poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Narodowa SocjalDemokracja kontra ECR Polska

ECR Polska - Kościół polskojęzyczny
Kościół rzymskokatolicki (Ecclesia Catholica Romana - ECR) lubi czasem udawać, że ma coś wspólnego z polskością i patriotyzmem. W świątyniach katolickich wieszane są nieraz polskie flagi, a w kościelnych pieśniach pojawiają się wzmianki o Ojczyźnie i Narodzie. Księża odprawiają Msze święte w intencji Polski albo nawiązują w swoich kazaniach do polskiej historii. Osoba, która nie zastanawia się nad tym zbyt głęboko, może odnieść wrażenie, że rzeczywiście istnieje coś takiego jak “polski Kościół”. Prawda jest jednak inna, zdecydowanie mniej optymistyczna.

KrK (ECR) to potężna organizacja międzynarodowa, którą można porównać do ONZ. Jest on również podobny do wpływowej korporacji ponadnarodowej, posiadającej swoje oddziały w różnych krajach i kontrolującej mniejsze firmy (w tym przypadku: zakony, oazy rekolekcyjne, wspólnoty modlitewne). To, co niektórym ludziom jawi się jako “polski Kościół”, jest po prostu agendą globalistycznej instytucji. Nie ma żadnego “polskiego Kościoła” - jest ECR Polska. Jakie to miłe, że po Soborze Watykańskim II Kościół rzymskokatolicki raczył opracować polskojęzyczną wersję Mszy świętej!


Cyrograf zwany konkordatem

Ecclesia Catholica Romana nie służy krajom, na terenie których funkcjonuje, tylko swojemu właścicielowi, jakim jest Państwo Watykańskie. Przywódcą Watykanu i prezesem ECR jest obecnie Joseph Ratzinger, którego można postawić w jednym szeregu z takimi szefami, jak Mark Zuckerberg (Facebook), Steve Ballmer (Microsoft) czy Hugh Grant (Monsanto). Jego poprzednik, Karol Wojtyła, był z pochodzenia Polakiem i uchodził za polskiego patriotę. Oczywiste jest jednak to, że Wojtyła - jako głowa Państwa Watykańskiego i dyrektor generalny ECR - nie był w pełni oddany Polsce i Narodowi Polskiemu.

W latach dziewięćdziesiątych Polska zawarła z Watykanem konkordat, który obowiązuje po dziś dzień. Jest to zwyczajna umowa międzynarodowa, a przecież wiadomo, że każdy taki dokument ogranicza suwerenność kraju oraz znacząco wpływa na jego politykę wewnętrzną i zagraniczną. Ratyfikacja konkordatu była dla Polski równie niekorzystna jak akcesja do Unii Europejskiej czy współpraca militarna z USA. Watykan, podobnie jak Bruksela i Waszyngton, owinął nas sobie wokół palca. Warto pamiętać, że za te wszystkie nieszczęścia odpowiada Sojusz Lewicy Demokratycznej. Szczególnie negatywną rolę odegrał w tych kwestiach Aleksander Kwaśniewski.


Tajemnica poliszynela x 2

Chociaż trudno w to uwierzyć, jeden procent podatku dochodowego Polaków jest przeznaczany na wspieranie Ecclesia Catholica Romana. W praktyce oznacza to, że władze Rzeczypospolitej Polskiej zabierają obywatelom pieniądze i przekazują je obcemu państwu - Watykanowi. Nie dość, że posiada to znamiona zdrady narodowej, to jeszcze ma zgubny wpływ na naszą sytuację gospodarczą. Pieniążki, o których mowa, można by przecież wydać na rozwój polskiej oświaty albo na ratowanie tutejszej służby zdrowia.

Zamiast tego, część naszego podatku przechodzi na konto Watykanu, który doskonale poradziłby sobie bez niej. Jest to bowiem państwo zamożne i przedsiębiorcze, a nie kraj trzeciego świata. Ciekawostka: Stolica Apostolska ma bardzo dziwną historię. Większość katolików nie zdaje sobie sprawy z faktu, że Watykan odzyskał niepodległość w roku 1929 dzięki faszystowskiemu dyktatorowi Mussoliniemu. Niech teraz ktoś powie, że faszyści byli “antyklerykalni“ i “antykatoliccy“!


Rząd dusz

ECR Polska rości sobie prawo nie tylko do naszych pieniędzy, ale także do naszych serc i umysłów. Lekcje religii w szkołach, transmisje nabożeństw w telewizji publicznej, łączenie uroczystości państwowych z religijnymi - chodzi w tym wszystkim o to, żeby Polacy zżyli się z Kościołem rzymskokatolickim i żeby nauczyli się lojalności wobec Watykanu. Członek rządu i hierarcha kościelny wyglądają w jednym kadrze równie nieestetycznie jak flaga Polski obok flagi UE. Taki widok dyskretnie sugeruje, że Rzeczpospolita Polska nie jest samodzielnym podmiotem politycznym, tylko bytem posiadającym prawnego opiekuna.

Głoszenie, że KrK jest ważniejszy od Ojczyzny i Narodu, to wpajanie Polakom patriotyzmu watykańskiego i odsuwanie ich od Spraw Najistotniejszych. Ecclesia Catholica Romana pragnie kontrolować nasze umysły, mówiąc nam, jak mamy myśleć i postrzegać rozmaite zjawiska. Mało tego. Kościół rzymskokatolicki, czyli Państwo Watykańskie, próbuje regulować nasz styl życia oraz sposób funkcjonowania w społeczeństwie. Polscy patrioci i nacjonaliści nie powinni się na to zgadzać. Przeciwnie: najlepszym wyjściem byłoby dla nich opowiedzenie się za ruchem antyklerykalnym.


Kaczyzm i NWO

Parafie ECR często zamieniają się w trybuny polityczne, z których płyną wywody przychylne partii Prawo i Sprawiedliwość. Jest to o tyle bulwersujące, że politycy związani z PiS-em mają/mieli na sumieniu podpisanie Traktatu z Lizbony oraz serwilizm wobec USA. Tubami propagandowymi PiS-u są również niektóre media katolickie: Radio Maryja, Telewizja Trwam, “Nasz Dziennik”, a także kwartalnik “Fronda” i należący do niego portal internetowy. Karol Wojtyła vel Jan Paweł II był zwolennikiem Unii Europejskiej. To właśnie on (między innymi) przekonał Polaków, żeby zagłosowali za przystąpieniem do UE, czyli za oddaniem się w niewolę Brukseli.

Człowiek, o którym mowa, był bardzo inteligentny i starannie wykształcony. Na pewno wiedział, że Unia Europejska od samego początku była pomyślana jako federacja - podróbka Stanów Zjednoczonych Ameryki, a zarazem ich największa konkurentka. Niestety, Wojtyła był nie tylko euroentuzjastą, ale również zwolennikiem NWO. W jednym ze swoich przemówień, dostępnym w serwisie YouTube, powiedział on: “A New World Order, a civilisation of love, can be achieved” - “Nowy Porządek Świata, cywilizacja miłości, może zostać osiągnięty”. Joseph Ratzinger vel Benedykt XVI wcale nie jest lepszy, o czym świadczy fakt, że domagał się utworzenia “światowej władzy publicznej”.


Nar-SocDem kontra Ecclesia Catholica Romana

Narodowa SocjalDemokracja, jako opcja uznająca Ojczyznę i Naród za wartości najwyższe, sprzeciwia się podporządkowywaniu Polski Kościołowi rzymskokatolickiemu (organizacji międzynarodowej) i Watykanowi (obcemu państwu). Według Nar-SocDem, wpływ KrK na Polskę i Polaków jest równie destrukcyjny jak przynależność do UE (europejskiej federacji) i NATO (układu realizującego interesy USA). Klerykalizm, czyli zakamuflowany szowinizm watykański, nie jest możliwy do pogodzenia z polskim patriotyzmem i nacjonalizmem. Tym bardziej, że opiera się on na religii chrześcijańskiej, która pochodzi z Azji i która poważnie zaszkodziła naszym rodzimym, pogańskim wierzeniom.


Natalia Julia Nowak,
30 kwietnia 2012 roku


wtorek, 17 kwietnia 2012

NJN - Naród Jest Najważniejszy

Nowa definicja nacjonalizmu

Nacjonalizm to niekończący się bój o różnorodność. O to, żeby istniały na Ziemi rozmaite nacje: świadome własnej tożsamości, dumne ze swojego pochodzenia, wyraźnie odróżniające się od innych, swobodne, niezależne oraz rozwijające się w sposób równomierny i nieskrępowany. Celem nacjonalizmu jest ochrona pluralistycznego świata, w którym można usłyszeć różne języki, zobaczyć różne zwyczaje, spotkać różne kultury i zaobserwować różne style bycia. Ideologia, o której mowa, uznaje prawo wolnych, zróżnicowanych, niepowtarzalnych Narodów do życia w wolnych, zróżnicowanych i niepowtarzalnych Państwach.

Nacjonalista, czyli narodowiec, powinien walczyć z tym, co stanowi zagrożenie dla tej barwnej mozaiki. Na przykład z globalizacją i kosmopolityzmem - zjawiskami ujednolicającymi świat, uniformizującymi społeczeństwo, zabijającymi indywidualizm oraz budującymi nudną monokulturę, w której wszyscy słuchają podobnej muzyki, noszą identyczne ubrania, oglądają te same (kiczowate) filmy oraz posługują się jednym, ogólnoświatowym językiem. Idee zawierające się w nacjonalizmie to patriotyzm, eurosceptycyzm, antyglobalizm, antykapitalizm, antykonsumpcjonizm itp.


Misja i wizja narodowca

Polski narodowiec jest wyzwolonym, stanowczym, pewnym siebie człowiekiem, który nie wstydzi się swojego pochodzenia i który pragnie działać dla dobra swojej Wspólnoty Narodowej (WN). Zabiega on o to, żeby Polska, Polacy i polskość cieszyły się należnym szacunkiem oraz pozostawały niezależne od obcych wpływów (krępujących swobodę WN i utrudniających jej prawidłowy rozwój). Nacjonalista nie waha się wznosić biało-czerwonej flagi i wołać do ludności świata: “Hej, tutaj są Polacy! Zauważcie nas, respektujcie nasze prawa, pozwólcie nam być sobą!”.

Kocha swoich rodaków i życzy im jak najlepiej - niezależnie od tego, czy są lewicowi, prawicowi, centrowi, zamożni, ubodzy, piękni, brzydcy, utalentowani, nieudolni, heteroseksualni, homoseksualni, transpłciowi, nietranspłciowi itd. Narodowiec przyjmuje postawę utylitarną, popiera demokrację (najlepiej bezpośrednią), przestrzega zasad egalitaryzmu i zawsze staje po stronie swojej WN. Jednocześnie miłuje inne Narody, które także mają prawo do samostanowienia oraz starają się utrzymać swój oryginalny charakter w globalizującej się rzeczywistości.


Aktywista i wolnomyśliciel

Chociaż nacjonalista wie, że każda jednostka jest inna, uważa, iż najistotniejszym rodzajem tożsamości jest tożsamość narodowa (chodzi o mentalność typu: “Jestem studentem, socjaldemokratą, weganinem, członkiem organizacji X, a PRZEDE WSZYSTKIM Polakiem”). Działacz narodowy pamięta o ludziach, którzy cierpieli i umierali za Ojczyznę, czuje się ich dłużnikiem oraz kontynuuje ich dzieło. Bliskie są mu myśli takie, jak: “Szkoda by było, gdyby upokorzenie, trud, ból i śmierć naszych Bohaterów poszły na marne. Oni ponosili męczeństwo po to, żebyśmy my, współcześni Polacy, byli suwerennym Narodem mieszkającym w suwerennym Kraju. To wszystko zobowiązuje nas do patriotyzmu i nacjonalizmu”.

Narodowiec stanowczo sprzeciwia się pseudonarodowcom, którzy sieją nienawiść do innych Polaków oraz do Niepolaków. Rozumie, że ktoś, kto krzywdzi przedstawicieli własnego Narodu ma więcej wspólnego z antypolonizmem/polonofobią niż z nacjonalizmem. Tolerancyjny, otwarty, postępowy, a zarazem skłonny do obrony Polski i polskości - taki jest Narodowy SocjalDemokrata, lewicowy aktywista i wolnomyśliciel. Nie ma on nic wspólnego ani z Narodowym Demokratą, ani z Narodowym Socjalistą.


Nasze, polskie, ojczyste

Kim jeszcze jest nacjonalista? Człowiekiem, który ceni pluralizm wewnętrzny, czyli mnogość przekonań, zainteresowań, stylów życia i systemów wartości występujących w Narodzie Polskim. Według narodowca, każdy element polskości jest ważny, użyteczny oraz godny ochrony i ocalenia. Kultura awangardowa wcale nie jest gorsza od tradycyjnej, a underground zasługuje na taki sam szacunek jak mainstream. Polak ma prawo podążać własną drogą i dodawać do narodowego dziedzictwa własne - jedyne w swoim rodzaju - cegiełki. Jeśli postępowanie danej osoby nie przynosi szkody Polsce, Polakom ani Niepolakom, to należy je uznać za pozytywne oraz popychające naszą WN do przodu.

Mamy mnóstwo grup i kategorii społecznych - one wszystkie są nasze, polskie, ojczyste. Podniesienie ręki na którąkolwiek z nich (tylko dlatego, że nie pasuje do naszej wizji rzeczywistości albo głosi poglądy przeciwne do naszych) byłoby incydentem antynarodowym, zamachem na polskość. Naród Polski winien być zintegrowany, nie zaś podzielony. Dlaczego? Otóż dlatego, że jest wielką rodziną, a w każdej familii powinna panować harmonia, życzliwość, wyrozumiałość i troska o drugiego człowieka. Nacjonalizm to nie ksenofobia. Nacjonalizm to nie szowinizm. Nacjonalizm to nie faszyzm. Nacjonalizm to nie dewocja.


Nar-SocDem a zwykła socjaldemokracja

Czym się różni Narodowa SocjalDemokracja od zwykłej socjaldemokracji? Tym, że klasyczna socdem jest internacjonalistyczna, euroentuzjastyczna, czasem wręcz kosmopolityczna. Nar-SocDem całkowicie odrzuca antypatriotyzm na rzecz lojalności wobec Polski i Polaków. Co więcej, stawia Ojczyznę i Wspólnotę Narodową na pierwszym miejscu, potępiając globalizm, paneuropeizm etc.

Ideę Narodowej SocjalDemokracji można opisać za pomocą hasła “NJN - Naród Jest Najważniejszy”. A Naród to różni ludzie: pracujący, niepracujący, młodzi, starzy, wykształceni, niewykształceni, heteronormatywni, nieheteronormatywni, socjalistyczni, liberalni, konserwatywni, apolityczni i inni. Niech nacjonalizm będzie postrzegany jako miłość do własnych rodaków, a nie jako niechęć do cudzoziemców!


Natalia Julia Nowak,
16-17 kwietnia 2012 r.



PS. Jesteś prawicowym narodowcem? Zostań lewicowym! Nie zmieniaj kierunku - zmień zwrot wektora! Pamiętaj tylko, że zawsze znajdą się ludzie zamknięci i nieprzyjaźni, którzy będą próbowali zrobić z Ciebie “połączenie Hitlera z Palikotem”.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Narodowa SocjalDemokracja a polski rynek medialny

Zamknięte drzwi

Polski rynek medialny, w przeciwieństwie do amerykańskiego, charakteryzuje się tzw. pluralizmem zewnętrznym. Polega on na tym, że w naszym kraju funkcjonuje wiele zróżnicowanych mediów - każde z nich posiada określoną linię programową i trzyma się jej jak maminej spódnicy. Wbrew pozorom, taki stan rzeczy wcale nie jest dobry dla demokracji i wolności wypowiedzi. Pluralizm zewnętrzny powoduje, że nie wszystkie grupy społeczne mają dostęp do określonych periodyków, stacji telewizyjnych i rozgłośni radiowych. Przykładowo, poseł Platformy Obywatelskiej nie ma szans zostać stałym współpracownikiem Radia Maryja, a działacz Młodzieży Wszechpolskiej - jednym ze spikerów TOK FM.

Rodzaj pluralizmu, o którym mowa, jest szczególnie niekorzystny w przypadku mediów masowych (bogatych, znaczących, docierających do ogromnej liczby odbiorców). Jeśli takie wielkie, ogólnopolskie, wpływowe medium posiada ściśle określoną linię ideową, to człowiek o odmiennym światopoglądzie nigdy nie znajdzie możliwości, aby zaprezentować w nim swój punkt widzenia. Drzwi do wielkonakładowej “Gazety Wyborczej” będą zawsze zamknięte dla komentatorów narodowo-katolickich, a drzwi do “Naszego Dziennika” - dla sympatyków Ruchu Palikota.

Pluralizm zewnętrzny spycha pewne opcje polityczne na margines życia medialnego - są takie poglądy, które znajdzie się wyłącznie w mediach niszowych i niskonakładowych. Co z tym fantem zrobić? Najlepszym wyjściem z tej sytuacji byłoby porzucenie pluralizmu zewnętrznego na rzecz pluralizmu wewnętrznego. Ten drugi typ pluralizmu charakteryzuje się tym, że w obrębie jednego medium (gazety, czasopisma, radia, TV) prezentowane są przeróżne osądy, czasem wzajemnie się wykluczające. Wewnętrzne zróżnicowanie środków masowego komunikowania jest typowe dla Stanów Zjednoczonych Ameryki.


Ku pluralizmowi wewnętrznemu

Gdyby na polskim rynku medialnym zapanował pluralizm wewnętrzny, to w każdym medium dałoby się znaleźć wywód lewicowy, prawicowy, centrowy, laicki, katolicki, eurosceptyczny, euroentuzjastyczny, nacjonalistyczny, antynacjonalistyczny itd. “Gazeta Wyborcza” stałaby się otwarta na opinie całkowicie sprzeczne ze zdaniem Adama Michnika, a Radio Maryja przestałoby być Ośrodkiem Adoracji Ojca Rydzyka. W prasie, telewizji i radiostacjach nareszcie zapanowałaby wolność słowa. Każdy, niezależnie od wyznawanego światopoglądu, mógłby się wypowiedzieć w “Jedynce”, TVN-ie, Polsacie i Telewizji Trwam.

Żadne medium nie prezentowałoby postawy rodem z filmu “Dzień Świra” (“Moja racja jest najmojsza”). Nie uważałoby się też za “jedyne źródło prawdy”. Nikt już nie narzekałby, że medium X jest całkowicie zdominowane przez jedną opcję polityczną. Skończyłaby się manipulacja, umarłaby dyskryminacja pewnych jednostek i ugrupowań, zniknąłby jednostronny obraz świata. Pluralizm wewnętrzny można by wprowadzić odgórnie, dzięki odpowiedniemu aktowi normatywnemu. Dobrym pomysłem byłaby “Ustawa o mediach masowych i prawie do rzetelnej informacji” dotycząca mediów wielkich (tzn. takich, których oglądalność, słuchalność lub czytelnictwo przekracza określoną liczbę).


Parytety dla opozycji

Te ogromne, wpływowe i bogate media otrzymałyby obowiązek realizacji pewnego parytetu - musiałyby zatrudniać przynajmniej 25 proc. dziennikarzy o poglądach niezgodnych z ogólną linią programową. Gdyby taki przepis wszedł w życie, to ćwierć wypowiedzi wygłaszanych w stacji TVN byłaby “nietefałenowska”. W “GW” co najmniej 25 proc. publicystów drukowałoby komentarze “niemichnikowskie”. Dzięki nowej ustawie odbiorcy mediów uświadomiliby sobie, że rzeczywistość jest bardzo skomplikowana, a poszczególne zjawiska społeczne posiadają zarówno zalety, jak i wady. Nawet, gdyby w medium X nadal dominowały poglądy kosmopolityczne, to byłyby one neutralizowane przez 25 proc. dziennikarzy wyznających patriotyzm. Otwartość na rozmaite przekonania, brak cenzury redakcyjnej - oto zalety pluralizmu wewnętrznego.

Oczywiście, “Ustawa o mediach masowych i prawie do rzetelnej informacji” nie odnosiłaby się do mediów małych, czyli takich, których oglądalność, słuchalność lub czytelnictwo nie przekracza określonej liczby (o jaką liczbę chodzi? Na razie trudno powiedzieć. To ekspert - medioznawcza lub ekonomista - musiałby rozstrzygnąć, od jakiego nakładu czy audytorium można mówić o medium masowym). Pisma specjalistyczne, hobbystyczne i naukowe, docierające do niewielkiego grona odbiorców, raczej nie zostałyby objęte “Ustawą…”. Proponowany dokument nie dotyczyłby również mediów adresowanych do dzieci i młodzieży. Nikt normalny nie chciałby przecież, aby w dziecięcej telewizji 25 proc. materiałów stanowiły filmy “tylko dla dorosłych”.


Media dzielą i rządzą

Pluralizm zewnętrzny jest niekorzystny także dlatego, że przyczynia się do powstawania, pogłębiania i utrwalania podziałów w Narodzie Polskim. Społeczność skupiona wokół jednego medium (np. “Gazety Wyborczej”, TVN-u, Radia Maryja, Telewizji Trwam) staje się zamkniętym kręgiem, nieufnym wobec innych i głuchym na ich kontrargumenty. Kiedy medium, będące dla danej grupy mentorem, krytykuje lub oczernia inne media, dochodzi do poważnych i beznadziejnych konfliktów społecznych (miłośnicy jednego nadawcy zaczynają pałać niechęcią do miłośników drugiego nadawcy. Wystarczy sobie przypomnieć, co się działo w 2010 roku na Krakowskim Przedmieściu. Środowisko GW/TVN walczyło ze środowiskiem RM/TT).

Taka sytuacja ciągnie za sobą również ryzyko manipulacji, ponieważ odbiorcy danego czasopisma/dziennika/radia/TV otrzymują informacje redagowane z punktu widzenia jednej opcji światopoglądowej. Nie znają oni poglądów przeciwnika, a nawet, jeśli znają, to uważają je za głupie i niegodne przemyślenia (są bowiem uprzedzeni do “wrogiego” medium i jego entuzjastów). Gdyby istniał pluralizm wewnętrzny, to widzowie/słuchacze/czytelnicy konkretnego środka przekazu nie byliby karmieni jednostronną wizją rzeczywistości. W ich ulubionej stacji telewizyjnej, rozgłośni radiowej lub periodyku byłyby bowiem prezentowane rozmaite opinie, a to otworzyłoby im oczy na fakt, że świat wcale nie jest czarno-biały. W GW/TVN pojawiałoby się więcej opinii prawicowych, a w RM/TT - nieprawicowych.


Nacjonalizm i nacjonalizacja

Jak wynika z artykułu “Rynek mediów w Polsce” Zbigniewa Bajki (opublikowanego w pracy zbiorowej “Dziennikarstwo i świat mediów. Nowa edycja” pod red. Zbigniewa Bauera i Edwarda Chudzińskiego), na polskim rynku medialnym królują koncerny cudzoziemskie. Dwie trzecie (niegdyś 62 proc.) nakładów wszystkich polskojęzycznych czasopism leży w rękach wielkich firm zza zachodniej granicy. Jeden z niemieckich koncernów wydaje w Polsce aż 53,2 proc. czasopism, a inny - 7,4 proc. Poza tym, duże znaczenie na polskim rynku mają wydawcy szwajcarscy. Biedny to Naród, który praktycznie nie ma żadnej własności!

Cóż my, Polacy, posiadamy, skoro niemal wszystko zostało sprywatyzowane i sprzedane zagranicznym biznesmenom? Czy to dobrze, że polska opinia publiczna jest kształtowana przez obcy kapitał? I czy to sprawiedliwe, że na mediach funkcjonujących w Polsce nie zarabiają Polacy, tylko arcybogate koncerny zachodnie? Na szczęście, jest sposób na to, żeby media polskojęzyczne stały się mediami polskimi. Nasze państwo powinno wykupić (wraz z infrastrukturą) część polskojęzycznych periodyków i sprzedać je obywatelom polskim. Nowi, polscy właściciele powinni mieć prawo do dowolnego rozporządzania swoimi mediami. Jedyne ograniczenie: zakaz sprzedaży tych mediów podmiotom cudzoziemskim.

Ciekawym rozwiązaniem byłoby też powołanie do życia publicznej instytucji wydawniczej, czyli prasowej odpowiedniczki TVP i Polskiego Radia. Instytucja ta dostarczałaby na rynek pewną liczbę tanich, wysokonakładowych tytułów prasowych, reprezentujących polską rację stanu oraz realizujących takie cele jak publiczne radio i telewizja. Nikt nie twierdzi, że powinno to być coś w rodzaju peerelowskiej Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej “Prasa-Książka-Ruch”, opisanej przez Zbigniewa Bajkę w artykule “Rynek mediów w Polsce”. Nowe wydawnictwo absolutnie nie dążyłoby do monopolu (chociaż przy pluralizmie wewnętrznym i tak nie miałoby to znaczenia). Jego istnienie byłoby jednak uzasadnione, ponieważ brakuje w Polsce periodyków wolnych od wpływów obcego kapitału.


Podsumowanie

Na polskim rynku medialnym powinien panować pluralizm wewnętrzny, bo ten obecny (czyli zewnętrzny) się nie sprawdza. Sposobem na osiągnięcie pluralizmu wewnętrznego mogłaby być specjalna ustawa, obejmująca największe i najbardziej wpływowe media. Dokument ten nakazywałby szefom mass mediów, aby zatrudniali dziennikarzy posiadających różne przekonania: co najmniej 25 proc. zespołu redakcyjnego powinny stanowić osoby o światopoglądzie niezgodnym z ogólną linią programową. Ustawa nie miałaby żadnego wpływu na media małe (specjalistyczne, hobbystyczne, naukowe) oraz dziecięco-młodzieżowe. Panująca na współczesnym rynku medialnym dominacja koncernów zachodnich wydaje się niekorzystna, niesprawiedliwa i niebezpieczna. Potrzebna jest tutaj interwencja państwa, które powinno wykupić część zagranicznych (polskojęzycznych) mediów i sprzedać je Polakom. Przydałaby się także publiczna prasa (odpowiedniczka TVP i Polskiego Radia), reprezentująca polską rację stanu oraz realizująca określone cele.


Natalia Julia Nowak,
11-12 kwietnia 2012 r.

środa, 4 kwietnia 2012

Nar-SocDem wobec aborcji, eutanazji i homoseksualizmu

Narodowy utylitaryzm

Używane przez nacjonalistów zwroty - “idea narodowa” i “ruch narodowy” - kryją w sobie pojęcie Narodu, a więc pewnej wspólnoty, zbiorowości, społeczności. Sugerują one, że obiektem zainteresowania narodowców jest Naród, i to rozumiany w sposób holistyczny. Z powyższego faktu można wywnioskować, że nacjonalista jest od tego, aby troszczyć się o pomyślność całej swojej nacji (skądinąd wielkiej, złożonej i wewnętrznie zróżnicowanej). Aby realizacja idei narodowej stała się możliwa, potrzebna jest postawa utylitarna, polegająca na dążeniu do zapewnienia szczęścia jak największej liczbie Polaków.

W niniejszym tekście będzie mowa o tym, jak narodowiec powinien podchodzić do kilku skomplikowanych problemów etycznych: przerywania ciąży, miłości homoseksualnej i zabójstw z litości (a także do kontrowersyjnej, awangardowej kultury). Wszystkie te zagadnienia będą analizowane z punktu widzenia Wspólnoty Narodowej, czyli społeczności stawianej przez nacjonalistów w centrum uwagi. Większość stronnictw politycznych, wchodzących w skład szeroko pojętego Ruchu Narodowego, opowiada się przeciwko aborcji, eutanazji i legalizacji związków jednopłciowych. Według Narodowej SocjalDemokracji, wspomniane zjawiska są korzystne dla ogółu Polaków i powinny być aprobowane.

Jeśli Naród jest najważniejszy, to należy uznać jego wyższość nad losem pojedynczego zarodka, moralnością katolicką, uprzedzeniami skrajnych prawicowców, klasycznym rozumieniem związku partnerskiego, staroświecką etyką lekarską i przyzwyczajeniami konserwatystów. Na pierwszym miejscu musi być Zbiorowość Polska, a nie tzw. tradycja. Ten, kto przedkłada tradycję (lub religię) ponad dobro Narodu, powinien się zastanowić, czy nacjonalizm jest dla niego odpowiednią propozycją.


Interes płodu czy Narodu?

Aborcja, chociaż przynosząca unicestwienie pojedynczemu płodowi, jest uzasadniona z utylitarnego punktu widzenia, a zatem zgodna z interesem Narodu Polskiego. Embrion ludzki niewątpliwie jest naszym bliźnim - nowym osobnikiem z gatunku Homo sapiens, odmiennym od swoich rodziców i posiadającym unikatowe DNA. Dyskusja na temat usuwania ciąży nie powinna koncentrować się na tym, czy zarodek ludzki jest człowiekiem, bo z biologicznego punktu widzenia jest to oczywiste (wyniki badań genetycznych nie pozostawiają złudzeń. Homo sapiens to Homo sapiens - już od pierwszych chwil swojej egzystencji).

Przedmiotem aborcyjnego dyskursu powinna być następująca kwestia: “Czy tego miniaturowego, nie do końca ukształtowanego, nieświadomego, pozbawionego marzeń człowieczka można zlikwidować w imię wyższych wartości?”. Nacjonalista winien odpowiedzieć na to pytanie: “Tak, jeśli wymaga tego interes Narodu i Ojczyzny. Jak wiadomo, Naród i Ojczyzna są wartościami najistotniejszymi, dla których tysiące ludzi cierpiały, umierały lub ponosiły inne ofiary”. Przerwanie ciąży może być uzasadnione i usprawiedliwione w co najmniej pięciu przypadkach. Poniżej znajduje się ich lista wraz z uzasadnieniami.

1. Niektóre kobiety doskonale wiedzą, że nie nadają się na matki. Nie chcą być rodzicielkami, uciekają od macierzyństwa, wpadają w panikę, kiedy pojawia się u nich podejrzenie ciąży. Gdy zostają zapłodnione, zastanawiają się nad możliwością dokonania aborcji. Panie, które podświadomie (a czasem nawet świadomie) zdają sobie sprawę ze swojej niezdolności do rodzicielstwa, powinny mieć prawo do usunięcia ciąży. Dlaczego? Bo doświadczenie życiowe pokazuje, że takie kobiety zazwyczaj są złymi matkami, przyczyniającymi się do cierpienia własnych dzieci. A ich potomkowie - niekochani i nieszanowani - stają się skłonni do krzywdzenia innych ludzi. Nieusunięcie jednego płodu ciągnie za sobą katastrofę w postaci wielu pokrzywdzonych Polaków. Taka sytuacja jest nie do pogodzenia z narodowym utylitaryzmem.

2. Dziecko, które poczęło się w wyniku gwałtu, może odziedziczyć po ojcu najbardziej negatywne i szkodliwe społecznie cechy. Geny kryminalisty mogą sprawić, że nowa istota ludzka sama zostanie kryminalistą - skrzywdzi swoich rodaków, a przy okazji siebie. Nie powinniśmy narażać Narodu Polskiego na takie niebezpieczeństwo.

3. Jeśli embrion jest ciężko uszkodzony, to wiadomo, że przez resztę swojego życia będzie okrutnie cierpieć. Bardzo nieszczęśliwi będą również jego rodzice, skazani na nieustanny niepokój, smutek i stres. Opieka nad kimś, kto jest nieuleczalnie chory od urodzenia, zabiera rodzicom, krewnym, lekarzom, sanitariuszom oraz terapeutom dużo czasu, energii i pieniędzy. Przez jeden niewyabortowany zarodek liczni Polacy mają poważny problem. To sprzeczne z zasadą utylitaryzmu (porównaj: dwa poprzednie argumenty).

4. Ludzie, którzy gardzą Polską i jej suwerennością, wychowują swoich potomków na polonofobów, kosmopolitów, globalistów, eurofederalistów itp. Dziecko rodzi się wprawdzie pozbawione poglądów politycznych, ale w procesie socjalizacji mimowolnie przejmuje mentalność swoich wychowawców (jeśli nie całkowicie, to częściowo). Może się zdarzyć, że wypełniona antypolonizmem kobieta będzie chciała poddać się aborcji. Nie powinniśmy jej tego zabraniać. Nienawidząca Polski niewiasta i tak uczyniłaby ze swojego potomka przeciwnika polskości.

5. W życiu Narodu nie zawsze jest różowo. Czasem wybucha wojna albo dochodzi do innej kryzysowej sytuacji, stanowiącej zagrożenie dla naszej wolności i/lub tożsamości narodowej. Wszyscy Polacy, niezależnie od płci, mają wówczas obowiązek działać (romantycznie lub pozytywistycznie) na rzecz swojej Ojczyzny i swojego Narodu. W takich okolicznościach kobieta musi być aktywna oraz w pełni sprawna fizycznie. Jej zadaniem jest praca dla dobra Polski i Polaków, a nie siedzenie w bezpiecznym kąciku i uważanie na każdy ruch. Jeżeli ciąża przeszkadza Polce w wypełnianiu narodowo-patriotycznych obowiązków, to powinna zostać usunięta. Aborcja może być koniecznością w sytuacji, gdy kobieta jest żołnierzem walczącym na froncie.


My - barwna mozaika ludzka

Naród Polski jest ogromną zbiorowością - dokument “Wyniki Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań 2011“ podaje, że w Polsce mieszka około 38,5 miliona osób. Ta kolosalna liczba pokazuje, że my, Polacy, nie możemy (a raczej: nie mamy szans) być tacy sami. Byliśmy, jesteśmy i zawsze będziemy różni. Trzeba się z tym pogodzić i raz na zawsze zapamiętać, że nikomu nie uda się skoncentrować Narodu Polskiego wokół jednego światopoglądu, wyznania, stylu życia i modelu postępowania.

Zamiast narzucać rodakom “jedyną słuszną ideologię”, powinniśmy uszanować ich różnorodność oraz umożliwić im samorealizację według indywidualnych predyspozycji i preferencji. Dobro Organizmu Narodowego wymaga, aby wszystkie jego części były swobodne i zdolne do prawidłowego rozwoju. Tłamszenie którejkolwiek z grup, wchodzących w skład Narodu Polskiego, jest równie niekorzystne jak krępowanie stóp małych Chinek. Częścią naszej Wspólnoty Narodowej są osoby homoseksualne, które osiągną spokój i szczęście dopiero wtedy, gdy otrzymają prawo do zarejestrowania swoich związków.


Tęczowi Polacy i ich prawa

Nikt nikogo nie zmusza do bycia gejem/lesbijką. Nikt nikogo nie zmusza do miłowania homoseksualistów. Nikt nikogo nie zmusza do uczestniczenia w Paradach Równości. Nikt nikogo nie zmusza do popierania partykularystycznej ideologii queerowej. Trzeba jednak liczyć się z tym, że w naszym Narodzie byli, są i zawsze będą osoby o odmiennej orientacji seksualnej. Ludzie, o których mowa, są Polakami, a skoro narodowiec troszczy się o wszystkich Polaków, to życzy dobrze także polskim homoseksualistom. Naszą Wspólnotę Narodową można porównać do mozaiki składającej się z wielu barwnych elementów - te wszystkie części, odpowiednio obrobione i połączone, tworzą prawdziwe dzieło sztuki. Jednym z elementów owej mozaiki są homoseksualiści, zatem dbajmy o nich tak samo jak o pozostałe komponenty naszego Narodu!

Można dyskutować o tym, skąd się bierze seksualny pociąg do osób tej samej płci. Można się spierać, czy gejostwo/lesbijstwo jest chorobą, czy mieszczącą się w normie innością. Lecz jeśli chodzi o samą legalizację związków homoseksualnych, to istnieją tylko trzy argumenty przeciwko niej: “To grzech”, “To niemoralne” i “To obrzydliwe”. Pierwszy z nich jest słaby, ponieważ nie da się udowodnić prawdziwości dogmatów religijnych (coś, co przyjmuje się “na wiarę”, nie jest oczywistym i niepodważalnym faktem).

Drugi z nich również jest słaby, bo istnieje wiele wzajemnie się wykluczających kodeksów moralnych (to, co według jednego filozofa/teologa/etyka/duchownego jest słuszne, według innego może być niesłuszne). Trzeci z nich to subiektywne odczucie - zwykła emocja, nieposiadająca charakteru racjonalnego i intelektualnego. Po obaleniu tych trzech pseudoargumentów okazuje się, że nie ma powodu, aby sprzeciwiać się legalizacji związków jednopłciowych. Bunt przeciwko tej społecznej innowacji jest całkowicie nieuzasadniony.

Jeśli ktoś uważa, że homoseksualizm jest zdrową innością, to powinien być zwolennikiem prawnego uregulowania tej kwestii. Ten, kto uznaje gejostwo/lesbijstwo za chorobę, powinien zaś odpowiedzieć sobie na pytanie: “Czy ludzie chorzy nie mają żadnych praw? Ależ mają! Świadczą o tym specjalne toalety dla inwalidów, książki pisane brajlem oraz tłumacze migowi w telewizji”. Nie trzeba kochać mniejszości seksualnych, wszak serce to nie sługa. Ale rozsądek podpowiada, że jest więcej argumentów za akceptacją związków jednopłciowych niż przeciwko niej.


Nemini vox deneganda

Oczywiście, legalizacja związków gejowskich i lesbijskich nie może ciągnąć za sobą prześladowań tzw. homofobów. Każdy Polak (czy to lewicowy, czy to prawicowy) winien posiadać możliwość swobodnego wyrażania swoich poglądów. Robert Biedroń i Krzysztof Śmiszek powinni mieć prawo do zarejestrowania swojego związku, a Tomasz Terlikowski - do skrytykowania zarówno tego faktu, jak i samego zjawiska homoseksualizmu. Organizacjom queerowym nie powinno się zakazywać prowadzenia kampanii informacyjnych, a działaczom Narodowego Odrodzenia Polski - posługiwania się znakiem “Zakaz pedałowania”. Oto słowa przypisywane Wolterowi: “Nie zgadzam się z tym co mówisz, ale oddam życie, abyś miał prawo to powiedzieć”.

Obie strony konfliktu muszą być wolne i równouprawnione. Żadna z nich nie może terroryzować drugiej. Trzeba się wystrzegać wszelkiego zamordyzmu - nie tylko tego homofobicznego (rodem z Iranu), ale również tego homofilskiego (rodem ze Szwecji). Jeśli chodzi o narodowca, to nie powinien on być człowiekiem stronniczym, tylko przyjacielem wszystkich (lewicowych, prawicowych, centrowych i apolitycznych) Polaków. Aktywizm nacjonalistyczny powinien być czymś w rodzaju nieformalnej, oddolnej, obywatelskiej, pozarządowej, dobrowolnej i spontanicznej Służby Cywilnej. Takim “narodowym wolontariatem” - bezinteresowną i nieupolitycznioną działalnością na rzecz wszystkich Polaków. Słowo “narodowiec” powinno się kojarzyć z osobą robiącą coś dobrego dla swojego Narodu.


Kultura i eutanazja

Polska kultura to nie tylko wiersze Jana Kochanowskiego, dramaty Aleksandra Fredry, obrazy Jacka Malczewskiego i felietony Bolesława Prusa, ale również dobra nowoczesne i nietradycyjne. Kontrowersyjne odmiany rocka i metalu, dzieła z elementami okultystycznymi i antyreligijnymi, dziwaczne rzeźby i instalacje, twórczość gejowska i lesbijska - to też wytwory naszej kultury narodowej. Nacjonalista powinien być świadomy, że polska kreatywność przejawia się na wiele sposobów i że nie należy jej ograniczać. Artyści, którzy dzisiaj są uważani za geniuszy, nie zawsze byli doceniani i tolerowani w czasach swojej działalności. Klasycyści zwalczali poezję romantyczną, romantycy wojowali z pozytywistami, pozytywiści starali się powstrzymać młodopolan i tak dalej.

Obowiązkiem narodowca jest dbanie o to, żeby polska kultura - jakże bogata i zróżnicowana - rozwijała się prawidłowo i równomiernie. Jednocześnie musi on chronić dzieła stare: przed zbezczeszczeniem, przed zapomnieniem, przed przeinaczeniem, przed ocenzurowaniem, przed zniszczeniem. W różnorodności kulturalnej chodzi o to, żeby Polak miał w czym wybierać i żeby nie musiał sięgać wyłącznie po dobra cudzoziemskie. Co do eutanazji i wspomaganego samobójstwa, powinny one być legalne. Ktoś, kto bardzo cierpi, nie ma przed sobą przyszłości i chce zakończyć swoją egzystencję, powinien mieć prawo do realizacji swojego pragnienia. Legalizacja eutanazji i wspomaganego samobójstwa sprawiłaby, że w Narodzie Polskim byłoby mniej bólu, rozpaczy, upokorzenia i frustracji.

Chory, cierpiący i marzący o własnej śmierci Polak na pewno ucieszyłby się, gdyby dano mu możliwość wcześniejszego odejścia z tego świata. Byłby szczęśliwy, że jego jedyne życzenie może stać się rzeczywistością. Naturalnie, eutanazję powinno się przeprowadzać na wyraźne żądanie zainteresowanego - nie wolno człowieka tak po prostu zabić. Z drugiej strony, jeśli mamy chorego, u którego nastąpiła śmierć mózgu, to nie ma sensu podtrzymywać przy życiu reszty jego ciała. Taki człowiek jest już bowiem martwy.


Polskość to NIE katolickość!

Ktoś może powiedzieć, że Polacy to Naród katolicki, a propozycje Narodowej SocjalDemokracji są całkowicie sprzeczne ze społeczną nauką Kościoła. Tak się jednak składa, że katolickość Narodu Polskiego jest zwykłym mitem. Ani katolicyzm (odmiana chrześcijaństwa, czyli religii założonej na Bliskim Wschodzie) nie jest tworem polskim, ani Kościół (instytucja ponadnarodowa z siedzibą w Watykanie) nie jest organizacją polską. My, Polacy, jesteśmy Słowianami i posiadamy własną religię, jaką jest rodzimowierstwo. Owo rodzimowierstwo łączy nas z innymi Narodami Słowiańskimi, między innymi z Rosjanami i Białorusinami. Wyjaśnia to, dlaczego ważny jest solidaryzm słowiański, czyli dążenie do zbudowania pozytywnych relacji między wszystkimi Słowianami. Nikt nie ma obowiązku wierzyć w istnienie pogańskich bogów. Wypada jednak pamiętać o rodzimej tradycji i - od czasu do czasu - sentymentalnie do niej nawiązywać.

Całą treść tego wywodu można podsumować hasłem przedwojennej Zadrugi: “Odkatoliczyć, unarodowić, dowartościować Polaka!”. Narodowa SocjalDemokracja opowiada się bowiem za pozytywnym nacjonalizmem, patriotyzmem, eurosceptycyzmem, antyglobalizmem, liberalizmem obyczajowym, laicyzmem, antyklerykalizmem, tolerancją, nowoczesnością, państwem opiekuńczym, bezpieczeństwem socjalnym i solidaryzmem słowiańskim.

Naród (skądinąd wielki i zróżnicowany) jest świętością. Jego dobro powinno stać ponad wszystkimi innymi wartościami (także ponad tradycyjną moralnością i przyzwyczajeniami konserwatystów). Skrajna prawica - czyli narodowi radykałowie - nie ma monopolu na polskość, patriotyzm i nacjonalizm.


Natalia Julia Nowak,
2-4 kwietnia 2012 r.




“Narodówka” - hymn Narodowej SocjalDemokracji
(ułożony do melodii “Vyidu Ya Na Volyushku” zespołu Arkona)


Chodźcie, wszyscy Polacy,
z domu, szkoły i pracy.
Chodźcie, z lewa i prawa -
- służyć Polsce już czas!
Młodzi, starzy i średni.
Wy - bogaci i biedni.
Wy - hetero i homo.
Liczy się każdy z Was!

SocjalDemokracja nowa:
wielka, polska, narodowa.
Zawsze dobrze swej Ojczyźnie ży-czy!
W naszych myślach już gotowa
Wielka Polska Narodowa.
A entuzjazm w naszych sercach krzy-czy!

Tu, w naszej Ojczyźnie,
na wielkiej Słowiańszczyźnie
będzie wolność i duma,
będzie radość za trzech.
Otwarci na każdego,
jak w sztuce Wyspiańskiego
na dźwięk rogu pójdziemy,
bo to przecież nie grzech.

SocjalDemokracja nowa:
wielka, polska, narodowa.
Zawsze dobrze swej Ojczyźnie ży-czy!
W naszych myślach już gotowa
Wielka Polska Narodowa.
A entuzjazm w naszych sercach krzy-czy!