Tytuł polski: “Upiór w Operze”
Tytuł angielski: “The Phantom of the Opera”
Reżyseria: Joel Schumacher
Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania
Rok produkcji: 2004
Gatunek: musical, melodramat, kostiumowy
Film, spektakl, powieść
“Upiór w Operze” (“The Phantom of the Opera” - 2004) jest filmem
różniącym się od większości hollywoodzkich superprodukcji. Rzeczone
dzieło to przeniesiony na ekrany musical Andrew Lloyda Webbera (1986).
Wypada odnotować, że nad ekranizacją spektaklu czuwał sam kompozytor.
Miał on wpływ m.in. na scenariusz filmu. Oczywiście, Andrew Lloyd Webber
i jego współpracownicy (autorzy tekstów piosenek - Charles Hart i
Richard Stilgoe) nie są oryginalnymi twórcami postaci i ich perypetii.
Musical “Upiór w Operze” opiera się na motywach powieści “Le Fantome de
l’Opera” Gastona Leroux (1909-1910). Interesujący nas film “Upiór w
Operze” jest więc “dziesiątą wodą po kisielu”. Stanowi adaptację
spektaklu, który z kolei jest adaptacją książki… Łatwo odgadnąć, że
takie przenoszenie fabuły z jednego dzieła do drugiego przypomina nieco
zabawę w głuchy telefon. Z informacji, do których dotarłam, wynika, że
musical i jego ekranizacja znacznie odbiegają od książkowego
pierwowzoru. Przykładowo, ani w spektaklu, ani w filmie nie poznajemy
imienia tytułowego bohatera. Parafrazując pewien cytat: “Nazwiesz go
Upiorem. A może on ma na imię Erik?”.
Absolutny majstersztyk
Serwis Filmweb.pl podaje, że istnieje wiele produkcji zatytułowanych
“Upiór w Operze”. Ta, którą wybrałam do recenzji, jest jednak wyjątkowa,
gdyż jako jedyna bazuje na arcypopularnym musicalu. Poza tym,
zainwestowano w nią najwięcej pieniędzy. Trzeba przyznać, że pod
względem formy “Upiór…” z 2004 roku jest absolutnym majstersztykiem.
Film nakręcono z olbrzymim rozmachem, a wykorzystane w nim kostiumy,
dekoracje, rekwizyty oraz efekty specjalne i wizualne robią piorunujące
wrażenie. Sceny takie, jak bal maskowy czy wizyta Christine w
podziemiach Opery zapierają dech w piersiach. Kolejna sprawa: muzyka.
Wszystkie songi stworzone przez Andrew Lloyda Webbera są idealnie
skomponowane, a tutaj - również doskonale zagrane. Wspaniale brzmi także
śpiew poszczególnych postaci (uwaga: nie wszyscy aktorzy śpiewają
naprawdę. Aktorce grającej Carlottę użyczała głosu inna kobieta). Ktoś
mógłby stwierdzić, że cała produkcja to przerost formy nad treścią. Film
jest bowiem efekciarski, ale posiada dość miałką fabułę. A ja pozwolę
sobie przytoczyć treść znanego mema: “Still a better love story than
Twilight” (“Wciąż lepsza historia miłosna niż Zmierzch”).
Kompozycja szkatułkowa
Na początku filmu widzimy coś, co wygląda jak stara fotografia lub
ilustracja z napisem “Paris 1919” (“Paryż 1919”). Kamera stopniowo
przybliża się do obrazka, aż w końcu grafika wypełnia cały ekran. Widz
zostaje przeniesiony tam, do środka, do świata uwiecznionego na
fotografii/ilustracji. Pojawia się pierwszy z bohaterów: wicehrabia
Raoul de Chagny, staruszek poruszający się na wózku inwalidzkim.
Mężczyzna zostaje zawieziony do zniszczonego budynku Opery Popularnej, w
której właśnie trwa licytacja starych rekwizytów, dekoracji i pamiątek
związanych z tą instytucją. Drugą postacią, którą poznajemy, jest inna
osoba uczestnicząca w aukcji, sędziwa Madame Giry. Gdy spojrzenia
wicehrabiego i damy się spotykają, staje się jasne, że oboje już się
znają. Jednym z licytowanych przedmiotów okazuje się olbrzymi żyrandol.
Człowiek prowadzący aukcję informuje, że z ową lampą wiąże się legenda o
Upiorze Opery i wielkiej katastrofie. Widok żyrandola sprawia, że w
umysłach Raoula i Giry odżywają wspomnienia sprzed prawie pięćdziesięciu
lat. W wyobraźni dwojga ludzi wszystko wraca do dawnej świetności,
zupełnie jak w teledysku “Memories” zespołu Within Temptation.
Rok 1870
Ze świata przedstawionego na obrazku wędrujemy do rzeczywistości
zapamiętanej przez wicehrabiego i damę. Jesteśmy w roku 1870. Opera
Popularna, która jeszcze przed chwilą wydawała się zaniedbana, tętni
życiem. Do budynku Opery przyjeżdżają dwaj starsi dżentelmeni, będący
nowymi właścicielami tego miejsca, a także świeżo upieczony patron -
młody i piękny Raoul de Chagny. W Operze Popularnej trwa akurat próba do
spektaklu “Hannibal”. Niestety, główna gwiazda przedstawienia,
primadonna La Carlotta, narzeka na swój kostium. Kapryśna artystka chce
nawet wyjść i zrezygnować z występu, ale dyrektorzy przekonują ją, żeby
została. Nagle ktoś - niewidoczny dla nikogo - zrzuca na nią fragment
scenografii. Śpiewaczka obraża się na dobre i opuszcza budynek.
Właściciele Opery są przerażeni. Wiedzą, że bilety na spektakl, który ma
się odbyć za kilka godzin, zostały już sprzedane. Sytuację ratuje
opiekunka tancerek i chórzystek, Madame Giry, która mówi, że jedna z jej
podopiecznych, Christine Daae, potrafi doskonale śpiewać.
Szesnastoletnia Christine udowadnia, że to prawda. Wieczorem zastępuje
primadonnę na scenie i zostaje nową divą.
Anioł Muzyki
Po niezwykle udanym debiucie Christine wybiera się do kaplicy. Tam
odwiedza ją Meg, córka Madame Giry. Przyjaciółka bohaterki chce
wiedzieć, kim jest tajemniczy, bezimienny geniusz, który nauczył ją
śpiewać. Christine odpowiada, że jest to Anioł Muzyki - niewidzialny
opiekun obiecany jej przez ojca (wybitnego skrzypka) na łożu śmierci.
Meg nie dowierza swojej rozmówczyni. Stwierdza, że opowieść o Aniele to
bzdura, ale Christine wcale nie porzuca swojej teorii. Zaraz po tej
rozmowie diva udaje się do garderoby. Ku jej radości, przychodzi do niej
z kwiatami Raoul de Chagny. Tak się składa, że Christine i Raoul byli w
dzieciństwie parą, a teraz ich uczucie uległo odnowieniu. Wicehrabia
zaprasza Daae na kolację, ale dziewczyna odmawia, argumentując, że jej
niewidzialny opiekun jest bardzo surowy. Gdy Raoul wychodzi z
pomieszczenia, dzieje się coś dziwnego. Ktoś zamyka drzwi na klucz,
przez co Christine zostaje uwięziona w garderobie. Świece gasną, zapada
mrok, atmosfera robi się groźna. Artystka słyszy głos Anioła Muzyki,
który najpierw oczernia wicehrabiego, a potem zaprasza ją do siebie. W
lustrze pojawia się sylwetka mężczyzny w czarnym stroju i białej masce.
Upiór Opery
Christine uświadamia sobie prawdę: jej Anioł Muzyki to w rzeczywistości
Upiór Opery, zagadkowy człowiek lub potwór, który od wielu lat
terroryzuje instytucję, szantażując jej pracowników i domagając się
wysokiej pensji. Dziewczyna, mimo pewnych obaw, pozwala Upiorowi
zaprowadzić się do jego świata. Mężczyzna mieszka w podziemiach, które
okazują się fascynującym, niezbadanym królestwem. Jest tutaj jezioro,
gondola, czarny rumak i mnóstwo świec dodających temu miejscu gotyckiego
klimatu. Gdy oboje docierają do komnaty Upiora, właściciel maski
wykonuje pieśń na cześć nocy. Wyraża w niej wszystko, co czuje do Daae.
Śpiewa o swoim pożądaniu, zachęca dziewczynę do porzucenia starych
przyzwyczajeń, obiecuje jej nowe, pełne wrażeń życie. Mroczny, iście
wampiryczny adorator namawia nastolatkę, żeby już teraz porzuciła swój
opór, bo i tak prędzej czy później zostanie jego kochanką. Upiór
postrzega Christine jako swoją własność. Widzi w niej przyszłą
towarzyszkę życia, która wkrótce ulegnie jego woli. Widzi w niej
zakładniczkę uwięzioną w jego lochu. Widzi w niej wreszcie… swoje
największe dzieło. Przecież to on nauczył ją śpiewać i uczynił z niej
gwiazdę.
Oszpecony psychopata
Między Upiorem a Christine rodzi się namiętność. Do niczego
poważniejszego jednak nie dochodzi, gdyż artystka mdleje, spostrzegając
figurę woskową stworzoną na jej podobieństwo. Rankiem bohaterka się
budzi i chce bliżej poznać Upiora. Gdy próbuje zdjąć jego maskę, po raz
pierwszy przekonuje się, że jej adorator jest niezrównoważony
psychicznie. Mężczyzna wpada w furię nieadekwatną do okoliczności. Z
jego słów można wywnioskować, że posiada on zdeformowaną twarz, której
widok byłby dla Christine traumatycznym przeżyciem. Czy młoda kobieta
mogłaby dalej pożądać kogoś tak oszpeconego? Upiór postanawia zawieźć ją
z powrotem tam, skąd ją zabrał. Przypuszcza bowiem, że wszyscy wiedzą
już o zaginięciu sopranistki. Ma rację. O zniknięciu divy piszą nawet
gazety. Właściciele Opery dostrzegają pozytywną stronę tej sytuacji:
plotki to dla instytucji doskonała reklama. Tymczasem Raoul i Carlotta
(która zdecydowała się powrócić do Opery) mają problem, gdyż otrzymali
nieuprzejme listy od anonimowego nadawcy. Ktoś próbuje przekonać Raoula,
że Christine jest szczęśliwa z Aniołem Muzyki, a Carlotta musi
zrezygnować z kariery pod groźbą osobistej tragedii.
Symbolizm i psychologizm
“Upiór w Operze” jest klasyczną opowieścią o dziewczynie, która musi
wybrać jednego z dwóch mężczyzn ukazanych na zasadzie kontrastu. Każdy z
nich jest idealny, ale w inny sposób. Szlachetny, odpowiedzialny Raoul
de Chagny jest doskonałym kandydatem na męża. To on troszczy się o
bezpieczeństwo Christine, odnosi się do niej z szacunkiem, podkreśla
znaczenie wierności i mówi o uczuciach w sposób bardzo dojrzały. Upiór z
kolei jest perfekcyjnym kochankiem. Mroczny, intrygujący, gorący,
obdarzony wyrazistą osobowością i mający wiele do zaoferowania - z kimś
takim niejedna kobieta chciałaby przeżyć romans. Mam jednak teorię,
która mówi o tym, że Upiór tak naprawdę… nie istnieje. To znaczy:
istnieje tylko w wyobraźni Daae. Upiór może być personifikacją żądz, z
którymi główna bohaterka toczy wewnętrzną walkę. Dziewczyna widzi go po
raz pierwszy we własnym lustrze. On zaś stwierdza: “W twoim wnętrzu
żyję”. Z piosenki, którą postacie śpiewają chwilę później, dowiadujemy
się, że Upiór “jest w umyśle” Christine i nawiedza ją “w snach“. Wiele
osób dostrzega w “Upiorze…” odniesienia do psychoanalizy Zygmunta
Freuda. Rzeczywiście, symbole się zgadzają.
Zazdrość i kompleks
“Upiór w Operze” to także opowieść o chorobliwej zazdrości. I to na
dwóch polach: miłosnym i społecznym. Upiór jest niezwykle zaborczy, chce
mieć Christine tylko dla siebie. Nienawidzi Raoula, gdyż stoi on na
drodze do jego osobistego szczęścia. Drugą osobą, której bohater nie
znosi, jest Carlotta. Śpiewaczka zajmuje w muzycznym świecie pozycję,
jaką Upiór chciałby zapewnić Christine. Później, gdy artystki stają się
rywalkami, mężczyzna robi wszystko, co w jego mocy, żeby wyeliminować
primadonnę z walki. Najciekawszym problemem, poruszonym w omawianej
historii, jest jednak kompleks Pigmaliona (również dręczący Upiora).
Zjawisko polega na tym, że ktoś traktuje drugą osobę jak swoje dzieło.
Sęk w tym, że “autor” rości sobie wszelkie prawa do tego kogoś. Uważa,
że może nim dowolnie rozporządzać, zupełnie jak stworzonym przez siebie
utworem. Kompleksu Pigmaliona nie należy mylić z pigmalionizmem -
czerpaniem podniecenia seksualnego z oglądania obrazów, zdjęć, rzeźb
itp. Chociaż Upiór faktycznie jest pigmalionistą. Wszak trzyma w swojej
komnacie woskową figurę imitującą Daae. Ci, którzy chcą poznać inne
sekrety Upiora, powinni obejrzeć film[1].
Przestroga dla kobiet
Czy to wszystko, co można wycisnąć z “Upiora w Operze”? Ja myślę, że
nie. Dostrzegam w nim bowiem coś jeszcze: ostrzeżenie dla żeńskiej
części publiczności (szczególnie dla odbiorczyń młodych i
niedoświadczonych życiowo). Opowieść pokazuje, co może się stać, gdy
dziewczyna/kobieta zapomni o rozsądku i pójdzie za głosem uczuć. Osoba
płci żeńskiej - oczarowana urokiem jakiegoś mężczyzny - może bowiem
wplątać się w kabałę. Emocje i namiętności mają duży wpływ na odbiór
świata, jednak trzeba uważać, żeby nie stracić głowy i nie narobić sobie
kłopotów. Przede wszystkim, nie można być przesadnie ufną wobec ludzi,
których się dobrze nie zna (niezależnie od tego, jak bardzo są czarujący
i pociągający). Owszem, można trafić na wartościowego człowieka, który
uczyni nasze życie lepszym. Ale można też trafić na psychopatę, takiego
jak Upiór. Nigdy nie jest dobrze, gdy się jest obiektem obsesji kogoś
niebezpiecznego. A jeśli, na domiar złego, ten ktoś działa pod wpływem
zakochania i pożądania, to problem jest wyjątkowo poważny. Początkowo
Upiór stanowi zagrożenie tylko dla tych, którzy stają mu na drodze.
Później zaczyna być groźny również dla samej Christine.
Do wyboru, do koloru
Chciałabym jeszcze napisać o czymś luźno związanym z filmem Joela
Schumachera, a mianowicie o tytułowym songu z musicalu “Upiór w Operze”,
który od dawna jest przebojem wykonywanym przez wielu artystów. Różne
wersje tej piosenki można znaleźć w serwisie YouTube. Na uwagę zasługują
te, które śpiewa Sarah Brightman - jedyna słuszna odtwórczyni roli
Christine (dlaczego “jedyna słuszna”? Bo Andrew Lloyd Webber, jej
ówczesny mąż, ułożył partie wokalne Daae specjalnie dla niej. To nie
jest tak, że głos Brightman pasuje do poszczególnych songów. To
poszczególne songi pasują do głosu Brightman). Warto obejrzeć promocyjny
video clip z 1986 roku, w którym towarzyszy Sarze niejaki Steve Harley.
Ciekawy jest także występ sceniczny z roku 1998. W role Christine i
Upiora wcielają się Sarah Brightman i Antonio Banderas. Są też cięższe
wykonania “Upiora w Operze”.
Bardzo dobre jest to, które nagrał zespół Dreams of Sanity z gościnnym
udziałem Tilo Wolffa, lidera duetu Lacrimosa. Tilo świetnie sprawdza się
w roli bohatera mrocznego, obłąkanego i tragicznego. Nietypową - power
metalową - wersję piosenki zaserwował nam zespół Nightwish. Lubię tę
grupę, ale wydaje mi się, że jej wykonanie jest zbyt agresywne. Jeśli
ktoś pragnie doznać miłego zaskoczenia, powinien poszukać wersji
śpiewanej przez Nicole Scherzinger w towarzystwie czterech artystów
operowych. Pierwszym szokiem jest ubiór Nicole. Kobieta, która
przyzwyczaiła nas do wyzywających strojów, wygląda tutaj jak dama z
wielką klasą (suknia wieczorowa!). Drugim szokiem jest wokal. Wielu
ludzi, kojarzących Scherzinger z tandetnymi hitami The Pussycat Dolls,
nawet nie przypuszczało, że potrafi ona śpiewać. Nicole zdumiewa jak
sama Christine Daae, niegdyś tancerka i chórzystka.
A która wersja podbije serca Szanownych Czytelników?
Natalia Julia Nowak,
21.09. - 10.11. 2014 r.
PRZYPIS
[1] Uwaga, teraz będą spoilery! Niektóre osoby, czytające mój artykuł,
mogą dojść do wniosku, że oceniam Upiora zbyt surowo, a zatem jestem
wobec niego niesprawiedliwa. Rzeczywiście, można podejść do tego
bohatera z większą wyrozumiałością. Upiór jest człowiekiem zdeformowanym
od urodzenia. Ze względu na swój odstraszający wygląd - na który nie
miał wpływu - zawsze był upokarzany i odtrącany. Nawet jego matka nie
potrafiła mu okazywać takiej czułości jak zdrowemu i pięknemu dziecku.
Zdarzało się, że nietolerancyjni ludzie atakowali go fizycznie za jego
kalectwo. Ktoś mógłby zatem stwierdzić, że Upiór to klasyczna “ofiara,
która stała się katem”. Ja jednak nie jestem skłonna go bronić. Upiór
nie jest typem człowieka, który czyni zło, bo życie go do tego zmusza, i
który wolałby czynić dobro. Nie jest również kimś straumatyzowanym, kto
reaguje agresją w geście samoobrony. Upiór to człowiek cyniczny i
wyrachowany, działający z pełną premedytacją i skrupulatnie planujący
swoje akcje. Posługuje się groźbami i szantażem, opracowuje strategie
działania, wyznacza sobie określone cele i wytrwale do nich dąży. To, co
czuje do Christine, nie jest nagłym porywem serca ani straszliwą,
sprawiającą cierpienie, niemożliwą do powstrzymania żądzą erotyczną.
Upiór zainteresował się Daae, gdy miała ona siedem lat.
Od początku miał wobec niej konkretne plany. Widział w niej narzędzie do
realizacji własnych celów (w tym ostatecznego, seksualnego). Czy Upiór
musi to wszystko robić? Absolutnie nie, gdyż nie należy do osób biednych
i bezradnych. Jest genialnym artystą docenianym przez pracowników Opery
Popularnej i zarabiającym mnóstwo pieniędzy (dwadzieścia tysięcy
franków miesięcznie). Inteligentny, utalentowany, charyzmatyczny,
czarujący… Wbrew pozorom, radzi sobie bardzo dobrze. Fakt, że postanowił
wychować Christine na swoją osobistą nałożnicę, jest zupełnie
nieusprawiedliwiony. Kogoś tak bogatego, jak Upiór, byłoby stać na
korzystanie z usług prostytutek. Mało tego: tytułowy bohater opowieści
byłby w stanie znaleźć sobie wiele dorosłych, świadomych, dobrowolnych
kochanek. Jest przecież doskonałym uwodzicielem, który nawet w masce
potrafi zrobić na kobiecie ogromne wrażenie. Gdyby chciał, mógłby skraść
serce niemal każdej damie. Dlaczego więc oszukiwał małą dziewczynkę,
żeby po kilku latach ujawnić swoje prawdziwe zamiary? Czemu nie wybrał
uczciwszego rozwiązania? Upiór nie jest taką ofiarą losu, na jaką się
kreuje. To tylko poza, część jego gry. Można by rzec: druga,
niewidzialna maska. Jaki jest mój ostateczny wyrok? Upiór - winny czy
niewinny? Zdecydowanie winny. Nie ma o czym dyskutować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz