Przygotowania do wyjazduTego lata mieliśmy wyjechać do Turcji. My
- czyli ja i moi rodzice. Nie byliśmy jeszcze spakowani, ale powoli
przygotowywaliśmy się do wielkiej podróży, która miała się rozpocząć 19 lipca.
Wycieczka została już w pełni opłacona, jednak nie oznaczało to dla nas końca
wydatków. Przekonani, że wkrótce wyjedziemy na wczasy, kupowaliśmy nowe rzeczy z
myślą o tygodniowym pobycie za granicą. Nic nie wskazywało na to, że nasze plany
(wysnute wiele miesięcy wcześniej) zostaną nieodwracalnie przekreślone.
Korzystaliśmy już z usług biur podróży i mieliśmy pozytywne doświadczenia
związane z funkcjonowaniem takich firm.
Grom z jasnego
nieba
Niestety, 3 lipca nasze marzenia legły w gruzach. Był zwykły,
spokojny, wtorkowy wieczór, niezapowiadający niczego druzgoczącego. W pewnym
momencie mój tata zawołał do siebie moją mamę, gdyż chciał jej przekazać coś
ważnego. Intuicja (która u mnie, czyli u osoby urodzonej 19 lutego, jest dobrze
rozwinięta) podpowiedziała mi, że może chodzić o Turcję i że muszę zajrzeć do
internetowych serwisów informacyjnych. Moje przeczucia okazały się bliskie
rzeczywistości: wielkie portale donosiły bowiem o upadku biura podróży Sky Club.
I o tym, że wykupione przez klientów wycieczki nie zostaną zrealizowane. Stało
się jasne, że nie doczekamy się upragnionego wyjazdu do Turcji. No i nie
wiadomo, czy odzyskamy swoje pieniądze.
Marzenia ściętej głowy
Wierzyliśmy, że 19 lipca zacznie się nasz wyjątkowy tydzień. Było to
dla nas tak oczywiste, że w języku angielskim moglibyśmy o tym pisać w czasie
Present Continuous (teraźniejszym ciągłym). Spodziewaliśmy się, że trafimy do
ciekawego miejsca, w którym będziemy mogli zapomnieć o szarzyźnie codziennego
życia. Liczyliśmy na przyszłe atrakcje w stylu wieczornych spacerów po mieście,
kupowania pamiątek i podziwiania tureckich zabytków. Mieliśmy się cieszyć
odmiennym klimatem: zarówno geograficznym, jak i kulturowym. Tak rzadko mamy
przecież możliwość, żeby odkryć coś niezwykłego i egzotycznego.
Podwójne rozczarowanie
Naturalnie, tego typu rozrywki
nie są darmowe. Aby móc z nich korzystać, trzeba przez cały rok żyć skromnie,
oszczędnie i pracowicie. Gdy już ma się potrzebną mamonę, można ją przeznaczyć
na “odkupienie” wielomiesięcznego trudu i znoju. Nasza rodzina żyje rozsądnie i
umiarkowanie, więc raz do roku, czyli w wakacje, należy jej się odrobina zabawy
i odpoczynku. Taką zabawą i takim odpoczynkiem miał być dla nas wyjazd do
Turcji, organizowany przez Sky Club pod marką Triady. Co nam z tego pozostało?
Podwójne rozczarowanie: zdeptane marzenia i odebrane pieniądze. W tym roku nie
pojedziemy nigdzie, bo nie stać nas na zakup drugiej wycieczki.
2012 - rok Apokalipsy
Muszę przyznać, że rok 2012 jest
dla mnie apokaliptyczny. Najpierw zawalił się mój stary, radykalnie prawicowy
światopogląd (zastąpiła go lewicowa Narodowa SocjalDemokracja). Potem zaczęły
mnie dręczyć pytania o to, kim jestem i w jaki sposób mam wyrażać swoje “ja“. Do
tych zmartwień doszły problemy z ekonomią, czyli przedmiotem obowiązkowym na
studiach dziennikarskich. 3 lipca upadła firma Sky Club. Przedtem, na początku
maja, zwaliła mnie z nóg diagnoza przewlekłej choroby. Na tyle poważnej, że
starachowicki lekarz wypisał mi skierowanie do specjalistycznej poradni w
Kielcach. Niestety, polska służba zdrowia to polska służba zdrowia. Podlega ona
prawom, o których pisał Edward Murphy.
Zdrowie na
sprzedaż
Kiedy moja mama zadzwoniła do Kielc, okazało się, że
interesująca nas poradnia została zlikwidowana. Cóż, zdarza się. Mamy kryzys
gospodarczy i Donalda Tuska na stanowisku premiera. Nie chcąc rezygnować z
mojego leczenia, rodzicielka zapisała mnie (państwowo) do instytucji medycznej w
Skarżysku-Kamiennej. Kilka dni przed planowanymi badaniami okazało się jednak,
że owa instytucja nie podpisała umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Wprawdzie
nadal przyjmuje pacjentów, ale prywatnie, czyli za niemałe pieniądze. Obywatelu!
Chcesz być zdrowy? No to płać: za leki, za zabiegi, za dojazd do lekarza i za
samą wizytę! Nie licz nawet na wczasy, podczas których będziesz mógł odzyskać
pogodę ducha! Ludzkość ma w nosie twoje cierpienie i
poniżenie!
Flagi na każdym kroku
Wracając do tematów
wakacyjnych: moi rodzice i ja byliśmy już w Turcji, a moje zdanie o tym kraju
jest bardzo dobre. Mogę nawet powiedzieć, że jest to mój drugi ulubiony zakątek
świata, zaraz po Polsce. Turcja zachwyca mnie niespotykanym połączeniem tradycji
z nowoczesnością, które tworzą jedną, nierozerwalną całość. Kocham panujący tam
klimat patriotyzmu, a zwłaszcza flagi narodowe, umieszczane po prostu wszędzie.
Dokładnie pamiętam, jakie myśli i emocje towarzyszyły mi podczas obserwacji tych
wszechobecnych chorągwi. Przez moją głowę przemykały wówczas pytania: “Dlaczego
Polacy nie mogą być tacy jak Turcy? Dlaczego nie mogą być dumni ze swojej
tożsamości? Dlaczego nie mają odwagi, by informować świat o swoim przywiązaniu
do ojczystych symboli? Dlaczego tak często się wstydzą, że należą do Narodu
Polskiego?”.
Czas patriotyzmu
Pobyt w Turcji
spowodował, że w moim sercu pojawiło się nowe marzenie: chcę, żeby Polska,
chociaż na chwilę, upodobniła się do Krainy Ataturka! Pragnę zobaczyć moją
Ojczyznę w nowej wersji - narodowej, sentymentalnej i pozbawionej jakichkolwiek
kompleksów! Życzę sobie, żeby moi Rodacy wypełnili się zdrowym nacjonalizmem i
żeby ów nacjonalizm stał się powszechną modą! Moje “potureckie” marzenie
spełniło się w okresie Euro 2012, kiedy to Polska przeobraziła się w
biało-czerwoną oazę polskości. To było coś niesamowitego: ojczyste flagi w co
piątym oknie, a nawet na stacjach benzynowych. Prywatne i służbowe samochody
udekorowane biało-czerwonymi chorągiewkami i pokrowcami na lusterka.
Patriotyczne reklamy, billboardy i transparenty. A to wszystko w pozytywnym,
radosnym kontekście!
Naród się budzi
To, jak wyglądała
Polska w czasie Mistrzostw Europy, jednoznacznie kojarzyło mi się z Turcją. Mogę
zatem powiedzieć, że związana z Euro mania dała mi namiastkę wczasów. Tak,
dokładnie tych wczasów, które nigdy się nie odbędą. Upadłość Sky Clubu nie
pozwoliła mi odwiedzić państwa, które w moim umyśle zapisało się jako przybytek
dumy narodowej. Ale to nic, bo takim przybytkiem na kilka tygodni stała się
Polska. Moda na biel i czerwień, która chwilowo opanowała moją Ojczyznę,
przywróciła mi wiarę w Polaków. A jednak jest w nich iskra patriotyzmu! Mała,
szybkogasnąca - lecz jest! Może ten propolski pierwiastek, który dawał o sobie
znać podczas Euro, będzie się odzywał nieco częściej? Jak tu nie wierzyć
optymistom, którzy przekonują, że “Naród się budzi”?
Polak,
Ukrainiec - dwa bratanki!
Dodajmy, że w okresie Mistrzostw miała
miejsce zachwycająca erupcja solidaryzmu słowiańskiego. Chodzi o potępienie Kuby
Wojewódzkiego i Michała Figurskiego, którzy znieważyli Naród Ukraiński, snując
niesmaczne “żarty” o gwałceniu i wyzyskiwaniu Ukrainek. Bezmyślny wybryk dwóch
dziennikarzy został skrytykowany przez wpływowe media, a oni sami stracili
możliwość wypowiadania się na antenie Eski Rock. Ten pojedynczy, acz znaczący
wybuch panslawizmu to miłe zaskoczenie po konfrontacji polskich kibiców z
rosyjskimi (która z solidaryzmem słowiańskim nie miała nic wspólnego). Jeśli
chodzi o wspomniane starcie, to wina niewątpliwie leżała pośrodku. Obie strony -
Polacy i Rosjanie - zachowali się w sposób nieodpowiedni.
Marsz
Rosjan w Warszawie
Nasi rosyjscy Bracia nie powinni byli organizować
prowokacyjnego pochodu. Tym bardziej, że była to manifestacja przypominająca
marsz tryumfalny na “podbitym“ terytorium. Niektóre polskie organizacje mogły
zaś nie podsycać rusofobii na krótko przed ME. Jedno z ugrupowań
narodowo-prawicowych opublikowało plakat, który przedstawiał sowieckiego
żołnierza, słuchającego komunikatów radiowych. Temu obrazkowi towarzyszyły
napisy “Rosyjscy kibice w oczekiwaniu na Euro” i “1920-2012. Historia lubi się
powtarzać”. Koledzy, tak się nie robi! Polscy narodowcy nie mogą obrażać Rosjan,
bo to nasi półrodacy! Słowa krytyki należą się również pewnej partii
parlamentarnej, która przez ostatnie dwa lata uprawiała antyrosyjską propagandę.
Biorąc pod uwagę wszystkie wymienione czynniki, czerwcowa zadyma
słowiańsko-słowiańska była
nieunikniona.
Zakończenie
Upadek wielkiego biura
podróży, rozpacz oszukanych turystów, tragiczna sytuacja polskiej służby zdrowia
oraz blaski i cienie Mistrzostw Europy to wizytówki współczesnych czasów.
Opisane przeze mnie kawałki rzeczywistości, połączone w jedną całość, tworzą
realistyczny portret dzisiejszej Polski. Na tym portrecie wyraźnie widać wady
otaczających nas realiów. Obraz zawiera jednak kilka elementów jasnych i
kolorowych, które napawają widza nadzieją na lepsze jutro. Może następny portret
naszej Ojczyzny będzie w całości barwny i pogodny? Oby tak było, bo chyba
wszyscy są już zmęczeni ponurą teraźniejszością!
Natalia Julia
Nowak,
8-9 lipca 2012
roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz