“…brzmi w patefonie
potężny śpiew umarłego”
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Tytuł oryginalny: “Control”
Reżyseria: Anton Corbijn
Rok produkcji: 2007
Kraj produkcji: Australia, Japonia,
Stany Zjednoczone, Wielka Brytania
Gatunek: dramat, obyczajowy,
biograficzny, muzyczny
Bohater tragiczny
Dwugodzinny film “Control” w reżyserii Antona Corbijna (dystrybuowany w
Polsce pod oryginalnym, niezmienionym tytułem) to twór prawdziwie
międzynarodowy. Serwis Filmweb.pl podaje, że jest to dramat produkcji
australijsko - japońsko - amerykańsko - brytyjskiej. Dla pełności obrazu
należy dodać, że reżyser dramatu jest Holendrem, a jego audiowizualne
dzieło traktuje o losach brytyjskiego wokalisty, który spotykał się z
Belgijką, popełnił samobójstwo po seansie niemieckiego filmu[1] i
przekreślił plany swojego zespołu dotyczące amerykańskiej trasy
koncertowej. O kim mowa? Kto jest bohaterem filmu “Control”? Osoby,
które interesują się tzw. klasyką rocka, zapewne już odgadły, że chodzi o
Iana Curtisa: frontmana grupy Joy Division, jednego z tych artystów,
dla których śmierć stała się przepustką do popkulturowej
nieśmiertelności. Curtis został przedstawiony jako typowy bohater
tragiczny. Z produkcji wynika, że każda decyzja, którą podjąłby ów
człowiek, zakończyłaby się katastrofą. Czy droga życiowa, którą podąża
postać, jest trudna i wyboista? Nie. Jest prosta, stroma i szybko
wiedzie do zgonu. Ian Curtis odszedł w wieku 23 lat[2]. Ale jego sława
już niebawem będzie dwa razy dłuższa.
Muzyka śmierci
Zanim przejdę do konkretów, spróbuję wyjaśnić, co mnie skłoniło do
sięgnięcia właśnie po ten film. Nie jestem fanką Joy Division, więc
teoretycznie nie powinnam być zainteresowana omawianym dramatem. W życiu
zdarzają się jednak różne przypadki, czasem naprawdę dziwaczne. Pod
koniec 2012 i na początku 2013 roku napisałam kilka artykułów o
artystach i zespołach spod znaku New Romantic. Mój internetowy
Przyjaciel, nacjonalistyczny publicysta Robert Larkowski, którego
poznałam w czasach współpracy z Polską Partią Narodową i tygodnikiem
“Tylko Polska”, nie był tym zachwycony. Twierdził, że New Romantic to
badziewie, a jeśli chcę pisać o oldschoolowych formacjach, to powinnam
raczej zająć się postpunkowym kwartetem Joy Division. Zachęcał mnie,
żebym obejrzała film “Control” będący opowieścią o początkach tej
niezwykłej grupy. Wspomniał o tym nawet w naszej ostatniej rozmowie
telefonicznej. “Ostatniej” - bo niedługo potem zmarł. Została mi po nim
tylko ta jedna prośba… Żebym obejrzała film “Control” i napisała artykuł
o Joy Division. Myślę, że brytyjski kwartet już zawsze będzie mi się
kojarzył z umieraniem. Posłuchajcie kiedyś jego piosenek. Oto, jak brzmi
śmierć.
Reformatorzy kultury
O historii i znaczeniu zespołu Joy Division[3] pisze Michał Żarski w
artykule “Joy Division od środka. Legendy pozostają wieczne. Recenzja”
(wNas.pl). Publicysta twierdzi, że chociaż angielska grupa wydała tylko
dwie płyty, wywarła ogromny wpływ na współczesną muzykę rozrywkową.
Gdyby nie Joy Division, rozwój takich nurtów muzycznych, jak post punk,
new wave czy gothic byłby znacznie utrudniony. Interesująca nas formacja
działała ponad trzydzieści lat temu. Funkcjonowała od końca lat
siedemdziesiątych aż do roku 1980. Mimo to, jej wpływy wciąż są
wyczuwalne w twórczości wielu zespołów, nawet tych próbujących uchodzić
za awangardowe. Polscy patrioci będą mile zaskoczeni, kiedy się
dowiedzą, że pierwotna nazwa grupy brzmiała Warsaw (Warszawa). Niestety,
piosenki nagrane pod tym szyldem nie zawsze są zaliczane do oficjalnej
twórczości kwartetu. A szkoda, bo brzmią one inaczej niż jego nowsze
utwory. Co więcej, stanowią dowód na punkowe korzenie formacji. Zdaniem
Żarskiego, o związku Joy Division z ruchem punkowym świadczą również
wybryki samych artystów i specyficzne zachowanie koncertowej
publiczności. Ale na dwóch oficjalnych krążkach “punka po prostu nie
ma”.
Prawdy i mity
Podobny obraz grupy Joy Division wyłania się z tekstu “Radość klasy
robotniczej - nowa książka o Joy Division” Roberta Sankowskiego
(Wyborcza.pl). Według dziennikarza, dokonania formacji nadal są
inspirujące dla wielu muzyków. Brzmienie, z którym kojarzona jest
twórczość zespołu, to “nowofalowy minimalizm (…) połączony z potężną
dawką ukrytych pod chłodnymi dźwiękami emocji”. Do tego dochodzą
“mroczne, sugestywne teksty, wbijające się w głowę linie gitary basowej,
przytłaczający klimat, czarno-białe zdjęcia, nieustanny niepokój”. Mimo
tych cech, które przywodzą na myśl gothic, punkowe pochodzenie Joy
Division jest niezaprzeczalnym faktem. Łobuzerstwo, awantury, narkotyki,
konflikty z instytucjami państwowymi… Omawiana formacja, chociaż
uznawana za romantyczną i uduchowioną, wcale nie była tak nieskazitelna,
jak mogłoby się wydawać. Sankowski, powołując się na książkę autorstwa
basisty Joy Division, daje czytelnikom do zrozumienia, że “kapeli nie
otaczała nieustannie aura posępnej zadumy”. Ponury wizerunek grupy,
zwłaszcza jej wokalisty, “po części składa się z prawdy, po części jest
to projekcja fanów, a po części samoreprodukująca się legenda”. Dzieło
Antona Corbijna podtrzymuje ten mit.
Dekadent starej daty
Film “Control” rozpoczyna się krótkim prologiem wyprzedzającym właściwą
akcję dramatu. W rzeczonym prologu przygnębiony Ian Curtis rozmyśla o
swoim życiu. Myśli o przeszłości, przyszłości… No i teraźniejszości, nad
którą całkowicie stracił kontrolę. Chwilę później wprowadzenie dobiega
końca, a widz przenosi się w czasie do roku 1973. Poznajemy Iana jako
siedemnastoletniego ucznia szkoły średniej. Bohater filmu jest
chłopakiem wrażliwym, nieprzeciętnym, ale też skłonnym do popadania w
zadumę i apatię. Zdecydowanie różni się od większości młodzieńców w jego
wieku. Curtis przypomina modelowego romantyka, może nawet dekadenta z
epoki modernizmu. Nie obchodzą go przyziemne problemy zwykłych ludzi,
jego zainteresowania oscylują wokół sztuki, którą nie tylko kontempluje,
ale również uprawia. Ian kocha muzykę i literaturę. Namiętnie słucha
utworów Davida Bowie’ego (wielkiego awangardzisty lat siedemdziesiątych
XX wieku). Często, niczym modernistyczny dandys, przyjmuje ekscentryczny
wygląd. Stosuje prowokacyjny makijaż oczu (zupełnie jak Bowie. Później
będą tak robić bywalcy klubu Blitz, ojcowie nurtu New Romantic[4]). Ian
zna na pamięć wiersze wybitnych poetów. Sam pisze m.in. poezje i
powieści.
W pocie czoła
Nastolatek mieszka w ubogiej części miasta Macclesfield. Robotnicze
blokowisko, na którym spędza młodość, przywodzi na myśl ponure osiedle
socrealistyczne. Chłopak, po zakończeniu edukacji, zostaje szeregowym
funkcjonariuszem urzędu pracy. Pewnego dnia, wykonując swoje obowiązki,
staje się świadkiem nieprzyjemnego zdarzenia: młoda petentka dostaje
silnego napadu epilepsji. Ian jeszcze nie wie, że niedługo sam będzie
przeżywał takie ataki… Mniejsza z tym. Bohater dramatu pracuje jako
urzędnik, ale jego ambicje sięgają znacznie dalej. Curtis pragnie
związać swoje życie ze sztuką. W 1976 roku dołącza - w charakterze
wokalisty - do początkującego zespołu rockowego. Grupa Warsaw, która
później zmienia nazwę na Joy Division, nie ma łatwego startu, ale robi
wszystko, co tylko może, żeby zostać dostrzeżoną i docenioną. Muzycy
budują swoją pozycję z ogromnym mozołem. Drobnymi kroczkami zmierzają do
celu, nie zrażając się niepowodzeniami, które czasem bywają
upokarzające. W końcu osiągają pewną sławę, lecz nie wiąże się ona z
poprawą sytuacji materialnej. Formacja tworzy wszak muzykę
niekomercyjną. Grono fanów, dla którego gra Joy Division, nie ma
pojęcia, że względny sukces zespołu słono kosztuje.
Wielka choroba
Pewnej nocy Ian dostaje pierwszego zauważalnego ataku padaczki. Od tej
pory jego życie staje się bardzo trudne, żeby nie powiedzieć:
dramatyczne. Curtis wie, że ze względu na stan zdrowia powinien się
oszczędzać. Będąc epileptykiem, winien unikać wysiłku, wcześnie chodzić
spać itd. Lecz czy dla wschodzącej gwiazdy rocka nie jest to wyrok
śmierci? Co z koncertami, wizytami w mediach, spotkaniami z
publicznością? Tu nie chodzi tylko o karierę i samorealizację. Chodzi
również o sztukę. Joy Division, jako grupa nowatorska i inspirująca,
musi trwać. Zarówno słuchacze, jak i przyszłe pokolenia muzyków, mają
swoje prawa. Ale to jeszcze nie wszystko. Chłopak, w trosce o własne
zdrowie, powinien zachowywać spokój. Jednak… czy w przypadku
nadwrażliwego artysty jest to w ogóle możliwe? I czy rezygnacja z uczuć
nie miałaby destrukcyjnego wpływu na twórczość Joy Division? Przecież
sekret tego zespołu tkwi w emocjonalności! Epilepsja, jako ciężka
choroba, wiąże się z koniecznością zażywania leków. A leki mają skutki
uboczne. Jak pogodzić kurację z karierą muzyczną i pracą urzędnika? Kto
zagwarantuje, że medykamenty i sama padaczka nie pogłębią złego
samopoczucia młodzieńca przeżywającego weltschmerz?
Dwie miłości
Epilepsja i farmaceutyki to paskudne sprawy. Ale to nie one popychają
Iana Curtisa do samobójstwa. Kiedy Ian był nastolatkiem, w jego życiu
pojawiła się miła i nieśmiała dziewczyna, Deborah Woodruff. Młodzi
ludzie, dotknięci miłosnym szałem, zdecydowali się pobrać. Pan młody
miał wówczas dziewiętnaście lat, a panna młoda - osiemnaście. Po
przedwczesnym, nieprzemyślanym ślubie przyszło przedwczesne,
nieprzemyślane rodzicielstwo. Zobaczmy… Debbie zachodzi w ciążę i rodzi
córeczkę. Tymczasem Ian uświadamia sobie, że to, co wcześniej czuł do
swojej wybranki, było tylko przelotnym uniesieniem. Większość
“odkochanych” młodzieńców mogłaby w takiej sytuacji rozstać się z
dziewczyną. Ale nie Curtis. Jego związek został wszak przypieczętowany
ślubem i narodzinami dziecka. Ian zaczyna rozumieć, że znalazł się w
potrzasku. Nie chce żyć z Debbie, nie chce być ojcem… Lecz jest już za
późno. Sytuację komplikują problemy finansowe: chłopak kończy pracę w
urzędzie, a działalność muzyczna nie przynosi mu odpowiednich zysków.
Deborah musi pracować na pół etatu za marne grosze. Gdy sytuacja wydaje
się beznadziejna, los wbija młodzieńcowi nóż w plecy. Bohater filmu
poznaje intrygującą Belgijkę - Annik Honore.
Egoizm czy fatalizm?
Emile Durkheim, francuski socjolog drugiej połowy XIX wieku, wyróżnił
cztery typy samobójstw: altruistyczne, anomiczne, egoistyczne i
fatalistyczne. A jakim typem samobójstwa była śmierć Iana Curtisa? Czy
było to samobójstwo egoistyczne? Curtis był przecież człowiekiem
wyobcowanym, nieodnajdującym się w społeczeństwie. Odróżniał się nie
tylko od zwykłych ludzi, ale także od pozostałych członków formacji Joy
Division. Stracił dobry kontakt z żoną, nie nauczył się prawdziwie
kochać córki, po pewnym czasie przestał nawet odczuwać satysfakcję
związaną z karierą muzyczną. Uważał, że publiczność go nie rozumie. Że
nie wie, jak wiele serca wkłada młody artysta w swoją działalność. I jak
wiele go to kosztuje. A może zamach na własne życie, jakiego dokonał
wokalista, był samobójstwem fatalistycznym? Curtis nie był do końca
osamotniony. Chociaż oddalił się od swojej małżonki, zawsze mógł liczyć
na jej wsparcie. Miał też rodziców i Annik (jedyną osobę, z którą
potrafił znaleźć wspólny język). Trudno też czuć się opuszczonym, gdy
się ma grono wiernych wielbicieli tudzież kolegów z zespołu i życzliwego
menedżera. Istotą samobójstwa fatalistycznego jest poczucie znalezienia
się w pułapce bez wyjścia. Czyż nie tak czuł się Ian?
Żona i kochanka
“Control” to dobry i ambitny film. Widać, że zarówno reżyser, jak i
aktorzy postawili sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Odtwórcy głównych ról
grają umiejętnie i przekonująco. Gdy się patrzy na Sama Rileya,
zwłaszcza w scenach koncertowych, naprawdę odnosi się wrażenie, że to
nadwrażliwy, mocno przeżywający muzykę, chory na padaczkę Ian Curtis.
Samantha Morton portretuje Debbie jako uroczą, delikatną, niewinną
dziewczynę, która pod wpływem trudnej sytuacji życiowej przeobraża się w
dojrzałą, pragmatyczną, zatroskaną o rodzinę, ale wciąż czułą i ciepłą
kapłankę domowego ogniska. Annik Honore, grana przez Alexandrę Marię
Larę, nie wydaje się jednostką zdeprawowaną. W interpretacji Lary jest
ona piękną, inteligentną, niezależną kobietą, która po prostu pojawia
się w życiu głównego bohatera i towarzyszy mu w wielu sytuacjach,
subtelnie go uwodząc. Obie postaci żeńskie, Deborah Curtis i Annik
Honore, wyraźnie ze sobą kontrastują. Najwidoczniej chodziło tutaj o
pokazanie dwóch odmiennych typów kobiecych: tradycjonalistki (żony,
matki, domatorki) i kobiety wyzwolonej (pełniącej w tej opowieści
funkcję femme fatale). Głównym bohaterem jest jednak Ian i to on musi
wybrać jedną z tych dwóch różnych niewiast.
Aspekt formalny
Opowiadając o filmie “Control”, warto zwrócić uwagę na jego formę.
Produkcja, chociaż nakręcona w 2007 roku, jest czarno-biała. Wybór
takiej stylistyki może wynikać z kilku przyczyn. Po pierwsze: jest ona
bardzo “klimatyczna”, podkreśla poważną problematykę i żałobną atmosferę
dzieła. Po drugie: przytłaczająca większość fotografii Joy Division i
Iana Curtisa faktycznie jest czarno-biała (możliwe, że wielu ludzi,
myśląc o omawianym zespole, wyobraża go sobie w czerni i bieli. Ciekawe,
na ile kolorystyka zdjęć bierze się z dążenia do zbudowania pewnego
nastroju, a na ile z przestarzałej technologii przełomu lat
siedemdziesiątych i osiemdziesiątych). Po trzecie: twórcą filmu jest
Anton Corbijn, człowiek, który nakręcił czarno-biały teledysk do
piosenki “Atmosphere” Joy Division (aczkolwiek zrobił to dopiero w roku
1988). W dziele “Control” wykorzystano wiele utworów muzycznych, nie
tylko interesującej nas formacji. Piosenki z repertuaru Joy Division,
które słyszymy w filmie, nie zawsze są nagraniami oryginalnymi.
Oryginalna jest za to kompozycja “Warszawa” Davida Bowie’ego. To właśnie
od niej kwartet Joy Division wziął swoją pierwotną nazwę (Warsaw).
Utwór “Autobahn” grupy Kraftwerk także jest oryginalny.
Dywizja Uciech
Skąd się wzięła ostateczna nazwa zespołu - Joy Division? Słowa te można
by przetłumaczyć jako “Dywizja Uciech”. W polskiej wersji językowej
filmu “Control” (tłumaczenie: Małgorzata Nowicka. Opracowanie: Dorota
Suske) zaproponowano przekład “Oddział Zabawy”. Otóż “Joy Division” to
nawiązanie do instytucji opisanych w powieści “House of Dolls” (“Dom
Lalek”) Ka-tzetnika 135633. Autor książki (polski Żyd, były więzień KL
Auschwitz) ukazał w swoim dziele grupy żydowskich więźniarek zmuszane
przez hitlerowców do prostytucji. Każda z tych grup była określana jako
“Joy Division“. Jak nietrudno odgadnąć, nietypowa nazwa kapeli
sprawiała, że jej członkowie byli czasem posądzani o propagowanie
nazizmu. Oto, co na ten temat napisał basista formacji: “Uciskani, nigdy
uciskający. Właśnie czegoś takiego szukaliśmy – punkowego i
dekadenckiego. (…) Nie mieliśmy jednak pojęcia, w co sami się
wpakowaliśmy” (P. Hook, “Nieznane przyjemności. Joy Division od środka”,
tłum. Agata Wyszogrodzka. Cyt. za: Wirtualna Polska). Uwaga! W latach
siedemdziesiątych pseudonazistowskie prowokacje nie były niczym
nadzwyczajnym. Nawet Sid Vicious[5] (członek grupy Sex Pistols) i
Siouxsie Sioux nosili niekiedy ubrania ze swastykami.
Anioły nie istnieją
Film “Control” powstał w oparciu o książkę “Joy Division i Ian Curtis.
Przejmujący z oddali”, którą napisała Deborah Curtis. Dzieło Antona
Corbijna przedstawia wersję wydarzeń rozpowszechnianą przez wdowę po
wokaliście. Wypada wspomnieć, że Debbie była też współproducentką
analizowanego dramatu. Czy to, co widzimy w filmie, jest zgodne z prawdą
i z samą książką kobiety? Odpowiedzi na to pytanie poszukuje Wojciech
Orliński, autor artykułu “Miłość nas rozdzieli” (WysokieObcasy.pl).
Dziennikarz weryfikuje, uściśla i uzupełnia informacje podane w
“Control” i “Przejmującym z oddali”. Według Orlińskiego, wizja Annik
Honore, bazująca na wyobrażeniu Debbie, ma niewiele wspólnego ze stanem
faktycznym. Annik nie była elegancką, kokieteryjną damą, tylko
nonkonformistyczną punkówą, chłopczycą nieprzywiązującą wagi do
powierzchowności. W filmie “Control” nieprawidłowo została również
sportretowana sama Deborah. Żona Iana Curtisa wcale nie była taka
łagodna i anielska. Gdy dowiedziała się o zdradzie, zadzwoniła do Honore
i obrzuciła ją wulgarnymi obelgami. Samemu Ianowi rozbiła zaś na głowie
jego ulubioną płytę. Ale on też bywał agresywny. Podobno kiedyś oblał
jej twarz alkoholem, wyszarpawszy z rąk kieliszek…
Most międzypokoleniowy
“Control” to film, który można polecić nie tylko melomanom i fanom Joy
Division, ale także wszystkim, którzy pragną obejrzeć dobry dramat
obyczajowy. Nawet osoby, które nie znają Joy Division (lub nie gustują w
takiej muzyce) mogą znaleźć w tej produkcji coś wartościowego. Myślę,
że jest to jedno z niewielu dzieł, które mogłyby oglądać wnuki razem z
dziadkami. Wybryki młodzieży są tam ukazane w bardzo ograniczonym
zakresie i stanowią tło dla wysuwających się na pierwszy plan wątków
obyczajowych. “Control” to opowieść o błędach młodości, o zakładaniu
rodziny, o problemach małżeńskich, o zdobywaniu środków na utrzymanie, o
zdrowiu, o chorobie, o realizowaniu własnych marzeń, o rozpoczynaniu
niepewnej kariery. Ten film mógłby być wspólnym tematem do rozmów dla
zbuntowanych nastolatek (należących do różnych subkultur) i ich
konserwatywnych babć (oglądających telenowele i czytających pisemka “o
życiu”). “Control” jest produkcją dobrze zrealizowaną i zapadającą w
pamięć. Podczas oglądania finałowej sceny można się nawet popłakać. Gdy
Ian Curtis umiera, jego zwłoki zostają skremowane. Czarny dym,
wydobywający się z komina, przywodzi na myśl Auschwitz. Czy ma to jakiś
związek z nazwą zespołu Joy Division?
Pro memoria
Niniejszy artykuł dedykowany jest pamięci:
- Roberta Larkowskiego (1966-2013) - mojego internetowego Przyjaciela,
wieloletniego publicysty tygodnika “Tylko Polska”, wiceprezesa Polskiej
Partii Narodowej. Robert poprosił mnie kiedyś, żebym obejrzała film
“Control” Antona Corbijna i napisała artykuł o formacji Joy Division.
Żadne z nas nie wiedziało wówczas, że jest to jego ostatnia wola.
Larkowski zmarł w przykrych okolicznościach. Chorował na cukrzycę, ale
zanim odszedł, Internauci rozpuszczali plotki o jego rzekomym
samobójstwie. Robert bardzo się nimi przejmował. Być może to właśnie one
wpędziły go do grobu.
- Jacka Kosiora (1986-2014) - dwudziestoośmioletniego narodowca,
czytelnika tygodnika “Tylko Polska”, naszego wspólnego internetowego
Kolegi. Jacek i ja wspólnie wspominaliśmy zmarłego Roberta. Rok później
zostałam już tylko ja. Kosior zginął tragicznie: nikt nie mógł tego
przewidzieć ani temu zapobiec.
- Jacka Kardaszewskiego (1958-2014) - mojego internetowego Znajomego,
bloggera i pisarza, doktora, byłego wykładowcy Politechniki Łódzkiej,
który przejął ode mnie nazwę Narodowa SocjalDemokracja (uznał, że pasuje
ona do jego własnych poglądów). Kardaszewski zmarł śmiercią samobójczą.
Miał wiele poważnych problemów.
- Iana Curtisa (1956-1980) i Annik Honore (1957-2014).
Natalia Julia Nowak,
15-26 grudnia 2014 r.
PRZYPISY
[1] Chodzi tutaj o dramat psychologiczny “Stroszek” w reżyserii Wernera
Herzoga (RFN 1977). Pozwolę sobie przytoczyć fragment wywiadu, jakiego
udzielił Zbigniew Libera Jakubowi Majmurkowi i Kubie Mikurdzie (“Libera:
W kinie szukam sztuki” - KrytykaPolityczna.pl). ZL mówi: “Bardzo lubię
też film ‘Stroszek’”. KM komentuje: “Po obejrzeniu którego Ian Curtis
się zabił”. ZL wyjaśnia: “Miał powód! Ta ostatnia scena, gdy Stroszek,
martwy (właśnie strzelił sobie w głowę), w indiańskim pióropuszu jeździ w
kółko traktorem, który nie może się zatrzymać; a kurczak, rażony prądem
przez zepsutą maszynę ciągle musi wykonywać swój chicken dance jest
naprawdę dołująca”. Czy rzeczona scena faktycznie mogła wbić Curtisowi
ostatni gwóźdź do trumny? Kurczak, zmuszany prądem do tańczenia, kojarzy
się z kimś, kto musi robić dobrą minę do złej gry. Zwłaszcza z osobą
publiczną, która musi udawać przed widownią, że jest szczęśliwa i
niestrudzona (choć w rzeczywistości cierpi). Pogrążony w depresji
wokalista mógł się czuć jak ten ptak, sztucznie zmuszany do bycia
energicznym. Kolejna sprawa: rażenie żywej istoty prądem wiąże się z
wywoływaniem drgawek. A drgawki są typowe nie tylko dla porażenia
elektrycznego, ale również dla ataku epileptycznego.
[2] Ściśle mówiąc, miał 23 lata i 10 miesięcy. Dokładnie tyle, co ja teraz.
[3] Jednym z dowodów na to, że grupa Joy Division wniosła coś do
światowej popkultury, jest fakt, iż jej piosenka “Love Will Tear Us
Apart” znalazła się na “Liście standardów muzyki rozrywkowej i jazzowej”
(Pl.wikipedia.org). Utwór nie tylko “przetrwał próbę co najmniej 20
lat”, ale również doczekał się niezliczonych coverów. Ten brytyjski
evergreen był wykonywany m.in. przez Nicka Cave’a, The Cure, Bjork i U2.
Angielska Wikipedia podaje, że istnieją także obcojęzyczne wersje
przeboju. Są też utwory, które zawierają aluzje literackie do “Love Will
Tear Us Apart”.
[4] Każdemu, kto zainteresował się tym tematem, polecam film “Kłopotliwy
chłopak” (“Worried About the Boy”) z 2010 roku. Jest to telewizyjna
biografia Boya George’a, wokalisty zespołu Culture Club, znanego z
androgynicznego wizerunku. Produkcja nie jest żadnym arcydziełem, ale
ciekawie pokazuje londyńską cyganerię artystyczną przełomu lat ‘70 i ‘80
XX wieku. Charakterystyczne stroje, makijaże i wzorce zachowań… Totalna
fascynacja twórczością Davida Bowie’ego… A do tego narkotyki i rzucanie
wyzwania tradycyjnemu społeczeństwu… Tak w skrócie można podsumować ten
film.
[5] O Sidzie Viciousie (i jego kochance, Nancy Spungen) traktuje film “Sid i Nancy”.
Reżyseria: Alex Cox. Kraj produkcji: Wielka Brytania. Rok produkcji: 1986.