeczną Policji). Znakomita gra aktorów, fenomenalny w roli starszego aspiranta „Gebelsa” (nie „Goebbelsa”) Andrzej Grabowski. Tak, tak – kretyn Ferdynand Kiepski z popularnego, niestety, sitcomu „Świat według Kiepskich”. Aktor o dużym talencie i potencjale dramatycznym, niestety, wzorem paru kolegów o podobnych zdolnościach, woli robić z siebie błazna, także w podrzędnym repertuarze kabaretowym. Znak czasu…

NJN: Kilka miesięcy temu odbyły się w Polsce wybory prezydenckie. Czy mogę wiedzieć, na którego z kandydatów Pan głosował? Jeżeli nie zagłosował Pan na żadnego z nich, to proszę się zastanowić, na kogo oddałby Pan swój głos, gdyby w naszej Ojczyźnie panował przymus wyborczy.

RL: Z pełną świadomością i po głębokim przemyśleniu tego problemu, nie uczestniczyłem w I i II turze wyborów prezydenckich. Przymus wyborczy? Gdyby to groziło „tylko” krótką odsiadką, wolałbym ją. Gorzej z karą pieniężną i jej wysokością. Najwyżej bym pożyczył. Tak na poważnie, z toporem przystawionym do karku, chyba jednak – pomimo wielu zastrzeżeń (ale ten topór...) - na Janusza Korwin-Mikke.

NJN: Uprzejmie dziękuję za rozmowę.


Listopad 2010 r.

niedziela, 3 października 2010

Opinia o 6-tej płycie zespołu Leszek Bubel Band

“Życie i Śmierć dla Narodu” to już szósta płyta zespołu Leszek Bubel Band związanego z Polską Partią Narodową i Stronnictwem Narodowym. Krążek, będący następcą bardzo udanego CD “Rycerze Idei. Panie Romanie, Wielkiej Polski Hetmanie”, jest poświęcony istotnym wydarzeniom oraz wyróżniającym się postaciom z najnowszej historii Polski. Na taki charakter dzieła wskazuje już sama jego okładka, która przedstawia czarno-białe wizerunki księdza Jerzego Popiełuszki, doktora Dariusza Ratajczaka i księdza prałata Henryka Jankowskiego. Do fotografii wymienionych osób jest dołączona biało-czerwona kotwica (popularny w czasach okupacji symbol Polski Walczącej), z której spływa krew - znak, że Popiełuszko został zamordowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, Ratajczak zginął w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach, a Jankowski zmarł jako ofiara krzywdzącej, medialnej nagonki.

Na szóstą płytę formacji Leszek Bubel Band składa się siedemnaście utworów muzycznych zróżnicowanych pod względem formy i długości. Mamy tutaj zarówno długie, kilkunastominutowe pieśni (“Ksiądz Prałat Henryk Jankowski”, “My Chcemy Polski Narodowej”), jak i króciutkie, nieprzekraczające minuty melodyjki, będące ilustracjami do patriotycznych i nacjonalistycznych haseł (“Wielka Polska Katolicka”, “Polska Duma Narodowa”, “Czołem Wielkiej Polsce”, “Życie i Śmierć dla Narodu”, “Bóg, Honor, Ojczyzna”. Warto zauważyć, iż te dwie ostatnie kompozycje posiadają identyczną melodię, ale są nieco inaczej zaaranżowane). Większość piosenek jest spokojna i pesymistyczna, jednak na krążku trafiają się również utwory szybkie, rytmiczne i porywające, takie jak “Generale Jaruzelski” czy “Krew Za Krew” (oba rockowe “kawałki” opierają się na tym samym pomyśle muzycznym).

Wyjątkowo oryginalnym i zaskakującym elementem CD jest głęboki, klimatyczny, metafizyczny utwór “Opamiętania”, który - zarówno pod względem formy, jak i treści - koresponduje z ostatnią piosenką zatytułowaną “Bezdroża”. Poza tym, płyta “Życie i Śmierć dla Narodu” zawiera stylizowaną na muzykę sakralną pieśń “Kazanie Ks. Jerzego”, której integralne części stanowią “Litania Naszych Czasów” (modlitwa za ofiary komunistycznych represji) i “Czarna Wodo” (wiersz napisany przez Tadeusza Szymę w odpowiedzi na wiadomość o śmierci ks. Jerzego Popiełuszki). Innymi utworami, zasługującymi na uwagę, są: pełne goryczy “Darek Ratajczak Padł” (aluzja artystyczna do znanej piosenki “Ballada o Janku Wiśniewskim”) oraz “Hymn Narodowców II” (który zaczyna się jak muzyka taneczna, a potem przechodzi w lekki, pogodny rock w stylu Elektrycznych Gitar. Warto jeszcze wspomnieć, iż w “Hymn Narodowców II” jest wpleciony fragment “Mazurka Dąbrowskiego”).

Kluczem do zrozumienia całego krążka jest monumentalne, symfoniczne, wręcz gotyckie intro “Witamy w Świecie Marzeń” trwające 1 minutę i 20 sekund. Ów wstęp zawiera spokojną, rozmarzoną melorecytację pana Leszka Bubla - lidera zespołu, redaktora naczelnego tygodnika “Tylko Polska” oraz prezesa Polskiej Partii Narodowej i Stronnictwa Narodowego. Na płycie “Życie i Śmierć dla Narodu” taka melorecytacja występuje wiele razy, jednak równie często zdarza się śpiew (weźmy na przykład utwór “Do Boju, Polsko”, w którym jeden z członków grupy śpiewa bardzo przejmującym, pełnym emocji, zachrypniętym, rockowym głosem).

Jeśli chodzi o słowa piosenek, są one zróżnicowane w takim samym stopniu jak rytmy i melodie. W utworach z szóstej płyty LBB posłużono się oryginalnymi tekstami pana Leszka Bubla, dziełami Tadeusza Szymy, Antoniego Doleckiego, Stanisława Izydorczyka i Mieczysława Mławskiego, cytatem z “Przesłania Pana Cogito” Zbigniewa Herberta, anonimowym wierszem o generale Jaruzelskim, a także utworami przedwojennych narodowców. Oprócz tego, na CD można usłyszeć liczne parafrazy (przeróbki cytatów z “Pana Wołodyjowskiego”, “Ballady o Janku Wiśniewskim” i tradycyjnych pieśni religijnych). Ciekawym rozwiązaniem jest wykorzystanie na płycie fragmentu Mszy Św. za Ojczyznę z 27 maja 1984 roku oraz słynnego orędzia generała Wojciecha Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego na terenie całej Polski (13 grudnia 1981 r).

Moim zdaniem, szósty krążek formacji Leszek Bubel Band jest dobry i profesjonalnie zrealizowany, jednak bardziej podobało mi się poprzednie CD pt. “Rycerze Idei. Panie Romanie, Wielkiej Polski Hetmanie”. Uważam, że zespół związany z Polską Partią Narodową i Stronnictwem Narodowym najlepiej radzi sobie z tworzeniem utworów szybkich, mocnych i rytmicznych, a tych jest na najnowszej płycie niewiele (jak już wspomniałam, CD “Życie i Śmierć dla Narodu” składa się głównie z utworów spokojnych i pesymistycznych). Chociaż szósta płyta zrobiła na mnie mniejsze wrażenie niż piąta, bardzo lubię pochodzące z niej kompozycje “Witamy w Świecie Marzeń”, “Generale Jaruzelski”, “Opamiętania” i “Hymn Narodowców II”. Chociaż refren tej ostatniej z niewiadomych przyczyn przypomina mi piosenkę “Wytrąciłaś Mnie z Równowagi” Elektrycznych Gitar.

wtorek, 14 września 2010

Opowieść o rotmistrzu Pileckim

Poemat napisany
z myślą o konkursie
ogłoszonym przez
Fundację Paradis Judaeorum
pana Michała Tyrpy



Czy jestem godna pisać o wielkim Polaku,
Co przewyższał dzielnością większość mych rodaków?
Czy wolno mi poruszyć temat tak poważny,
Uwiecznić w zwykłym wierszu jego czyn odważny?
Czy moje proste słowa nie będą zbyt małe,
Choć temat każe, żeby były doskonałe?
Czy zdołam sprostać temu wyzwaniu wielkiemu:
Napisać utwór w hołdzie Panu Pileckiemu?

Pilecki Witold, Polak zrodzony na Wschodzie,
W mieszkającym w Ołońcu patriotycznym rodzie,
Szlachcic herbu Leliwa, potomek powstańców,
Skazanych na Syberię niezłomnych zesłańców,
Syn Juliana, Ludwiki, harcerz w pierwszej wojnie,
A po niej z bolszewizmem wojujący zbrojnie,
W czasach międzywojennych student i artysta,
Dusza pełna zapału, uczciwa i czysta,
Podporucznik rezerwy, dowódców nadzieja,
Mąż Marii, ojciec Zofii, a także Andrzeja,
Zawsze gotów na każde Ojczyzny wezwanie -
- Druga wojna światowa była dlań wyzwaniem.

We wrześniu uczestniczył w przesławnej kampanii,
Walczył dzielnie sam Witold i jego ułani,
Potem działał Pilecki skrycie, w konspiracji,
Z Janem Włodarkiewiczem w TAP organizacji.
Lecz to nie wystarczyło ambicji żołnierza:
Czynić więcej niż inni Polacy zamierzał.
Gdy wszyscy Oświęcimia pragnęli uniknąć,
On jeden z własnej woli zechciał tam przeniknąć.

On jeden, dla zdobycia wiedzy z pierwszej ręki,
On jeden, dla zbadania skali ludzkiej męki,
On jeden, dla odkrycia, kim ofiary, kaci,
On jeden, dla empatii wobec sióstr i braci,
On jeden, dla rozwiania wszelkich wątpliwości,
On jeden, dla sprawdzenia słów wiarygodności,
On jeden, dla Europy, świata oświecenia,
On jeden, dla poziomu wroga ustalenia,
On jeden, żeby poznać człowieczą naturę
Skazał siebie na Auschwitz, niemiecką torturę.
On jeden, w imię prawdy, jaka by nie była
Wszedł tam, gdzie się największa straszliwość ukryła.

Dni dziewięćset czterdzieści siedem oraz nocy
Spędził w piekle, nie krzycząc “ratunku, pomocy”.
Rozglądał się uważnie, wszystko obserwował,
Pod fałszywym imieniem swą tożsamość chował.
Przedstawiał się nazwiskiem T. Serafińskiego,
Skądinąd późniejszego przyjaciela swego.
Zdobywał doświadczenia, prawdzie się przyglądał,
Codziennie straszne sceny, widoki oglądał -
- Tak straszne, że je nawet trudno w wierszu streścić,
Gdyż grozy tej tekst żaden nie zdołałby zmieścić.

Widział, jak giną masy - bez grzechu, bez winy,
Widział, jak cierpią dzieci - bez wsparcia, rodziny,
Widział, jak umierają ludzie raz za razem,
Widział, jak ich naziści chytrze trują gazem,
Widział, jak krwawe krople spadają na ziemię,
Widział, jak ludzkie usta wykrzywia cierpienie,
Widział, jak ciała więźniów słabną z winy głodu,
Widział twarze oprawców zimne jakby z lodu.
I widział katowanie, brutalność, agresję,
I widział desperację, apatię, depresję,
Był świadkiem ludzkiej trwogi, lęku, przerażenia,
Był świadkiem żądzy zemsty, wściekłości, wzburzenia.

Lecz Witold nie chciał tylko biernie się przyglądać -
- Był tutaj dobrowolnie, więc mógł od losu żądać
Więcej niż pozostali ludzie w tej otchłani,
Cisi i zastraszeni, słabi, schorowani.
Ach, on organizował w Auschwitz konspirację,
Ostrożnie i rozważnie (rozumiał sytuację)!
Utrzymywał kontakty z ludźmi na wolności,
Zdobywał dla współwięźniów zapasy żywności,
Starał się te osoby na duchu podtrzymać,
By mogły do powstania w obozie wytrzymać.

Ciekawe - był Pilecki panem losu swego.
Choć wiedział, że śmierć czyha codziennie na niego,
On wolnym był człowiekiem, mógł sam decydować,
Czy już uciec z obozu, czy go wciąż lustrować.
Aż w końcu, kiedy poczuł, że już czas nadchodzi,
Że z piekła trzeba odejść, by się znów narodzić,
Skorzystał z dobrej chwili, uciekł w swoją stronę,
Opuścił dobrowolnie miejsce złem skażone.

Chciałabym, by w tym miejscu było zakończenie:
“Żył długo i szczęśliwie” - takie wyrażenie.
Lecz los, co dotąd sprzyjał, nagle się odwrócił
I dumnego z ucieczki Witolda zasmucił.
Z początku było dobrze - Pilecki się zjawił,
Dostał stopień rotmistrza, raporty przedstawił.
Spotkał swoją rodzinę, dożył końca wojny…
I wówczas się rozpoczął czas dlań niespokojny.
Komuniści, co w Polsce zaczęli rządzenie
Dostrzegli w bohaterze wielkie “zagrożenie”.
Stwierdzili, że ten, który nie bał się nazistów
Tym bardziej się nie zlęknie władzy ich, marksistów.

