Tytuł filmu: “Metropolis”
Reżyseria: Fritz Lang
Scenariusz: Thea von Harbou
Rok produkcji: 1927
Kraj produkcji: Niemcy
Gatunek: science-fiction
Rodzaj filmu: niemy, czarno-biały
Wprowadzenie
Uwaga! Poniższy artykuł zawiera spoilery! Celem publikacji jest w miarę
wyczerpujące omówienie filmu “Metropolis”, tzn. jego treści jawnych i
ukrytych. Pisząc tekst, będę się opierać na superdługiej wersji
“Metropolis”, cudownie odnalezionej w roku 2008 i opublikowanej (w
formie odrestaurowanej) w roku 2010. Nie należy jej mylić z tą
wypuszczoną na ekrany w roku 2001. Wersja, z której skorzystałam,
zawiera sceny i ujęcia, które przez wiele lat były uznawane za
zaginione. Jest ona prawie pełna (czytaj: niemal całkowicie zgodna z
oryginalną, przedwojenną, reżyserską). O dziele Fritza Langa pisałam
również w artykule pt. “Metropolis. Film, który uczy myślenia” (2011).
Tekst ukazał się w Internecie oraz w Kwartalniku Kulturalnym “Kozirynek”
(nr XII, jesień 2012, s. 192-195).
Wydarzenia i ich uczestnicy
(bieg wypadków, charakterystyki, motywacje, hipotezy)
Akcja filmu “Metropolis” Fritza Langa rozgrywa się w nieokreślonej
przyszłości, skonstruowanej w taki sposób, że mogłaby być koszmarem
sennym dziewiętnastowiecznego socjalisty. Rozwarstwienie społeczne,
panujące w świecie przedstawionym, osiągnęło niebagatelną skalę. Pojawił
się system hierarchiczny podzielony na dwie kategorie: Głowę
(intelektualistów, naukowców, biznesmenów) i Dłonie (szeroko pojęty
proletariat). Dychotomiczny ustrój polityczny znajduje swoje
odzwierciedlenie w dwupoziomowym, urbanistycznym molochu wybudowanym na
zlecenie przedsiębiorcy Joha Fredersena. Jedna część tego molocha wznosi
się na powierzchni ziemi, a druga - rozciąga głęboko pod poziomem
gruntu. Część powierzchniowa to Metropolis, futurystyczne miasto
bogaczy, pełne awangardowych budowli, świecących neonów, mostów
samochodowych i awionetek przelatujących między drapaczami chmur. Część
podziemna to Otchłań, Miasto Robotników. Straszne, ciemne, duszne
miejsce życia i pracy tysięcy (milionów?) proletariuszy. Znajdziemy
tutaj ponure blokowiska oraz olbrzymie fabryki z więziennymi kratami.
Robotnicy, traktowani jak podludzie, muszą pracować na rzecz
inteligentów. Wszelkie oznaki buntu są bezwzględnie tłumione, a życie
proletariatu - poddane nieustannej inwigilacji. Władca dwupoziomowego
molocha, Joh Fredersen, nie zna miłosierdzia ani wyrozumiałości. Wierzy,
że każda z dwóch klas żyje tak, jak na to zasługuje. Fredersen jest
bezlitosnym dyktatorem, który nie oszczędza nawet swoich najbliższych
współpracowników. Wymaga od nich perfekcji i wydajności. Jeśli nie
spełniają oni jego oczekiwań, zwalnia ich z pracy, co zazwyczaj kończy
się przeprowadzką do Otchłani. Kapitalistyczny tyran nie postrzega
proletariuszy jako ludzi, tylko jako tanią siłę roboczą, która powinna
(w pełnej izolacji od mieszkańców Metropolis) produkować dobra
przeznaczone dla klasy wyższej. Trzeba jednak zaznaczyć, że Joh
Fredersen nie jest stuprocentowo zdemoralizowany. W głębi serca, posiada
kilka pozytywnych cech, z których na razie nie zdaje sobie sprawy. Ma
także syna, Fredera, którego naprawdę kocha, choć nie zawsze potrafi to
okazać. Poza tym, tęskni za swoją zmarłą żoną i dąży do poprawnych
relacji z Rotwangiem (swoim dawnym rywalem w miłości).
Kim jest Freder? Istnym królewiczem, który od urodzenia cieszy się
wysokim statusem społecznym, oddaje najrozmaitszym rozrywkom i posiada
dostęp do wszelkich dóbr, o jakich może zamarzyć modernistyczny kawaler.
Młodzieniec - rozpieszczony, hedonistyczny, otoczony bogactwem,
trzymany pod kloszem i wolny od jakichkolwiek zmartwień - po prostu nie
zna innej egzystencji. Szczęśliwy i naiwny, nie wie, że żyje jak w bańce
mydlanej, całkowicie odseparowany od prawdziwego świata. Nie czuje
również, że jego sytuacja przypomina złotą klatkę, w której są pieniądze
i rozkosze, ale nie ma wolności (ojciec, Joh Fredersen, nadal traktuje
go jak chłopczyka, którego trzeba pilnować i prowadzić za rączkę).
Freder jest dobry i ufny, gdyż nigdy nie doświadczył upokorzenia, nie
zetknął się z ludzkim cierpieniem, nie widział okrucieństwa ani
niesprawiedliwości. Można powiedzieć, że tkwi w Matriksie. Pewnego dnia
dzieje się coś, co sprawia, że Frederowi otwierają się oczy, a jego
spokojny żywot zamienia się w niebezpieczną przygodę. Młody Fredersen
flirtuje właśnie z kobietami w Wiecznych Ogrodach, kiedy wrota
sztucznego raju niespodziewanie się otwierają…
W drzwiach Ogrodów staje uboga dziewczyna otoczona (niczym nauczycielka
lub przedszkolanka) grupą kilkuletnich dzieci. Syn władcy Metropolis
jest zaskoczony tymi odwiedzinami, a jednocześnie zauroczony wdziękiem
nieznajomej panny. Tajemnicza dziewczyna również wydaje się
zafascynowana Frederem. Wskazuje na ludzi znajdujących się w zasięgu jej
wzroku i mówi do dowodzonej przez siebie gromadki: “Zobaczcie, to są
wasi bracia!”. Potem, wskazując na dzieci, zwraca się do Fredera i
zabawiających go kobiet: “To są wasi bracia!”. Fredersen jest coraz
bardziej zdumiony i oczarowany. Nieznajoma panna i jej grupa odchodzą
dopiero wówczas, gdy zostają wyproszeni przez pracowników Ogrodów.
Freder nie może zapomnieć o dziwnej dziewczynie. Postanawia ją odnaleźć.
Podąża za nią jak Alicja za Białym Królikiem albo jak Thomas “Neo”
Anderson za Morfeuszem i Trinity. Szukając tajemniczej dziewicy, trafia
do samego jądra ciemności, czyli do fabryki w Otchłani. Tam widzi
robotników pracujących ponad siły w nieludzkich warunkach.
Proletariusze, wykonujący automatyczne ruchy, przypominają trybiki
wielkich maszyn.
Dla wrażliwego młodzieńca, który wychował się w luksusie, jest to
niebywały szok. Ciężka dola robotników, odartych z godności i
człowieczeństwa, na zawsze zmienia postawę życiową Fredera. Tym
bardziej, że bohater staje się świadkiem tragicznego wybuchu, podczas
którego doświadcza przerażającej wizji. Dymiąca maszyna jawi mu się jako
piec imitujący paszczę Molocha, a proletariusze - jako niewolnicy
wrzucani do tego pieca w ramach rytualnej krwawej ofiary. W głowie
młodego Fredersena całkowicie zmienia się obraz Joha. Freder uświadamia
sobie, że jego rodzic, który w prywatnym życiu wydaje się normalny, jest
despotycznym krwiopijcą wyrządzającym krzywdę wielu ludziom. Młody
człowiek nazywa siedzibę swojego ojca “nową Wieżą Babel”, a jego samego
próbuje uwrażliwić na sytuację robotników. Bezskutecznie. Joh Fredersen
nawet nie chce słyszeć o prawach pracowniczych. Kapitalistyczny tyran,
zaniepokojony czynami i poglądami syna, rozkazuje swojemu słudze,
Chudzielcowi, żeby uważnie śledził młodzieńca. Tymczasem Freder
zatrudnia, jako swoją prawą rękę, Jozafata, ekonomistę zwolnionego przez
Joha.
Młody Fredersen zaczyna regularnie odwiedzać fabrykę, żeby obserwować
proletariuszy i pomagać im w codziennej pracy. Będąc silnym i zdrowym,
decyduje się nawet zastąpić przepracowanego, wycieńczonego, młodego
robotnika znanego jako Georgy 11811. Freder i Georgy, niczym książę i
żebrak, zamieniają się rolami. Ten pierwszy przebiera się za
proletariusza i staje przy maszynie, a ten drugi - zakłada ubrania
Fredera i udaje się do Metropolis (tam, po raz pierwszy w życiu, może
zakosztować rozrywki, przyjemności, dobrobytu i ludzkiego traktowania).
Joh Fredersen spostrzega, że nie wszystko idzie po jego myśli. Z jednej
strony, ma problem z własnym synem, który dotychczas nie sprawiał
żadnych kłopotów. Z drugiej, dowiaduje się (od majstra Grota) o planach
buntu snutych przez robotników. Władca Metropolis zaczyna się gniewać, a
wiadomo, że rozgniewany dyktator to groźny dyktator. Stary Fredersen -
nie rozumiejąc, co oznaczają dziwne rysunki znajdowane w ubraniach
proletariuszy - idzie po radę do wspomnianego wcześniej Rotwanga.
Człowiek ten mieszka w centrum Metropolis, a jego dom jest bardzo
nietypowy i owiany tajemnicą.
C.A. Rotwang to obłąkany wynalazca umiejący pogodzić nowoczesną naukę z
wiedzą ezoteryczną. Jest ideałem filmowego szalonego naukowca: człowieka
ekscentrycznego, niezrównoważonego nerwowo, genialnego, ale
konszachtującego ze światem ciemności. Chociaż posiada wysoką
inteligencję, postępuje w sposób irracjonalny, albowiem kieruje się
emocjami i popędami, nad którymi nie potrafi zapanować. Rotwang to
najbardziej skomplikowana i niejednoznaczna postać ukazana w
“Metropolis”. Gdy dokładnie przeanalizujemy jego życiorys, dojdziemy do
wniosku, że wynalazca zasługuje zarówno na potępienie, jak i na
współczucie. W pewnym sensie, jest on wcieleniem zła. Czyni mnóstwo
szkód, jednak nie wiadomo, na ile wynikają one z jego nikczemności, a na
ile z choroby psychicznej. Rotwang jest uczonym o ogromnym potencjale,
ale zapuszcza się w sfery niebezpieczne i budzące kontrowersje. Wiedza i
umiejętności, które posiada, są dla niego środkami do realizacji
podejrzanych celów. Przede wszystkim są jednak bronią w jego ręku.
Narzędziem, dzięki któremu może urzeczywistniać swoje mroczne uczucia i
pragnienia.
Joh Fredersen odwiedza Rotwanga, chcąc się dowiedzieć, co oznaczają
rysunki zarekwirowane robotnikom. Uczony stwierdza, że są to plany
katakumb wykopanych w Otchłani. Władca Metropolis traktuje Rotwanga jak
swojego doradcę i powiernika, z którym pragnie współpracować, chociaż
kiedyś był jego wrogiem i rywalem. O co chodzi? Otóż przed laty w
Metropolis miały miejsce wydarzenia rodem z “Mody na sukces”. Rotwang
żył w związku (narzeczeńskim? małżeńskim?) z niejaką Hel. Niestety,
kobieta zrezygnowała z tej miłości, poślubiła Joha Fredersena, zaszła w
ciążę i umarła podczas rodzenia Fredera[1]. Szalony naukowiec
znienawidził Joha i jego potomka. Stary Fredersen uważa całą sprawę za
przedawnioną, tym bardziej, że Hel jest już tylko wspomnieniem. Ale
Rotwang nigdy nie pogodził się z utratą ukochanej. Nie zaakceptował
również jej śmierci. Wypada odnotować, że nie wiadomo, z jakiego powodu
Hel zostawiła Rotwanga. Może wolała mężczyznę zamożniejszego i bardziej
wpływowego? Może wynalazca już wtedy wydawał się demoniczny i
nieobliczalny? A może w Rotwangu było więcej fizycznego pożądania niż
duchowej sympatii?[2]
Obłąkany uczony postawił w swoim domu pomnik przedstawiający głowę Hel.
Traktuje go niemal jak obiekt kultu religijnego. Jednakże największym
skarbem Rotwanga jest konstruowany przez niego robot: inteligentny
humanoid przypominający nagą, rozwiniętą płciowo kobietę o zmysłowych,
uwodzicielskich ruchach. Dzieło, jeszcze nieukończone, ma być
nieśmiertelną wersją Hel oraz pierwszym reprezentantem nowego gatunku:
maszyny-człowieka[3]. Można odnieść wrażenie, że Rotwang bawi się w
Boga/Naturę. Igra z życiem i śmiercią, a także rości sobie prawo do
tworzenia nowych form bytu. Nie odwołuje się jednak do religii ani do
filozofii, tylko do okultyzmu. W jego pracowni widnieje odwrócony
pentagram. Szalony naukowiec, konstruując gynoida, stracił jedną rękę,
toteż obecnie musi nosić mechaniczną protezę (cyborg?). Niewykluczone,
że motyw ten stał się inspiracją dla autora japońskiego komiksu
“Fullmetal Alchemist”. W rzeczonej mandze występują dwaj mali alchemicy,
którzy pragną ożywić swoją zmarłą matkę. Jeden z nich, w trakcie próby
wskrzeszenia kobiety, traci rękę i nogę. Od tej pory jest skazany na
noszenie metalowych protez.
Joh Fredersen i Rotwang postanawiają wybrać się do katakumb, żeby
osobiście sprawdzić, co się w nich dzieje. Tak się składa, że do
katakumb schodzi również Freder, poznający życie mieszkańców Otchłani.
Okazuje się, że proletariusze gromadzą się w awangardowej kaplicy, aby
słuchać przemówień swojej duchowej przywódczyni, charyzmatycznej
prorokini Marii. Młody Fredersen rozpoznaje w dziewczynie (mistyczce
otoczonej aurą świętości) tajemniczą pannę z Wiecznych Ogrodów. Maria,
pod pewnymi względami, przypomina Morfeusza i Wyrocznię z “Matrixa”.
Jest osobą, która najlepiej rozumie panujący ustrój, jego opresyjny
charakter i kryjącą się za nim ideologię. Prorokini, opowiadając o
systemie, stosuje metaforę Wieży Babel. Zmienia jednak treść biblijnej
legendy, stwierdzając, że “ludzie mówili tym samym językiem, ale nie
mogli się nawzajem zrozumieć”. Duchowa przywódczyni robotników wierzy w
rychłe nadejście Pośrednika: człowieka, który zada kres niewoli,
doprowadzając do porozumienia między wyzyskującymi a wyzyskiwanymi.
“Głowa i Dłonie potrzebują Pośrednika. Pośrednikiem między Głową a
Dłońmi musi być Serce!” - poucza dziewczyna.
Jeden z proletariuszy pyta, gdzie niby jest ów zapowiadany bohater.
Maria spostrzega Fredera i identyfikuje go jako dziedzica Metropolis.
Widząc, że młody Fredersen odnosi słyszaną wróżbę do siebie, odpowiada
zagadkowo: “Czekajcie na niego! Na pewno przyjdzie!”. Któryś z
robotników deklaruje: “Będziemy czekać, Mario! Ale niezbyt długo!”
(oznacza to, że jeśli Pośrednik nie przyjdzie w najbliższym czasie,
sfrustrowany proletariat weźmie sprawy w swoje ręce). Gdy spotkanie z
prorokinią dobiega końca, robotnicy rozchodzą się do domów. Zostaje
tylko Freder, który chce porozmawiać z Marią na osobności. Syn władcy
Metropolis zapewnia dziewczynę, że jest wyczekiwanym przez nią
zbawicielem. Daje jej również do zrozumienia, że ją kocha (a ona - że
odwzajemnia jego uczucia). Freder jest Pośrednikiem, tak jak Thomas
“Neo” Anderson jest Wybrańcem. Ale to tylko pozorna analogia. Neo jest
Wybrańcem z urodzenia, powołanym przez nieznoszące sprzeciwu
przeznaczenie. Tymczasem Freder powołuje się sam. Zostaje Pośrednikiem,
bo chce nim być. Pytanie: czy to faktycznie przepowiednia, czy
samospełniające się proroctwo?
Młody Fredersen i Maria nie wiedzą, że byli śledzeni przez Joha i
Rotwanga. Szalony naukowiec obserwował ich nawet dłużej niż
kapitalistyczny tyran. Pożądliwie zapatrzony w dziewicę, nie przegapił
jej pocałunku z Frederem. Władca Metropolis wyraża życzenie, żeby
wynalazca nadał swojemu fembotowi wygląd Marii, ponieważ tylko
kontrolowany sobowtór może zniszczyć wiarę proletariuszy w szanowaną
prorokinię. Rotwangowi, któremu dziewczyna wyraźnie się podoba, pomysł
starego Fredersena przypada do gustu. Uczony zwraca się do dyktatora:
“Zostaw mnie teraz samego, Johu Fredersenie. Znajdziesz drogę powrotną
beze mnie” (w jego ustach brzmi to podejrzanie i wieloznacznie!). Władca
Metropolis spełnia prośbę wynalazcy. Freder i jego ukochana umawiają
się na spotkanie “jutro w katedrze”. Gdy młody Fredersen opuszcza
katakumby, a Maria zostaje sama, obłąkany naukowiec wychodzi ze swojej
kryjówki. Straszy prorokinię, gasi jej świecę i w dziwny sposób
“przelatuje” światłem latarki wzdłuż jej ciała. Następnie długo za nią
biega. Scena zostaje przerwana w momencie, gdy prorokini uświadamia
sobie, że nie ma już dokąd uciec…
Nazajutrz Freder przychodzi do katedry, aby spotkać się ze swoją
wybranką. Niestety, dziewczyna się nie pojawia. Syn Joha Fredersena
słyszy kazanie dotyczące zbliżającej się Apokalipsy. W homilii pojawia
się motyw Nierządnicy Babilońskiej, tzn. niewiasty trzymającej złoty
kielich i siedzącej na siedmiogłowej Bestii (tymczasem Rotwang zwraca
się do swojego cybernetycznego dzieła: “Zniszczysz Joha Fredersena -
jego, jego miasto i jego syna!”). Freder spostrzega posąg Śmierci
otoczony rzeźbami Siedmiu Grzechów Głównych. Pełen ponurych przeczuć,
błaga Kostuchę, żeby trzymała się z daleka od niego i Marii. Georgy
11811, korzystający z uroków swobody, kręci się w pobliżu Yoshiwary -
ekskluzywnego nocnego klubu. Młody proletariusz spotyka Chudzielca i
zostaje przez niego zmuszony do powrotu do Otchłani. Sługa Joha,
zabrawszy Georgy’emu karteczkę z adresem Jozafata, wybiera się także do
ekonomisty, aby go szantażować. Freder, spacerując ulicami Metropolis,
słyszy krzyki Marii dobiegające z domu Rotwanga. Dziewczyna znowu musi
bowiem walczyć ze zwyrodnialcem (sposób, w jaki naukowiec ją łapie i
przyciska do stolika, jest znamienny!).
Młody Fredersen pragnie uratować Marię, lecz odkrywa, że nie umie sobie
poradzić w zaczarowanym/skomputeryzowanym domu wynalazcy. Obłąkany
uczony realizuje największe, a zarazem najmroczniejsze przedsięwzięcie w
swoim życiu. Usypia Marię i umieszcza ją w specjalnej kapsule
połączonej za pomocą kabli z kobiecym robotem. Cel: skopiować wygląd
prorokini, przekazać go humanoidowi i stworzyć istnego Terminatora (a
raczej Terminatrix T-X). Fakt, że duchowa przywódczyni robotników leży w
kapsule naga, jest kolejną poszlaką sugerującą, iż Rotwang mógł ją
zgwałcić. Eksperyment Rotwanga kończy się pełnym sukcesem. Powstaje
Fałszywa Maria (FM) - mechaniczny dublet prorokini. Jakiś czas później
naukowiec spotyka Fredera błąkającego się po jego domu. Wmawia mu, że
uprowadzona dziewczyna przebywa z Johem Fredersenem. Jest to kłamstwo,
gdyż z władcą Metropolis przebywa Fałszywa Maria (jak się okazuje,
fembot ma tańczyć w Yoshiwarze. Elektroniczna kobieta uwodzi dyktatora, a
on nie pozostaje obojętny na jej kokieterię. Tyran rozkazuje gynoidowi,
żeby zniszczył reputację i autorytet prawdziwej Marii).
Łatwowierny Freder wchodzi do pomieszczenia wskazanego przez Rotwanga.
Gdy spostrzega starego Fredersena dotykającego Fałszywej Marii, dostaje
zawrotów głowy i mdleje. Nie wie przecież o spisku z robotem w roli
głównej. Młodzieniec budzi się w swoim pokoju otoczony czułą opieką
lekarską, pielęgniarską i ojcowską. Jest to scena, w której Joh
Fredersen odsłania swoje nieznane, empatyczne, ludzkie oblicze.
Kapitalistyczny dyktator, stojący przy łóżku syna i głaszczący go po
twarzy, wydaje się zupełnie innym człowiekiem. Władca Metropolis,
wychodząc z pomieszczenia, gubi zaproszenie otrzymane od Rotwanga. Mowa
tutaj o zaproszeniu na erotyczno-artystyczny występ FM. Freder, po
przeczytaniu jego treści, zostaje obdarzony wstrząsającą wizją. Wyraźnie
widzi, jak Fałszywa Maria tańczy[4] przed bogatymi dżentelmenami,
stając się obiektem ich pożądania i przyczyną wzajemnych konfliktów
(zachowanie androidki bacznie obserwują Joh i Rotwang). Przerażenie
młodzieńca się wzmaga, gdy rozpoznaje w tancerce Nierządnicę Babilońską.
Młody Fredersen widzi również ożywające posągi Śmierci i Siedmiu
Grzechów Głównych. Sąd Ostateczny?!
Freder, po odzyskaniu zdrowia i rozumu, czyta Objawienie Świętego Jana. W
pewnym momencie przychodzi do niego Jozafat, który zwierza się, że jest
prześladowany przez Chudzielca. Nigdzie nie można już czuć się
bezpiecznie: ani w Metropolis, ani w Otchłani. Tymczasem Chudzielec
informuje kapitalistycznego tyrana, że “tylko (…) nadzieja na Pośrednika
trzyma robotników w ryzach”. Jozafat mówi młodemu Fredersenowi, że
popularna tancerka z Yoshiwary, personifikacja najcięższych grzechów,
nosi to samo imię co duchowa przywódczyni proletariuszy. Freder jest
zszokowany, lecz dochodzi do wniosku, że musi kontynuować swoją misję.
On i Jozafat udają się do Otchłani. W tym samym czasie Joh Fredersen,
nie zdradzając swoich zamiarów, wydaje Chudzielcowi instrukcje.
“Cokolwiek wydarzy się tej nocy: jest moim wyraźnym żądaniem, żeby
pozwolić robotnikom czynić to, co będą chcieli” - oświadcza dyktator.
Jeśli chodzi o Rotwanga, rozmawia on z prawdziwą Marią. Zdradza jej, że
Fredersen chce mieć pretekst do spacyfikowania proletariuszy. Nie wie
jednak, że fembot wykonuje sekretne zadanie i jest lojalny wyłącznie
wobec konstruktora.
Freder i Jozafat schodzą do katakumb. Tam mogą zobaczyć i usłyszeć, jak
osoba o wyglądzie Marii nawołuje proletariuszy do rewolucji. Robotnicy
wierzą, że Maria (de facto Fałszywa Maria) chce im przynieść upragnione
wyzwolenie. Nie mają pojęcia, że przemawiająca kobieta to bezmyślna
maszyna, która realizuje prywatę Rotwanga. Szalony naukowiec, który
zaprogramował robota, ma w nosie proletariat i jego dolę. Chodzi mu
tylko o to, żeby “zniszczyć Joha, jego miasto i jego syna”. Ewentualne
straty, zarówno po stronie robotników, jak i inteligentów, nie mają dla
niego znaczenia. Dla Rotwanga cel uświęca środki, a tym celem jest
zemsta za sprawę Hel. Freder uzmysławia sobie, że nawołujące do rewolty
indywiduum nie może być Marią. Wprawdzie uwierzył w to, że jego ukochana
zabawia panów w Yoshiwarze, ale nie może uwierzyć w jej morderczą i
obłąkańczą naturę. “Ty nie jesteś Maria! - krzyczy młody Fredersen. -
Maria mówi o pokoju, nie o zabijaniu! To nie jest Maria!”. Jedynym
robotnikiem, który przejmuje się jego słowami, jest Georgy 11811.
Reszta, skutecznie podburzona, rzuca się na Fredera, albowiem jest on
synem znienawidzonego dyktatora.
Młodzieniec bije się z rozwścieczoną hordą robotników, zupełnie jak
Thomas “Neo” Anderson z setką agentów Smithów. Zwycięża, ale nie
dlatego, że jest Pośrednikiem, tylko dlatego, że Georgy 11811 oddaje za
niego życie (zasłania go własnym ciałem, gdy jeden z proletariuszy
wyjmuje nóż). Tymczasem Rotwang mówi do prawdziwej Marii: “I oszukałem
Joha Fredersena dwukrotnie! Ukryłem przed nim, że jego syn chce być dla
twoich braci Pośrednikiem - i cię kocha!”. Władca Metropolis,
podsłuchujący całą rozmowę, wychodzi nagle z ukrycia i odbywa walkę z
Rotwangiem, dzięki czemu dziewczyna odzyskuje wolność. Rewolucja
rozpętuje się na dobre. Robotnicy, dowodzeni przez Fałszywą Marię,
pragną niszczyć maszyny (fembot wzywa do zabijania maszyn, a nie ludzi. Z
jego punktu widzenia, uśmiercanie maszyn jest bardziej zbrodnicze).
Majster Grot dzwoni do Joha, żeby go powiadomić o podejrzanych awariach w
Otchłani. Nie rozumie, dlaczego tyran każe otworzyć bramę, skoro
uszkodzenie Maszyny-Serca grozi zatopieniem miasta. Wykonuje wprawdzie
rozkaz, ale później, niczym ostatni sprawiedliwy, usiłuje bronić
urządzenia przed rebeliantami.
Maszyna-Serce zostaje zniszczona przez Fałszywą Marię. Dochodzi do
szeregu katastrof, które można utożsamić z Apokalipsą przepowiedzianą w
katedrze. Prawdziwa Maria, narażona na skutki potopu i rozpadu budynków,
znajduje się w sytuacji zagrożenia życia. Zapomina jednak o sobie,
kiedy spostrzega, że w Mieście Robotników pozostały dzieci, które trzeba
ocalić. Prorokini rozpoczyna samotną akcję ratowania nieletnich (na tym
właśnie polega różnica między Marią a Fałszywą Marią. Ta pierwsza chce
ratować życie, a ta druga - mordować i siać destrukcję. Reformistka i
rewolucjonistka, święta i grzesznica, ascetka i nimfomanka, uduchowiona
istota i bezduszna maszyna. Cóż za niezwykły kontrast!). Potem
przyłączają się do niej Freder i Jozafat, którzy przypadkowo ją
odnajdują. Chociaż żywioł wody pokazuje swoją siłę, karkołomne działania
bohaterów kończą się sukcesem. Dzieci zostają ocalone i zaprowadzone do
Klubu Synów. Co z Johem Fredersenem? Gdy władca Metropolis dowiaduje
się, że jego potomek przebywa w Otchłani, wpada w przerażenie. Tak
wielkie, że omal nie mdleje. Ciemiężyciel znowu udowadnia, że ma jeszcze
odrobinę ludzkich uczuć…
Nieco później Joh, nadal przejęty i zatrwożony, zwraca się do
Chudzielca: “Muszę wiedzieć! Gdzie jest mój syn?!”. Chudzielec odpowiada
patetycznie: “Jutro tysiące będą pytać w furii i desperacji: Johu
Fredersenie, gdzie jest mój syn?!”. Władca Metropolis łapie się za głowę
i sprawia wrażenie, jakby usilnie odganiał od siebie makabryczne wizje.
Nie jest już dumnym, lodowatym, niemiłosiernym despotą. Jest wrażliwym,
zrozpaczonym człowiekiem, którego przeraża myśl, że on i inni ludzie
mogą stracić swoje dzieci. Jak niebawem się okaże, stary Fredersen
porzuci wszystko (cały swój biznes i majątek) i pobiegnie ratować
swojego syna. Bo to właśnie Freder jest jego najcenniejszym skarbem.
Desperacja starego Fredersena będzie tym większa, że mężczyzna uświadomi
sobie, iż cały dramat wydarzył się z jego winy. Gdyby władca Metropolis
nie wyzyskiwał proletariatu i nie konszachtował z psychopatycznym
Rotwangiem, nie doszłoby do tych wszystkich nieszczęść. Nie ulega
wątpliwości, że Joh Fredersen to srogi dyktator. Uważny widz zauważy
jednak, że nie dałoby się go wrzucić do tego samego worka co Adolfa
Hitlera, Józefa Stalina czy Pol Pota.
Fredersen jest dyktatorem bardziej autorytarnym niż totalitarnym. Gnębi i
poniża ludzi, wymaga od nich lojalności i posłuszeństwa, korzysta z
manipulacji, inwigilacji i prowokacji, nie toleruje opozycji i chce ją
maksymalnie osłabić. Ale nie jest to krwawy pomyleniec popierający
bezsensowne okrucieństwo. Joh nie zdecydowałby się np. na wymordowanie
dysydentów. Co najwyżej mógłby ich zamknąć w więzieniu politycznym.
Nawet Chudzielec, będący człowiekiem sadystycznym i amoralnym (tzn.
stosującym przemoc i groźby karalne), nie jest aż tak odczłowieczony.
Osobą zdolną do zbrodni i gwałtu jest Rotwang. Ale czy można go za to
winić? Wynalazca jest osobnikiem chorym psychicznie, nadającym się
bardziej do szpitala psychiatrycznego niż na krzesło elektryczne.
Możliwe, że Rotwang należy do ludzi złych, jednak trzeba pamiętać o jego
niepoczytalności. Fałszywej Marii nawet nie warto oceniać. Zbrodniczy,
lubieżny i przebiegły robot jest przedłużeniem Rotwanga. Humanoid,
stworzony przez obłąkanego wynalazcę, nie ma rozumu, światopoglądu ani
wolnej woli. Za wszystkie jego niegodziwości odpowiada konstruktor - i
nikt więcej.
Rebelianci są tak dumni z dokonanych przez siebie zniszczeń, że tańczą
na tle “zabitych” maszyn. Rozradowani, nawet nie dostrzegają, że
Fałszywa Maria dawno od nich uciekła. Entuzjazm robotników zostaje
ostudzony, kiedy majster Grot staje na schodach i krzyczy: “Gdzie są
wasze dzieci?! Miasto leży pod wodą, wały są kompletnie zalane! Idioci,
kto wam kazał atakować maszyny?! Bez nich wszyscy zginiecie!”. Następuje
zwrot akcji. Robotnicy z Grotem na czele postanawiają znaleźć FM i
spalić ją na stosie. Tym samym pokazują, że są zmienni jak chorągiewka.
Nie mają własnego zdania, ślepo podążają za wodzem i pozwalają sobą
manipulować. Ot, psychologia tłumu. Swoją drogą, jak to się stało, że
proletariusze zapomnieli o dzieciach? Rozwiązanie tej zagadki jest
proste. W Otchłani pracownikami fabryk byli wyłącznie mężczyźni, a
kobiety opiekowały się domem i potomstwem. Fembot, wiedząc o tym
zwyczaju, rozpoczął rewoltę słowami: “Kobiety i mężczyźni, niech nikogo
dziś nie zabraknie! Śmierć maszynom!”. Kiedy dorośli poszli robić
rozróbę, dzieci zostały same, pozbawione opieki i ochrony. Powódź
faktycznie była zagrożeniem dla ich życia.
Rozjuszeni rewolucjoniści wyruszają na poszukiwanie “czarownicy”. Przez
przypadek znajdują prawdziwą Marię i zaczynają ją gonić (nie wiedzą, że
istnieją dwie Marie, a ta, którą ścigają, dopiero uratowała ich dzieci).
Na szczęście, wydarzenia toczą się w taki sposób, że rebelianci łapią
Fałszywą Marię (robot wyprowadził na ulice bogaczy z Yoshiwary, pewnie
po to, żeby doprowadzić do ich konfrontacji z robotnikami).
Proletariusze usypują stos, umieszczają na nim gynoida i rozpalają
ogień. Freder myśli, że rewolucjoniści mordują jego wybrankę.
Zrozpaczony, nie pojmuje banalnego faktu: prawdziwa Maria nie śmiałaby
się opętańczo, będąc paloną na stosie! Gdy młody Fredersen wpatruje się w
płomienie, prawdziwa Maria ucieka przed Rotwangiem, który znów próbuje
ją schwytać i zgwałcić. Jak na ironię, szalony naukowiec także tkwi w
błędzie. Jest przekonany, że odnalazł swojego robota, który w
zamierzeniu miał imitować Hel. Tymczasem humanoid, pod wpływem ognia,
traci swoją ludzką powłokę, a oczom gapiów ukazuje się mechaniczny
endoszkielet. Podobny motyw znajdziemy w filmie “Terminator” Jamesa
Camerona.
Freder - widząc fembota na stosie i Marię na balkonie katedry -
uprzytamnia sobie swoją pomyłkę. Rusza na pomoc dziewczynie, która nawet
tam nie jest bezpieczna, albowiem diaboliczny uczony nie uznaje żadnych
świętości. Młody Fredersen i szalony naukowiec stają do walki niczym
bokserzy (boks? Szkoda, że nie kung-fu!). Jozafat biegnie po Joha
Fredersena i Chudzielca. Władca Metropolis, jak już wcześniej
wspomniałam, rzuca wszystko i udaje się na poszukiwanie syna. Gdy Joh
dociera do celu i widzi Fredera bijącego się z Rotwangiem, łapie się za
głowę, pada na kolana i zaczyna się modlić. Na twarzy kapitalistycznego
tyrana maluje się autentyczny strach o potomka. Stary Fredersen, który
jeszcze do niedawna wydawał się człowiekiem niewzruszonym, jest tak
przejęty, że nawet nie wie, co się dzieje wokół niego. A dzieje się dość
dużo: robotnicy zaczepiają Jozafata i Chudzielca, chcąc się dowiedzieć,
co się stało z ich dziećmi. Kiedy słyszą, że dzieciaki są uratowane,
popadają w euforię. Walka Fredera z Rotwangiem jest zaciekła. W pewnej
chwili przenosi się na dach, zupełnie jak w “Matriksie”. Joh Fredersen
nie posiada się z przerażenia.
Bójka dobiega końca, gdy szalony naukowiec spada z balkonu katedry.
Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy sam traci równowagę, czy to młody
Fredersen nieumyślnie go spycha. Kiedy Rotwang spada, robotnicy biegną w
jego kierunku, zostawiając Joha, Chudzielca i Jozafata samych. Władca
Metropolis nie musi już się martwić o syna. Mimo to, nie jest
szczęśliwy. Na jego twarzy widać głęboki smutek, wyrzuty sumienia i
poczucie odpowiedzialności za całą aferę. Joh Fredersen spuszcza nawet
głowę. Moment ten jest istnym otwarciem drzwi, początkiem wielkiego
przełomu. Teraz kapitalistyczny dyktator zacznie rozumieć, że musi coś
zmienić w swojej polityce i postawie życiowej. Wkrótce będzie miał
okazję, żeby zaprezentować społeczeństwu swoje nowe oblicze. Stary
Fredersen z trudem wstaje z kolan (pomagają mu w tym Chudzielec i
Jozafat). Momentalnie odzyskuje jednak siły i biegnie do katedry, żeby
znaleźć się bliżej swojego syna, którego o mały włos nie stracił. W tym
samym czasie Freder całuje się z Marią. Oboje czują, że są już
bezpieczni. A co z Rotwangiem? Prawdopodobnie zmarł, czyli poniósł karę
śmierci za swoje okropieństwa.
Czy w świecie przedstawionym rodzi się dyktatura proletariatu, na
budynkach zaczynają powiewać czerwone flagi, a każda rocznica
robotniczego zrywu jest obchodzona jak radosne święto? Nie, ponieważ
rewolucja została przerwana, skompromitowana i uznana za zło, które nie
tylko nie przynosi korzyści, ale również prowadzi do nieodwracalnych
szkód. Ikona rebelii, Fałszywa Maria, spłonęła na stosie, a człowiek,
który sterował wszystkim za kulisami (Rotwang) - zginął marnie.
Wydarzenia, ukazane w dziele Fritza Langa, kończą się tryumfem opcji
reformistycznej. W ostatniej scenie filmu widzimy tłum proletariuszy
ustawiający się naprzeciwko katedry. Ze świątyni wychodzą Joh Fredersen,
Freder Fredersen i Maria. Zbliża się do nich majster Grot, który
wcześniej stał na czele tłumu. Szef proletariuszy i kapitalistyczny
dyktator wyglądają, jakby chcieli podać sobie ręce, ale nie mogli się na
to zdobyć. Prorokini, widząc ich skrępowanie, decyduje się
interweniować. Podchodzi do Fredera i oznajmia: “Głowa i Dłonie pragną
się połączyć, lecz nie mają Serca, żeby to zrobić. Pośredniku, pokaż im
drogę do siebie”. Młodzieniec postanawia wypełnić swoją misję.
Zaczyna zachęcać Joha Fredersena, żeby podał rękę Grotowi. Potem łapie
każdego z nich za dłoń i pomaga im wykonać gest pojednania. Na ekranie
pojawia się kadr z napisem “Pośrednikiem między Głową a Dłońmi musi być
Serce!”, a następnie “Koniec”. Po wielkim “happy endzie” dola filmowych
robotników z pewnością ulega poprawie. Możliwe, że wyłania się nowy
ustrój polityczny: umiarkowany socjalizm, oparty nie na ideałach
rewolucyjnych, tylko na oświeceniowym humanizmie i ewangelicznym
chrześcijaństwie. Możliwe też, że zostaje wdrożony system będący
kompromisem między Głową a Dłońmi: solidaryzm społeczny, trzecia droga,
socjaldemokracja, chadecja, społeczna gospodarka rynkowa albo coś w tym
stylu. Słowem - ustrój, w którym własność prywatna nie zostaje
zniesiona, ale każdy obywatel otrzymuje minimum bytowe i szerokie prawa
pracownicze. “Metropolis” raczej nie jest filmem komunistycznym,
ponieważ obraz rewolucji, serwowany publiczności, ma charakter negatywny
i odstraszający. Z drugiej strony, ktoś mógłby stwierdzić, że gdyby nie
rewolucja, to w filmowym świecie w ogóle nie doszłoby do zmiany.
Refleksyjność, wizjonerskość i artystyczność
(przesłanie filmu, obraz świata, gatunek, forma)
Zauważmy, że przekonania promowane w dziele Fritza Langa są lewicowe
ekonomicznie, ale prawicowe światopoglądowo. Oprócz wątku
społeczno-gospodarczego znajdziemy tutaj wątek
chrześcijańsko-konserwatywny. Twór niemieckiego reżysera nosi tytuł
“Metropolis”, jednak równie dobrze mógłby się nazywać “Kara na Wielki
Babilon”. Reżyser przekonuje odbiorców, że materializm, konsumpcjonizm,
hedonizm, libertynizm, rozpusta, nieobyczajność, zeświecczenie,
areligijność, wystawny styl życia, koncentracja na rozrywce, pogoń za
pieniądzem, kult złotego cielca, pustka duchowa, odrzucenie wartości,
kryzys rodziny, egoizm, zazdrość, zawiść, nienawiść, megalomania,
antropocentryzm, ubóstwienie człowieka, fascynacja ezoteryką i
okultyzmem oraz zabawa w Boga/Naturę to grzechy wołające o pomstę do
nieba. Liczne nawiązania do Apokalipsy, Potopu i zburzenia Wieży Babel
mają być dla widzów ostrzeżeniami i wezwaniami do nawrócenia.
“Metropolis” to film nie tylko tendencyjny politycznie, ale również
skrajnie moralistyczny. Podział na “dobro i “zło” jest tutaj prosty i
wyrazisty. Prawość jest zawsze nagradzana, a nieprawość - karana.
Ogólne przesłanie produkcji dałoby się sformułować w następujący sposób:
urbanizacja, technicyzacja, sekularyzacja, laicyzacja, liberalizacja i
industrializacja mogą doprowadzić do tragicznych konsekwencji. Czy
rzeczywiście tak jest? Na to pytanie każdy widz musi odpowiedzieć
samodzielnie. My, ludzie drugiej dekady XXI wieku, mamy tę przewagę nad
Fritzem Langiem, że znamy już skutki wielu zjawisk, które w latach
dwudziestych XX wieku były czymś nowym i/lub nie do końca zbadanym.
Jesteśmy po prostu bardziej doświadczeni historycznie. Z drugiej strony,
patrzenie na film “Metropolis” z punktu widzenia współczesnego
człowieka może być zgubne i bezcelowe. Jeśli chcemy ocenić wizję świata
zawartą w dziele Langa, musimy przyjąć perspektywę osoby z trzeciej
dekady XX stulecia (wraz z ówczesną mentalnością, wiedzą,
doświadczeniem, nadziejami, obawami i tendencjami). “Metropolis” to
film, który się nie starzeje, ale… Halo, świat i ludzkość się zmieniają!
Ani rzeczywistość, ani ludzie, ani duch epoki nie są już takie jak w
1927 roku! Produkcja Fritza Langa - jako dzieło artystyczne - jest
uniwersalna. Ale czy jej przekaz jest nadal aktualny?
W dzisiejszych czasach większość ludzi nie jest tak konserwatywna,
staroświecka, pobożna i sceptyczna wobec innowacji, jak chciałby twórca
filmu. Wiele zjawisk, ukazanych w omawianym dziele, jest stałym
elementem współczesności i cieszy się społeczną akceptacją. Od dnia
premiery “Metropolis” minęło już tak dużo czasu, że ludzie zdążyli się
przyzwyczaić i przystosować do wielu rzeczy. A może właśnie w tym tkwi
problem? Może to my jesteśmy tym zepsutym, nowoczesnym społeczeństwem,
przed którym przestrzegał Fritz Lang? Mamy wielkie miasta, mamy
rozwarstwienie społeczne, mamy niemiłosierną gospodarkę rynkową, mamy
zaawansowaną technologię, mamy permisywizm obyczajowy, mamy materializm i
konsumpcjonizm, mamy osłabienie tradycyjnej rodziny, mamy ruch New Age,
mamy kontrowersyjne przedsięwzięcia naukowe, mamy laicyzację sfery
publicznej, mamy modę na rozrywkowe życie, mamy brutalne starcia
uliczne, mamy poważne konflikty międzyludzkie i wiele innych fenomenów
rodem z “Metropolis”. Wymienione zjawiska istniały już w czasach
reżysera, ale nie w takim stopniu i nie na taką skalę, jak w XXI wieku.
Istnieją pytania, które prawdopodobnie zawsze będą powracać. Film Langa
będzie zaś próbą udzielenia na nie odpowiedzi. Faktycznie, żyjemy w
świecie podobnym do tego z “Metropolis”. Dyskusyjna pozostaje kwestia:
czy to dobrze, czy źle? Każdy, w zależności od wyznawanego
światopoglądu, może rozstrzygnąć ten problem inaczej. Ktoś powie, że
wszystko zmierza we właściwym kierunku. Ktoś inny stwierdzi, że ludzkość
zeszła na psy i już tylko Apokalipsa może to naprawić. Ilu ludzi, tyle
poglądów. Ile ideologii, tyle obrazów świata[5]. Według mnie, dzisiaj - w
dobie kryzysu gospodarczego, umów śmieciowych, wyjazdów “na zmywak” i
rosnącej drapieżności kapitalizmu - coraz więcej ludzi może się
identyfikować z Dłońmi. Nawet bezrobotni, będący ofiarami gospodarki
rynkowej, mogą się utożsamiać z filmową biedotą (ostatecznie, w dziele
Fritza Langa rewolucjonistkami są także niepracujące kobiety). Częste
protesty, demonstracje, strajki, marsze, zamieszki, manifestacje i
kontrmanifestacje - pełne gniewu, żalu, agresji, frustracji i
niezadowolenia - świadczą o buntowniczych nastrojach w społeczeństwie.
Czy grozi nam zawierucha rodem z “Metropolis”?
Klasa robotnicza, przedstawiona w opisywanej produkcji, może się wydawać
głupia, bezmyślna, nieodpowiedzialna, prymitywna, porywcza i mściwa.
Jednakże zdarzają się w tej grupie jednostki rozumne i szlachetne, które
- gdyby tylko żyły na powierzchni - mogłyby sporo osiągnąć. Maria jest,
zaraz po Rotwangu, najinteligentniejszą postacią w filmie. Posiada
również niebywałą charyzmę. Dziewczyna, chociaż młoda, niedoświadczona i
słabo wykształcona, cechuje się ponadprzeciętną świadomością
społeczno-polityczną. Rozumie specyfikę i wewnętrzną filozofię systemu,
zna sposób na rozwiązanie konfliktu klasowego, potrafi odkryć i opisać
szerszy kontekst rozmaitych zjawisk. Maria to mądra, rozsądna i
inspirująca osoba obdarzona darem przekonywania. Gdyby było inaczej,
proletariusze nie gromadziliby się w katakumbach, żeby słuchać jej
przemówień. Oficjalnie prorokini nie piastuje żadnego stanowiska, ale w
podziemiu jest niekwestionowaną liderką opozycji. Robotnicy liczą się z
jej zdaniem. Kiedy sobowtór dziewczyny (Fałszywa Maria) nawołuje
proletariuszy do rewolucji, bez wahania przyjmują oni propozycję
zbrojnego zrywu.
Maria jest czysta, niewinna, łagodna i anielska. Gdy zbliża się do
Fredera, chcącego z nią porozmawiać na osobności, wygląda jak postać z
sakralnego obrazu. Prorokini, będąc osobą drobną, kruchą i delikatną,
nie ma żadnych szans w konfrontacji z Rotwangiem. Mimo słabości
fizycznej, podejmuje trud związany z ratowaniem proletariackich dzieci
(ofiar katastrof w Otchłani). To właśnie ona, nadludzkim wysiłkiem,
uruchamia alarmowy gong. Inną pozytywną postacią robotniczego
pochodzenia jest Georgy 11811. Ten prosty chłopak, który zachłysnął się
wspaniałością życia w Metropolis, ginie w obronie swojego jedynego
dobroczyńcy. Spójrzmy także na majstra Grota. Jest to człowiek
trzymający się zasady “Bogu co Boskie, cesarzowi co cesarskie”. Grotowi
żyje się równie ciężko jak innym proletariuszom, a jednak potrafi on
przestrzegać prawa, sumiennie wykonywać swoje obowiązki oraz być
lojalnym i posłusznym wobec zwierzchnika (Joha Fredersena). Grot ceni
pokój, ład, przezorność i bezpieczeństwo. Omal nie traci życia, kiedy
próbuje bronić Maszyny-Serca, zasłaniając ją własnym ciałem. Wierny i
odpowiedzialny jak kapitan statku.
Dzieło Fritza Langa, poza ewidentną propagandą polityczną, zawiera
całkiem rozsądne ostrzeżenia dotyczące polityków i działaczy
społecznych. Przypomina bowiem, że w życiu publicznym trafiają się
oszuści i prowokatorzy, którzy kreują się na idealistów, żeby (poprzez
kłamstwo, podstęp i manipulację) realizować własną prywatę lub interesy
swoich mocodawców. Jedną z takich politycznych “marionetek” jest
Fałszywa Maria. Gynoid zmusza widzów do refleksji na temat politycznych
spisków i technik inżynierii społecznej. Ale “Metropolis” to nie tylko
nudna polityka. Wielu miłośników popkultury twierdzi, że film Langa jest
wizjonerskim tworem zapowiadającym cyberpunk (podgatunek
science-fiction koncentrujący się na olbrzymich miastach, obecności
technologii w codziennym życiu oraz różnorakich problemach społecznych).
W “Metropolis” zaciera się granica między “robotem” a “robotnikiem”.
Proletariusze, odarci z ludzkiej godności, są traktowani przedmiotowo i
zrównywani z machinami fabrycznymi. FM nazywa ich wręcz “żywym pokarmem
dla maszyn”, który “smaruje złącza maszyn własną krwią” i “karmi maszyny
własnym mięsem”.
Analizowane dzieło filmowe jest również zaliczane do nurtu
ekspresjonistycznego. Cechy ekspresjonizmu, wymienione w “Słowniku
terminów literackich” Wydawnictwa GREG, pasują jak ulał do “Metropolis”.
Awangardowa estetyka, poważna problematyka, elementy metafizyczne,
dramatyzm, irracjonalizm, emocjonalność, dynamiczność, wizyjność,
zaangażowanie społeczne… To wszystko odnajdziemy w produkcji Fritza
Langa. “Metropolis” jest dziełem niemym, ale jego oryginalna ścieżka
dźwiękowa, skomponowana przez Gottfrieda Huppertza, wyraża więcej niż
jakiekolwiek słowa[6]. Porywający, melodyjny i monumentalny soundtrack
sprawia, że nawet nie trzeba patrzeć w ekran, żeby wiedzieć, co się
dzieje w filmowym świecie. Kompozycja fabuły jest ściśle związana z
kompozycją muzyki. Film dzieli się na trzy części: Preludium,
Interludium i Furioso. Każda z nich jest inna pod względem tematyki,
nastroju i klimatu muzycznego. Rytm wydarzeń, pokrywający się z rytmem
ścieżki dźwiękowej, powoduje, że produkcja Langa przypomina arcydługi
teledysk. Wszystkiemu towarzyszy nieustanny ruch: ekspresyjne gesty,
pośpiech, bieganina i zamęt.
“Metropolis” w świetle synchromistycyzmu[7]
(punkt widzenia teoretyka spiskowego)
W ramach ciekawostki zrelacjonuję Czytelnikom, co o filmie “Metropolis”
napisał administrator strony VigilantCitizen.com. Internauta uważa, że
dzieło Fritza Langa opowiada o Nowym Porządku Świata, w którym Iluminaci
to mieszkańcy Metropolis, a reszta ludzkości - robotnicy z Otchłani.
Joh Fredersen, jako twórca i władca dwupoziomowego molocha, zostaje
przezeń utożsamiony z gnostyckim Demiurgiem. Choćby dlatego, że w jednym
z filmowych ujęć trzyma cyrkiel (symbol wolnomularski odnoszący się do
Wielkiego Architekta Wszechświata). Administrator VC zwraca uwagę na
Rotwanga i dwa pentagramy (zwykły i odwrócony) zdobiące jego dom.
Ciężkie okaleczenie, brak prawej ręki, ma oznaczać, że bohater wybrał
okultystyczną “ścieżkę lewej dłoni” (“left-handed path“). Rotwang jest
ponoć odpowiednikiem Johna Dee, słynnego ezoteryka i doradcy Elżbiety I.
Nawiązania do Wieży Babel, pojawiające się wielokrotnie w “Metropolis“,
mają być zaczerpnięte bezpośrednio z tradycji masońskiej.
Zdaniem Internauty, produkcja Fritza Langa stanowi zapowiedź
transhumanizmu, projektu Monarch, państwa policyjnego oraz zmysłowych,
poddanych kontroli umysłu celebrytek deprawujących opinię publiczną.
Według niego, zakończenie filmu jest pesymistyczne: proletariusze
wracają do Otchłani, a elita otrzymuje “ludzką twarz”, żeby jeszcze
skuteczniej manipulować masami. W “Metropolis” pojawiają się ponoć
nawiązania do okultystycznej koncepcji “as above, so below” - “jak
wyżej, tak niżej”. Niestety, administrator VigilantCitizen.com zapomniał
odnotować, że w jednej ze scen Joh Fredersen pokazuje wolnomularski
gest “hidden hand” (“ukryta dłoń“). Nie wspomniał również, że Moloch =
Baal = Kronos = Saturn = Szatan. Niektórzy ludzie, tacy jak członkowie
organizacji Fraternitas Saturni, wierzą, że Saturn/Szatan jest
Demiurgiem (źródło: MemphisMizraimBg). Skoro Saturn/Szatan to Demiurg, a
Demiurg to Joh Fredersen… O rany! Ojciec Fredera jest
Saturnem/Szatanem!
Podsumowanie
“Metropolis” Fritza Langa to niezwykle interesujący film, z którego
można wyłuskać mnóstwo treści i znaczeń. Przede wszystkim jest to jednak
arcydzieło europejskiej kinematografii, które - pomimo upływu
dziesięcioleci - nie przestaje cieszyć, zadziwiać i inspirować. Warto
obejrzeć tę produkcję. Dla fabuły, dla muzyki, dla efektów specjalnych,
dla teatralno-pantomimicznego aktorstwa i dla przesłania skłaniającego
do refleksji. A także dla prostego faktu: gdyby nie “Metropolis”, losy
światowej popkultury (z fantastyką naukową na czele) potoczyłyby się
zupełnie inaczej. Bez Mistrza Langa dużo byśmy stracili. Doceńmy więc
jego pracę.
Natalia Julia Nowak,
3-15 stycznia 2014 r.
PRZYPISY
[1] Scenarzystka “Metropolis”, Thea von Harbou, w latach 1914-1921 była
żoną odtwórcy roli Rotwanga (Rudolfa Klein-Rogge’a). Później, w latach
1922-1933, była zamężna z reżyserem filmu (Fritzem Langiem). Wyjątkowy
zbieg okoliczności, nieprawdaż? Więcej informacji na temat
matrymonialnych losów ekipy filmowej można znaleźć w serwisie
Filmweb.pl. Ciekawostka: Thea von Harbou napisała scenariusz
“Metropolis” na podstawie swojej powieści pod tym samym tytułem.
Niestety, nie przeczytałam jeszcze tej książki, więc nie mogę się do
niej odnieść.
[2] Bez względu na to, która odpowiedź jest prawidłowa, jedna rzecz
wydaje mi się pewna: gdyby Hel została z Rotwangiem, oboje żyliby ze
sobą jak para małżeńska z teledysku “You and I” Lady Gagi. Video clip
opowiada o szalonym naukowcu, który wprawdzie kocha swoją małżonkę, ale
prowadzi na niej szokujące eksperymenty. Kobieta cierpi z tego powodu,
lecz tak bardzo miłuje swojego męża, że pozwala mu na kontynuację badań.
Później jednak (okaleczona i przerobiona na cyborga) decyduje się od
niego uciec.
[3] Interesujące, że w “Metropolis” ani razu nie pojawia się wyraz
“robot“. Jeśli wierzyć anglojęzycznej Wikipedii, słowo “robot” po raz
pierwszy zostało użyte w utworze “Rossum’s Universal Robots” Karela
Capka (wydanym w 1921 roku). Oznaczało ono jednak sztuczną istotę
organiczną.
[4] Taniec Fałszywej Marii wcale nie jest piękny. Przeciwnie, jest
chaotyczny, groteskowy i improwizowany. Mimo to, robi ogromne wrażenie
na męskiej publiczności.
[5] Nie zaszkodzi wspomnieć, że film “Metropolis” czerpie natchnienie z
różnych szkół filozoficznych. Błyskotliwy odbiorca znajdzie w nim coś z
socjalizmu utopijnego, coś z marksizmu, coś z leninizmu, coś z
freudyzmu, coś z nietzscheanizmu…
[6] Skoro jesteśmy już przy słowach, powinniśmy zwrócić uwagę na
podniosły, literacki i nierzadko enigmatyczny sposób mówienia bohaterów
(np. “Tylko raz w swoim życiu o czymś zapomniałem: o tym, że Hel była
kobietą, a ty mężczyzną“). Spójrzmy także na imiona dwóch postaci
żeńskich. Maria kojarzy się z Matką Boską, a Hel - z mityczną Heleną,
przez którą wybuchła wojna trojańska.
[7] Czytelnikom, którzy nie wiedzą, czym jest synchromistycyzm, polecam
mój artykuł pt. “Synchromistycyzm. Gra skojarzeń, teorie spiskowe i
pogrobowcy Junga”.