Niemcy + Finlandia = Szwajcaria
Lacrimosa, niemiecko-fiński duet muzyczny działający w Szwajcarii, jest
jednym z najbardziej cenionych przedstawicieli subkultury gotyckiej
(gothic, goth). Zespół, którego nazwa pochodzi od finałowej części
„Requiem” Wolfganga Amadeusza Mozarta, rozpoczął swoją karierę jako
jednoosobowy projekt artystyczny spod znaku dark wave (mrocznych,
depresyjnych brzmień keyboardowych). Prawdziwą sławę i uznanie
przyniosły mu jednak późniejsze płyty, na których udało się połączyć
gotycki rock/metal z muzyką poważną. Lacrimosa zasłynęła z ambitnych,
skomplikowanych kompozycji, niejednokrotnie nagrywanych z udziałem
orkiestr i chórów. Formacja współpracowała m.in. z Londyńską Orkiestrą
Symfoniczną (London Symphony Orchestra), Państwową Operą w Hamburgu
(Hamburgische Staatsoper) i Niemiecką Orkiestrą Filmową Babelsberg
(Deutsches Filmorchester Babelsberg). W ostatnich latach duet odszedł –
ze szkodą dla siebie – od tej niecodziennej konwencji twórczej, porzucił
tradycjonalizm na rzecz futuryzmu. Utwory Lacrimosy stały się prostsze i
bardziej elektroniczne. Nic więc dziwnego, że zespół nie jest już tak
popularny jak niegdyś. Krążą nawet słuchy, że obecnie na koncerty
formacji przychodzi o połowę (sic!) mniej melomanów niż dekadę temu.
Czyżby publiczność chciała pamiętać Lacrimosę taką, jaką była na
przełomie XX i XXI wieku?
Początek Lacrimosy datuje się na rok 1990. To właśnie wtedy Niemiec Tilo
Wolff (ur. 10 lipca 1972 r.) powołał do życia swój nietuzinkowy projekt
muzyczny. W roku ‘93 do Lacrimosy dołączyła Finka Anne Nurmi (ur. 22
sierpnia 1968 r.), wcześniej związana z fińskim zespołem Two Witches.
Grudzień 1994 – oto data wydania epki „Schakal”, na której Tilo i Anne
po raz pierwszy wystąpili jako duet. Aktualnie Lacrimosa ma w swoim
dorobku 13 albumów długogrających, w tym 3 solowe płyty Wolffa („Angst” –
1991, „Einsamkeit” – 1992, „Satura” – 1993) i 10 krążków zawierających
głos Nurmi („Inferno” – 1995, „Stille” – 1997, „Elodia” – 1999,
„Fassade” – 2001, „Echos” – 2003, „Lichtgestalt” – 2005, „Sehnsucht” –
2009, „Revolution” – 2012, „Hoffnung” – 2015, „Testimonium” – 2017).
Ofertę zespołu wzbogacają liczne single, EP, składanki, koncertówki,
kasety VHS i płyty DVD. Od roku ‘04 Tilo Wolff działa również pod
szyldem Snakeskin (tak brzmi nazwa jego pobocznego projektu muzycznego,
który można zaliczyć do nurtu electro-goth). Anne Nurmi jest w
Lacrimosie przede wszystkim klawiszowcem, a dopiero później – wokalistką
i kompozytorką. Piosenki śpiewane w całości przez tę damę (12 nagrań)
stanowią 8,63% lacrimosowego repertuaru[1]. Teksty formacji mówią zwykle
o uczuciach. Często poruszają temat miłości, tęsknoty, osamotnienia.
Tilo i Anne prywatnie są małżeństwem, doczekali się dwóch synów:
Tristana Alexandra i Tiziana Immanuela. Skąd o tym wiadomo, skoro nie ma
tej informacji w Wikipedii ani na oficjalnej stronie duetu? W lokalnym,
szwajcarskim pisemku „Riehener Zeitung” (29 kwietnia 2016 r.,
Riehener-zeitung.ch[2]) znalazłam krótki komunikat „Aufnahme in das
Burgerrecht der Gemeinde Riehen” autorstwa Eleonore Spiniello-Behret.
Wiadomość zawiera następujące słowa: „Wolff, Wolf-Tilo, deutscher
Staatsangehoriger mit seiner Ehefrau, Wolff geb. Nurmi, Anne Marjaana,
finnische Staatsangehorige, und die Kinder, Wolff, Tristan Alexander,
Wolff, Tizian Immanuel, finnische Staatsangehorige”. Ale to jeszcze nie
koniec sensacji. Od 2013 r. Tilo jest kapłanem w jednej z parafii
Kościoła Nowoapostolskiego (NAK – Neuapostolische Kirche). Aby się o tym
przekonać, wystarczy odwiedzić witrynę Riehen.nak.ch i wpisać do
tamtejszej wyszukiwarki hasło „Tilo Wolff”. Udany zabieg powinien
doprowadzić do wyświetlenia się nagłówków trzech newsów: „Besuch des
Bezirksapostels” (2013), „Taufe Simon Emmanuel Dappen” (2014) i
„Vorsteherwechsel am Karfreitag, den 30. Marz 2018” (2018). Ten ostatni
artykuł donosi m.in. o parafialnym awansie mężczyzny. Kilka ładnych
zdjęć z Wolffem zobaczymy ponadto w świeżym materiale „17. Juni 2018 –
Taufe Samuel Dappen” (2018).
„STILLE”, „ELODIA”, „FASSADE” –
– TRZY MINIRECENZJE MUZYCZNE
„Stille” (1997)
„Stille” („Cisza”) nie jest pierwszą płytą z repertuaru Lacrimosy. Bez
cienia wątpliwości można jednak powiedzieć, że stanowi ona pierwszy w
pełni dojrzały longplay opisywanego duetu. Wyjątkowe arcydzieło, w
którym Tilo Wolff – kompozytor, wokalista i multiinstrumentalista –
rozwija skrzydła na całą szerokość, pokazując światu rozmach swojego
przedsięwzięcia muzycznego. Trzy najwcześniejsze krążki zespołu
(„Angst”, „Einsamkeit” i „Satura”) były jeszcze młodzieńczymi wprawkami
utalentowanego Niemca, w dodatku dość ubogimi formalnie (słyszymy na
nich niemal wyłącznie keyboard, typowy dla depresyjnego dark wave).
Czwarte CD, „Inferno”, zawierało już utwory bardziej skomplikowane, a
poza tym ujmowało słuchacza nieśmiałymi partiami orkiestralnymi,
służebnymi wobec dominujących brzmień gothic metalowych. „Stille” to
zdecydowanie nie przelewki, tylko poważne dokonanie artystyczne, w
którym elementy muzyki klasycznej (orkiestra, chór) współgrają z
drapieżnymi gitarami na równych prawach. Album zawiera w sobie więcej
energii i zuchwałości niż poprzednie propozycje Lacrimosy. Inaczej brzmi
też na nim wokal Tilo Wolffa – nareszcie śmiało, żywo i spontanicznie.
Znika męczydusza, która na „Inferno” zaczynała się już robić uciążliwa, a
przybywa szczery rockowy wokalista wyrzucający z siebie wiele
zróżnicowanych emocji.
Wprowadzeniem do płyty „Stille” jest ponad 10-minutowy utwór „Der Erste
Tag”. Kompozycja zaczyna się dźwiękami tradycyjnych instrumentów, które
swoim brzmieniem sygnalizują odbiorcy, że właśnie wydarzyło się coś
tajemniczego i niesamowitego. Skojarzenie w pełni uzasadnione, bo –
jeśli wierzyć anglojęzycznej Wikipedii – jest to pieśń o „ozdrowieniu z
płonącego piekła”[3] (przeciwieństwo raju stanowiło motyw przewodni
poprzedniego CD zespołu). Po intrygującym wstępie kawałek „Der Erste
Tag” ślamazarnie wlecze się przed siebie, przywodząc na myśl długą i
pozbawioną pośpiechu wędrówkę. W czwartej minucie muzyka nagle zaczyna
gęstnieć i ciemnieć. Robi się coraz mroczniej i niebezpiecznej… Nadciąga
burza, która na dobre rozpętuje się półtorej minuty później. Tilo Wolff
powtórzy ten zabieg artystyczny w 2005 r. na krążku „Lichtgestalt” (w
obłędnym tracku „Sapphire”). Drugim nagraniem zarejestrowanym na płycie
„Stille” jest piosenka „Not Every Pain Hurts” wykonywana w całości przez
Anne Nurmi[4]. Ten powolny, ociężały, melancholijny kawałek posiada
rytm walca, co zbliża go do gatunku muzycznego zwanego doom metalem. Nie
jest może aż tak ciężki jak „The Dance” (1998) grupy Within Temptation,
ale ewidentnie kojarzy się z macochą Królewny Śnieżki, która na weselu
swojej pasierbicy musiała tańczyć w żelaznych trzewikach.
Kolejne dzieło, jakim obdarowali nas Tilo i Anne w roku 1997, to
przebojowy utwór „Siehst Du Mich Im Licht?” – jedno z najbardziej
energetyzujących nagrań w bogatym repertuarze Lacrimosy. Jeżeli chcesz
posłuchać czegoś „z pazurem” i „z przytupem”, to wspomniana piosenka na
pewno nie zawiedzie Twoich oczekiwań. Ten kawałek Cię rozbuja, a
przynajmniej sprawi, że trudno Ci będzie zapanować nad własną głową i
stopą. Anja Orthodox, liderka zespołu Closterkeller, tłumaczyła kiedyś,
czym się różni „gitara elektryczna” od „przesterowanej gitary
elektrycznej”. Otóż czysta gitara robi „dun, din, dan”, a przesterowana –
„dżu, dżu, dżu” lub „adż, adż, adż”[5]. W „Siehst…” rozbrzmiewają oba
te instrumenty, przy czym ten, który miauczy „dun, din, dan”, wspina się
na wyżyny muzycznej wirtuozerii[6]. Do tego dochodzi dumna, potężna,
wyrazista perkusja… Po wysłuchaniu omawianego utworu słuchacz czuje się
zmęczony, ale w pozytywnym znaczeniu, jak po jakiejś mocno absorbującej
rozrywce. Nic więc dziwnego, że następnym kawałkiem na krążku „Stille”
jest spokojniejsza kompozycja „Deine Nahe”. Dzieło to zawiera fragmenty,
które dyskretnie zwiastują piosenkę „Alleine Zu Zweit”, jaka pojawi się
na płycie „Elodia” w 1999 r. „Deine…” pozwala nam odpocząć po „Siehst
Du Mich Im Licht?” oraz nabrać sił przed największym hitem Lacrimosy.
„Stolzes Herz”, piąty utwór zapisany na CD „Stille”, to pieśń ciesząca
się szczególnym uznaniem fanów Wolffa i Nurmi. Rzeczony kawałek miał
swoją premierę już rok wcześniej na niespełna 23-minutowym singlu
zawierającym również kompozycje „Ich Bin Der Brennende Komet”, „Mutatio
Spiritus” i „Stolzes Herz (Piano Version)”. Na początku marca 2018 r.
Tilo poprosił śledzących go użytkowników Facebooka, żeby wskazali trzy
najbardziej lubiane przez siebie piosenki Lacrimosy[7]. Kilka dni
później artysta opublikował wyniki tego małego plebiscytu. Okazało się,
że na liście 100 najpopularniejszych nagrań duetu pierwsze miejsce
zajmuje właśnie „Stolzes Herz”. Czy Internauci mają rację? Niech każdy z
nas oceni to samodzielnie… Wróćmy jednak do analizy płyty „Stille”.
Szóstą piosenką, jaką znajdziemy na tym krążku, jest wyjątkowo ciekawa
kompozycja „Mein Zweites Herz”. Co w niej takiego niezwykłego? Otóż
kawałek ten nie zawiera żadnych elementów rockowych (brak gitar i
perkusji). Poza tym, nawiązuje on do dwóch najstarszych albumów
Lacrimosy. Przeciągłe, lodowate dźwięki organów stanowią odwołanie do
„Seele In Not” i „Der Ketzer” z płyty „Angst” (1991). Lekko cyrkowa,
ironiczna melodia[8] przypomina zaś tytułowy utwór z krążka „Einsamkeit”
(1992). Myślę, że jest to także hołd dla arlekina Jestera zdobiącego
logo zespołu.
Kawałek następujący po „Mein Zweites Herz” wyraźnie kontrastuje ze swoim
poprzednikiem. „Make It End” jest kompozycją niemal stuprocentowo
metalową: bardzo twardą, surową, a na dodatek zdominowaną przez
przesterowaną gitarę elektryczną. Tradycyjnych instrumentów nie ma tutaj
prawie wcale. Ba, trzeba się uważnie wsłuchać, żeby je w ogóle
usłyszeć! Jednocześnie jest to już druga piosenka na CD „Stille”, którą
samodzielnie wykonuje Anne Nurmi. Podkreślam ten fakt, gdyż nie ma
drugiej płyty Lacrimosy, na której rodaczka Tarji Turunen śpiewałaby
solo więcej niż raz. Niestety, w „Make It End” Anne radzi sobie raczej
kiepsko. Z przykrością stwierdzam, że Finka nie należy do wybitnych
śpiewaczek, a takie agresywne kawałki zwyczajnie ją przerastają. Nurmi
sprawdza się w utworach spokojnych i powolnych, natomiast w nagraniach
typu „Make It End” dosłownie nie nadąża za muzyką. Największą słabością
omawianej piosenki jest jej końcówka, w której wokalistka wydaje z
siebie jakieś dziwne piski. Chyba miało to brzmieć dramatycznie, ale
wyszło po prostu śmiesznie. Na szczęście, ostatnia kompozycja to
monumentalne arcydzieło, jedno z najwspanialszych w dorobku
szwajcarskiego duetu. „Die Strasse Der Zeit” trwa niemal kwadrans i
stanowi epicką wędrówkę przez czas, w której doświadczamy atmosfery
różnych wydarzeń historycznych.
„Elodia” (1999)
„Elodia” (tytuł – imię żeńskie) od lat uchodzi za szczytowe osiągnięcie
Lacrimosy. Płyta, o której mowa, jest concept albumem i rock operą, a
więc produkcją, w której poszczególne utwory układają się w spójną
całość. Elementów muzyki klasycznej – tradycyjnych instrumentów,
skomplikowanych melodii i patetycznych klimatów – jest tutaj jeszcze
więcej niż na krążku „Stille”. Do udziału w nagraniach Tilo Wolff
zaangażował artystów z tak poważnych instytucji, jak Londyńska Orkiestra
Symfoniczna czy Państwowa Opera w Hamburgu. Zgodnie z tym, co
powiedział muzyk w wywiadzie dla polskiego magazynu „Tylko Rock” (nr
6/1999)[9], „Elodia” koncentruje się na zagadnieniach miłości, śmierci i
przeznaczenia. Tilo potwierdza, że teksty piosenek zarejestrowanych na
longplayu są częściowo inspirowane mitologią grecką, a melodie stanowią
kontynuację twórczości dawnych mistrzów: Mozarta, Vivaldiego, Beethovena
i Bacha. Nagrania odbywały się w Niemczech i w Anglii, m.in. w znanym
londyńskim studiu przy ulicy Abbey Road, które gościło wiele sławnych
zespołów rockowych oraz metalowych (The Beatles, Iron Maiden, U2, Pink
Floyd, Green Day, Radiohead, Nightwish, Oasis). Jak się ma „Elodia” do
„Stille”? „Nie jest to może płyta bardzo różna od tej poprzedniej, ale
wydaje mi się lepsza” – ocenił Wolff w rozmowie z czasopismem „Tylko
Rock”.
