“Gdy rodziny Michników, Kuroniów,
Mazowieckich, Geremków
i innych obecnych prominentów
wiernie służyły Stalinowi,
gdy tworzyły aparat terroru
przeciwko narodowi polskiemu,
ja i dziesiątki tysięcy Polaków
siedzieliśmy w więzieniu.
Ja z wyrokiem śmierci”
Stanisław Skalski, “Samoobrona”,
24 XII 1992 r. (cyt. za: Wikicytaty/Wikiquote)
“Gdy [Lech] Wałęsa jechał do Niemiec,
zadzwoniłem do Belwederu i powiedziałem,
żeby znalazł dla mnie miejsce w samolocie.
Mówiłem, że pojednanie między politykami
to jedno, a między narodami drugie.
Niech młodzież uczy się ode mnie.
Wałęsa miejsca dla mnie nie znalazł,
choć chciałem zapłacić za podróż”
Stanisław Skalski w rozmowie z Pawłem Smoleńskim,
“Gazeta Wyborcza” - dodatek “Magazyn”,
29 X 1993 r. (cyt. za: internetowe wydanie “GW”)
“Jako gorący patriota i wnikliwy,
realistyczny obserwator spraw krajowych,
generał Skalski szybko się jednak zorientował,
że kolejne rządy, poczynając od Rakowskiego,
przez Mazowieckiego po Suchocką,
narzuciły nam nowy system zniewolenia,
zastąpiły jedną zależność inną zależnością.
Co z tego, że, być może, prawa jednostki
są u nas dziś szersze, niż były za komuny,
skoro drastycznie narusza się i ogranicza
prawa i wolność narodu, jako całości!”
Andrzej Lepper, “Samoobrona. Dlaczego? Przed czym?”,
Warszawa 1993 (cyt. za: Wikicytaty/Wikiquote)
Od autorki
Wszyscy znamy nazwisko Stanisława Skalskiego, najwybitniejszego
polskiego lotnika czasów II wojny światowej, bohatera bitwy o Anglię,
człowieka cenionego w Polsce i za granicą. Nie każdy z nas zdążył jednak
zapoznać się z historią życia tego wyjątkowego Polaka. Bez wątpienia
warto to uczynić, gdyż Stanisław Skalski (ur. 27 listopada 1915 r., zm.
12 listopada 2004 r.) był niezwykle barwną, wyrazistą, silną i zadziorną
postacią. Dla narodowców dobrą wiadomością może być fakt, że generał
brygady pilot Skalski należał nie tylko do wielkich patriotów, ale
również do wielkich nacjonalistów (nurt antysyjonistyczny,
neomoczarowski, grunwaldowski, lepperowski). Zapraszam do lektury mojego
tekstu: opowieści o niepokornym żołnierzu, który także po śmierci
wzbudza zachwyt swoich wielbicieli, strach nieprzyjaciół i uznanie
historyków. Stanisław Skalski to postać imponująca, intrygująca i
inspirująca. Choć nie żyje już od kilkunastu lat, można go szczerze
polubić. Mnie się to udało.
Do niniejszego artykułu dołączyłam aneks poświęcony przykrej prawdzie,
że Polska Rzeczpospolita Ludowa de facto nigdy nie została zlikwidowana.
Uległa jedynie modyfikacji, przekształceniu w swoje lustrzane odbicie.
PRL wciąż trwa: tutaj i teraz. Wnikliwi obserwatorzy polskiej sceny
politycznej, np. Stanisław Skalski, dostrzegali to już dawno temu.
Ciągłość historyczna między PRL-em a III RP jest tak oczywista, że nie
widzę powodu, aby dzielić historię na “przed 1989” i “po 1989”. Bardziej
adekwatny wydaje mi się podział na “przed 1956” i “po 1956”. Jestem
ekstremalnym antysystemowcem: uznaję porozumienie w Magdalence i obrady
Okrągłego Stołu za nieważne. Wielki przełom, który rzekomo nastąpił w
1989 roku, postrzegam jako udany spektakl dla gawiedzi. I naprawdę, mam
więcej szacunku do odwilży 1956 niż do transformacji ustrojowej 1989 (a
co za tym idzie: więcej aprobaty dla Gomułki i Moczara niż dla Wałęsy i
Michnika). Polski październik przynajmniej był uczciwy. Jakże różnił się
od tej wielkiej hucpy wałęsowsko-kiszczakowskiej…
Za najciekawszą organizację lat 80. uważam Zjednoczenie Patriotyczne
“Grunwald”[1], do którego zresztą należał Skalski. Jeśli chodzi o wizję
przyszłości, to marzę o absolutnie suwerennej, niepodległej, niezależnej
Polsce w luźnym, partnerskim, nieformalnym sojuszu z Chinami i Indiami.
Niestety, żadna ze znaczących partii politycznych nie ma czegoś takiego
w swojej “ofercie programowej”. Wiem, że Andrzej Lepper promował opcję
chińską, ale to już zamierzchła przeszłość. Mogę tylko się cieszyć, że
mój bohater, Stanisław Skalski, współpracował z lepperowską
“Samoobroną“. Mówiąc kolokwialnie: wiedział facet, co dobre!
N.J. Nowak
PS. Jestem polską nacjonalistką z odchyleniem
lewicowo-socjalistycznym. Szukam interesujących postaci historycznych o
podobnych poglądach (wszelkie sugestie mile widziane).
Marzenie o lataniu
Podstawowe informacje na temat Stanisława Skalskiego znajdziemy w
książce “Poczet polskich bohaterów narodowych. Od Zawiszy Czarnego do
Lecha Wałęsy”[2] (patrz: notka biograficzna autorstwa Beaty
Wojciechowskiej). Według tego źródła, Skalski urodził się w Kodymie na
Podolu, a w lotnictwie zakochał się jako dwunastolatek, “kiedy pierwszy
raz zobaczył prawdziwy samolot”. Aby zostać lotnikiem, musiał jednak
trochę poczekać: ukończyć gimnazjum, zdać maturę, a potem zrobić kurs
szybowcowy. Osiągnął ten cel w 1934 roku. Zanim tego dokonał, przez
krótki czas podejmował studia w Szkole Nauk Politycznych. Szybko jednak
zamienił je na naukę w Szkole Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie
(1936-1938). Umiejętności, dzięki którym przeszedł do historii, zdobył w
Wyższej Szkole Pilotażu w Grudziądzu. To właśnie tam, w 1938 roku,
odbył przeszkolenie myśliwskie. Następnie, aż do wybuchu wojny, służył w
4. Pułku Lotniczym w Toruniu. Gdy niemieckie wojska napadły na Polskę,
Stanisław Skalski wziął udział w heroicznej obronie Ojczyzny i już
pierwszego dnia konfliktu strącił nieprzyjacielski samolot. Załoga
niemieckiego myśliwca przeżyła zestrzelenie, a Skalski - obawiając się
gwałtownej reakcji ze strony miejscowych cywilów - udzielił jej
pierwszej pomocy. Tego typu gesty, staroświeckie i rycerskie, należały w
czasie II wojny światowej do rzadkości.
Bohater i męczennik
Połowa września 1939 roku to kolejny ważny moment w życiu szlachetnego
pilota. On i inni polscy lotnicy zostali wówczas oddelegowani na Zachód
(droga tradycyjnie prowadziła przez Rumunię). W Wielkiej Brytanii
Stanisław Skalski służył w licznych dywizjonach polskich i brytyjskich.
Podczas bitwy o Anglię udało mu się zestrzelić kilka wrogich myśliwców.
Sam również został trafiony: miało to miejsce w pierwszej połowie
września 1940 roku (uratował się dzięki spadochronowi). W 1943 roku
Skalski walczył nad Afryką Północną. Należał wówczas do Polskiego
Zespołu Myśliwskiego, którego członkowie byli nazywani “polskimi
diabłami” (gdyż wzbudzali grozę wśród hitlerowców) i “cyrkiem
Skalskiego” (gdyż wykazywali się swoistym artyzmem). W czerwcu 1944 r.
nasz bohater uczestniczył w desancie w Normandii. Gdy wojna dobiegła
końca, Stanisław Skalski, wbrew namowom aliantów, zdecydował się wrócić
do Polski. Granicę Ojczyzny przekroczył w 1947 roku. Ale to już nie była
ta Ojczyzna, którą znał wcześniej. Chociaż wstąpił do Ludowego Wojska
Polskiego, nie zdołał uniknąć tragicznego losu: aresztowania, fałszywego
oskarżenia o szpiegostwo, tortur i wyroku śmierci (zamienionego później
na dożywocie). Stalinowcy po raz kolejny pokazali, jaki mają stosunek
do polskich bohaterów wojennych. Na szczęście, stalinizm upadł w 1956
roku, a Skalski odzyskał upragnioną wolność.
Bandyci i wirtuozi
Kilka akapitów o powojennej gehennie Skalskiego napisał historyk Tadeusz
M. Płużański w książce “Bestie”. Autor podaje, że “nad Stanisławem
Skalskim (…) znęcało się wielu oprawców: Humer, Kobylec, Midro,
Serkowski, Szymański. (…) 7 kwietnia 1950 r. w więzieniu na Mokotowie
odbył się proces kiblowy. (…) Skalski (…) został ‘ułaskawiony’ przez
Bieruta, ale nikt nie raczył go o tym poinformować. (…) Na wolność
wyszedł w kwietniu 1956 r. i został całkowicie zrehabilitowany”.
Informacje przytoczone przez Płużańskiego należy uzupełnić i uściślić.
Przede wszystkim, wypada odnotować, że śledztwo przeciwko Skalskiemu
prowadził sam Józef/Jacek Różański, osławiony dyrektor Departamentu
Śledczego MBP. Pisze o tym Andrzej Kałwa w artykule “100 lat temu
urodził się Stanisław Skalski, as lotnictwa” (serwis Dzieje.pl). Jak
pilot zapamiętał swoich oprawców? Kałwa cytuje: “Byli zwyczajni bandyci i
byli wirtuozi. (…) Ci nie zniżali się do kija i kopniaków, nie dawali
się ponieść sadystycznemu upojeniu. Bili z zimnym wyrachowaniem, z
premedytacją; bili gumami oraz czymś co wydawało świst - chyba były to
paski miedzianej blachy lub druty”. Czy lotnik faktycznie został
zrehabilitowany w 1956 roku? Z polonijnego programu telewizyjnego
“Polish Studio” (odcinki z 29 listopada i 6 grudnia 2014 r.) dowiadujemy
się, że jego sprawa została jedynie umorzona. A III RP nic w tej
kwestii nie uczyniła.
Odwrócenie ról
Chociaż postkomunistyczna Polska nigdy nie rozpieszczała bohaterskiego
pilota, zdarzyło się kiedyś, że to on wystąpił w roli oskarżyciela
swoich dawnych oprawców. Stanisław Skalski zeznawał jako świadek na
procesie Adama Humera, niesławnego ubeka, który katował jego i wielu
innych polskich patriotów. Proces, o którym mowa, toczył się w latach
90. XX wieku i został uwieczniony w filmie dokumentalnym “Humer i inni”
Aliny Czerniakowskiej (1994). “Ja po to przyszedłem, Wysoki Sądzie, jako
świadek, żeby bronić tych, których oni robili morderców, tak jak
AK-owców i tak dalej. (…) Mnie o nic nie chodzi. Tu chodzi o tych,
którzy oddali życie. Przez nich, przez tych sędziów-morderców” - mówi
pokazany w filmie Skalski. Nie wiem, czy słynny lotnik faktycznie
zeznawał jako pierwszy, ale w produkcji Czerniakowskiej jego wypowiedź
została zaprezentowana przed pozostałymi wypowiedziami. Można
przypuszczać, że weteran bitwy o Anglię został potraktowany jako VIP,
któremu, ze względu na zasługi dla Ojczyzny i świata, należy się
pierwszeństwo. Z opowieści Skalskiego wynika, że zaczęto go bić dopiero w
roku 1949 (aresztowanie miało miejsce w 1948). Pilot przywołuje wiele
drastycznych szczegółów, takich jak pozbawianie ubrania, wiązanie nóg
spodniami czy zatykanie ust dywanem. Wspomina też o swoim sędzim,
Mieczysławie Widaju, który praktycznie nie wydawał innych wyroków niż
śmierć.
Autorytet i gwiazda
Stanisław Skalski był jednym z tych szczęściarzy, którym los - po roku
1956 - wynagrodził doznane krzywdy i niesprawiedliwości (szkoda, że
większość więźniów stalinowskich nie doczekała się tak radykalnej zmiany
passy!). Opowiada o tym Wojciech Krajewski, twórca broszury “Generał
brygady pilot Stanisław Skalski. As polskiego lotnictwa” opublikowanej
przez Muzeum Wojska Polskiego. Według autora, gomułkowska Polska sama
upomniała się o naszego bohatera, powołując go do LWP, a następnie
przyznając mu stopień podpułkownika (1957) i pułkownika (1965). Pod
koniec lat 60. i w pierwszej połowie lat 70. Skalski zajmował
kierownicze stanowiska w Aeroklubie PRL. Już wtedy spotykał się ze
swoimi wielbicielami, popularyzował historię i lotnictwo. Prawdziwym
autorytetem i gwiazdą stał się jednak po odejściu na emeryturę (1972).
Miał wówczas więcej czasu, żeby podróżować po Kraju, wygłaszać
prelekcje, zamieszczać artykuły w czasopismach, udzielać wywiadów,
współpracować z filmowcami jako konsultant historyczny, promować swoją
książkę “Czarne krzyże nad Polską” (która po raz pierwszy ukazała się w
roku 1957, ale była tak poczytna, iż wielokrotnie ją wznawiano). Skalski
od drugiej połowy lat 60. wyjeżdżał na Zachód, gdzie uczestniczył w
ważnych zlotach i uroczystościach rocznicowych. Był nawet obecny na
londyńskiej premierze filmu “Bitwa o Anglię” Guya Hamiltona (1969).
Działalność społeczno-polityczna
Wbrew pozorom, legendarny lotnik wcale nie był konformistą ani bezwolną
marionetką ówczesnego systemu. Pilot nigdy nie wstąpił do Polskiej
Zjednoczonej Partii Robotniczej, a ponadto bywał bardzo krytyczny wobec
władz państwowych. Krajewski pisze, że na przełomie lat 1975 i 1976
Stanisław Skalski został jednym z sygnatariuszy Listu 59. Nie wspomina
jednak o tym, że weteran bitwy o Anglię zasiadał w zarządzie Związku
Bojowników o Wolność i Demokrację, a w latach 80. działał w Zjednoczeniu
Patriotycznym “Grunwald”. Informację taką podaje za to Beata
Wojciechowska, autorka omawianej już notki biograficznej z “Pocztu
polskich bohaterów narodowych”. Piotr Zychowicz, twórca tekstu “Dwa
oblicza Skalskiego. Między Polską a komuną” wydrukowanego w tygodniku
“Do Rzeczy. Historia” nie może przeboleć faktu, że sławny pilot “stopień
generała otrzymał od Wojciecha Jaruzelskiego”. Publicysta używa w
swojej wypowiedzi sformułowań typu “wstąpił tam do komunistycznego
lotnictwa” czy “tragiczne doświadczenia nie zraziły go jednak do
czerwonych”. No, ale któż to jest Zychowicz? Młody historyk, który
gloryfikuje pronazistowskich kolaborantów z czasów II wojny światowej
(książka “Opcja niemiecka”). Zaciekły wróg komunistów, którego mentor,
Paweł Wieczorkiewicz, był długoletnim członkiem PZPR, nawet w stanie
wojennym. Piękny przykład “niezrażania się” ani do czerwonych, ani do
brunatnych.
ZP “Grunwald”
Zatrzymajmy się na moment przy Zjednoczeniu Patriotycznym “Grunwald”.
Obszerną charakterystykę tej organizacji napisał bloger o pseudonimie
“Socjal-nacjonalista” (SocjalNacjonalista.wordpress.com). Z artykułu
zatytułowanego “ZP Grunwald (1980-89) - ważne dziedzictwo polskiego
ruchu socjal-narodowego” dowiadujemy się, że interesujące nas
stowarzyszenie miało charakter nacjonalistyczny i antysyjonistyczny.
Powstało w odpowiedzi na działalność Komitetu Obrony Robotników, którego
liderzy (np. Adam Michnik, przyrodni brat Stefana) byli postrzegani
jako spadkobiercy “żydokomuny”, tj. stalinowców żydowskiego pochodzenia.
Grunwaldowcy zarzucali KOR-owcom brak patriotyzmu, mentalne
zakorzenienie w stalinizmie, przedkładanie obcych interesów nad polskie,
gotowość wyprzedaży majątku narodowego i bogacenia się kosztem
społeczeństwa. Przywracali pamięć o polskich patriotach mordowanych w
latach 1944-1956. Wskazywali ludzi odpowiedzialnych za zgładzenie gen.
Augusta Emila Fieldorfa “Nila”. Oburzali się bezkarnością osób, które
kiedyś budowały stalinowski reżim, a które obecnie należą do elity
towarzyskiej i intelektualnej. ZP “Grunwald” było swoistym porozumieniem
ponad podziałami. Dołączali do niego narodowcy, katolicy, kombatanci
AK, milicjanci, PZPR-owcy… Słowem: wszyscy, którzy dostrzegali
zagrożenie ze strony “żydokomuny” i jej pogrobowców. Organizacja nie
kwestionowała ówczesnego “status quo”.
Prawo Godwina
W 1993 roku ukazał się w “Magazynie”, dodatku do “Gazety Wyborczej”,
paskudny reportaż “Bohaterowie są zmęczeni” Pawła Smoleńskiego (kopię
artykułu zamieszczono 21 lat później w internetowym wydaniu “GW”).
Materiał jest próbą zniechęcenia odbiorców do Stanisława Skalskiego,
strącenia go z piedestału i odczarowania jego legendy. Autor usiłuje
ośmieszyć polskiego lotnika, ukazać go jako człowieka niespełna rozumu:
zbzikowanego starca, który nawet mógłby być groźny dla społeczeństwa,
gdyby nie był pozbawiony wpływu na cokolwiek. Już sam tytuł tekstu
sugeruje, że Skalski to przebrzmiała ikona, której pomieszczało się w
głowie i która powinna wreszcie zamilknąć. Smoleński robi ze Skalskiego
zoologicznego antysemitę, choć z wypowiedzi pilota jednoznacznie wynika,
że miał wiele pozytywnych wspomnień związanych z narodem żydowskim.
Dziennikarz nie pozwala czytelnikom zapomnieć o autorytarnych
skłonnościach generała, jego poparciu dla rządów silnej ręki i
umiłowaniu wojskowego drylu. Zwieńczeniem tego wszystkiego jest
dorozumiane, niewyrażone wprost porównanie do nazizmu (w formie
zwrócenia uwagi na to, że Skalskiemu imponował teatralny charakter
przemówień Hitlera). Omawiany reportaż to przeokropny paszkwil. Świństwo
wyrządzone komuś, kto podczas wojny walczył z Niemcami, a po wojnie
został skrzywdzony przez stalinowców żydowskiego pochodzenia. Prawo
Godwina, cios poniżej pasa.
Wróg masonów
Dla osoby, która ceni postać Stanisława Skalskiego, artykuł Pawła
Smoleńskiego jest nieprzyjemną lekturą. Mimo to, można wycisnąć z tego
tekstu wiele nieznanych ciekawostek. Na przykład fakt, że słynny lotnik
dobrze się wypowiadał o Mieczysławie Moczarze[3]. Albo fakt, że weteran
bitwy o Anglię był przeciwnikiem masonerii i posiadał w swoich zbiorach
antymasońskie publikacje. Skalski zwierzył się Smoleńskiemu, że w czasie
wojny, na terenie Wielkiej Brytanii, próbowano go zwerbować do
wolnomularstwa. Pilot nie skorzystał z tej oferty, toteż bał się, że
masoni dokonają na nim zemsty. Stanisław Skalski twierdził, że
wolnomularze maczali palce w polskiej transformacji ustrojowej, a więc
również w jej błędach i wypaczeniach. No cóż… Mówiąc słowami Morfeusza:
“Jak na ironię, to nie odbiega od prawdy”[4]. Dziś, w dobie Wikipedii,
wiadomo już, że w obradach Okrągłego Stołu uczestniczyło co najmniej
trzech masonów: Jan Olszewski, Kazimierz Morawski i Klemens Szaniawski. Z
KOR-em flirtowali zaś tacy “bracia”, jak Jan Olszewski, Jan Józef
Lipski, Jan Kielanowski, Klemens Szaniawski, Edward Lipiński, Ludwik
Cohn czy Bronisław Wildstein. Wolnomularzami byli ponadto Aleksander
Małachowski i Ryszard Siciński. Tylu masonów udało się ustalić z całą
pewnością (lecz mogło być ich więcej!). Wracając do Skalskiego: lotnik
zarzucał Europie Zachodniej, że nie doceniła Polaków za niegdysiejsze
rozgromienie Tatarów i Turków.
Przeciwko antypolonizmowi
Stanisław Skalski opowiedział o swoim spotkaniu z Pawłem Smoleńskim w
kontrowersyjnym filmie dokumentalnym “Żydokomuna” Edwarda Maciejczyka. Z
relacji pilota wynika, że dziennikarz “Gazety Wyborczej” próbował
delikatnie manipulować rozmową. Lotnik jest przekonany, że reporter
usiłował skłonić go do potwierdzenia, iż w okresie stalinizmu męczyli go
Polacy, a nie Żydzi. Skalski odebrał to jako próbę przerzucenia
odpowiedzialności z jednego narodu na drugi, obarczenia Polaków winą za
aresztowanie, torturowanie i skazanie na śmierć polskiego bohatera,
czyli jego. Innymi słowy, uznał postawę swojego rozmówcy za
antypolonizm. Wyjaśnił dziennikarzowi, że owszem, katowali go Polacy,
ale byli to zwykli oficerowie śledczy, którzy wykonywali rozkazy swoich
przełożonych. A tak się składa, że owi przełożeni wywodzili się z narodu
żydowskiego[5]. Istotnie, Józef/Jacek Różański i Adam Humer przyszli na
świat w rodzinach żydowskich. Żydem był ponadto sędzia Mieczysław
Widaj. W tym miejscu wypada przypomnieć, że działalność Różańskiego i
Humera nie ograniczała się wyłącznie do rozkazywania. Oni również bili i
torturowali więźniów. Skalski zdawał sobie z tego sprawę, o czym
świadczą jego słowa dotyczące Różańskiego: “Wiedziałem, że to nie jest
subtelny morderca zza biurka, że sam potrafi katować”. Zdanie to
pochodzi z książki “Jako i my odpuszczamy” Henryka Nakielskiego
cytowanej przez portal Niezwykle.com.
Po stronie Leppera
Każdy, kto przeczytał tekst Smoleńskiego, wie, że dziennikarz zakpił z
przynależności Skalskiego do “Samoobrony” Andrzeja Leppera (“Generale,
co pan, świetny pilot, wojenny bohater, robi w takim towarzystwie?”).
Wie również, że lotnik okazał się znakomitym prognostą politycznym
(“Lepper to ludowy demagog, daleko zajdzie”). Z perspektywy czasu można
powiedzieć, że dołączenie Skalskiego do lepperowców było dobrą decyzją.
Polacy coraz częściej piszą, że chociaż Lepper był prostym człowiekiem,
przysłużył się Ojczyźnie, ujawniając wiele afer (“8 minut, które zabiło
Andrzeja Leppera” - YouTube, Tusk Vision Network) i zbrodni (sprawa
tajnych więzień CIA, torturowania ludzi podejrzanych o terroryzm). Lider
“Samoobrony” uchodził za osobę o poglądach antyamerykańskich i
eurosceptycznych. Mówił “NIE” wojnie w Iraku, obawiał się o suwerenność
Polski. Dziś już nie można mieć wątpliwości, że miał rację. Stany
Zjednoczone, burząc ład na Bliskim Wschodzie, doprowadziły do powstania
ISIS, a co za tym idzie - do kryzysu imigracyjnego i brutalnych
konfliktów etniczno-religijnych w Europie. W UE nasza Ojczyzna niemal
całkowicie straciła swoją podmiotowość (nakazy, zakazy, prośby, groźby,
sankcje, kary, baty). Została także zmuszona do przyjęcia niechcianych
imigrantów z krajów MENA (przykład zazębiania się polityki unijnej z
amerykańską). Związki Skalskiego z “Samoobroną” to duży plus. I dowód
wielkiej mądrości.
Tajemniczy zgon?
Najcięższym, po stalinizmie, okresem w życiu lotnika była III
Rzeczpospolita. Przekonamy się o tym, czytając artykuł “Wielki samotnik -
Ostatnie lata Stanisława Skalskiego” pióra Stanisława Błasiaka (tekst
znajduje się na stronie StanislawSkalski.pl). Autor pisze, że na
przełomie XX i XXI wieku nasz bohater zaczął doświadczać licznych
okrucieństw starości: omdleń, upadków, opuchlizn, zaburzeń percepcji,
pogorszenia wzroku i słuchu. Problemom zdrowotnym towarzyszyła gorycz z
powodu trudnej sytuacji w Polsce oraz lęk o przyszłość ukochanej
Ojczyzny. Schorowanemu kombatantowi pomagała rodzina i zaufani
przyjaciele. Niestety, oprócz uczciwych opiekunów trafili się również
oszuści, którzy wyczyścili konto bankowe generała i przepisali jego
mieszkanie na swoją hipotekę. Przestępstwami tymi zajęły się organy
ścigania, ale śledztwo w pierwszej sprawie zostało umorzone zaraz po
śmierci ofiary. Wojciech Krajewski (twórca broszury “Generał brygady
pilot…”) podaje, że z mieszkania weterana zniknęło wiele cennych
pamiątek, a niektóre z nich zastąpiono tanimi falsyfikatami. Najgorsza
rzecz miała się jednak wydarzyć niedługo przed śmiercią lotnika. Według
biskupa Tadeusza Płoskiego, cytowanego przez portal Wirtualna Polska,
“najwybitniejszy polski pilot myśliwski trafił we wrześniu do zakładu
opieki ze śladami pobicia”. Wielu Internautów zalicza całą sprawę do
“tajemniczych zgonów III RP”. Tym bardziej, że Skalski był stronnikiem
Leppera.
Życie rodzinne
Zgodnie z tym, co pisze Błasiak, Stanisław Skalski był rozwiedziony.
Wydaje się jednak, że lotnik i jego eksżona pozostali przyjaciółmi,
wszak utrzymywali ze sobą kontakt nawet po ustaniu małżeństwa. Weteran
bitwy o Anglię poślubił swoją ukochaną, Marię, gdy ta wychowywała już
własne dziecko. Wynika to z informacji, według której pilot i jego
pasierbica zamieszkali w jednym domu, kiedy dziewczynka miała osiem lat.
Przybrana córka Skalskiego, Jolanta Pusłowska, również pozostała ważną
osobą w jego życiu. Słynny lotnik nie miał biologicznego potomstwa. I
chociaż z Jolantą nie łączyły go więzy krwi, udało im się nawiązać oraz
utrzymać serdeczną relację. Zarówno była żona, jak i pasierbica,
opiekowały się Stanisławem Skalskim, gdy starość uczyniła go słabym i
niesamodzielnym. Wojciech Krajewski poświęcił sferze uczuciowej generała
trzy zdania w rozdziale zatytułowanym “W ludowym lotnictwie”. Brzmią
one następująco: “W tym okresie próbował również ułożyć sobie życie
osobiste. W 1959 r. wstąpił w związek małżeński z Marią Janiną
Sobiczewską. Małżeństwo to przetrwało 11 lat”. Pani Maria nie była
pierwszą miłością pilota. Paweł Smoleński zauważył, że Skalski (rzekomy
antysemita!) związał się przed wojną z Żydówką Zuzanną Fiszman.
Niestety, dziewczyna nie przeżyła okupacji hitlerowskiej. Poniosła
śmierć w getcie żydowskim. Ale lotnik nigdy nie zapomniał o swojej
młodzieńczej sympatii. Zachował nawet jej fotografię.
18 lub 22
Ile niemieckich maszyn zestrzelił Stanisław Skalski? Wojciech Zmyślony,
autor notki biograficznej opublikowanej w serwisie PolishAirForce.pl,
podaje: “Zgodnie z oficjalnie zaliczonym wynikiem na ‘liście Bajana‘,
zestrzelił samodzielnie 18, a wspólnie z innymi pilotami 3 samoloty, co
oznacza, że był najskuteczniejszym polskim myśliwcem”. Pod tekstem
Zmyślonego znajduje się tabela zawierająca szczegółowe informacje. W jej
podsumowaniu widnieją statystyki dotyczące trafionych przez Skalskiego
aeroplanów. “Zniszczony na pewno”: 18 i 11/12. “Zniszczony
prawdopodobnie”: 2. “Uszkodzony”: 4 i 1/3. Paweł Smoleński pisze o
osiągnięciach naszego bohatera: “Wojenny bilans - co najmniej 22
strącone samoloty”. Wojciech Krajewski: “Do dzisiejszego dnia trwa spór o
liczbę zestrzelonych przez niego samolotów wroga. Najnowsze badania
historyków pozwalają przyjąć, że od 1 września 1939 r. do 8 maja 1945 r.
zestrzelił 18 samolotów na pewno, kilka prawdopodobnie i kilka
uszkodził”. Na stronie internetowej 1. Regionalnego Ośrodka Dowodzenia i
Naprowadzania im. gen. bryg. pil. Stanisława Skalskiego czytamy: “Do
dnia dzisiejszego historycy wojskowości sprzeczają się, ile samolotów
wroga Generał SKALSKI strącił naprawdę. Liczba ta mieści się w
przedziale od 18 do 22 samolotów”. Bez względu na to, który bilans jest
prawdziwy, Stanisław Skalski pozostaje najlepszym polskim lotnikiem
czasów II wojny światowej. Jest po prostu bezkonkurencyjny.
