Autor: Urszula Majdańska (ur. 1979)
Tytuł: „Metaforyka w tekstach rocka
gotyckiego i muzyki okołogotyckiej”
Rok wydania: 2006
Miejsce wydania: Męcina Mała
Wydawnictwo: Na Rzekach Art
Recenzent naukowy: Ewa Kołodziejek
Analiza językowa
„Metaforyka w tekstach rocka gotyckiego i muzyki okołogotyckiej” Urszuli
Majdańskiej to niewielka objętościowo książka, która znajduje się w
mojej domowej biblioteczce od jedenastu lat. Zażyczyłam ją sobie na
Gwiazdkę od Rodziców, kiedy przeżywałam okres fascynacji subkulturą
gotycką, a właściwie - twórczością kilku zespołów muzycznych spod znaku
mrocznego rocka i metalu (chodzi tutaj głównie o formacje Lacrimosa i
Closterkeller, jak również o grupę Within Temptation zaliczaną do nurtu
rocka/metalu symfonicznego). Publikacja Majdańskiej ma charakter
krótkiej rozprawy naukowej, przypomina pracę dyplomową lub dzieło będące
rozwinięciem takiej pracy. Książka liczy ponad 150 stron, przy czym
znaczną część jej zawartości stanowią „wypełniacze” typu zdjęcia,
indeksy cytatów, wykazy skrótów itd. Zasadnicza treść publikacji to
około 100 stron tekstu napisanego fachowym, aczkolwiek zrozumiałym dla
przeciętnego czytelnika językiem (autorka jest absolwentką Wydziału
Humanistycznego Uniwersytetu Zielonogórskiego, ukończyła filologię
polską ze specjalnością dziennikarską). „Metaforyka...” to praca z
zakresu szeroko pojętego językoznawstwa, dlatego nie koncentruje się na
samej muzyce, tylko na tekstach piosenek kilku wybranych zespołów.
Majdańska „wzięła na warsztat” utwory dziewięciu polskich grup:
Artrosis, Batalion d’Amour, Closterkeller, Delight, Desdemona, Fading
Colours, Lilith (z Poznania), Lilith (z Radomia) i Moonlight. Analizując
metafory zawarte w zgromadzonym materiale źródłowym, podjęła próbę
znalezienia cech wspólnych świadczących o istnieniu pewnego kodu
(sub)kulturowego - zestawu znaczeń i symboli charakterystycznych dla
społeczności polskich gotów. Przynajmniej tych aktywnych artystycznie.
Czym jest gothic?
W przedmowie „Od autorki” i we „Wstępie” Urszula Majdańska wyjaśnia
ogólny zamysł swojej książki, a także usiłuje zdefiniować badane przez
siebie zjawisko kulturowe. Uczciwie zaznacza, że „terminy ‘gotycki’ i
‘okołogotycki’, używane w rozprawie, mają charakter umowny i odnoszą się
do pewnych gatunków muzycznych, które można określić jako mroczne”.
Według Majdańskiej, nurt gotycki cechuje się wewnętrznym zróżnicowaniem.
Formacje kojarzone z omawianą subkulturą nie unikają eksperymentów
muzycznych, chętnie sięgają po różnorodne środki wyrazu (od operowego
śpiewu aż po industrialne szmery). „Klasyczny gotyk” jest gatunkiem
„opierającym się na gitarze basowej i melodyjnym refrenie”. „Metal
gotycki” to muzyka zdominowana przez „pompatyczny śpiew i melancholijny
nastrój utworów”, natomiast „dark electro” stanowi „połączenie
elektronicznego rytmu techno ze stylem EBM”. Wspólnym mianownikiem
spajającym różne odmiany gotyku jest swoisty romantyzm obecny w tekstach
piosenek. Majdańska wprowadza termin „konwencja gotycka” i definiuje go
jako „podejmowanie (…) określonej tematyki (m.in. problematyki śmierci,
przemijania, cierpienia, nieszczęśliwej miłości), wykorzystywanie
charakterystycznych symboli i motywów kulturowych (np. anioł, wampir,
dusza, sen, zamek itp.), które mają na celu uczynić przekaz mrocznym,
tajemniczym”. Zdaniem badaczki, gotyccy wokaliści nierzadko wykonują
utwory „odnoszące się do praktyk tajemnych, okultystycznych, legend,
mitologii greckiej, germańskiej, słowiańskiej, powieści i filmów grozy”.
W gothic metalu występuje istna apoteoza „świata fantazji, magii, snów,
uczuć itp”. Autorka „Metaforyki...” uważa, że subkulturę gotów „można
nazwać neodekadencką”.
Korzenie (post)punkowe
Współcześnie gotyk często przyjmuje postać muzyki ambitnej, dojrzałej i
trudnej w odbiorze. Znakomitym tego przykładem jest mój ulubiony duet
Lacrimosa, który wielokrotnie nagrywał płyty z udziałem orkiestr
symfonicznych, a w warstwie tekstowej nawiązywał do filozofii,
chrześcijaństwa i literatury wysokiej (zwłaszcza do dzieł Franza Kafki).
Dlatego dużym zaskoczeniem może być fakt, że historycznie muzyka
gotycka wywodzi się z... punk rocka! Pisze o tym Urszula Majdańska,
która dowodzi, że gothic jest spadkobiercą pesymistycznej muzyki cold
wave, jaka powstała na gruzach ruchu punkowego. Istnieje bowiem termin
„post-punk” obejmujący zespoły typu Bauhaus, Joy Division czy Siouxsie
and The Banshees (lata 70. i 80. XX wieku). To właśnie te grupy uchodzą
za protoplastów gotyku, chociaż nie są gotyckie w dzisiejszym rozumieniu
tego słowa. Według Majdańskiej, kolejnym stadium ewolucji, bezpośrednio
poprzedzającym narodziny subkultury gotyckiej, była działalność m.in.
formacji The Sisters of Mercy, Fields of Nephilim, Clan of Xymox i
Lacrimosa (Uwaga! Rozmawiamy o Lacrimosie z czasów, kiedy Tilo Wolff –
mój idol, którego kocham za wszystko, choć niejednokrotnie opadały mi
przez niego ręce – był jeszcze solistą!). W rozprawie Majdańskiej
przydałoby się pojęcie „dark wave”, nazwa gatunku muzycznego będącego
brakującym ogniwem między cold wave a gothic rockiem. Autorka
„Metaforyki...” twierdzi, że niezwykła dbałość o wizerunek, jaka cechuje
wykonawców gotyckich, wzięła się z podpatrywania gwiazd glam rocka. I
chyba coś w tym jest. Krążek „Testimonium” Lacrimosy (premiera: 25
sierpnia 2017 roku) stanowi pośmiertny hołd złożony artystycznym
autorytetom Tilo. Jeden z nich to David Bowie.
Dandysowska elegancja
Urszula Majdańska przekonuje, że gotycki ubiór pełni wielorakie funkcje.
Jest widoczną oznaką przynależności do omawianej subkultury, pomaga
człowiekowi wyrazić własną indywidualność, sprzyja roztaczaniu wokół
siebie mrocznej atmosfery i bezpośrednio nawiązuje do pewnych
archetypów. „Makijaż gotycki zazwyczaj przypomina teatralną maskę, którą
nakładają zarówno kobiety, jak i mężczyźni, co wiąże się z
androginicznym postrzeganiem przez gotów natury ludzkiej. (…) Bladość
ponadto ma stwarzać pozór subtelnej wampiryczności, efemeryzmu i ujawnia
fascynację gotów mitami o wampirach oraz stworach nocy. (…) Oczy
podkreśla się czarnymi, rozmazanymi cieniami. Służy to wywołaniu efektu
zapadniętych oczu niczym u nieboszczyka lub oczu zapłakanych, które
symbolizują smutek i cierpienie. (…) Garderoba gotycka wzorowana jest na
strojach średniowiecznych i romantycznych (np. powłóczyste,
rozkloszowane suknie, rozszerzane rękawy, nakrycia głowy,
wielowarstwowość strojów, płaszcze i peleryny itp.). W sferze mody
pojawiają się również odwołania do schyłku XIX wieku. Kobiety noszą
sznurowane gorsety, suknie na drutach, cylindry, rękawiczki, parasole,
wachlarze, ozdobne broszki i żaboty. Do popularnych strojów męskich
zaliczają się ubrania stylizowane na mnisze szaty, pseudorycerskie
zbroje. Mężczyźni przywdziewają także peleryny z kapturami, sznurowane
koszule, surduty, fraki, białe koszule z żabotami, cylindry, binokle,
rękawiczki, płaszcze, peleryny i wysokie kołnierze. Niektórzy z nich
preferują modę damską, czyli suknie, długie spódnice, a nawet gorsety” -
opisuje badaczka. Potwierdzeniem jej słów są fotografie gotów
zamieszczone na końcu książki. Do zdjęć pozowali uczestnicy bolkowskiego
festiwalu Castle Party.
Umiłowanie literatury
Zdaniem Majdańskiej, członkowie subkultury gotyckiej często przejawiają
zainteresowania literackie i poetyckie. Dowodem na to jest fakt, że na
ich stronach internetowych pojawiają się fragmenty utworów Tadeusza
Micińskiego, Rafała Wojaczka, Haliny Poświatowskiej, Charles’a
Baudelaire’a, Arthura Rimbauda i Edgara Allana Poego. Zielonogórska
filolog uznaje tę twórczość za fatalistyczną, wypełnioną tragizmem,
niejednokrotnie sięgającą po elementy fantastyczne i makabryczne. Co
ciekawe, sami goci również nie stronią od pisania poezji i prozy
utrzymanej w podobnych klimatach. Kto nie wierzy, niech zajrzy do
„Metaforyki...”, gdzie na stronach 30-32 znajdują się reprezentatywne
przykłady „wypocin” publikowanych przez gotyckich Internautów. Urszula
Majdańska odnotowuje, że w dziełach gotów nieustannie powracają te same
tematy: „splin, motyw kwiatów zła i ciemności, turpistyczne wizje
rozkładu ciała, otchłani, śmierci, przemijania” oraz „motywy
dezintegracji osobowości, swoisty ból istnienia”. Takie właśnie
zagadnienia dominują w tekstach gothic rockowych piosenek, którym
autorka poświęciła całą drugą część swojej pracy (pierwsza ma charakter
ogólny, teoretyczny). Majdańska wyraża się o badanej społeczności
następująco: „Goci nie podważają wzorców kultury oficjalnej, ale
wykorzystują je i przetwarzają. Obficie czerpią ze skarbnicy kultury i
tradycji literackiej, ale są to najczęściej nawiązania powierzchowne i
wybiórcze, ich fascynacja gotykiem odnosi się wyłącznie do sfery
architektury, estetyki i na poły baśniowych, tajemnych realiów, a nie –
gotyckiej filozofii”[1]. Absolwentka UZ dostrzega analogię między
subkulturą gotycką a findesieclowymi dekadentami. Oba zjawiska narodziły
się przecież u schyłku wieku (XIX/XX).
Co z tym językiem?
Urszula Majdańska poświęca dużo uwagi „stanowi badań nad tekstami
rockowymi”. Raportuje, że utwory spod znaku mocnego uderzenia były w
Polsce analizowane zarówno pod względem lingwistycznym, jak i
merytorycznym. Formie rockowych piosenek przyglądali się językoznawcy i
poloniści, a treści – kulturoznawcy i socjologowie. Majdańska nie neguje
wartości tych badań, ale zarzuca swoim poprzednikom, że traktowali
muzykę rockową w sposób holistyczny. Starsi badacze zdawali się nie
dostrzegać, że rock to nie monolit, tylko spektrum obejmujące rozmaite
gatunki i podgatunki muzyczne. Wokół niektórych odmian rocka wytworzyły
się pełnoprawne subkultury młodzieżowe, które znacznie się od siebie
różnią, np. wyznawanymi normami moralnymi. Odmienności światopoglądowe
nie pozostają bez wpływu na teksty śpiewanych piosenek, dlatego błędem
jest „wrzucanie do jednego worka” dzieł będących manifestami różnorakich
środowisk. Upodobania estetyczne, przekonania filozoficzne i ustalone
wzorce zachowań odciskają swoje piętno na problematyce wykonywanych
utworów. Jakby tego było mało, znajdują odzwierciedlenie w stosowanym
słownictwie i stylu wypowiedzi. Aby to udowodnić, Majdańska przytacza
pełne treści trzech rockowych kawałków: punkowego, skinheadowskiego i
gotyckiego. Ten pierwszy jest lewicowy, buntowniczy i wulgarny, ten
drugi – rasistowski, tyrtejski i przeładowany terminologią militarną, a
ten trzeci – poetycki, liryczny, emocjonalny, skupiony na uczuciach
jednostki i wysoce zmetaforyzowany. Według twórczyni omawianej książki,
piosenki gotyckie są antropocentryczne i głęboko osadzone w kulturze
europejskiej. Koncentrują się na człowieku, jego rozterkach i próbach
zrozumienia wszechrzeczy.
Metafora – trudne słowo!
Badawczą część swojej rozprawy Urszula Majdańska otwiera wyjaśnieniem,
czym jest metafora i jakie rodzaje metafor wyróżniają kompetentni
eksperci. Ten rozdział „Metaforyki...” jeszcze bardziej upodabnia
publikację zielonogórzanki do standardowej pracy dyplomowej (obowiązkowa
definicja analizowanego zagadnienia). Kobieta powołuje się m.in. na
Arystotelesa, który miał uznawać przenośnię za „upatrywanie podobieństw w
rzeczach niepodobnych”. Fragment, w którym Majdańska zgłębia tajemnicę
metafory, ciągnie się całymi stronami. Nie będę go tutaj streszczać.
Przepiszę za to kilka zdań wyłuszczających rolę przenośni w gothic
rocku: „Zabiegi te mają na celu wzbogacenie przekazu, uatrakcyjnienie
go, uczynienie oryginalnym. Jednocześnie realizują w tekstach piosenek
określoną, gotycką konwencję. (…) Rock gotycki (…) nawiązuje do
średniowiecznej filozofii dualizmu świata, natury człowieka,
romantycznego cierpienia i niezrozumienia, modernistycznych motywów
przemijania, dekadencji, a zwłaszcza obsesji śmierci, postrzeganej
często jako wybawienie z chaosu świata, beznadziei codzienności. (…)
Człowiek jawi się jako istota tragiczna, targana sprzecznościami. (…)
Metaforyka w tekstach rocka gotyckiego służy ukazaniu sprzeczności
tkwiących w człowieku. Odwołuje się do manichejskiej koncepcji walki
dobra (duch, światło) ze złem (materia, ciemność) w świecie i we wnętrzu
ludzkim. (…) Znaczenia przenośne eksponują katastroficzny wymiar
ludzkiego losu, kruchość i niestałość uczuć, rzeczy i zjawisk. (…)
Wyrazy przeciwstawne (…) odnoszą się do pojęcia zła, nocy, ciemności,
śmierci, które dominują nad dobrem, dniem, światłem, życiem”.
Pamiętajmy, że młoda filolog sprawdziła “ponad czterysta” różnych
utworów gotyckich.
Kręgi leksykalno-semantyczne
W porządku, ale co dokładnie wyszło z tych szeroko zakrojonych badań?
Otóż Majdańska odkryła, że metafory stosowane przez gothic rockowych
tekściarzy zazwyczaj oscylują wokół kilkunastu głównych tematów.
Przenośnie te – mniej lub bardziej dosłownie – nawiązują do pojęcia nocy
(24%), snu (18%), krwi i duszy (10%), cienia (9%), kamienia (9%),
światła (7%), lustra (6%), drogi (5%), tańca i gry (4%), wody (4%) oraz
kwiatu (4%). O tym, jaki jest “procentowy udział poszczególnych kręgów
leksykalno-semantycznych” w przeanalizowanych piosenkach, dowiadujemy
się ze wstępu do omawianej książki. Urszula Majdańska poświęca każdemu z
wymienionych zagadnień osobny, kilkustronicowy rozdzialik. Motyw krwi
opisuje razem z motywem duszy, a motyw tańca – razem z motywem gry.
Dlaczego? Według badaczki, krew i dusza odnoszą się do tego samego
zjawiska, czyli do dychotomicznej koncepcji człowieka. Moim zdaniem,
jest to błąd. Rzeczownik “dusza” wcale nie musi oznaczać duszy w sensie
religijnym. Równie dobrze może on być określeniem ludzkiej psychiki
(albo – z zaimkiem “moja” – synonimem słowa “ja”). Grecki wyraz
“psyche”, który oznacza duszę, znalazł swoje miejsce w nazwach dwóch
nowoczesnych dziedzin wiedzy – psychologii i psychiatrii. A przecież
akademicka nauka i medycyna zwykle nie wykraczają poza wąskie ramy
racjonalizmu[2]! Słowo “dusza” występuje nawet w utworach zespołu
Closterkeller. Sęk w tym, że ich autorka, Anja Orthodox, to wojująca
ateistka, która w kawałku “Miraż” śpiewa: “A dalej nie ma już nic”[3].
OK, co z tańcem i grą? Majdańska postanowiła je połączyć, gdyż
przypominają one znaną alegorię życia jako teatru, a ponadto “wspólna
jest im (…) kategoria ludyczności”. Dyskusyjna decyzja.
W co się bawić?
Do kręgu leksykalno-semantycznego, jakim jest lustro, absolwentka
Uniwersytetu Zielonogórskiego zalicza nie tylko same zwierciadła, lecz
również lustrzane odbicia, sobowtóry i postacie noszące znamiona
rzeczywistych bądź potencjalnych “alter ego” członków subkultury
gotyckiej. Osoby, które układają teksty gothic rockowych piosenek,
chętnie wskrzeszają w swoich dziełach znanych bohaterów literackich,
ofiarowują nowe życie postaciom legendarnym i mitycznym. Takie zabiegi
podsuwają słuchaczom pewien punkt zaczepienia. Ikony kultury, które
odżywają w mrocznej muzyce, to nierzadko postacie tragiczne, z którymi
da się jakoś utożsamić, a już na pewno można je przywoływać podczas
rozważania trudnych tematów. Urszula Majdańska przypisuje gotom
fascynację bohaterami demonicznymi, którzy przy bliższym poznaniu
okazują się istotami skomplikowanymi, niejednoznacznymi, rozdartymi
wewnętrznie (Lilith, Lorelei, Lady Makbet, Lucyfer[4], Faust i inni). W
gotyku, tak jak w romantyzmie, jest miejsce na relatywizm i rewizjonizm.
Postacie dwuznaczne są opiewane lub traktowane z zadziwiającą
wyrozumiałością, a jednoznaczne – dekonstruowane, odbrązawiane. Autorzy
utworów gotyckich namiętnie podważają siłę moralną aniołów.
Przypominają, że demony to nie prymitywne bestie znikąd, tylko anioły
upadłe, podobne w swoich słabościach do Homo sapiens[5]. Wampiry w
gothic rocku uchodzą za stwory niezwykle ludzkie, ale dotknięte
straszliwą chorobą, która zmusza je do popełniania nieludzkich czynów.
Często są również seksowne, gdyż wampiryzm bywa ukazywany jako rodzaj
sadomasochizmu, posiadający nawet swój perwersyjny urok. Majdańska łączy
wampiry z motywem krwi. Anioły i demony zostają przez nią skojarzone z
motywem duszy.
Kwiat, cień, kamień
W analizowanej rozprawie bardzo trafna wydaje mi się interpretacja
metafor roślinnych. Młoda filolog ma rację, twierdząc, że kwiat oznacza
po prostu przemijanie. “Poszczególne etapy rozwoju kwiatu przypominają
życie człowieka od momentu narodzin aż po jego śmierć” - konstatuje
zielonogórzanka. Badaczka dostrzega, że sam człowiek ma wiele wspólnego z
kwiatem. “Istota ludzka (…) jest nadwrażliwa, delikatna, wyjątkowa,
piękna, ale z drugiej strony nietrwała, szybko przemija, łatwo ją
zranić, zniszczyć” - czytamy w akapicie dotyczącym antropomorfizacji
roślin. Majdańska poświęca odrobinę miejsca motywom ogrodu i róży,
symbolizującym kolejno ludzką psychikę i uczucie miłości. Napomyka też o
utrwalonej w naszej kulturze wymowie barw. Autorka “Metaforyki...”
zapomina jednak odnotować, że w przypadku kobiety kwiaty mogą także
oznaczać dziewictwo. “Wspominam, jak zabrałeś mi moje kwiaty” -
melorecytuje Anja Orthodox w utworze “Cyan”. Jeśli chodzi o metafory
cienia i kamienia, to refleksje Majdańskiej przekonują mnie tylko
częściowo. Dla absolwentki UZ cień to przede wszystkim duch. Jest w tym
ziarnko prawdy. Ale są też kawałki gotyckie, w których cień nie ma nic
wspólnego z życiem pozagrobowym. „Jestem jak cień, który kiedyś był
częścią ciebie” - słyszymy w piosence „Umbra” zespołu Moonlight.
Rozdział dotyczący kamienia zawiera klasyczne naciąganie faktów pod
tezę. Majdańska pragnie udowodnić, że twardość, chłód, lód i kamień (np.
czarny/biały marmur) wiążą się ze śmiercią fizyczną i duchową. Dlatego
sformułowania „zimny wzrok” (Batalion d’Amour), „dotyk zimnych rąk”
(Closterkeller) i „serce takie czarne” (Moonlight) kojarzą jej się ze…
stopniowym kamienieniem ludzkiego ciała! Bo osobnik robi się nieczuły,
skamieniały.
Matrix nasz conocny
Sen pełni dla gotów taką funkcję, jaką pełniła wirtualna rzeczywistość
dla Cyphera z filmu „Matrix” sióstr (eksbraci) Wachowskich[6]. Urszula
Majdańska stwierdza: „W metaforyce rocka gotyckiego sen – marzenie jest
czymś niesłychanie cennym i ważnym. (…) Przebudzenie bowiem ’jest
źródłem bólu’. Sen daje ’nadzieję’, konotuje azyl, bezpieczeństwo,
przynosi ukojenie, zabiera strach, niepokoje. (…) Sen – marzenie jest
metaforą szczęścia, dobra, uczuć i spełnienia, a także niewinności i
nieświadomości zła, jakie charakteryzuje dziecko”. Badaczka zaznacza
jednak, że owo słodkie złudzenie często przeradza się w coś zgoła
odmiennego. „Traciły kolor sny” - dramatyzuje Anja Orthodox w utworze
„California”. Refleksje Majdańskiej wypadałoby uzupełnić spostrzeżeniem,
że goci słowem „koszmar” chętnie określają jawę („W codzienności mdłej
koszmarze zanurzasz twarz zmęczoną i bladą” - Artrosis). Prawdziwy
koszmar zaczyna się więc w momencie przerwania onirycznej iluzji („Gdy
gubię sny, jakby nigdy nie były, wysycha źródło mojej wielkiej siły” -
Closterkeller). W piosence „Imaginary” grupy Evanescence – amerykańskiej
kapeli inspirującej się gotykiem – słyszymy wyraźnie: „Dobrze wiem, co
leży poza moim sennym schronieniem. Koszmar. Zbudowałam swój własny
świat, żeby uciec”. Cóż począć z taką eskapistką? „Nie mów jej, że tego
nie ma, ona to widzi, ona wierzy w to. I nie mów jej i nie zabieraj tych
resztek wiary, co się jeszcze tlą” (Closterkeller - „Alicja”). Dla
zielonogórskiej filolog sen to również metafora śmierci. Dowodem na to
mają być cytaty typu „Do snu kołysze cię powolna śmierć” (Batalion
d’Amour). Utożsamienie tych dwóch pojęć jest w kulturze zachodniej dość
banalne. Ale skoro sen ratuje śniącego przed rzeczywistością…!
Odwrotność dnia
Gotycka noc posiada wiele znaczeń. Zdaniem Urszuli Majdańskiej,
wieloznaczność nocy ściśle koresponduje z niejednolitą naturą człowieka.
Mroczna część doby może symbolizować lęk, poczucie zagrożenia i
dezorientację istoty ludzkiej zmuszonej do egzystencji w chaotycznym
świecie. Ciemność tradycyjnie kojarzy się ze złem, ponieważ to w jej
realiach rozgrywają się opowieści o demonach, czarownicach itp.
Twórczyni „Metaforyki...” łączy noc z pojęciem śmierci, a nawet
sugeruje, że w gothic rocku zjawiska te bywają ze sobą tożsame. Aby
wykazać, że istnieje coś w rodzaju triady noc-sen-śmierć,
zielonogórzanka przytacza fragment „Ballady o dwóch siostrach”
Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego: „Były dwie siostry – Noc i Śmierć/
Śmierć była większa a Noc mniejsza/ Noc była piękna jak sen a Śmierć.../
Śmierć była jeszcze piękniejsza”. Majdańska odnotowuje, że w utworach
gotyckich występuje tendencja do ukazywania nocy, czyli śmierci jako
kobiety. Zwraca uwagę na to, co odróżnia współczesny gotyk od tego
starodawnego: „Różnica polega na tym, że średniowieczna śmierć była
kostuchą, szkieletem, rozkładającym się ciałem. (…) Natomiast w tekstach
gotyckich śmierć-kobieta przypomina bądź piękną opiekunkę, bądź matkę”.
Absolwentka UZ przywołuje kilka piosenek, w których noc zostaje
przedstawiona jako kryjówka, ostoja, wybawienie od udręki. Podkreśla jej
ważną rolę w życiu zakochanych par. Do tych głębokich refleksji dołącza
niezbyt mądre rozważania o ciszy. Według lubuskiej filolog, bezdźwięk
może być synonimem nocy i śmierci. Szkoda tylko, że cytowane przez nią
kawałki wcale na to nie wskazują. „I tak dobrze znam zapach mojej ciszy”
(Closterkeller), „Cisza spływa we łzach” (Artrosis) – czy te urywki
mówią o ciemności i umieraniu?
Pozostałe przenośnie
Światło. Do tego kręgu leksykalno-semantycznego Urszula Majdańska
zalicza „ogień, słońce, gwiazdy”. Wedle jej interpretacji, płomień
stanowi metaforę przemijania i śmierci, gdyż powoli trawi dany obiekt i
doprowadza do jego unicestwienia. Kobieta zapomina jednak, że ogień może
też oznaczać pożądanie („Coś na kształt ognia w twych oczach jest” -
Closterkeller, „Senne macanki”) i cierpienie („Czy wiesz, jak pali, gdy
zamieniasz moje serce w twardy kryształ?” - Closterkeller, „Dwa dni”).
Gasnące słońce i spadające gwiazdy symbolizują – zdaniem młodej badaczki
– nieszczęście i przygnębienie. Droga. Majdańska raportuje, że gotyccy
tekściarze nagminnie przedstawiają ludzką egzystencję jako bolesną
tułaczkę. Człowiek jest w życiu zagubiony, nie może odnaleźć celu
swojego istnienia, niejednokrotnie „znajduje się na rozdrożu” i „traci
grunt pod nogami”. Czasem nawet spada ku ziemi, w której „grzebie się
zmarłych”. Woda. Według zielonogórzanki, przenośnia ta służy
„zobrazowaniu motywu przemijania oraz chaosu w człowieku i w świecie”.
Bohaterowie gothic rockowych piosenek zazwyczaj „toną” i „dryfują”, co
raczej nie ma w polszczyźnie pozytywnej konotacji. Jakby tego było mało,
opadają oni na dno, czyli zmierzają „ku śmierci, w głąb, w ciemność”.
Taniec i gra. Zgodnie z tym, co pisze Majdańska, taniec wyraża nieład,
szaleństwo, a także – jak niemal każda metafora gotycka – przemijanie i
śmierć. W wyjątkowych przypadkach może on być tożsamy z „aktem
miłosnym”. Gra aktorska (teatr, film) symbolizuje przypisaną człowiekowi
rolę życiową oraz powszechną nieszczerość w relacjach
interpersonalnych. Gra hazardowa (karty) oznacza bezradność i
zniewolenie istoty ludzkiej. Człowieczy los tkwi bowiem w rękach siły
wyższej, przeznaczenia.
Zakończenie
„Metaforyka w tekstach rocka gotyckiego i muzyki okołogotyckiej” to
jedna z najcenniejszych książek, jakie przechowuję w swojej kolekcji.
Nie tylko dlatego, że porusza ona temat, który mnie interesuje, ale
również dlatego, iż jest istnym „białym krukiem”. Chociaż mam do tej
publikacji ogromny sentyment, uważam ją za dzieło zdecydowanie
niedoskonałe. Bardzo lubię teoretyczną część owej pracy. Urszula
Majdańska krótko, ale treściwie (29 stron) opisuje w niej subkulturę
gotycką na tle burzliwej historii rock&rolla. Autorka uzmysławia
czytelnikom, że gothic – ze swoją rozwiniętą estetyką i filozofią –
wyróżnia się spośród innych ruchów skupionych wokół muzyki mocnego
uderzenia. Nurt ten posiada swoje niuanse, lecz funkcjonuje w szerszym
kontekście, jakim jest euroatlantycka kultura młodzieżowa po II wojnie
światowej. Badawcza część rozprawy (57 stron) wzbudza we mnie mieszane
odczucia. Doceniam wysiłek Majdańskiej, gdyż niewątpliwie potrafi ona
kojarzyć odległe fakty. Sądzę jednak, że niektóre z jej komentarzy
wymagają uzupełnienia, a inne nadają się tylko do kosza na śmieci (bo są
nadinterpretacjami). „Metaforyka...” wydaje mi się odrobinę
przeintelektualizowana. Przyznam szczerze, że rozśmieszyła mnie końcówka
rozdziału poświęconego światłu. Otóż absolwentka UZ stwierdziła, iż
śmierć „działa zarówno na osi horyzontalnej, jak i wertykalnej”,
ponieważ „płomienie pną się w górę, w prawo, w lewo”, a „słońce, gwiazdy
(…) gasną, zachodzą, czyli kierują się w dół”. Absolutnie nie odpowiada
mi fakt, że lubuska filolog ukazuje gotyk jako łagodną rozrywkę dla
wrażliwych inteligentów, natomiast zamiata pod dywan jego ścisłe związki
z ruchem BDSM[7]. Te przecież istniały już w czasach postpunkowych.
Dowód: prowokacyjne ubiory Siouxsie Sioux.
Natalia Julia Nowak,
powtórnie początkująca
wielbicielka gotyku
PS 1. Obecnie autorka „Metaforyki...” nosi nazwisko Urszula
Majdańska-Wachowicz. Wciąż jest związana z Instytutem Filologii Polskiej
działającym w obrębie Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu
Zielonogórskiego.
PS 2. Niektóre fragmenty gotyckich piosenek, zaprezentowane w
powyższym artykule, znajdują się również w książce Majdańskiej. Są też i
takie, które dodałam od siebie w toku publicystycznej dyskusji z
twórczynią recenzowanej rozprawy.
PS 3. Jeśli Jan Paweł II miał rację, mówiąc, że współczesna
cywilizacja jest Cywilizacją Śmierci, to subkultura gotycka stanowi jej
idealne podsumowanie. Muzyka gothic rockowa brzmi jak westchnienie
naszej epoki. Opisuje dzień dzisiejszy, wspomina czasy minione i
przepowiada nieuchronną przyszłość. Dlatego nie ma sobie równych w całej
popkulturze. Gotyk to muzyka cywilizacji tańczącej na własnym grobie.
Viva la muerte – niech żyje śmierć!
PS 4. Niemcy są państwem, w którym subkultura gotycka jest
szczególnie silna. Kraj ten dał ludzkości wiele znanych zespołów
reprezentujących wszystkie odmiany tego nurtu. Nic więc dziwnego, że to
właśnie tam odbywają się dwa największe na świecie festiwale gotyckie:
Wave-Gotik-Treffen i M’era Luna. Według Majdańskiej, nasz zachodni
sąsiad jest nazywany Gotlandią ze względu na swoje zasługi dla ruchu
Dark Independent (termin-parasol określający szeroko pojętą „mroczną
muzykę”). My, Polacy, możemy się poszczycić festiwalem Castle Party,
najznamienitszą imprezą gotycką w Europie Środkowo-Wschodniej.
Wydarzenie to jest organizowane każdego roku w Bolkowie – na Ziemiach
Odzyskanych, niedaleko granicy z Czechami i Niemcami. Najwybitniejszą
słowiańską kapelą gothic rockową jest prawdopodobnie XIII. Stoleti. Ta
wspaniała formacja została założona w 1989 roku w czeskiej Igławie przez
braci Petra i Pavla Stepanów. Zanim zostali oni gotami, byli gwiazdami
czechosłowackiej sceny punkowej.
PS 5. Ze społeczności gotyckiej (goth) wyłoniła się społeczność
„cyber-goth”, o której zresztą wzmiankuje autorka „Metaforyki...”. Jest
to wąsko wyspecjalizowana subkultura koncentrująca się wyłącznie na
elektronicznych odmianach gotyku. Zielonogórzanka pisze: „Cybergoci
przypominają bardziej ekscentrycznych fanów techno i house. (…)
Tradycyjna czerń ustępuje miejsca kolorom żywym, intensywnym, wręcz
krzykliwym (np. różom, czerwieniom). We włosy wplata się druty,
plastikowe pręty, rurki itp. Twarz niekiedy pokrywana jest grubą warstwą
specjalnego wosku kosmetycznego, który ma nadać skórze wygląd
nienaturalnego tworzywa, plastiku, gumy czy sztucznej skóry”. Uwaga!
Ruchu gotyckiego i cybergotyckiego pod żadnym pozorem nie należy mylić z
ruchem emo! A już absolutnie nie wolno ich utożsamiać ze wspólnotą
heavymetalowców, bo to zupełnie inna gałąź ewolucji rock&rolla! Nie
za bardzo wiem, jak zaklasyfikować amerykański nurt zwany death rockiem.
Najprawdopodobniej jest on czymś w rodzaju „gotycyzującego odłamu
subkultury punkowej”. Japońskie style „gothic lolita” i „visual kei” to
jeszcze co innego. Nawet dalekowschodnia muzyka okołogotycka (Malice
Mizer, Moi dix Mois – obydwa z Kraju Kwitnącej Wiśni) różni się od
zachodniej.
PRZYPISY
[1] Postmodernizm (ponowoczesność) w czystej postaci.
[2] Chociaż psychoanaliza i psychologia głębi ocierają się czasem o New
Age. Carl Gustav Jung, Erich Fromm, Wilhelm Reich... Oni akurat popadli w
swoisty mistycyzm.
[3] Pojęcia duszy w rozumieniu chrześcijańskim należałoby szukać w
repertuarze Lacrimosy, której założyciel od kilku lat jest kapłanem w
Kościele Nowoapostolskim (nie wierzycie? Odwiedźcie stronę Riehen.nak.ch
i wpiszcie do tamtejszej wyszukiwarki hasło „Tilo Wolff”. Gdy to
zrobicie, wyskoczą Wam odnośniki do newsów „Taufe Simon Emmanuel Dappen”
i „Besuch des Bezirksapostels”. Kliknijcie oba linki, obejrzyjcie
zdjęcia dołączone do wiadomości. Następnie zobaczcie pokaźny zbiór
fotografii zgromadzony przez rosyjską społeczność Lacrimosafan:
Vk.com/album-290858_208397571). Niemieckojęzyczny wyraz „seele” -
„dusza” pojawia się w twórczości duetu dosyć często. Oto dwanaście
przykładów pochodzących z trzech pierwszych płyt formacji (1991-1993,
świecka młodość Wolffa): „Die Augen fest verschlossen, die Seele
verkrampft” - „Oczy stale zamknięte, dusza skurczona”, „Ich weine um
deine Seele” - „Płaczę nad twoją duszą”, „Und meine Seele blickt mich
fragend an” - „A moja dusza patrzy na mnie pytająco”, „So wird keine
Seele trauern” - „W taki sposób żadna dusza nie będzie się smucić”,
„Verletzter Seele letzter Schmerz” - „Zraniona dusza ostatnim bólem”,
„Zerschneide Deine Seele” - „Pokrój swoją duszę”, „Und f… meine Seele” -
„I p… moją duszę”, „Ich horte die Musik meiner Seele” - „Słyszałem
muzykę mojej duszy”, „Und blicke ins Zwilicht meiner Seele” - „I patrzę w
niejasność mojej duszy”, „In deine Seele in dein Fleisch” - „W twoją
duszę i w twoje ciało”, „Entblose deine Seele” - „Obnaż swoją duszę”,
„Ich lecke meine Seele wund” - „Liżę moją ranną duszę”*. Lacrimosa
wydała łącznie trzynaście albumów studyjnych, a także mnóstwo singli i
epek, dlatego powyższa lista nie obejmuje wszystkich przypadków użycia
rzeczownika „dusza” (czy to w języku niemieckim, czy angielskim). Żeby
było śmieszniej, najstarsza piosenka zespołu, opublikowana na kasecie
„Clamor” (1990) i krążku „Angst” (1991), nosi tytuł „Seele in Not” -
„Dusza w potrzebie”. Samo słowo „seele” nie pada w niej jednak ani razu.
* Cytaty te zaczerpnęłam z witryny Stille.prv.pl (tłumacz: Trauer).
Niestety, nie jestem w stanie ocenić wierności polskich przekładów, gdyż
nie znam mowy Goethego. Lacrimosa to niemiecko-fiński duet działający w
Szwajcarii. Drugą osobą jest – od 1993 roku – Anne Nurmi, prywatnie
żona lidera. Pełni ona funkcję klawiszowca, rzadziej wokalistki i
kompozytorki. Po raz pierwszy można ją było usłyszeć na epce „Schakal”
wydanej w roku 1994. Ciekawe, czy dołączając do Lacrimosy spodziewała
się, że za 20 lat zostanie księżyną (bo przecież nie „pastorową”. W
Neuapostolische Kirche kapłan to kapłan, a nie zwykły człowiek z ludu
czytający na głos Pismo Święte)! Chrześcijanie nowoapostolscy uważają
się za związek wyznaniowy podobny do katolicyzmu i prawosławia, ale
świat zewnętrzny porównuje ich niekiedy do mormonów. Interesujące, że
Lacrimosa zdobyła największą popularność w krajach katolickich,
prawosławnych i buddyjskich (Meksyk, Ameryka Południowa, Polska, Rosja,
Chiny. Wyjątkiem od reguły są Niemcy, co zapewne wynika z pochodzenia i
preferencji językowych Wolffa). Czy jakiś kulturoznawca mógłby to
skomentować? U progu jesieni ’17 Tilo napisał na Facebooku: „Moi drodzy
przyjaciele w Meksyku! Moje myśli i modlitwy są z wami! Kocham was!” -
„My dear friends in Mexico! My thoughts and my prayers are with you! I
love you!” (LacrimosaOfficial, 20 września 2017 roku). Wolff i Nurmi
zawsze rozpieszczali Meksykanów, stąd płyta DVD „Live in Mexico City” i
specjalna wersja utworu „Durch Nacht und Flut” z hiszpańskojęzycznym
finałem. Artyści uwielbiają również Rosjan. W nagraniu „I lost my star
in Krasnodar (Russian version)” zaskakuje nas – a raczej rodaków
Puszkina – krótki fragment śpiewany po rosyjsku. Ech, ta łamana
ruszczyzna to pseudosłowiański bełkot!
[4] Potrafię podać przykład okołogotyckiej piosenki, w której postać
Lucyfera zostaje zdekonstruowana do granic absurdu. Jest nią utwór
„Lucifer” zespołu Blutengel, niemieckiej kapeli grającej muzykę
electro-goth i futurepop („gothic pop” – określenie sugerowane przez
samą formację). Dobrze, ja rozumiem, że wielu wolnomyślicieli postrzega
Lucyfera jako chrześcijańskiego odpowiednika Prometeusza: wyklętego
herosa, który poniósł dotkliwą karę, bo chciał przekazać ludziom
tajemnice zastrzeżone dla mieszkańców Niebios. Ale żeby od razu robić z
niego przyjaznego ducha niosącego pomoc wyalienowanej nastolatce?!
Czegoś takiego nie wymyśliłby nawet najgłupszy satanista! A właśnie taką
wizję czarta promuje Chris Pohl i jego damska ekipa. Pod względem
muzycznym „Lucifer” to prosty, elektroniczny kawałek, który przypomina
standardowy popowy przebój. Jednak w tekście utworu występują istne
cuda-wianki. Zwrotki: „Nie była jedną z nich. Nigdy nie miała
przyjaciółki. Była tą jedną, z którą się drażniono. Nie była jedną z
nich. Ona zawsze stoi sama. Nikt nie dał jej szansy. Zawsze była
popychana. Nie była jedną z nich”, „Jej rodzice zginęli w wypadku. Nigdy
się w nikim nie zakochała. Nikt nie rozumiał jej strachu. I każdej nocy
płakała o pomoc. Modliła się do Boga, bo tak ją nauczono. Lecz on nigdy
się do niej nie odezwał. Było jej tak zimno, czuła się taka opuszczona.
Ale wtedy przyszedł Upadły Anioł”, „Ale wtedy przyszedł Upadły Anioł,
żeby wyleczyć ból wewnątrz jej serca, jej złamanego serca. Ona zamknęła
oczy i zobaczyła jego dobroć i prawdę. Ona nie jest sama, on zawsze tu
jest”. Refren: „Ona jest zakochana w diable. Ona jest zakochana w
Lucyferze. To jest jej zemsta za wszystkie lata nienawiści i łez. Ogień
spada z nieba. Ona pali swoją przeszłość. Ona zaczyna nowe życie. Do
piekła z Jezusem Chrystusem!”. Tym, co w cytowanym materiale uderza
najbardziej, jest zupełny brak logiki w ostatnim wersie („To hell with
Jesus Christ!”. Idiom „to hell with” – dosłownie „do piekła z” –
zazwyczaj tłumaczy się jako „do diabła z”, lecz w tym przypadku
należałoby zastosować tłumaczenie „słowo w słowo”). Skoro Szatan jest
taki kochany, to piekło musi być cudownym miejscem. A skoro piekło jest
cudownym miejscem, to po co tam wysyłać znienawidzonego Syna Bożego?!
Widzę tylko dwie możliwości: albo piekło nie jest cudownym miejscem,
albo Syn Boży wcale nie jest taki znienawidzony. Trzeciego wyjścia nie
ma. Hmmm… Może ten piosenkowy nonsens jest efektem zamierzonym? Może
chodzi w nim o to, żeby jednym równoważnikiem zdania zanegować cały
tekst, czyli niejako „wyegzorcyzmować” kontrowersyjną treść? A może
autor „Lucifera” chciał po prostu oddać stan umysłu niedojrzałej
dziewczyny, która w ramach buntu młodzieńczego została satanistką? Nie
mam zielonego pojęcia. Jedno jest pewne: łagodny szlagier grupy
Blutengel ma więcej wspólnego z prawdziwym satanizmem niż dzieła heavy
metalowe ukazujące diabła jako dziką bestię. Pamiętajmy, co o HM mówiła
Zeena Schreck, córka Antona Szandora LaVeya („Zeena Schreck interview on
KJTV”, Radio Werewolf Youth Party, YouTube.com, watch?v=tgHCCgPOpFM).
Dla satanistów czart to przyjaciel, nie potwór, choć uznaje się go
wyłącznie za archetyp, konstrukt kulturowy. Jak pisał lewicowy aforysta
Stanisław Jerzy Lec: „W piekle diabeł jest postacią pozytywną”. I
dlatego piosenka „Lucifer” może budzić niepokój części odbiorców.
[5] Trzeba przyznać, że romantyczna wizja Szatana jako Upadłego Anioła
jest w gotyku szalenie popularna. Tandetny kawałek „Lucifer” formacji
Blutengel, który omawiałam w przypisie czwartym, to tylko wierzchołek
góry lodowej. Takich piosenek jest znacznie, znacznie więcej. Istnieją
nawet utwory, w których ludzie – z natury niedoskonali – są
przyrównywani do upadłych aniołów (przykład: „Fallen Angel”
austriackiego duetu L’Ame Immortelle). Postać podobna do Upadłego Anioła
zdobi okładkę CD „Lichtgestalt” mojej umiłowanej Lacrimosy. Tendencję
do eksponowania tego symbolu można ponadto zaobserwować w rocku/metalu
symfonicznym, gatunku nagminnie mylonym z gotykiem. Holenderka Sharon
den Adel pyta w jednej z wykonywanych przez siebie piosenek: „Upadły
Aniele, powiedz mi, dlaczego? Co jest przyczyną, cierń w twoim oku?”
(Within Temptation - „Angels”). Finka Tarja Turunen śpiewa: „O, Panie,
dlaczego anioły upadają pierwsze?” (Nightwish - „Angels Fall First”) i
„Anioły, one upadają pierwsze, ale ja wciąż tutaj jestem” (Nightwish -
„End of All Hope”). Motyw Upadłego Anioła bez trudu znajdziemy w
teledysku „Amaranth”, jednym z pierwszych wideoklipów Nightwisha
nakręconych z udziałem nowej wokalistki, Szwedki Anette Olzon (to było
dekadę temu, teraz w NW występuje Holenderka Floor Jansen). Niektórzy
melomani twierdzą, że Upadły Anioł pojawia się też w filmiku „Fire and
Ice” Within Temptation. Ja nie do końca zgadzam się z tą interpretacją
(chociaż na początku materiału słychać odgłos grzmotu, sygnał Lucyfera).
Moim zdaniem, „Fire and Ice” to pesymistyczna przeróbka historii Joanny
d’Arc zawierająca feministyczne przesłanie pt. „Kościół
rzymskokatolicki podcina kobietom skrzydła”. Skoro już rozmawiamy o tej
produkcji… Jest w niej coś, co powinno zaalarmować katolickich
tradycjonalistów. Otóż w pierwszym ujęciu widzimy m.in. ukrzyżowanego
Chrystusa wiszącego w powietrzu, jakby na niewidzialnym krzyżu. A kto
się boi krzyża? Oczywiście, diabeł. Skłonność do eksperymentowania z
krzyżem i ukrzyżowanym Chrystusem ma również Jorge Mario Bergoglio, co
bywa traktowane jako dowód na to, iż jest on antypapieżem
rozpracowującym KrK od wewnątrz. Dużo o tym napisali Bernard Teolog i
jego przenikliwi komentatorzy na blogu
Franciszekfalszywyprorok.wordpress.com.
[6] Andy i Larry Wachowscy to obecnie Lilly i Lana Wachowskie.
[7] Na tym polu wybija się niemiecki zespół Umbra et Imago, którego
widowiskowe koncerty stanowią przykład degeneracji sztuki współczesnej
(ot, libertynizm uzasadniany ideologią rozszerzonego freudyzmu). Podczas
tych „wołających o pomstę do nieba” performansów pokazywane są widzom
kobiety bez majtek i/lub bez staników, autentyczne czynności seksualne
nieoszczędzające genitaliów, a przede wszystkim – wymyślne akty
sadomasochizmu z zastosowaniem groźnie wyglądających akcesoriów. Do tego
dochodzą ryzykowne efekty pirotechniczne, lateksowe kostiumy dla
fetyszystów i ogólna atmosfera zdziczenia obyczajów (choćby wulgarne,
agresywne gesty lidera kapeli). A to wszystko przy dźwiękach dobrej
muzyki gothic metalowej, którą zapewne udałoby się wypromować bez
przekraczania granicy między erotyką a pornografią. Uważam, że należy
dołożyć wszelkich starań, aby na tego typu imprezy nie
wpuszczano/posyłano nieletniej młodzieży. Czy chcielibyśmy, żeby młodzi,
zagubieni, nieuformowani ludzie oglądali wiszącą do góry nogami, bitą w
pośladki niewiastę ze świeczką i zimnymi ogniami w pochwie? Chyba
nie... Proszę potraktować moje ostrzeżenie poważnie, gdyż grupa Umbra et
Imago często występuje na mrocznych festiwalach (Wave-Gotik-Treffen,
M’era Luna, Castle Party) obok mniej kontrowersyjnych formacji
muzycznych. Ech, to są właśnie te słynne „gotyckie sprzeczności”! Raz
mamy do czynienia z rzeczami pięknymi, rozsądnymi i podniosłymi, a innym
razem – z ich zupełnymi przeciwieństwami! Kto pragnie słuchać gotyku,
ten musi się z tym oswoić. W zespole Umbra et Imago najważniejszymi
osobami są Peter Manuel Munz pseud. „Mozart” i Madeleine Le Roy (na
99,9% małżeństwo, oboje sadyści [?] o „zakazanych mordach”). On jest
głównym wokalistą i mózgiem całego projektu, ona zaś pracuje dodatkowo
jako domina. Nie wiem, czy taką kobietę można nazwać prostytutką, ale
ewidentnie jest to jakaś forma „sexworkingu”. W Niemczech obowiązuje
liberalne prawo dotyczące pikantnego biznesu, dlatego owa „artystka”
śmiało reklamuje swoje usługi na własnej stronie internetowej. Oferta
Madeleine, opatrzona numerem telefonu i adresem e-mailowym, obejmuje
umiarkowane świadczenia z zakresu praktyk BDSM. Kobieta zastrzega, że
może czegoś odmówić, jeśli nie jest to zgodne z „jej skłonnościami”
(sic!). Ciekawe, ilu klientów Le Roy to fani muzyki Umbra et Imago? Z
innej beczki: wspomniałam wcześniej o festiwalu Wave-Gotik-Treffen.
Warto wiedzieć, że w 2015 roku zaśpiewała na tej imprezie Zeena Schreck,
córka Antona Szandora LaVeya, o której wzmiankowałam w przypisie
czwartym. Jaki ten świat jest mały, no nie? Aż chce się krzyknąć: sami
swoi! A teraz smaczek socjolingwistyczny. W polskojęzycznej Wikipedii
występy Umbra et Imago zostały zdefiniowane jako „nietuzinkowe koncerty”
(wyrażenie raczej pochlebne). W anglojęzycznej Wikipedii określa się je
mianem „fantazyjnych koncertów” („fancy concerts”) i „niesławnych
pokazów scenicznych” („their stage shows are still infamous” - „ich
pokazy sceniczne wciąż są niesławne”). Zachodniacy mają słuszność.
ANEKS 1.
Within Temptation,
feminizm i New Age
Na bezustanne przedstawianie – w dziełach Within Temptation – mężczyzn
jako oprawców niewiast i dziatek zwrócił uwagę popkulturowy serwis
Tvtropes.org. Oprócz teledysku „Fire and Ice” są jeszcze wideoklipy
„Angels” i „Frozen” oraz czarno-biała krótkometrażówka „Triplets”. W tę
konwencję wpisują się ponadto „The Howling” (wersja z 2007 roku) i
„Paradise (What About Us?)”, albowiem kobiety i dzieci cierpią wskutek
męskich wojen. Wszelka agresja niefacetów wobec facetów jest w
produkcjach WT ukazywana jako zło konieczne lub zrozumiała zemsta
(„Angels”, „Frozen”, „Triplets”, krótkometrażówka „Mother Maiden”,
krótkometrażówka i teledysk „Sinead”, oba warianty wideoklipu „What Have
You Done?”). Portal Tvtropes.org uznaje to za rażącą stronniczość,
androfobię i moralność Kalego. Według mnie, twórczość Within Temptation
nawiązuje do znanej antropologom społecznym dychotomii
„mężczyzna-kultura, kobieta-natura”, przy czym zła kultura próbuje
ujarzmić dobrą naturę. W teledysku „Paradise…” niewiasty doprowadzają do
odrodzenia się przyrody zniszczonej podczas konfliktu atomowego.
Tryumfując, splatają dłonie niczym w feministycznym dramacie kinowym
„Thelma i Louise” Ridleya Scotta. W piosence „Mother Earth” - „Matka
Ziemia” (która nosi wszelkie znamiona manifestu zespołu!) przyroda
zostaje opisana jako wszechpotężna władczyni zagrażająca kruchej
cywilizacji. „Ona rządzi aż do końca czasu, daje i odbiera. Ona rządzi
aż do końca czasu, chodzi własnymi drogami” - śpiewa Sharon den Adel.
Mówiąc wprost: we Wszechświecie wszystko zależy od natury, która jest
rodzaju żeńskiego, a nie np. od Boga, który w chrześcijaństwie jest
rodzaju męskiego. Czy to niewinna poetyzacja ateizmu, deizmu, świeckiego
humanizmu? A może Wicca lub New Age (Era Wodnika usiłująca pogrzebać
Erę Ryb)? Na okładce brytyjskiej edycji krążka „Mother Earth” widnieją
m.in. znaki Zodiaku. Grupa Within Temptation ma też w swoim repertuarze
miłosny kawałek „Aquarius” - „Wodnik”. Oto co na jego temat napisała
pewna Internautka: „Aquarius wcale nie odnosi się do Roberta
[gitarzysty, partnera życiowego wokalistki – przypis NJN] i Sharon.
Swoją drogą, oni nie są małżeństwem, Robert z kolei urodził się 2
stycznia i jest Koziorożcem” (Nessa25, Tekstowo.pl). Dla sprawiedliwości
należy odnotować, że nie wszystkie teledyski WT ociekają mizoandrią.
Gdy mężczyźni się nie wychylają, są przedstawiani z niekwestionowaną
życzliwością. Przykładowo, filmik „Dangerous” wyraża podziw dla Norwega
uprawiającego sporty ekstremalne (Skandynawowie słyną z feministycznych
poglądów, uchodzą wręcz za forpocztę społeczeństwa matriarchalnego,
dyskryminującego facetów). Jest on bohaterem pozytywnym, gdyż kocha
przyrodę i liczy się z jej prawami, choćby grawitacją. Bohater
wideoklipu korzysta ze skafandra i spadochronu, a zatem bawi się w
granicach przez naturę wyznaczonych. Sharon den Adel ma wizerunek
„prawdziwej kobiety” i jest matką trojga dzieci, co znowu wzbudza
skojarzenia z ezoteryczną koncepcją „świętej kobiecości” – animą,
pierwiastkiem żeńskim, postacią Lilith. Wspomniana niewiasta (wywodząca
się z żydowsko-arabskiego folkloru) to pierwsza żona Adama, partnerka
Szatana, matka złych duchów, ikona feminizmu i satanistyczna
odpowiedniczka Najświętszej Maryi Panny.
W jednej z wersji teledysku „What Have You Done?” Sharon uprawia seks z
mężczyzną jako osoba dominująca, a potem jej kochanek okazuje się
niebezpiecznym, impulsywnym, rozchwianym emocjonalnie szowinistą.
Wszystko układa się w logiczną całość, czyż nie? Aha, jeszcze jedno.
Piosenka „What Have You Done?” została nagrana z gościnnym udziałem
Keitha Caputo, który obecnie jest Miną Caputo. Zaraz po swojej tranzycji
Mina oznajmiła na Twitterze: „Transseksualistki M/K, takie jak ja, są
kobietami, które rezygnują z męskiego uprzywilejowania na rzecz
kobiecości! Zagrażają patriarchatowi!” („Male to female transsexuals
like me are the women who give up male privilege for femininity!
Threaten the patriarchy!” – cyt. za: Nme.com). Przypadek Miny wydaje się
kłopotliwy z punktu widzenia kultu Matki Ziemi, ponieważ płeć
psychiczna (tożsamość płciowa) to jedno, płeć kulturowa (rola płciowa)
to drugie, a płeć biologiczna (chromosomy, anatomia) to trzecie. Na
poziomie psychicznym i kulturowym (gender identity, gender role) Caputo
jest kobietą, lecz na poziomie biologicznym (sex) pozostaje mężczyzną.
Ewidentny spór kultury z naturą. Proszę nie zrozumieć mnie opacznie:
akceptuję Minę jako wyoutowaną transkobietę. Zdumiewa mnie tylko fakt,
że osoba transpłciowa, która najpewniej od lat planowała kurację
hormonalną, zgodziła się wystąpić z kapelą głoszącą poglądy typu
„bezużytecznym jest pytanie, dlaczego nie możesz jej [przyrody - przypis
NJN] kontrolować”. Przywołane słowa pochodzą z hymnu „Mother Earth”.
Zespołu Within Temptation słucham od 2005 roku, ale dopiero teraz
ogarnęłam jego dorobek prawą półkulą mózgową. A powinnam tak zawsze, bo
jestem leworęczna i niektóre horoskopy przyporządkowują moją datę
urodzenia – 19 lutego 1991 roku – do znaku Wodnika (lecz inne do znaku
Ryb)! „Znak ten jest przypisywany osobom urodzonym w czasie obserwowania
Słońca w tym znaku, to znaczy na odcinku ekliptyki pomiędzy 300 a 330
stopniem długości ekliptycznej. Wypada to między 19/20 stycznia a 18/19
lutego – dokładne ramy czasowe zależą od rocznika. Czasem przyjmuje się
umowne granice – według Evangeline Adams (1868-1932) był to okres między
21 stycznia a 20 lutego. Znak Wodnika przypisuje się również osobom
urodzonym w trakcie wschodzenia tego znaku” (źródło: polskojęzyczna
Wikipedia). Wedle portalu Astrolog.pl, jestem Rybami, ale gdybym
przyszła na świat kilka godzin wcześniej, byłabym Wodnikiem. Dlaczego?
Ponieważ w 1991 roku zmiana znaku z Wodnika na Ryby nastąpiła 19 lutego o
godzinie 4:58 (ja się urodziłam grubo po 9:00). Czuję, że antagonizm
między Erą Wodnika a Erą Ryb dotyczy mnie osobiście. Bardzo to gotyckie.
Stereotypowy Wodnik jest indywidualistą i innowatorem, człowiekiem
obdarzonym wysoką inteligencją i nieprzeciętną intuicją (patrz: Juliusz
Verne). Osobnik spod znaku Ryb to melancholik i cierpiętnik, który
posiada artystyczną duszę i romantyczny światopogląd (patrz: Zdzisław
Beksiński). Wodnik, Ryby – jedno i drugie kojarzy się z wodą! A ja od
dziecka mam przechlapane, gdyż nie potrafię zwięźle odpowiedzieć na
pytanie: „Jaki masz znak Zodiaku?”.
PS. Przypominam, że od dłuższego czasu zespół Within Temptation
nie ma nic wspólnego z gotykiem. Grupa zaczęła swoją karierę od gothic
metalu i doom metalu, jednak później poszła w kierunku rocka/metalu
symfonicznego. Formacja z płyty na płytę staje się coraz bardziej
komercyjna i popowa.
ANEKS 2.
Lacrimosa, obłuda religijna
i saga rodziny Bischoffów
Jeżeli kogoś zaintrygowały teologiczno-eklezjalne sekrety Tilo Wolffa,
to niech zajrzy do mojego poprzedniego artykułu zatytułowanego
„Lacrimosa. Gothic metal i Kościół Nowoapostolski”. Tekst jest
ogólnodostępny online (Njnowak.tnb.pl). Tych, którzy już znają ów
materiał, informuję o kilku nowych ustaleniach. Po pierwsze: dwa
miesiące po opublikowaniu – w ramach solowego projektu Snakeskin –
pornograficznych teledysków „Keep Me Alive” i „Keep Me Alive - DC” Tilo
Wolff zamieścił na Instagramie fotografię Biblii otwartej na Psalmie 32
(lacrimosa_official, 13 listopada 2016 roku). Rzeczona pieśń wychwala
Boga za to, że jest miłosierny i łatwo wybacza grzechy pokutnikom. W
opisie zdjęcia artysta oświadczył: „Każdego dnia, ale szczególnie w
czasach, gdy ludzie zachowują się nieludzko i krótkowzrocznie, a potem
ledwo znoszą skutki swojego zachowania, cieszę się, że jestem w stanie
żyć moją wiarą! To takie piękne! Życzę Wam spokojnej niedzieli!” („Every
day, but especially in times when people behave inhumanly and
short-sightedly and then barely endure the results of their behavior, I
am glad to be able to live my faith! So very beautiful! I wish you a
peaceful Sunday!”). Hipokryzja. Czegoś takiego nie powstydziłby się
Świętoszek z komedii Moliera.
Po drugie: w serwisie YouTube.com można znaleźć filmik z 2013 roku, w
którym Tilo Wolff gawędzi z młodą fanką w drzwiach jakiegoś hotelu
(nagranie zostało zarejestrowane w Argentynie, czyli w Ameryce
Łacińskiej, gdzie nasz ulubieniec zrobił największą karierę. „Lacrimosa
en Rosario 2013 - Charlando con Tilo en la puerta del hotel”, Yamil Jose
Anello, user/YamWt, watch?v=V8_NGIjJhyI). Kiedy rozmowa schodzi na
tematy filozoficzne, wokalista popada w samozachwyt: „Chodzę do
kościoła, jestem bardzo religijny”, „Moja wiara w Boga jest nawet
silniejsza niż moja wiara w muzykę” („I go to church, I’m very
religious”, „My belief in God is even stronger than my belief in
music”). Przez cały czas kopci jak smok. Wypada odnotować, że zanim
Niemiec rozpoczyna konwersację z Latynoską, w rozmowie z kimś innym
używa wulgaryzmu „f**k”. Czy to jest słownictwo godne księdza
nowoapostolskiego?
Po trzecie: uważnie przyjrzałam się okładce kasety „Clamor” z 1990 roku.
Widnieje na niej zdjęcie 18-letniego Wolffa, który wygląda jak
androgyniczny demon, a jego nastroszone włosy imitują rogi Baphometa.
Chłopak ma splecione – jakby do modlitwy – dłonie, ale jedną z nich
pokazuje gest „mano cornuta”. Za plecami młodzieńca wisi marmurowa płyta
pamiątkowa, na której wyryto m.in. nazwiska „Benedict Bischoff” i
„Dorothea Frey”. Osoby te zmarły w XIX wieku (chyba w latach 1836 i
1834; nie widzę dokładnie). Czyżby dalecy krewni artysty? Potwierdzałoby
to moją hipotezę, zgodnie z którą matka Tilo pochodziła z rodziny
Bischoffów. Kim byli Benedict (Benedikt) Bischoff i Dorothea Frey?
Żmudne googlowanie doprowadziło mnie do wniosku, że mogli to być dawni
bogacze/arystokraci, członkowie rodu związanego z Riehen – szwajcarską
gminą, w której mieszka i pracuje Tilo Wolff. Bischoffowie przez wieki
zajmowali się biznesem, zostając kupcami i fabrykantami. Przedstawiciele
tego klanu byli nawet współwłaścicielami eleganckiego parku i
wytwornego pałacyku w Riehen (Sarasinpark, Villa Wenkenhof). Fragmenty
teledysku „Nach dem Sturm” Lacrimosy, opublikowanego 23 sierpnia 2017
roku, prawdopodobnie były kręcone na terenie majątku Wenkenhof. Zgadza
się wystrój prezentowanych komnat, obrazy, drzwi, żyrandol, a także
krzaki, rzeźby i oczko wodne na zewnątrz budynku
(Beat-ernst-basel.ch/Wenkenhof?PHPSESSID=51032ece4f91426b209777f8146ef41f).
O dziejach rodu Bischoffów można poczytać w artykule „Die Sarasinschen
Guter in Riehen”, który został wydrukowany w 1966 roku na łamach
periodyku „Basler Zeitschrift fur Geschichte und Altertumskunde”.
Cyfrowa kopia materiału jest dostępna w formacie PDF na stronie
E-periodica.ch. Inny tekst, do którego warto dotrzeć: „Von den
Sarasinschen Gutern in Riehen und ihren Bewohnern” autorstwa Fritza
Lehmanna (Riehener-jahrbuch.ch). Zachęcam ponadto do sprawdzenia haseł
„Wenkenhof” i „Sarasinpark” w niemieckojęzycznej Wikipedii. „Das
Wenkengut blieb nach Zaslins Tod zum Teil bis 1931 in Besitz der mit ihm
verwandten Familien Merian, Bischoff und Burckhardt” (wiki/Wenkenhof),
„Zeitweise besass der Basler Stadtratsprasident Hieronymus Bischoff, der
ab 1852 erster Prasident des Riehener Diakonissenhauses war, das
Elbs-Birrsche Landgut” (wiki/Sarasinpark).
Ursula z Bischoffów Wolff odeszła pod koniec wakacji 2017 roku. Smutne
uroczystości pogrzebowe odbyły się 26 sierpnia w Bazylei. Pochówek miał
miejsce 28 sierpnia w Riehen. Wzięli w nim udział: mąż zmarłej
(Friedrich Wolff), dzieci wraz ze swoimi rodzinami, siostra Barbel oraz
szwagier Wilhelm Leber. Ten ostatni to były Główny Apostoł – duchowy
przywódca – Kościoła Nowoapostolskiego. A zatem Tilo Wolff miał kiedyś
wujka na stanowisku „papieża” Neuapostolische Kirche! Skąd informacje o
zgonie, pogrzebie i pochówku Ursuli? Z newsa „Abschied von unserer
Glaubensschwester Ursula Wolff” (Riehen.nak.ch). Śmierć w rodzinie to
przerażająca sprawa, ale życie pozostałych członków familii toczy się
dalej. 10 września 2017 roku Tilo był widziany w Reinach podczas
religijnych obchodów Dnia Dziecka („Kindertag 2017 im Bezirk Basel”,
Bezirk-basel.nak.ch).
Lider Lacrimosy dość często ma do czynienia z dziećmi, co zapewne wynika
z faktu, że sam jest ojcem dwóch chłopców – Tristana Alexandra i
Tiziana Immanuela. Wiem o tym z wirtualnego wydania pisemka „Riehener
Zeitung” (Eleonore Spiniello-Behret, „Aufnahme in das Burgerrecht der
Gemeinde Riehen”, 29 kwietnia 2016 roku, Riehener-zeitung.ch). Znalazłam
tam bowiem słowa: „Wolff, Wolf-Tilo, deutscher Staatsangehoriger mit
seiner Ehefrau, Wolff geb. Nurmi, Anne Marjaana, finnische
Staatsangehorige, und die Kinder, Wolff, Tristan Alexander, Wolff,
Tizian Immanuel, finnische Staatsangehorige”. Cytowany urywek udowadnia
przy okazji, że Anne Nurmi jest współmałżonką („ehefrau”) owego
dwulicowego kapłana o czarno-białych włosach. Formalnie, w świetle
prawa, kobieta nazywa się Anne Wolff.
Lacrimosa (Niemiec Tilo Wolff
i Finka Anne Nurmi) na żywo w 2000 r.
Ogólne wrażenie: Werter i Lotta,
ewentualnie Gustaw i Maryla. :-)
„Kabinett Der Sinne” (z płyty „Inferno”, 1995)
https://www.youtube.com/watch?v=yWaEn6ic3bs
„Am Ende Stehen Wir Zwei” (z płyty „Elodia”, 1999)
https://www.youtube.com/watch?v=VDrimgTQkRU
„Stolzes Herz” (z singla „Stolzes Herz”, 1996)
https://www.youtube.com/watch?v=s2SKpjs_oXc
* * *
Lacrimosa - „Nach dem Sturm” (2017)
[czy w niektórych ujęciach widać willę Wenkenhof?
Ha! Ja się nie dziwię, że to się podoba Latynosom,
sentymentalnym wielbicielom łzawych telenowel!]
https://www.youtube.com/watch?v=XAeX-Ib3IW8
Lacrimosa - „Sanctus” (1999)
[połączenie metalu z muzyką poważną]
https://www.youtube.com/watch?v=Zi98GzYHKoI
* * *
L’Ame Immortelle - „5 Jahre” (2004)
[lubię ten austriacki teledysk!
To jest właśnie „cywilizacja
tańcząca na własnym grobie”.
Dużo tu również nawiązań
do Romantyzmu i Fin de Siecle]
https://www.youtube.com/watch?v=5D30kYmf-rw
Liv Kristine & Michelle Darkness - „Love Decay” (2014)
[Norweżka i Niemiec; komentarz taki jak do „5 Jahre”]
https://www.youtube.com/watch?v=QdHG-gnVZPc
* * *
Blutengel & Meinhard - „Kinder der Sterne” (2015)
[elektroniczny/industrialny „gothic pop” z Dojczlandu.
Teoretycy spiskowi! Uważajcie na symbole Illuminati
i kontroli umysłu Monarch/MK-ULTRA!]
https://www.youtube.com/watch?v=NTiaCV47-bw
Blutengel - „Lucifer” (2007)
[kawałek analizowany w przypisie czwartym]
https://www.youtube.com/watch?v=u4ESaFJ20SA
* * *
XIII. Stoleti - „Elizabeth” (1998)
[największy przebój czeskiego Dark Independent]
https://www.youtube.com/watch?v=ksB0ep6bP7w
XIII. Stoleti - „Transilvanian Werewolf” (1996)
[znakomity utwór, serdecznie polecam!]
https://www.youtube.com/watch?v=JJ8tkq9bv2o
* * *
Xmal Deutschland - „Mondlicht” (1984)
[muzyka postpunkowa, protogotycka.
Ojczyzna formacji: jak sama nazwa wskazuje]
https://www.youtube.com/watch?v=1_1FHvLxeA4
* * *
Christian Dorge - „Mystische Rosenmadonna” (1992)
[niemieckie dark wave; śpiewa 20-letni Tilo Wolff]
https://www.youtube.com/watch?v=gifHf1y88fc
Switchblade Symphony - „Clown” (1995)
[hipnotyzujące dark wave ze Stanów Zjednoczonych.
Uwaga, konspiracjoniści! Wideoklip jest przepełniony
symbolami kontroli umysłu Monarch/MK-ULTRA!]
https://www.youtube.com/watch?v=A3dEWeu7aII
* * *
Umbra et Imago - „The Animal’s Blues” (2017)
[skandaliści zza Odry ocieplają swój wizerunek?
Promocja praw zwierząt i marksistowska troska o ubogich
(Madeleine Le Roy popiera socjalistyczną Die Linke):
„Nie masz ziemi, praw i nie możesz mówić”,
„Nie masz pieniędzy, praw i nie możesz mówić”,
„Pierwsze są pieniądze, a drugie – może –
prawa człowieka dla bogatych ludzi”.
Absolutnie nic zdrożnego w sensie obyczajowym!]
https://www.youtube.com/watch?v=F8N3_Q3In0Y
Umbra et Imago - „Viva Vulva” (2015)
[teledysk tylko dla widzów dorosłych]
https://www.youtube.com/watch?v=gm45qVZf3wk
Umbra et Imago - „Milch” (1998)
[live 1999; materiał wyłącznie dla (zalogowanych) dorosłych.
„Mozart” prezentuje typowo sadystyczne wzorce zachowań]
https://www.youtube.com/watch?v=V4wNwb1IQvA
* * *
Within Temptation - „Fire and Ice” (2011)
[holenderski rock/metal symfoniczny.
W wideoklipie: zła Era Ryb, czas chrześcijaństwa]
https://www.youtube.com/watch?v=ve2pS-jxXz0
Within Temptation - „Mother Earth” (2002)
[holenderski rock/metal symfoniczny.
W wideoklipie: dobra Era Wodnika, czas New Age]
https://www.youtube.com/watch?v=reGlno9aUpw