Utworem otwierającym „Elodię” jest „Am Ende Der Stille”: spokojna,
elegancka, bogata brzmieniowo kompozycja, w której nie uświadczymy
elektrycznych gitar ani ciężkiej perkusji. Ten 8-minutowy, klasyczny
kawałek ma charakter niemal całkowicie instrumentalny. Śpiew Tilo
słychać tylko w dwóch pierwszych minutach, przy czym jest to wokal
cichy, drugoplanowy względem muzyki. Przyjemne, łagodne dźwięki, które
tak umiejętnie wprowadzają nas w atmosferę „Elodii”, stanowią ilustrację
dla subtelnego, lirycznego tekstu. „Twe słowa szybują ku porankowi/ I w
wątłym, różowym welonie/ Unoszącym się nad naturą/ Zanikają i milkną w
ciszy/ Tylko tęsknota w moim głosie/ I w ulotnej modlitwie/ Rozpamiętują
Twe słowa/ W których oddano mi Ciebie/ Ma nadzieja milknie/ A cisza
wznieca wojnę”[10] – nuci autor tych strof, czyli sam Wolff. Gdy „Am
Ende…” dobiega końca, nastrój na CD ulega zmianie. Zaczyna się „Alleine
Zu Zweit”: piosenka rockowa, chwytliwa i optymistyczna, co u Lacrimosy
należy do rzadkości. „Alleine…” mówi o długotrwałym związku
damsko-męskim, w którym kobieta i mężczyzna stopniowo oddalają się od
siebie pod wpływem rutyny oraz trosk dnia codziennego. Jednak odrobina
namiętności sprawia, że ich uczucie odradza się jak feniks z popiołów, a
stary układ odzyskuje dawno utraconą młodość. Iście antyrozwodowy
kawałek[11].
„Halt Mich”, trzeci utwór zapisany na krążku „Elodia”, to 4-minutowa
perełka muzyczna utrzymana w klimatach pogodnej melancholii. Gwoździem
programu jest tutaj zwinny smyczek wygrywający na skrzypcach
szczebioczącą, wpadającą w ucho melodię. Doskonale współpracuje on z
gitarą elektryczną i prawdziwie wirtuozerską, choć wcale nie lekką
perkusją. „Halt Mich” ma dość konwencjonalną budowę, na którą składają
się zwrotki, refreny i instrumentalna solówka poprzedzająca wyrazisty
finał. Omawiana piosenka jest jednocześnie prezentacją aktorskich
zdolności Tilo. Założyciel Lacrimosy wydaje się bowiem udawać
sentymentalnego, nadwrażliwego, znudzonego arystokratę z epoki
(pre)Romantyzmu, a jego aksamitny wokal stopniowo ewoluuje w stronę
płaczu i teatralnego krzyku. Po kawałku „Halt Mich” następuje utwór „The
Turning Point” wykonywany w całości przez Anne Nurmi. Piosenka zaczyna
się krótką melorecytacją w ojczystym języku artystki. Kobieta już raz
deklamowała niedługi tekst po fińsku: miało to miejsce w tytułowym
nagraniu z epki „Schakal” (1994)[12]. „The Turning Point” przypomina
nieco „Not Every Pain Hurts”, lecz w refrenach, które są żywsze od
zwrotek, Anne popełnia błędy rodem z „Make It End”. Tekst „The Turning…”
to głos żony znajdującej oparcie w swoim mężu. Rzecz o miłości,
wdzięczności i wtórnej socjalizacji.
Cztery kawałki, które omówiłam do tej pory, stanowiły pierwszy akt
„Elodii” (pamiętajmy, że analizowane CD jest concept albumem i rock
operą!). „Am Ende Der Stille” było wstępem do tej melodramatycznej
opowieści: bardzo delikatnym i poetyckim, ale już napomykającym o
czarnych chmurach wiszących nad głównymi postaciami. „Alleine Zu Zweit”
dawało do zrozumienia, że bohaterowie przeżywają kryzys w związku, lecz
próbują go jakoś przezwyciężyć. „Halt Mich” zawierało refleksje
mężczyzny, który wprawdzie zmaga się z konfliktem wewnętrznym i myślami
samobójczymi, jednak ma u swojego boku niewiastę podtrzymującą go przy
życiu i sprowadzającą go na ziemię. „The Turning Point” stanowiło
poruszające wyznanie owej niewiasty: historię jej dawnego zagubienia, z
którego umiłowany mężczyzna pomógł jej się wyplątać[13]. W utworach
budujących drugi akt „Elodii” – „Ich Verlasse Heut’ Dein Herz” i „Dich
Zu Toten Fiel Mir Schwer” – wszelka nadzieja pryska jak bańka mydlana.
Długoletni związek, w którym obie strony przeżyły tyle wzlotów i
upadków, ostatecznie się rozpada. Początkowo wiąże się z tym uczucie
smutku („Ich Verlasse…”). Później przygnębienie ustępuje złości oraz
pretensjom do byłego partnera („Dich Zu Toten…”). Ta druga pieśń brzmi
trochę prowokacyjnie: chwilami przypomina wojenny marsz, inwazję wojsk
Wehrmachtu[14].
Trzeci akt opowieści – „Sanctus” i „Am Ende Stehen Wir Zwei” – przynosi
pewną niespodziankę. Czyżby nieoczekiwany zwrot akcji? Utwór „Sanctus”
(trwający ponad 14 minut, a zatem będący jedną z najdłuższych kompozycji
Lacrimosy) jest tak trudny do interpretacji, że właściwie nie wiadomo,
dlaczego znalazł się na „Elodii”. W rzeczonym nagraniu występują zarówno
fragmenty klasyczne, jak i metalowe, przy czym te pierwsze wydają się
przeważać nad tymi drugimi. Czasem można nawet odnieść wrażenie, że
ciężkie gitary służą tylko podkreślaniu orkiestralnych uniesień…
„Sanctus” należy do dzieł wyjątkowo monumentalnych. Najpierw chór
uroczyście chwali Boga po łacinie[15], a potem zabiera głos główny
bohater męski, który – ustami Wolffa – śpiewa o spotkaniu swojej świeżo
opuszczonej współmałżonki. Prawdopodobnie mamy tu do czynienia z
literackim zabiegiem „Deus ex machina”. Gdy już sądzimy, że
przedstawienie dobiegło końca, następuje przedziwna interwencja Niebios.
Co z niej wynika? Odpowiedź na to pytanie zawiera piosenka „Am Ende
Stehen Wir Zwei”. W tym patetycznym, dudniącym jak dzwon utworze
(zwiastującym „Fassade – 1. Satz”) Tilo i Anne poruszają temat „drugiej
szansy dla nas obojga”[16]. Zaiste, wzruszający kawałek. Kiedy go
słucham, mam ochotę płakać niczym gospodyni domowa oglądająca swoją
ulubioną telenowelę.
„Fassade” (2001)
„Fassade” („Fasada”, „Maska”, „Pozory”) to kolejny w karierze Lacrimosy
concept album. Tym, co odróżnia go od poprzednich płyt duetu, jest
zwiększenie – w warstwie tekstowej – nacisku na problematykę uniwersalną
i ogólnoludzką. O ile wcześniejsze krążki zespołu skupiały się na
przeżyciach jednostki i relacjach interpersonalnych (głównie pomiędzy
dwojgiem zakochanych ludzi), o tyle teraz w centrum uwagi zostaje
postawione współczesne społeczeństwo. A trzeba przyznać, że jest to
wizja daleka od pozytywnej. Można śmiało skonstatować, że w tytułowym
tryptyku („Fassade – 1. Satz”, „Fassade – 2. Satz” i „Fassade – 3.
Satz”) nowoczesna cywilizacja euroatlantycka zostaje skrytykowana jako
pusta i bezduszna. Jest to raczej krytyka konserwatywna lub
konserwatywno-liberalna, piętnująca zanik tradycyjnych wartości oraz
demaskująca zniewolenie jednostki przez biurokratyczny system, środki
masowego przekazu i uniformizujące procesy społeczne: globalizację,
urbanizację, makdonaldyzację etc. Okładka albumu „Fassade” przedstawia
pokaz mody obserwowany przez robotników z filmu „Metropolis” (1927)
Fritza Langa[17]. To już drugie nawiązanie Lacrimosy do tej słynnej
antyutopii. Na okładce CD „Inferno” (1995) widzieliśmy przecież miasto
podobne do tego z „Metropolis”. Ono również zostało przywołane w
kontekście piekła, otchłani.
„Fassade – 1. Satz” (track #1) nie jest utworem łatwym do opisania.
Panuje w nim nastrój… nawet więcej niż podniosły. Ta multiinstrumentalna
kompozycja brzmi ultrapatetycznie, a zarazem złowieszczo i
rozpaczliwie, jakbyśmy właśnie odkryli, że wydarzyło się coś bardzo
poważnego. Nagranie dosłownie zwala człowieka z nóg swoim tragizmem.
Mógłbyś przy nim paść na kolana, ukryć twarz w dłoniach i wybuchnąć
histerycznym płaczem. Katastroficznej, wręcz apokaliptycznej muzyce
towarzyszy rozdzierający krzyk Tilo Wolffa: „Nie patrzcie na mnie!/ Nie
jestem zwierzęciem!/ Tylko ludzkim dzieckiem – dla was obcą istotą –
może/ Z oczami i uszami/ Sercem i uczuciami/ I wciąż jeszcze czystym i
wolnym umysłem”[18]. Jakie to szczęście, że gdy „Fassade – 1. Satz”
dobiega końca, napięcie zostaje rozładowane przez kawałek znacznie
lżejszy i radośniejszy! „Der Morgen Danach” (track #2) jest
konwencjonalną piosenką utrzymaną w klimatach rodem z „Elodii”.
Założyciel Lacrimosy znów godzi rockową plebejskość z dworskością
klasycznych instrumentów. Tym razem pieszczotą dla naszych uszu są
łagodne dźwięki fletu. Tekst utworu mówi o miłości: podmiotem lirycznym
jest mężczyzna, który wychwala pod niebiosa swoją wybrankę. „Der
Morgen…” należy do sztandarowych nagrań duetu. Kawałek zajął trzecie
miejsce w rankingu „Top 100” (marzec 2018)[19].
