niedziela, 13 marca 2011

Witold Pilecki - wzór uniwersalny

- z Michałem Tyrpą, inicjatorem akcji społecznej „Przypomnijmy o Rotmistrzu” („Let’s Reminisce About Witold Pilecki”) i pomysłodawcą ustanowienia 25 maja europejskim Dniem Bohaterów Walki z Totalitaryzmem, rozmawia Natalia Julia Nowak.


Jest Pan prezesem Fundacji Paradis Judaeorum, która już od 2008 roku prowadzi kampanię społeczną „Przypomnijmy o Rotmistrzu”. Celem przedsięwzięcia jest szeroko pojęte promowanie postaci rotmistrza Witolda Pileckiego, jego ideałów i dokonań. Czy mógłby Pan opowiedzieć, kim był rotmistrz Pilecki i dlaczego warto o nim przypominać? Założę się, że część naszych Czytelników nie słyszała jeszcze o tej postaci albo wie o niej bardzo mało.

Witold Pilecki to jedna z największych postaci w naszej historii. Przez „naszej” rozumiem tu zarówno historię Polaków, jak historię Europy, chrześcijaństwa i całego świata. Biografia rotmistrza Pileckiego do pewnego stopnia jest typowa dla pokoleń urodzonych w niewoli, okutych w powiciu. Z drugiej strony jest absolutnie wyjątkowa. Witold Pilecki - żołnierz wojny o niepodległość roku 1920 i wojny obronnej z września 1939, harcerz, ułan, konspirator, więzień kacetu, powstaniec. Ale także mąż i ojciec, społecznik, rolnik-ziemianin, głęboko wierzący katolik, wreszcie poeta i malarz. Jedyny człowiek, który na ochotnika podjął się misji przeniknięcia do niemieckiego obozu koncentracyjnego. Twórca i przywódca Związku Organizacji Wojskowej w KL Auschwitz. To dzięki Witoldowi Pileckiemu alianci od samego początku i to niejako z samego jądra ciemności, dowiedzieli się o charakterze i rozmiarach niemieckiego ludobójstwa. Po zakończeniu II wojny światowej, nadal określanym często mianem „wyzwolenia”, Witold Pilecki stał się ofiarą komunistycznego bestialstwa i mordu sądowego. Po śledztwie, podczas którego katowano go w niewyobrażalny sposób (oprawcy z UB między innymi wyrwali mu paznokcie), Rotmistrz wypowiedział zdanie: „Oświęcim to była igraszka”… I dziś, w roku 2011, ów Bohater jest kimś powszechnie na świecie nieznanym! Ba! Jest kimś nierozpoznawalnym w Ojczyźnie, która tak wiele mu zawdzięcza. Zaś nasza oddolna, apolityczna inicjatywa obywatelska, która od trzech lat, konsekwentnie „przypomina o Rotmistrzu”, zwalczana jest przez polityków i urzędników utrzymywanych z kieszeni podatnika i objęta cenzurą w podobno zatroskanych o dobro wspólne mediach…

Kiedy i w jakich okolicznościach dowiedział się Pan o postaci Witolda Pileckiego? Usłyszał Pan o Rotmistrzu już jako dorosły człowiek, czy też pamięć o tym bohaterze była kultywowana w Pańskiej rodzinie?

O Witoldzie Pileckim dowiedziałem się jako dwudziestoparolatek, w pierwszej połowie lat 90. ze wzmianki w publikacji historycznej, która przypadkiem wpadła mi w ręce (tytułu nie pomnę). Od razu zastanowiło mnie, że tej rangi bohater pozostaje kimś powszechnie nieznanym. Zdumienie narastało w miarę upływu czasu, kiedy przekonałem się, że lata, jakie biegną od upadku komunizmu to okres, kiedy wchodzą w dorosłe życie kolejne pokolenia Polaków, które nigdy nawet nie słyszały nazwiska jedynego w historii ochotniczego więźnia i twórcy konspiracji w KL Auschwitz! Większość młodych, którzy urodzili się po 1989 r. nigdy nie słyszała o człowieku, którego format i zasługi we właściwy sobie sposób docenili komuniści – strzelając Witoldowi Pileckiemu w tył głowy w więzieniu mokotowskim, wieczorem 25 maja 1948 r.

Czy chęć wypromowania postaci Witolda Pileckiego pojawiła się u Pana spontanicznie? A może pomysł zainaugurowania akcji „Przypomnijmy o Rotmistrzu” był efektem długich, dogłębnych przemyśleń?

Zdumieniu, o którym wspomniałem, towarzyszyło coraz bardziej dojmujące poczucie wstydu za tzw. elity, których zaniedbań na tym polu nie sposób przecenić. A kiedy po raz pierwszy przeczytałem „Raport Witolda” z 1945, uznałem, że trzeba coś z tym zrobić. I to nie tylko w Polsce. Podczas promocji biografii Rotmistrza wydanej przez Chrześcijańskie Stowarzyszenie Rodzin Oświęcimskich, która bodaj w roku 2005 odbyła się w krakowskim Muzeum Armii Krajowej, obiecałem dzieciom Rotmistrza – Zofii i Andrzejowi Pileckim, że uczynię co w mojej mocy, aby postać i świadectwo Ochotnika do Auschwitz wydobyć z powszechnej niepamięci. Zainaugurowana w styczniu 2008 r. – w związku z 60. rocznicą śmierci Witolda Pileckiego i 65. rocznicą jego ucieczki z Auschwitz - akcja społeczna „Przypomnijmy o Rotmistrzu” („Let’s Reminisce About Witold Pilecki”) temu ma właśnie służyć. Rotmistrza trzeba wydobyć z powszechnej niepamięci. W całej globalnej wiosce! I w sposób wierny jego dziedzictwu, w zgodzie z przesłaniem „Raportu Witolda” z 1945 r.

Dlaczego zdecydował się Pan przypominać akurat o Witoldzie Pileckim, a nie o jakimś innym zapomnianym bohaterze? Jakie czynniki zadecydowały o tym, że uznał Pan Rotmistrza za postać ważniejszą i ciekawszą od innych?

Zadecydował o tym splot czynników. Najważniejszym był wspomniany, unikalny rys postaci Bohatera. Witold Pilecki to ktoś o biografii w jakimś stopniu podobnej do historii takich Bohaterów, jak np. „Nil”, „Kotwicz”, „Zapora”, „Zo” i tylu innych zapomnianych, wyklętych, bezimiennych.. Z drugiej strony to jedyna w historii osoba, która na ochotnika ( ! ) znalazła się w niemieckiej fabryce śmierci. Na miejscu, w owym „anus mundi”, Pilecki stworzył prężnie działającą konspirację więźniów, a po zniesieniu przez Niemców odpowiedzialności zbiorowej za ucieczkę współwięźniów, zagrożony dekonspiracją, zbiegł. Po wielu perypetiach (opisanych zresztą w „Raporcie Witolda”), szczęśliwie powrócił do Warszawy, złożył meldunek dowództwu Armii Krajowej o tym, jak wygląda sytuacja w największej niemieckiej fabryce śmierci i przekonywał do przeprowadzenia akcji, która oswobodzi więźniów. Rotmistrz walczył także w Powstaniu Warszawskim, gdzie zasłynął brawurą, doskonałym dowodzeniem i szczególną troską o młodych żołnierzy. Ci ostatni zwracali się nawet do niego per „tato”. Po zakończeniu Powstania trafił do obozu jenieckiego w Murnau, gdzie wyzwolili go Amerykanie. Po wojnie, jako członek głęboko zakonspirowanej organizacji „NIE” i na rozkaz generała Andersa powrócił do ojczyzny, by przyglądać się nowym, sowieckim porządkom. Jego epopeja zakończyła się, jak wspomniałem w warszawskim więzieniu przy Rakowieckiej, 25 maja 1948 r. (...)


Pełna treść wywiadu jest dostępna na stronie:

http://njnowak.salon24.pl/286899,witold-pilecki-wzor-uniwersalny