Zmienność losu
Weteran bitwy o Anglię zmarł w listopadzie 2004 roku, piętnaście dni
przed swoimi 89. urodzinami. Gdyby żył, miałby dziś 100 lat (rocznikowo
101). Została po nim książka “Czarne krzyże nad Polską” i ustne
opowieści zarejestrowane na taśmach video. Stanisław Skalski był
kawalerem licznych odznaczeń polskich, brytyjskich i francuskich. Do
najważniejszych z nich należały, oczywiście, Krzyż Złoty Orderu
Wojennego Virtuti Militari i Krzyż Srebrny Orderu Wojennego Virtuti
Militari. Słynnego pilota szanowali nie tylko dorośli, ale również
dzieci, o czym świadczy fakt, iż uhonorowano go Orderem Uśmiechu.
Zapoznanie się z biografią Stanisława Skalskiego powinno być dla nas
bodźcem do refleksji nad zmiennością ludzkiego losu. W życiu, jak to w
życiu. Raz jesteśmy na szczycie, innym razem na dnie. Czasem przeżywamy
chwile tryumfu i satysfakcji, a czasem - momenty upokorzenia i
niesprawiedliwości. Nawet, jeśli będziemy osiągać liczne sukcesy i żyć
tak uczciwie, jak tylko się da, nigdy nie zabraknie łotrów gotowych nas
skrzywdzić (“Są tacy, to nie żart, dla których jesteś wart mniej niż
zero” - śpiewał wokalista grupy Lady Pank). Skalski zrobił dla Polski i
świata bardzo dużo, a jednak został okrutnie potraktowany przez system
stalinowski i III Rzeczpospolitą. Mimo wszystko, doceniono go już za
życia. Pod tym względem miał więcej szczęścia niż Witold Pilecki i
August Emil Fieldorf “Nil“. Choć o mały włos nie skończył tak jak oni.
Dostał przecież wyrok śmierci.
Natalia Julia Nowak,
7-28 lutego 2016 roku
PS. Czepiacie się Stanisława Skalskiego, bo wstąpił do Ludowego
Wojska Polskiego? No i co z tego, że wstąpił? Irena Sendlerowa była
długoletnią członkinią Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (w
latach 1948-1968). Mimo to, nasz Naród ją uwielbia. Uwiecznia ją na
muralach, odsłania tablice pamiątkowe ku jej czci, nazywa jej nazwiskiem
ulice, aleje, ronda i szkoły. Nikt nie ośmieliłby się pomyśleć o
desendleryzacji przestrzeni publicznej. Nawet najzagorzalsi zwolennicy
PiS-u (czytaj: zwłaszcza najzagorzalsi zwolennicy PiS-u). Członkiem PZPR
był też Jan Pietrzak, bard “Solidarności”, prawicowy publicysta. W
PRL-owskiej partii rządzącej udzielał się także Andrzej Lepper, polityk o
poglądach ludowo-narodowych, późniejszy koalicjant Prawa i
Sprawiedliwości (dziś przypomina o jego istnieniu tablica pamiątkowa w
Alejach Jerozolimskich). Jerzy Robert Nowak, znany z Radia Maryja i
Telewizji Trwam, działał w Stronnictwie Demokratycznym, przybudówce do
Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. A co z cudzoziemcami
szanowanymi w naszym Kraju? Niejaki Joseph Ratzinger należał kiedyś do
Hitlerjugend. Później został Ojcem Świętym, przyjął imię Benedykta XVI, a
niektórzy komentatorzy uznają go za ostatniego “prawdziwego” papieża
przed nadejściem fałszywego proroka (Antychrysta, którym rzekomo ma być
reformator Franciszek). Ale po co ja się zajmuję Stanisławem Skalskim?
Teraz “na topie” jest inny dowódca LWP, Ryszard Kukliński, skądinąd
ulubieniec PiS-owców. Czepialscy, nie bądźcie tacy “hop do przodu”, bo
Wam z tyłu zabraknie! Uważajcie też, żeby współczesny antykomunizm nie
zamienił się w swoje przeciwieństwo, tak jak to się stało ze
współczesnym antyfaszyzmem!
PRZYPISY
[1] Do spuścizny “Grunwaldu” nawiązuje skinheadowski zespół rockowy Sztorm 68.
[2] Tak, wiem, że tytuł tej książki (a właściwie pomocy naukowej) brzmi
obciachowo. O wiele lepsza byłaby nazwa “Poczet polskich bohaterów
narodowych. Od Zawiszy Czarnego do Andrzeja Leppera”. Dlaczego Leppera?
Bo próbował bronić Ojczyzny przed zakusami Waszyngtonu i Brukseli,
ujawniał wielkie skandale polityczne, a zmarł śmiercią tragiczną w
niewyjaśnionych do końca okolicznościach. Wielu ludzi przypuszcza, że
Andrzej Lepper nie popełnił samobójstwa, tylko został zamordowany. Wizję
tego, jak mogły wyglądać jego ostatnie chwile, zawarł Patryk Vega w
filmie fabularnym “Służby specjalne“ z 2014 roku. Uwaga! Jeśli znacie
innych bohaterów walki z amerykańskim kolonializmem i europejskim
zaborem, to koniecznie dajcie mi znać! Chętnie umieszczę ich na mojej
prywatnej liście herosów! Co do Lecha Wałęsy, dedykuję mu piosenkę “But,
What Ends When the Symbols Shatter?” (“Ale co się kończy, gdy symbole
ulegają rozbiciu?”) brytyjskiej grupy Death in June. Moim zdaniem,
rozbicie symbolu Wałęsy zakończyło pewną epokę. Erę wiary w to, że PRL
kiedykolwiek został rozwiązany. Teraz dla wszystkich Polaków powinno być
jasne, że III RP to kolejny etap PRL-u, tak jak gomułkowszczyzna,
gierkowszczyzna czy jaruzelszczyzna. Różnica polega na tym, że przed
rokiem 1989 naszym Wielkim Bratem była Moskwa, a obecnie mamy podwójnego
Wielkiego Brata w postaci Waszyngtonu i Brukseli. Nic nie wskazuje na
to, by w najbliższych latach sytuacja miała ulec poprawie. Nawet, jeśli
Unia Europejska się rozpadnie, wciąż będziemy ubezwłasnowolnieni przez
Stany Zjednoczone. Ponadto nadal będą do nas napływać dyrektywy z
Berlina, Watykanu, Kijowa i Tel-Awiwu. Nie ma powodów do radości. Ogólna
zapaść pomału zamienia się w uświęconą tradycję.
[3] Faktycznie, Mieczysław Moczar, znany również jako Mykoła Demko i
Mikołaj Diomko, to ciekawa osobistość. Podczas wojny i w okresie
stalinizmu zrobił dużo złego, ale później, po roku 1956, działał na
rzecz “unarodowienia” polskiego socjalizmu, zawzięcie piętnował
syjonizm, wzywał do walki z antypolonizmem, rehabilitował żołnierzy AK,
bezskutecznie walczył o prawa kombatanckie dla NSZ-owców oraz
sprzeciwiał się represjonowaniu działaczy “Solidarności” (więcej na ten
temat można przeczytać w moim artykule “Zastać Polskę ludową, a zostawić
narodową”. Tekst jest dostępny online). Jakby tego było mało, to
właśnie Moczar, jeszcze przed odwilżą gomułkowską, doprowadził do
złagodzenia Antoniemu Hedzie “Szaremu” wyroku z kary śmierci na
dożywocie. Podziękował mu w ten sposób za ocalenie życia w czasach
partyzanckich (źródło: Łażący Łazarz, “Rok 1976 - ostatnia akcja
Komendanta ‘Szarego’”, WolnaPolska.pl). Oczywiście, nic nie zmieni
faktu, że Mykoła Demko był zbrodniarzem stalinowskim oraz sowieckim
kolaborantem z czasów II wojny światowej. Stanisława Sojczyńskiego
“Warszyca” potraktował równie okrutnie, jak “żydokomuna” potraktowała
Stanisława Skalskiego. Zainteresowanym polecam film dokumentalny “Czy
warto było tak żyć?” Aliny Czerniakowskiej z 2007 roku. W produkcji
znajduje się informacja, że podwładni Moczara (szefa łódzkiego WUBP w
latach 1945-1948) stosowali wobec “Warszyca“ takie metody, jak bicie,
łamanie kości kamieniem czy wbijanie gwoździ pod paznokcie. Koszmarne,
nie do pozazdroszczenia. Żadna ludzka istota nie powinna doświadczać
takich cierpień. Szkoda, że Diomko nigdy nie poniósł kary za swoje
bestialstwo. I piszę to jako osoba, która potrafi docenić jasną stronę
jego biografii (tę z epoki późniejszej, popaździernikowej).
[4] Cytat z filmu “Matrix” Andy’ego i Lany (Larry’ego) Wachowskich. W
aneksie będzie więcej odniesień do tego fantastycznonaukowego
arcydzieła.
[5] Jaki był odsetek Żydów piastujących najwyższe stanowiska w
Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego? Odpowiedzi na to pytanie
udziela Krzysztof Szwagrzyk w publikacji “Aparat bezpieczeństwa w
Polsce. Kadra kierownicza. Tom I. 1944-1956” (można ją pobrać z
oficjalnej witryny Instytutu Pamięci Narodowej). Otóż w centrali MBP
dyrektorzy żydowskiego pochodzenia stanowili 37% wszystkich dyrektorów.
Na prowincji, czyli w jednostkach terenowych, doliczono się 13,7%
szefów-Żydów. W Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego mogli ponadto
pracować Żydzi zajmujący średnie i niskie szczeble hierarchii zawodowej.
Wypada wspomnieć, że w analizowanym okresie ludność żydowska była już
bardzo nieliczna, stanowiła mniej niż 1% polskiego społeczeństwa. Można
zatem stwierdzić, że w stalinowskim resorcie siłowym Żydzi (jako
mniejszość etniczna/narodowa) byli wyraźnie nadreprezentowani. Zdaniem
Ryszarda Walickiego, autora książki “Tortury. W Polsce 1945-1955 i
współcześnie”, faktycznej kontroli nad MBP nie sprawował minister
Stanisław Radkiewicz, tylko Kierownictwo Partii (Bolesław Bierut, Jakub
Berman, Hilary Minc) i dyrektorzy/wicedyrektorzy czołowych departamentów
(Józef Różański, Anatol Fejgin, Roman Romkowski, Józef Światło).
Radkiewicz, przedstawiciel Narodu Polskiego, miał więc mniej do
powiedzenia niż sześciu Żydów (Berman, Minc, Różański, Fejgin,
Romkowski, Światło) i jeden Polak (Bierut). Wszyscy wymienieni mężczyźni
musieli być jednak lojalni wobec Józefa Stalina i Ławrientija Berii.
Tymczasem Stalin i Beria byli… Gruzinami! Nie Żydami!
ANEKS [w nawiązaniu do fragmentów o Lepperze]
III Rzeczpospolita. Świat po drugiej stronie lustra.
Czy wiesz, że żyjesz w odwróconym PRL-u?
Historia Polski po roku 1945 jest prosta jak budowa cepa. Gdy wojska
niemieckie opuściły Polskę, ich miejsce zajęły wojska sowieckie. Gdy
wojska sowieckie opuściły Polskę, ich miejsce zajęły wojska
amerykańskie. Polska Rzeczpospolita Ludowa nie mogłaby powstać, gdyby
nie ludzie, którzy w latach 20. i 30. XX wieku kontaktowali się z
wywiadem sowieckim. III Rzeczpospolita nie mogłaby powstać, gdyby nie
ludzie, którzy w latach 70. i 80. XX wieku kontaktowali się z wywiadem
amerykańskim. W PRL-u mówiono, że Sowieci pomogli Polakom przegonić
Niemców. W III RP mówi się, że Amerykanie pomogli Polakom przegonić
Sowietów. W PRL-u wybudowano pomnik Józefa Stalina. W III RP wybudowano
pomnik Ronalda Reagana. W PRL-u istniał problem tajnych więzień NKWD. W
III RP istniał/istnieje problem tajnych więzień CIA. W PRL-u
gloryfikowano Armię Ludową, a Narodowe Siły Zbrojne oskarżano o
bandytyzm i kolaborację. W III RP gloryfikuje się Narodowe Siły Zbrojne,
a o bandytyzm i kolaborację oskarża się Armię Ludową (to akurat jest
OK, ale wspominam o tym, bo doskonale wpisuje się w schemat). Władcy
PRL-u musieli się liczyć ze zdaniem Moskwy. Władcy III RP muszą się
liczyć ze zdaniem Waszyngtonu.
W okresie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej obawiano się, że Polska, u
boku Związku Sowieckiego, będzie prowadzić wojnę ze Stanami
Zjednoczonymi. W III Rzeczypospolitej zachodzi obawa, że Polska, u boku
Stanów Zjednoczonych, będzie prowadzić wojnę ze spadkobierczynią Związku
Sowieckiego, Rosją. PRL-owscy dygnitarze uważali się za ofiary
poprzedniego (sanacyjnego) reżimu. Dygnitarze III RP również uważają się
za ofiary poprzedniego (PRL-owskiego) reżimu. W Polskiej
Rzeczypospolitej Ludowej głoszono, że prawdziwa wolność i demokracja
zaczęły się 22 lipca 1944 roku. W III Rzeczypospolitej głosi się, że
prawdziwa wolność i demokracja zaczęły się 4 czerwca 1989 roku. W PRL-u
obywatele byli szpiegowani przez SB i wywiad sowiecki. W III RP
obywatele są szpiegowani przez ABW i wywiad amerykański (patrz:
rewelacje Edwarda Snowdena). W Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej każde
dziecko musiało się uczyć języka rosyjskiego. W III Rzeczypospolitej
każde dziecko musi się uczyć języka angielskiego. W PRL-u szkoły były
laickie, ale społeczeństwo wydawało się religijne. W III RP szkoły są
ureligijnione, ale społeczeństwo wydaje się zlaicyzowane. W Polskiej
Rzeczypospolitej Ludowej obywatele marzyli o otwarciu granic. W III
Rzeczypospolitej obywatele marzą o zamknięciu granic.
Podsumowując: III RP jest odwrotnością PRL-u, tak jak kolor niebieski
jest odwrotnością koloru czerwonego. Żyjemy w świecie po drugiej stronie
lustra, gdyż współczesna rzeczywistość stanowi przeciwieństwo
rzeczywistości minionej. To jest świat na opak, zdjęcie w negatywie,
wklęsła strona kuli. Nie da się zrozumieć III Rzeczypospolitej bez
zrozumienia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (podobnie przedstawia się
sytuacja temperatury: ktoś, kto nie zna zimna, nigdy nie pojmie, czym
jest ciepło). Tak czy owak, trzeba przyznać architektom obecnego
ustroju, że wykazali się idealnym wyczuciem symetrii. Ich twór i PRL
uzupełniają się niczym Filidor i Anty-Filidor z “Ferdydurke” Witolda
Gombrowicza. Teoretycy spiskowi mogliby powiedzieć, że odwrócenie
wszystkiego do góry nogami to ewidentnie robota masonerii. Ja niczego
nie sugeruję. Ale te symetryczne odwzorowania mają dużo wspólnego ze
Świętą Geometrią.
System, w którym żyjemy - niebieska strona lustra - to jedna wielka
fikcja. Wmawia nam się, że od 4 czerwca 1989 roku mieszkamy w Wolnej
Polsce. Prawda wygląda jednak zupełnie inaczej. Otóż przyszło nam żyć w
zakłamanym, sztucznie wykreowanym (przy Okrągłym Stole) świecie będącym
parodią PRL-u, czyli czerwonej strony lustra. Polska Rzeczpospolita
Ludowa to prawdziwa, pierwotna wersja otaczającej nas rzeczywistości.
III Rzeczpospolita to twór wtórny, epigoński, odtwórczy, a zarazem
fałszywy, bo stanowiący lustrzane odbicie pierwowzoru. My, młodzi ludzie
wychowani w III RP, połknęliśmy niebieską pigułkę i uwierzyliśmy w
propagandę traktującą o Wolnej Polsce. Jeśli chcemy odkryć, czym tak
naprawdę jest świat, w którym egzystujemy, powinniśmy sięgnąć po
czerwoną pigułkę i dokładnie poznać PRL. Gdy tak uczynimy, uświadomimy
sobie, że nasz system, III Rzeczpospolita, to Matrix, wirtualna
rzeczywistość wzorowana na Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. III RP to
lustrzane odbicie PRL-u. Innymi słowy, III RP to PRL oglądany w lustrze.
Urodziłam się w roku 1991, lecz nie robiłoby mi większej różnicy, gdybym
się urodziła w 1951. Mam 25 lat. Gdybym przyszła na świat w roku 1951,
osiągnęłabym dwudziestkę piątkę w 1976. I co? I nic. Miałabym to samo,
co teraz, tylko w formie lustrzanego odbicia. A zamiast podejrzanej
działalności Komitetu Obrony Demokracji śledziłabym podejrzaną
działalność Komitetu Obrony Robotników (ale nuda!). Na każdym kroku
odkrywam elementy łączące III Rzeczpospolitą z Polską Rzeczpospolitą
Ludową. Otwarta pozostaje kwestia, czy to świadczy na korzyść PRL-u, czy
na niekorzyść III RP. Tak czy siak, odrzucam myślenie magiczne, zgodnie
z którym w 1989 roku, na skutek kilku czarodziejskich podpisów,
sytuacja w Polsce uległa radykalnej zmianie. Według mnie, PRL trwa
nadal, ale przestąpił z lewej nogi na prawą. Pytacie: “Co z tym
zrobić?”. Odpowiadam pytaniem: “A czy w ogóle da się z tym coś zrobić?”.
Żyję, realizuję swoje pasje, a bieżącą polityką się nie przejmuję,
zupełnie jak większość ludzi w poprzednim (czytaj: wciąż obowiązującym)
systemie. Na pewno znajdą się osoby, które zarzucą mi konformizm lub
oportunizm. Niestety, nie będą mieć racji, albowiem moja postawa
zasługuje raczej na miano cyniczno-dekadencko-nihilistycznej.
Mam lekceważący stosunek do III Rzeczypospolitej, tak jak starsze
pokolenia miały lekceważący stosunek do Polskiej Rzeczypospolitej
Ludowej. Kiedy byłam nastolatką, potrafiłam płakać przez naszych
decydentów. Teraz szkoda mi łez na takie głupstwa. Ech, w PRL-u
przynajmniej nie było bezrobocia, imigrantów, pedofilskiej edukacji
seksualnej ani zagrożenia terrorystycznego ze strony islamskich
fundamentalistów. Dziś jednak nie strzela się do protestujących
robotników (chociaż antykomunista, wolnorynkowiec, libertarianin Kelthuz
śpiewa, że się powinno). Czy Polska kiedykolwiek ucieknie z żelaznego
uścisku USA? Czy wyjdzie z domu niewoli, jakim niewątpliwie jest Unia
Europejska? Czy amerykańskie wojska opuszczą kiedyś nasze ziemie? Nie
znam odpowiedzi na te pytania. Znam za to adekwatny fragment piosenki
zespołu Łzy: “Codziennie pytam, czy kiedyś to się skończy. I nienawidzę
słów: nic nas nie rozłączy”. Okrągły Stół niczego nie zmienił. On tylko
uśpił naszą czujność, odebrał nam świadomość naszego położenia.
Wierutnie nas oszukał.
Lata mijają, kolejne rządy przychodzą i odchodzą, a pechowa gwiazda jak
świeciła, tak świeci. Jedyne, co mogę dziś uczynić, to zacytować
kilkanaście zdań z utworu “Love (Will Change The World)” Boyda Rice’a:
“Rozmawialiśmy o miłości non stop przez ostatnie kilka dekad, faktycznie
przez ostatnie kilka tysięcy lat. Dokąd dokładnie nas to zaprowadziło?
Czy jesteśmy jeden krok bliżej raju? Ledwo. Miłość nie zakończyła wojny,
nie wyleczyła zbrodni ani nie wymazała ubóstwa. (…) Spójrz na
jakąkolwiek oznakę poprawy, a gwarantuję Ci, że zobaczysz tylko
najbardziej kosmetyczne zmiany. Mydlenie oczu. Pusty symbolizm.
Thatcherowska przyśpiewka. (…) W rzeczywistości, rzeczy obróciły się w
g***o. Społeczny i moralny rozkład jest jak niekontrolowany rak, który
przejął kontrolę. Rak zrodzony z miłości. (…) Tak więc werdykt w sprawie
miłości jest jednocześnie zły i dobry. Złą wiadomością jest to, że
miłość obróciła świat w ściek. Dobrą wiadomością jest to, że ludzie
nauczyli się kochać zapach g***a”. Potraktujmy to jako podsumowanie lat
1989-2016 (za słowo “miłość“ możemy ewentualnie podstawić
“solidarność“). Heh, przypomina mi się hasło 25. rocznicy wyborów
czerwcowych: “Dziękujemy za wolność”. Wiecie, jak powinna brzmieć
odpowiedź na ten slogan? “Nie ma za co”.
Popieram ideę lustracji, ujawnienia byłych agentów UB i SB. Uważam
jednak, że trzeba zrealizować jeszcze jedno ambitne przedsięwzięcie, a
mianowicie zdemaskować wszystkich wolnomularzy i tajnych
współpracowników CIA/NSA (zarówno byłych, jak i obecnych). Wypadałoby
także zmusić Wielkiego Brata do odtajnienia wszelkich skrywanych
informacji na temat Izaaka Fleischfarba vel Józefa Światły. Mało tego,
należałoby się domagać udostępnienia pełnych danych dotyczących Operacji
Cyclone, która polegała na finansowaniu mudżahedinów w Afganistanie,
“Solidarności” w Polsce i paru innych beneficjentów w różnych zakątkach
świata. Z innej beczki: uroczyście oświadczam, że w najbliższym czasie
NIE zamierzam popełnić samobójstwa. I nie, nie wybieram się na Kubę. A
składam tę deklarację, gdyż naprawdę boję się krwawych jankeskich
instytucji odpowiedzialnych za Guantanamo, Abu Ghraib, PRISM, Bluebird,
MK-ULTRA i Hugo-Wie-Co-Jeszcze. One są zdolne do wszystkiego, a ja
jestem tylko pyłkiem na wietrze. Cóż, nie czuję się wolna we własnej
Ojczyźnie. Dlatego nigdy nie świętuję takich dat, jak 4 czerwca czy 31
sierpnia.
N.J. Nowak
PS 1. Najlepszym dowodem na to, że III Rzeczpospolita to Matrix,
jest “fakt medialny”, iż Lech Wałęsa przeskoczył ultrawysoki mur (3,5
metra). W Realnym Świecie nie byłby w stanie tego dokonać. W wirtualnej
rzeczywistości jest to jednak możliwe. Wystarczy “uwolnić swój umysł”,
tak jak nauczał Morfeusz. I nie trzeba być żadnym Wybrańcem, którego
milicyjne kule się nie imają. Hehehe… A oglądaliście “nowe-stare”
nagrania z Magdalenki? Adam Michnik kradnie show! Oscarowa rola! Gość
jest bardzo kordialny, chyba zbyt dosłownie potraktował motto filmu
“Metropolis” Fritza Langa: “Pośrednikiem między Umysłem a Dłońmi musi
być Serce”. Czesław Kiszczak mroczny, poważny, elegancki jak Joh
Fredersen. Lech Wałęsa prosty, hardy, nieokrzesany jak Grot. Lech
Kaczyński zdystansowany, onieśmielony, uduchowiony jak Maria (ta
prawdziwa, a nie jej sobowtór, którym może być nieobecny Jarosław).
Tylko Michnik… Sprawiający wrażenie zbyt zuchwałej, przerysowanej,
wynaturzonej wersji Fredera Fredersena, syna Joha. Po tym wszystkim
następuje Gruba Kreska, która pełni taką funkcję, jak w filmie
“Metropolis” wielki, wyraźny, wykonany drukowanymi literami napis
“KONIEC.” (z niepozostawiającą złudzeń kropką). Gdybym miała nadać tym
nagraniom jakiś tytuł, brzmiałby on: “Polskie Metropolis. Historia
prawdziwa”. Zastanawiam się jedynie, kto w tej opowieści odgrywał rolę
Rotwanga. Przypomnę, że Rotwang stworzył Fałszywą Marię i pośrednio
wywołał rewolucję.
PS 2. Jeśli chodzi o Wałęsę, to niemal cała Polska śpiewa mu
dzisiaj piosenkę Kasi Kowalskiej: “Zrzucę ciężar Twych kłamstw
powtarzanych co dnia, zacznę wierzyć w to, że żyć bez Ciebie się da”.
Cieszę się, że można już swobodnie o tych sprawach rozmawiać, bo
przestały być wreszcie teorią spiskową. Każdej osobie urodzonej po 1
września 1939 roku, a zwłaszcza po 4 czerwca 1989, dedykuję słowa
Morfeusza: “Jesteś niewolnikiem. Jak wszyscy inni urodziłeś/urodziłaś
się w kajdanach”. Dla mnie jest rzeczą oczywistą, że żadnej Wolnej
Polski na świecie nie ma, i to od prawie 77 lat. Z tego właśnie powodu
nie traktuję poważnie “rocznic wolności“ i nie żywię sentymentu do
symboli związanych z hucpą wałęsowsko-kiszczakowską. III RP to
połączenie “Matrixa” z “Metropolis”. Związek Wałęsy z Kiszczakiem
pobłogosławiony przez Michnika. Uważacie, że wytrysnął ze mnie jakiś
jad? I bardzo dobrze! Przez osiem lat, odkąd tylko odkryłam ten problem,
starałam się być w miarę powściągliwa. Na co czekałam? Na odpowiedni
moment. Na chwilę, w której uzyskam stuprocentową pewność, że mam rację i
że zostanę zrozumiana. Ta chwila właśnie nadeszła. Precz z
antypatriotyczną polityką nastawioną na realizację obcych interesów
(choć dziś już nie moskiewskich)! Precz z Brukselą (nasza Ojczyzna ma
być państwem, a nie częścią Stanów Zjednoczonych Europy)! Precz z
amerykańskim wojskiem (tu jest Polska, a nie Irak)! No, a Wałęsa niech
się schowa do mysiej dziury. Przypomnijcie sobie, jak we wrześniu 2013
roku, w wywiadzie dla ITAR-TASS, czyli rosyjskiej agencji prasowej,
Wielki Lechu nawoływał do zbudowania jednego mocarstwa
polsko-niemieckiego. Wąsaty elektryk powiedział wtedy: “Czas stworzyć
Nowy Porządek Świata”. Źródło tego cytatu? Artykuł “Nowy pomysł Wałęsy:
zjednoczyć Polskę i Niemcy” zamieszczony w serwisie internetowym
Polskiego Radia. Ten człowiek nie jest i nigdy nie był propolski. Jeżeli
gdańskiemu lotnisku zostanie odebrane imię Lecha Wałęsy, to nadajcie mu
nowego patrona - kogoś związanego z lotnictwem, np. Stanisława
Skalskiego. Wolę bohatera wojennego od bankruta politycznego.
PS 3. Mam nadzieję, że po ostatniej aferze z “szafą Kiszczaka”
nikt już nie będzie mi wmawiać, iż żyję w Wolnej Polsce. Bo nie żyję i
nigdy nie żyłam. Dokładnie to samo można powiedzieć o większości
obywateli naszego Kraju (“większości” - albowiem nie ma już zbyt wielu
ludzi urodzonych 31 sierpnia 1939 roku lub wcześniej). Piszę po raz
kolejny, że nigdy, dosłownie nigdy nie świętowałam żadnej z “rocznic
wolności”. Mogę więc się śmiać z naiwnych, którzy świętowali, a teraz
rozpaczają, bo uzmysłowili sobie swój błąd. Niewykluczone zresztą, że w
tym roku uroczystości rocznicowe w ogóle się nie odbędą. Dla mnie to
żadna strata. Nie płaczę, bo nie mam po czym. Witajcie w Realnym
Świecie, w nieśmiertelnym PRL-u! W państwie Bieruta, Ochaba, Gomułki,
Gierka, Kani, Jaruzelskiego, Rakowskiego, Wałęsy, Kwaśniewskiego,
Kaczyńskiego, Komorowskiego i Dudy! Jeśli bolą Was oczy, to dlatego, że
nigdy ich nie używaliście! Utwór dla osób pogrążonych w szoku
poodłączeniowym: Evanescence - “Everybody’s Fool”. Dopuszczalne
tłumaczenia tytułu piosenki: “Każdy jest głupcem” i “Głupiec [należący
do] wszystkich” (wyraz “fool” można także rozumieć jako “oszukać”).
Jeszcze jedno… Co bym robiła, gdybym żyła w “tamtym” PRL-u? Zapewne to
samo, co obecnie. Zachwycałabym się Stanisławem Skalskim, krytykowałabym
USA, potępiałabym “żydokomunę” oraz głosiłabym wyższość duetu “Gomułka
& Moczar” nad duetem “Wałęsa & Michnik”. Sympatyzowałabym ze
Zjednoczeniem Patriotycznym “Grunwald”. I słuchałabym Filipinek, mojego
ulubionego starego girlsbandu.