„Senses” (track #3) to jedyny i poniekąd obowiązkowy – z punktu widzenia
lacrimosowej tradycji – utwór wykonywany przez Anne Nurmi. Piosenka
jest najsłabszą kompozycją zarejestrowaną na płycie „Fassade”. Jak
nietrudno wywnioskować z tytułu, „Senses” stawia na zmysłowość w
wymiarze muzycznym oraz treściowym. Nagranie opowiada o kobiecie
tęskniącej za swoim mężem, który niedawno umarł, ale jego obecność nadal
jest w domu wyczuwalna. Bohaterka przechowuje wiele pamiątek po
ukochanym mężczyźnie, lecz odczuwa dotkliwy brak jego pocałunków[20].
Spokojna melodia sprawia, że głos fińskiej wokalistki nareszcie brzmi
dobrze. Aż za dobrze. I tu leży pies pogrzebany. Ten śpiew jest po
prostu zbyt piękny, żeby był prawdziwy. Głęboki, eteryczny, nieziemski,
rozchodzący się w przestrzeni… Czyżby magia autotune’a? Całkiem
możliwe[21]. „Warum So Tief?” (track #4) to ociekający chandrą utwór, w
którym ważną rolę odgrywa ciężka perkusja będąca tłem dla klasycznego
instrumentarium. Rytm, tempo i aranżacja tego kawałka mogą się kojarzyć z
piosenką „Meine Welt” z 1999 r. Dla niezorientowanych: „Meine Welt” to
jedno z dwóch nagrań bonusowych dołączonych do japońskiego wydania
„Elodii”[22]. „Warum…” przypomina też „Mein Zweites Herz” ze względu na
smętne pobrzękiwanie trąbki. Oj, rzadko słyszy się trąbkę poza jazzem i
filharmonią!
„Fassade – 2. Satz” (track #5) jest drugą częścią tryptyku, od którego
wziął swoją nazwę analizowany krążek Wolffa i Nurmi. Kompozycja ma
charakter chóralno-orkiestralny, brakuje w niej elementów
rockowo-metalowych. Nie jest ona radosna, ale daleko jej do dramatyzmu
przepełniającego pierwszą część trylogii. Dużym zaskoczeniem są tutaj
operowe popisy tajemniczych sopranistek. Tilo Wolff również podejmuje
próby śpiewania wysoko i dźwięcznie (wyje wówczas jak ksiądz zawodzący w
kościele podczas nabożeństwa!). Artysta będzie kontynuował te
eksperymenty także na następnych płytach sygnowanych logiem
Lacrimosy[23]. Jeśli chodzi o tekst „Fassade – 2. Satz”, to pada w nim
desperacka deklaracja: „Chcę się wydostać z zimnego świata ludzi/ I chcę
wejść w ciepłe ręce miłości”[24]. „Liebesspiel” (track #6) jest owym
upragnionym „wejściem w ciepłe ręce miłości”. Dokładnie mówiąc: wejściem
smoka. Ten ostry, dynamiczny kawałek porusza temat zbliżenia
damsko-męskiego, lecz czyni to w sposób zdecydowanie atawistyczny,
frywolny tudzież sugestywny („Pomiędzy Twoimi udami/ Dotykając Twych
wilgotnych ust/ Umieram dla Ciebie…/ Jesteś moja!”[25]). Utwór brzmi jak
połączenie „Siehst Du Mich Im Licht?” z „Alleine Zu Zweit”. Hałaśliwe
grzmoty przesterowanej gitary łagodzi jednak wesoły obój, drewniany
instrument dęty pokrewny fujarce.
„Stumme Worte” (track #7) można uznać za kontynuację „Liebesspiel”. Oto
dociera do naszych uszu klasyczna kompozycja, w której kluczową rolę
odgrywa melancholijne pianino. Dzieło prezentuje punkt widzenia
mężczyzny, który z pewnym rozrzewnieniem wspomina swój przelotny romans
należący już do przeszłości. Postawa podmiotu lirycznego jest
ambiwalentna. Z jednej strony, bohater cieszy się, że w jego życiu miał
miejsce taki barwny epizod. Z drugiej – boleje nad faktem, że ten słodki
rozdział żywota został zamknięty na amen. „Tylko raz jej zapragnąłem;/
Tylko raz – teraz i już na zawsze./ Ale nie chcę, by skończyło się moje
cierpienie,/ Bo jest wszystkim, co mi zostawiła”[26] – śpiewa Tilo
Wolff. Piosenka „Stumme Worte” przywodzi mi na myśl fikcyjny szlagier z
powieści „Rok 1984” (1949) George’a Orwella. Przebój ten zaczyna się
bowiem słowami: „To był tylko chwilowy urok/ I minął jak kwietniowy
dzień,/ Lecz cóż za marzenia rozbudził!/ Z serca mego najlżejszy zdjął
cień!”[27]. „Fassade – 3. Satz” (track #8), ostatnia część wielkiego
tryptyku Lacrimosy, wyraźnie nawiązuje do części pierwszej, ale jest od
niej bardziej gitarowa. Katastrofizm ustępuje tutaj z drogi
buntowniczości. Czyżby podmiot liryczny zamienił rozpacz na aktywną
walkę ze złem? Takie zakończenie byłoby istnym „happy endem” (choć może
nieco naiwnym)!
* * *
Mam nadzieję, że mój artykuł wniósł coś do dyskusji o Lacrimosie i jej
prawie 30-letniej pracy twórczej. A tych, którzy wcześniej nie znali
tego duetu, zachęcił do sięgnięcia po jego trzy najsłynniejsze albumy
muzyczne. Lacrimosa to zespół, który pokochałam mocniej niż jakikolwiek
inny. Zaczęłam go słuchać w styczniu 2006 r., gdy nie miałam jeszcze
ukończonych 15 lat. Mimo upływu czasu nieustannie wracam do nagrań
Wolffa i Nurmi, za każdym razem odkrywając w nich coś nowego i
zaskakującego. Oprócz Lacrimosy cenię gotyckie formacje Closterkeller i
Switchblade Symphony, a od niedawna – również XIII. Stoleti, L’Ame
Immortelle, Persephone i Coma Divine. Naturalnie, słucham także
symfonicznego rocka/metalu typu Within Temptation, Nightwish czy Epica.
Artystów spoza nurtów gothic i symphonic, których twórczość przypadła mi
do gustu, jest tak wielu, że nie byłabym w stanie ich dzisiaj wymienić.
Wciąż mam sentyment do rosyjskiego duetu t.A.T.u., który był modny w
czasach mojej nauki w szkole podstawowej. Ale lubię też Filipinki
(polski girlsband doby gomułkowskiej i gierkowskiej), brytyjskie
przeboje z lat 70. i 80. XX wieku, a nawet „piosenki zaangażowane”
rozmaitych opcji politycznych. Ostatnio przekonuję się do muzyki
industrialnej (Nachtmahr – projekt Thomasa Rainera). Zaciekawiła mnie
bowiem subkultura cyber-goth.
Natalia Julia Nowak,
23.06. – 01.08. 2018 r.
PRZYPISY
[1] Wszystkich utworów Lacrimosy jest prawdopodobnie 139. Tak
przynajmniej wynika z facebookowych obliczeń Tilo Wolffa (marzec 2018,
Facebook.com/LacrimosaOfficial). Lista kawałków z Anne Nurmi jako jedyną
lub główną wykonawczynią: „No Blind Eyes Can See” (1995), „Not Every
Pain Hurts” (1997), „Make It End” (1997), „The Turning Point” (1999),
„Senses” (2001), „Vankina” (2001), „Apart” (2003), „My Last Goodbye”
(2005), „A Prayer For Your Heart” (2009), „If The World Stood Still A
Day” (2012), „Thunder And Lightning” (2015), „My Pain” (2017). Piosenka
„Vankina” została dołączona – jako bonus track – do japońskiego wydania
płyty „Fassade”. Umieszczono ją także na singlu „Der Morgen Danach” z
sierpnia 2001 r. Jeśli nie liczyć tego fińskojęzycznego nagrania,
wszystkie kompozycje śpiewane przez Nurmi są anglojęzyczne. „Vankina” to
w języku suomi „uwięziona”.
[2] Plik do pobrania:
Riehener-zeitung.ch/assets/downloads/zeitungen2016/RZ17_20160429.pdf
(Portable Document Format, rozmiar 9,85 MB).
[3] Tłumaczenie własne. Sformułowanie oryginalne: „the recovery from a
burning inferno” [En.wikipedia.org/wiki/Stille_(Lacrimosa_album)].
[4] Tilo jest jednak słyszalny w tle, pod koniec utworu.
[5] Powołuję się tutaj na wywiad opublikowany w serwisie Gazeta.pl
(„Anja Orthodox: Przydałby mi się romans z jakimś ‘Dodem’. Wtedy ludzie
chodziliby na mnie, jak teraz śmigają na Behemota”). Rozmowę z Królową
Polskiego Gotyku przeprowadziła dziennikarka Krystyna Pytlakowska.
[6] Warto zauważyć, że mruczy tam również gitara basowa, inny szarpany „strunowiec”.
[7] Miało to miejsce na oficjalnym fanpejdżu zespołu (Facebook.com/LacrimosaOfficial).
[8] Nie zaszkodzi odnotować, że czasem towarzyszy jej pseudowesołe –
podobne do wymuszonego śmiechu przez łzy – podśpiewywanie Tilo. W tym
„pogodnym” nuceniu tekstu nie ma jednak ani krzty radości.
[9] Kopia materiału jest dostępna na stronie Lacrimosa.rockmetal.art.pl (dział „Wywiady”).
[10] Przekład utworu „Am Ende Der Stille” zaczerpnęłam z portalu
Tekstowo.pl. Tłumaczenie zostało tam dodane przez osobę ukrywającą się
pod pseudonimem „sheri303”.
[11] Skoro już rozmawiamy o „Alleine Zu Zweit”, powinniśmy pamiętać, że
utwór ten ukazał się na singlu zapowiadającym płytę „Elodia”. Krążek
krótkogrający ujrzał światło dzienne w kwietniu ‘99 (dwa miesiące przed
premierą długo wyczekiwanej „Elodii”). Z tamtego okresu pochodzi
publikacja „Samotni razem – Lacrimosa” wydrukowana na łamach magazynu
„Jazgot” (nr 4/1999). Kopię rozmowy Orona z Tilo Wolffem można znaleźć
na stronie Lacrimosa.rockmetal.art.pl w dziale „Wywiady”.
[12] Kawałek „Schakal” zajął drugie miejsce w rankingu „Top 100”
opracowanym przez Tilo na podstawie wyników facebookowego plebiscytu z
marca 2018 r. Ciekawostka: w napisach końcowych wyświetlanych po
teledysku „Schakal” (VHS „The Clips 1993-1995”, DVD „Musikkurzfilme: The
Video Collection”) pojawia się imię żeńskie „Elodia”. Takie właśnie
miano nosi postać grana przez Anne Nurmi.
[13] „Zanim się dowiedziałam, że kochałam tylko Twoją połowę we mnie,
spędziłam zbyt dużo czasu, nie znając siebie. (…) Teraz mi pokazałeś, że
dwie pełne połowy czynią silniejszą całość. (…) Nie mogłam walczyć
samotnie. Dziękuję Ci za wysłuchanie mnie we właściwym czasie.
Błogosławię Cię za zaufanie, jakie mi okazałeś, gdy nie przyznawałam się
do bycia słabą. (…) Osiągnęłam swój cel, teraz znów mogę stawić sobie
czoło. Dziękuję Ci za to, że mnie kochasz i utrzymujesz nas na właściwej
drodze” – Lacrimosa, „The Turning Point”, tłumaczenie własne. Pełny
tekst piosenki (w języku angielskim) znajdziemy na stronie
Lyrics.wikia.com.
[14] Wypełniają się tutaj dwa ostatnie wersy „Am Ende Der Stille”.
Cytat: „Ma nadzieja milknie/ A cisza wznieca wojnę” (przeł. sheri303,
Tekstowo.pl).
[15] Początek utworu: „Sanctus – Sanctus – Sanctus – Dominus/ Sanctus/
Sanctus – Sanctus – Sanctus – Dominus/ Deus Deus Sabaoth – pleni sunt
caeli et terra/ Deus Deus Sabaoth – pleni sunt caeli et terra/ Gloria
Tua – gloria Tua/ Gloria Tua – gloria Tua/ Deus Deus Sabaoth – pleni
sunt caeli et terra/ Deus Deus Sabaoth – pleni sunt caeli et terra/
Gloria Tua – gloria Tua/ Gloria Tua – gloria Tua”. Zakończenie utworu:
„Hosanna in excelsis/ Hosanna in excelsis/ Hosanna in excelsis/
Benedictus, qui venit in nomine Domini/ Hosanna in excelsis/ Hosanna in
excelsis/ Sanctus Dominus/ Sanctus Dominus/ Sanctus Dominus/ Sanctus
Dominus/ Sanctus Dominus/ Sanctus Dominus/ Sanctus Dominus/ Sanctus
Dominus/ Sanctus Dominus/ Dominus”. Pełna treść pieśni Lacrimosy jest
dostępna w archiwach witryny Lyrics.wikia.com. Strofy łacińskie pochodzą
z liturgii rzymskokatolickiej (Pl.wikipedia.org/wiki/Sanctus).
[16] Tłumaczenie: Aneakh, Lacrimosa.rockmetal.art.pl.
[17] Albo przez masy partyjne z filmowej adaptacji „Roku 1984” George’a
Orwella. Chodzi mi o ekranizację w reżyserii Michaela Radforda (1984) z
Johnem Hurtem, Richardem Burtonem i Suzanną Hamilton w rolach głównych.
[18] Tłumaczenie: Julia, Lacrimosa.rockmetal.art.pl.
[19] Dodam jeszcze, że singiel „Der Morgen Danach” (wydany w sierpniu
2001 r.) stanowił oficjalną zapowiedź albumu „Fassade” (wypuszczonego na
rynek w październiku ‘01).
[20] Trochę inaczej – aczkolwiek nie z własnej winy – przeżywa swoje
wdowieństwo niewiasta będąca podmiotem lirycznym w polskim kawałku
„Drzewo” (Maleo Reggae Rockers & Lilu, składanka „Morowe Panny”,
Muzeum Powstania Warszawskiego 2012). Wdowa śpiewająca ustami Aleksandry
„Lilu” Agaciak wspomina swojego małżonka, który zbudował dom, posadził
drzewo i spłodził syna. Wszystko układało się perfekcyjnie, ale wybuch
II wojny światowej przyniósł totalną zagładę, odwrócił życie bohaterki
do góry nogami. „Dom jest pusty, drzewo uschło, mój mąż i syn nie żyją” –
zdradza kobieta w puencie opisywanej piosenki.
[21] Jeżeli jednak się mylę, to pokornie przepraszam za ten dyskredytujący (dla każdego profesjonalnego artysty) zarzut!
[22] Drugim bonusem jest tam „Und Du Fallst”, odrobinę elektroniczny
przedsmak CD „Echos” (2003). „Und…” wydaje mi się podobne do takich
utworów, jak „Malina” czy „Ein Hauch Von Menschlichkeit”.
[23] Interesująca nas technika wokalna pojawi się m.in. w
anglojęzycznych nagraniach „The Party Is Over” („Lichtgestalt” – 2005) i
„Call Me With The Voice Of Love” („Sehnsucht” – 2009).
[24] Tłumaczenie: Julia, Lacrimosa.rockmetal.art.pl.
[25] Tłumaczenie: Lestath, Lacrimosa.rockmetal.art.pl.
[26] Tłumaczenie: Lestath, Lacrimosa.rockmetal.art.pl.
[27] Cyt. za: Rok-1984.klp.pl/ser-345.html (część II, strona 82).