Zapragnęli go zniszczyć, więc go oskarżyli
O różne niecne czyny, które wymyślili.
Gdy już go odnaleźli, gdy aresztowali,
Osadzili w więzieniu, tam torturowali.
W tym miejscu pragnę spytać Czytelnika swego:
Czy może być od Auschwitz coś jeszcze gorszego?
Czy ktoś umie wywołać w swojej wyobraźni
Jeszcze okrutniejsze miejsce ludzkiej kaźni?
Nie mnie oceniać przeszłość, gdyż nie znam historii:
Nie widziałam praktyki, żyję wśród teorii.
Lecz ten Witold Pilecki, co w obozie siedział
I dużo o ofiarach tudzież katach wiedział,
Powiedział do swej żony z powagą, szczerością,
Że ubecja przewyższa SS brutalnością.
Możemy sobie dzisiaj tylko wyobrażać,
Co skłoniło Witolda, żeby tak uważać.
Przesłuchania bolały - to nie była fraszka!
Rzekł rotmistrz, że “Oświęcim to była igraszka”
W porównaniu z bezpieką, stalinowskim UB,
Co skazało tak wielu Polaków na zgubę.

Historia Pileckiego skończyła się smutno,
Skazano go na karę niesłuszną, okrutną:
Śmierć poprzez rozstrzelanie, bez żadnej litości -
- Ten wyrok wydał Wymiar Niesprawiedliwości!
I choć żona Witolda, przyjaciele jego,
Starali się o łaski dar dla niewinnego,
Nie zdołali przekonać złej władzy ludowej,
By wyrzekła się kary tak dziwnie surowej.
Odrzucono petycje, wyrok wykonano,
Nie wiadomo, czy i gdzie zwłoki pochowano.
O czynach Pileckiego świat zapomniał cały,
Choć go czasem lewackie media oczerniały.
I choć teraz niektórzy przypomnieli sobie
O tej wielkiej, szlachetnej, niezwykłej osobie,
I choć nawet ten utwór wspomnieniem być może,
Jest za późno: ofierze już nic nie pomoże!

Chciał Pilecki coś zrobić dobrego dla świata,
Lecz świat, zamiast dziękować, skazał go na kata.
Zło jak zwykle wygrało, szlachetność zdeptało
I to, jakie jest życie, w pełni pokazało.
Opowieść o rotmistrzu nie mobilizuje,
Choć honor, wierność Polsce, męstwo ukazuje.
Ach, cóż, że ktoś ma cechy, które warto cenić,
Skoro ludzkość nie umie ich nawet docenić?!
Zbyt często się zdarzało oraz nadal zdarza,
Że świat wspaniałych ludzi niszczy, upokarza,
A docenia nieprawych, zepsutych do szpiku,
Których jest - na nieszczęście - doprawdy bez liku.
Czy warto się narażać, poświęcać dla sprawy,
Chociaż świat nie rokuje żadnych szans poprawy?
Czy warto jest być dobrym, czy dzielność popłaca?
A może bycie podłym bardziej się opłaca?…

Tak mi szkoda Witolda, tak mi szkoda Kraju -
- Świat przenigdy nie będzie podobny do raju!


13-14 września 2010 r.

piątek, 2 lipca 2010

Recenzja 5-tej płyty zespołu Leszek Bubel Band

“Rycerze Idei. Panie Romanie, Wielkiej Polski Hetmanie” to piąta płyta zespołu Leszek Bubel Band, a zarazem pierwsza, o której mogę z pełną szczerością, uczciwością i w zgodzie z własnym sumieniem powiedzieć, że jest dobra (poprzednie “krążki” byłam w stanie skomentować co najwyżej wieloznacznym “Może być, ale…”). CD, które - jak sama nazwa wskazuje - opiewa Ruch Narodowy oraz jego legendarnego Twórcę, Romana Dmowskiego, jest płytą w pełni profesjonalną i dopracowaną. Podczas odtwarzania tego “krążka” słuchacz nie ma wątpliwości, że zespół podchodzi do swojej twórczości poważnie i że nie jest tylko chwilowym, eksperymentalnym przedsięwzięciem. Może to wynikać z faktu, iż LBB ma już znacznie więcej doświadczeń i potrafi uczyć się na własnych błędach.

Zarówno melodie piosenek, jak i wykorzystane instrumenty (a tych jest naprawdę wiele!) brzmią nieporównywalnie lepiej niż na poprzednich płytach. Gitarzysta wie, w jaki sposób należy grać na gitarze, natomiast perkusja lub automat perkusyjny “odzywa się” mocno i zdecydowanie (a nie tak niepewnie jak w utworach z CD “W Hołdzie Narodowym Siłom Zbrojnym. Biało-Czerwona Krew”). Nagrania z “Rycerzy Idei…” mają charakter przeważnie pop-rockowy, jednak jedno z nich posiada elementy charakterystyczne dla muzyki dance i folk. Mam tu na myśli bardzo dobrą piosenkę pt. “Hufce Polskie”, której refren zaczyna się od słów: “Jak wicher idziemy, jak grom, z brudów oczyścić nasz dom…”. Utwór jest niezwykle porywający, a moja pozytywna opinia o nim ma tym większe znaczenie, iż na co dzień słucham zupełnie innej muzyki (jestem miłośniczką gotyckiego rocka, gotyckiego metalu i gatunków pokrewnych). Myślę, że gdyby trafił on do MTV, z pewnością nie odstawałby od innych tanecznych hitów i miałby szansę zająć wysokie pozycje na listach przebojów.

Jeśli chodzi o słowa piosenek, CD “Rycerze Idei. Panie Romanie, Wielkiej Polski Hetmanie” zawiera zarówno teksty współczesne, napisane przez pana Leszka Bubla (lidera grupy, prezesa Polskiej Partii Narodowej i redaktora naczelnego tygodnika “Tylko Polska“), jak i stare, ułożone przed wojną przez przedstawicieli Ruchu Narodowego (np. Kajetana H. Stolarskiego). Melodie wielu utworów także zawierają aluzje do dzieł uznanych i ponadczasowych (szczególnie widać to w monumentalnej, 13-minutowej kompozycji “Elity”, w której co chwilę pojawiają się motywy z najsłynniejszych polskich pieśni patriotycznych). Z drugiej strony, “krążek” o Romanie Dmowskim zawiera także parę lżejszych “kawałków”. Chodzi mi tutaj o pogodną piosenkę pt. “Polak Węgier Dwa Bratanki” (która jest nawiązaniem do poprzednich płyt zespołu i ma melodię podobną do “Witam Roślinki” z CD “Gdzie Są Polskie Elyty?”) oraz cover disco-polowego przeboju “Wszyscy Polacy” z repertuaru Bayer Full (który został zaaranżowany w taki sposób, aby brzmiał jak utwór pop-rockowy).

Krótko mówiąc: płyta “Rycerze Idei. Panie Romanie, Wielkiej Polski Hetmanie” formacji Leszek Bubel Band wywołała u mnie bardzo pozytywne zaskoczenie. Od dłuższego czasu wiedziałam, że prezes PPN przygotowuje ambitne i profesjonalne CD, jednak nie spodziewałam się, iż efekt końcowy będzie aż tak dobry. Jestem pod ogromnym wrażeniem i mam nadzieję, że kolejne płyty zespołu okażą się równie udane albo jeszcze lepsze. Gratuluję z całego serca, gdyż misja stworzenia nowego nurtu muzycznego, zwanego rockiem narodowym, zakończyła (lub rozpoczęła) się sukcesem.


Sława Wielkiej Polsce!

Natalia Julia Nowak

wtorek, 25 maja 2010

100% na maturze! Jestem genialna - zawsze o tym wiedziałam! :D

Witajcie, drodzy Internauci!

Nie jestem pewna, czy dzisiejsza notatka będzie poprawna pod względem gramatycznym i interpunkcyjnym, albowiem piszę pod wpływem ogromnych emocji, które za nic w świecie nie chcą mnie opuścić.

Ludzie, jestem genialna!!! Wybitna!!! Cudowna i fantastyczna!!!

Na ustnej maturze z języka polskiego, która odbyła się dzisiaj po południu, zdobyłam 20 punktów na 20 możliwych, czyli 100 procent!

Rozumiecie?! Całe 100 procent na ustnej maturze! 100 procent! Ni mniej, ni więcej! A myślałam, że będzie znacznie gorzej!

Temat przygotowanej przeze mnie prezentacji brzmiał: "Twórczość George'a Orwella jako ostrzeżenie przed totalitaryzmem". Przedstawiłam ustrój polityczny państwa ukazanego w "Roku 1984" oraz dzieje czworonożnych bohaterów "Folwarku Zwierzęcego", wyciągnęłam wnioski z obu utworów, a potem przypomniałam, iż takie zjawiska jak prześladowania polityczne czy brak wolności słowa mogą się zdarzyć w każdym systemie (nie tylko w totalitarnym, ale również w demokratycznym). Później już tylko odpowiadałam na pytania komisji egzaminacyjnej.

No i mam te 100%. To jest jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu!!! :-)

Pozdrawiam i przepraszam za ewentualne błędy stylistyczne!

Tak to już jest, że gdy pisze się notatkę pod wpływem silnych emocji, można bardzo łatwo popełnić pomyłkę językową. ;-)

Pozdrawiam raz jeszcze!

En-Dżej-En


P.S. Heh, George Orwell pewnie cieszy się w niebie... No dobra, żartuję, wszak jestem ateistką! ;-)