Postać (co najmniej) nietuzinkowa
Zazwyczaj piszę o artystach z Polski, ale tym razem zajmę się zespołem
muzycznym z ojczyzny Williama Szekspira. I to nie jakimś niszowym,
elitarnym, mało znanym, tylko mainstreamowym i mającym za sobą chwile
międzynarodowego rozgłosu. Zwrócę uwagę na jego twórczość artystyczną, a
także na jednego z członków, który - delikatnie mówiąc - jest postacią
nietuzinkową. Cóż, można się nie interesować życiem ludzi z popowego
panteonu, ale są takie jednostki, obok których nie da się przejść
obojętnie. Czasem pragnienie dowiedzenia się czegoś o jakiejś postaci
jest silniejsze od wyznawanej zasady “gardzę głównym nurtem i jego
personelem“. Nie pomoże tutaj fakt, że na co dzień odczuwa się potrzebę
odkrywania nieznanych muzyków z własnego kraju.
Upiór Estrady
Wielkousty odpowiednik Michaela Jacksona, wymieniony w tytule
niniejszego artykułu, zaintrygował nawet mnie, osobę preferującą mocne
brzmienia i zaangażowane politycznie teksty. Napiszę więc kilkanaście
akapitów o jego dolach i niedolach. Najpierw jednak scharakteryzuję jego
formację, która - żeby było ciekawiej - bardzo mi się spodobała pod
względem muzycznym. Wypada odnotować, że najpierw usłyszałam sztandarowy
przebój tej grupy, a dopiero potem zobaczyłam zdjęcia wielkoustego i
poznałam jego burzliwy życiorys. Miałam szczęście. Naprawdę miałam
szczęście. Moim zdaniem, liczy się sztuka, nie zaś to, że atrakcyjny
niegdyś wykonawca jest dziś Upiorem Opery (a raczej Upiorem Estrady).
Dzięki temu, że w pierwszej kolejności zapoznałam się z brzmieniem
muzyki, uniknęłam wielu szkodliwych uprzedzeń. Po prostu nie zdążyłam
ukierunkować swojego toku myślenia.
Od gotyku do popu
Historia kapeli Dead or Alive (DOA) sięga lat siedemdziesiątych XX
wieku, kiedy to w Wielkiej Brytanii funkcjonował zespół Nightmares in
Wax, mający cechy post punku i gotyku. Formacja ta - jak podaje
Wikipedia - okazała się fundamentem, na którym w 1980 roku wybudowano
projekt DOA. Nowopowstała grupa Dead or Alive początkowo kontynuowała
dzieło Nightmares in Wax, nagrywając utwory ponure i niekomercyjne.
Szybko jednak zmieniła kurs i stała się kapelą mainstreamową, grającą
szeroko pojętą muzykę popularną. Zespół DOA zdołał przetrwać ponad
trzydzieści lat: oficjalnie zamknął swoją działalność w drugiej połowie
2011 roku. Pozostawił po sobie siedem płyt długogrających, wiele singli,
teledysków, składanek i remiksów. Jego największy hit, “You Spin Me
Round (Like a Record)”, jest chętnie słuchany aż po dziś dzień.
Podbój świata
Formacja, o której mowa, odniosła sukces nie tylko w Zjednoczonym
Królestwie, ale również za granicą. Duże uznanie zdobyła zwłaszcza w
Japonii, gdzie dawała koncerty i występowała w telewizji. Dowodem na
sławę Dead or Alive jest także fakt, że kawałki tej grupy stały się
natchnieniem dla wielu młodszych wykonawców. Własne interpretacje “You
Spin Me Round” stworzyli m.in. Danzel i Marylin Manson. Popularność DOA
nie powinna dziwić, gdyż grupa ta nagrywała naprawdę przyjemne piosenki -
rytmiczne, melodyjne, wpadające w ucho i pozostające tam jeszcze długo
po zakończeniu słuchania. Pisząc o twórczości Dead or Alive, trudno nie
wspomnieć o wokaliście, obdarzonym dobrym głosem i dużymi
umiejętnościami śpiewackimi. Pete Burns, bo o nim mowa, to nie tylko
utalentowany artysta, ale również postać barwna i kontrowersyjna.
Przyjrzyjmy mu się nieco bliżej.
Androgynia i eksperymenty
Peter Jozzeppi Burns urodził się 5 sierpnia 1959 roku w Port Sunlight. Z
pochodzenia jest pół-Anglikiem i pół-Żydem (jego matka, niemiecka
Żydówka, wyemigrowała z hitlerowskiej III Rzeszy). Tym, co czyni Burnsa
postacią nietypową i wzbudzającą zainteresowanie, jest androgyniczna
osobowość - psychika częściowo męska, a częściowo żeńska. W latach
osiemdziesiątych Pete manifestował swoją skomplikowaną tożsamość poprzez
specyficzny image i nietypowe zachowanie. Prezentował się światu jako
słodki, uroczy, zniewieściały chłopaczek albo silna, twarda, charakterna
baba z jajami. Potem woda sodowa uderzyła mu do głowy i zaczął
eksperymentować ze swoim ciałem, poddając się niepotrzebnym, wyszukanym i
ryzykownym operacjom plastycznym. Skończył jak Michael Jackson, a nawet
gorzej. Jeden z jego zabiegów, polegający na powiększeniu ust, okazał
się absolutną porażką.
Nieudana operacja plastyczna
Podczas operacji Burns zaraził się gronkowcem. Zakażenie zrujnowało jego
wygląd i zdrowie, a także doprowadziło go do depresji i myśli
samobójczych. Przez osiemnaście miesięcy artysta zmagał się ze skutkami
fatalnego zabiegu, wydawał fortunę na leczenie infekcji i operacje
rekonstrukcji twarzy. W filmie dokumentalnym “Psychic Therapy with Pete
Burns” (“Terapia Psychiczna z Petem Burnsem”) wokalista wyznał, że
lekarze walczyli nie tylko o uratowanie jego zagrożonych amputacją warg,
ale przede wszystkim o ocalenie jego życia. Największą pomoc otrzymał
Pete od medyka specjalizującego się w ratowaniu ludzi oszpeconych
wskutek choroby nowotworowej. Epizod z gronkowcem niewątpliwie był dla
artysty bolesnym doświadczeniem. Można się o tym przekonać, oglądając
fragment reportażu “Celebrity Plastic Surgery Gone Too Far”
(“Celebryckie Operacje Plastyczne Zaszły Za Daleko”), w którym Burns
mówi, że życzył swojemu chirurgowi plastycznemu śmierci.
Człowiek nieszczęśliwy (cz. 1)
Frontmana Dead or Alive nie da się uznać za człowieka szczęśliwego. W
młodości padł on ofiarą gwałtu, był też prześladowany przez rówieśników
ze względu na swoją odmienność (androgynię). Z przystojnego,
ekstrawaganckiego mężczyzny, jakim był w latach osiemdziesiątych,
przeobraził się w indywiduum o męskim ciele, zdeformowanej kobiecej
twarzy i gigantycznych, odstających ustach przypominających wargi
Claymana, bohatera gry komputerowej “The Neverhood”. Stracił znaczną
część majątku zmagając się z konsekwencjami nieudanej operacji
plastycznej. Gdyby nie konieczność ratowania własnej twarzy, mógłby
przeznaczyć pieniądze na cele charytatywne albo na luksusy godne
międzynarodowej gwiazdy.
Człowiek nieszczęśliwy (cz. 2)
Małżeństwo piosenkarza z Lynne Corlett rozpadło się po dwudziestu ośmiu
latach pożycia. Późniejszy, dwuletni związek homoseksualny okazał się
zaś wielkim rozczarowaniem i nieporozumieniem. Pete kilkakrotnie miał
problemy z prawem (nielegalne posiadanie futra z goryla, rękoczyny
podczas awantur z partnerem Michaelem Simpsonem). Na domiar złego,
został kiedyś zaatakowany w miejscu publicznym przez agresywnego fana.
Te wszystkie przykrości, połączone ze stanami depresyjnymi i
skłonnościami samobójczymi, czynią życiorys artysty niezwykle ponurym.
Jakże groteskowo wygląda smutna biografia zestawiona z cudaczną aparycją
bohatera! Dzieje angielskiego muzyka byłyby zabawne, gdyby nie były
tragiczne.
Kierunek - telewizja
Kapela DOA wyszła z mody gdzieś tak na przełomie XX i XXI wieku.
Znerwicowanemu, ciężko doświadczonemu przez los Burnsowi zaczęło grozić
kolejne nieszczęście: odejście w zapomnienie, zniknięcie ze świadomości
społecznej. Pete, który widocznie nie powiedział jeszcze ostatniego
słowa, został stałym bywalcem rodzimych stacji telewizyjnych. Wystąpił w
wielu miernych programach rozrywkowych, takich jak “Celebrity Big
Brother” (“Big Brother Sław”), “Wife Swap” (“Zamiana Żon”), “The Weakest
Link” (“Najsłabsze Ogniwo”) czy “This Morning“ (“Tego Ranka“ -
brytyjski odpowiednik “Dzień Dobry TVN“). O wzlotach i upadkach
wokalisty rozpisała się prasa brukowa. I tak Burns, który niegdyś był
gwiazdą światowego formatu, zamienił się w kogoś pokroju Frytki lub Joli
Rutowicz.
Rozpaczliwy krzyk o pomoc
Ogólnokrajowe stacje telewizyjne pokazywały artystę bardzo chętnie, bo
to przecież wielka osobliwość: przewrażliwiony facet, posiadający
zdeformowaną kobiecą twarz i noszący wyłącznie babskie ubrania. Frontman
Dead or Alive doczekał się nawet własnego reality show, w którym
organizował casting na osobistego asystenta. Upadek z dużej wysokości,
ot co! Angielski muzyk, mimo wszystko, zasługuje na wyrozumiałość i
współczucie. Wiadomo, że człowiek jest kowalem własnego losu, a Pete sam
sobie wybrał drogę życiową, ale chyba nikt nie chciałby się znaleźć w
jego sytuacji. Przedziwne parcie na szkło, prezentowane przez wokalistę w
ostatnich latach, nosi znamiona rozpaczliwego krzyku o pomoc.
Nieszczęśliwy, mający problemy z samym sobą Burns próbuje zwrócić na
siebie uwagę, a media traktują go jak żywe kuriozum, które może
zwiększyć oglądalność danego programu. Frustrujące.
Michael i Pete - charakterystyka porównawcza
Istnieje wiele podobieństw między Michaelem Jacksonem a Petem Burnsem.
Obaj artyści przyszli na świat pod koniec lat pięćdziesiątych: ten
pierwszy w roku 1958, a ten drugi w 1959. Każdy z nich urodził się jako
przedstawiciel mniejszości etnicznej (Michael był Afroamerykaninem, Pete
miał matkę pochodzenia żydowskiego). W latach osiemdziesiątych
opisywani piosenkarze byli gwiazdami, a dwadzieścia lat później stali
się pośmiewiskami publiczności. Zarówno Jackson, jak i Burns ulegli
oszpeceniu w wyniku częstych wizyt u chirurgów plastycznych. Obydwaj
muzycy nabawili się problemów zdrowotnych (Michael zapadł na bielactwo
nabyte, Pete zaraził się gronkowcem). Jackson miał kłopoty z nosem, a
Burns z ustami. Królowi Popu zarzucano, że zmienił kolor skóry, bo nie
akceptował swojej rasy. Naturalnie, była to nieprawda. O Pecie krążą
plotki, że poddał się korekcie płci, chociaż jest to wierutne kłamstwo
(Burns nigdy nie deklarował, że czuje się “nią”. W autoprezentacji,
przygotowanej na potrzeby “Big Brothera”, tłumaczył, że nie chce być
niewiastą, tylko próbuje kobieco wyglądać. Pete, wbrew pozorom, nadal
postrzega siebie jako mężczyznę). Michael był zmuszony chodzić w masce, a
ten drugi ukrywa swoją zniszczoną facjatę pod grubą warstwą makijażu.
Zadziwiająca zbieżność ludzkich losów.
Obraz Burnsa w polskich mediach
Postanowiłam sprawdzić, jak o wokaliście Dead or Alive pisze się obecnie
w polskojęzycznych mediach internetowych. Przeprowadziłam małe badanie,
polegające na analizie dwudziestu stosunkowo nowych (lata 2011-2012)
artykułów ze wzmiankami o tym artyście. Okazało się, że siedemnaście
tekstów przedstawiało celebrytę w świetle jego odpychającej
powierzchowności, dwa mówiły o przekraczaniu przez niego norm
genderowych, a jeden opisywał go jako “upadłą gwiazdę lat
osiemdziesiątych”. Myślę, że nie wymaga to obszernego komentarza. Dla
polskich mediów Pete Burns jest “dziwakiem”, “dziwadłem”, “oryginałem”,
“żabą”, “straszydłem” “kreaturą”, “potworem”, “maszkarą”, “bestią”,
“monstrum”, “przerysowaną eksgwiazdą”, “karykaturą człowieka”,
“największym koszmarem chirurgii plastycznej” i “straszakiem dla
niegrzecznych dzieci”. Wymienione epitety to autentyczne cytaty ze
znalezionych przeze mnie artykułów. Dziennikarze robią z piosenkarza
chodzącą sensację, lekceważą zaś jego liczne osiągnięcia i niemały
talent wokalny. Obraz Burnsa w polskich mediach jest zdecydowanie
negatywny. Czy to na pewno słuszne i sprawiedliwe?
Wydobyć muzykę z lamusa
Szkoda, że tak rzadko pisze się o tym człowieku jako o zapomnianej
gwieździe sprzed dwudziestu lat, a o utworach DOA - jako o starych
przebojach, które warto wydobyć z lamusa. Jak już napisałam, kawałki
Dead or Alive są całkiem miłe dla ucha. Brzmią one znacznie lepiej od
współczesnych hitów, które często są pozbawione chwytliwej melodii i
zniewalającego rytmu. “You Spin Me Round (Like a Record)” to piosenka
nad wyraz uzależniająca, którą dałoby się słuchać przez kilka godzin bez
przerwy. “Something In My House”, “In Too Deep”, “My Heart Goes Bang”,
“Brand New Lover”, “Lover Come Back To Me” i “Come Home (With Me Baby)”
to również utwory udane i godne polecenia. Nie są to, oczywiście,
arcydzieła, ale bez wątpienia mogą dostarczyć odbiorcy odrobinę
rozrywki. Tak, tak - kawałki Dead or Alive są przeznaczone do tańca, a
nie do różańca. Ciekawą sprawą jest to, że kiedy ich słuchałam,
odnosiłam wrażenie, iż skądś już je znam. Być może słyszałam je kiedyś w
radiu, telewizji lub na jakiejś imprezie masowej. Albo po prostu padłam
ofiarą zjawiska deja entendu (z franc. już słyszane).
Człowiek-słoń XXI wieku
Zarówno w polskich, jak i w zagranicznych mediach opowiada się o
karierze Petera Jozzeppiego Burnsa jak o czymś przeszłym, zakończonym,
pogrzebanym. Jak o czymś, co było, minęło i nigdy nie wróci. Wokalista
Dead or Alive nie ma już statusu megagwiazdy, jest raczej pokazywany
jako cudak, na którym można sporo zarobić. Przepraszam za porównanie,
ale przypomina mi się przypadek dziewiętnastowiecznego człowieka-słonia.
Media i ich odbiorcy często naśmiewają się z przerażającej,
wynaturzonej aparycji Burnsa. Moim zdaniem, jest to nieetyczne, zupełnie
jak wyszydzanie osoby chorej. Pamiętajmy: Pete zaraził się gronkowcem,
lekarze w pierwszej kolejności walczyli o uratowanie jego życia, a
dopiero w drugiej o ocalenie jego urody. Poszkodowany cierpiał fizycznie
i psychicznie, zapadł na depresję, chciał popełnić samobójstwo, wydał
na leczenie “większość swoich życiowych oszczędności“ (źródło:
angielskojęzyczna Wikipedia). Otrzymał od losu bardzo dużo, a potem to
wszystko stracił niczym biblijny Hiob.
Dajmy mu już spokój!
To nie jest śmieszne, nawet w kontekście faktu, że artysta zaczął
uczestniczyć w idiotycznych programach telewizyjnych. Inna kwestia, że
całej tej tragedii można było zapobiec. Burns nie doświadczyłby tych
wszystkich nieszczęść, gdyby był człowiekiem z głową na karku, a nie
pustym narcyzem, rozpuszczonym megalomanem i lekkomyślnym karierowiczem.
Mówi się, że za głupotę (w tym przypadku - próżność) trzeba płacić.
Frontman DOA faktycznie poniósł za swoje postępowanie dotkliwą i
odstraszającą karę. Tyle mu wystarczy, nie musimy mu dokładać
przykrości. Nie patrzmy na to, jak on teraz wygląda i jak rozpaczliwie
próbuje nam zasygnalizować swoje istnienie. Słuchajmy jego największych
przebojów, oglądajmy stare teledyski, podziwiajmy piękne zdjęcia z lat
osiemdziesiątych. Bo właśnie to, drodzy Państwo, jest najistotniejsze.
Natalia Julia Nowak,
19-23 listopada 2012 r.
PS. Refleksja po zakończeniu pisania: chyba nie ma nic gorszego
od starych “dinozaurów”, które kiedyś były wielkimi gwiazdami, a teraz
za wszelką cenę próbują odzyskać popularność. Ci ludzie są sfrustrowani,
bo nadal mają wielkie ambicje, ale brakuje im tego, co w show-biznesie
najważniejsze: młodości, urody, zdrowia i energii. Przedstawiciele
starszego pokolenia często próbują przypodobać się młodzieży, co w wielu
przypadkach daje żałosny/komiczny efekt (przykład: opisany w powyższym
artykule Pete Burns).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz