Tytuł oryginalny: “Hachiko monogatari”
Tytuł polski: /brak oficjalnego/
Reżyseria: Seijiro Koyama
Rok produkcji: 1987
Gatunek: dramat, obyczajowy, familijny
Czworonożny bohater
Japońska produkcja, która powinna zainteresować nie tylko filmomaniaków,
ale również miłośników zwierząt. Ukazuje ona autentyczne wydarzenia,
które miały miejsce kilkadziesiąt lat temu w Kraju Kwitnącej Wiśni.
Tytułowy bohater dzieła, Hachiko, był wiernym i rozumnym psem, który -
dzięki swoim zaletom - stał się znany w całym cesarstwie. Jak podaje
polskojęzyczna Wikipedia, czworonóg już za życia był opisywany w mediach
i podziwiany przez opinię publiczną. Kiedy odszedł za tęczowy most,
jego zwłoki zostały spreparowane i umieszczone w tokijskim muzeum.
Hachiko doczekał się kilku pomników. Stał się także bohaterem co
najmniej dwóch książek. Film, który dzisiaj zrecenzuję, nie jest jedyną
produkcją poświęconą słynnemu psu. W 2009 roku powstało bowiem dzieło
“Mój przyjaciel Hachiko” Lassego Hallstroma. Przypatrzmy się jednak
filmowi nakręconemu przez Seijiro Koyamę.
Rok 1924. W prefekturze Akita, położonej na północy Japonii, panuje
sroga zima. Mimo mrozu i śnieżycy, w jednym z tamtejszych domów panuje
radosna atmosfera. Zbliża się bowiem piękny moment: narodziny szczeniąt
rasy akita. Ciężarna suczka, Aka, długo się męczy, ale w końcu wydaje na
świat gromadkę uroczych piesków. Jeden z nich ma trafić do profesora
Ueno, wybitnego inżyniera rolnictwa, mieszkańca Tokio. Naukowiec
wspomniał kiedyś, że po stracie ukochanej suni, posiadającej geny akity,
chciałby mieć nowego psa - stuprocentowego przedstawiciela tej rasy.
Niestety, wkrótce okazuje się, że profesor i jego żona wcale nie są
skłonni przyjąć nowego pupila. Pamiętają bowiem rozpacz po śmierci
suczki oraz trudy związane z jej adopcją. Córka profesorstwa,
nastoletnia Chizuko, ma jednak inne zdanie. Strasznie chce mieć pieska.
Ostatecznie, to właśnie jej wola zostaje spełniona.
Profesor i szczeniak
Jeden ze szczeniaków, urodzonych na północy Japonii, zostaje wysłany w
skrzynce do Tokio. Droga jest bardzo długa, a warunki przewozu
pozostawiają wiele do życzenia. Po dotarciu do stolicy zwierzę nie daje
znaków życia. Istnieje podejrzenie, że zdechło podczas transportu. Na
szczęście, owo makabryczne złudzenie szybko zostaje rozwiane. Pies,
przyjęty tylko ze względu na córkę profesorstwa, otrzymuje imię Hachiko
(od liczby osiem). Tymczasem Chizuko średnio się nim interesuje. Więcej
uwagi poświęca swojemu narzeczonemu. Niebawem wychodzi na jaw, że
lekkomyślna dziewczyna jest w ciąży. Młodzieniec, będący sprawcą
poczęcia, prosi profesora Ueno o rękę nastolatki. Naukowiec wyraża zgodę
na ślub, a co za tym idzie - na przeprowadzkę Chizuko do domu jej
chłopaka. Dziwnym trafem, zakochani nie chcą zabrać ze sobą pieska.
Szczeniak zamieszkuje więc na stałe u profesorstwa.
Ueno i Hachiko szybko zostają nierozłącznymi przyjaciółmi. Spędzają ze
sobą mnóstwo czasu. Każdy z nich jest zdolny do poświęceń na rzecz
drugiego. Profesor najpierw myśli o swoim pupilu, a dopiero potem o
sobie. Gdy zwierzątko wraca do domu zziębnięte i przemoczone, naukowiec
pozwala mu spać na kanapie, a sam zajmuje miejsce na podłodze. Wyjątkową
miłość, łączącą człowieka z psem, dostrzegają krewni i znajomi
mężczyzny. Chizuko twierdzi, że jej ojciec woli Hachiko od
kilkumiesięcznego wnuczka. W końcu nawet żona profesora zaczyna odczuwać
zazdrość. Wydaje jej się, że Ueno bardziej kocha psa niż ją. Każdego
ranka, kiedy naukowiec wybiera się do pracy, Hachiko odprowadza go na
dworzec. Później, niezależnie od pogody, piesek czeka na niego, żeby
odebrać go ze stacji. Osoby, będące świadkami tych scen, uznają Hachiko
za niezwykle mądre i lojalne zwierzę.
Intuicja i egzotyka
Pewnego dnia, już w roku 1925, dzieje się coś alarmującego. Hachiko,
który zawsze był wesoły i pogodny, zachowuje się w nietypowy sposób.
Przeraźliwie szczeka, biega niespokojnie, próbuje zatrzymać wychodzącego
do pracy profesora. Sprawia wrażenie, jakby miał jakieś złe przeczucia.
Domownicy zauważają tę anomalię, lecz nie mają pojęcia, co ona oznacza.
Niestety, psia intuicja okazuje się słuszna. Naukowiec, od początku
pierwszego wykładu, czuje się fatalnie. Ma ogromne problemy z
koncentracją. Nagle, ku przerażeniu studentów, upada na podłogę. Młodzi
ludzie wzywają pomoc, ale po chwili staje się jasne, że profesora nie
można już uratować. Co zrobi Hachiko, gdy jego przyjaciel nie pojawi się
wieczorem na dworcu? Jak, po śmierci właściciela, potoczą się losy psa?
Co się stanie z owdowiałą profesorową? Czy Hachiko i pani Ueno zaznają
jeszcze szczęścia i radości?
“Hachiko monogatari” to film posiadający kilka wyrazistych cech.
Europejczyk, oglądający tę produkcję, na pewno zwróci uwagę na zawartą w
niej egzotykę. Dzieło Koyamy ukazuje świat zupełnie odmienny od
zachodniego. Tradycyjne japońskie stroje, orientalna architektura,
specyficzny wystrój wnętrz, jedzenie spożywane pałeczkami,
charakterystyczne gesty, ukłony, sposoby reagowania i wysławiania się…
To wszystko jest w filmie obecne. Do tych motywów dochodzą takie
elementy, jak miejskie ulice, po których jeżdżą stare samochody i
przedpotopowe pojazdy konne. Widać, że twórcy “Hachiko…” zadbali o
wierne odtworzenie realiów panujących w międzywojennej Japonii. Ale
forma produkcji także jest egzotyczna. Styl, w jakim zrealizowano
dzieło, różni się od tego, do którego przyzwyczaiło nas kino europejskie
i amerykańskie. Wszystko jest tutaj inne. I dlatego warto to zobaczyć.
Opowieść o przemijaniu
W serwisie Filmweb produkcja Koyamy została przyporządkowana do
kategorii “dramat” i “familijny”. Zgadzam się z opinią, że opisywane
dzieło jest dramatem. Nie mogę również zaprzeczyć, że stanowi ono film
dla całej rodziny. Mimo to, uważam, że omawiana produkcja jest zbyt
poważna dla małych dzieci. Chociaż w centrum uwagi znajduje się uroczy
piesek, w tle widać skomplikowane ludzkie problemy i rozterki. Weźmy na
przykład motyw ciężarnej nastolatki, która musi niezwłocznie wyjść za
mąż i opuścić rodzinny dom. Albo wątek podstarzałej, niepracującej
profesorowej: najpierw zamożnej i ustabilizowanej życiowo, a potem
skazanej na wieczną tułaczkę. Spokojna, powolna, monotonna narracja nie
spodoba się kilkulatkom przyzwyczajonym do wartkiej akcji, żywych
dialogów i atrakcyjnych rozwiązań technicznych. To nie jest hollywoodzka
superprodukcja, tylko nastrojowa opowieść o przemijaniu.
Tak czy owak, Seijiro Koyama stworzył naprawdę słodki i wzruszający
film. Dzieło, chociaż proste, może doprowadzić do łez nawet
najtwardszych widzów. Sekwencja, ukazująca zachowanie Hachiko po śmierci
Ueno, jest prawdziwie poruszająca. Obok głębokiej, szczerej, psiej
rozpaczy nie da się przejść obojętnie. Drugi fragment produkcji, przy
którym można się rozczulić, to finałowa scena. Nie zdradzę jednak, co
się w niej dzieje. “Hachiko monogatari” przypomina odbiorcom, jak
niezwykłymi i kochającymi zwierzętami są psy. Udowadnia również, że
Hachiko, który istniał naprawdę, był pieskiem najniezwyklejszym z
najniezwyklejszych. Pośród tego wszystkiego, dzieło Koyamy jest pełne
ciepłego, delikatnego, przemyślanego komizmu. Na wyróżnienie zasługuje
też ścieżka dźwiękowa: cicha, łagodna, ale trafiająca do człowieczego
serca. Niektóre melodie są wzruszające same w sobie.
Czy remake filmu (“Mój przyjaciel Hachiko” Lassego Hallstroma) dorównuje
orientalnemu pierwowzorowi? Nie wiem, ale chętnie to sprawdzę.
Obiecałam sobie, że obejrzę i zrecenzuję obie wersje opowieści.
Natalia Julia Nowak,
4-7 września 2013 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz