piątek, 19 sierpnia 2011

Metropolis. Film, który uczy myślenia

Film nad filmami


“Metropolis”, czyli filmowa antyutopia w reżyserii Fritza Langa, to mój najulubieńszy film, który oglądałam i rozważałam mnóstwo razy. To stare, czarno-białe i bardzo monumentalne dzieło zostało nakręcone w roku 1926, a jego premiera odbyła się na początku 1927. Produkcja, chociaż niema, nie razi brakiem dźwięku, albowiem jej warstwa muzyczna, wybitna gra aktorska i genialna fabuła wyrażają więcej niż długie przemówienia.

Film, bogaty w modernistyczną scenografię i efekty specjalne podobne do współczesnych, zachwyca kolejne pokolenia kinomanów. Mnie fascynuje jego głębia intelektualna i idealny scenariusz napisany przez Theę von Harbou (kobietę, która najpierw była żoną jednego z aktorów grających w “Metropolis”, a potem małżonką samego Fritza Langa). Arcydzieło kinematografii, o którym piszę, to jeden z tworów, które odegrały w moim życiu ogromną rolę i wywarły na mnie spory wpływ. Nie znam słów, którymi mogłabym wyrazić zachwyt, jaki wzbudza we mnie ta produkcja.


Opowieść o rewolucji i złamanym sercu


Akcja “Metropolis” rozgrywa się w ponurym świecie przyszłości, w którym społeczeństwo zostało podzielone na dwie klasy: Umysł i Dłonie. Ta pierwsza żyje w bogatym, wygodnym, supernowoczesnym mieście Metropolis, a ta druga jest zmuszana do wegetacji w ponurym Podziemiu i do pracy ponad siły. Robotnicy, czyli Dłonie, są coraz bardziej niezadowoleni z tej społecznej niesprawiedliwości i marzą o obaleniu Johana Fredersena, bezdusznego dyktatora obu światów.

Osobą, która niesie proletariuszom pocieszenie, jest młodziutka Maria - dziewczyna uznawana za prorokinię. Młoda panna naucza, że wkrótce przyjdzie do robotników Pośrednik, który przyniesie im wyzwolenie i zlikwiduje niesprawiedliwy system społeczny. Zdaniem Marii, między Umysłem a Dłońmi musi pośredniczyć Serce. Prorokini porównuje obecny ustrój do Wieży Babel, która - chociaż wielka i stanowiąca symbol ludzkiej potęgi - została zburzona przez samego Boga.

Niestety, o naukach Marii i ich wpływie na Dłonie dowiaduje się surowy Johan Fredersen. Dyktator dostrzega w dziewczynie zagrożenie dla aktualnego porządku społecznego i postanawia ją unieszkodliwić. Mężczyzna zleca szalonemu wynalazcy Rotwangowi, aby porwał Marię i stworzył jej sobowtóra, który zostanie wysłany do Podziemia i odwoła wszystkie nauki prorokini. Rotwang spełnia polecenie Fredersena: uprowadza Marię, skanuje jej wygląd i przekazuje go skonstruowanemu przez siebie robotowi.

Tak powstaje Fałszywa Maria - demoniczny dublet Marii, pierwszy filmowy Terminator, mordercza maszyna o wyglądzie człowieka. Jednakże Rotwang dopuszcza się zdrady względem Johana. Programuje Fałszywą Marię w taki sposób, żeby rozpętała rewolucję i zniszczyła ustrój stworzony przez Fredersena. Dlaczego tak się dzieje?

Otóż szalony naukowiec odczuwa do władcy Metropolis ogromną urazę. Fredersen “odbił” mu kiedyś ukochaną żonę, Hel. Niegdysiejsza pani Rotwangowa zmarła, rodząc Johanowi syna, Fredera (obecnie Freder jest młodzieńcem, który podkochuje się w Marii i potajemnie odwiedza ją w Podziemiu. Wszystko wskazuje na to, że to on jest Pośrednikiem, który wkrótce zjednoczy Umysł i Dłonie).

Rotwang - który stworzył kobiecego androida, aby zapełnić sobie pustkę po Hel - postanawia wykorzystać swój wynalazek przeciwko znienawidzonemu Fredersenowi. W końcu rozpoczyna się to, czego wynalazca od dawna pragnął. Fałszywa Maria, łudząco podobna do Marii i pod nią się podszywająca, namawia proletariuszy, aby powstali przeciwko Johanowi Fredersenowi. Zaczyna się istna Apokalipsa.


Pro czy anty?


Jaki obraz rewolucji wyłania się z filmu “Metropolis” Fritza Langa? Na pierwszy rzut oka, całkowicie negatywny. Produkcja przedstawia rebelię jako istny obłęd, irracjonalną fanaberię, niekontrolowany wybuch frustracji, który prowadzi wyłącznie do śmierci i zniszczenia. Film pokazuje, iż nienawiść, zwłaszcza ta wynikająca ze sporów politycznych, może być przyczyną nieszczęścia całego społeczeństwa. Konflikty w świecie dorosłych mogą stanowić zagrożenie dla istot zupełnie niewinnych, czyli dzieci.

Postać, która wzywa robotników do mordowania inteligentów i niszczenia mienia, nie jest człowiekiem. To robot - zwyczajny android, którego upodobniono do młodej, powszechnie szanowanej kobiety. Naukowiec, który uczynił z tego androida maszynę do zabijania, jest oderwanym od rzeczywistości szaleńcem, funkcjonującym i rozumującym inaczej niż normalny człowiek.

Te dwa fakty sugerują, że scenarzystka uważała przemoc i destrukcję za rzeczy niegodne człowieka. Na czele rewolty stoi robot, ponieważ istota obdarzona człowieczeństwem nie byłaby w stanie spowodować rozlewu krwi. Gdy o tym myślę, przypominają mi się słowa, które usłyszałam wiele lat temu bodajże w kreskówce “Pinokio”: “Nie staniesz się człowiekiem, popełniając nieludzki czyn”.

W filmie “Metropolis” sprawcy powstania zostają surowo ukarani za swoją działalność. Robot, czyli Fałszywa Maria, zostaje spalony na stosie, a Rotwang ginie (traci równowagę podczas walki z Frederem i spada z ogromnej wysokości). Johan Fredersen, który wprawdzie nie chciał rozlewu krwi, ale pośrednio się do niego przyczynił, cierpi z powodu wyrzutów sumienia i żałuje swojej lekkomyślności.

Z drugiej strony, w arcydziele Fritza Langa rewolucja jest porównana do Apokalipsy. Chrześcijanie wierzą, że Sąd Ostateczny będzie dniem gniewu Bożego, w którym Chrystus zmiecie z powierzchni Ziemi wszelkie zło, ukarze grzeszników, wywyższy pokornych, zbuduje swoje Królestwo i zamanifestuje swoją potęgę. Doszukanie się przez scenarzystkę analogii między rebelią a Apokalipsą sugeruje, iż zbrojny zryw robotników jest po prostu “ponurą koniecznością“.

Wiecie, rozmawiałam z pewnym komunistą na temat filmu “Metropolis”. Ku mojemu zdumieniu, stwierdził on, że dzieło Fritza Langa ma charakter pro-rewolucyjny. Czy rzeczywiście tak jest? Spójrzmy na samo “Metropolis”. W filmie największe marzenie bohaterów, czyli likwidacja klas i wprowadzenie równości społecznej, spełnia się dopiero po rewolucji. Gdyby nie rewolta, Umysł i Dłonie nigdy nie zdołałyby się połączyć.

Zryw robotników jest zaprezentowany w negatywnym świetle, jednak jego skutki są jak najbardziej pozytywne i zbawienne dla bohaterów. Jeżeli Thea von Harbou była przeciwniczką metod rewolucyjnych, to dlaczego przedstawiła rebelię na zasadzie “nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”? Jakie, tak naprawdę, jest przesłanie dzieła Fritza Langa? Czy produkcja promuje pogląd o wyższości pokoju nad wojną? A może przeciwnie: daje do zrozumienia, iż przemoc to “zło konieczne”?


Inżynieria społeczna i władcy marionetek


“Metropolis” to również film o inżynierii społecznej. O tym, jak łatwo można manipulować masami, zwłaszcza tymi sfrustrowanymi i owładniętymi żądzą zemsty. Podburzenie ludu przychodzi Fałszywej Marii bardzo łatwo. Proletariusze, którzy dotychczas słuchali chrześcijańskich kazań o pokoju i miłości, szybko przeobrażają się w gotowych na wszystko rebeliantów.

Jest w dziele Fritza Langa scena, w której robotnicy bawią się i radują z powodu wybuchu rewolucji. Niespodziewanie przemawia do nich Grot, który uświadamia im, że woda zaczęła zalewać Podziemie, a pozostawione w domach dzieci znalazły się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nastrój proletariuszy zmienia się w mgnieniu oka. O ile wcześniej świętowali, wysławiali powstanie i jego sprawczynię, o tyle teraz się złoszczą i przeklinają Fałszywą Marię (“Czarownica! Spalić ją na stosie!”).

Niemiecka produkcja science-fiction (political-fiction?) mówi ponadto o działalności służb specjalnych. Film poucza, że każda osoba, która sprawia wrażenie szczerego idealisty, bezinteresownego rzecznika mas, niezłomnego bojownika o jakąś sprawę, może być de facto podstawionym prowokatorem. Fałszywa Maria jawi się robotnikom jako prawdziwa rewolucjonistka, zdolna przywódczyni i jednostka wypełniona wielkimi ideami. W rzeczywistości jest ona marionetką kontrolowaną przez kogoś, kto nie chce się ujawnić.

“Metropolis” to film, który otwiera człowiekowi oczy i zmienia jego spojrzenie na wiele spraw. Scenariusz napisany przez Theę von Harbou i zekranizowany przez Fritza Langa wprawia w ruch szare komórki, skłania do głębokich przemyśleń, zadaje trudne pytania i zmusza do szukania na nie odpowiedzi. Produkcja inspiruje do różnych refleksji: etycznych, religijnych, politologicznych, socjologicznych i historiozoficznych. Uczy rozsądku, rozwagi i ostrożnego podchodzenia do spraw politycznych. Motywuje do poszukiwania prawdziwych przyczyn rozmaitych afer. Ostrzega przed manipulacją i propagandą oraz demaskuje tak zwaną psychologię tłumu.


Przysposobienie do życia obywatelskiego


Uważam, że każdy obywatel powinien obejrzeć “Metropolis” - najlepiej w młodym wieku, zanim na dobre zajmie się polityką lub działalnością w jakimś ugrupowaniu. Film wyreżyserowany przez Fritza Langa jak najbardziej nadaje się dla młodzieży. Posiada atrakcyjną fabułę, wartką akcję, piękną scenografię, charyzmatycznych bohaterów, przekonującą grę aktorską, silnie oddziałujący na odbiorcę klimat oraz efekty specjalne dorównujące współczesnym.

Genialna, świetnie skomponowana, porywająca i wpadająca w ucho jest również oryginalna muzyka z “Metropolis” (piszę “oryginalna”, albowiem na rynku są też dostępne wersje ze współczesną ścieżką dźwiękową). Dzieło Fritza Langa jest nasycone emocjami, nieprawdopodobnie dynamiczne, wypełnione ruchem i utrzymane na wysokim poziomie artystycznym (oryginalne, niecodzienne i wprawiające w zdumienie modernistyczne dekoracje to prawdziwe majstersztyki!). Przemoc i erotyzm są tylko zasygnalizowane - filmowcy czynią do nich aluzje w symboliczny sposób.

Moim zdaniem, “Metropolis” powinno być odtwarzane na lekcjach WOS-u w gimnazjach lub szkołach średnich. Po co? Aby uświadomić młodym ludziom, że w świecie polityki nic nie jest oczywiste i jednoznaczne, nawet, jeśli sprawia takie wrażenie. Arcydzieło Fritza Langa mogłoby być pomocą dla tych nauczycieli, którzy pragną uczyć młodzieży racjonalnego i krytycznego myślenia.

Uczniowie, którzy obejrzą film “Metropolis” i się nad nim zastanowią, będą umieli analizować zjawiska rodem z realnego świata, takie jak dzieje PZPR i “Solidarności”, Wiosna Ludów w krajach arabskich, przepychanki na Krakowskim Przedmieściu, działalność białoruskiej opozycji, zamieszki w Londynie, zamachy w Norwegii itd. Uświadomią sobie, iż to, co na pierwszy rzut oka jest proste, może (choć nie musi!) posiadać drugą, ukrywaną przed opinią publiczną stronę. Zrozumieją, że w polityce wiele rzeczy dzieje się za kulisami i że nie wolno bezgranicznie ufać politykom, działaczom społecznym oraz rozmaitym wizjonerom.

Polecam, naprawdę polecam film “Metropolis“. Jeśli ktoś nie chce go obejrzeć dla treści, to niech go obejrzy dla formy. W dziele Fritza Langa wszystko jest dopięte na ostatni guzik - od problematyki aż po scenariusz, od muzyki aż po wizualność, od gry aktorskiej aż po wypowiedzi bohaterów, od charakteryzacji aż po efekty specjalne. Ten film jest idealny, doskonały, perfekcyjny. Nic dodać, nic ująć.


Natalia Julia Nowak,
14 sierpnia 2011 roku



piątek, 5 sierpnia 2011

Within Temptation. Emocje, filozofia i wiara

Gdybym miała stworzyć listę najważniejszych dla mnie płyt muzycznych, na pewno umieściłabym na niej CD “Mother Earth” (“Matka Ziemia”) holenderskiego zespołu Within Temptation. “ME” to krążek, który po raz pierwszy usłyszałam jako czternastolatka, a który cieszy mnie i zachwyca również teraz, gdy mam dwadzieścia i pół roku. Piosenki z płyty “Mother Earth” towarzyszyły mi w różnych sytuacjach życiowych, zarówno tych radosnych, jak i wypełnionych negatywnymi emocjami. Nie da się zaprzeczyć, że “Matka Ziemia”, a także inne dzieła grupy Within Temptation, to muzyka mojej młodości - ważny element mojego gimnazjalnego, licealnego i studenckiego życia.

Krążek “Mother Earth”, wydany po raz pierwszy w 2000 roku, zawiera pełną emocji, magii, tajemniczości i patetyzmu muzykę, którą polskojęzyczna Wikipedia określa jako “metal symfoniczny ze sporą domieszką motywów gotyckich, celtyckich i chórów”. CD liczy sobie dziesięć dosyć zróżnicowanych utworów. Najdłuższy z nich, “The Promise”, trwa równe osiem minut, a najkrótszy, czyli “Intro” - tylko minutę i kilka sekund. Na płycie dużą rolę odgrywają instrumenty klawiszowe oraz śpiew wokalistki Sharon den Adel, posiadającej niezwykle wysoki i dramatyczny głos.

Pierwsza piosenka z omawianego CD, “Mother Earth”, to bardzo udany i porywający utwór, w którym da się wyczuć prawdziwą dumę i dostojeństwo. Ta rytmiczna, melodyjna i kołysząca kompozycja stanowi hymn na cześć tytułowej Matki Ziemi, której człowiek nigdy nie zdoła okiełznać i która jest panią wszelkiego życia oraz śmierci.

Podniosłe, przebojowe i radosne dzieło, będące jak gdyby panteistycznym manifestem, demaskuje słabość człowieka i jego bezradność wobec sił natury. Obnaża również dwa przeciwstawne oblicza przyrody - to piękne, życiodajne oraz to groźne, niszczycielskie. Prezentacja dwóch skrajnie różnych “twarzy” Matki Ziemi zostaje osiągnięta dzięki licznym kontrastom w warstwie muzycznej (chodzi mi o przeplatanie się fragmentów spokojnych, sielankowych, celtyckich z ostrymi, drapieżnymi, metalowymi).

Druga piosenka, “Ice Queen”, mówi o zimie, przedstawionej jako surowa i bezwzględna kobieta, podobna do Królowej Śniegu z baśni Hansa Christiana Andersena. Upersonifikowana pora roku jest zaprezentowana w zdecydowanie negatywnym świetle - Sharon den Adel oskarża ją o niszczenie wszelkiego życia i doprowadzanie świata do ruiny. Pod względem muzycznym “Ice Queen” stanowi przebojową, wpadającą w ucho i odrobinę dramatyczną rockową piosenkę.

Uwaga! Niewiele osób wie, iż istnieje również inna wersja “Ice Queen”. Nosi ona tytuł “Believer” i porusza zupełnie inną problematykę niż omawiana tutaj pieśń o zimie. Utwór “Believer” posiada taką samą melodię jak “Ice…”, jednak jego słowa różnią się od tych znanych z płyty “Mother Earth”.

“Our Farewall”, zajmujące na CD pozycję trzecią, to spokojna, akustyczna, wypełniona przeogromną czułością i tkliwością piosenka o pożegnaniu. Chociaż na pierwszy rzut oka posiada ona prosty i banalny tekst, można ją interpretować na dwa sposoby. Zgodnie z pierwszą interpretacją, “Our Farewall” to wyznania matki, której dziecko odeszło z domu. Zgodnie z drugą - słowa żyjącej kobiety adresowane do zmarłego dziecka.

W tekście padają stwierdzenia, które wydają się sobie przeczyć. Słowa “Nigdy nie myślałam, że ten dzień nadejdzie tak szybko. Nie mieliśmy nawet czasu, żeby powiedzieć sobie ‘do widzenia‘. Jak świat może tak po prostu dalej trwać?” wskazują na to, iż piosenka mówi o śmierci. Z drugiej strony, w utworze pojawiają się stwierdzenia typu “Słodkie kochanie. Za bardzo się martwisz, dziecko. Widzę smutek w twoich oczach. Nie jesteś samo w swoim życiu, chociaż możesz myśleć, że jesteś”. Zaiste, nie wiem, o co chodzi w tym utworze i jak powinnam się do niego ustosunkować.

“Caged” to pełna żałości i cierpienia piosenka o kobiecie, która została oszukana, wykorzystana, a następnie porzucona przez mężczyznę. Bohaterka utworu czuje się, jakby była zamknięta w klatce, ubolewa nad własną naiwnością i deklaruje utratę wiary w człowieka (“Każdy, kto ma przyjazną twarz, wydaje się ukrywać w środku jakiś sekret”). Jeśli chodzi o warstwę brzmieniową, utwór “Caged” zawiera liczne nawiązania do muzyki celtyckiej, a Sharon den Adel śpiewa w taki sposób, jakby płakała.

Cała piosenka jest niezwykle przejmująca, sprawia, iż słuchacz identyfikuje się z podmiotem lirycznym i głęboko przeżywa opowiadaną historię. Ponieważ wokalistka zespołu Within Temptation posiada ogromny talent aktorski, potrafi ona w mistrzowski sposób przedstawić takie uczucia jak rozpacz, rozczarowanie, złość czy upokorzenie.

“The Promise” to kolejna katastroficzna, emocjonalna i silnie oddziałująca na odbiorcę piosenka. Prezentowane tutaj emocje - rozpacz, cierpienie, poczucie pustki, gniew i upokorzenie - są potężniejsze i poważniejsze niż w “Caged”, albowiem tematyka dzieła obraca się wokół zabójstwa. Bohaterka piosenki mówi o tym, że jej ukochany wymknął się nocą i został zamordowany przez złych ludzi. Po tym, co się stało, kobieta jest nie tylko zrozpaczona, ale również owładnięta żądzą zemsty.

Wyznaje ona: “Przyrzekłam, że któregoś dnia pomszczę jego duszę. Sprawię, że będą krwawić u moich stóp”. Później dowiadujemy się, iż zemsta została już dokonana: “Przyrzekłam, że któregoś dnia pomszczę jego duszę. Jeden po drugim, byli zaskoczeni”. Kompozycja “The Promise” jest niezwykle zimna. Można powiedzieć, że wręcz bije od niej chłód. Mamy tu więc do czynienia ze zjawiskiem synestezji.

“Never-Ending Story” jest pogodną, folkową, celtycką piosenką, korespondującą z opisanym wcześniej utworem “Mother Earth”. Dzieło mówi o Ziemi rozumianej na dwa sposoby: jako wiecznie odradzająca się przyroda oraz miejsce, w którym toczy się historia ludzkości. Sharon śpiewa o tym, że my, ludzie, jesteśmy cząstką niekończącej się opowieści, której przeszłość i przyszłość pozostają dla nas tajemnicą.

O ile pieśń “Mother Earth” miała charakter filozoficzny, o tyle “Never-Ending Story” jest piosenką o charakterze historiozoficznym. W “Never…” pojawia się ponadto tradycyjny i nieco już wyświechtany motyw życia-podróży. Utwór nie za bardzo mi się podoba, ale doceniam go za inteligentny, skłaniający do refleksji tekst.

Kolejne dzieło, zatytułowane “Deceiver of Fools”, to najmroczniejsza i najbardziej gotycka kompozycja z całego krążka “ME”. Jednocześnie jest ona jedynym na CD utworem chrześcijańskim. Oczywiście, w tekście nie pojawiają się słowa biblijnego pochodzenia, jednak opisany problem i zastosowane metafory jednoznacznie wskazują na to, iż piosenka ostrzega słuchaczy przed szatanem.

Sharon den Adel, wykorzystując swoje wielkie zdolności wokalne i aktorskie, opowiada o tajemniczym Zwodzicielu Głupców, który “karmi się strachem”, “karmi się bólem”, “bawi się twym umysłem” oraz “zatruwa prawdę, by zdobyć ich wiarę i wyprowadzić ścieżkę do świata marności”. Wokalistka apeluje: “Proszę, zbudź się i zobacz prawdę. On może istnieć tylko wtedy, gdy wierzysz w to, co ci mówi. Pamiętaj, kim jesteś, przy czym trwasz, a zawsze znajdzie się jakaś droga”.

Następnie Sharon czyni aluzję do postaci Chrystusa: “W moim sercu jest miejsce. W moim sercu jest ślad małego, płonącego ognika. Ochronny promień świeci przez tę noc. Chociaż mały, jest jasny. Ale ciemność się czai”. Uważam, że utwór “Deceiver of Fools” nadawałby się do wykonywania podczas młodzieżowych pielgrzymek i festiwali muzyki religijnej.

Kolejnym utworem zarejestrowanym na płycie “Mother Earth” jest “Intro” (nie ja jedna zastanawiam się, dlaczego ta kompozycja zajmuje pozycję ósmą, a nie pierwszą!). Posiada on bardzo monotonną melodię i przypomina tło muzyczne z jakiejś gry komputerowej. Po tym spokojnym i usypiającym utworze zaskakuje słuchacza ostre i gwałtowne “Dark Wings” - piosenka agresywna i zdecydowanie odróżniająca się od pozostałych.

Kiedy kompozycja “Dark Wings” się kończy, słyszymy sielankowe i relaksacyjne “In Perfect Harmony”, rozpoczynające się śpiewem ptaków oraz głębokimi, lekkimi, jasnymi, metafizycznymi dźwiękami wygenerowanymi przez komputer lub keyboard. “In Perfect…” jest słodką, delikatną i pełną uroku celtycką piosenką o dzikim dziecku, które wychowało się wśród “starożytnych duchów lasu”. Koniec tego utworu jest jednocześnie końcem płyty.

Jak zapewne się domyślacie, o CD “Mother Earth” grupy Within Temptation mogę powiedzieć tylko jedno: jest to arcydzieło. Krążek, nagrany przez niezwykle utalentowanych ludzi, przenosi odbiorcę do świata uczuć, magii i mistycyzmu. Wszystkie utwory z płyty “ME” są dobre, chociaż niektóre z nich przemawiają do mnie bardziej, a inne mniej. Każdy, kto jest choć trochę wrażliwy na muzykę, powinien poznać omawiane tutaj CD Within Temptation.

Zapewniam, że przy pieśniach z krążka “Mother Earth” można w pełny i satysfakcjonujący sposób przeżywać rozmaite emocje. Gdy dopisuje nam dobry humor, możemy cieszyć się swoim szczęściem przy dźwiękach pierwszego kawałka - “Mother Earth”. Gdy jesteśmy przygnębieni, możemy słuchać depresyjnych utworów “Caged” i “The Promise”. Kiedy pragniemy się odprężyć, możemy wsłuchiwać się w brzmienie “Never-Ending Story” i “In Perfect Harmony”.

Gorąco zachęcam do zapoznania się z opisanym przeze mnie materiałem. Myślę, iż CD “Mother Earth” spodoba się osobom kochającym ambitną, doskonale skomponowaną i wypełnioną emocjami muzykę. Jeśli chodzi o mnie, zaczęłam swoją przygodę z Within Temptation właśnie od tej płyty. Cieszę się, że miałam zaszczyt poznać twórczość najsłynniejszej holenderskiej kapeli metalowej!


Natalia Julia Nowak,
5 sierpnia 2011 roku