Tytuł oryginalny: “Kongen av Bastoy”
Tytuł polski: „Wyspa skazańców”
Reżyseria: Marius Holst
Rok produkcji: 2010
Gatunek: dramat, historyczny, film akcji
Europejska praca zbiorowa
Film fabularny, nad którym pracowała międzynarodowa ekipa: Norwegowie,
Szwedzi, Polacy i Francuzi. Dużą rolę w produkcji dzieła odegrali
również Estończycy, którzy pozwolili, aby na terenie ich państwa kręcono
zdjęcia do filmu. Polski tytuł dramatu, “Wyspa skazańców”, ma niewiele
wspólnego z tytułem oryginalnym. Norweskie wyrażenie “Kongen av Bastoy”
znaczy bowiem “Król Bastoy”. Jako ciekawostkę można podać fakt, że
angielski tytuł produkcji to “King of Devil's Island”, czyli “Król Wyspy
Diabła”.
Film Mariusa Holsta opiera się na prawdziwych wydarzeniach, co zostaje
widzom wyraźnie zasygnalizowane. Odbiorcy dowiadują się, że w pierwszej
połowie XX wieku na norweskiej wyspie Bastoy mieścił się zakład
poprawczy dla młodzieży męskiej. Wydarzenia, które zainspirowały
scenarzystów, rozegrały się zaś w roku 1915. Główny bohater, Erling,
trafia do wspomnianego poprawczaka pod zarzutem morderstwa, którego
najprawdopodobniej nie popełnił. Otrzymuje tam charakterystyczne ubranie
i nowe “imię” - oznaczenie C19.
Żadnych praw
Młody mężczyzna szybko zaczyna rozumieć, że na wyspie Bastoy więźniowie
(bo chyba tak należy określać wychowanków zakładu poprawczego) nie mają
żadnych praw. Zostają oni odizolowani od społeczeństwa, pozbawieni
rzeczy osobistych i zdehumanizowani przez przedmiotowe traktowanie.
Chłopcy są zmuszani do pracy ponad siły, dotkliwie karani za każde
przewinienie oraz wystawiani na pośmiewisko innych osadzonych. Nie wolno
im rozmawiać o przeszłości i przyszłości. Całym ich życiem ma być “tu i
teraz”.
Erling zaprzyjaźnia się z Olavem noszącym numer C1. Jest on liderem
całego bloku, a do ośrodka trafił przed sześcioma laty. Główna postać
lubi swojego kolegę, ale nie pochwala jego nadgorliwej postawy
wynikającej z szansy na rychłe zwolnienie do domu. C19, jako urodzony
spryciarz i buntownik, ucieka z wyspy, jednak zostaje odesłany z
powrotem na Bastoy. Wkrótce wychodzi na jaw przerażająca prawda
dotycząca jednego z opiekunów zakładu. Wydarzenia przybierają
niespodziewany obrót, akcja gwałtownie przyspiesza…
Dawniej i dzisiaj
“Wyspa skazańców” to poruszający film, który wprowadza odbiorców w
brutalny świat norweskich poprawczaków początku XX wieku (a także
ówczesnych więzień, bo bohaterowie są świadomi, że w zakładzie karnym
dostawaliby jeszcze większy “wycisk”). Dzieło jest szokujące, ponieważ
uzmysławia widzom dwie rzeczy. Po pierwsze: formy kar, jakie stosowano
niegdyś w Norwegii, np. bicie skazańca “do pierwszej krwi“. Po drugie:
drastyczną rozbieżność między dawnym a dzisiejszym systemem
penitencjarnym.
Większość z nas wie, jak wyglądają współczesne norweskie więzienia,
albowiem było o nich głośno w związku z procesem Andersa Behringa
Breivika. Mówi się, że właściwie nie są to zakłady karne, tylko
luksusowe hotele, w jakich wielu ludzi chciałoby mieszkać. Norwescy
więźniowie mają obecnie zapewnione wszelkie prawa i przywileje. Mogą
korzystać z rozmaitych form rozrywki i rekreacji, takich jak oglądanie
telewizji czy łowienie ryb. To nie do wiary, że niespełna sto lat temu
norwescy osadzeni byli poniżani i katowani!
Lekkie rozczarowanie
Opisywana produkcja nie jest przeznaczona dla osób delikatnych i
wrażliwych. Ukazuje bowiem przemoc, cierpienie i narastającą żądzę
zemsty. Surowość zasad, panujących w poprawczaku, wydaje się podkreślać
przyroda. Filmowe niebo jest blade, krajobraz straszy martwotą, morze
szumi złowieszczo, a śnieg i lód przypominają o srogości północnego
klimatu. Obraz zmarzniętych, przemęczonych skazańców, pracujących przy
wycince drzew, może się kojarzyć z fragmentami książki “Inny świat”
Gustawa Herlinga-Grudzińskiego.
Ekipa filmowa niewątpliwie wykonała kawał dobrej roboty. Mimo to, dzieło
“Kongen av Bastoy” nieco mnie rozczarowało. Miałam nadzieję, że obejrzę
produkcję dorównującą kultowemu “Przesłuchaniu” Ryszarda Bugajskiego.
Zamiast tego, otrzymałam film płytki pod względem psychologicznym i
mówiący bardzo niewiele o historii Królestwa Norwegii. Postacie,
występujące w “Wyspie skazańców”, są papierowe, a wizja rzeczywistości
czarno-biała. Reżyser stawia na akcję i sensację, a nie na analizę
człowieka i świata.
Tak czy owak, nie uważam filmu za szmirę i mogę go polecić odważnym czytelnikom.
Natalia Julia Nowak,
1-2 kwietnia 2013 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz