Trudny tematCzy jeden zespół, grający muzykę metalową, może być
tzw. trudnym tematem? Kontrowersje, które narosły wokół brzeskiej formacji
Irydion, pokazują, że jak najbardziej. Irydion to grupa wywołująca skrajne
emocje: patriotyczna prawica ją kocha, a internacjonalistyczna lewica nie
akceptuje jej istnienia. Zwolennicy kapeli zwracają uwagę na fakt, że Irydion
jest jednym z niewielu zespołów narodowych prezentujących wysoki poziom
artystyczny. Podkreślają propolski charakter formacji, a także jednoznacznie
konserwatywny światopogląd artystów.
Prawda leży
pośrodku
Przeciwnicy Irydiona twierdzą, że twórczość grupy jest
wypełniona nienawiścią i nietolerancją. Zarzucają kapeli, że obraca się w
środowisku neofaszystów, czyli rzekomych adresatów tego typu muzyki. Jako osoba
o poglądach narodowo-lewicowych (nacjonalistyczno-socjaldemokratycznych) mogę
powiedzieć, że oba skłócone obozy mają odrobinę racji. Zarówno przesłanie
zespołu, jak i jego postawa poza studiem nagraniowym wydają mi się dwuznaczne.
Irydion wzbudza we mnie mieszane uczucia: sympatię i antypatię, podziw i
niesmak, aprobatę i dezaprobatę. Nie jestem w stanie ani go zarekomendować, ani
obrzucić mięsem.
Nie do końca OK
Formacja ma na koncie
dwa krążki: “Credo” z roku 2003 i “44!” z 2011. Na tym pierwszym znajdziemy
utwory patriotyczne (“Biały Krzyż”, “Która Nie Zginie“), ale również
ultrakatolickie (“Granice Przebaczenia”). W “Granicach Przebaczenia”
rzeczywiście da się wyczuć fanatyzm religijny i niechęć do osób o odmiennych
poglądach: “Dlatego nie przebaczym już. Dla Ciebie, Panie, co wiecznie trwasz.
Niech wolno umiera każdy Twój wróg. Tak, aby poczuł bólu smak”. Jeszcze gorsza
jest piosenka “Dni, Dla Których Milczenie Tylko” zawierająca ewidentnie
antyżydowskie sformułowania. Trudno się pogodzić z faktem, że na jednym nośniku
dźwięku zarejestrowano tak przeciwstawne treści. Z jednej strony umiłowanie
Ojczyzny, a z drugiej - nieżyczliwość względem “obcych”.
Z
perspektywy czasu
O ile pieśni narodowe zasługują na pochwałę, o tyle
ultrakatolicyzm i antysemityzm robią zdecydowanie negatywne wrażenie. Co o
swoich starych nagraniach myślą sami członkowie Irydiona? Czy są zadowoleni z
własnego dorobku artystycznego? Na oficjalnym profilu grupy, dostępnym w
serwisie Myspace, widnieje artykuł, w którym muzycy komentują swoją debiutancką
płytę: “Jaka była… Dzisiaj trudno powiedzieć. Dzisiaj zrobilibyśmy to inaczej.
Dzisiaj te teksty… Dzisiaj ta muzyka… Cóż. Było jak było - będzie lepiej”.
Wynika z tych słów, że kapela odcina się od swojej przeszłości i pragnie zacząć
wszystko od nowa. Czy zespołowi udało się dotrzymać obietnicy? Moim zdaniem,
drugie CD faktycznie jest rozsądniejsze i dojrzalsze od pierwszego.
Filozofia, pogaństwo, agnostycyzm
Nowy album zespołu,
zatytułowany “44!”, nie zawiera elementów rasistowskich czy antysemickich. Nie
można go uznać za materiał nawołujący do nienawiści wobec innych nacji (ani, tym
bardziej, za faszystowską propagandówkę). Ultrakatolicyzm, tak nachalnie
promowany na płycie “Credo”, ustępuje tutaj filozoficznym refleksjom,
nawiązaniom do tradycji słowiańskiej, a nawet wątpliwościom religijnym. W
utworze “Dęby Umierają Stojąc (Bogowie Odchodzą w Milczeniu)” pojawiają się
bezpośrednie aluzje do rodzimowierstwa: “Milknie ptaków śpiew, leśne królestwo
kryje noc, prastarym dębom niosąc sen. To one żyją całe wieki tu, świadkowie
zapomnianych słów, zapomnianych bóstw”. Pod koniec kompozycji pojawiają się
pytania: “A jeśli Bóg niejedno ma imię? A jeśli Bóg niejedną ma twarz? Co, jeśli
człowiek samotnym wilkiem? Co, jeśli nic ponad nas?”.
Problematyka
społeczno-obyczajowa
Ciekawym kawałkiem z krążka “44!” jest również
numer “Bruk Płonie!” stanowiący plastyczny opis ulicznych zamieszek. Straszliwe,
apokaliptyczne obrazy, malowane prostymi słowami, ukazują skutki buntu, do
którego doprowadziła wszechobecna bieda i niesprawiedliwość. Osoba mówiąca w
tekście wspomina o ludziach głodnych, w tym o prostytutkach, które świadczą
usługi seksualne, żeby zarobić na podstawowe produkty. W dalszej części piosenki
pojawia się wzmianka o sfrustrowanym, młodym mężczyźnie, który “butelką z
benzyną próbuje zmienić świat”. Młodzieniec ginie od kuli, zapewne wystrzelonej
przez policjanta. Podmiot liryczny potępia znieczulicę społeczną, przejawiającą
się poprzez obojętność na los osób wykluczonych (“Przecież dobrze o tym wiesz i
nie zrobisz nic i znieczulisz serce. Przecież dobrze o tym wiesz i odwrócisz
się, by nie widzieć więcej”).
Prawie jak hip-hop
Utwór
“Bruk Płonie!” doczekał się wstrząsającego teledysku, który doskonale ilustruje
to, o czym jest mowa w warstwie słownej. Video clip wydaje mi się bardzo
oryginalny, ponieważ stanowi mieszankę metalowej muzyki i obrazów rodem z
filmików hip-hopowych (uboga dzielnica, pomazane mury, przygnębione dziecko,
walki uliczne, tłum bezrobotnych, kobiety lekkich obyczajów, gestykulujący
mężczyźni w kapturach). Z polskim HH kojarzy mi się jeszcze jedna rzecz, a
mianowicie egzotyczny, gitarowy fragment, słyszalny mniej więcej w połowie
kompozycji. Melodyjka przypomina mi piosenkę “Dzieci Gorszego Boga” rapera
Karramby. Jak nietrudno się domyślić, wspomniany kawałek również opowiada o
nędzy sprowadzającej młodzież na złą drogę. Kto wie, może fragment utworu “Bruk
Płonie!” jest właśnie aluzją do dzieła Karramby?
“W obronie
życia”
Kompozycją, o której wypada napisać kilka zdań, jest także
antyaborcyjny numer “W obronie życia”. Piosenka ta, trwająca ponad 8 minut,
uchodzi za jedno z najbardziej udanych “dzieci” Irydiona. Utwór zaczyna się
spokojnie, ale potem staje się coraz bardziej dramatyczny. Muzycy umiejętnie
dawkują emocje, trzymając odbiorcę w napięciu do samego końca. Wokalista zaczyna
swój popis od monotonnej melorecytacji, żeby później przejść do rozdzierającego
growlu. Strzałem w dziesiątkę jest połączenie tego growlu z kobiecą wokalizą.
Rewelacyjnie brzmią również klasyczne instrumenty, które wykorzystano w finale
kompozycji. Muszę przyznać, że piosenka “W obronie życia” przypomina mi (zarówno
pod względem muzycznym, jak i treściowym) kawałek “Mazohyst of Decadence”
japońskiej formacji Dir En Grey. Ten dalekowschodni, metalowy utwór też jest
dramatyczny, emocjonalny i poświęcony problemowi aborcji.
Muzyka
nie dla każdego
Pozostałych numerów z płyty “44!” nie opiszę, gdyż
nie przypadły mi one do gustu. Irydion bez wątpienia jest zespołem
utalentowanym, który - podobnie jak Horytnica - gra lepiej od większości kapel
narodowych. Mimo to, nie jest to grupa dla każdego. Kompozycje Irydiona są
niesamowicie ciężkie i ostre, czasem wręcz agresywne i przerażające. Obawiam
się, że nie wszyscy melomani byliby w stanie słuchać tych brzmień, idących w
parze z pospolitym darciem mordy. Osobom wrażliwym i delikatnym mogłaby się
spodobać jedynie piosenka “W obronie życia”, znacznie łagodniejsza od
pozostałych dzieł formacji. Atutem wspomnianego utworu jest - oprócz melodii i
wykonania - poetycki tekst. Można się z nim zgadzać lub nie, ale na pewno warto
go posłuchać. Ciekawostka: fragment kompozycji został wykorzystany w zwiastunie
filmu dokumentalnego o Obozie Narodowo-Radykalnym.
YouTube -
irydion44
Ustaliliśmy już, że album “44!” nie zawiera żadnych
niepokojących treści. Pewne zastrzeżenia może jednak wzbudzać postępowanie
artystów. W serwisie YouTube, na oficjalnym profilu Irydiona (irydion44),
znajduje się nagranie z rekonstrukcji bitwy pod Grunwaldem. W tle rozbrzmiewa
utwór “God Is Dead” grupy Rahowa. Jak podaje polskojęzyczna Wikipedia, termin
RaHoWa to skrót od “Racial Holy War” - “Święta Wojna Rasowa”. Na szczęście, w
opisie materiału znajduje się wyjaśnienie, dlaczego wykorzystano akurat tę
piosenkę: “Wybrałem ją, bo siakoś takoś jak w mordę strzelił mi tu pasuje.
Niektórym zapewne nie i wtedy... patrz wyżej”. Słowa te oznaczają, że przy
wyborze podkładu muzycznego kierowano się wyłącznie walorami estetycznymi
(wyselekcjonowano kompozycję “God Is Dead“, bo współgra ona z klimatem filmiku).
Nie wiadomo jednak, czy to usprawiedliwienie jest zgodne z
prawdą.
Dziwne skróty, podejrzane symbole
Niestety, to
jeszcze nie wszystko. Liderzy formacji Irydion często posługują się skrótowcem
KKK. Jego oficjalne rozwinięcie to Kędzior, Kubek, Kriss, ale łatwo w nim
dostrzec podobieństwo do nazwy organizacji Ku Klux Klan. W galerii grupy (w
serwisie Myspace) pod jednym ze zdjęć widnieje podpis: “IRYDION na koncerty
jeżdzi zawsze z prędkością 88 km/h. W terenie zabudowanym zwalniamy do 14 km/h”.
Liczby 88 i 14 cieszą się ogromną popularnością w środowiskach neonazistowskich,
albowiem 88 znaczy “heil Hitler”, a 14 to nawiązanie do tzw. czternastu słów
(rasistowskiego hasła). Co sądzę o tych ponurych faktach? Skąd, według mnie,
biorą się te dziwne symbole? W jaki sposób mogę wytłumaczyć ich obecność?
Przecież trudno je uznać za dzieła przypadku!
Prowokacja i
kokieteria?
No cóż… Mam wrażenie, że te wszystkie “smaczki” są
zwykłymi prowokacjami, stworzonymi specjalnie po to, żeby irytować przeciwników
zespołu. Moim zdaniem, irydioniści posługują się wymienionymi znakami, żeby
nieprzyjazne periodyki miały o czym pisać. Kapela od dawna jest skłócona z
pewnym lewicującym dziennikiem: gazeta krytykuje formację, a formacja krytykuje
gazetę. Niewykluczone, że muzycy chcą po prostu zrobić na złość redaktorom
znienawidzonego tytułu. Celem opisanych poczynań może być także dodanie
zespołowi pikanterii, uczynienie go grupą tajemniczą, zagadkową, intrygującą,
niejednoznaczną (krótko mówiąc: atrakcyjną). Jeśli tak jest w istocie, to trzeba
przyznać, że przedsięwzięcie przynosi oczekiwane skutki!
Zrobić
wrogów w balona
Jestem osobą o poglądach lewicowych, ale również
nacjonalistycznych. Mam za sobą narodowo-radykalną przeszłość (3,5 roku
współpracy ze społecznością NR). Znam mentalność prawicowych narodowców,
zmuszonych do udowadniania, że nie mają nic wspólnego z faszyzmem i nazizmem.
Nie wykluczam więc możliwości, że prawicowi narodowcy z Irydiona posłużyli się
pewnym “podstępem“. Zamiast się bronić i tłumaczyć, postanowili zażartować z
własnych wrogów. Nadepnąć im na odcisk. Zagrać im na nerwach. Tak po prostu, dla
beki i hecy. Naturalnie, nie jestem osobą nieomylną i mogę być w błędzie.
Niemniej jednak, czuję, że udało mi się dotrzeć do istoty rzeczy. Irydion
najprawdopodobniej jest zwykłym zespołem NR, lubiącym denerwować swoich
przeciwników. Stąd skrótowiec KKK i namiętne posługiwanie się określonymi
liczbami.
Podsumowanie
Irydion jest jak Moc z
“Gwiezdnych Wojen”: posiada zarówno jasną, jak i ciemną stronę. Ta pierwsza to
patriotyzm, szacunek do polskiej historii, umiłowanie kultury narodowej,
nawiązania do tradycji słowiańskiej i zainteresowanie problemami
społeczno-obyczajowymi. Ta druga to ultrakatolicyzm i antysemityzm rodem z płyty
“Credo” oraz niestosowne nawiązania do symboliki rasistowsko-neonazistowskiej.
Grupa nie jest ani biała, ani czarna. Jest po prostu szara. Myślę, że nie trzeba
jej się bać, ale też nie należy podchodzić do niej bezkrytycznie. Formacja nie
zasługuje ani na demonizację, ani na idealizację. Na pewno jest jednak godna
uwagi ze względu na swój talent (dzieła “W Obronie Życia” i “Dęby Umierają
Stojąc” to prawdziwe perełki!). Jaki jest mój ostateczny werdykt w sprawie
Irydiona? Odpowiem znanym cytatem: “Jestem na TAK, a nawet na NIE”. Chyba trochę
bardziej na TAK.
Natalia Julia Nowak,
26-28 lipca 2012 roku
sobota, 28 lipca 2012
niedziela, 22 lipca 2012
Usłyszeć głos patriotów
“Nie dane Wam było młodością się cieszyć,
z dzieciństwa swojego korzystać beztrosko.
Piękno tych dni zmieniło się w piekło,
a potem już tylko nastała ciemność.
Umieraliście tak młodo,
ulicami płynie Wasza krew.
To stolica płonie w smutku,
śmierć zabiera wszystkie dzieci jej”
Horytnica - “Mały Powstaniec”
Absolutna rewelacja
Horytnica jest jednym z tych zespołów muzycznych, które sprawiają, że otaczający nas świat staje się lepszy. Ta założona w 2007 roku grupa, grająca rock tożsamościowy, przywraca wiarę w to, że polskie zespoły narodowe mogą tworzyć naprawdę dobrą i ambitną muzykę. Płyta “Głos Patriotów”, wydana w roku 2011, to absolutna rewelacja, którą po prostu trzeba poznać. Krążek zawiera czternaście utworów, a część z nich to małe dzieła sztuki, które mogą powalić na kolana nawet największego twardziela. Wiele z zapisanych na CD kawałków porusza tematy związane z polską historią. To właśnie one są najpiękniejsze i czynią Horytnicę formacją godną najwyższego szacunku.
Dzieciństwo i wojna
Piosenkami, które najbardziej trafiają do mojego serca, są “Mały Powstaniec” i “Katyńskie Łzy”. W tej pierwszej słyszymy nie tylko muzykę i śpiew, ale również liczne efekty specjalne, które pobudzają naszą wyobraźnię i przenoszą nas do roku 1944. Odgłosy wybuchów i strzałów, zawarte w “Małym Powstańcu”, kontrastują z pełnym czułości tekstem, w którym podmiot liryczny podkreśla niewinność młodych żołnierzy. Właściwie, mamy tutaj dwoje nadawców, gdyż niektóre fragmenty są wykonywane przez mężczyznę, a inne przez kobietę. Co to za niewiasta? Tożsamość śpiewającej nie jest znana, ale Internauci zwracają uwagę na fakt, że jej głos jest podobny do głosu wokalistki Battlefield.
Pytania i oskarżenia
W “Małym Powstańcu”, już na samym początku, padają trudne pytania, na które nie otrzymujemy odpowiedzi. Czy dzieci, które uczestniczyły w powstaniu warszawskim, były świadome tego, w czym brały udział? Jeden z podmiotów lirycznych wypytuje młodych walczących: “Co Wami kieruje? Czy jest to odwaga? A może to tylko dziecinna zabawa - z patykiem w ręku na wroga iść?”. W drugiej zwrotce pojawiają się mocne, oskarżycielskie, despotyczne słowa. Nie wiadomo, czy są one skierowane do hitlerowców, czy do organizatorów samobójczego zrywu: “Oddajcie im młodość, którą zabraliście. Oddajcie im wolność, którą zhańbiliście. Oddajcie im sny w spokojnych ich domach. Oddajcie rodziców, oddajcie znajomych“.
“Śpijcie słodko, me aniołki”
Później mamy część psychologiczno-opisową, w której znajduje się sugestywna wizja: “W swoich małych rękach ogromny karabin, a w kieszeni granat, w drugiej list do mamy”. Dzieło kończy się uroczystym zwrotem do małych powstańców: “Śpijcie słodko, me aniołki. Kule wroga już niegroźne Wam. Teraz już Was nie dostaną wrogie szpony okupanta łap”. Omawiany fragment jest wyjątkowo wzruszający i może wyciskać z ludzkich oczu łzy. Zespół Horytnica chyba sam to zauważył, bo instrumentalna wersja “Śpijcie słodko…” jest słyszalna także pod koniec “Epilogu” (ostatniego kawałka z płyty “Głos Patriotów”). Utworu “Mały Powstaniec” po prostu należy posłuchać. Powinien to zrobić każdy, nawet ten, kto nie ma ochoty zapoznać się z całą płytą.
Pieśń o Katyniu
Inną kompozycją, która robi na odbiorcy ogromne wrażenie, jest wspomniany wcześniej numer “Katyńskie Łzy”. Podobnie, jak w “Małym Powstańcu”, mamy tutaj wiele efektów specjalnych zbliżających piosenkę do słuchowiska radiowego. Doskonale dobrane dźwięki, otwierające nagranie, wywołują w umyśle słuchacza konkretne obrazy. Ćwierkanie ptaków, warczenie samochodu, złowrogie strzały - to wszystko wprawia w ruch człowieczą imaginację. Dzieło jest spokojniejsze, ale również cięższe od utworu opisanego w poprzednich akapitach. W “Katyńskich Łzach” wokalista śpiewa mocnym, pełnym bólu głosem, a w tle słychać czasem metafizyczną wokalizę kobiety. Oba efekty, połączone z przytłaczającą muzyką i ponurą problematyką, przypominają nieco metal gotycki.
Znamię na duszy
Tym bardziej, że w kompozycji - oprócz gitar i perkusji - odzywają się niekiedy klasyczne instrumenty. “Katyńskie Łzy” są niesamowicie melodyjne, warstwa brzmieniowa wydaje się pulsować i falować, a to wszystko idzie w parze z poruszającym tekstem (“Tak jeden za drugim podawał swe nazwisko. Ostatnie to słowa w ich życiu. Ostatnie pytanie, ostatnia odpowiedź. I jedna kula, to wszystko”). Gdy piosenka się kończy, słuchacz jeszcze przez jakiś czas nie może dojść do siebie. Za dużo emocji, za dużo refleksji, za dużo prawdy… “Katyńskie Łzy” rozbijają odbiorcę na tysiąc drobnych kawałków. Pieśń, niczym poważne doświadczenie życiowe, wypala w ludzkiej duszy pewne znamię. Nie opuszcza świadomości słuchającego, tylko pozostaje w niej na zawsze.
Inne propozycje (cz. 1)
Pozostałe utwory z krążka “Głos Patriotów” także są znakomite, choć już nie tak wybitne jak kawałki o Warszawie i Katyniu. “Prolog” i “Epilog” to klamra czyniąca CD dziełem pełnym i zamkniętym. “Honor Legionisty” mówi o czasach zaborów i o cierpieniu rodzin powstańców. “Kraj Zdradzony” zawiera subtelne aluzje do słowiańskiego rodzimowierstwa (“Pioruna grzmot, kamienny grot, kiedyś ocalą te strony. Dęby wyrosną, zapachnie wiosną, kraj będzie ocalony”). “Lisowczycy” przywracają pamięć o siedemnastowiecznej kawalerii polskiej i o toczonych wówczas konfliktach zbrojnych.
Inne propozycje (cz. 2)
“Już Nie Musimy Umierać” dotyka tematyki współczesnej, a ściślej: szerzącego się w pewnych kręgach kosmopolityzmu. “Sierp i Młot”, którego brzmienie przywodzi na myśl twórczość rosyjskiej Arkony, krytykuje obłudę byłych komunistów. “Świty Zmartwychwstania” to piosenka sakralizująca naszą Ojczyznę (nie tylko poprzez nawiązanie do dziejów Jezusa, ale również poprzez wzmiankę o “anielskich skrzydłach”). “Kochana Ma Polsko” jest hołdem złożonym rodzimym krajobrazom i symbolom narodowym. “Pamięć i Duma” stanowi kolejną już pochwałę osób walczących w obronie Polski.
“Śląski Rycerz” i “Słowiańska Armia Pracy”
Na szczególną uwagę zasługują kawałki “Śląski Rycerz” i “Słowiańska Armia Pracy”. Ten pierwszy jest - według mnie - najbardziej radykalny pod względem treściowym. Podmiot liryczny, przemawiając do nieżyjącego powstańca śląskiego, opowiada o aktualnych problemach związanych ze Śląskiem. W tekście da się wyczuć oburzenie spowodowane działalnością tamtejszych autonomistów. Co do “Słowiańskiej Armii Pracy”, jest to utwór nawiązujący do estetyki socrealistycznej. Pojawiają się w nim sformułowania typu “stalową wznosząc pięść”, “biją serca maszyn”, “ramiona dźwigów wzwyż”, “kolejne stają piętra”, “naród-bohater wznosi gmach”, “krew, co spaja stal“. Nic dziwnego, że “Słowiańska…” tak bardzo się podoba działaczom nacjonalistyczno-robotniczej Zadrugi.
Grzecznie i umiarkowanie
Horytnica gra naprawdę dobrze. Większość piosenek, zarejestrowanych na krążku “Głos Patriotów”, jest chwytliwa i świetnie skomponowana. Kompozycje zazwyczaj są rytmiczne, dynamiczne i pełne energii, ale absolutnie nie agresywne. Zespół niewątpliwie tworzy muzykę mocnego uderzenia, jednak nie jest ona aż tak ostra, jak mogłoby się wydawać. Przeciwnie: utwory Horytnicy brzmią raczej grzecznie i umiarkowanie. Dotyczy to zresztą nie tylko warstwy dźwiękowej, ale także tekstowej. Formacja prezentuje to, co najlepsze w polskim patriotyzmie i nacjonalizmie. Myślę, że wiele z jej kawałków (jak chociażby “Mały Powstaniec”, “Katyńskie Łzy“ czy “Słowiańska Armia Pracy“) nadawałoby się do odtwarzania w mediach głównonurtowych.
Jedyne zastrzeżenie
Czy w twórczości Horytnicy jest coś, co mi się nie podoba? Cóż, mam pewne zastrzeżenia do pana wokalisty. Mężczyzna śpiewa czysto i dźwięcznie, nie fałszuje, ale trudno go uznać za wybitnie uzdolnionego śpiewaka. Jego głos wcale nie jest brzydki, ale - niestety - mieści się w granicach przeciętności. Frontman nie prezentuje jakichś nadzwyczajnych umiejętności wokalnych. Radzi sobie z melodiami, czuje rytm, ma wyćwiczone struny głosowe, ale to wszystko, co można o nim powiedzieć. Dokładnie tak samo przedstawia się sytuacja wokalistki, rzekomo pochodzącej z grupy Battlefield. Ona też śpiewa poprawnie, jednak nie wprawia słuchacza w stan ekstazy estetycznej. Reasumując: nie jest źle, chociaż mogłoby być lepiej.
Zakończenie
Polecam “Głos Patriotów” zarówno narodowcom, jak i innym osobom pragnącym posłuchać porządnego CD. Płyta jest ciekawa i powinna zostać dostrzeżona przez miłośników rockowych brzmień. Warto ją poznać również ze względu na patriotyczne teksty, tak często odnoszące się do historii naszego Kraju. Jeśli chodzi o mnie, to mogę powiedzieć, że aktualnie Horytnica jest jedną z moich ulubionych kapel. Ma to bardzo duże znaczenie, gdyż należę do ludzi wybrednych, którym podoba się niewiele rzeczy.
Natalia Julia Nowak,
21-22 lipca 2012 roku
z dzieciństwa swojego korzystać beztrosko.
Piękno tych dni zmieniło się w piekło,
a potem już tylko nastała ciemność.
Umieraliście tak młodo,
ulicami płynie Wasza krew.
To stolica płonie w smutku,
śmierć zabiera wszystkie dzieci jej”
Horytnica - “Mały Powstaniec”
Absolutna rewelacja
Horytnica jest jednym z tych zespołów muzycznych, które sprawiają, że otaczający nas świat staje się lepszy. Ta założona w 2007 roku grupa, grająca rock tożsamościowy, przywraca wiarę w to, że polskie zespoły narodowe mogą tworzyć naprawdę dobrą i ambitną muzykę. Płyta “Głos Patriotów”, wydana w roku 2011, to absolutna rewelacja, którą po prostu trzeba poznać. Krążek zawiera czternaście utworów, a część z nich to małe dzieła sztuki, które mogą powalić na kolana nawet największego twardziela. Wiele z zapisanych na CD kawałków porusza tematy związane z polską historią. To właśnie one są najpiękniejsze i czynią Horytnicę formacją godną najwyższego szacunku.
Dzieciństwo i wojna
Piosenkami, które najbardziej trafiają do mojego serca, są “Mały Powstaniec” i “Katyńskie Łzy”. W tej pierwszej słyszymy nie tylko muzykę i śpiew, ale również liczne efekty specjalne, które pobudzają naszą wyobraźnię i przenoszą nas do roku 1944. Odgłosy wybuchów i strzałów, zawarte w “Małym Powstańcu”, kontrastują z pełnym czułości tekstem, w którym podmiot liryczny podkreśla niewinność młodych żołnierzy. Właściwie, mamy tutaj dwoje nadawców, gdyż niektóre fragmenty są wykonywane przez mężczyznę, a inne przez kobietę. Co to za niewiasta? Tożsamość śpiewającej nie jest znana, ale Internauci zwracają uwagę na fakt, że jej głos jest podobny do głosu wokalistki Battlefield.
Pytania i oskarżenia
W “Małym Powstańcu”, już na samym początku, padają trudne pytania, na które nie otrzymujemy odpowiedzi. Czy dzieci, które uczestniczyły w powstaniu warszawskim, były świadome tego, w czym brały udział? Jeden z podmiotów lirycznych wypytuje młodych walczących: “Co Wami kieruje? Czy jest to odwaga? A może to tylko dziecinna zabawa - z patykiem w ręku na wroga iść?”. W drugiej zwrotce pojawiają się mocne, oskarżycielskie, despotyczne słowa. Nie wiadomo, czy są one skierowane do hitlerowców, czy do organizatorów samobójczego zrywu: “Oddajcie im młodość, którą zabraliście. Oddajcie im wolność, którą zhańbiliście. Oddajcie im sny w spokojnych ich domach. Oddajcie rodziców, oddajcie znajomych“.
“Śpijcie słodko, me aniołki”
Później mamy część psychologiczno-opisową, w której znajduje się sugestywna wizja: “W swoich małych rękach ogromny karabin, a w kieszeni granat, w drugiej list do mamy”. Dzieło kończy się uroczystym zwrotem do małych powstańców: “Śpijcie słodko, me aniołki. Kule wroga już niegroźne Wam. Teraz już Was nie dostaną wrogie szpony okupanta łap”. Omawiany fragment jest wyjątkowo wzruszający i może wyciskać z ludzkich oczu łzy. Zespół Horytnica chyba sam to zauważył, bo instrumentalna wersja “Śpijcie słodko…” jest słyszalna także pod koniec “Epilogu” (ostatniego kawałka z płyty “Głos Patriotów”). Utworu “Mały Powstaniec” po prostu należy posłuchać. Powinien to zrobić każdy, nawet ten, kto nie ma ochoty zapoznać się z całą płytą.
Pieśń o Katyniu
Inną kompozycją, która robi na odbiorcy ogromne wrażenie, jest wspomniany wcześniej numer “Katyńskie Łzy”. Podobnie, jak w “Małym Powstańcu”, mamy tutaj wiele efektów specjalnych zbliżających piosenkę do słuchowiska radiowego. Doskonale dobrane dźwięki, otwierające nagranie, wywołują w umyśle słuchacza konkretne obrazy. Ćwierkanie ptaków, warczenie samochodu, złowrogie strzały - to wszystko wprawia w ruch człowieczą imaginację. Dzieło jest spokojniejsze, ale również cięższe od utworu opisanego w poprzednich akapitach. W “Katyńskich Łzach” wokalista śpiewa mocnym, pełnym bólu głosem, a w tle słychać czasem metafizyczną wokalizę kobiety. Oba efekty, połączone z przytłaczającą muzyką i ponurą problematyką, przypominają nieco metal gotycki.
Znamię na duszy
Tym bardziej, że w kompozycji - oprócz gitar i perkusji - odzywają się niekiedy klasyczne instrumenty. “Katyńskie Łzy” są niesamowicie melodyjne, warstwa brzmieniowa wydaje się pulsować i falować, a to wszystko idzie w parze z poruszającym tekstem (“Tak jeden za drugim podawał swe nazwisko. Ostatnie to słowa w ich życiu. Ostatnie pytanie, ostatnia odpowiedź. I jedna kula, to wszystko”). Gdy piosenka się kończy, słuchacz jeszcze przez jakiś czas nie może dojść do siebie. Za dużo emocji, za dużo refleksji, za dużo prawdy… “Katyńskie Łzy” rozbijają odbiorcę na tysiąc drobnych kawałków. Pieśń, niczym poważne doświadczenie życiowe, wypala w ludzkiej duszy pewne znamię. Nie opuszcza świadomości słuchającego, tylko pozostaje w niej na zawsze.
Inne propozycje (cz. 1)
Pozostałe utwory z krążka “Głos Patriotów” także są znakomite, choć już nie tak wybitne jak kawałki o Warszawie i Katyniu. “Prolog” i “Epilog” to klamra czyniąca CD dziełem pełnym i zamkniętym. “Honor Legionisty” mówi o czasach zaborów i o cierpieniu rodzin powstańców. “Kraj Zdradzony” zawiera subtelne aluzje do słowiańskiego rodzimowierstwa (“Pioruna grzmot, kamienny grot, kiedyś ocalą te strony. Dęby wyrosną, zapachnie wiosną, kraj będzie ocalony”). “Lisowczycy” przywracają pamięć o siedemnastowiecznej kawalerii polskiej i o toczonych wówczas konfliktach zbrojnych.
Inne propozycje (cz. 2)
“Już Nie Musimy Umierać” dotyka tematyki współczesnej, a ściślej: szerzącego się w pewnych kręgach kosmopolityzmu. “Sierp i Młot”, którego brzmienie przywodzi na myśl twórczość rosyjskiej Arkony, krytykuje obłudę byłych komunistów. “Świty Zmartwychwstania” to piosenka sakralizująca naszą Ojczyznę (nie tylko poprzez nawiązanie do dziejów Jezusa, ale również poprzez wzmiankę o “anielskich skrzydłach”). “Kochana Ma Polsko” jest hołdem złożonym rodzimym krajobrazom i symbolom narodowym. “Pamięć i Duma” stanowi kolejną już pochwałę osób walczących w obronie Polski.
“Śląski Rycerz” i “Słowiańska Armia Pracy”
Na szczególną uwagę zasługują kawałki “Śląski Rycerz” i “Słowiańska Armia Pracy”. Ten pierwszy jest - według mnie - najbardziej radykalny pod względem treściowym. Podmiot liryczny, przemawiając do nieżyjącego powstańca śląskiego, opowiada o aktualnych problemach związanych ze Śląskiem. W tekście da się wyczuć oburzenie spowodowane działalnością tamtejszych autonomistów. Co do “Słowiańskiej Armii Pracy”, jest to utwór nawiązujący do estetyki socrealistycznej. Pojawiają się w nim sformułowania typu “stalową wznosząc pięść”, “biją serca maszyn”, “ramiona dźwigów wzwyż”, “kolejne stają piętra”, “naród-bohater wznosi gmach”, “krew, co spaja stal“. Nic dziwnego, że “Słowiańska…” tak bardzo się podoba działaczom nacjonalistyczno-robotniczej Zadrugi.
Grzecznie i umiarkowanie
Horytnica gra naprawdę dobrze. Większość piosenek, zarejestrowanych na krążku “Głos Patriotów”, jest chwytliwa i świetnie skomponowana. Kompozycje zazwyczaj są rytmiczne, dynamiczne i pełne energii, ale absolutnie nie agresywne. Zespół niewątpliwie tworzy muzykę mocnego uderzenia, jednak nie jest ona aż tak ostra, jak mogłoby się wydawać. Przeciwnie: utwory Horytnicy brzmią raczej grzecznie i umiarkowanie. Dotyczy to zresztą nie tylko warstwy dźwiękowej, ale także tekstowej. Formacja prezentuje to, co najlepsze w polskim patriotyzmie i nacjonalizmie. Myślę, że wiele z jej kawałków (jak chociażby “Mały Powstaniec”, “Katyńskie Łzy“ czy “Słowiańska Armia Pracy“) nadawałoby się do odtwarzania w mediach głównonurtowych.
Jedyne zastrzeżenie
Czy w twórczości Horytnicy jest coś, co mi się nie podoba? Cóż, mam pewne zastrzeżenia do pana wokalisty. Mężczyzna śpiewa czysto i dźwięcznie, nie fałszuje, ale trudno go uznać za wybitnie uzdolnionego śpiewaka. Jego głos wcale nie jest brzydki, ale - niestety - mieści się w granicach przeciętności. Frontman nie prezentuje jakichś nadzwyczajnych umiejętności wokalnych. Radzi sobie z melodiami, czuje rytm, ma wyćwiczone struny głosowe, ale to wszystko, co można o nim powiedzieć. Dokładnie tak samo przedstawia się sytuacja wokalistki, rzekomo pochodzącej z grupy Battlefield. Ona też śpiewa poprawnie, jednak nie wprawia słuchacza w stan ekstazy estetycznej. Reasumując: nie jest źle, chociaż mogłoby być lepiej.
Zakończenie
Polecam “Głos Patriotów” zarówno narodowcom, jak i innym osobom pragnącym posłuchać porządnego CD. Płyta jest ciekawa i powinna zostać dostrzeżona przez miłośników rockowych brzmień. Warto ją poznać również ze względu na patriotyczne teksty, tak często odnoszące się do historii naszego Kraju. Jeśli chodzi o mnie, to mogę powiedzieć, że aktualnie Horytnica jest jedną z moich ulubionych kapel. Ma to bardzo duże znaczenie, gdyż należę do ludzi wybrednych, którym podoba się niewiele rzeczy.
Natalia Julia Nowak,
21-22 lipca 2012 roku
poniedziałek, 16 lipca 2012
Baśń o Salwinie Odnowicielu
Będzie to baśń o transpłciowości
i o przeszłości, od której nie ma ucieczki.
Będzie to baśń o ukrytej prawdzie
i o pamięci, której nie da się zniszczyć.
Będzie to baśń o samoakceptacji,
czyli jedynym orężu
w zmaganiach z wiedzą na własny temat.
Natalia Julia Nowak
Dawno, dawno temu, na malowniczej wyspie Genderze, istniały dwa niewielkie, ale skłócone ze sobą kraje: Maskulia i Femia. W Maskulii władzę sprawowali mężczyźni, a na ich czele stał król Artemon. W Femii dominowały kobiety rządzone przez królową Adalgizę. Państewka od wielu lat znajdowały się w stanie zimnej wojny, a ich mieszkańcy i mieszkanki wiedzieli, że w każdej chwili może wybuchnąć otwarty konflikt zbrojny. O Artemonie mówiono, że nienawidzi kobiet i że zleca swoim sługom, aby każdego roku porywali dla niego określoną liczbę Femijek. Mogła to być prawda, ponieważ z Femii od czasu do czasu bezpowrotnie znikały młode dziewczęta. O Adalgizie opowiadano, że darzy najgorszymi uczuciami mężczyzn i że brutalnie gnębi mniejszość męską. Po Genderze chodziły słuchy, że biżuteria królowej jest wykonana z kości zabitych młodzieńców.
Pewnej wiosny doszło do politycznego przełomu. Artemon i Adalgiza zaczęli się zastanawiać nad normalizacją stosunków maskulijsko-femijskich. Król wysłał do Femii trzech posłów: Ingwara, Namira i Salwina. Wysłannicy z Maskulii bez problemu przekroczyli granicę Femii. Otrzymali nawet możliwość, żeby - na czas negocjacji - zamieszkać w pełnym przepychu pałacu Adalgizy. Pewnego ranka Ingwar, Namir i Salwin udali się na spacer po owym budynku. Pech chciał, że dotarli do tej części pałacu, która pełniła funkcję prywatnego apartamentu królowej. A ponieważ nieszczęścia chodzą parami, wydarzyła się rzecz tragiczna: Ingwar nacisnął nieodpowiednią klamkę i otworzył drzwi prowadzące do łaźni Adalgizy. Wówczas on i jego dwaj towarzysze zobaczyli zupełnie nagą władczynię Femii. Okazało się, że królowa - znana prześladowczyni mężczyzn - jest osobą płci męskiej.
Adalgiza, niczym grecka bogini Artemida, wpadła we wściekłość. Bez namysłu chwyciła sztylet, który miała pod ręką, gdyż nigdy się z nim nie rozstawała. Chwilę później Ingwar i Namir byli już martwi. Tylko Salwinowi, który z całej trójki był najszybszy i najzwinniejszy, udało się uciec z łaźni, a potem z pałacu. Wkrótce królowa wydała na niego wyrok śmierci. Salwin wiedział, że jeśli chce żyć, to musi opuścić nie tylko Femię, ale również wyspę Genderę. Nie dbając o nic, wsiadł na pokład pierwszego lepszego statku i popłynął do Neutrii, leżącej na kontynencie eurykańskim. Potem zaczął podróżować w głąb nieznanego lądu, domyślając się, że agentura królowej już go poszukuje. Były poddany Artemona zamieszkał w małym miasteczku Laudatury i znalazł pracę jako pomocnik czarodzieja. Ten zaś podarował mu specjalną różdżkę służącą do samoobrony. Wytłumaczył, że jeśli Salwin znajdzie się kiedyś w niebezpieczeństwie, to może użyć tej różdżki w obronie własnej.
Tymczasem agentki Adalgizy robiły, co mogły, żeby odnaleźć człowieka znającego prawdę o ich władczyni. W końcu dotarły - jak po nitce do kłębka - do miejsca, w którym ukrywał się Salwin. Gromadząc informacje na jego temat, przypadkowo odkryły, że jest on kobietą i nosi imię Platonida. Wysłanniczki królowej zdecydowały, że uduszą Salwina i upozorują jego samobójstwo. Gdy agentki wtargnęły do izby, w której przebywał poszukiwany, ten obronił się za pomocą swojej magicznej różdżki. Darował życie tylko młodziutkiej Krescencji, która niewinnym głosikiem poprosiła go o litość. Dziewczyna, puszczona wolno, zaczęła rozgłaszać mieszkańcom Laudatur, że pomocnik czarodzieja jest kobietą. Salwin, oburzony perfidią agentki, postanowił się zemścić. Zdecydował, że przerwie długie milczenie i opowie światu o tym, co zobaczył w łaźni królowej. Tak też uczynił.
Wiadomość o tym, że Adalgiza jest fizycznie mężczyzną, zelektryzowała opinię publiczną. Szokująca nowina szybko rozchodziła się po kontynencie: opanowywała kolejne miasta i wioski, przekraczała granice państw. W końcu dotarła na Genderę. Królowa, na wieść o tym, że jej tajemnica ujrzała światło dzienne, odeszła od zmysłów i przebiła sobie serce sztyletem. Femijki, zamiast rozpaczać po utracie Adalgizy, odetchnęły z ulgą. Władczyni była bowiem okrutna także dla kobiet, a one okazywały jej szacunek wyłącznie ze strachu. Po śmierci królowej zebrała się w pałacu cała żeńska elita Femii. Miała ona zadecydować, kto obejmie władzę po Adalgizie, która umarła bezpotomnie. Arystokratki, po długiej i burzliwej naradzie, orzekły, że zwierzchnictwo zostanie przekazane Salwinowi. Wszak miał on pochwę i łechtaczkę. Bohater, wywodzący się z Maskulii, przyjął koronę i ogłosił się Salwinem Odnowicielem. Co więcej, okazał się zdolnym i sprawiedliwym monarchą.
Nowy panujący doprowadził do pojednania, a później do zjednoczenia Maskulii z Femią (zbudował Maskufemię). Niestety, idylla nie trwała wiecznie. Wraz z upływem czasu, władza zaczęła Salwina deprawować. Król powoli przestawał być łaskawy dla swoich poddanych, przeobrażał się w tyrana podobnego do Adalgizy. Im bardziej stawał się surowy i niewyrozumiały, tym mocniej drażniła go wiedza, że wciąż żyją osoby świadome jego żeńskości. Po latach stało się to jego obsesją. Władca Maskufemii postanowił zlikwidować wszystkich ludzi, którzy znali jego sekret. Najpierw kazał zabić swoją matkę, ciotkę i rodzeństwo. Potem wydał wyrok śmierci na swoich przyjaciół z dzieciństwa. Agentom wywiadu rozkazał, żeby odnaleźli niedyskretną Krescencję. Kobieta została wkrótce pojmana i zamęczona podczas wymyślnych tortur. Szlachetnie urodzone damy, które dały Salwinowi władzę, wykończono zatrutym winem. Na domiar złego, król wypowiedział wojnę Neutrii, a wojska maskufemijskie zrównały z ziemią Laudatury.
Te wszystkie zbrodnie i potworności nie dały jednak Salwinowi spokoju. Władca zadręczał się myślą, że wciąż może żyć ktoś, kto wie o jego damskim ciele. Paranoja króla pogłębiała się z dnia na dzień. Salwinowi wydawało się, że wszyscy, którzy go otaczają, są doskonale poinformowani o jego anatomii. Miał wrażenie, że ptaki śpiewają dla niego kobiece pieśni, a drzewa szumią o jego korekcie płci. Posunął się nawet do tego, że zamordował - swoją czarodziejską różdżką - medyka, który badał go podczas kryzysu zdrowotnego. W końcu wydarzyło się coś, co odmieniło losy świata i samego Salwina. Do Maskufemii przybył wybitny pisarz Indracht, który poprosił o spotkanie z panującym. Podczas audiencji gość podarował władcy swoją najnowszą księgę. Był to “Żywot krwawej Adalgizy”, czyli biografia pokonanej królowej. Po odjeździe pisarza Salwin z zainteresowaniem przystąpił do lektury dzieła. Dowiedział się z niego wielu ciekawych faktów.
Przeczytał między innymi, że Adalgiza urodziła się w Maskulii jako Haralampiusz, ale została stamtąd wygnana za przebieranie się w kobiece suknie. Przyszła królowa zamieszkała w pobliskiej Femii. Ponieważ wiedziała, że - będąc mężczyzną - nie może się tam czuć bezpiecznie, postanowiła na zawsze wcielić się w rolę niewiasty. Adalgiza odwiedziła żyjącą na odludziu szeptuchę i otrzymała od niej eliksir, dzięki któremu stała się podobna do kobiety. W cudzoziemce stopniowo rozwijała się nienawiść do mężczyzn spowodowana niedawną traumą i femijską mentalnością. Pochodząca z Maskulii pani zaangażowała się w działalność publiczną. Po śmierci władczyni, Edeltrudy, została koronowana za liczne zasługi dla kraju. Od tej pory robiła wszystko, by ukryć swoją męskość i zniszczyć ślady swojego dawnego życia. Postępowała tak, jak Salwin, z tą różnicą, że Odnowiciel starał się zatuszować własną żeńskość. Przed samobójstwem Adalgiza zawołała: “Przecięliście nić, która oddzielała mnie od przeszłości!”. Gdy zmarła, znaleziono przy niej podobiznę Salustii, jej dawnej żony.
Na ostatniej stronie “Żywota…” znajdował się tekst napisany ręcznie przez Indrachta:
“Dlaczego, Królu, pragniesz uciec od przeszłości? Czy czegoś się boisz lub wstydzisz? Odkąd, Najjaśniejszy Panie, zjednoczyłeś Femię z Maskulią, nie masz powodów do obaw. Minęły już czasy, gdy Femijki i Maskulijczycy byli dwoma odrębnymi światami. Tutaj, w stworzonej przez Ciebie Maskufemii, rozwija się nowa kultura. Wszyscy się zastanawiają, z czego wynika Twoje postępowanie. Jeśli zdecydujesz się na dialog z bliźnimi, to oni Cię zrozumieją, a co za tym idzie - zaakceptują. Wtedy wszystkie Twoje lęki znikną i będziesz mógł spać spokojnie.
Chcesz zmiażdżyć przeszłość, wymazać ją z pamięci swojej i cudzej. Nie widzisz jednak, że tego, co już miało miejsce, nie da się zniszczyć. Zawsze zachowa się jakiś ślad Twojej dawnej tożsamości: materialny lub mentalny. Nawet, jeśli unicestwisz wszystkie dowody rzeczowe, przeszłość wciąż będzie obecna w Twojej pamięci. Czy zabijesz samego siebie, żeby zadać kres swoim wspomnieniom? A co będzie, jeśli ktoś znajdzie Twoje zwłoki i zobaczy to, co starałeś się ukryć? Prawdy nie da się tak po prostu obrócić wniwecz!
Zastanawiasz się, kim jestem i skąd znam Twój życiorys? Otóż jestem człowiekiem, który kiedyś umożliwił Ci upodobnienie się do mężczyzny. Na pewno pamiętasz mnie jako samotnego zielarza z Maskulii: sprytnego staruszka, który udzielił Ci pomocy, kiedy byłeś przedstawicielką żeńskiej mniejszości. Potem spotkaliśmy się ponownie… w Neutrii. Może trudno w to uwierzyć, ale to ja byłem czarodziejem, u którego ukrywałeś się przed agentkami Adalgizy. Jak widzisz, nie udało Ci się uśmiercić wszystkich ludzi świadomych Twojej historii.
Chciałbym Ci coś doradzić, czcigodny Królu. Pokochaj siebie takim, jakim jesteś, a inni ludzie pokochają Ciebie. Wówczas nie będziesz musiał niczego ukrywać.
Twój uniżony sługa
Indracht”
Przeczytawszy te słowa, Salwin zamknął księgę i - po raz pierwszy od wielu lat - zapłakał jak kobieta. Tymczasem za oknem wzeszło słońce, wróżąc królowi i jego poddanym nowy, wspaniały dzień.
Natalia Julia Nowak,
13-16 lipca 2012 roku
i o przeszłości, od której nie ma ucieczki.
Będzie to baśń o ukrytej prawdzie
i o pamięci, której nie da się zniszczyć.
Będzie to baśń o samoakceptacji,
czyli jedynym orężu
w zmaganiach z wiedzą na własny temat.
Natalia Julia Nowak
Dawno, dawno temu, na malowniczej wyspie Genderze, istniały dwa niewielkie, ale skłócone ze sobą kraje: Maskulia i Femia. W Maskulii władzę sprawowali mężczyźni, a na ich czele stał król Artemon. W Femii dominowały kobiety rządzone przez królową Adalgizę. Państewka od wielu lat znajdowały się w stanie zimnej wojny, a ich mieszkańcy i mieszkanki wiedzieli, że w każdej chwili może wybuchnąć otwarty konflikt zbrojny. O Artemonie mówiono, że nienawidzi kobiet i że zleca swoim sługom, aby każdego roku porywali dla niego określoną liczbę Femijek. Mogła to być prawda, ponieważ z Femii od czasu do czasu bezpowrotnie znikały młode dziewczęta. O Adalgizie opowiadano, że darzy najgorszymi uczuciami mężczyzn i że brutalnie gnębi mniejszość męską. Po Genderze chodziły słuchy, że biżuteria królowej jest wykonana z kości zabitych młodzieńców.
Pewnej wiosny doszło do politycznego przełomu. Artemon i Adalgiza zaczęli się zastanawiać nad normalizacją stosunków maskulijsko-femijskich. Król wysłał do Femii trzech posłów: Ingwara, Namira i Salwina. Wysłannicy z Maskulii bez problemu przekroczyli granicę Femii. Otrzymali nawet możliwość, żeby - na czas negocjacji - zamieszkać w pełnym przepychu pałacu Adalgizy. Pewnego ranka Ingwar, Namir i Salwin udali się na spacer po owym budynku. Pech chciał, że dotarli do tej części pałacu, która pełniła funkcję prywatnego apartamentu królowej. A ponieważ nieszczęścia chodzą parami, wydarzyła się rzecz tragiczna: Ingwar nacisnął nieodpowiednią klamkę i otworzył drzwi prowadzące do łaźni Adalgizy. Wówczas on i jego dwaj towarzysze zobaczyli zupełnie nagą władczynię Femii. Okazało się, że królowa - znana prześladowczyni mężczyzn - jest osobą płci męskiej.
Adalgiza, niczym grecka bogini Artemida, wpadła we wściekłość. Bez namysłu chwyciła sztylet, który miała pod ręką, gdyż nigdy się z nim nie rozstawała. Chwilę później Ingwar i Namir byli już martwi. Tylko Salwinowi, który z całej trójki był najszybszy i najzwinniejszy, udało się uciec z łaźni, a potem z pałacu. Wkrótce królowa wydała na niego wyrok śmierci. Salwin wiedział, że jeśli chce żyć, to musi opuścić nie tylko Femię, ale również wyspę Genderę. Nie dbając o nic, wsiadł na pokład pierwszego lepszego statku i popłynął do Neutrii, leżącej na kontynencie eurykańskim. Potem zaczął podróżować w głąb nieznanego lądu, domyślając się, że agentura królowej już go poszukuje. Były poddany Artemona zamieszkał w małym miasteczku Laudatury i znalazł pracę jako pomocnik czarodzieja. Ten zaś podarował mu specjalną różdżkę służącą do samoobrony. Wytłumaczył, że jeśli Salwin znajdzie się kiedyś w niebezpieczeństwie, to może użyć tej różdżki w obronie własnej.
Tymczasem agentki Adalgizy robiły, co mogły, żeby odnaleźć człowieka znającego prawdę o ich władczyni. W końcu dotarły - jak po nitce do kłębka - do miejsca, w którym ukrywał się Salwin. Gromadząc informacje na jego temat, przypadkowo odkryły, że jest on kobietą i nosi imię Platonida. Wysłanniczki królowej zdecydowały, że uduszą Salwina i upozorują jego samobójstwo. Gdy agentki wtargnęły do izby, w której przebywał poszukiwany, ten obronił się za pomocą swojej magicznej różdżki. Darował życie tylko młodziutkiej Krescencji, która niewinnym głosikiem poprosiła go o litość. Dziewczyna, puszczona wolno, zaczęła rozgłaszać mieszkańcom Laudatur, że pomocnik czarodzieja jest kobietą. Salwin, oburzony perfidią agentki, postanowił się zemścić. Zdecydował, że przerwie długie milczenie i opowie światu o tym, co zobaczył w łaźni królowej. Tak też uczynił.
Wiadomość o tym, że Adalgiza jest fizycznie mężczyzną, zelektryzowała opinię publiczną. Szokująca nowina szybko rozchodziła się po kontynencie: opanowywała kolejne miasta i wioski, przekraczała granice państw. W końcu dotarła na Genderę. Królowa, na wieść o tym, że jej tajemnica ujrzała światło dzienne, odeszła od zmysłów i przebiła sobie serce sztyletem. Femijki, zamiast rozpaczać po utracie Adalgizy, odetchnęły z ulgą. Władczyni była bowiem okrutna także dla kobiet, a one okazywały jej szacunek wyłącznie ze strachu. Po śmierci królowej zebrała się w pałacu cała żeńska elita Femii. Miała ona zadecydować, kto obejmie władzę po Adalgizie, która umarła bezpotomnie. Arystokratki, po długiej i burzliwej naradzie, orzekły, że zwierzchnictwo zostanie przekazane Salwinowi. Wszak miał on pochwę i łechtaczkę. Bohater, wywodzący się z Maskulii, przyjął koronę i ogłosił się Salwinem Odnowicielem. Co więcej, okazał się zdolnym i sprawiedliwym monarchą.
Nowy panujący doprowadził do pojednania, a później do zjednoczenia Maskulii z Femią (zbudował Maskufemię). Niestety, idylla nie trwała wiecznie. Wraz z upływem czasu, władza zaczęła Salwina deprawować. Król powoli przestawał być łaskawy dla swoich poddanych, przeobrażał się w tyrana podobnego do Adalgizy. Im bardziej stawał się surowy i niewyrozumiały, tym mocniej drażniła go wiedza, że wciąż żyją osoby świadome jego żeńskości. Po latach stało się to jego obsesją. Władca Maskufemii postanowił zlikwidować wszystkich ludzi, którzy znali jego sekret. Najpierw kazał zabić swoją matkę, ciotkę i rodzeństwo. Potem wydał wyrok śmierci na swoich przyjaciół z dzieciństwa. Agentom wywiadu rozkazał, żeby odnaleźli niedyskretną Krescencję. Kobieta została wkrótce pojmana i zamęczona podczas wymyślnych tortur. Szlachetnie urodzone damy, które dały Salwinowi władzę, wykończono zatrutym winem. Na domiar złego, król wypowiedział wojnę Neutrii, a wojska maskufemijskie zrównały z ziemią Laudatury.
Te wszystkie zbrodnie i potworności nie dały jednak Salwinowi spokoju. Władca zadręczał się myślą, że wciąż może żyć ktoś, kto wie o jego damskim ciele. Paranoja króla pogłębiała się z dnia na dzień. Salwinowi wydawało się, że wszyscy, którzy go otaczają, są doskonale poinformowani o jego anatomii. Miał wrażenie, że ptaki śpiewają dla niego kobiece pieśni, a drzewa szumią o jego korekcie płci. Posunął się nawet do tego, że zamordował - swoją czarodziejską różdżką - medyka, który badał go podczas kryzysu zdrowotnego. W końcu wydarzyło się coś, co odmieniło losy świata i samego Salwina. Do Maskufemii przybył wybitny pisarz Indracht, który poprosił o spotkanie z panującym. Podczas audiencji gość podarował władcy swoją najnowszą księgę. Był to “Żywot krwawej Adalgizy”, czyli biografia pokonanej królowej. Po odjeździe pisarza Salwin z zainteresowaniem przystąpił do lektury dzieła. Dowiedział się z niego wielu ciekawych faktów.
Przeczytał między innymi, że Adalgiza urodziła się w Maskulii jako Haralampiusz, ale została stamtąd wygnana za przebieranie się w kobiece suknie. Przyszła królowa zamieszkała w pobliskiej Femii. Ponieważ wiedziała, że - będąc mężczyzną - nie może się tam czuć bezpiecznie, postanowiła na zawsze wcielić się w rolę niewiasty. Adalgiza odwiedziła żyjącą na odludziu szeptuchę i otrzymała od niej eliksir, dzięki któremu stała się podobna do kobiety. W cudzoziemce stopniowo rozwijała się nienawiść do mężczyzn spowodowana niedawną traumą i femijską mentalnością. Pochodząca z Maskulii pani zaangażowała się w działalność publiczną. Po śmierci władczyni, Edeltrudy, została koronowana za liczne zasługi dla kraju. Od tej pory robiła wszystko, by ukryć swoją męskość i zniszczyć ślady swojego dawnego życia. Postępowała tak, jak Salwin, z tą różnicą, że Odnowiciel starał się zatuszować własną żeńskość. Przed samobójstwem Adalgiza zawołała: “Przecięliście nić, która oddzielała mnie od przeszłości!”. Gdy zmarła, znaleziono przy niej podobiznę Salustii, jej dawnej żony.
Na ostatniej stronie “Żywota…” znajdował się tekst napisany ręcznie przez Indrachta:
“Dlaczego, Królu, pragniesz uciec od przeszłości? Czy czegoś się boisz lub wstydzisz? Odkąd, Najjaśniejszy Panie, zjednoczyłeś Femię z Maskulią, nie masz powodów do obaw. Minęły już czasy, gdy Femijki i Maskulijczycy byli dwoma odrębnymi światami. Tutaj, w stworzonej przez Ciebie Maskufemii, rozwija się nowa kultura. Wszyscy się zastanawiają, z czego wynika Twoje postępowanie. Jeśli zdecydujesz się na dialog z bliźnimi, to oni Cię zrozumieją, a co za tym idzie - zaakceptują. Wtedy wszystkie Twoje lęki znikną i będziesz mógł spać spokojnie.
Chcesz zmiażdżyć przeszłość, wymazać ją z pamięci swojej i cudzej. Nie widzisz jednak, że tego, co już miało miejsce, nie da się zniszczyć. Zawsze zachowa się jakiś ślad Twojej dawnej tożsamości: materialny lub mentalny. Nawet, jeśli unicestwisz wszystkie dowody rzeczowe, przeszłość wciąż będzie obecna w Twojej pamięci. Czy zabijesz samego siebie, żeby zadać kres swoim wspomnieniom? A co będzie, jeśli ktoś znajdzie Twoje zwłoki i zobaczy to, co starałeś się ukryć? Prawdy nie da się tak po prostu obrócić wniwecz!
Zastanawiasz się, kim jestem i skąd znam Twój życiorys? Otóż jestem człowiekiem, który kiedyś umożliwił Ci upodobnienie się do mężczyzny. Na pewno pamiętasz mnie jako samotnego zielarza z Maskulii: sprytnego staruszka, który udzielił Ci pomocy, kiedy byłeś przedstawicielką żeńskiej mniejszości. Potem spotkaliśmy się ponownie… w Neutrii. Może trudno w to uwierzyć, ale to ja byłem czarodziejem, u którego ukrywałeś się przed agentkami Adalgizy. Jak widzisz, nie udało Ci się uśmiercić wszystkich ludzi świadomych Twojej historii.
Chciałbym Ci coś doradzić, czcigodny Królu. Pokochaj siebie takim, jakim jesteś, a inni ludzie pokochają Ciebie. Wówczas nie będziesz musiał niczego ukrywać.
Twój uniżony sługa
Indracht”
Przeczytawszy te słowa, Salwin zamknął księgę i - po raz pierwszy od wielu lat - zapłakał jak kobieta. Tymczasem za oknem wzeszło słońce, wróżąc królowi i jego poddanym nowy, wspaniały dzień.
Natalia Julia Nowak,
13-16 lipca 2012 roku
poniedziałek, 9 lipca 2012
Sky Club, NFZ i Euro 2012. Wizytówki naszych czasów
Przygotowania do wyjazduTego lata mieliśmy wyjechać do Turcji. My
- czyli ja i moi rodzice. Nie byliśmy jeszcze spakowani, ale powoli
przygotowywaliśmy się do wielkiej podróży, która miała się rozpocząć 19 lipca.
Wycieczka została już w pełni opłacona, jednak nie oznaczało to dla nas końca
wydatków. Przekonani, że wkrótce wyjedziemy na wczasy, kupowaliśmy nowe rzeczy z
myślą o tygodniowym pobycie za granicą. Nic nie wskazywało na to, że nasze plany
(wysnute wiele miesięcy wcześniej) zostaną nieodwracalnie przekreślone.
Korzystaliśmy już z usług biur podróży i mieliśmy pozytywne doświadczenia
związane z funkcjonowaniem takich firm.
Grom z jasnego nieba
Niestety, 3 lipca nasze marzenia legły w gruzach. Był zwykły, spokojny, wtorkowy wieczór, niezapowiadający niczego druzgoczącego. W pewnym momencie mój tata zawołał do siebie moją mamę, gdyż chciał jej przekazać coś ważnego. Intuicja (która u mnie, czyli u osoby urodzonej 19 lutego, jest dobrze rozwinięta) podpowiedziała mi, że może chodzić o Turcję i że muszę zajrzeć do internetowych serwisów informacyjnych. Moje przeczucia okazały się bliskie rzeczywistości: wielkie portale donosiły bowiem o upadku biura podróży Sky Club. I o tym, że wykupione przez klientów wycieczki nie zostaną zrealizowane. Stało się jasne, że nie doczekamy się upragnionego wyjazdu do Turcji. No i nie wiadomo, czy odzyskamy swoje pieniądze.
Marzenia ściętej głowy
Wierzyliśmy, że 19 lipca zacznie się nasz wyjątkowy tydzień. Było to dla nas tak oczywiste, że w języku angielskim moglibyśmy o tym pisać w czasie Present Continuous (teraźniejszym ciągłym). Spodziewaliśmy się, że trafimy do ciekawego miejsca, w którym będziemy mogli zapomnieć o szarzyźnie codziennego życia. Liczyliśmy na przyszłe atrakcje w stylu wieczornych spacerów po mieście, kupowania pamiątek i podziwiania tureckich zabytków. Mieliśmy się cieszyć odmiennym klimatem: zarówno geograficznym, jak i kulturowym. Tak rzadko mamy przecież możliwość, żeby odkryć coś niezwykłego i egzotycznego.
Podwójne rozczarowanie
Naturalnie, tego typu rozrywki nie są darmowe. Aby móc z nich korzystać, trzeba przez cały rok żyć skromnie, oszczędnie i pracowicie. Gdy już ma się potrzebną mamonę, można ją przeznaczyć na “odkupienie” wielomiesięcznego trudu i znoju. Nasza rodzina żyje rozsądnie i umiarkowanie, więc raz do roku, czyli w wakacje, należy jej się odrobina zabawy i odpoczynku. Taką zabawą i takim odpoczynkiem miał być dla nas wyjazd do Turcji, organizowany przez Sky Club pod marką Triady. Co nam z tego pozostało? Podwójne rozczarowanie: zdeptane marzenia i odebrane pieniądze. W tym roku nie pojedziemy nigdzie, bo nie stać nas na zakup drugiej wycieczki.
2012 - rok Apokalipsy
Muszę przyznać, że rok 2012 jest dla mnie apokaliptyczny. Najpierw zawalił się mój stary, radykalnie prawicowy światopogląd (zastąpiła go lewicowa Narodowa SocjalDemokracja). Potem zaczęły mnie dręczyć pytania o to, kim jestem i w jaki sposób mam wyrażać swoje “ja“. Do tych zmartwień doszły problemy z ekonomią, czyli przedmiotem obowiązkowym na studiach dziennikarskich. 3 lipca upadła firma Sky Club. Przedtem, na początku maja, zwaliła mnie z nóg diagnoza przewlekłej choroby. Na tyle poważnej, że starachowicki lekarz wypisał mi skierowanie do specjalistycznej poradni w Kielcach. Niestety, polska służba zdrowia to polska służba zdrowia. Podlega ona prawom, o których pisał Edward Murphy.
Zdrowie na sprzedaż
Kiedy moja mama zadzwoniła do Kielc, okazało się, że interesująca nas poradnia została zlikwidowana. Cóż, zdarza się. Mamy kryzys gospodarczy i Donalda Tuska na stanowisku premiera. Nie chcąc rezygnować z mojego leczenia, rodzicielka zapisała mnie (państwowo) do instytucji medycznej w Skarżysku-Kamiennej. Kilka dni przed planowanymi badaniami okazało się jednak, że owa instytucja nie podpisała umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Wprawdzie nadal przyjmuje pacjentów, ale prywatnie, czyli za niemałe pieniądze. Obywatelu! Chcesz być zdrowy? No to płać: za leki, za zabiegi, za dojazd do lekarza i za samą wizytę! Nie licz nawet na wczasy, podczas których będziesz mógł odzyskać pogodę ducha! Ludzkość ma w nosie twoje cierpienie i poniżenie!
Flagi na każdym kroku
Wracając do tematów wakacyjnych: moi rodzice i ja byliśmy już w Turcji, a moje zdanie o tym kraju jest bardzo dobre. Mogę nawet powiedzieć, że jest to mój drugi ulubiony zakątek świata, zaraz po Polsce. Turcja zachwyca mnie niespotykanym połączeniem tradycji z nowoczesnością, które tworzą jedną, nierozerwalną całość. Kocham panujący tam klimat patriotyzmu, a zwłaszcza flagi narodowe, umieszczane po prostu wszędzie. Dokładnie pamiętam, jakie myśli i emocje towarzyszyły mi podczas obserwacji tych wszechobecnych chorągwi. Przez moją głowę przemykały wówczas pytania: “Dlaczego Polacy nie mogą być tacy jak Turcy? Dlaczego nie mogą być dumni ze swojej tożsamości? Dlaczego nie mają odwagi, by informować świat o swoim przywiązaniu do ojczystych symboli? Dlaczego tak często się wstydzą, że należą do Narodu Polskiego?”.
Czas patriotyzmu
Pobyt w Turcji spowodował, że w moim sercu pojawiło się nowe marzenie: chcę, żeby Polska, chociaż na chwilę, upodobniła się do Krainy Ataturka! Pragnę zobaczyć moją Ojczyznę w nowej wersji - narodowej, sentymentalnej i pozbawionej jakichkolwiek kompleksów! Życzę sobie, żeby moi Rodacy wypełnili się zdrowym nacjonalizmem i żeby ów nacjonalizm stał się powszechną modą! Moje “potureckie” marzenie spełniło się w okresie Euro 2012, kiedy to Polska przeobraziła się w biało-czerwoną oazę polskości. To było coś niesamowitego: ojczyste flagi w co piątym oknie, a nawet na stacjach benzynowych. Prywatne i służbowe samochody udekorowane biało-czerwonymi chorągiewkami i pokrowcami na lusterka. Patriotyczne reklamy, billboardy i transparenty. A to wszystko w pozytywnym, radosnym kontekście!
Naród się budzi
To, jak wyglądała Polska w czasie Mistrzostw Europy, jednoznacznie kojarzyło mi się z Turcją. Mogę zatem powiedzieć, że związana z Euro mania dała mi namiastkę wczasów. Tak, dokładnie tych wczasów, które nigdy się nie odbędą. Upadłość Sky Clubu nie pozwoliła mi odwiedzić państwa, które w moim umyśle zapisało się jako przybytek dumy narodowej. Ale to nic, bo takim przybytkiem na kilka tygodni stała się Polska. Moda na biel i czerwień, która chwilowo opanowała moją Ojczyznę, przywróciła mi wiarę w Polaków. A jednak jest w nich iskra patriotyzmu! Mała, szybkogasnąca - lecz jest! Może ten propolski pierwiastek, który dawał o sobie znać podczas Euro, będzie się odzywał nieco częściej? Jak tu nie wierzyć optymistom, którzy przekonują, że “Naród się budzi”?
Polak, Ukrainiec - dwa bratanki!
Dodajmy, że w okresie Mistrzostw miała miejsce zachwycająca erupcja solidaryzmu słowiańskiego. Chodzi o potępienie Kuby Wojewódzkiego i Michała Figurskiego, którzy znieważyli Naród Ukraiński, snując niesmaczne “żarty” o gwałceniu i wyzyskiwaniu Ukrainek. Bezmyślny wybryk dwóch dziennikarzy został skrytykowany przez wpływowe media, a oni sami stracili możliwość wypowiadania się na antenie Eski Rock. Ten pojedynczy, acz znaczący wybuch panslawizmu to miłe zaskoczenie po konfrontacji polskich kibiców z rosyjskimi (która z solidaryzmem słowiańskim nie miała nic wspólnego). Jeśli chodzi o wspomniane starcie, to wina niewątpliwie leżała pośrodku. Obie strony - Polacy i Rosjanie - zachowali się w sposób nieodpowiedni.
Marsz Rosjan w Warszawie
Nasi rosyjscy Bracia nie powinni byli organizować prowokacyjnego pochodu. Tym bardziej, że była to manifestacja przypominająca marsz tryumfalny na “podbitym“ terytorium. Niektóre polskie organizacje mogły zaś nie podsycać rusofobii na krótko przed ME. Jedno z ugrupowań narodowo-prawicowych opublikowało plakat, który przedstawiał sowieckiego żołnierza, słuchającego komunikatów radiowych. Temu obrazkowi towarzyszyły napisy “Rosyjscy kibice w oczekiwaniu na Euro” i “1920-2012. Historia lubi się powtarzać”. Koledzy, tak się nie robi! Polscy narodowcy nie mogą obrażać Rosjan, bo to nasi półrodacy! Słowa krytyki należą się również pewnej partii parlamentarnej, która przez ostatnie dwa lata uprawiała antyrosyjską propagandę. Biorąc pod uwagę wszystkie wymienione czynniki, czerwcowa zadyma słowiańsko-słowiańska była nieunikniona.
Zakończenie
Upadek wielkiego biura podróży, rozpacz oszukanych turystów, tragiczna sytuacja polskiej służby zdrowia oraz blaski i cienie Mistrzostw Europy to wizytówki współczesnych czasów. Opisane przeze mnie kawałki rzeczywistości, połączone w jedną całość, tworzą realistyczny portret dzisiejszej Polski. Na tym portrecie wyraźnie widać wady otaczających nas realiów. Obraz zawiera jednak kilka elementów jasnych i kolorowych, które napawają widza nadzieją na lepsze jutro. Może następny portret naszej Ojczyzny będzie w całości barwny i pogodny? Oby tak było, bo chyba wszyscy są już zmęczeni ponurą teraźniejszością!
Natalia Julia Nowak,
8-9 lipca 2012 roku
Grom z jasnego nieba
Niestety, 3 lipca nasze marzenia legły w gruzach. Był zwykły, spokojny, wtorkowy wieczór, niezapowiadający niczego druzgoczącego. W pewnym momencie mój tata zawołał do siebie moją mamę, gdyż chciał jej przekazać coś ważnego. Intuicja (która u mnie, czyli u osoby urodzonej 19 lutego, jest dobrze rozwinięta) podpowiedziała mi, że może chodzić o Turcję i że muszę zajrzeć do internetowych serwisów informacyjnych. Moje przeczucia okazały się bliskie rzeczywistości: wielkie portale donosiły bowiem o upadku biura podróży Sky Club. I o tym, że wykupione przez klientów wycieczki nie zostaną zrealizowane. Stało się jasne, że nie doczekamy się upragnionego wyjazdu do Turcji. No i nie wiadomo, czy odzyskamy swoje pieniądze.
Marzenia ściętej głowy
Wierzyliśmy, że 19 lipca zacznie się nasz wyjątkowy tydzień. Było to dla nas tak oczywiste, że w języku angielskim moglibyśmy o tym pisać w czasie Present Continuous (teraźniejszym ciągłym). Spodziewaliśmy się, że trafimy do ciekawego miejsca, w którym będziemy mogli zapomnieć o szarzyźnie codziennego życia. Liczyliśmy na przyszłe atrakcje w stylu wieczornych spacerów po mieście, kupowania pamiątek i podziwiania tureckich zabytków. Mieliśmy się cieszyć odmiennym klimatem: zarówno geograficznym, jak i kulturowym. Tak rzadko mamy przecież możliwość, żeby odkryć coś niezwykłego i egzotycznego.
Podwójne rozczarowanie
Naturalnie, tego typu rozrywki nie są darmowe. Aby móc z nich korzystać, trzeba przez cały rok żyć skromnie, oszczędnie i pracowicie. Gdy już ma się potrzebną mamonę, można ją przeznaczyć na “odkupienie” wielomiesięcznego trudu i znoju. Nasza rodzina żyje rozsądnie i umiarkowanie, więc raz do roku, czyli w wakacje, należy jej się odrobina zabawy i odpoczynku. Taką zabawą i takim odpoczynkiem miał być dla nas wyjazd do Turcji, organizowany przez Sky Club pod marką Triady. Co nam z tego pozostało? Podwójne rozczarowanie: zdeptane marzenia i odebrane pieniądze. W tym roku nie pojedziemy nigdzie, bo nie stać nas na zakup drugiej wycieczki.
2012 - rok Apokalipsy
Muszę przyznać, że rok 2012 jest dla mnie apokaliptyczny. Najpierw zawalił się mój stary, radykalnie prawicowy światopogląd (zastąpiła go lewicowa Narodowa SocjalDemokracja). Potem zaczęły mnie dręczyć pytania o to, kim jestem i w jaki sposób mam wyrażać swoje “ja“. Do tych zmartwień doszły problemy z ekonomią, czyli przedmiotem obowiązkowym na studiach dziennikarskich. 3 lipca upadła firma Sky Club. Przedtem, na początku maja, zwaliła mnie z nóg diagnoza przewlekłej choroby. Na tyle poważnej, że starachowicki lekarz wypisał mi skierowanie do specjalistycznej poradni w Kielcach. Niestety, polska służba zdrowia to polska służba zdrowia. Podlega ona prawom, o których pisał Edward Murphy.
Zdrowie na sprzedaż
Kiedy moja mama zadzwoniła do Kielc, okazało się, że interesująca nas poradnia została zlikwidowana. Cóż, zdarza się. Mamy kryzys gospodarczy i Donalda Tuska na stanowisku premiera. Nie chcąc rezygnować z mojego leczenia, rodzicielka zapisała mnie (państwowo) do instytucji medycznej w Skarżysku-Kamiennej. Kilka dni przed planowanymi badaniami okazało się jednak, że owa instytucja nie podpisała umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Wprawdzie nadal przyjmuje pacjentów, ale prywatnie, czyli za niemałe pieniądze. Obywatelu! Chcesz być zdrowy? No to płać: za leki, za zabiegi, za dojazd do lekarza i za samą wizytę! Nie licz nawet na wczasy, podczas których będziesz mógł odzyskać pogodę ducha! Ludzkość ma w nosie twoje cierpienie i poniżenie!
Flagi na każdym kroku
Wracając do tematów wakacyjnych: moi rodzice i ja byliśmy już w Turcji, a moje zdanie o tym kraju jest bardzo dobre. Mogę nawet powiedzieć, że jest to mój drugi ulubiony zakątek świata, zaraz po Polsce. Turcja zachwyca mnie niespotykanym połączeniem tradycji z nowoczesnością, które tworzą jedną, nierozerwalną całość. Kocham panujący tam klimat patriotyzmu, a zwłaszcza flagi narodowe, umieszczane po prostu wszędzie. Dokładnie pamiętam, jakie myśli i emocje towarzyszyły mi podczas obserwacji tych wszechobecnych chorągwi. Przez moją głowę przemykały wówczas pytania: “Dlaczego Polacy nie mogą być tacy jak Turcy? Dlaczego nie mogą być dumni ze swojej tożsamości? Dlaczego nie mają odwagi, by informować świat o swoim przywiązaniu do ojczystych symboli? Dlaczego tak często się wstydzą, że należą do Narodu Polskiego?”.
Czas patriotyzmu
Pobyt w Turcji spowodował, że w moim sercu pojawiło się nowe marzenie: chcę, żeby Polska, chociaż na chwilę, upodobniła się do Krainy Ataturka! Pragnę zobaczyć moją Ojczyznę w nowej wersji - narodowej, sentymentalnej i pozbawionej jakichkolwiek kompleksów! Życzę sobie, żeby moi Rodacy wypełnili się zdrowym nacjonalizmem i żeby ów nacjonalizm stał się powszechną modą! Moje “potureckie” marzenie spełniło się w okresie Euro 2012, kiedy to Polska przeobraziła się w biało-czerwoną oazę polskości. To było coś niesamowitego: ojczyste flagi w co piątym oknie, a nawet na stacjach benzynowych. Prywatne i służbowe samochody udekorowane biało-czerwonymi chorągiewkami i pokrowcami na lusterka. Patriotyczne reklamy, billboardy i transparenty. A to wszystko w pozytywnym, radosnym kontekście!
Naród się budzi
To, jak wyglądała Polska w czasie Mistrzostw Europy, jednoznacznie kojarzyło mi się z Turcją. Mogę zatem powiedzieć, że związana z Euro mania dała mi namiastkę wczasów. Tak, dokładnie tych wczasów, które nigdy się nie odbędą. Upadłość Sky Clubu nie pozwoliła mi odwiedzić państwa, które w moim umyśle zapisało się jako przybytek dumy narodowej. Ale to nic, bo takim przybytkiem na kilka tygodni stała się Polska. Moda na biel i czerwień, która chwilowo opanowała moją Ojczyznę, przywróciła mi wiarę w Polaków. A jednak jest w nich iskra patriotyzmu! Mała, szybkogasnąca - lecz jest! Może ten propolski pierwiastek, który dawał o sobie znać podczas Euro, będzie się odzywał nieco częściej? Jak tu nie wierzyć optymistom, którzy przekonują, że “Naród się budzi”?
Polak, Ukrainiec - dwa bratanki!
Dodajmy, że w okresie Mistrzostw miała miejsce zachwycająca erupcja solidaryzmu słowiańskiego. Chodzi o potępienie Kuby Wojewódzkiego i Michała Figurskiego, którzy znieważyli Naród Ukraiński, snując niesmaczne “żarty” o gwałceniu i wyzyskiwaniu Ukrainek. Bezmyślny wybryk dwóch dziennikarzy został skrytykowany przez wpływowe media, a oni sami stracili możliwość wypowiadania się na antenie Eski Rock. Ten pojedynczy, acz znaczący wybuch panslawizmu to miłe zaskoczenie po konfrontacji polskich kibiców z rosyjskimi (która z solidaryzmem słowiańskim nie miała nic wspólnego). Jeśli chodzi o wspomniane starcie, to wina niewątpliwie leżała pośrodku. Obie strony - Polacy i Rosjanie - zachowali się w sposób nieodpowiedni.
Marsz Rosjan w Warszawie
Nasi rosyjscy Bracia nie powinni byli organizować prowokacyjnego pochodu. Tym bardziej, że była to manifestacja przypominająca marsz tryumfalny na “podbitym“ terytorium. Niektóre polskie organizacje mogły zaś nie podsycać rusofobii na krótko przed ME. Jedno z ugrupowań narodowo-prawicowych opublikowało plakat, który przedstawiał sowieckiego żołnierza, słuchającego komunikatów radiowych. Temu obrazkowi towarzyszyły napisy “Rosyjscy kibice w oczekiwaniu na Euro” i “1920-2012. Historia lubi się powtarzać”. Koledzy, tak się nie robi! Polscy narodowcy nie mogą obrażać Rosjan, bo to nasi półrodacy! Słowa krytyki należą się również pewnej partii parlamentarnej, która przez ostatnie dwa lata uprawiała antyrosyjską propagandę. Biorąc pod uwagę wszystkie wymienione czynniki, czerwcowa zadyma słowiańsko-słowiańska była nieunikniona.
Zakończenie
Upadek wielkiego biura podróży, rozpacz oszukanych turystów, tragiczna sytuacja polskiej służby zdrowia oraz blaski i cienie Mistrzostw Europy to wizytówki współczesnych czasów. Opisane przeze mnie kawałki rzeczywistości, połączone w jedną całość, tworzą realistyczny portret dzisiejszej Polski. Na tym portrecie wyraźnie widać wady otaczających nas realiów. Obraz zawiera jednak kilka elementów jasnych i kolorowych, które napawają widza nadzieją na lepsze jutro. Może następny portret naszej Ojczyzny będzie w całości barwny i pogodny? Oby tak było, bo chyba wszyscy są już zmęczeni ponurą teraźniejszością!
Natalia Julia Nowak,
8-9 lipca 2012 roku
wtorek, 12 czerwca 2012
Narodowość i płeć. Kwestia urodzenia?
Nie takie proste pytania
Pytania, które spróbujemy dzisiaj rozważyć, będą odrobinę podchwytliwe. Na pierwszy rzut oka banalne, oczywiste i niezbyt rozsądne. W rzeczywistości trudne, prowokacyjne i otwarte na rozmaite odpowiedzi. Kto to jest Polak? Co to znaczy: być częścią Narodu Polskiego? Kim jest mężczyzna? Kim jest kobieta? Czy nasza narodowość i płeć są dziełem przypadku? Czy zależą wyłącznie od tego, jacy się urodziliśmy? A może to, do jakiej narodowości lub płci należymy, jest naszą osobistą decyzją? Czy ktoś, kto kiedyś był Portugalczykiem, może zostać Polakiem? Czy Polak może zamienić się w Portugalczyka? Czy mężczyzna może przeobrazić się w kobietę? Czy kobieta może stać się mężczyzną?
Biologia czy psychologia?
Na pytania, które właśnie zostały zadane, można udzielić różnych odpowiedzi. Pan Iksiński mógłby powiedzieć, że kod genetyczny jest czymś obiektywnym, namacalnym i determinującym naszą tożsamość. Pan Igrekowski mógłby stwierdzić, że liczy się tylko to, co czujemy i świadomie przyjmujemy. Na potrzeby niniejszego artykułu stworzymy dwa pojęcia określające ludzki stosunek do omawianych zagadnień. Tych, którzy wierzą, że narodowość i płeć są kwestią genów, będziemy nazywać Stronnictwem Krwi. Drugą stronę frontu, czyli głosicieli teorii przeciwnej, nazwiemy zaś Stronnictwem Kultury.
Ilu nacjonalistów, tyle przekonań
Istnieje pogląd, według którego nacjonaliści opowiadają się za klasyfikowaniem ludzi na podstawie ich pochodzenia. Prawda wygląda jednak nieco inaczej. Nie należy zapominać, że ideologia nacjonalistyczna dzieli się na szereg nurtów, które interpretują rzeczywistość na wiele sposobów. Inaczej myśli klasyczny endek, a inaczej zacietrzewiony nazbol (narodowy bolszewik). Postulaty dzisiejszego Obozu Narodowo-Radykalnego są sprzeczne z tymi, które głoszą falangiści, nawiązujący do dorobku przedwojennego ONR “Falanga”. W środowisku nacjonalistów spotkamy zarówno wyznawców Krwi, jak i wyznawców Kultury. Nie znajdziemy jednak prostej, uniwersalnej definicji Polaka.
Stronnictwo Krwi (geny są najważniejsze)
Stronnictwo Krwi to głównie ruchy nacjonalistyczno-plemienno-pogańskie. Zdaniem tej społeczności, Polakiem jest wyłącznie ten, kto pochodzi z polskiej rodziny. Nie liczy się to, z jakim Narodem ktoś się utożsamia, tylko to, jakie ma pochodzenie etniczne. Według tej koncepcji, przynależność do danej nacji nie jest kwestią osobistego wyboru. Nikt nie może nabyć ani zrzec się polskości. Stronnictwo Krwi postrzega narodowość jako coś obiektywnego, niezmiennego i niepodważalnego. Jeśli X uważa się za Polaka, mówi po polsku, miłuje Nadwiślańską Krainę, lecz ma irlandzkie pochodzenie, to dla reprezentanta Stronnictwa Krwi i tak jest Irlandczykiem. Zwolennik omawianego światopoglądu może myśleć: “Fajnie, że X kocha Polskę, ale szkoda, że dopuszcza się nielojalności względem Narodu Irlandzkiego”. Do tej kategorii nacjonalistów należą między innymi panslawiści.
Stronnictwo Kultury (uczucia są najważniejsze)
Stronnictwo Kultury zapatruje się na polskość zupełnie inaczej. Utrzymuje, że nie wystarczy mieć polskich genów, aby móc się uważać za przedstawiciela Narodu Polskiego. Na miano Polaka trzeba sobie zasłużyć. Szacunek do symboli narodowych, zainteresowanie losem kraju, poczucie przynależności do Polskiej Wspólnoty - to tylko niektóre z wymaganych cech. W światopoglądzie Stronnictwa Kultury istnieje pojęcie wynarodowienia. Oznacza ono, że nawet ktoś, kto ma ojca Polaka, matkę Polkę i dziadków Polaków, może stracić swoją polskość. Zdrada stanu, pogardliwy stosunek do Ojczyzny, całkowita asymilacja z innym Narodem - oto czynniki, które mogą sprawić, że Polak przestanie być Polakiem. Polskie geny nie mają znaczenia w sytuacji, gdy ktoś nie identyfikuje się z Narodem Polskim. Narodowość to coś więcej niż DNA i drzewo genealogiczne.
Rossmann i Mosdorf - ikony ONR “ABC”
Skoro jesteśmy już przy temacie Stronnictwa Krwi i Stronnictwa Kultury, przytoczmy pewien fakt historyczny. Ci, którzy nie interesują się przedwojennym Ruchem Narodowym, nie mają pojęcia, że najsłynniejsi reprezentanci Obozu Narodowo-Radykalnego “ABC” nazywali się Henryk Rossman i Jan Mosdorf. Osoba pisząca ten artykuł zapewnia, że jej wykładowca (wówczas profesor uczelniany, obecnie profesor zwyczajny) potwierdził, iż Mosdorf był z pochodzenia Żydem. Rossmana i Mosdorfa można ponadto znaleźć na specjalnej, internetowej liście osób publicznych mających niepolskie korzenie. Inne obcobrzmiące nazwiska związane z ONR “ABC”: Heinrich, Kemnitz, Martini, Todtleben.
Bardziej polscy od niejednego Polaka
Chociaż panowie Henryk i Jan wywodzili się z Narodu Żydowskiego, w pełni utożsamiali się z Narodem Polskim i stali na czele umiarkowanych polskich narodowców. Dla Stronnictwa Krwi jest to rzecz zdumiewająca. Dla Stronnictwa Kultury - zupełnie normalna. Kariera Rossmana i Mosdorfa jest dowodem na to, że nie wszyscy nacjonaliści oceniają ludzi na podstawie ich genów. Są bowiem tacy, dla których liczy się poczucie przynależności narodowej oraz stosunek do Polski i Polaków. Henryk Rossman i Jan Mosdorf byli bardziej polscy od niejednego rdzennego Polaka. Obaj zrobili bardzo dużo dla tutejszego Ruchu Narodowego. Rossman zmarł w roku 1937. Mosdorf dożył czasów wojny i trafił do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Tam bezinteresownie pomagał Żydom, za co został rozstrzelany przez nazistów.
Sex i gender
Czyż z ludzką płcią nie jest tak jak z narodowością? W tym przypadku również mamy do czynienia ze Stronnictwem Krwi i Stronnictwem Kultury. Zdaniem tego pierwszego, płeć jest rzeczą obiektywną i niezmienną, którą określa się na podstawie genów i genitaliów. Zdaniem tego drugiego, płeć to kwestia indywidualnego mniemania, czyli poczucia przynależności do kobiet lub mężczyzn. Sympatyk Krwi jest przekonany, że płci - tak jak pochodzenia - nie można się wyrzec. Sympatyk Kultury utrzymuje, że geny i genitalia się nie liczą, bo tożsamość płciowa jest zakodowana w naszych mózgach. Przepiękny konflikt między tradycjonalistami od “sex” a postępowcami od “gender”! Dla niewtajemniczonych: “sex” to określenie płci biologicznej, a “gender” to synonim płci kulturowej.
Argumenty, argumenty
Ktoś, kto opowiada się za Stronnictwem Krwi, mógłby oznajmić: “Dziewczyna, która wstrzykuje sobie męskie hormony, poddaje się specjalnym operacjom i wymienia sobie dokumenty, nie przestaje być dziewczyną, bo nadal ma żeńskie DNA. Wprawdzie zostaje upodobniona do mężczyzny i przyjmuje męską rolę społeczną, ale to niczego nie zmienia”. Ktoś, kto preferuje Stronnictwo Kultury, mógłby zaś zakomunikować: “Chłopak to chłopak i chłopakiem pozostanie. Facet jest męski od A do Z. Taki się rodzi, taki dojrzewa i taki umiera. Nie może się pozbyć swojej męskości, bo jest ona częścią jego osobowości. Z chłopa nie będzie baby. Nie ma takiej opcji. To nic, że koleś przez przypadek urodził się z waginą. Ten drobny szczegół nie szkodzi jego męskiej naturze”.
Wojna dwóch porządków
Dysputa na temat “Czy mężczyzna urodzony w ciele kobiety jest mężczyzną, czy kobietą?” przypomina spór “Czy Włosi fińskiego pochodzenia są Włochami, czy Finami?”. W obu przypadkach mamy do czynienia z brakiem wspólnych, akceptowalnych dla wszystkich definicji. Brak, o którym mowa, wynika z różnic światopoglądowych: tych najgłębszych, najbardziej fundamentalnych. Stronnictwo Krwi i Stronnictwo Kultury nie mogą się ze sobą dogadać, bo reprezentują dwa przeciwstawne systemy filozoficzne. To jest wojna dwóch odmiennych porządków, dwóch wszechświatów, dwóch wykluczających się ontologii. Równie dobrze wulgarny materialista mógłby dyskutować z idealistycznym platończykiem. Kompromis nie jest możliwy, albowiem jedna opcja stanowi totalne zaprzeczenie drugiej. Ogień nigdy nie pogodzi się z wodą.
Jak w “Ferdydurke” Gombrowicza
Cóż, trzeba to po prostu zaakceptować. Bo skoro jest Filidor, to musi być również anty-Filidor (pisał o tym Witold Gombrowicz w utworze pt. “Ferdydurke”). Nieporozumienia między Stronnictwem Krwi a Stronnictwem Kultury dotyczą także formy, gęby i pupy. Społeczeństwo wymaga od nas, byśmy występowali w jakiejś formie: męskiej lub żeńskiej. Stronnictwo Krwi zaciekle broni tych form, a Stronnictwo Kultury próbuje je obalić. Krew przyprawia Kulturze gębę szaleńca, a Kultura przyprawia Krwi gębę szowinisty. Ofiary formy i gęby, po obu stronach barykady, czują się stłamszone do granic możliwości. Króluje wówczas pupa, czyli przykre uczucie upupienia. Pytanie: kto w tej awanturze ma rację? Stronnictwo Krwi, które jest jak synteza, czy Stronnictwo Kultury, które jest jak analiza? Po której stronie leży Prawda? Otóż Prawda tkwi w symetrii. Reszta jest milczeniem.
Natalia Julia Nowak,
9-10 czerwca 2012 r.
PS. Media informują czasem o losach pewnego młodzieńca, który przeżył masakrę na wyspie Utoya. Młody człowiek urodził się w Norwegii: właśnie tam mieszka i udziela się politycznie. Ma jednak polskie korzenie i umie mówić po polsku. Jak nazywają go nasi dziennikarze? Jedni określają go jako “Polaka”, a drudzy jako “Norwega polskiego pochodzenia”. Proszę spojrzeć… Nawet żurnaliści dzielą się na Stronnictwo Krwi i Stronnictwo Kultury!
Pytania, które spróbujemy dzisiaj rozważyć, będą odrobinę podchwytliwe. Na pierwszy rzut oka banalne, oczywiste i niezbyt rozsądne. W rzeczywistości trudne, prowokacyjne i otwarte na rozmaite odpowiedzi. Kto to jest Polak? Co to znaczy: być częścią Narodu Polskiego? Kim jest mężczyzna? Kim jest kobieta? Czy nasza narodowość i płeć są dziełem przypadku? Czy zależą wyłącznie od tego, jacy się urodziliśmy? A może to, do jakiej narodowości lub płci należymy, jest naszą osobistą decyzją? Czy ktoś, kto kiedyś był Portugalczykiem, może zostać Polakiem? Czy Polak może zamienić się w Portugalczyka? Czy mężczyzna może przeobrazić się w kobietę? Czy kobieta może stać się mężczyzną?
Biologia czy psychologia?
Na pytania, które właśnie zostały zadane, można udzielić różnych odpowiedzi. Pan Iksiński mógłby powiedzieć, że kod genetyczny jest czymś obiektywnym, namacalnym i determinującym naszą tożsamość. Pan Igrekowski mógłby stwierdzić, że liczy się tylko to, co czujemy i świadomie przyjmujemy. Na potrzeby niniejszego artykułu stworzymy dwa pojęcia określające ludzki stosunek do omawianych zagadnień. Tych, którzy wierzą, że narodowość i płeć są kwestią genów, będziemy nazywać Stronnictwem Krwi. Drugą stronę frontu, czyli głosicieli teorii przeciwnej, nazwiemy zaś Stronnictwem Kultury.
Ilu nacjonalistów, tyle przekonań
Istnieje pogląd, według którego nacjonaliści opowiadają się za klasyfikowaniem ludzi na podstawie ich pochodzenia. Prawda wygląda jednak nieco inaczej. Nie należy zapominać, że ideologia nacjonalistyczna dzieli się na szereg nurtów, które interpretują rzeczywistość na wiele sposobów. Inaczej myśli klasyczny endek, a inaczej zacietrzewiony nazbol (narodowy bolszewik). Postulaty dzisiejszego Obozu Narodowo-Radykalnego są sprzeczne z tymi, które głoszą falangiści, nawiązujący do dorobku przedwojennego ONR “Falanga”. W środowisku nacjonalistów spotkamy zarówno wyznawców Krwi, jak i wyznawców Kultury. Nie znajdziemy jednak prostej, uniwersalnej definicji Polaka.
Stronnictwo Krwi (geny są najważniejsze)
Stronnictwo Krwi to głównie ruchy nacjonalistyczno-plemienno-pogańskie. Zdaniem tej społeczności, Polakiem jest wyłącznie ten, kto pochodzi z polskiej rodziny. Nie liczy się to, z jakim Narodem ktoś się utożsamia, tylko to, jakie ma pochodzenie etniczne. Według tej koncepcji, przynależność do danej nacji nie jest kwestią osobistego wyboru. Nikt nie może nabyć ani zrzec się polskości. Stronnictwo Krwi postrzega narodowość jako coś obiektywnego, niezmiennego i niepodważalnego. Jeśli X uważa się za Polaka, mówi po polsku, miłuje Nadwiślańską Krainę, lecz ma irlandzkie pochodzenie, to dla reprezentanta Stronnictwa Krwi i tak jest Irlandczykiem. Zwolennik omawianego światopoglądu może myśleć: “Fajnie, że X kocha Polskę, ale szkoda, że dopuszcza się nielojalności względem Narodu Irlandzkiego”. Do tej kategorii nacjonalistów należą między innymi panslawiści.
Stronnictwo Kultury (uczucia są najważniejsze)
Stronnictwo Kultury zapatruje się na polskość zupełnie inaczej. Utrzymuje, że nie wystarczy mieć polskich genów, aby móc się uważać za przedstawiciela Narodu Polskiego. Na miano Polaka trzeba sobie zasłużyć. Szacunek do symboli narodowych, zainteresowanie losem kraju, poczucie przynależności do Polskiej Wspólnoty - to tylko niektóre z wymaganych cech. W światopoglądzie Stronnictwa Kultury istnieje pojęcie wynarodowienia. Oznacza ono, że nawet ktoś, kto ma ojca Polaka, matkę Polkę i dziadków Polaków, może stracić swoją polskość. Zdrada stanu, pogardliwy stosunek do Ojczyzny, całkowita asymilacja z innym Narodem - oto czynniki, które mogą sprawić, że Polak przestanie być Polakiem. Polskie geny nie mają znaczenia w sytuacji, gdy ktoś nie identyfikuje się z Narodem Polskim. Narodowość to coś więcej niż DNA i drzewo genealogiczne.
Rossmann i Mosdorf - ikony ONR “ABC”
Skoro jesteśmy już przy temacie Stronnictwa Krwi i Stronnictwa Kultury, przytoczmy pewien fakt historyczny. Ci, którzy nie interesują się przedwojennym Ruchem Narodowym, nie mają pojęcia, że najsłynniejsi reprezentanci Obozu Narodowo-Radykalnego “ABC” nazywali się Henryk Rossman i Jan Mosdorf. Osoba pisząca ten artykuł zapewnia, że jej wykładowca (wówczas profesor uczelniany, obecnie profesor zwyczajny) potwierdził, iż Mosdorf był z pochodzenia Żydem. Rossmana i Mosdorfa można ponadto znaleźć na specjalnej, internetowej liście osób publicznych mających niepolskie korzenie. Inne obcobrzmiące nazwiska związane z ONR “ABC”: Heinrich, Kemnitz, Martini, Todtleben.
Bardziej polscy od niejednego Polaka
Chociaż panowie Henryk i Jan wywodzili się z Narodu Żydowskiego, w pełni utożsamiali się z Narodem Polskim i stali na czele umiarkowanych polskich narodowców. Dla Stronnictwa Krwi jest to rzecz zdumiewająca. Dla Stronnictwa Kultury - zupełnie normalna. Kariera Rossmana i Mosdorfa jest dowodem na to, że nie wszyscy nacjonaliści oceniają ludzi na podstawie ich genów. Są bowiem tacy, dla których liczy się poczucie przynależności narodowej oraz stosunek do Polski i Polaków. Henryk Rossman i Jan Mosdorf byli bardziej polscy od niejednego rdzennego Polaka. Obaj zrobili bardzo dużo dla tutejszego Ruchu Narodowego. Rossman zmarł w roku 1937. Mosdorf dożył czasów wojny i trafił do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Tam bezinteresownie pomagał Żydom, za co został rozstrzelany przez nazistów.
Sex i gender
Czyż z ludzką płcią nie jest tak jak z narodowością? W tym przypadku również mamy do czynienia ze Stronnictwem Krwi i Stronnictwem Kultury. Zdaniem tego pierwszego, płeć jest rzeczą obiektywną i niezmienną, którą określa się na podstawie genów i genitaliów. Zdaniem tego drugiego, płeć to kwestia indywidualnego mniemania, czyli poczucia przynależności do kobiet lub mężczyzn. Sympatyk Krwi jest przekonany, że płci - tak jak pochodzenia - nie można się wyrzec. Sympatyk Kultury utrzymuje, że geny i genitalia się nie liczą, bo tożsamość płciowa jest zakodowana w naszych mózgach. Przepiękny konflikt między tradycjonalistami od “sex” a postępowcami od “gender”! Dla niewtajemniczonych: “sex” to określenie płci biologicznej, a “gender” to synonim płci kulturowej.
Argumenty, argumenty
Ktoś, kto opowiada się za Stronnictwem Krwi, mógłby oznajmić: “Dziewczyna, która wstrzykuje sobie męskie hormony, poddaje się specjalnym operacjom i wymienia sobie dokumenty, nie przestaje być dziewczyną, bo nadal ma żeńskie DNA. Wprawdzie zostaje upodobniona do mężczyzny i przyjmuje męską rolę społeczną, ale to niczego nie zmienia”. Ktoś, kto preferuje Stronnictwo Kultury, mógłby zaś zakomunikować: “Chłopak to chłopak i chłopakiem pozostanie. Facet jest męski od A do Z. Taki się rodzi, taki dojrzewa i taki umiera. Nie może się pozbyć swojej męskości, bo jest ona częścią jego osobowości. Z chłopa nie będzie baby. Nie ma takiej opcji. To nic, że koleś przez przypadek urodził się z waginą. Ten drobny szczegół nie szkodzi jego męskiej naturze”.
Wojna dwóch porządków
Dysputa na temat “Czy mężczyzna urodzony w ciele kobiety jest mężczyzną, czy kobietą?” przypomina spór “Czy Włosi fińskiego pochodzenia są Włochami, czy Finami?”. W obu przypadkach mamy do czynienia z brakiem wspólnych, akceptowalnych dla wszystkich definicji. Brak, o którym mowa, wynika z różnic światopoglądowych: tych najgłębszych, najbardziej fundamentalnych. Stronnictwo Krwi i Stronnictwo Kultury nie mogą się ze sobą dogadać, bo reprezentują dwa przeciwstawne systemy filozoficzne. To jest wojna dwóch odmiennych porządków, dwóch wszechświatów, dwóch wykluczających się ontologii. Równie dobrze wulgarny materialista mógłby dyskutować z idealistycznym platończykiem. Kompromis nie jest możliwy, albowiem jedna opcja stanowi totalne zaprzeczenie drugiej. Ogień nigdy nie pogodzi się z wodą.
Jak w “Ferdydurke” Gombrowicza
Cóż, trzeba to po prostu zaakceptować. Bo skoro jest Filidor, to musi być również anty-Filidor (pisał o tym Witold Gombrowicz w utworze pt. “Ferdydurke”). Nieporozumienia między Stronnictwem Krwi a Stronnictwem Kultury dotyczą także formy, gęby i pupy. Społeczeństwo wymaga od nas, byśmy występowali w jakiejś formie: męskiej lub żeńskiej. Stronnictwo Krwi zaciekle broni tych form, a Stronnictwo Kultury próbuje je obalić. Krew przyprawia Kulturze gębę szaleńca, a Kultura przyprawia Krwi gębę szowinisty. Ofiary formy i gęby, po obu stronach barykady, czują się stłamszone do granic możliwości. Króluje wówczas pupa, czyli przykre uczucie upupienia. Pytanie: kto w tej awanturze ma rację? Stronnictwo Krwi, które jest jak synteza, czy Stronnictwo Kultury, które jest jak analiza? Po której stronie leży Prawda? Otóż Prawda tkwi w symetrii. Reszta jest milczeniem.
Natalia Julia Nowak,
9-10 czerwca 2012 r.
PS. Media informują czasem o losach pewnego młodzieńca, który przeżył masakrę na wyspie Utoya. Młody człowiek urodził się w Norwegii: właśnie tam mieszka i udziela się politycznie. Ma jednak polskie korzenie i umie mówić po polsku. Jak nazywają go nasi dziennikarze? Jedni określają go jako “Polaka”, a drudzy jako “Norwega polskiego pochodzenia”. Proszę spojrzeć… Nawet żurnaliści dzielą się na Stronnictwo Krwi i Stronnictwo Kultury!
poniedziałek, 4 czerwca 2012
Unarodowić kobiety!
Niedobór patriotyzmu - choroba społeczna
Niedobór patriotyzmu jest chorobą społeczną, która od wielu lat (mniej więcej od powstania III Rzeczypospolitej) nie daje żyć naszemu Narodowi. Schorzenie, o którym mowa, zdecydowanie częściej atakuje kobiety niż mężczyzn. Jeśli ktoś w to nie wierzy, to niech zwróci uwagę na płeć osób manifestujących swoje przywiązanie do Polski i polskości. W serwisach internetowych o profilu patriotycznym i/lub nacjonalistycznym rzadko widuje się teksty pisane przez kobiety. Zatrważająco mało pań jest również wśród komentatorów tamtejszych publikacji.
Chlubne wyjątki
Patriotyczne książki, których autorami są niewiasty, należą do rzadkości. Chlubnym wyjątkiem są tutaj tomiki wierszy Lusi Ogińskiej. Kobiety raczej nie udzielają się w narodowych i niepodległościowych zespołach muzycznych. Na scenie RAC mamy bodajże jedną formację z żeńskim wokalem - Battlefield. Użytkownicy Forumowiska podkreślają jednak, że kawałki wykonywane przez damę stanowią tylko część twórczości tej grupy. W utworach zespołu Leszek Bubel Band kobiecy śpiew pojawia się tylko na niektórych płytach (i to nie we wszystkich kompozycjach). Jeszcze rzadziej słychać damski wokal w piosenkach Horytnicy.
Kobiet jak na lekarstwo
Z patriotycznymi i nacjonalistycznymi manifestacjami także jest krucho. Obejrzenie kilku fotografii lub nagrań video pozwoli nam się przekonać, że niewiasty właściwie nie uczestniczą w takich wydarzeniach. Również na tematycznych forach internetowych osoby płci żeńskiej stanowią zdecydowaną mniejszość. Ugrupowania polityczne, odwołujące się do patriotyzmu i/lub nacjonalizmu, także nie mogą się pochwalić dużą liczbą członkiń i zwolenniczek. Znane działaczki Narodowego Odrodzenia Polski da się wyliczyć na palcach jednej ręki. Dokładnie to samo można powiedzieć o kobietach związanych z Polską Partią Narodową i mediami Leszka Bubla.
W granicach błędu statystycznego
Komitet poparcia Marszu Niepodległości? Identyczna sytuacja, czyli dosłownie kilka pań. Najgorzej jest w przypadku Falangi, gdyż udział niewiast w akcjach tego stowarzyszenia ma charakter zerojedynkowy. To znaczy: albo jest jedna kobieta, albo zero. Obozowi Narodowo-Radykalnemu, Obozowi Wielkiej Polski i Młodzieży Wszechpolskiej również nie udało się zdobyć wielkiej popularności wśród dam. Nawet umiarkowana Liga Polskich Rodzin nie jest jakoś szczególnie lubiana przez niewiasty (podobnie jak populistyczna Samoobrona i panslawistyczna Zadruga). Czy to narodowa prawica, czy to narodowa lewica - odsetek pań zawsze mieści się w granicach błędu statystycznego.
“Umarły same, a może wcale ich nie było?”
Ktoś o słabych nerwach mógłby się rozzłościć i zadać kobietom pytanie: “Czy Wasza wiara, czy Wasza duma umarły same, a może wcale ich nie było?” (cytat z utworu Horytnicy). Cóż, obojętność niewiast na sprawę narodową rzeczywiście jest rażąca i niepokojąca. Te nieliczne damy, które wykazują zainteresowanie Polską, ratują wprawdzie honor swojej płci, ale to nie zamyka sprawy. Dlaczego panie, które piszą patriotyczne/nacjonalistyczne teksty, udzielają się na forach tematycznych, przychodzą na stosowne manifestacje lub działają w odpowiednich ugrupowaniach, tak bardzo rzucają się w oczy?
Narodowcy, do roboty!
Właśnie dlatego, że jest ich mało. No, po prostu wyróżniają się z tłumu. Nie chodzi jednak o to, żeby sarkać na kobiety i wieścić rychły koniec Narodu Polskiego. Skoro niedobór patriotyzmu jest chorobą powszechną wśród dam, to trzeba się zastanowić nad profilaktyką i leczeniem tej przypadłości. My, narodowcy, musimy wziąć się w garść i rozpocząć walkę z omawianą epidemią. Pomysłów na unarodowienie i upatriotycznienie kobiet jest całkiem sporo. Wymieńmy tylko niektóre z nich.
Bank pomysłów (cz. 1)
Można otwierać patriotyczne i/lub nacjonalistyczne organizacje kobiece. Można redagować stosowne czasopisma i portale internetowe. Można dołączać do już istniejących pism dodatki dla pań. Można wzbogacać strony internetowe o podstrony przeznaczone dla niewiast. Można tworzyć narodowo-niepodległościową literaturę kobiecą. Można zakładać nowe zespoły typu Battlefield. Można częściej nagrywać kawałki z gościnnym udziałem wokalistek. Można śpiewać o ważnych sprawach w konwencji gothic rockowej i symphonic metalowej. Można drukować plakaty i ulotki z żeńskimi wizerunkami. Można czcić bohaterki znane z historii, np. Emilię Plater i Danutę Siedzikównę “Inkę”.
Bank pomysłów (cz. 2)
Można organizować kobiece Marsze Niepodległości. Można projektować sukienki, spódnice, bluzki i dodatki z ojczystymi motywami. Można wypuścić na rynek wodę kwiatową z patriotycznymi symbolami na opakowaniu. Można umieszczać takież symbole na dekoracyjnych poduszkach i ozdobnych pudełkach. Można rysować dziewczęcą mangę o tematyce narodowej. Można kupować solenizantkom patriotyki (biżuterię patriotyczną). Można zachęcać nastolatki do działalności w harcerstwie, a dorosłe kobiety do służby wojskowej. Można kręcić kobiece filmy o propolskim wydźwięku. Można promować, jako inspirujące persony, dwie zagraniczne artystki: Sagę i Maszę “Scream” Archipową.
Patriotyczne wychowanie dziewcząt
Powyższe porady dotyczą samego leczenia z niedoboru patriotyzmu. W porządku, ale co z profilaktyką? Na pewno trzeba zacząć od odpowiedniego wychowania dziewcząt. Oczywiście, szkolne programy nauczania obejmują poezję wieszczów i dzieje Państwa Polskiego, jednak są one niewystarczające. Należy, już od najmłodszych lat, uczyć dziewczynki właściwej postawy wobec rzeczywistości. Przekazywać im cenną wiedzę i zaszczepiać pożądane cnoty. Dziewczyna nie zostanie patriotką, jeśli wcześniej - czyli w dzieciństwie - nie uzbroi się w określony zestaw zalet. To zaś wymaga pewnego wysiłku ze strony nauczycieli i wychowawców. Czym skorupka za młodu nasiąknie… I tak dalej…
Kreskówka o wartościach
Średnią dziewczynkę, między piątym a dziesiątym rokiem życia, można zachęcać do oglądania japońskich (sic!) kreskówek o wojowniczkach i czarodziejkach. W latach dziewięćdziesiątych ogromną popularnością cieszyło się anime “Sailor Moon. Czarodziejka z Księżyca”. Była to opowieść o kilku nastolatkach, które zamieniały się w superbohaterki i broniły naszej planety przed nikczemnymi wrogami. Bajka posiadała nie tylko wartką akcję i ciekawy scenariusz, ale także wspaniałe przesłanie. Uczyła takich cnót, jak odwaga, sprawiedliwość, wytrwałość, lojalność, honorowość, szlachetność czy ofiarność. Poza tym, pochwalała miłość, przyjaźń, życzliwość i tolerancję.
Per analogiam
“Sailor Moon” ukazywała postacie gotowe zginąć w obronie Ziemi lub oddać swoje życie za współtowarzyszy. Wpajała widzom właśnie te wartości, które nierozerwalnie wiążą się z patriotyzmem i nacjonalizmem. Jeśli chcemy wychować swoją podopieczną na patriotkę, to włączajmy jej “Czarodziejkę z Księżyca”. Przypominajmy, że tak jak Usagi Tsukino broniła ludzkości przed Królową Beryl, tak nasi żołnierze zmagali się z brutalnymi najeźdźcami. I tak jak Czarodziejki musiały być stale gotowe do transformacji, tak my musimy być zawsze chętni do pracy na rzecz Ojczyzny.
Nie nudzić, tylko motywować
Może to dziwne i niekonwencjonalne porównania, ale na pewno rozpalą serce juniorki i pobudzą jej wyobraźnię. Żeby komunikacja z dziewczynką była efektywna, niezbędna jest atrakcyjna forma i przekonujący punkt odniesienia. Dziecka nie wolno nudzić. Trzeba je umiejętnie motywować. W tym miejscu wypada wspomnieć, że podobne do “Sailor Moon” przesłanie posiada cykl powieściowy “Animorphs” Katherine Alice Applegate. Książki te nadają się również dla chłopców, bo ich bohaterami są osoby obu płci. Seria opowiada o grupie młodzieży stawiającej opór inwazji Yeerków (kosmitów pragnących kontrolować ludzkie mózgi).
Nauka poprzez zabawę
Powieści Applegate zawierają sporo trudnych pytań i fragmentów skłaniających do refleksji. Postacie cierpią czasem z powodu konfliktu wartości, ale ostatecznie wybierają kontynuację swojej misji. Informujmy małych czytelników, że właśnie tak powinni postępować miłośnicy Polski i polskości. Każdemu patriocie winny być bliskie słowa Rachel: “Odwaga nie polega na braku strachu. Polega na tym, że boisz się śmiertelnie, ale nigdy się nie poddajesz” (KAA - “Animorphs. Reakcja”). Uczmy dzieci poprzez zabawę, wzbudzajmy w nich zachwyt i fascynację. Zróbmy coś, żeby mali ludzie - zarażeni najwyższymi wartościami - sami wkroczyli na drogę patriotyzmu. Zasiejmy w nich ziarno, które kiedyś wykiełkuje i przyniesie korzyść Matce Ojczyźnie.
Narodowa córka to narodowe wnuki
Kobiety są tą płcią, która zachodzi w ciążę i rodzi dzieci. Już sam fakt, że większość reprezentantek płci żeńskiej decyduje się na macierzyństwo, wymusza na nas konieczność patriotycznego wychowania dziewcząt. Niewiasta, która miłuje Polskę i polskość, przekazuje swój światopogląd potomstwu. Kosmopolitka - przeciwnie, robi z maluchów jednostki wynarodowione. Jeśli ktoś ma córkę i wychowuje ją na patriotkę, to istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że owa córka także wychowa swoje dzieci na wzorowych Polaków. Wpajanie dziewczynce odpowiednich wartości to wspaniała inwestycja, która może nie tylko się zwrócić, ale również przynieść dodatkowe korzyści. Narodowa córka to narodowe wnuki. Narodowe wnuki to narodowe prawnuki. Właśnie tego nam potrzeba!
Polki bezdzietne (singielki, lesbijki itp.)
A jeśli dama nie ma dzieci? Nie stanowi to żadnego problemu, gdyż dzięki bezdzietności ma ona więcej czasu na propolski aktywizm. Fakt, że kobieta nie musi pilnować potomstwa, czyni ją bardziej dyspozycyjną. W przypadku, gdy niewiasta jest lesbijką, pożytek dla Narodu także może być duży. Homoseksualistka może wnieść wątek niepodległościowy do organizacji i grup LGBT. Stąd już tylko jeden krok do stworzenia opcji narodowo-queerowej lub subkultury Lesbian Skinhead Girl (proszę się nie śmiać, bo na Zachodzie już od lat funkcjonuje ruch Gay Skinhead. Przydałaby się jeszcze społeczność Trans Skinhead K/M i Trans Skinhead Girl M/K). Troska o Polskę i Polaków powinna być domeną wszystkich środowisk, partii i stowarzyszeń. Manifestowanie polskości podczas parad Les-Gay-Bi-Trans winno być czymś normalnym i niewzbudzającym zdumienia.
Labrys i toporzeł
Ciekawostka: lesbijski labrys wygląda prawie tak jak zadrużny toporzeł. Czy zainspiruje to kogoś do założenia formacji lesbijsko-pogańsko-słowiańsko-narodowej? Takie ugrupowanie stanowiłoby intrygujące uzupełnienie ruchu panslawistyczno-antyklerykalnego. Mogłoby ono głosić solidarność Słowianek, otaczać kultem lokalne boginie i reprezentować interesy pań nieheteroseksualnych. Tradycją homoseksualnych poganek można by uczynić puszczanie wianków na rzekę (jedne dziewczyny rzucałyby wianki na wodę, a drugie by je łowiły). Słowianki-lesbijki mogłyby też propagować ekologizm, bo przecież rodzimowierstwo wiąże się z umiłowaniem przyrody i naturalności. Idealna muzyka dla tej części Narodu Polskiego? Pogańskie zespoły z żeńskim wokalem, np. Percival Schuttenbach.
Kobiety też mają obowiązki!
Jak udowodniono na początku niniejszego artykułu, brak zaangażowania kobiet w działalność pronarodową jest zjawiskiem powszechnym, wręcz masowym. Wspomniany problem jest tak ogromny, że w żaden sposób nie da się go zatuszować. Nieobecność lub niska frekwencja niewiast stała się normą w świecie patriotycznych i nacjonalistycznych przedsięwzięć. A przecież panie nie są zwolnione z obowiązku służenia Polsce i Polakom! Nie mają prawa być obojętne na los Ojczyzny, szczególnie teraz, gdy suwerenność Nadwiślańskiej Krainy została ograniczona przez Unię Europejską!
Wezwanie do działania
Przedstawicielki płci pięknej nie mogą biernie patrzeć, jak nasz Statek idzie na dno. Muszą aktywnie uczestniczyć w akcji jego ratowania. Na razie jest tak, że mężczyźni harują i za siebie, i za płeć przeciwną. Czy to sprawiedliwy układ? Pomysłów na walkę z niedoborem patriotyzmu u dam jest bardzo dużo. Lepsza od leczenia jest jednak profilaktyka, która powinna polegać na wychowywaniu młodzieży żeńskiej w duchu najistotniejszych wartości. Dziewczyny! Larum grają! A Wy włosy czeszecie, paznokcie malujecie… Pomyślcie o tym, że jesteście Polkami i że narodowość do czegoś Was zobowiązuje! Nie słuchajcie feministek, które dwoją się i troją, żeby zatruć Wam pojęcie patriotyzmu! Polskość i kobiecość - niech te pojęcia żyją ze sobą w zgodzie!
Natalia Julia Nowak
(Narodowa SocjalDemokratka),
31 maja - 4 czerwca 2012 r.
Niedobór patriotyzmu jest chorobą społeczną, która od wielu lat (mniej więcej od powstania III Rzeczypospolitej) nie daje żyć naszemu Narodowi. Schorzenie, o którym mowa, zdecydowanie częściej atakuje kobiety niż mężczyzn. Jeśli ktoś w to nie wierzy, to niech zwróci uwagę na płeć osób manifestujących swoje przywiązanie do Polski i polskości. W serwisach internetowych o profilu patriotycznym i/lub nacjonalistycznym rzadko widuje się teksty pisane przez kobiety. Zatrważająco mało pań jest również wśród komentatorów tamtejszych publikacji.
Chlubne wyjątki
Patriotyczne książki, których autorami są niewiasty, należą do rzadkości. Chlubnym wyjątkiem są tutaj tomiki wierszy Lusi Ogińskiej. Kobiety raczej nie udzielają się w narodowych i niepodległościowych zespołach muzycznych. Na scenie RAC mamy bodajże jedną formację z żeńskim wokalem - Battlefield. Użytkownicy Forumowiska podkreślają jednak, że kawałki wykonywane przez damę stanowią tylko część twórczości tej grupy. W utworach zespołu Leszek Bubel Band kobiecy śpiew pojawia się tylko na niektórych płytach (i to nie we wszystkich kompozycjach). Jeszcze rzadziej słychać damski wokal w piosenkach Horytnicy.
Kobiet jak na lekarstwo
Z patriotycznymi i nacjonalistycznymi manifestacjami także jest krucho. Obejrzenie kilku fotografii lub nagrań video pozwoli nam się przekonać, że niewiasty właściwie nie uczestniczą w takich wydarzeniach. Również na tematycznych forach internetowych osoby płci żeńskiej stanowią zdecydowaną mniejszość. Ugrupowania polityczne, odwołujące się do patriotyzmu i/lub nacjonalizmu, także nie mogą się pochwalić dużą liczbą członkiń i zwolenniczek. Znane działaczki Narodowego Odrodzenia Polski da się wyliczyć na palcach jednej ręki. Dokładnie to samo można powiedzieć o kobietach związanych z Polską Partią Narodową i mediami Leszka Bubla.
W granicach błędu statystycznego
Komitet poparcia Marszu Niepodległości? Identyczna sytuacja, czyli dosłownie kilka pań. Najgorzej jest w przypadku Falangi, gdyż udział niewiast w akcjach tego stowarzyszenia ma charakter zerojedynkowy. To znaczy: albo jest jedna kobieta, albo zero. Obozowi Narodowo-Radykalnemu, Obozowi Wielkiej Polski i Młodzieży Wszechpolskiej również nie udało się zdobyć wielkiej popularności wśród dam. Nawet umiarkowana Liga Polskich Rodzin nie jest jakoś szczególnie lubiana przez niewiasty (podobnie jak populistyczna Samoobrona i panslawistyczna Zadruga). Czy to narodowa prawica, czy to narodowa lewica - odsetek pań zawsze mieści się w granicach błędu statystycznego.
“Umarły same, a może wcale ich nie było?”
Ktoś o słabych nerwach mógłby się rozzłościć i zadać kobietom pytanie: “Czy Wasza wiara, czy Wasza duma umarły same, a może wcale ich nie było?” (cytat z utworu Horytnicy). Cóż, obojętność niewiast na sprawę narodową rzeczywiście jest rażąca i niepokojąca. Te nieliczne damy, które wykazują zainteresowanie Polską, ratują wprawdzie honor swojej płci, ale to nie zamyka sprawy. Dlaczego panie, które piszą patriotyczne/nacjonalistyczne teksty, udzielają się na forach tematycznych, przychodzą na stosowne manifestacje lub działają w odpowiednich ugrupowaniach, tak bardzo rzucają się w oczy?
Narodowcy, do roboty!
Właśnie dlatego, że jest ich mało. No, po prostu wyróżniają się z tłumu. Nie chodzi jednak o to, żeby sarkać na kobiety i wieścić rychły koniec Narodu Polskiego. Skoro niedobór patriotyzmu jest chorobą powszechną wśród dam, to trzeba się zastanowić nad profilaktyką i leczeniem tej przypadłości. My, narodowcy, musimy wziąć się w garść i rozpocząć walkę z omawianą epidemią. Pomysłów na unarodowienie i upatriotycznienie kobiet jest całkiem sporo. Wymieńmy tylko niektóre z nich.
Bank pomysłów (cz. 1)
Można otwierać patriotyczne i/lub nacjonalistyczne organizacje kobiece. Można redagować stosowne czasopisma i portale internetowe. Można dołączać do już istniejących pism dodatki dla pań. Można wzbogacać strony internetowe o podstrony przeznaczone dla niewiast. Można tworzyć narodowo-niepodległościową literaturę kobiecą. Można zakładać nowe zespoły typu Battlefield. Można częściej nagrywać kawałki z gościnnym udziałem wokalistek. Można śpiewać o ważnych sprawach w konwencji gothic rockowej i symphonic metalowej. Można drukować plakaty i ulotki z żeńskimi wizerunkami. Można czcić bohaterki znane z historii, np. Emilię Plater i Danutę Siedzikównę “Inkę”.
Bank pomysłów (cz. 2)
Można organizować kobiece Marsze Niepodległości. Można projektować sukienki, spódnice, bluzki i dodatki z ojczystymi motywami. Można wypuścić na rynek wodę kwiatową z patriotycznymi symbolami na opakowaniu. Można umieszczać takież symbole na dekoracyjnych poduszkach i ozdobnych pudełkach. Można rysować dziewczęcą mangę o tematyce narodowej. Można kupować solenizantkom patriotyki (biżuterię patriotyczną). Można zachęcać nastolatki do działalności w harcerstwie, a dorosłe kobiety do służby wojskowej. Można kręcić kobiece filmy o propolskim wydźwięku. Można promować, jako inspirujące persony, dwie zagraniczne artystki: Sagę i Maszę “Scream” Archipową.
Patriotyczne wychowanie dziewcząt
Powyższe porady dotyczą samego leczenia z niedoboru patriotyzmu. W porządku, ale co z profilaktyką? Na pewno trzeba zacząć od odpowiedniego wychowania dziewcząt. Oczywiście, szkolne programy nauczania obejmują poezję wieszczów i dzieje Państwa Polskiego, jednak są one niewystarczające. Należy, już od najmłodszych lat, uczyć dziewczynki właściwej postawy wobec rzeczywistości. Przekazywać im cenną wiedzę i zaszczepiać pożądane cnoty. Dziewczyna nie zostanie patriotką, jeśli wcześniej - czyli w dzieciństwie - nie uzbroi się w określony zestaw zalet. To zaś wymaga pewnego wysiłku ze strony nauczycieli i wychowawców. Czym skorupka za młodu nasiąknie… I tak dalej…
Kreskówka o wartościach
Średnią dziewczynkę, między piątym a dziesiątym rokiem życia, można zachęcać do oglądania japońskich (sic!) kreskówek o wojowniczkach i czarodziejkach. W latach dziewięćdziesiątych ogromną popularnością cieszyło się anime “Sailor Moon. Czarodziejka z Księżyca”. Była to opowieść o kilku nastolatkach, które zamieniały się w superbohaterki i broniły naszej planety przed nikczemnymi wrogami. Bajka posiadała nie tylko wartką akcję i ciekawy scenariusz, ale także wspaniałe przesłanie. Uczyła takich cnót, jak odwaga, sprawiedliwość, wytrwałość, lojalność, honorowość, szlachetność czy ofiarność. Poza tym, pochwalała miłość, przyjaźń, życzliwość i tolerancję.
Per analogiam
“Sailor Moon” ukazywała postacie gotowe zginąć w obronie Ziemi lub oddać swoje życie za współtowarzyszy. Wpajała widzom właśnie te wartości, które nierozerwalnie wiążą się z patriotyzmem i nacjonalizmem. Jeśli chcemy wychować swoją podopieczną na patriotkę, to włączajmy jej “Czarodziejkę z Księżyca”. Przypominajmy, że tak jak Usagi Tsukino broniła ludzkości przed Królową Beryl, tak nasi żołnierze zmagali się z brutalnymi najeźdźcami. I tak jak Czarodziejki musiały być stale gotowe do transformacji, tak my musimy być zawsze chętni do pracy na rzecz Ojczyzny.
Nie nudzić, tylko motywować
Może to dziwne i niekonwencjonalne porównania, ale na pewno rozpalą serce juniorki i pobudzą jej wyobraźnię. Żeby komunikacja z dziewczynką była efektywna, niezbędna jest atrakcyjna forma i przekonujący punkt odniesienia. Dziecka nie wolno nudzić. Trzeba je umiejętnie motywować. W tym miejscu wypada wspomnieć, że podobne do “Sailor Moon” przesłanie posiada cykl powieściowy “Animorphs” Katherine Alice Applegate. Książki te nadają się również dla chłopców, bo ich bohaterami są osoby obu płci. Seria opowiada o grupie młodzieży stawiającej opór inwazji Yeerków (kosmitów pragnących kontrolować ludzkie mózgi).
Nauka poprzez zabawę
Powieści Applegate zawierają sporo trudnych pytań i fragmentów skłaniających do refleksji. Postacie cierpią czasem z powodu konfliktu wartości, ale ostatecznie wybierają kontynuację swojej misji. Informujmy małych czytelników, że właśnie tak powinni postępować miłośnicy Polski i polskości. Każdemu patriocie winny być bliskie słowa Rachel: “Odwaga nie polega na braku strachu. Polega na tym, że boisz się śmiertelnie, ale nigdy się nie poddajesz” (KAA - “Animorphs. Reakcja”). Uczmy dzieci poprzez zabawę, wzbudzajmy w nich zachwyt i fascynację. Zróbmy coś, żeby mali ludzie - zarażeni najwyższymi wartościami - sami wkroczyli na drogę patriotyzmu. Zasiejmy w nich ziarno, które kiedyś wykiełkuje i przyniesie korzyść Matce Ojczyźnie.
Narodowa córka to narodowe wnuki
Kobiety są tą płcią, która zachodzi w ciążę i rodzi dzieci. Już sam fakt, że większość reprezentantek płci żeńskiej decyduje się na macierzyństwo, wymusza na nas konieczność patriotycznego wychowania dziewcząt. Niewiasta, która miłuje Polskę i polskość, przekazuje swój światopogląd potomstwu. Kosmopolitka - przeciwnie, robi z maluchów jednostki wynarodowione. Jeśli ktoś ma córkę i wychowuje ją na patriotkę, to istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że owa córka także wychowa swoje dzieci na wzorowych Polaków. Wpajanie dziewczynce odpowiednich wartości to wspaniała inwestycja, która może nie tylko się zwrócić, ale również przynieść dodatkowe korzyści. Narodowa córka to narodowe wnuki. Narodowe wnuki to narodowe prawnuki. Właśnie tego nam potrzeba!
Polki bezdzietne (singielki, lesbijki itp.)
A jeśli dama nie ma dzieci? Nie stanowi to żadnego problemu, gdyż dzięki bezdzietności ma ona więcej czasu na propolski aktywizm. Fakt, że kobieta nie musi pilnować potomstwa, czyni ją bardziej dyspozycyjną. W przypadku, gdy niewiasta jest lesbijką, pożytek dla Narodu także może być duży. Homoseksualistka może wnieść wątek niepodległościowy do organizacji i grup LGBT. Stąd już tylko jeden krok do stworzenia opcji narodowo-queerowej lub subkultury Lesbian Skinhead Girl (proszę się nie śmiać, bo na Zachodzie już od lat funkcjonuje ruch Gay Skinhead. Przydałaby się jeszcze społeczność Trans Skinhead K/M i Trans Skinhead Girl M/K). Troska o Polskę i Polaków powinna być domeną wszystkich środowisk, partii i stowarzyszeń. Manifestowanie polskości podczas parad Les-Gay-Bi-Trans winno być czymś normalnym i niewzbudzającym zdumienia.
Labrys i toporzeł
Ciekawostka: lesbijski labrys wygląda prawie tak jak zadrużny toporzeł. Czy zainspiruje to kogoś do założenia formacji lesbijsko-pogańsko-słowiańsko-narodowej? Takie ugrupowanie stanowiłoby intrygujące uzupełnienie ruchu panslawistyczno-antyklerykalnego. Mogłoby ono głosić solidarność Słowianek, otaczać kultem lokalne boginie i reprezentować interesy pań nieheteroseksualnych. Tradycją homoseksualnych poganek można by uczynić puszczanie wianków na rzekę (jedne dziewczyny rzucałyby wianki na wodę, a drugie by je łowiły). Słowianki-lesbijki mogłyby też propagować ekologizm, bo przecież rodzimowierstwo wiąże się z umiłowaniem przyrody i naturalności. Idealna muzyka dla tej części Narodu Polskiego? Pogańskie zespoły z żeńskim wokalem, np. Percival Schuttenbach.
Kobiety też mają obowiązki!
Jak udowodniono na początku niniejszego artykułu, brak zaangażowania kobiet w działalność pronarodową jest zjawiskiem powszechnym, wręcz masowym. Wspomniany problem jest tak ogromny, że w żaden sposób nie da się go zatuszować. Nieobecność lub niska frekwencja niewiast stała się normą w świecie patriotycznych i nacjonalistycznych przedsięwzięć. A przecież panie nie są zwolnione z obowiązku służenia Polsce i Polakom! Nie mają prawa być obojętne na los Ojczyzny, szczególnie teraz, gdy suwerenność Nadwiślańskiej Krainy została ograniczona przez Unię Europejską!
Wezwanie do działania
Przedstawicielki płci pięknej nie mogą biernie patrzeć, jak nasz Statek idzie na dno. Muszą aktywnie uczestniczyć w akcji jego ratowania. Na razie jest tak, że mężczyźni harują i za siebie, i za płeć przeciwną. Czy to sprawiedliwy układ? Pomysłów na walkę z niedoborem patriotyzmu u dam jest bardzo dużo. Lepsza od leczenia jest jednak profilaktyka, która powinna polegać na wychowywaniu młodzieży żeńskiej w duchu najistotniejszych wartości. Dziewczyny! Larum grają! A Wy włosy czeszecie, paznokcie malujecie… Pomyślcie o tym, że jesteście Polkami i że narodowość do czegoś Was zobowiązuje! Nie słuchajcie feministek, które dwoją się i troją, żeby zatruć Wam pojęcie patriotyzmu! Polskość i kobiecość - niech te pojęcia żyją ze sobą w zgodzie!
Natalia Julia Nowak
(Narodowa SocjalDemokratka),
31 maja - 4 czerwca 2012 r.
środa, 23 maja 2012
Monopol na lewicę narodową
Ta jedyna
Narodowa SocjalDemokracja (NsD, Nar-SocDem) jest oryginalną, świeżą jak nowalijka i niepodobną do niczego ideologią - zjawiskiem bezprecedensowym, które można uznać za ewenement na polskiej scenie politycznej. Nie ma w naszej Ojczyźnie drugiego ruchu społecznego, który starałby się połączyć (w jedną, nierozerwalną całość) przekonania nacjonalistyczne z lewicowym światopoglądem. Nikt, nawet przy dobrych chęciach, nie znalazłby w Polsce opcji, która głosiłaby patriotyzm, eurosceptycyzm i antyglobalizm, a jednocześnie popierałaby świecką moralność, laicyzację życia publicznego, swobodę obyczajową i koncepcję welfare state. NsD to fenomen, jakiego “ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało”.
Dziecko dwóch przeciwieństw
Nar-SocDem wywiesiła swoją flagę na granicy dwóch zwaśnionych sfer: tej prawicowej (przywiązanej do polskości i narodowych symboli) oraz tej lewicowej (tolerancyjnej, reformistycznej, nowoczesnej i wolnościowej). Przyszła na świat jako dziecko dwóch przeciwieństw, negując postmodernistyczny pogląd, według którego “wszystko już było”. Pokazała, że nacjonalizm może się przejawiać poprzez demokratyzm i egalitaryzm, a promowana przez lewicę wrażliwość zawiera w sobie troskę o losy kraju. Została powołana do życia, żeby pośredniczyć między dwoma skłóconymi obozami. NsD w niektórych kwestiach popiera Narodowe Odrodzenie Polski i Obóz Narodowo-Radykalny, a w innych - Sojusz Lewicy Demokratycznej i Rację Polskiej Lewicy. Mogłaby uczestniczyć zarówno w Marszu Niepodległości, jak i w Kolorowej Niepodległej.
Absolut
Fundamentem, na którym zbudowano Narodową SocjalDemokrację, jest bezbrzeżna miłość do Polski i Narodu Polskiego, będąca swoistym Absolutem i dająca początek wszystkim innym ideom. Skoro zwolennik Nar-SocDem kocha Ojczyznę, to chce, by była ona suwerenna, niezależna od obcych podmiotów, zamożna, sprawiedliwa, stabilna politycznie, zaprzyjaźniona z ludami słowiańskimi oraz respektowana na arenie międzynarodowej. Skoro kocha Polaków, to pragnie dla nich dostatku, bezpieczeństwa socjalnego, ogólnodostępnej edukacji, bezpłatnej służby zdrowia, wolności wypowiedzi, swobody osobistej i możliwości wyboru stylu życia. Z umiłowania polskości wypływają: koncepcje niepodległościowe, solidaryzm słowiański, sprzeciw wobec NWO, etatyzm, humanizm, sekularyzm, antyklerykalizm, antykonserwatyzm oraz liberalizm światopoglądowy. Patriotyzm i nacjonalizm są kreatorami postawy lewicowej.
Państwo jako przytulny dom
Narodowy SocjalDemokrata marzy o takiej Polsce, jaką wszyscy Polacy będą potrafili kochać i szanować. Gdy Ojczyzna stanie się dla Narodu przytulnym domem, zapanuje powszechny patriotyzm, owocujący poczuciem dumy narodowej i nieustanną gotowością do obrony kraju. Obowiązujący obecnie ustrój sprawia, że znaczna część Polaków żyje w ubóstwie, poniżeniu i pogłębiającej się frustracji. Ludzie, skazani na tak dramatyczną egzystencję, zaczynają gardzić politykami i urzędnikami, a ta pogarda przenosi się z czasem na całą Ojczyznę i Wspólnotę Narodową. Ofiary III RP przestają dostrzegać różnicę między instytucjami publicznymi a ponadczasowym Państwem Polskim. Trzeba to jak najszybciej zatrzymać, bo zależność między niezadowoleniem z systemu a wzrostem kosmopolityzmu jest czymś niezaprzeczalnym.
Rozkochać Polaków w Polsce!
NsD, będąca ideologią narodową i patriotyczną, pragnie dać Polakom powody do miłowania Ojczyzny. Dąży do tego, by uczynić z Polski oazę spokoju, harmonii, dobrobytu, równowagi, wyrozumiałości i postępu. Jest rzeczą oczywistą, że żadnego człowieka nie da się zmusić do aprobowania patriotyzmu i nacjonalizmu. Można jednak sprawić, że Ojczyzna przeobrazi się w tak przyjazne miejsce, iż Polak sam - spontanicznie i dobrowolnie - uzna ją za swoją Matkę. Celem Narodowej SocjalDemokracji jest suwerenne, obywatelskie, dostatnie i nowoczesne państwo, którego po prostu nie da się nienawidzić. Krótko mówiąc: kraj wzbudzający same pozytywne emocje. Jak to ma wyglądać w praktyce? Weźmy jeden przykład, który doskonale zobrazuje tę kwestię. Zostanie on omówiony w następnym akapicie.
Prawa homoseksualistów a struktura ludności
Według niektórych statystyk, jednostki homoseksualne mogą stanowić nawet dziesięć procent społeczeństwa. Jeżeli zalegalizujemy związki jednopłciowe, to te dziesięć procent Polaków (potężna mniejszość) będzie kochać Ojczyznę trochę bardziej niż przedtem. Czyż nie jest to korzystne z narodowo-patriotycznego punktu widzenia? Kolejna sprawa: skoro geje i lesbijki czują się w Polsce dyskryminowani, to istnieje ryzyko, że wkrótce uciekną za granicę. Musimy coś zrobić, żeby zatrzymać tych Polaków w Ojczyźnie i ocalić dotychczasową strukturę ludności. Jak wiadomo, odpływ emigrantów mógłby negatywnie wpłynąć na polską gospodarkę i doprowadzić do niekontrolowanego napływu imigrantów. Legalizacja związków damsko-damskich i męsko-męskich wcale nie jest zabójcza dla populacji. Dodatkowo, może ona wyczarować coś pożytecznego, na przykład większą integrację Narodu Polskiego.
Akceptacja LGBT - poświęcenie dla Ojczyzny
Wielu ludzi, w tym patriotów i nacjonalistów, odczuwa niechęć do mniejszości seksualnych. Ich zdaniem, homoseksualność to zjawisko “obrzydliwe“, “niesmaczne“, “przerażające“ i “niemoralne“. Każdemu, kto wygłasza takie poglądy, należy powiedzieć: “Odczucia odczuciami, a polska racja stanu wymaga od nas otwartości i tolerancji. Jeśli naprawdę kochasz Polskę i Polaków, to musisz się poświęcić dla Sprawy, pójść słuszną, aczkolwiek niełatwą drogą. Jest nią akceptacja związków jednopłciowych (tudzież szeroko pojętej transpłciowości). Zmiana poglądów to rzecz trudna i bolesna, ale trzeba jej dokonać w imię wyższych Wartości. Teraz się okaże, czy rzeczywiście jesteś gotów zrobić wszystko dla swojej Ojczyzny, czy tylko udajesz bohatera”. Więcej na ten temat można znaleźć w artykule pt. “Nar-SocDem wobec aborcji, eutanazji i homoseksualizmu”. Materiał jest ogólnodostępny w Internecie.
Narodowa lewica?
Jak powiedziano na początku niniejszego tekstu, NsD to ideologia jedyna w swoim rodzaju i nieposiadająca bliskich substytutów. Oczywiście, są w Polsce siły polityczne, które reklamują się jako narodowa lewica, ale mają one tyle wspólnego z lewicowością, co Ayn Rand z Niemiecką Partią Komunistyczną (czyli nic, bo AR to libertarianka, twórczyni filozofii obiektywistycznej). Spójrzmy chociażby na Nacjonalistyczne Stowarzyszenie “Zadruga”, które próbuje uchodzić za ugrupowanie narodowe, panslawistyczne, neopogańskie, socjalistyczne i antyklerykalne. Opis tej organizacji brzmi całkiem nieźle, lecz jeśli zapoznamy się z jej publikacjami, to stwierdzimy, że nie ma w nich zupełnie nic lewicowego. Z jednakowym skutkiem można by szukać lewicowości w “Naszym Dzienniku” lub “Gościu Niedzielnym”.
Poglądy sprzed stu lat
Fakt, że zadrużanie często wspominają o ludziach pracy i narzekają na działalność Kościoła katolickiego, nie czyni ich jeszcze myślicielami lewicowymi. Również to, że na blogach “Zadrugi” pojawiają się rysunki przedstawiające robotników, a nie rycerzy, nie świadczy o zajmowaniu lewej strony sceny politycznej. Jeśli NS “Zadruga” jest organizacją lewicową, to bardzo anachroniczną, taką z początków XX wieku. Dziś lewicowość polega na czymś innym niż wychwalanie proletariuszy i oskarżanie kleru o antysłowiański filosemityzm (to pierwsze może robić każdy, łącznie z Jarosławem Kaczyńskim). Członkowie “Z” przypominają skrajnych prawicowców, a nie reprezentantów współczesnej lewicy. Nie zmienia tego uprawiany przez nich kult ciała i sprawności fizycznej. Prawica zawsze będzie prawicą, nawet, jeśli przebierze się za nieprawicę. Nacjonalistyczne Stowarzyszenie “Zadruga” to - w najlepszym wypadku - pansłowiańska pseudolewica.
Sztorm 68 i Horytnica
Podobne zarzuty można postawić zespołowi muzycznemu Sztorm 68 - kapeli grającej mierne piosenki o zapracowanych robotnikach, imperialistycznych Stanach Zjednoczonych, ciemnych stronach syjonizmu i “słuszności” wydarzeń z 13 grudnia 1981 r. Nawiązania do socrealizmu i sympatia do Jaruzelskiego/Kiszczaka/Kani to jedyne elementy lewicowe dostrzegalne w twórczości tej grupy. Co ciekawe, w gloryfikującym stan wojenny kawałku “Dziękujemy” jest mowa prawie wyłącznie o Żydach. Wątki proletariackie są też widoczne w utworach zespołu Horytnica, jednak tej formacji absolutnie nie da się uznać za lewicową (podejrzewanie jej o tę cechę byłoby wręcz zbrodnią). Nagrania “Słowiańska Armia Pracy” i “Jak tu żyć” są socjalistyczne tylko z pozoru. Ewidentnie prawicowy i antymarksistowski wydźwięk ma zaś piosenka “Sierp i młot”.
Falanga - reakcyjne ekstremum
O lewicowość nie należy ponadto posądzać Falangi. Wprawdzie nawiązała ona współpracę z Rewolucyjną Lewicą Komunistyczną (Organizacją Czerwonej Gwardii), ale sama jest ugrupowaniem radykalnie prawicowym. Falanga realizuje własną, dosyć dziwną doktrynę, która bywa wyśmiewana przez przedstawicieli innych stowarzyszeń nacjonalistycznych. Niestety, omawiana grupa często odwołuje się do ultrakatolicyzmu i tradycjonalizmu integralnego, co czyni ją zupełnie niepodobną do lewicy. Poza tym, Falanga jest zdecydowanie konserwatywna obyczajowo: sprzeciwia się m.in. aborcji i prawom LGBT. Sympatykom formacji przypisuje się zaatakowanie granatem dymnym biura poselskiego Anny Grodzkiej (źródła: Xportal.pl i TransFuzja.org). Felietony, pisane przez falangistów, jednoznacznie wskazują na reakcjonistyczny i kontrrewolucyjny charakter organizacji. Podczas konferencji dotyczącej “sojuszu ekstremów” szefowie Falangi zaprezentowali zachowawczo-wsteczny pogląd na świat. Ważne: falangiści nawiązują do dorobku przedwojennego ONR “Falanga” zwanego Ruchem Narodowo-Radykalnym.
Jak zdobywca rekordu
Parafrazując pewien cytat: “Nie ma narodowej lewicy poza Nar-SocDem, a Natalia Julia Nowak jest jej prorokinią”. Narodowa SocjalDemokracja to jedyna w naszym kraju opcja, którą można przyporządkować zarówno do zbioru ideologii nacjonalistycznych, jak i do zbioru myśli lewicowych. Wszystko wskazuje na to, że ten stan będzie trwał jeszcze długo (monopolowi NsD na razie nic nie zagraża). Pozostaje nam tylko czekać na krytykantów, którzy powiedzą, że zwolennik Nar-SocDem jest sługą dwóch panów: ruchu narodowego i lewicy laickiej. A także na szyderców, którzy zażartują, iż Narodowi SocjalDemokraci powinni się nauczyć bilokacji (żeby jednocześnie uczestniczyć w manifestacjach prawicowych i lewicowych). NsD jest jak zdobywca rekordu. Po prostu nie ma sobie równych.
Natalia Julia Nowak,
21-23 maja 2012 roku
Narodowa SocjalDemokracja (NsD, Nar-SocDem) jest oryginalną, świeżą jak nowalijka i niepodobną do niczego ideologią - zjawiskiem bezprecedensowym, które można uznać za ewenement na polskiej scenie politycznej. Nie ma w naszej Ojczyźnie drugiego ruchu społecznego, który starałby się połączyć (w jedną, nierozerwalną całość) przekonania nacjonalistyczne z lewicowym światopoglądem. Nikt, nawet przy dobrych chęciach, nie znalazłby w Polsce opcji, która głosiłaby patriotyzm, eurosceptycyzm i antyglobalizm, a jednocześnie popierałaby świecką moralność, laicyzację życia publicznego, swobodę obyczajową i koncepcję welfare state. NsD to fenomen, jakiego “ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało”.
Dziecko dwóch przeciwieństw
Nar-SocDem wywiesiła swoją flagę na granicy dwóch zwaśnionych sfer: tej prawicowej (przywiązanej do polskości i narodowych symboli) oraz tej lewicowej (tolerancyjnej, reformistycznej, nowoczesnej i wolnościowej). Przyszła na świat jako dziecko dwóch przeciwieństw, negując postmodernistyczny pogląd, według którego “wszystko już było”. Pokazała, że nacjonalizm może się przejawiać poprzez demokratyzm i egalitaryzm, a promowana przez lewicę wrażliwość zawiera w sobie troskę o losy kraju. Została powołana do życia, żeby pośredniczyć między dwoma skłóconymi obozami. NsD w niektórych kwestiach popiera Narodowe Odrodzenie Polski i Obóz Narodowo-Radykalny, a w innych - Sojusz Lewicy Demokratycznej i Rację Polskiej Lewicy. Mogłaby uczestniczyć zarówno w Marszu Niepodległości, jak i w Kolorowej Niepodległej.
Absolut
Fundamentem, na którym zbudowano Narodową SocjalDemokrację, jest bezbrzeżna miłość do Polski i Narodu Polskiego, będąca swoistym Absolutem i dająca początek wszystkim innym ideom. Skoro zwolennik Nar-SocDem kocha Ojczyznę, to chce, by była ona suwerenna, niezależna od obcych podmiotów, zamożna, sprawiedliwa, stabilna politycznie, zaprzyjaźniona z ludami słowiańskimi oraz respektowana na arenie międzynarodowej. Skoro kocha Polaków, to pragnie dla nich dostatku, bezpieczeństwa socjalnego, ogólnodostępnej edukacji, bezpłatnej służby zdrowia, wolności wypowiedzi, swobody osobistej i możliwości wyboru stylu życia. Z umiłowania polskości wypływają: koncepcje niepodległościowe, solidaryzm słowiański, sprzeciw wobec NWO, etatyzm, humanizm, sekularyzm, antyklerykalizm, antykonserwatyzm oraz liberalizm światopoglądowy. Patriotyzm i nacjonalizm są kreatorami postawy lewicowej.
Państwo jako przytulny dom
Narodowy SocjalDemokrata marzy o takiej Polsce, jaką wszyscy Polacy będą potrafili kochać i szanować. Gdy Ojczyzna stanie się dla Narodu przytulnym domem, zapanuje powszechny patriotyzm, owocujący poczuciem dumy narodowej i nieustanną gotowością do obrony kraju. Obowiązujący obecnie ustrój sprawia, że znaczna część Polaków żyje w ubóstwie, poniżeniu i pogłębiającej się frustracji. Ludzie, skazani na tak dramatyczną egzystencję, zaczynają gardzić politykami i urzędnikami, a ta pogarda przenosi się z czasem na całą Ojczyznę i Wspólnotę Narodową. Ofiary III RP przestają dostrzegać różnicę między instytucjami publicznymi a ponadczasowym Państwem Polskim. Trzeba to jak najszybciej zatrzymać, bo zależność między niezadowoleniem z systemu a wzrostem kosmopolityzmu jest czymś niezaprzeczalnym.
Rozkochać Polaków w Polsce!
NsD, będąca ideologią narodową i patriotyczną, pragnie dać Polakom powody do miłowania Ojczyzny. Dąży do tego, by uczynić z Polski oazę spokoju, harmonii, dobrobytu, równowagi, wyrozumiałości i postępu. Jest rzeczą oczywistą, że żadnego człowieka nie da się zmusić do aprobowania patriotyzmu i nacjonalizmu. Można jednak sprawić, że Ojczyzna przeobrazi się w tak przyjazne miejsce, iż Polak sam - spontanicznie i dobrowolnie - uzna ją za swoją Matkę. Celem Narodowej SocjalDemokracji jest suwerenne, obywatelskie, dostatnie i nowoczesne państwo, którego po prostu nie da się nienawidzić. Krótko mówiąc: kraj wzbudzający same pozytywne emocje. Jak to ma wyglądać w praktyce? Weźmy jeden przykład, który doskonale zobrazuje tę kwestię. Zostanie on omówiony w następnym akapicie.
Prawa homoseksualistów a struktura ludności
Według niektórych statystyk, jednostki homoseksualne mogą stanowić nawet dziesięć procent społeczeństwa. Jeżeli zalegalizujemy związki jednopłciowe, to te dziesięć procent Polaków (potężna mniejszość) będzie kochać Ojczyznę trochę bardziej niż przedtem. Czyż nie jest to korzystne z narodowo-patriotycznego punktu widzenia? Kolejna sprawa: skoro geje i lesbijki czują się w Polsce dyskryminowani, to istnieje ryzyko, że wkrótce uciekną za granicę. Musimy coś zrobić, żeby zatrzymać tych Polaków w Ojczyźnie i ocalić dotychczasową strukturę ludności. Jak wiadomo, odpływ emigrantów mógłby negatywnie wpłynąć na polską gospodarkę i doprowadzić do niekontrolowanego napływu imigrantów. Legalizacja związków damsko-damskich i męsko-męskich wcale nie jest zabójcza dla populacji. Dodatkowo, może ona wyczarować coś pożytecznego, na przykład większą integrację Narodu Polskiego.
Akceptacja LGBT - poświęcenie dla Ojczyzny
Wielu ludzi, w tym patriotów i nacjonalistów, odczuwa niechęć do mniejszości seksualnych. Ich zdaniem, homoseksualność to zjawisko “obrzydliwe“, “niesmaczne“, “przerażające“ i “niemoralne“. Każdemu, kto wygłasza takie poglądy, należy powiedzieć: “Odczucia odczuciami, a polska racja stanu wymaga od nas otwartości i tolerancji. Jeśli naprawdę kochasz Polskę i Polaków, to musisz się poświęcić dla Sprawy, pójść słuszną, aczkolwiek niełatwą drogą. Jest nią akceptacja związków jednopłciowych (tudzież szeroko pojętej transpłciowości). Zmiana poglądów to rzecz trudna i bolesna, ale trzeba jej dokonać w imię wyższych Wartości. Teraz się okaże, czy rzeczywiście jesteś gotów zrobić wszystko dla swojej Ojczyzny, czy tylko udajesz bohatera”. Więcej na ten temat można znaleźć w artykule pt. “Nar-SocDem wobec aborcji, eutanazji i homoseksualizmu”. Materiał jest ogólnodostępny w Internecie.
Narodowa lewica?
Jak powiedziano na początku niniejszego tekstu, NsD to ideologia jedyna w swoim rodzaju i nieposiadająca bliskich substytutów. Oczywiście, są w Polsce siły polityczne, które reklamują się jako narodowa lewica, ale mają one tyle wspólnego z lewicowością, co Ayn Rand z Niemiecką Partią Komunistyczną (czyli nic, bo AR to libertarianka, twórczyni filozofii obiektywistycznej). Spójrzmy chociażby na Nacjonalistyczne Stowarzyszenie “Zadruga”, które próbuje uchodzić za ugrupowanie narodowe, panslawistyczne, neopogańskie, socjalistyczne i antyklerykalne. Opis tej organizacji brzmi całkiem nieźle, lecz jeśli zapoznamy się z jej publikacjami, to stwierdzimy, że nie ma w nich zupełnie nic lewicowego. Z jednakowym skutkiem można by szukać lewicowości w “Naszym Dzienniku” lub “Gościu Niedzielnym”.
Poglądy sprzed stu lat
Fakt, że zadrużanie często wspominają o ludziach pracy i narzekają na działalność Kościoła katolickiego, nie czyni ich jeszcze myślicielami lewicowymi. Również to, że na blogach “Zadrugi” pojawiają się rysunki przedstawiające robotników, a nie rycerzy, nie świadczy o zajmowaniu lewej strony sceny politycznej. Jeśli NS “Zadruga” jest organizacją lewicową, to bardzo anachroniczną, taką z początków XX wieku. Dziś lewicowość polega na czymś innym niż wychwalanie proletariuszy i oskarżanie kleru o antysłowiański filosemityzm (to pierwsze może robić każdy, łącznie z Jarosławem Kaczyńskim). Członkowie “Z” przypominają skrajnych prawicowców, a nie reprezentantów współczesnej lewicy. Nie zmienia tego uprawiany przez nich kult ciała i sprawności fizycznej. Prawica zawsze będzie prawicą, nawet, jeśli przebierze się za nieprawicę. Nacjonalistyczne Stowarzyszenie “Zadruga” to - w najlepszym wypadku - pansłowiańska pseudolewica.
Sztorm 68 i Horytnica
Podobne zarzuty można postawić zespołowi muzycznemu Sztorm 68 - kapeli grającej mierne piosenki o zapracowanych robotnikach, imperialistycznych Stanach Zjednoczonych, ciemnych stronach syjonizmu i “słuszności” wydarzeń z 13 grudnia 1981 r. Nawiązania do socrealizmu i sympatia do Jaruzelskiego/Kiszczaka/Kani to jedyne elementy lewicowe dostrzegalne w twórczości tej grupy. Co ciekawe, w gloryfikującym stan wojenny kawałku “Dziękujemy” jest mowa prawie wyłącznie o Żydach. Wątki proletariackie są też widoczne w utworach zespołu Horytnica, jednak tej formacji absolutnie nie da się uznać za lewicową (podejrzewanie jej o tę cechę byłoby wręcz zbrodnią). Nagrania “Słowiańska Armia Pracy” i “Jak tu żyć” są socjalistyczne tylko z pozoru. Ewidentnie prawicowy i antymarksistowski wydźwięk ma zaś piosenka “Sierp i młot”.
Falanga - reakcyjne ekstremum
O lewicowość nie należy ponadto posądzać Falangi. Wprawdzie nawiązała ona współpracę z Rewolucyjną Lewicą Komunistyczną (Organizacją Czerwonej Gwardii), ale sama jest ugrupowaniem radykalnie prawicowym. Falanga realizuje własną, dosyć dziwną doktrynę, która bywa wyśmiewana przez przedstawicieli innych stowarzyszeń nacjonalistycznych. Niestety, omawiana grupa często odwołuje się do ultrakatolicyzmu i tradycjonalizmu integralnego, co czyni ją zupełnie niepodobną do lewicy. Poza tym, Falanga jest zdecydowanie konserwatywna obyczajowo: sprzeciwia się m.in. aborcji i prawom LGBT. Sympatykom formacji przypisuje się zaatakowanie granatem dymnym biura poselskiego Anny Grodzkiej (źródła: Xportal.pl i TransFuzja.org). Felietony, pisane przez falangistów, jednoznacznie wskazują na reakcjonistyczny i kontrrewolucyjny charakter organizacji. Podczas konferencji dotyczącej “sojuszu ekstremów” szefowie Falangi zaprezentowali zachowawczo-wsteczny pogląd na świat. Ważne: falangiści nawiązują do dorobku przedwojennego ONR “Falanga” zwanego Ruchem Narodowo-Radykalnym.
Jak zdobywca rekordu
Parafrazując pewien cytat: “Nie ma narodowej lewicy poza Nar-SocDem, a Natalia Julia Nowak jest jej prorokinią”. Narodowa SocjalDemokracja to jedyna w naszym kraju opcja, którą można przyporządkować zarówno do zbioru ideologii nacjonalistycznych, jak i do zbioru myśli lewicowych. Wszystko wskazuje na to, że ten stan będzie trwał jeszcze długo (monopolowi NsD na razie nic nie zagraża). Pozostaje nam tylko czekać na krytykantów, którzy powiedzą, że zwolennik Nar-SocDem jest sługą dwóch panów: ruchu narodowego i lewicy laickiej. A także na szyderców, którzy zażartują, iż Narodowi SocjalDemokraci powinni się nauczyć bilokacji (żeby jednocześnie uczestniczyć w manifestacjach prawicowych i lewicowych). NsD jest jak zdobywca rekordu. Po prostu nie ma sobie równych.
Natalia Julia Nowak,
21-23 maja 2012 roku
środa, 9 maja 2012
Banda Sześciorga. Politycy są jak Heniek
Wstęp
(opowieść o Wielkim Bumie)
Jeszcze w październiku 2011 roku mieliśmy w parlamencie Bandę Czworga, składającą się z Platformy Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego, Sojuszu Lewicy Demokratycznej oraz Prawa i Sprawiedliwości. Przed wyborami pojawiały się w Internecie apele, żeby nie głosować na przedstawicieli tej skostniałej i skompromitowanej szajki. Wezwania, o których mowa, doprowadziły do tego, że w sejmie pojawiła się piąta partia (czytaj: piąte koło u wozu). Jej nazwa to Ruch Palikota.
Na tym jednak Wielki Bum się nie skończył, bo kilka miesięcy po wyborach PiS doczekał się córeczki, Solidarnej Polski. Teraz mamy na Wiejskiej Bandę Sześciorga. Z czterech kłopotów zrobiło się sześć. Jak mawiała pewna starachowicka matematyczka: “dług i dług to duży dług”. No dobrze, ale dlaczego polskie ugrupowania parlamentarne zasługują na miano Bandy Sześciorga? I dlaczego przypominają Heńka z piosenki zespołu Brathanki? Niniejszy artykuł stanowi odpowiedź na te pytania.
Ruch Palikota
(Towarzystwo Adoracji Pewnego Kota)
Opis tego stronnictwa należy zacząć od stwierdzenia faktu, że jego przywódca jest jednym z najokropniejszych polonofobów, jacy kiedykolwiek chodzili po Ziemi. Skrajny eurofederalista, który wyraził pragnienie, aby Unia Europejska funkcjonowała jako “jedno państwo”. Wynarodowiony kosmopolita, deklarujący, że “najpierw jest Europejczykiem, a dopiero potem Polakiem”. Impertynent nawołujący do nienawiści wobec Narodu Polskiego (słynne słowa “Przyszedł czas, by powiedzieć Polakom, że muszą się wyrzec swojej polskości”). Antypaństwowy cynik współodpowiedzialny za uchwalenie Traktatu z Lizbony. Trudno się nie zgodzić z Leszkiem Millerem, który powiedział, że Janusz Palikot jest “zdolny do wszystkiego”.
Palikot najprawdopodobniej posiada osobowość narcystyczną, bo nikt normalny nie nazwałby partii politycznej własnym nazwiskiem. Chyba każdy potwierdzi, że nazwa ugrupowania politycznego powinna manifestować jego główny cel i orientację światopoglądową. Tak jest w większości przypadków. “Partia Kobiet” wskazuje na feminizm, “Narodowe Odrodzenie Polski” wyraża radykalny nacjonalizm, “Polska Partia Pracy” sugeruje ciągoty do socjalizmu, “Racja Polskiej Lewicy” kojarzy się racjonalizmem i antyklerykalizmem. Jak na tym tle wygląda nazwa “Ruch Palikota”? Niezbyt dobrze, ponieważ sygnalizuje brak idei przewodniej i stawia pojedynczego człowieka w centrum uwagi. Miano, o którym mowa, brzmi jak nazwa fanklubu i przywodzi na myśl zjawisko kultu jednostki. Pytanie: czy to efekt zamierzony?
Janusz Palikot kreuje się na obrońcę uciśnionych - kogoś, kto bierze w obronę lekceważone lub niedostrzegane grupy społeczne. W rzeczywistości, chodzi mu tylko o zdobycie władzy, pieniędzy i popularności. Aby osiągnąć ten cel, szuka on poparcia wszędzie, gdzie tylko może. Raz się uśmiechnie do homoseksualistów, innym razem do palaczy marihuany… O tym, że Palikot traktuje innych ludzi w sposób instrumentalny, świadczą jego własne słowa: “Pedał na pokładzie ze znaną twarzą - nie ma nic bardziej cennego”. Ale to jeszcze nie wszystko. Ludzie, którzy odeszli z RP, twierdzą, że ich były szef potajemnie służy koalicji rządowej. Jak powiedział Mariusz Grzegorczyk: “Dziś wiemy, że partia Ruch Palikota nie powstała w Sali Kongresowej, dzisiaj wiemy, że została ona zainicjowana w gabinecie premiera Donalda Tuska”.
Czy to oznacza, że Palikot jest kimś w rodzaju Fałszywej Marii z filmu “Metropolis” Fritza Langa? Chodzi o złowrogiego androida, który został wysłany do Miasta Robotników, żeby podburzyć proletariat i przynieść mu zgubę. Kolejna sprawa: jeszcze kilka lat temu Januszek był trzeciorzędnym politykiem, wyszydzanym przez media lub przedstawianym jako człowiek-ciekawostka. Obecnie stoi on na czele partii będącej trzecią siłą w Polsce. Wygląda to naprawdę podejrzanie, zwłaszcza w kontekście faktu, że Palikot ma na sumieniu współpracę z Komisją Trójstronną. Swoją drogą, to przerażające, że osobnik nienawidzący Polski i polskości posiada w naszej Ojczyźnie władzę. Strach pomyśleć, co by było, gdyby został on premierem. Nasz kraj już teraz znajduje się w tragicznym położeniu. Pod rządami Januszka sytuacja stałaby się wręcz katastrofalna.
Prawo i Sprawiedliwość
(Bezprawie i Niesprawiedliwość)
Na pierwszy rzut oka, partia Jarosława Kaczyńskiego nie ma nic wspólnego ze stronnictwem Janusza Palikota. Tu pseudoprawicowość, a tam pseudolewicowość. Tu wiara w zamach smoleński, a tam brak tej wiary. Tu odwołania do chrześcijaństwa, a tam walka z Kościołem katolickim. Tu sprzeciw wobec aborcji i związków jednopłciowych, a tam jednoznaczne poparcie. Tu powaga i pretensjonalność, a tam szyderstwa i prowokacje. Sympatycy PiS-u wypowiadają się z pogardą o zwolennikach RP, a zwolennicy RP w identyczny sposób traktują sympatyków PiS-u. W rzeczywistości, wymienione formacje posiadają wspólny mianownik. Jedną, negatywną cechę, która zrównuje je ze sobą i nadaje im jednakowy status. Chodzi o działalność na szkodę Polski, która stała się rutyną obu ugrupowań parlamentarnych.
Antypatriotyzm Prawa i Sprawiedliwości jest o tyle perfidny, że nie ma charakteru jawnego i otwartego. W przypadku Ruchu Palikota, sprawa jest jasna jak słońce: ani Januszek, ani jego poplecznicy nie próbują udawać patriotów (którymi nie są). Z PiS-em jest nieco trudniej, gdyż przedstawiciele tej partii sięgają po patriotyczną retorykę, widocznie wierząc, że zatroskana o Polskę część społeczeństwa da się na to nabrać. Niestety, fałszywy patriotyzm Jarosława Kaczyńskiego i jego świty rzeczywiście bywa odbierany jako coś szczerego i autentycznego. Powoduje to, że propolscy, ale odurzeni propagandą ludzie “karmią” to stronnictwo swoimi ciepłymi komentarzami, wyborczymi głosami i ulicznymi okrzykami. Oddają swoje serce grupie, która na to nie zasługuje i która nie pozwala się rozwinąć bardziej ideowym formacjom. Dlaczego patriotyzm Prawa i Sprawiedliwości jest fałszywy?
Choćby dlatego, że Kaczyński pozuje na eurosceptyka i obrońcę naszej suwerenności, a sam (zupełnie jak Palikot, Tusk, Komorowski, Sikorski, Gowin, Ziobro, Pawlak i Napieralski) głosował za ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego. Mało tego. Bubel prawny, który przekształcił Unię Europejską w państwo federalne (czyli, de facto, pozbawił Polskę niepodległości) został podpisany przez PiS-owskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. To właśnie LK, człowiek posługujący się pronarodowymi sloganami i zwodzący patriotów do samego końca, ratyfikował dokument czyniący z naszej Ojczyzny element Stanów Zjednoczonych Europy. A przecież mógł się podać do dymisji albo zwyczajnie odmówić podpisania Traktatu! Gdyby Lech Kaczyński trafił przed Trybunał Stanu za nieratyfikowanie Aktu Rozbiorowego, byłby męczennikiem, prześladowanym za bezwarunkową miłość do Polski.
Problem w tym, że zdecydował się na inne rozwiązanie. Nie poświęcił się dla ratowania naszej suwerenności, tylko zrobił to, co mu kazali europejscy federaliści. Uczynił najstraszniejszą rzecz, jaką można sobie wyobrazić. Finał jest taki, że sympatycy Prawa i Sprawiedliwości, zamiast bić się w piersi i błagać Polaków o przebaczenie, stawiają mu pomniki, piszą wiersze na jego cześć, śpiewają o nim piosenki i nazywają go “bohaterem narodowym”. W serwisie YouTube można znaleźć filmik, w którym Joanna Burzyńska - słynna obrończyni krzyża - określa Lecha Kaczyńskiego mianem “świetlanej postaci”. Kult LK jest zdecydowanie niehonorowy i antypatriotyczny. Ciekawe, że były prezydent spoczywa w Krypcie Wawelskiej, czyli tam, gdzie pochowano przedwojennego dyktatora Piłsudskiego (mającego na sumieniu cztery razy więcej ofiar niż Wojciech Jaruzelski).
Pozostali członkowie Bandy Sześciorga
(Cztery Stronnictwa Apokalipsy)
Platforma Obywatelska - partia, która zastała Polskę kwitnącą, a zostawi więdnącą. Ugrupowanie, niczym anioł śmierci, przynosi zgubę i zatracenie wszystkiemu, co spotyka na swojej drodze. Pod rządami PO znikają szkoły i przychodnie lekarskie, rozkłady jazdy PKP i PKS zmieniają się z dnia na dzień, dług publiczny rośnie jak magiczna fasola, pacjenci chorzy na raka cierpią z powodu braku lekarstw, a ludzie zatrudnieni drżą ze strachu na myśl o pracy do 67 roku życia. Internauci, przerażeni wizją inwigilacji w Sieci, wychodzą na ulice i odważnie wykrzykują swoje żale. Donald “Słońce Peru” Tusk nie znosi sprzeciwu i nie chce słyszeć o jakichkolwiek referendach czy konsultacjach społecznych. Zrozpaczonym Polakom opadają ręce.
Platforma Obywatelska lekceważy nie tylko szarych obywateli i ich podstawowe potrzeby życiowe, ale również polską rację stanu. Wśród posłów PO nie było ani jednej osoby głosującej przeciwko Traktatowi Lizbońskiemu. Było za to wielu parlamentarzystów, którzy wypowiadali się o tym dokumencie bardzo pozytywnie. Radosław Sikorski nie ukrywa, że jest zadowolony z federalizacji Unii Europejskiej, będącej już faktem dokonanym. Słońce Peru wyraźnie płaszczy się przed Angelą Merkel i wszechwładcami z Brukseli. Komentatorzy twierdzą, że Tusk robi te wszystkie świństwa, żeby odnieść wymarzony sukces w Komisji Europejskiej. Niedawno podano bowiem informację, że za kilka lat nasze kochane Słoneczko może stanąć na czele KE (źródło: “Uważam Rze”).
Polskie Stronnictwo Ludowe - partia, o której nie da się zbyt dużo powiedzieć. Cicha, bierna, pozbawiona inicjatywy i pełniąca funkcję dodatku do PO. Przed wyborami jest gotowa utworzyć koalicję z każdym, kto wyrazi na to zgodę. Po wyborach dochowuje wierności ugrupowaniu, z którym związała swój los. PSL można porównać do starej panny, która za wszelką cenę chce wyjść za mąż, a gdy osiąga ten cel, jest lojalna i uległa wobec swojego małżonka. Obserwatorzy polskiej sceny politycznej podkreślają, że ludowcy zawsze zachowywali się w ten sposób. Faktycznie. Jeśli spojrzymy na czasy przedwojenne, powojenne i współczesne, to dojdziemy do wniosku, że przedstawiciele ruchu ludowego tworzyli już koalicje ze wszystkimi opcjami politycznymi. Cieszmy się, że - w przeciwieństwie do innych stronnictw - dają nam oni poczucie stałości. I że są z nami na dobre i na złe.
Sojusz Lewicy Demokratycznej - istny dinozaur. Trochę jak stary zespół muzyczny, który już dawno przestał się ludziom podobać, a który wciąż nagrywa piosenki i liczy na odzyskanie popularności. Działacze SLD przekonali się na własnej skórze, co oznaczają słowa serialowego szlagieru: “Życie, życie jest nowelą, raz przyjazną, a raz wrogą”. Sojusz Lewicy Demokratycznej jest już stracony, co nie zmienia faktu, że próbuje on się zemścić na Ruchu Palikota za kradzież części elektoratu. Oczywiście, partia Leszka Millera jest równie antypaństwowa i antynarodowa, jak pozostałe. To właśnie SLD podporządkowało naszą Ojczyznę Brukseli, Waszyngtonowi i Watykanowi. Poza tym, nie można zapominać o ponurej, esbeckiej przeszłości niektórych działaczy tego ugrupowania. I o wpadkach sprzed kilku lub kilkunastu lat. Czy ktoś jeszcze pamięta, o co chodziło z “chorobą filipińską”?
Solidarna Polska - formacja, która wyłoniła się z Chaosu. Tak, chodzi o Chaos, jaki miał miejsce w łonie Prawa i Sprawiedliwości. Stronnictwo ziobrystów nie powstałoby, gdyby nie trudny charakter Jarosława Kaczyńskiego i jego niechęć do pluralizmu wewnątrzpartyjnego. O Solidarnej Polsce mówi się głównie to, że jest ona konserwatywna światopoglądowo, ale ma wyraźne ciągoty do etatyzmu gospodarczego. Zobaczymy, jak to ugrupowanie, zrodzone w wyniku konfliktu personalnego, będzie się rozwijało. Można mniemać, że prędzej czy później podzieli ono los partii PJN (Polska Jest Najważniejsza).
Zakończenie
(z nawiązaniem do popkultury)
Politycy są jak Heniek z piosenki zespołu Brathanki. Zdobywają zaufanie i rozbudzają marzenia, a potem porzucają swoich wyborców na pastwę losu. Działacze polityczni mają to do siebie, że zdradzają obywateli i bezlitośnie łamią im serca (aż chce się ironicznie zaśpiewać: “Nie płacz, Hanuś, nie płacz nawet w samym niebie. Twój polityk, Twój wybrany, troszczy się o Ciebie“). Cóż, na tym polega ich specyfika. Nie wolno jednak zapominać o pewnym niuansiku. A mianowicie o tym, że “po czwartym wianku z rzędu diabli wzięli Heńka”.
Natalia Julia Nowak,
6-9 maja 2012 roku
PS. Czy Wy, drodzy Czytelnicy, macie swojego politycznego Heńka? Bo moim Heńkiem jest partia Prawo i Sprawiedliwość. 10 października 2009 roku dotarło do mnie, że uznawanie tej formacji za “mniejsze zło” jest tragiczną pomyłką.
(opowieść o Wielkim Bumie)
Jeszcze w październiku 2011 roku mieliśmy w parlamencie Bandę Czworga, składającą się z Platformy Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego, Sojuszu Lewicy Demokratycznej oraz Prawa i Sprawiedliwości. Przed wyborami pojawiały się w Internecie apele, żeby nie głosować na przedstawicieli tej skostniałej i skompromitowanej szajki. Wezwania, o których mowa, doprowadziły do tego, że w sejmie pojawiła się piąta partia (czytaj: piąte koło u wozu). Jej nazwa to Ruch Palikota.
Na tym jednak Wielki Bum się nie skończył, bo kilka miesięcy po wyborach PiS doczekał się córeczki, Solidarnej Polski. Teraz mamy na Wiejskiej Bandę Sześciorga. Z czterech kłopotów zrobiło się sześć. Jak mawiała pewna starachowicka matematyczka: “dług i dług to duży dług”. No dobrze, ale dlaczego polskie ugrupowania parlamentarne zasługują na miano Bandy Sześciorga? I dlaczego przypominają Heńka z piosenki zespołu Brathanki? Niniejszy artykuł stanowi odpowiedź na te pytania.
Ruch Palikota
(Towarzystwo Adoracji Pewnego Kota)
Opis tego stronnictwa należy zacząć od stwierdzenia faktu, że jego przywódca jest jednym z najokropniejszych polonofobów, jacy kiedykolwiek chodzili po Ziemi. Skrajny eurofederalista, który wyraził pragnienie, aby Unia Europejska funkcjonowała jako “jedno państwo”. Wynarodowiony kosmopolita, deklarujący, że “najpierw jest Europejczykiem, a dopiero potem Polakiem”. Impertynent nawołujący do nienawiści wobec Narodu Polskiego (słynne słowa “Przyszedł czas, by powiedzieć Polakom, że muszą się wyrzec swojej polskości”). Antypaństwowy cynik współodpowiedzialny za uchwalenie Traktatu z Lizbony. Trudno się nie zgodzić z Leszkiem Millerem, który powiedział, że Janusz Palikot jest “zdolny do wszystkiego”.
Palikot najprawdopodobniej posiada osobowość narcystyczną, bo nikt normalny nie nazwałby partii politycznej własnym nazwiskiem. Chyba każdy potwierdzi, że nazwa ugrupowania politycznego powinna manifestować jego główny cel i orientację światopoglądową. Tak jest w większości przypadków. “Partia Kobiet” wskazuje na feminizm, “Narodowe Odrodzenie Polski” wyraża radykalny nacjonalizm, “Polska Partia Pracy” sugeruje ciągoty do socjalizmu, “Racja Polskiej Lewicy” kojarzy się racjonalizmem i antyklerykalizmem. Jak na tym tle wygląda nazwa “Ruch Palikota”? Niezbyt dobrze, ponieważ sygnalizuje brak idei przewodniej i stawia pojedynczego człowieka w centrum uwagi. Miano, o którym mowa, brzmi jak nazwa fanklubu i przywodzi na myśl zjawisko kultu jednostki. Pytanie: czy to efekt zamierzony?
Janusz Palikot kreuje się na obrońcę uciśnionych - kogoś, kto bierze w obronę lekceważone lub niedostrzegane grupy społeczne. W rzeczywistości, chodzi mu tylko o zdobycie władzy, pieniędzy i popularności. Aby osiągnąć ten cel, szuka on poparcia wszędzie, gdzie tylko może. Raz się uśmiechnie do homoseksualistów, innym razem do palaczy marihuany… O tym, że Palikot traktuje innych ludzi w sposób instrumentalny, świadczą jego własne słowa: “Pedał na pokładzie ze znaną twarzą - nie ma nic bardziej cennego”. Ale to jeszcze nie wszystko. Ludzie, którzy odeszli z RP, twierdzą, że ich były szef potajemnie służy koalicji rządowej. Jak powiedział Mariusz Grzegorczyk: “Dziś wiemy, że partia Ruch Palikota nie powstała w Sali Kongresowej, dzisiaj wiemy, że została ona zainicjowana w gabinecie premiera Donalda Tuska”.
Czy to oznacza, że Palikot jest kimś w rodzaju Fałszywej Marii z filmu “Metropolis” Fritza Langa? Chodzi o złowrogiego androida, który został wysłany do Miasta Robotników, żeby podburzyć proletariat i przynieść mu zgubę. Kolejna sprawa: jeszcze kilka lat temu Januszek był trzeciorzędnym politykiem, wyszydzanym przez media lub przedstawianym jako człowiek-ciekawostka. Obecnie stoi on na czele partii będącej trzecią siłą w Polsce. Wygląda to naprawdę podejrzanie, zwłaszcza w kontekście faktu, że Palikot ma na sumieniu współpracę z Komisją Trójstronną. Swoją drogą, to przerażające, że osobnik nienawidzący Polski i polskości posiada w naszej Ojczyźnie władzę. Strach pomyśleć, co by było, gdyby został on premierem. Nasz kraj już teraz znajduje się w tragicznym położeniu. Pod rządami Januszka sytuacja stałaby się wręcz katastrofalna.
Prawo i Sprawiedliwość
(Bezprawie i Niesprawiedliwość)
Na pierwszy rzut oka, partia Jarosława Kaczyńskiego nie ma nic wspólnego ze stronnictwem Janusza Palikota. Tu pseudoprawicowość, a tam pseudolewicowość. Tu wiara w zamach smoleński, a tam brak tej wiary. Tu odwołania do chrześcijaństwa, a tam walka z Kościołem katolickim. Tu sprzeciw wobec aborcji i związków jednopłciowych, a tam jednoznaczne poparcie. Tu powaga i pretensjonalność, a tam szyderstwa i prowokacje. Sympatycy PiS-u wypowiadają się z pogardą o zwolennikach RP, a zwolennicy RP w identyczny sposób traktują sympatyków PiS-u. W rzeczywistości, wymienione formacje posiadają wspólny mianownik. Jedną, negatywną cechę, która zrównuje je ze sobą i nadaje im jednakowy status. Chodzi o działalność na szkodę Polski, która stała się rutyną obu ugrupowań parlamentarnych.
Antypatriotyzm Prawa i Sprawiedliwości jest o tyle perfidny, że nie ma charakteru jawnego i otwartego. W przypadku Ruchu Palikota, sprawa jest jasna jak słońce: ani Januszek, ani jego poplecznicy nie próbują udawać patriotów (którymi nie są). Z PiS-em jest nieco trudniej, gdyż przedstawiciele tej partii sięgają po patriotyczną retorykę, widocznie wierząc, że zatroskana o Polskę część społeczeństwa da się na to nabrać. Niestety, fałszywy patriotyzm Jarosława Kaczyńskiego i jego świty rzeczywiście bywa odbierany jako coś szczerego i autentycznego. Powoduje to, że propolscy, ale odurzeni propagandą ludzie “karmią” to stronnictwo swoimi ciepłymi komentarzami, wyborczymi głosami i ulicznymi okrzykami. Oddają swoje serce grupie, która na to nie zasługuje i która nie pozwala się rozwinąć bardziej ideowym formacjom. Dlaczego patriotyzm Prawa i Sprawiedliwości jest fałszywy?
Choćby dlatego, że Kaczyński pozuje na eurosceptyka i obrońcę naszej suwerenności, a sam (zupełnie jak Palikot, Tusk, Komorowski, Sikorski, Gowin, Ziobro, Pawlak i Napieralski) głosował za ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego. Mało tego. Bubel prawny, który przekształcił Unię Europejską w państwo federalne (czyli, de facto, pozbawił Polskę niepodległości) został podpisany przez PiS-owskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. To właśnie LK, człowiek posługujący się pronarodowymi sloganami i zwodzący patriotów do samego końca, ratyfikował dokument czyniący z naszej Ojczyzny element Stanów Zjednoczonych Europy. A przecież mógł się podać do dymisji albo zwyczajnie odmówić podpisania Traktatu! Gdyby Lech Kaczyński trafił przed Trybunał Stanu za nieratyfikowanie Aktu Rozbiorowego, byłby męczennikiem, prześladowanym za bezwarunkową miłość do Polski.
Problem w tym, że zdecydował się na inne rozwiązanie. Nie poświęcił się dla ratowania naszej suwerenności, tylko zrobił to, co mu kazali europejscy federaliści. Uczynił najstraszniejszą rzecz, jaką można sobie wyobrazić. Finał jest taki, że sympatycy Prawa i Sprawiedliwości, zamiast bić się w piersi i błagać Polaków o przebaczenie, stawiają mu pomniki, piszą wiersze na jego cześć, śpiewają o nim piosenki i nazywają go “bohaterem narodowym”. W serwisie YouTube można znaleźć filmik, w którym Joanna Burzyńska - słynna obrończyni krzyża - określa Lecha Kaczyńskiego mianem “świetlanej postaci”. Kult LK jest zdecydowanie niehonorowy i antypatriotyczny. Ciekawe, że były prezydent spoczywa w Krypcie Wawelskiej, czyli tam, gdzie pochowano przedwojennego dyktatora Piłsudskiego (mającego na sumieniu cztery razy więcej ofiar niż Wojciech Jaruzelski).
Pozostali członkowie Bandy Sześciorga
(Cztery Stronnictwa Apokalipsy)
Platforma Obywatelska - partia, która zastała Polskę kwitnącą, a zostawi więdnącą. Ugrupowanie, niczym anioł śmierci, przynosi zgubę i zatracenie wszystkiemu, co spotyka na swojej drodze. Pod rządami PO znikają szkoły i przychodnie lekarskie, rozkłady jazdy PKP i PKS zmieniają się z dnia na dzień, dług publiczny rośnie jak magiczna fasola, pacjenci chorzy na raka cierpią z powodu braku lekarstw, a ludzie zatrudnieni drżą ze strachu na myśl o pracy do 67 roku życia. Internauci, przerażeni wizją inwigilacji w Sieci, wychodzą na ulice i odważnie wykrzykują swoje żale. Donald “Słońce Peru” Tusk nie znosi sprzeciwu i nie chce słyszeć o jakichkolwiek referendach czy konsultacjach społecznych. Zrozpaczonym Polakom opadają ręce.
Platforma Obywatelska lekceważy nie tylko szarych obywateli i ich podstawowe potrzeby życiowe, ale również polską rację stanu. Wśród posłów PO nie było ani jednej osoby głosującej przeciwko Traktatowi Lizbońskiemu. Było za to wielu parlamentarzystów, którzy wypowiadali się o tym dokumencie bardzo pozytywnie. Radosław Sikorski nie ukrywa, że jest zadowolony z federalizacji Unii Europejskiej, będącej już faktem dokonanym. Słońce Peru wyraźnie płaszczy się przed Angelą Merkel i wszechwładcami z Brukseli. Komentatorzy twierdzą, że Tusk robi te wszystkie świństwa, żeby odnieść wymarzony sukces w Komisji Europejskiej. Niedawno podano bowiem informację, że za kilka lat nasze kochane Słoneczko może stanąć na czele KE (źródło: “Uważam Rze”).
Polskie Stronnictwo Ludowe - partia, o której nie da się zbyt dużo powiedzieć. Cicha, bierna, pozbawiona inicjatywy i pełniąca funkcję dodatku do PO. Przed wyborami jest gotowa utworzyć koalicję z każdym, kto wyrazi na to zgodę. Po wyborach dochowuje wierności ugrupowaniu, z którym związała swój los. PSL można porównać do starej panny, która za wszelką cenę chce wyjść za mąż, a gdy osiąga ten cel, jest lojalna i uległa wobec swojego małżonka. Obserwatorzy polskiej sceny politycznej podkreślają, że ludowcy zawsze zachowywali się w ten sposób. Faktycznie. Jeśli spojrzymy na czasy przedwojenne, powojenne i współczesne, to dojdziemy do wniosku, że przedstawiciele ruchu ludowego tworzyli już koalicje ze wszystkimi opcjami politycznymi. Cieszmy się, że - w przeciwieństwie do innych stronnictw - dają nam oni poczucie stałości. I że są z nami na dobre i na złe.
Sojusz Lewicy Demokratycznej - istny dinozaur. Trochę jak stary zespół muzyczny, który już dawno przestał się ludziom podobać, a który wciąż nagrywa piosenki i liczy na odzyskanie popularności. Działacze SLD przekonali się na własnej skórze, co oznaczają słowa serialowego szlagieru: “Życie, życie jest nowelą, raz przyjazną, a raz wrogą”. Sojusz Lewicy Demokratycznej jest już stracony, co nie zmienia faktu, że próbuje on się zemścić na Ruchu Palikota za kradzież części elektoratu. Oczywiście, partia Leszka Millera jest równie antypaństwowa i antynarodowa, jak pozostałe. To właśnie SLD podporządkowało naszą Ojczyznę Brukseli, Waszyngtonowi i Watykanowi. Poza tym, nie można zapominać o ponurej, esbeckiej przeszłości niektórych działaczy tego ugrupowania. I o wpadkach sprzed kilku lub kilkunastu lat. Czy ktoś jeszcze pamięta, o co chodziło z “chorobą filipińską”?
Solidarna Polska - formacja, która wyłoniła się z Chaosu. Tak, chodzi o Chaos, jaki miał miejsce w łonie Prawa i Sprawiedliwości. Stronnictwo ziobrystów nie powstałoby, gdyby nie trudny charakter Jarosława Kaczyńskiego i jego niechęć do pluralizmu wewnątrzpartyjnego. O Solidarnej Polsce mówi się głównie to, że jest ona konserwatywna światopoglądowo, ale ma wyraźne ciągoty do etatyzmu gospodarczego. Zobaczymy, jak to ugrupowanie, zrodzone w wyniku konfliktu personalnego, będzie się rozwijało. Można mniemać, że prędzej czy później podzieli ono los partii PJN (Polska Jest Najważniejsza).
Zakończenie
(z nawiązaniem do popkultury)
Politycy są jak Heniek z piosenki zespołu Brathanki. Zdobywają zaufanie i rozbudzają marzenia, a potem porzucają swoich wyborców na pastwę losu. Działacze polityczni mają to do siebie, że zdradzają obywateli i bezlitośnie łamią im serca (aż chce się ironicznie zaśpiewać: “Nie płacz, Hanuś, nie płacz nawet w samym niebie. Twój polityk, Twój wybrany, troszczy się o Ciebie“). Cóż, na tym polega ich specyfika. Nie wolno jednak zapominać o pewnym niuansiku. A mianowicie o tym, że “po czwartym wianku z rzędu diabli wzięli Heńka”.
Natalia Julia Nowak,
6-9 maja 2012 roku
PS. Czy Wy, drodzy Czytelnicy, macie swojego politycznego Heńka? Bo moim Heńkiem jest partia Prawo i Sprawiedliwość. 10 października 2009 roku dotarło do mnie, że uznawanie tej formacji za “mniejsze zło” jest tragiczną pomyłką.
poniedziałek, 30 kwietnia 2012
Narodowa SocjalDemokracja kontra ECR Polska
ECR Polska - Kościół polskojęzyczny
Kościół rzymskokatolicki (Ecclesia Catholica Romana - ECR) lubi czasem udawać, że ma coś wspólnego z polskością i patriotyzmem. W świątyniach katolickich wieszane są nieraz polskie flagi, a w kościelnych pieśniach pojawiają się wzmianki o Ojczyźnie i Narodzie. Księża odprawiają Msze święte w intencji Polski albo nawiązują w swoich kazaniach do polskiej historii. Osoba, która nie zastanawia się nad tym zbyt głęboko, może odnieść wrażenie, że rzeczywiście istnieje coś takiego jak “polski Kościół”. Prawda jest jednak inna, zdecydowanie mniej optymistyczna.
KrK (ECR) to potężna organizacja międzynarodowa, którą można porównać do ONZ. Jest on również podobny do wpływowej korporacji ponadnarodowej, posiadającej swoje oddziały w różnych krajach i kontrolującej mniejsze firmy (w tym przypadku: zakony, oazy rekolekcyjne, wspólnoty modlitewne). To, co niektórym ludziom jawi się jako “polski Kościół”, jest po prostu agendą globalistycznej instytucji. Nie ma żadnego “polskiego Kościoła” - jest ECR Polska. Jakie to miłe, że po Soborze Watykańskim II Kościół rzymskokatolicki raczył opracować polskojęzyczną wersję Mszy świętej!
Cyrograf zwany konkordatem
Ecclesia Catholica Romana nie służy krajom, na terenie których funkcjonuje, tylko swojemu właścicielowi, jakim jest Państwo Watykańskie. Przywódcą Watykanu i prezesem ECR jest obecnie Joseph Ratzinger, którego można postawić w jednym szeregu z takimi szefami, jak Mark Zuckerberg (Facebook), Steve Ballmer (Microsoft) czy Hugh Grant (Monsanto). Jego poprzednik, Karol Wojtyła, był z pochodzenia Polakiem i uchodził za polskiego patriotę. Oczywiste jest jednak to, że Wojtyła - jako głowa Państwa Watykańskiego i dyrektor generalny ECR - nie był w pełni oddany Polsce i Narodowi Polskiemu.
W latach dziewięćdziesiątych Polska zawarła z Watykanem konkordat, który obowiązuje po dziś dzień. Jest to zwyczajna umowa międzynarodowa, a przecież wiadomo, że każdy taki dokument ogranicza suwerenność kraju oraz znacząco wpływa na jego politykę wewnętrzną i zagraniczną. Ratyfikacja konkordatu była dla Polski równie niekorzystna jak akcesja do Unii Europejskiej czy współpraca militarna z USA. Watykan, podobnie jak Bruksela i Waszyngton, owinął nas sobie wokół palca. Warto pamiętać, że za te wszystkie nieszczęścia odpowiada Sojusz Lewicy Demokratycznej. Szczególnie negatywną rolę odegrał w tych kwestiach Aleksander Kwaśniewski.
Tajemnica poliszynela x 2
Chociaż trudno w to uwierzyć, jeden procent podatku dochodowego Polaków jest przeznaczany na wspieranie Ecclesia Catholica Romana. W praktyce oznacza to, że władze Rzeczypospolitej Polskiej zabierają obywatelom pieniądze i przekazują je obcemu państwu - Watykanowi. Nie dość, że posiada to znamiona zdrady narodowej, to jeszcze ma zgubny wpływ na naszą sytuację gospodarczą. Pieniążki, o których mowa, można by przecież wydać na rozwój polskiej oświaty albo na ratowanie tutejszej służby zdrowia.
Zamiast tego, część naszego podatku przechodzi na konto Watykanu, który doskonale poradziłby sobie bez niej. Jest to bowiem państwo zamożne i przedsiębiorcze, a nie kraj trzeciego świata. Ciekawostka: Stolica Apostolska ma bardzo dziwną historię. Większość katolików nie zdaje sobie sprawy z faktu, że Watykan odzyskał niepodległość w roku 1929 dzięki faszystowskiemu dyktatorowi Mussoliniemu. Niech teraz ktoś powie, że faszyści byli “antyklerykalni“ i “antykatoliccy“!
Rząd dusz
ECR Polska rości sobie prawo nie tylko do naszych pieniędzy, ale także do naszych serc i umysłów. Lekcje religii w szkołach, transmisje nabożeństw w telewizji publicznej, łączenie uroczystości państwowych z religijnymi - chodzi w tym wszystkim o to, żeby Polacy zżyli się z Kościołem rzymskokatolickim i żeby nauczyli się lojalności wobec Watykanu. Członek rządu i hierarcha kościelny wyglądają w jednym kadrze równie nieestetycznie jak flaga Polski obok flagi UE. Taki widok dyskretnie sugeruje, że Rzeczpospolita Polska nie jest samodzielnym podmiotem politycznym, tylko bytem posiadającym prawnego opiekuna.
Głoszenie, że KrK jest ważniejszy od Ojczyzny i Narodu, to wpajanie Polakom patriotyzmu watykańskiego i odsuwanie ich od Spraw Najistotniejszych. Ecclesia Catholica Romana pragnie kontrolować nasze umysły, mówiąc nam, jak mamy myśleć i postrzegać rozmaite zjawiska. Mało tego. Kościół rzymskokatolicki, czyli Państwo Watykańskie, próbuje regulować nasz styl życia oraz sposób funkcjonowania w społeczeństwie. Polscy patrioci i nacjonaliści nie powinni się na to zgadzać. Przeciwnie: najlepszym wyjściem byłoby dla nich opowiedzenie się za ruchem antyklerykalnym.
Kaczyzm i NWO
Parafie ECR często zamieniają się w trybuny polityczne, z których płyną wywody przychylne partii Prawo i Sprawiedliwość. Jest to o tyle bulwersujące, że politycy związani z PiS-em mają/mieli na sumieniu podpisanie Traktatu z Lizbony oraz serwilizm wobec USA. Tubami propagandowymi PiS-u są również niektóre media katolickie: Radio Maryja, Telewizja Trwam, “Nasz Dziennik”, a także kwartalnik “Fronda” i należący do niego portal internetowy. Karol Wojtyła vel Jan Paweł II był zwolennikiem Unii Europejskiej. To właśnie on (między innymi) przekonał Polaków, żeby zagłosowali za przystąpieniem do UE, czyli za oddaniem się w niewolę Brukseli.
Człowiek, o którym mowa, był bardzo inteligentny i starannie wykształcony. Na pewno wiedział, że Unia Europejska od samego początku była pomyślana jako federacja - podróbka Stanów Zjednoczonych Ameryki, a zarazem ich największa konkurentka. Niestety, Wojtyła był nie tylko euroentuzjastą, ale również zwolennikiem NWO. W jednym ze swoich przemówień, dostępnym w serwisie YouTube, powiedział on: “A New World Order, a civilisation of love, can be achieved” - “Nowy Porządek Świata, cywilizacja miłości, może zostać osiągnięty”. Joseph Ratzinger vel Benedykt XVI wcale nie jest lepszy, o czym świadczy fakt, że domagał się utworzenia “światowej władzy publicznej”.
Nar-SocDem kontra Ecclesia Catholica Romana
Narodowa SocjalDemokracja, jako opcja uznająca Ojczyznę i Naród za wartości najwyższe, sprzeciwia się podporządkowywaniu Polski Kościołowi rzymskokatolickiemu (organizacji międzynarodowej) i Watykanowi (obcemu państwu). Według Nar-SocDem, wpływ KrK na Polskę i Polaków jest równie destrukcyjny jak przynależność do UE (europejskiej federacji) i NATO (układu realizującego interesy USA). Klerykalizm, czyli zakamuflowany szowinizm watykański, nie jest możliwy do pogodzenia z polskim patriotyzmem i nacjonalizmem. Tym bardziej, że opiera się on na religii chrześcijańskiej, która pochodzi z Azji i która poważnie zaszkodziła naszym rodzimym, pogańskim wierzeniom.
Natalia Julia Nowak,
30 kwietnia 2012 roku
Kościół rzymskokatolicki (Ecclesia Catholica Romana - ECR) lubi czasem udawać, że ma coś wspólnego z polskością i patriotyzmem. W świątyniach katolickich wieszane są nieraz polskie flagi, a w kościelnych pieśniach pojawiają się wzmianki o Ojczyźnie i Narodzie. Księża odprawiają Msze święte w intencji Polski albo nawiązują w swoich kazaniach do polskiej historii. Osoba, która nie zastanawia się nad tym zbyt głęboko, może odnieść wrażenie, że rzeczywiście istnieje coś takiego jak “polski Kościół”. Prawda jest jednak inna, zdecydowanie mniej optymistyczna.
KrK (ECR) to potężna organizacja międzynarodowa, którą można porównać do ONZ. Jest on również podobny do wpływowej korporacji ponadnarodowej, posiadającej swoje oddziały w różnych krajach i kontrolującej mniejsze firmy (w tym przypadku: zakony, oazy rekolekcyjne, wspólnoty modlitewne). To, co niektórym ludziom jawi się jako “polski Kościół”, jest po prostu agendą globalistycznej instytucji. Nie ma żadnego “polskiego Kościoła” - jest ECR Polska. Jakie to miłe, że po Soborze Watykańskim II Kościół rzymskokatolicki raczył opracować polskojęzyczną wersję Mszy świętej!
Cyrograf zwany konkordatem
Ecclesia Catholica Romana nie służy krajom, na terenie których funkcjonuje, tylko swojemu właścicielowi, jakim jest Państwo Watykańskie. Przywódcą Watykanu i prezesem ECR jest obecnie Joseph Ratzinger, którego można postawić w jednym szeregu z takimi szefami, jak Mark Zuckerberg (Facebook), Steve Ballmer (Microsoft) czy Hugh Grant (Monsanto). Jego poprzednik, Karol Wojtyła, był z pochodzenia Polakiem i uchodził za polskiego patriotę. Oczywiste jest jednak to, że Wojtyła - jako głowa Państwa Watykańskiego i dyrektor generalny ECR - nie był w pełni oddany Polsce i Narodowi Polskiemu.
W latach dziewięćdziesiątych Polska zawarła z Watykanem konkordat, który obowiązuje po dziś dzień. Jest to zwyczajna umowa międzynarodowa, a przecież wiadomo, że każdy taki dokument ogranicza suwerenność kraju oraz znacząco wpływa na jego politykę wewnętrzną i zagraniczną. Ratyfikacja konkordatu była dla Polski równie niekorzystna jak akcesja do Unii Europejskiej czy współpraca militarna z USA. Watykan, podobnie jak Bruksela i Waszyngton, owinął nas sobie wokół palca. Warto pamiętać, że za te wszystkie nieszczęścia odpowiada Sojusz Lewicy Demokratycznej. Szczególnie negatywną rolę odegrał w tych kwestiach Aleksander Kwaśniewski.
Tajemnica poliszynela x 2
Chociaż trudno w to uwierzyć, jeden procent podatku dochodowego Polaków jest przeznaczany na wspieranie Ecclesia Catholica Romana. W praktyce oznacza to, że władze Rzeczypospolitej Polskiej zabierają obywatelom pieniądze i przekazują je obcemu państwu - Watykanowi. Nie dość, że posiada to znamiona zdrady narodowej, to jeszcze ma zgubny wpływ na naszą sytuację gospodarczą. Pieniążki, o których mowa, można by przecież wydać na rozwój polskiej oświaty albo na ratowanie tutejszej służby zdrowia.
Zamiast tego, część naszego podatku przechodzi na konto Watykanu, który doskonale poradziłby sobie bez niej. Jest to bowiem państwo zamożne i przedsiębiorcze, a nie kraj trzeciego świata. Ciekawostka: Stolica Apostolska ma bardzo dziwną historię. Większość katolików nie zdaje sobie sprawy z faktu, że Watykan odzyskał niepodległość w roku 1929 dzięki faszystowskiemu dyktatorowi Mussoliniemu. Niech teraz ktoś powie, że faszyści byli “antyklerykalni“ i “antykatoliccy“!
Rząd dusz
ECR Polska rości sobie prawo nie tylko do naszych pieniędzy, ale także do naszych serc i umysłów. Lekcje religii w szkołach, transmisje nabożeństw w telewizji publicznej, łączenie uroczystości państwowych z religijnymi - chodzi w tym wszystkim o to, żeby Polacy zżyli się z Kościołem rzymskokatolickim i żeby nauczyli się lojalności wobec Watykanu. Członek rządu i hierarcha kościelny wyglądają w jednym kadrze równie nieestetycznie jak flaga Polski obok flagi UE. Taki widok dyskretnie sugeruje, że Rzeczpospolita Polska nie jest samodzielnym podmiotem politycznym, tylko bytem posiadającym prawnego opiekuna.
Głoszenie, że KrK jest ważniejszy od Ojczyzny i Narodu, to wpajanie Polakom patriotyzmu watykańskiego i odsuwanie ich od Spraw Najistotniejszych. Ecclesia Catholica Romana pragnie kontrolować nasze umysły, mówiąc nam, jak mamy myśleć i postrzegać rozmaite zjawiska. Mało tego. Kościół rzymskokatolicki, czyli Państwo Watykańskie, próbuje regulować nasz styl życia oraz sposób funkcjonowania w społeczeństwie. Polscy patrioci i nacjonaliści nie powinni się na to zgadzać. Przeciwnie: najlepszym wyjściem byłoby dla nich opowiedzenie się za ruchem antyklerykalnym.
Kaczyzm i NWO
Parafie ECR często zamieniają się w trybuny polityczne, z których płyną wywody przychylne partii Prawo i Sprawiedliwość. Jest to o tyle bulwersujące, że politycy związani z PiS-em mają/mieli na sumieniu podpisanie Traktatu z Lizbony oraz serwilizm wobec USA. Tubami propagandowymi PiS-u są również niektóre media katolickie: Radio Maryja, Telewizja Trwam, “Nasz Dziennik”, a także kwartalnik “Fronda” i należący do niego portal internetowy. Karol Wojtyła vel Jan Paweł II był zwolennikiem Unii Europejskiej. To właśnie on (między innymi) przekonał Polaków, żeby zagłosowali za przystąpieniem do UE, czyli za oddaniem się w niewolę Brukseli.
Człowiek, o którym mowa, był bardzo inteligentny i starannie wykształcony. Na pewno wiedział, że Unia Europejska od samego początku była pomyślana jako federacja - podróbka Stanów Zjednoczonych Ameryki, a zarazem ich największa konkurentka. Niestety, Wojtyła był nie tylko euroentuzjastą, ale również zwolennikiem NWO. W jednym ze swoich przemówień, dostępnym w serwisie YouTube, powiedział on: “A New World Order, a civilisation of love, can be achieved” - “Nowy Porządek Świata, cywilizacja miłości, może zostać osiągnięty”. Joseph Ratzinger vel Benedykt XVI wcale nie jest lepszy, o czym świadczy fakt, że domagał się utworzenia “światowej władzy publicznej”.
Nar-SocDem kontra Ecclesia Catholica Romana
Narodowa SocjalDemokracja, jako opcja uznająca Ojczyznę i Naród za wartości najwyższe, sprzeciwia się podporządkowywaniu Polski Kościołowi rzymskokatolickiemu (organizacji międzynarodowej) i Watykanowi (obcemu państwu). Według Nar-SocDem, wpływ KrK na Polskę i Polaków jest równie destrukcyjny jak przynależność do UE (europejskiej federacji) i NATO (układu realizującego interesy USA). Klerykalizm, czyli zakamuflowany szowinizm watykański, nie jest możliwy do pogodzenia z polskim patriotyzmem i nacjonalizmem. Tym bardziej, że opiera się on na religii chrześcijańskiej, która pochodzi z Azji i która poważnie zaszkodziła naszym rodzimym, pogańskim wierzeniom.
Natalia Julia Nowak,
30 kwietnia 2012 roku
wtorek, 17 kwietnia 2012
NJN - Naród Jest Najważniejszy
Nowa definicja nacjonalizmu
Nacjonalizm to niekończący się bój o różnorodność. O to, żeby istniały na Ziemi rozmaite nacje: świadome własnej tożsamości, dumne ze swojego pochodzenia, wyraźnie odróżniające się od innych, swobodne, niezależne oraz rozwijające się w sposób równomierny i nieskrępowany. Celem nacjonalizmu jest ochrona pluralistycznego świata, w którym można usłyszeć różne języki, zobaczyć różne zwyczaje, spotkać różne kultury i zaobserwować różne style bycia. Ideologia, o której mowa, uznaje prawo wolnych, zróżnicowanych, niepowtarzalnych Narodów do życia w wolnych, zróżnicowanych i niepowtarzalnych Państwach.
Nacjonalista, czyli narodowiec, powinien walczyć z tym, co stanowi zagrożenie dla tej barwnej mozaiki. Na przykład z globalizacją i kosmopolityzmem - zjawiskami ujednolicającymi świat, uniformizującymi społeczeństwo, zabijającymi indywidualizm oraz budującymi nudną monokulturę, w której wszyscy słuchają podobnej muzyki, noszą identyczne ubrania, oglądają te same (kiczowate) filmy oraz posługują się jednym, ogólnoświatowym językiem. Idee zawierające się w nacjonalizmie to patriotyzm, eurosceptycyzm, antyglobalizm, antykapitalizm, antykonsumpcjonizm itp.
Misja i wizja narodowca
Polski narodowiec jest wyzwolonym, stanowczym, pewnym siebie człowiekiem, który nie wstydzi się swojego pochodzenia i który pragnie działać dla dobra swojej Wspólnoty Narodowej (WN). Zabiega on o to, żeby Polska, Polacy i polskość cieszyły się należnym szacunkiem oraz pozostawały niezależne od obcych wpływów (krępujących swobodę WN i utrudniających jej prawidłowy rozwój). Nacjonalista nie waha się wznosić biało-czerwonej flagi i wołać do ludności świata: “Hej, tutaj są Polacy! Zauważcie nas, respektujcie nasze prawa, pozwólcie nam być sobą!”.
Kocha swoich rodaków i życzy im jak najlepiej - niezależnie od tego, czy są lewicowi, prawicowi, centrowi, zamożni, ubodzy, piękni, brzydcy, utalentowani, nieudolni, heteroseksualni, homoseksualni, transpłciowi, nietranspłciowi itd. Narodowiec przyjmuje postawę utylitarną, popiera demokrację (najlepiej bezpośrednią), przestrzega zasad egalitaryzmu i zawsze staje po stronie swojej WN. Jednocześnie miłuje inne Narody, które także mają prawo do samostanowienia oraz starają się utrzymać swój oryginalny charakter w globalizującej się rzeczywistości.
Aktywista i wolnomyśliciel
Chociaż nacjonalista wie, że każda jednostka jest inna, uważa, iż najistotniejszym rodzajem tożsamości jest tożsamość narodowa (chodzi o mentalność typu: “Jestem studentem, socjaldemokratą, weganinem, członkiem organizacji X, a PRZEDE WSZYSTKIM Polakiem”). Działacz narodowy pamięta o ludziach, którzy cierpieli i umierali za Ojczyznę, czuje się ich dłużnikiem oraz kontynuuje ich dzieło. Bliskie są mu myśli takie, jak: “Szkoda by było, gdyby upokorzenie, trud, ból i śmierć naszych Bohaterów poszły na marne. Oni ponosili męczeństwo po to, żebyśmy my, współcześni Polacy, byli suwerennym Narodem mieszkającym w suwerennym Kraju. To wszystko zobowiązuje nas do patriotyzmu i nacjonalizmu”.
Narodowiec stanowczo sprzeciwia się pseudonarodowcom, którzy sieją nienawiść do innych Polaków oraz do Niepolaków. Rozumie, że ktoś, kto krzywdzi przedstawicieli własnego Narodu ma więcej wspólnego z antypolonizmem/polonofobią niż z nacjonalizmem. Tolerancyjny, otwarty, postępowy, a zarazem skłonny do obrony Polski i polskości - taki jest Narodowy SocjalDemokrata, lewicowy aktywista i wolnomyśliciel. Nie ma on nic wspólnego ani z Narodowym Demokratą, ani z Narodowym Socjalistą.
Nasze, polskie, ojczyste
Kim jeszcze jest nacjonalista? Człowiekiem, który ceni pluralizm wewnętrzny, czyli mnogość przekonań, zainteresowań, stylów życia i systemów wartości występujących w Narodzie Polskim. Według narodowca, każdy element polskości jest ważny, użyteczny oraz godny ochrony i ocalenia. Kultura awangardowa wcale nie jest gorsza od tradycyjnej, a underground zasługuje na taki sam szacunek jak mainstream. Polak ma prawo podążać własną drogą i dodawać do narodowego dziedzictwa własne - jedyne w swoim rodzaju - cegiełki. Jeśli postępowanie danej osoby nie przynosi szkody Polsce, Polakom ani Niepolakom, to należy je uznać za pozytywne oraz popychające naszą WN do przodu.
Mamy mnóstwo grup i kategorii społecznych - one wszystkie są nasze, polskie, ojczyste. Podniesienie ręki na którąkolwiek z nich (tylko dlatego, że nie pasuje do naszej wizji rzeczywistości albo głosi poglądy przeciwne do naszych) byłoby incydentem antynarodowym, zamachem na polskość. Naród Polski winien być zintegrowany, nie zaś podzielony. Dlaczego? Otóż dlatego, że jest wielką rodziną, a w każdej familii powinna panować harmonia, życzliwość, wyrozumiałość i troska o drugiego człowieka. Nacjonalizm to nie ksenofobia. Nacjonalizm to nie szowinizm. Nacjonalizm to nie faszyzm. Nacjonalizm to nie dewocja.
Nar-SocDem a zwykła socjaldemokracja
Czym się różni Narodowa SocjalDemokracja od zwykłej socjaldemokracji? Tym, że klasyczna socdem jest internacjonalistyczna, euroentuzjastyczna, czasem wręcz kosmopolityczna. Nar-SocDem całkowicie odrzuca antypatriotyzm na rzecz lojalności wobec Polski i Polaków. Co więcej, stawia Ojczyznę i Wspólnotę Narodową na pierwszym miejscu, potępiając globalizm, paneuropeizm etc.
Ideę Narodowej SocjalDemokracji można opisać za pomocą hasła “NJN - Naród Jest Najważniejszy”. A Naród to różni ludzie: pracujący, niepracujący, młodzi, starzy, wykształceni, niewykształceni, heteronormatywni, nieheteronormatywni, socjalistyczni, liberalni, konserwatywni, apolityczni i inni. Niech nacjonalizm będzie postrzegany jako miłość do własnych rodaków, a nie jako niechęć do cudzoziemców!
Natalia Julia Nowak,
16-17 kwietnia 2012 r.
PS. Jesteś prawicowym narodowcem? Zostań lewicowym! Nie zmieniaj kierunku - zmień zwrot wektora! Pamiętaj tylko, że zawsze znajdą się ludzie zamknięci i nieprzyjaźni, którzy będą próbowali zrobić z Ciebie “połączenie Hitlera z Palikotem”.
Nacjonalizm to niekończący się bój o różnorodność. O to, żeby istniały na Ziemi rozmaite nacje: świadome własnej tożsamości, dumne ze swojego pochodzenia, wyraźnie odróżniające się od innych, swobodne, niezależne oraz rozwijające się w sposób równomierny i nieskrępowany. Celem nacjonalizmu jest ochrona pluralistycznego świata, w którym można usłyszeć różne języki, zobaczyć różne zwyczaje, spotkać różne kultury i zaobserwować różne style bycia. Ideologia, o której mowa, uznaje prawo wolnych, zróżnicowanych, niepowtarzalnych Narodów do życia w wolnych, zróżnicowanych i niepowtarzalnych Państwach.
Nacjonalista, czyli narodowiec, powinien walczyć z tym, co stanowi zagrożenie dla tej barwnej mozaiki. Na przykład z globalizacją i kosmopolityzmem - zjawiskami ujednolicającymi świat, uniformizującymi społeczeństwo, zabijającymi indywidualizm oraz budującymi nudną monokulturę, w której wszyscy słuchają podobnej muzyki, noszą identyczne ubrania, oglądają te same (kiczowate) filmy oraz posługują się jednym, ogólnoświatowym językiem. Idee zawierające się w nacjonalizmie to patriotyzm, eurosceptycyzm, antyglobalizm, antykapitalizm, antykonsumpcjonizm itp.
Misja i wizja narodowca
Polski narodowiec jest wyzwolonym, stanowczym, pewnym siebie człowiekiem, który nie wstydzi się swojego pochodzenia i który pragnie działać dla dobra swojej Wspólnoty Narodowej (WN). Zabiega on o to, żeby Polska, Polacy i polskość cieszyły się należnym szacunkiem oraz pozostawały niezależne od obcych wpływów (krępujących swobodę WN i utrudniających jej prawidłowy rozwój). Nacjonalista nie waha się wznosić biało-czerwonej flagi i wołać do ludności świata: “Hej, tutaj są Polacy! Zauważcie nas, respektujcie nasze prawa, pozwólcie nam być sobą!”.
Kocha swoich rodaków i życzy im jak najlepiej - niezależnie od tego, czy są lewicowi, prawicowi, centrowi, zamożni, ubodzy, piękni, brzydcy, utalentowani, nieudolni, heteroseksualni, homoseksualni, transpłciowi, nietranspłciowi itd. Narodowiec przyjmuje postawę utylitarną, popiera demokrację (najlepiej bezpośrednią), przestrzega zasad egalitaryzmu i zawsze staje po stronie swojej WN. Jednocześnie miłuje inne Narody, które także mają prawo do samostanowienia oraz starają się utrzymać swój oryginalny charakter w globalizującej się rzeczywistości.
Aktywista i wolnomyśliciel
Chociaż nacjonalista wie, że każda jednostka jest inna, uważa, iż najistotniejszym rodzajem tożsamości jest tożsamość narodowa (chodzi o mentalność typu: “Jestem studentem, socjaldemokratą, weganinem, członkiem organizacji X, a PRZEDE WSZYSTKIM Polakiem”). Działacz narodowy pamięta o ludziach, którzy cierpieli i umierali za Ojczyznę, czuje się ich dłużnikiem oraz kontynuuje ich dzieło. Bliskie są mu myśli takie, jak: “Szkoda by było, gdyby upokorzenie, trud, ból i śmierć naszych Bohaterów poszły na marne. Oni ponosili męczeństwo po to, żebyśmy my, współcześni Polacy, byli suwerennym Narodem mieszkającym w suwerennym Kraju. To wszystko zobowiązuje nas do patriotyzmu i nacjonalizmu”.
Narodowiec stanowczo sprzeciwia się pseudonarodowcom, którzy sieją nienawiść do innych Polaków oraz do Niepolaków. Rozumie, że ktoś, kto krzywdzi przedstawicieli własnego Narodu ma więcej wspólnego z antypolonizmem/polonofobią niż z nacjonalizmem. Tolerancyjny, otwarty, postępowy, a zarazem skłonny do obrony Polski i polskości - taki jest Narodowy SocjalDemokrata, lewicowy aktywista i wolnomyśliciel. Nie ma on nic wspólnego ani z Narodowym Demokratą, ani z Narodowym Socjalistą.
Nasze, polskie, ojczyste
Kim jeszcze jest nacjonalista? Człowiekiem, który ceni pluralizm wewnętrzny, czyli mnogość przekonań, zainteresowań, stylów życia i systemów wartości występujących w Narodzie Polskim. Według narodowca, każdy element polskości jest ważny, użyteczny oraz godny ochrony i ocalenia. Kultura awangardowa wcale nie jest gorsza od tradycyjnej, a underground zasługuje na taki sam szacunek jak mainstream. Polak ma prawo podążać własną drogą i dodawać do narodowego dziedzictwa własne - jedyne w swoim rodzaju - cegiełki. Jeśli postępowanie danej osoby nie przynosi szkody Polsce, Polakom ani Niepolakom, to należy je uznać za pozytywne oraz popychające naszą WN do przodu.
Mamy mnóstwo grup i kategorii społecznych - one wszystkie są nasze, polskie, ojczyste. Podniesienie ręki na którąkolwiek z nich (tylko dlatego, że nie pasuje do naszej wizji rzeczywistości albo głosi poglądy przeciwne do naszych) byłoby incydentem antynarodowym, zamachem na polskość. Naród Polski winien być zintegrowany, nie zaś podzielony. Dlaczego? Otóż dlatego, że jest wielką rodziną, a w każdej familii powinna panować harmonia, życzliwość, wyrozumiałość i troska o drugiego człowieka. Nacjonalizm to nie ksenofobia. Nacjonalizm to nie szowinizm. Nacjonalizm to nie faszyzm. Nacjonalizm to nie dewocja.
Nar-SocDem a zwykła socjaldemokracja
Czym się różni Narodowa SocjalDemokracja od zwykłej socjaldemokracji? Tym, że klasyczna socdem jest internacjonalistyczna, euroentuzjastyczna, czasem wręcz kosmopolityczna. Nar-SocDem całkowicie odrzuca antypatriotyzm na rzecz lojalności wobec Polski i Polaków. Co więcej, stawia Ojczyznę i Wspólnotę Narodową na pierwszym miejscu, potępiając globalizm, paneuropeizm etc.
Ideę Narodowej SocjalDemokracji można opisać za pomocą hasła “NJN - Naród Jest Najważniejszy”. A Naród to różni ludzie: pracujący, niepracujący, młodzi, starzy, wykształceni, niewykształceni, heteronormatywni, nieheteronormatywni, socjalistyczni, liberalni, konserwatywni, apolityczni i inni. Niech nacjonalizm będzie postrzegany jako miłość do własnych rodaków, a nie jako niechęć do cudzoziemców!
Natalia Julia Nowak,
16-17 kwietnia 2012 r.
PS. Jesteś prawicowym narodowcem? Zostań lewicowym! Nie zmieniaj kierunku - zmień zwrot wektora! Pamiętaj tylko, że zawsze znajdą się ludzie zamknięci i nieprzyjaźni, którzy będą próbowali zrobić z Ciebie “połączenie Hitlera z Palikotem”.
Subskrybuj:
Posty (Atom)