Wprowadzenie
Niniejszy artykuł, odpowiadający na pytanie “Co można było zrobić z
Polską po upadku stalinizmu?”, jest bezpośrednią kontynuacją tekstu “Nie
mów fałszywego świadectwa przeciw Narodowi Polskiemu!”. Znajomość
tamtej publikacji może być niezbędna do pełnego zrozumienia poniższego
felietonu/eseju/czegokolwiek. Kieruję swój przekaz m.in. do obrońców
dobrego imienia Polski i Polaków. Moi Drodzy, jeśli zaangażujecie się w
dyskusję z antypolskimi paszkwilantami - nadwiślańskimi lub
zagranicznymi - prędzej czy później zetkniecie się z opinią, że Wasza
działalność to świadome bądź nieświadome odtwarzanie marca 1968 roku.
Artykuł, który dla Was przygotowałam, pokrótce wyjaśnia, skąd się wziął
ten dziwaczny pogląd. Kim był Mieczysław Moczar, ojciec marca ’68? Czy
okres gomułkowski (1956-1970) był jedyną okazją, kiedy polscy
nacjonaliści mogli zbudować Wielką Polskę Narodową? Ostatecznie, w
środowisku moczarowców obracał się Bolesław Piasecki, lider
przedwojennego Obozu Narodowo-Radykalnego “Falanga”. Może trzeba było
“kuć żelazo, póki gorące”? Zapraszam do lektury moich przemyśleń!
Nie, nie popieram komunizmu, bo komunizm to coś takiego, o czym śpiewał
John Lennon w piosence “Imagine” [“Wyobraź sobie, że nie ma państw“,
“Wyobraź sobie, że nie ma własności“, “I nie ma też religii“. YouTube,
watch?v=DVg2EJvvlF8]. Paradoksalnie, narodowy komunizm -
gomułkowszczyzna, moczaryzm - jest zaprzeczeniem ideologii
komunistycznej. Czesław Miłosz nie bez powodu pisał w swojej poezji:
“Niech tutaj będzie wreszcie powiedziane: jest ONR-u spadkobiercą
Partia. A poza nimi nic nigdy nie było prócz buntu godnych pogardy
jednostek. Któż miecz Chrobrego wydobywał z pleśni? Któż wbijał myślą
słupy aż w dno Odry? I któż namiętność uznał narodową za cement wielkich
budowli przyszłości?” (Poetariumd.republika.pl/wiersze/cm/tp.html).
Przytoczone słowa, będące fragmentem poematu “Traktat poetycki”,
pochodzą z roku 1957, czyli z epoki “Wiesława” i “Mietka”.
N.J. Nowak
PS. Celem niniejszego artykułu nie jest gloryfikowanie Moczara
ani Gomułki, tylko pokazanie, że mogliby oni zostać “trampoliną do
władzy” dla prawdziwych narodowców. Od kogoś/czegoś trzeba zacząć…
Demony marca
Moją społeczność, tj. obrońców dobrego imienia Polski i Polaków, oskarża
się o przywoływanie demonów marca 1968 roku[1]. Postanowiłam więc, że
wezmę byka za rogi i sama sprawdzę, co mają na myśli osoby formułujące
takie zarzuty. Przesądziło o tym kilka czynników. Po pierwsze:
założenie, że tego typu wiedza może mi się przydać w przyszłości,
zwłaszcza w polemikach z antypolskimi hochsztaplerami (ludźmi pokroju
Grossa, Śpiewaka, Pawlikowskiego, Pasikowskiego, Całej, Holland i
Tokarczuk). Po drugie: fakt, że jestem polską nacjonalistką z
odchyleniem lewicowo-socjalistycznym. Po trzecie: przekonanie, że każdy
przyzwoity Polak - prawicowiec, lewicowiec, centrowiec - ma nie tylko
prawo, ale wręcz obowiązek bronić swojej Ojczyzny przed szkodliwymi
insynuacjami. Nawet, jeśli wcześniej oddawał się karygodnym działaniom,
tak jak Mieczysław Moczar “Mietek”.
Przeprowadziłam maleńkie śledztwo i doszłam do zaskakujących wniosków.
Rzeczywiście, w latach ‘60 XX wieku pewne środowiska zaciekle broniły
Polski i Polaków przed pomówieniami o współudział w Holocauście. Dowodem
na to może być znakomity film dokumentalny “Sprawiedliwi” w reżyserii
Janusza Kidawy. Dzieło, wyprodukowane w roku 1968, jest dostępne w
serwisie YouTube [watch?v=eFSh_J6gLMU, watch?v=46h2SQ31SvE,
watch?v=-846ONJCVo0]. Nie sądzę jednak, żeby ktokolwiek z nas, pogromców
antypolonizmu, nawiązywał do tamtej epoki świadomie. Poza tym, trzeba
zdać sobie sprawę z faktu, że mityczny marzec ’68 był zajściem
wielowymiarowym, kulminacją wielu różnorodnych zjawisk. Jeśli mamy z nim
coś wspólnego, to tylko w pozytywnym aspekcie. Mówię tutaj o śmiałym
wyrażaniu niezgody na polonofobiczne oszczerstwa.
Twierdzenie, że jesteśmy wskrzesicielami marca 1968 roku (w domyśle:
całej plątaniny wydarzeń), to absurd i nadużycie. Jak możemy być
jednocześnie piewcami Sprawiedliwych i nieprzyjaciółmi Żydów, bananową
młodzieżą i aktywem robotniczym, natolińczykami i puławianami,
“partyzantami” i “komandosami“? Z punktu widzenia logiki klasycznej,
taka sytuacja jest po prostu niewykonalna. Czy nasi oskarżyciele
posługują się logiką kwantową? Kot Schroedingera może być martwy i żywy w
tym samym czasie… To, że sprzeciwiamy się pomówieniom, tak jak w latach
‘60, nie oznacza, iż identyfikujemy się ze wszystkimi aspektami
wypadków marcowych. Posądzanie nas o odtwarzanie marca ‘68, czyli całego
skomplikowanego fenomenu, to bezczelna manipulacja. Celem tego zabiegu
jest skojarzenie nas z jednym z wątków ówczesnej awantury, a mianowicie z
kampanią antyżydowską. Faktycznie, istniał wtedy taki wątek, ale
większość z nas nie byłaby skłonna się pod nim podpisać.
Kreowanie obrońców prawdy na ludzi opętanych demonami marca 1968 roku?
Zaiste, sprytne posunięcie! Szkoda tylko, że bazuje ono na błędnym
przeświadczeniu o naszej ignorancji historycznej. Co jest sednem tego
fortelu? Zakamuflowana sugestia, że skoro jesteśmy w stanie powtórzyć
ówczesną akcję odkłamywania polskiej historii, to bylibyśmy również w
stanie powtórzyć inne akcje z tamtego okresu, np. antyżydowską czystkę w
instytucjach publicznych (która objęła nie tylko działaczy partyjnych,
ale także zwykłych obywateli, choćby profesorów wyższych uczelni).
Założenie takie, pozornie sprawiające wrażenie poprawnego rozumowania,
jest zupełnie bezpodstawne. Mimo to, nasi przeciwnicy chętnie je
wykorzystują, żeby zrobić z nas antysemitów, czyli ośmieszyć,
zdyskredytować i wykluczyć z dalszej dyskusji. Nie dajmy się złapać na
ten haczyk. Walka z antypolonizmem i kampania antysemicka to dwa różne
wątki wypadków marcowych. Ktoś, kto ma coś wspólnego z jednym wątkiem,
może nie mieć nic wspólnego z drugim. “A” nie musi implikować “B”.
Od ubeka do quasi-narodowca
Dyskutując o marcu ‘68, trudno pominąć głównego bohatera tamtych
wydarzeń, jakim był gen. dyw. Mieczysław Moczar “Mietek” vel
Mykoła/Mikołaj/Nikołaj Demko/Diomko (urodzony w Boże Narodzenie 1913
roku, zmarły w dniu Wszystkich Świętych 1986 roku). Ten nietypowy
aparatczyk Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, choć niemogący się
poszczycić nieskazitelną biografią, zasługuje na uwagę każdego polskiego
patrioty i nacjonalisty. Moczar przyszedł na świat w Łodzi jako
człowiek o podwójnie słowiańskich korzeniach. Miał pochodzenie
polsko-ukraińskie lub polsko-białoruskie. Formalne wykształcenie, jakie
zdobył w ciągu całego życia, raczej nie powala na kolana. Ukończona
szkoła powszechna i trzyletnie kursy zawodowe to dość mało, jak na
XX-wiecznego polityka. Przed wybuchem II wojny światowej Mykoła Demko
był archetypowym komunistą: robotnikiem fabrycznym i działaczem
Komunistycznej Partii Polski. Prawdziwie skandaliczna była jego
działalność podczas wojny i w pierwszych latach powojennych. Ten
haniebny, odstraszający fragment jego życiorysu został pokrótce opisany w
IPN-owskiej publikacji “Twarze łódzkiej bezpieki”
(Ipn.gov.pl/__data/assets/pdf_file/0020/54047/1-13753.pdf). Dowiadujemy
się z niej, że Diomko dowodził oddziałami GL i AL. W latach 1945-1948
kierował zaś Wojewódzkim Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego w Łodzi.
Mieczysław Moczar, jako dowódca partyzancki Armii Ludowej, był też w
pośredni sposób dowódcą partyzanckim Armii Krajowej. Jak to możliwe?
Otóż 14 maja 1944 r. Mykoła Demko stanął na czele koalicji
AL-AK-BCh-Sowieci, która pod lubelską wioską Rąblów stoczyła nierówną
walkę z Niemcami. Polacy i Rosjanie, choć mniej liczni i słabiej
uzbrojeni, zadali wówczas nazistom ogromne straty. Niestety, w okresie
stalinizmu Mikołaj Diomko okazał się prześladowcą AK-owców i NSZ-owców,
równie okrutnym i niesprawiedliwym, jak jego koledzy z Ministerstwa
Bezpieczeństwa Publicznego. Liczni Żołnierze Wyklęci, którzy trafili w
ręce Moczara, zostali poddani torturom i/lub straceni[2]. Mykoła Demko
zakończył swoją ubecką karierę w roku 1948, kiedy to uznano go za
stronnika Władysława Gomułki “Wiesława”, kłopotliwego komunisty
oskarżanego o “odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne”. Jakby tego było
mało, zarzucono Diomce, że jest człowiekiem o nastawieniu antysemickim i
antysowieckim (to drugie brzmi intrygująco, zwłaszcza w kontekście
faktu, że wcześniej “Mietek” prowadził działalność szpiegowską na rzecz
ZSRR). Po roku 1956, czyli po objęciu władzy przez Gomułkę, Mieczysław
Moczar rozpoczął nowe życie jako wiceminister, a później minister spraw
wewnętrznych. Od lat ‘60 zarządzał organizacją kombatancką ZBoWiD
(Związek Bojowników o Wolność i Demokrację).
W tej nowej, bardziej liberalnej i patriotycznej epoce, Mykoła Demko
przypomniał sobie o swoich związkach z Armią Krajową. Być może pożałował
krzywd, jakie wyrządził AK-owcom, bo “zrobił bardzo wiele dla
rehabilitacji żołnierzy Armii Krajowej w życiu publicznym Polski
Ludowej, doprowadził do przyznania im pełnoprawnego obywatelstwa tego
kraju”. Słowa, które zacytowałam, pochodzą z audycji radiowej “’Nieznane
o znanych’ - gawęda prof. Pawła Wieczorkiewicza (15.01.2007)”. Link do
podcastu znajduje się w multimedialnej publikacji “Dlaczego kat AK nie
został I sekretarzem?”
(PolskieRadio.pl/39/156/Artykul/742719,Dlaczego-kat-AK-nie-zostal-I-sekretarzem).
Mikołaj Diomko zrewidował swoje poglądy do tego stopnia, że dostrzegł i
docenił nawet patriotyzm Narodowych Sił Zbrojnych. Problem w tym, że
było jeszcze za wcześnie, aby inni komuniści przyznali mu rację. Moczar,
mimo starań, nie zdołał niczego wywalczyć dla weteranów-endeków. Żeby
nie być gołosłowną, przytoczę sformułowanie użyte przez prof. Pawła
Wieczorkiewicza: “Człowiek, który strzelał się z żołnierzami Narodowych
Sił Zbrojnych i występował, co się nie udało tym razem, za uznaniem
NSZ-owców za kombatantów”. Na starość byłemu ubekowi zupełnie zmiękło
serce, gdyż usiłował on powstrzymać “wszystkie represje wobec
Solidarności” (źródło: Wieczorkiewicz).
Czy zmiana spojrzenia Mykoły Demki na Narodowe Siły Zbrojne była
całkowita? Dr Dariusz Małyszek, autor tekstu “Narodowe Siły Zbrojne w
PRL i na emigracji w latach 1945–1989 w świetle historiografii,
publicystyki, literatury oraz filmu”
(Ipn.gov.pl/__data/assets/pdf_file/0007/48688/1-18453.pdf) sugeruje, że
nie do końca. Według tego badacza, towarzysz Diomko miał dość dwuznaczny
stosunek do NSZ (logika kwantowa?). Nie udało mu się w pełni odrzucić
poststalinowskich stereotypów obowiązujących w PRL. Podobnie jak
większość ówczesnych decydentów, wierzył on w propagandę marksistowskich
pseudohistoryków, która głosiła, że NSZ-owcy masowo dopuszczali się
kolaboracji z hitlerowcami. Fenomenalne było jednak to, że “Mietek” nie
potępiał w czambuł wszystkich żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych.
Przeciwnie, stał na stanowisku, że w ich gronie jest “wielu uczciwych
ludzi” (Małyszek cytuje słowa Moczara za Krzysztofem Komorowskim, twórcą
książki “Polityka i walka. Konspiracja zbrojna ruchu narodowego
1939–1945“). Mikołaj Diomko ewidentnie był człowiekiem myślącym, ale
niewykraczającym zbytnio poza swoją epokę. Można go porównać do
pierwszych nowożytnych wolnomyślicieli, którzy bardzo nieśmiało i w
obrębie religii chrześcijańskiej podważali niektóre tezy Kościoła
rzymskokatolickiego. Jak na tamte czasy była to rewolucja.
Narodowi komuniści
Mieczysław Moczar miał - że się tak wyrażę - olbrzymie parcie na władzę.
Pisze o tym prof. Jerzy Eisler w książce “Zarys dziejów politycznych
Polski 1944-1989” (Polska Oficyna Wydawnicza “BGW“, Warszawa 1992).
Zdaniem autora, pod rządami interesującego nas polityka “MSW wzorem MBP
(…) zaczynało się wymykać spod kontroli PZPR i powoli przekształcać w
samoistną siłę polityczną”. Mykoła Demko poświęcał dużo czasu i energii
na szukanie sobie zwolenników, znanych dzisiaj jako frakcja
“partyzantów“. Podstawowym zapleczem politycznym “Mietka” miał być
ZBoWiD. “Jednocześnie Moczar (…) stale dbał o rozszerzanie i umacnianie
swoich wpływów wśród dziennikarzy, pisarzy, ludzi kultury i nauki. (…)
Wspólnie z Korczyńskim zaczęli też skupiać wokół siebie młodych
działaczy partyjnych, zwłaszcza o orientacji nacjonalistycznej” - podaje
Eisler. Z dalszej części książki “Zarys dziejów…” dowiadujemy się, że
“partyzanci” uparcie powtarzali, iż Władysław Gomułka powinien “ustąpić
miejsca komuś młodszemu, energiczniejszemu, bardziej zdecydowanemu”.
Oczywiście, mieli na myśli Diomkę. I chyba naprawdę widzieli w nim
przyszłego wodza, bo mówili o nim po prostu “Generał”. Jerzy Eisler
opisuje specyfikę moczarowców, cytując słowa Jerzego Holzera. Podobno
reprezentowali oni “swoisty etos kombatancki niewolny od nacjonalizmu.
Kierował się on przeciw Niemcom i Ukraińcom (…), przeciw Żydom (…), ale w
bardziej zakamuflowany sposób także przeciwko Rosjanom”.
Eisler charakteryzuje ideologię “partyzantów” również własnymi słowami.
Informuje, że uchodzili oni za “narodowych komunistów”. I wyjaśnia: “Na
swoistą ideologię tej grupy w pierwszej kolejności składały się:
skłaniający się w stronę szowinizmu nacjonalizm, antysemityzm, silny
syndrom autorytarny, antyinteligenckość i swoisty kult siły”. Podobnie
postrzega moczarowców Adam Michnik, który w 2010 roku stwierdził: “Ten
nurt posługiwał się językiem germanofobii i ukrainofobii, jawnym
antysemityzmem i ukrytym antysowietyzmem. Był to wariant komunizmu
nacjonalistycznego, skrajnie policyjnego i represyjnego wobec tendencji
demokratycznych”
(Wyborcza.pl/1,76842,7582414,Rezygnacja_z_czlowieczenstwa.html). Mykoła
Demko sprzeciwiał się pomawianiu Polaków o współudział w Holocauście.
Świadczy o tym jedna z jego wypowiedzi radiowych: “Agresji Izraela na
kraje arabskie towarzyszy antypolska kampania prowadzona w świecie przez
międzynarodowy syjonizm. Tej wrogiej, antypolskiej działalności
jesteśmy zobowiązani przeciwstawić się, wykorzystując takie środki, jak
prasa, radio, telewizja, publikacje, film dokumentalny oraz żywe słowo.
Nie mamy powodu, ale zmuszeni jesteśmy bronić się przed oszczerczymi
zarzutami” [“Mieczysław Moczar o syjonizmie”, YouTube,
watch?v=jc4qM5L8fk4]. Skąd wiem, że chodzi tutaj o kontrowersje wokół
Zagłady? Stąd, że wypowiedź Mikołaja Diomki doskonale koresponduje z
filmem “Sprawiedliwi” Janusza Kidawy.
Rzeczona produkcja jest perłą polskiej dokumentalistyki. Dziełem, które
pokazuje, jak liczne były formy pomocy niesionej Żydom przez Polaków
podczas II wojny światowej. W filmie dopuszczono do głosu
przedstawicieli rozmaitych środowisk społecznych, w tym kombatantów
Armii Krajowej. Zwrócono też uwagę na to, że w akcję ratowania Żydów
włączali się ludzie o najróżniejszych światopoglądach. “Nawet te odłamy
polityczne, którym zawsze dodawano przymiotnik, że są antysemickie. W
dużej mierze myślę o ruchu narodowym i myślę o postaci Mosdorfa, który
był jednym z przywódców ruchu narodowego przed wojną. Mosdorfa, którego
Niemcy rozstrzelali za pomoc udzielaną Żydom” - mówi jeden z bohaterów
produkcji, weteran komunistycznej GL. Film Kidawy zawiera subtelne
ukłony w stronę ZBoWiD-owców i frakcji “partyzantów” (“Dziś
kontradmirał, wtedy dowódca zgrupowania partyzanckiego“, “Te sprawy są
też często tematem partyzanckich wspomnień”). No dobrze, ale kim był
przywołany wcześniej Jan Mosdorf? Otóż był on głównym ideologiem Obozu
Narodowo-Radykalnego “ABC”. W II Rzeczypospolitej uchodził za wroga
Żydów, lecz podczas wojny trafił do KL Auschwitz, gdzie zapłacił
najwyższą cenę za pomaganie żydowskim współwięźniom. Okej, wiemy już,
jaki los spotkał lidera ONR “ABC“. A co się stało z przywódcą ONR
“Falangi“, Bolesławem Piaseckim? Odpowiedź na to pytanie może brzmieć
szokująco. Tak się bowiem składa, że Piasecki dołączył do grona
“partyzantów“. Poparł opcję moczarowską.
Moczar - krytyka i obrona
Bardzo się cieszę, że Mieczysław Moczar “Mietek”, skądinąd niegdysiejszy
ubek, poszedł po rozum do głowy i zaczął robić coś korzystnego dla
Polski. Raduje mnie świadomość, że jego dążenie do odkłamania
polsko-żydowskiej historii szło w parze z walką o godne upamiętnienie
Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych. Jak na byłego kata Żołnierzy
Wyklętych było to ogromne osiągnięcie. Nie popieram antysemickiej
nagonki uskutecznianej przez Moczara pod koniec lat ‘60 XX wieku.
Negatywnie oceniam również brutalne potraktowanie studentów
protestujących przeciwko PRL-owskiej cenzurze. Podoba mi się jednak to,
że Mykoła Demko i jego poplecznicy wzorowo zareagowali na polakożercze
kalumnie rozpowszechniane poza granicami Polski. W przypadku Diomki
wyglądało to tak, jakby znalazł on wreszcie pożyteczny sposób na
zagospodarowanie swojego wrodzonego radykalizmu. Przychodzi mi tutaj na
myśl zresocjalizowany kryminalista, który wykrzesuje z siebie resztki
dawnej agresji, żeby stanąć w obronie napastowanego dziecka. Uważam, że
trzeba znać postać Mieczysława Moczara, bez względu na to, jaki się ma
stosunek do powojennej historii Europy Środkowo-Wschodniej.
Mykoła Demko niewątpliwie miał krew na rękach, ale w sugestii, że
zwalczał antypolską propagandę, jest sporo prawdy. Powinniśmy to
docenić, zwłaszcza w kontekście jego wcześniejszej działalności. Trudno
nie przyznać racji prof. Pawłowi Wieczorkiewiczowi, który powiedział w
Polskim Radiu, że postać Mieczysława Moczara “nie poddaje się zupełnie
jednoznacznym ocenom”. Warto też przypomnieć stary, dobry truizm
Aureliusza Augustyna z Hippony: “Błądzenie jest rzeczą ludzką, ale
dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską”. Póki co, historia
świadczy na korzyść Polaków, a nie polakożerców. I nie może być inaczej,
bo przeszłość jest tylko jedna (mówię o naszej rzeczywistości, a nie o
świecie kwantowym zamieszkiwanym przez istoty grossopodobne. Bożena
Keff, Helena Datner i Elżbieta Janicka w swoim liście otwartym do
Komitetu Budowy Pomnika Sprawiedliwych przy Muzeum Historii Żydów
Polskich pisały, że we współczesnym dyskursie funkcjonują dwie narracje
historyczne dotyczące czasów okołowojennych: “polska“ i “żydowska“. Z
wypowiedzi autorek wynika, że są to narracje przeciwstawne, ale
współwystępujące. Co na to prof. Stephen Hawking? Czyżbyśmy mieli dwie
przeszłości i teraźniejszości?).
Historia alternatywna
Jak wyobrażam sobie PRL pod rządami Mieczysława Moczara “Mietka”? Moja
wizja jest dość mglista. Bardzo możliwe, że Polska pozostałaby -
przynajmniej chwilowo - w strefie wpływów ZSRR, ale na pewno nie
uległaby przekształceniu w kondominium radziecko-zachodnie (a coś
takiego stworzył Edward Gierek, następca Władysława Gomułki. Należy to
uznać za akt sprzedawczykostwa. Polska już wcześniej była państwem o
ograniczonej suwerenności, ale z winy Gierka stała się podmiotem jeszcze
bardziej zależnym od obcych mocarstw. Po co to wszystko? W imię
krótkotrwałego i wątpliwego luksusu! Obrzydliwe, niegodne męża stanu!).
Mieczysław Moczar nie podpisałby żadnego cyrografu umożliwiającego
kolonizację Polski przez zagraniczne korporacje. Przeciwnie: dbałby o
to, co można by nazwać “czystością kapitału”, tzn. o gospodarkę narodową
utrzymującą się w rękach polskich. Głównie państwowych, w mniejszym
stopniu prywatnych. Mykoła Demko raczej nie pozostawiłby po sobie
niebotycznego długu publicznego. Dlaczego? Bo nie zaciągnąłby zbędnych
kredytów na Zachodzie. Pod rządami Moczara życie obywateli byłoby
skromne, ale stabilne i bezpieczne. Nirwana: brak niezaspokojonych
potrzeb, brak niepotrzebnych pragnień.
Jeśli chodzi o prawa człowieka, to najbardziej aktywni opozycjoniści nie
mogliby liczyć na stabilność i bezpieczeństwo. Czarno… a raczej
czerwono widzę humanitaryzm w kraju rządzonym przez byłego
stalinowskiego oprawcę. Im większa władza, tym głębsza demoralizacja,
więc naprawdę mogłoby wrócić wybijanie zębów, łamanie kości i wyrywanie
paznokci. Diomko był okrutny, nie różnił się zbytnio od Fejgina,
Różańskiego i Romkowskiego. A przecież każdy z tych trzech zwyrodnialców
otrzymał za swoje niegodziwości wyrok kilkunastu lat więzienia. Zanim
zaczniemy gloryfikować Moczara, pomyślmy o ludziach mdlejących z bólu,
ociekających krwią, poniżonych i roztrzęsionych. Potem spróbujmy -
oczywiście, w wyobraźni - spojrzeć im w oczy. Następnie przyjmijmy do
wiadomości, że te cierpiące ofiary to Polscy Bohaterowie. Ile osób
płakało, krzyczało, umierało z winy “Mietka“? Gdzie on miał sumienie?
Czy nie był zdolny do współczucia? Torturowanie ludzkich istot to rzecz
przerażająca, może nawet gorsza od zabijania. Jednocześnie jest to
działalność degradująca dla samego sprawcy. Wątpię, czy osobnik, który
praktykował takie okropieństwa, zdołał się uchronić przed zwichrowaniem
psychiki.
Wracając jeszcze do ekonomii: myślę, że pod panowaniem Moczara nie
zyskalibyśmy chwilowego dobrobytu, ale dzięki temu uniknęlibyśmy
poważnego kryzysu w przyszłości. Lepsze drobne wyrzeczenie niż surowa
kara za rozrzutność. Mądrzy ludzie mawiają, że chciwy traci dwa razy.
Nie otrzymuje tego, na czym mu zależało, lecz musi się pożegnać z tym,
co posiadał wcześniej. Szkoda, że obywatel Edłord o tym zapomniał.
Podobno jego długi spłaciliśmy dopiero w roku 2012. Kolejna sprawa…
Gdyby Mykoła Demko żył we współczesnych czasach i był premierem RP,
sprzeciwiałby się przyjęciu przez Polskę tysięcy imigrantów z krajów
Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. W czasach PRL cudzoziemców mógłby
nam wcisnąć Związek Radziecki, który nie mówiłby o “solidarności“, tylko
o “nienaruszaniu jedności obozu socjalistycznego“. Myślę, że w takiej
sytuacji towarzysz Diomko zarządziłby monitorowanie przybyszów pod kątem
ewentualnego islamizmu (nie mylić z islamem). To zaś ograniczyłoby
ryzyko ataków terrorystycznych i pomogłoby odróżnić dżihadystów od
pokojowo nastawionych uchodźców. Gdyby imigranci zaczęli sprawiać
problemy, np. krzewić hasła ISIS, Mieczysław Moczar natychmiast
deportowałby ich z Polski.
A teraz kwestia najistotniejsza. Pod rządami “Mietka” nikt nie
ośmieliłby się powiedzieć: “Polacy, którzy zasłużenie są dumni z oporu
ich społeczeństwa wobec nazistów, faktycznie zabili w czasie wojny
więcej Żydów niż Niemców” (Jan Tomasz Gross), “Trzeba będzie stanąć z
własną historią twarzą w twarz i spróbować napisać ją trochę od nowa,
nie ukrywając tych wszystkich strasznych rzeczy, które robiliśmy, jako
kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako
właściciele niewolników czy mordercy Żydów” (Olga Tokarczuk) albo “W
pewnym sensie za śmierć wszystkich – 3 milionów. Bo ludzie ci zostali
skoncentrowani w gettach, wywiezieni do obozów i wymordowani przy
bierności polskich sąsiadów. A jak uciekali, byli wyłapywani przez
chłopów” (Alina Cała). Gdyby jakimś cudem takie rewelacje zdarzyły się
na terenie PRL, służby specjalne miałyby obowiązek nie dopuścić do ich
przeniknięcia za granicę, zwłaszcza na Zachód. Mówię, jak by było. Kto
wie?… Może nawet doczekalibyśmy się mody na Żołnierzy Wyklętych? Jeżeli
to prawda, że Mikołaj Diomko angażował się w działania na rzecz
rehabilitacji weteranów Armii Krajowej, a nawet bezskutecznie upominał o
prawa kombatanckie dla NSZ-owców, to wszystko jest możliwe.
PRL + ChRL = WNM
Oczywiście, tak radykalny zwrot akcji mógłby nastąpić dopiero po pewnym
czasie. Niewykluczone, że do jego zaistnienia potrzebna byłaby wymiana
pokoleniowa w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, tzn. dojście do
głosu młodych ludzi niesplamionych zbrodniami wojennymi ani
stalinowskimi. Możliwe, że nastąpiłoby to dopiero w trzecim pokoleniu
“partyzantów”, czyli moczarowskiej frakcji PZPR. Uważacie, że taka
zmiana nie mogłaby mieć miejsca? A dlaczego nie? Chiny - niegdyś nędzne,
maoistowskie, odcięte od świata - poszły w kierunku państwowego
kapitalizmu i stały się zupełnie innym krajem. Mimo to, nadal noszą
nazwę Chińskiej Republiki Ludowej, a ich władze wciąż posługują się
szyldem Chińskiej Partii Komunistycznej. Dla chcącego nic trudnego.
Swoją drogą, ciekawie by było, gdyby nad reformami gospodarczymi w
Polsce czuwali chińscy mędrcy, a nie Leszek Balcerowicz!
Śmiem twierdzić, że po roku 1978, czyli po upadku maoizmu, powinniśmy
byli odsunąć się od ZSRR i nawiązać współpracę z ChRL. Czy Chińczykom
przeszkadzałby nasz sentyment do Armii Krajowej i Narodowych Sił
Zbrojnych? Nie, bo dlaczego? No, dlaczego Chińczykom miałaby
przeszkadzać nasza sympatia do AK-owców i NSZ-owców?! Zaszłości
historyczne nie wchodzą tutaj w grę, albowiem nigdy nie było żadnego
konfliktu między Żołnierzami Wyklętymi a dalekowschodnimi komunistami.
Poza tym, w latach ‘70 Państwo Środka miało na pieńku ze Związkiem
Radzieckim. Co się tyczy ideologii, azjatycki komunizm zawsze był
bardziej nacjonalistyczny od europejskiego i eurazjatyckiego. A
postkomunistyczny dengizm - doktryna stworzona przez Denga Xiaopinga,
orientalnego odpowiednika Władysława Gomułki - to już całkowicie
patriotyczna sprawa. Niepodległość ojczyzny i tożsamość narodowa są tam
wartościami samymi w sobie. Szkoda, że nasi politycy nie są dengistami
(chociaż Andrzejowi Dudzie coś zaczyna świtać w głowie).
Nie mam wątpliwości co do tego, że na sojuszu z Chińską Republiką Ludową
wyszlibyśmy bardzo dobrze. Jak wynika z najnowszych obliczeń, Chiny
mają ogromną szansę zostać światowym hegemonem. “Chińska gospodarka
prześcignie amerykańską już w 2026 r. i z biegiem lat będzie ją coraz
bardziej zostawiać w tyle. Indie rozwijając się w średnim tempie 5 proc.
rocznie osiągną w 2050 r. 90 proc. potencjału USA. (…) Według prognoz
do 2050 r. z pierwszej dziesiątki największych gospodarek świata wypadną
Włochy i Rosja. Na ich miejsce wejdą Indonezja i Meksyk. Na znaczeniu
tracić będą państwa zachodnioeuropejskie (Niemcy, Wielka Brytania i
Francja) a także Japonia. W gospodarce światowej coraz wyraźniejsza
będzie dominacja państw azjatyckich, które w połowie XXI w. będą
odpowiadać za 53 proc. światowego PKB, podczas gdy obecnie jest to
ledwie 32 proc.” - donosi Jan Bolanowski, redaktor portalu Money.pl, w
artykule opublikowanym 26 czerwca 2015 roku
(Money.pl/gospodarka/raporty/artykul/swiat-w-2050-r--chiny-najwieksza-gospodarka,71,0,1840199.html).
Teraz słówko o czasach współczesnych. Zaprzyjaźniając się z Chińczykami,
nie zapominajmy o słowiańskich korzeniach Polski i o naszym genetycznym
pokrewieństwie z Węgrami. Przyjmijmy również do wiadomości, że ślady
wielkiej wędrówki Słowian prowadzą w kierunku Rosji, Indii, Persji i
Azji Środkowej, aczkolwiek są też teorie, które głoszą, że Słowianie
pochodzą z Polski, Ukrainy, Bałkanów lub ziem bałtyckich[3]. Budujmy
więc pozytywne relacje z Republiką Indii, Islamską Republiką Iranu,
krajami Europy Wschodniej, Środkowo-Wschodniej, Południowo-Wschodniej
oraz Azji Środkowej. No dobra, z niektórych państw możemy zrezygnować ze
względu na obawę przed islamizmem i banderyzmem. Ale trzymajmy się
Wschodu, bo prognozy dla Zachodu (ekonomiczne, demograficzne, społeczne i
kulturowe) nie są zbyt zachęcające. Chyba że chcemy zgnić razem z
Okcydentem. Wtedy spoko. Gnijmy, kiśnijmy i kwaśniejmy. Czyńmy to przy
dźwiękach utworu “Death of the West” - “Śmierć Zachodu” brytyjskiego
zespołu Death in June [YouTube, watch?v=JDBSEmTXJNs].
Antysyjonizm czy antysemityzm?
Jak już napisałam, nie popieram represjonowania ludzi za pochodzenie
etniczne. Zdaje się, że Mieczysław Moczar był nie tylko antysyjonistą,
ale również antysemitą. Skoro tak, to zdecydowanie potępiam jego
uprzedzenie wobec Żydów. Podpisuję się pod słowami Władysława Gomułki:
“Partia nasza przeciwstawia się z całą stanowczością wszelkim zjawiskom,
które noszą cechy antysemityzmu. Syjonizm zwalczamy jako program
polityczny, jako nacjonalizm żydowski, i to jest słuszne. Nie ma to nic
wspólnego z antysemityzmem. Antysemityzm ma miejsce wówczas, jeśli ktoś
występuje przeciwko Żydom dlatego, że są Żydami” [zobacz: “Władysław
Gomułka - Antysyjonizm”, YouTube, watch?v=livaHrj2kg4]. Każdy prawy
człowiek, niezależnie od narodowości, wyznania czy koloru skóry,
zasługuje na godne traktowanie. Gdybym żyła w roku 1968 i spotkała kogoś
prześladowanego wyłącznie za żydowskość, na pewno stanęłabym w jego
obronie. Nie ma usprawiedliwienia dla rasizmu, szowinizmu, etnocentryzmu
ani ksenofobii. Antysemityzm jest takim samym złem jak antypolonizm.
Natomiast antysyjonizm - rozumiany jako przeciwstawianie się pewnej
doktrynie, zwłaszcza w jej aspektach zagrażających polskiej racji stanu -
to zupełnie inna bajka. Syjonizm jest rodzajem nacjonalizmu, a tak się
składa, że w Polsce tylko polski nacjonalizm może być zgodny z interesem
państwa i społeczeństwa. Do innych nacjonalizmów (np. żydowskiego,
ukraińskiego, białoruskiego, rosyjskiego, niemieckiego, no i śląskiego,
jeśli uznamy Ślązaków za odrębny naród) należy podchodzić z dużą
ostrożnością. Powyższe refleksje można również odnieść do islamu i
islamizmu. Pierwszy z tych fenomenów jest religią monoteistyczną, drugi -
niebezpieczną ideologią. Szanuję islam, odrzucam islamizm. Nie boję się
muzułmanów, boję się dżihadystów. Pamiętajmy: nie każdy Żyd jest
syjonistą, tak jak nie każdy Polak jest sympatykiem Młodzieży
Wszechpolskiej (czy Wiktor Natanson, kombatant NSZ, to syjonista? W
żadnym wypadku!). Nie każdy wyznawca islamu jest islamistą, tak jak nie
każdy Francuz jest wyborcą Frontu Narodowego (czy Haifa Wehbe, Malala
Yousafzai i Ameerah al-Taweel to islamistki? Ani trochę!). Bądźmy
roztropni, rozróżniajmy zjawiska.
Bez przebaczenia
Gwoli jasności. Ktoś, kto zjadł obiad w restauracji, musi zapłacić
rachunek, bez względu na wymówki. Tak samo jest z popełnionymi
bestialstwami. Każda osoba, która dopuściła się zbrodni, musi za nią
zapłacić, czy jej się to podoba, czy nie. Pewne uniwersalne zasady
powinny obowiązywać. Nad czym tutaj debatować? Samo nawrócenie, rzecz
subiektywna i abstrakcyjna, to trochę za mało. Potrzeba konkretnej -
obiektywnej, zewnętrznej, arbitralnej - kary. Niestety, Mikołaj Diomko
uniknął odpowiedzialności za swoje barbarzyństwa z lat 1945-1948. I to
było złe, nawet pomimo faktu, że miał on również jasne karty w swoim
życiorysie. Żaden bandyta nie może pozostawać bezkarny. Dotyczy to także
tego delikwenta, który po pewnym czasie zmienił swoje podejście do
życia.
Druga szansa - TAK, ale nie wolno jej utożsamiać z ominięciem wymiaru
sprawiedliwości. Nie ma równych i równiejszych. Wszyscy podlegają takim
samym zasadom. Tym, co przemawia na niekorzyść “Mietka”, jest ciężar
gatunkowy i nieodwracalność jego przewinień (znaczenia i wartości jego
ofiar, Żołnierzy Wyklętych, nawet nie trzeba tłumaczyć. Polskim
Bohaterom należy się szczególny szacunek, co nie zmienia faktu, że
wszyscy prawi ludzie zasługują na ochronę przed śmiercią, cierpieniem,
upokorzeniem i niesprawiedliwością). Zabójcą i sprawcą tortur jest się
do końca życia. Można to porównać do śladów krwi na ciele Balladyny i
Lady Makbet. Żadna z tych postaci literackich nie zdołała się pozbyć
wstydliwego piętna, chociaż żyła jeszcze długo po popełnieniu czynu,
który owym piętnem zaowocował. Niektórych błędów nie można wybaczyć ani
zapomnieć.
Mieczysław Moczar był komunistycznym zbrodniarzem. Ale po roku 1956
przyjął postawę korzystną dla naszej Ojczyzny (walka z syjonizmem i
antypolonizmem, ukryta nienawiść do ZSRR, popieranie rehabilitacji
działaczy Polskiego Państwa Podziemnego). Mykoła Demko, choć mocno
zhańbiony i skompromitowany, pozytywnie wyróżniał się na tle innych
pezetpeerowców. A na tle pozostałych ubeków był wręcz ewenementem.
Większość funkcjonariuszy bezpieki nigdy się nie opamiętała. On się
opamiętał. Nazywanie Diomki “patriotą” byłoby przesadą i obrazą dla
prawdziwych patriotów, takich jak jego ofiary, np. Stanisław Sojczyński
“Warszyc” (żołnierz WP, SZP, ZWZ, AK i KWP odznaczony Krzyżem Srebrnym
Orderu Virtuti Militari). Myślę, że powinniśmy pozostać przy
sformułowaniu “komunista z odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym”.
Jest ono adekwatne i wystarczające. Można też używać stworzonego przeze
mnie żartobliwego określenia “przyczajony komunista, ukryty narodowiec”.
STOP przesadyzmowi!
Rozmawiając o ofiarach Moczara, warto uwzględniać osoby pokrzywdzone
wskutek kampanii antysyjonistycznej, która przerodziła się w kampanię
antysemicką. Nie ma nic złego w przeciwstawianiu się syjonizmowi, tym
bardziej, że wielu stalinowskich prominentów - zdrajców, sadystów i
morderców - faktycznie miało związki z ruchem syjonistycznym. Chodzi
tylko o to, żeby niechęć do określonej ideologii nie prowadziła do
dyskryminacji grupy etnicznej czy religijnej kojarzonej z tą ideologią.
Wszystkie rasy, narodowości, wyznania i kultury są równe, ale nie
wszystkie doktryny są pożyteczne dla Polski. Obce nacjonalizmy,
imperializmy, ekstremizmy i fundamentalizmy z definicji nie mogą
przynosić nam korzyści, dlatego trzeba być wobec nich czujnym. Do
zagrożeń, których nie wolno lekceważyć, należą m.in. syjonizm, islamizm i
banderyzm. Uważajmy, komu udzielamy wsparcia/poparcia, np. w związku z
konfliktami w Syrii i na Ukrainie.
Towarzysz “Mietek“ przekroczył pewną granicę. Swoim nadmiernym
radykalizmem i skłonnością do uogólnień skrzywdził wielu ludzi, którzy
nie byli ani syjonistami, ani stalinowcami. Było to podłe, bulwersujące,
nieetyczne, godne jednoznacznego potępienia. Ale on chyba nie potrafił
inaczej (miał źle ukształtowany charakter). Jeśli bycie dobrym
człowiekiem i wzorowym Polakiem jest talentem, to on był tego talentu
zwyczajnie pozbawiony. Wprawdzie starał się nauczyć człowieczeństwa i
polskości, jednak skutki jego starań pozostawiały wiele do życzenia.
Mikołaj Diomko chciał zwalczać syjonizm w partii i bezpiece, lecz całe
jego przedsięwzięcie zamieniło się w polowanie na czarownice. Wiadomo,
że oprócz prawdziwych czarownic zawsze wpadną w sieć niewinne
“owieczki“. Czy płynie z tego jakiś morał? Chyba tylko taki, że
przesadna generalizacja przynosi więcej szkody niż pożytku. Zanim
podejmiemy jakąś drastyczną decyzję, upewnijmy się, z kim/czym tak
naprawdę mamy do czynienia. Amerykańscy żołnierze w Iraku zapomnieli o
tej zasadzie i zbombardowali własnych kompanów
(Fakty.interia.pl/swiat/news-omylkowe-bombardowanie,nId,794137).
Wielka Polska
Mimo wszystko, życie i poglądy Mieczysława Moczara zachęcają polskiego
nacjonalistę do zadawania sobie pytań typu “Co by było, gdyby…?”.
Możecie mnie znienawidzić za te słowa, ale ośmielam się mniemać, że lata
‘60 były jedynym momentem w naszej powojennej historii, kiedy byliśmy
bliscy zbudowania Wielkiej Polski Narodowej. Na pewno nie byliśmy bliżsi
tego celu w latach ‘80 i ‘90 (a co z latami ‘70? O choróbka! Edłord
Dżirek to jakieś nieporozumienie! Z jednej strony - przyzwolenie na to,
żeby Polska stała się kolonią i zakładnikiem Zachodu. Z drugiej - chęć
dopisania do konstytucji PRL artykułu o wieczystym sojuszu z ZSRR. Do
tego kolosalny dług publiczny i słodkie obietnice bez pokrycia. Takiego
zachowania nie powstydziłaby się pewna współczesna partia polityczna.
Dlaczego akurat Edłord musiał wygrać wyścig o fotel I sekretarza KC
PZPR? Zaiste, byli kandydaci lepsi od niego!). Jeszcze jedna uwaga,
naprawdę ostatnia… Zwróćcie uwagę na to, że w “Mietku” Moczarze nie było
ani krzty ukraińskości. Nie mógł on więc być ukraińskim nacjonalistą.
Mykoła Demko hańbił się jako sowiecki kolaborant, a przecież - z racji
ukraińskiego pochodzenia - równie dobrze mógł się hańbić jako
banderowiec. Czyż banderowcy nie przewyższali sowieckich kolaborantów
poziomem okrucieństwa? Nie narzekajmy, zawsze mogło być gorzej.
Trzeba było (w latach ’60 XX wieku) budować Wielką Polskę w oparciu o
moczarowską frakcję “partyzantów”, a samego przywódcę kontrolować, żeby
nie zrobił jakiegoś głupstwa. W razie problemów można by było odsunąć go
od władzy, np. pod pretekstem konieczności odbycia kary za zbrodnie z
czasów stalinizmu. Jego miejsce zająłby wówczas ktoś młody, rozsądny,
pozbawiony skandalicznej przeszłości (albo ktoś dojrzały o ewidentnie
narodowym światopoglądzie, dajmy na to Bolesław Piasecki, lider
przedwojennego Obozu Narodowo-Radykalnego “Falanga“. Może kiedyś
zostałby on I sekretarzem? Wyobrażacie to sobie?). A frakcja trwałaby
dalej - odnowiona, unowocześniona, oczyszczona z “błędów i wypaczeń”.
Wraz z upływem czasu stawałaby się coraz bardziej nacjonalistyczna i
coraz mniej komunistyczna. Niewykluczone, że w pewnym momencie cała
partia musiałaby zmienić nazwę, gdyż stare miano uległoby
dezaktualizacji. Mówiłabym wówczas: “Gratuluję, towarzysze! Zamach stanu
się udał!“. Widzicie? Mielibyśmy nową Polskę. Z mniejszym długiem
publicznym, bez Okrągłego Stołu, bez Grubej Kreski. Polskę suwerenną,
nienależącą do Unii Europejskiej, niepodlizującą się Zachodowi,
nieuległą wobec Związku Radzieckiego[4]. Cała historia potoczyłaby się
inaczej. Mam tylko nadzieję, że w tej nowej Polsce nie byłoby problemu
łamania praw człowieka. Bo tego nie lubię.
Zapora Ogniowa
Jedna rzecz nie przestaje mnie zdumiewać. W latach ’60 na terenie PRL
szeroko promowano polską tożsamość narodową, odwoływano się do wartości
narodowych, podejmowano próby polonizacji socjalizmu, uczono dumy z
polskiej historii [prezentacja historycznych wojsk, w tym uskrzydlonej
husarii, podczas obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego: YouTube,
watch?v=_eGNLf3KUUQ] i zachęcano do lektury najbardziej patriotycznych
dzieł literackich [Władysław Gomułka recytujący “Dziady” Adama
Mickiewicza w marcu 1968 roku: YouTube, watch?v=_868POcalGc]. Potępiano
jednostki wynarodowione, zwalczano syjonizm i antypolonizm, krytykowano
komunistów przybyłych do Polski ze Związku Radzieckiego. Gloryfikowano
heroizm, militaryzm i etos żołnierski (mniejsza z tym, że głównymi
obiektami kultu były bezwstydnie wyidealizowane AL, GL i LWP. Ważne, że o
AK, BCh i zdobywcach Monte Cassino też chętnie wspominano!). Działo się
to dokładnie w tych czasach, kiedy na Zachodzie wciskano ludziom
kosmopolityzm, globalizm, pacyfizm i multikulturalizm. Tendencje, jakie
występowały w Polsce gomułkowsko-moczarowskiej, były całkowicie odmienne
od tych dominujących w świecie euroatlantyckim. Jakkolwiek
kontrowersyjnie to zabrzmi, dziś takim “hipsterem” narodów jest
putinowska Rosja. No i orbanowskie Węgry.
Gdy Europę Zachodnią i Amerykę Północną pustoszyła rewolta obyczajowa (w
tym zwolennicy pedofilii, tacy jak Daniel Cohn-Bendit, który w latach
‘70 zaczął praktykować i publicznie wychwalać seks z przedszkolakami),
towarzysz “Wiesław” dawał popisy swojego purytanizmu obyczajowego (a był
tak purytański, że czasem się z niego naśmiewano!). Polscy
konserwatyści chętnie powtarzają, że współcześni Polacy nie są aż tak
zdeprawowani jak społeczeństwa Zachodu, np. nie akceptują edukacji
seksualnej typu “B” zakładającej nauczanie czterolatków o masturbacji.
Nacjonaliści zwracają uwagę na to, że w Polsce nie zdarzają się jeszcze
takie konflikty etniczne i religijne, do jakich coraz częściej dochodzi
na Zachodzie. Pytanie: komu lub czemu to zawdzięczamy? Może Władysławowi
Gomułce i Mieczysławowi Moczarowi, którzy w roku 1968 stali na straży
Żelaznej Kurtyny broniącej nas przed złymi wpływami z bloku zachodniego?
Użyłam wyrażenia “Żelazna Kurtyna”, chociaż w tym kontekście lepsze
byłoby określenie “Zapora Ogniowa”. Jak dzisiaj wyglądałaby Polska,
gdyby w latach ‘60 pozwolono Polakom na nieskrępowane kontakty z
Okcydentem? Gdyby dopuszczono do głosu anarchistów, trockistów,
apologetów pedofilii i maniaków Siostry Morfiny? Przypuszczam, że
bylibyśmy drugą Francją albo drugą Szwecją. Oczywiście, w negatywnym
znaczeniu.
Natalia Julia Nowak,
lewicowa nacjonalistka
PS 1. Ciekawy felieton o moczaryzmie, narodowym komunizmie,
frakcji “partyzantów” i Polsce lat 1956-1989:
Nacjonalista.pl/2014/02/17/vonschwarzau-inne-spojrzenie-na-polske-ludowa
PS 2. Istnieje skinheadowski zespół rockowy nawiązujący do
moczaryzmu, rodzimowierstwa i Zjednoczenia Patriotycznego “Grunwald” (a
także do strasseryzmu, którego NIE akceptuję). Mowa o Sztormie 68
(Facebook.com/sztormowcy68). Grupa posiada w swoim repertuarze wiele
udanych kawałków, np. “Viva la Muerte“, “Strażnicy Ognia“, “Ten kraj
jest nasz”, “Garść dynamitu“. Niestety, ma też utwory żenujące
(“Dziękujemy“), a nawet haniebne (“Wiatr rewolucji“). Można odnieść
wrażenie, że przemawia przez nią Moczar w całej okazałości - ze
wszystkimi zaletami i wadami. Oto co o nieszczęsnej formacji pisze
antifa:
StopNacjonalizmowi.wordpress.com/2015/02/03/sztorm-68-kto-promuje-mode-na-narodowy-komunizm
PS 3. Niecodzienny wywiad poświęcony Sztormowi 68, Mieczysławowi
Moczarowi, bitwie pod Rąblowem oraz budowaniu porozumienia między lewicą
narodową a patriotyczną prawicą [“Niezaleznylublin.pl: Non Serviam i
Lubelska COOLtura - Sztorm’68”, YouTube, watch?v=xLCjK-9pcu4]. Obaj
rozmówcy są członkami partii Zmiana.
PS 4. Uczestnicy bitwy pod Rąblowem świętują siedemdziesiątą
rocznicę tego wydarzenia: “MOCZAR WIECZNIE ŻYWY”, YouTube,
watch?v=VdFs7jGfff4
PS 5. Film “Barwy walki” w reżyserii Jerzego Passendorfera
(1964). Kinowa adaptacja powieści przypisywanej Mieczysławowi Moczarowi
[YouTube, watch?v=Ckk7gubxPGA, watch?v=n04XquDo0pc]. “Przypisywanej” -
bo pezetpeerowski aparatczyk najprawdopodobniej korzystał z usług
ghostwritera.
WYJAŚNIENIE
Ktoś nie zrozumiał, o co chodzi w mojej historii alternatywnej? Zatem
spróbuję ją wyjaśnić w kilku/kilkunastu zdaniach… Po upadku stalinizmu,
kiedy władzę w Polsce przejęli Władysław Gomułka “Wiesław” i Mieczysław
Moczar “Mietek“, trzeba było rozbudowywać nacjonalistyczną frakcję
“partyzantów” skupioną wokół tego drugiego polityka. Należało
doprowadzić do tego, żeby Moczar został I sekretarzem KC PZPR (można
było to uczynić po dymisji Gomułki w 1970 roku albo jeszcze wcześniej).
Frakcja “partyzantów”, dzięki szerokim wpływom “Mietka”, powinna była
przeobrazić się w wiodącą siłę Polski Ludowej. Samego Mieczysława
Moczara - teraz już przywódcę PRL - należało po pewnym czasie “wygryźć”,
tj. odsunąć od stanowiska (pretekst: nierozliczone zbrodnie z okresu
stalinizmu i realne zagrożenie dla praw człowieka w Polsce. Wyrok:
12/14/15 lat pozbawienia wolności, jak dla
Fejgina/Różańskiego/Romkowskiego w 1957 roku). Po rozprawieniu się z
“Mietkiem” trzeba było oddać władzę jakiemuś innemu przedstawicielowi
frakcji “partyzantów” (Bolesławowi Piaseckiemu albo komuś młodemu,
czystemu, nieznanemu. Piasecki, niegdysiejszy lider ONR “Falangi“,
mógłby od razu wyjść do ludu w piaskowej koszuli, w granatowych
spodniach, w czarnym krawacie, z oenerowskim znakiem na lewym ramieniu).
Pod wpływem dominujących narodowców Polska Zjednoczona Partia
Robotnicza powinna była coraz bardziej odsuwać się od komunizmu i
zmierzać w stronę socjalnego nacjonalizmu. W roku 1978 należało wziąć
“rozwód” z ZSRR i związać się z Chińską Republiką Ludową (dengizm ma się
tak do maoizmu, jak gomułkowszczyzna do stalinizmu). Chińczycy powinni
byli nam podpowiedzieć, co zrobić z gospodarką, żeby Polska
Rzeczpospolita Ludowa, a raczej Wielka Polska Narodowa lepiej się
rozwijała. Podsumowując: uważam, że na przełomie lat ‘60 i ‘70 XX wieku
możliwy był nacjonalistyczny “zamach stanu” w białych rękawiczkach.
Podmiana elit i zmiana kursu dokonana na zasadzie “uprowadzenia
samolotu”. Wystarczyłoby, żeby odpowiedni ludzie chwycili stery i
skierowali polityczny aeroplan na właściwy tor lotu. Gdyby tak się
stało, żylibyśmy dzisiaj w zupełnie innej Polsce.
ANEKS 1.
Niewygodne fakty
Kiedy zaczął się w Polsce oficjalny, państwowy kult Żołnierzy Wyklętych?
Po roku 1989? Za rządów Lecha Kaczyńskiego? A może dopiero w roku 2011?
Nic bardziej mylnego. Oficjalny, państwowy kult Żołnierzy Wyklętych
zaczął się w pierwszej połowie lat ’70 z inicjatywy Wojciecha
Jaruzelskiego*, najlepszego przyjaciela Mieczysława Moczara. Jak podaje
prawicowy portal internetowy wMeritum.pl, “w 1972 roku generał Wojciech
Jaruzelski, ówczesny minister obrony narodowej PRL, powziął decyzję o
pomocy w ustaleniu miejsca ‘pochówku’ generała Nila oraz zaproponował
wystawienie pomnika”
(Wmeritum.pl/pamietaj-abys-nie-prosila-ich-o-laske-general-august-emil-fieldorf-nil).
Warto dodać, że kilka lat później (1977 rok) wszedł do kin jeden z
najsłynniejszych patriotycznych filmów gloryfikujących Armię Krajową -
“Akcja pod Arsenałem” Jana Łomnickiego
(Filmweb.pl/film/Akcja+pod+Arsenałem-1977-3737). W 1983 roku odsłonięto
zaś w Warszawie pomnik Małego Powstańca. Moi Drodzy, to nie są
bezużyteczne ciekawostki, tylko niewygodne fakty, które zmieniają istotę
rzeczy.
Polecam posłuchać kompozycji “Clubbed to Death” Roba Dougana i po prostu
odłączyć się od Matrixa [“The Matrix Soundtrack - Clubbed To Death
(HD)”, YouTube, watch?v=HUSSKWWg-0c]. Chciałam napisać “połknąć czerwoną
pigułkę“, ale stwierdziłam, że mogłoby to zostać źle zrozumiane. Wielu
współczesnych polityków i działaczy politycznych nie jest zdolnych do
takich gestów patriotyzmu, na jakie było stać niektórych komunistów
rządzących w latach 1956-1989. To duży wstyd dla “wolnej” III
Rzeczypospolitej, a w szczególności dla jednostek pokroju Joanny
Senyszyn, byłej posłanki SLD, która publicznie wyśmiewa/wyśmiewała
podziemie niepodległościowe [“Senyszyn kpi z Żołnierzy Wyklętych!”,
YouTube, watch?v=2r1mfj1XG3w]. Oby Senyszynowa i jej sympatycy przeżyli
podobne nawrócenie, jak Mykoła Demko. Miejmy nadzieję, że opamiętają się
również manipulatorzy pomawiający Polaków o współudział w Holocauście.
Liczmy na to, że ich przemiana dojdzie do skutku zanim umrą ostatni
strażnicy pamięci, tj. ludzie mogący zaświadczyć o bohaterstwie naszego
Narodu.
* Gdyby ktoś miał wątpliwości: tak, wiem o licznych Polakach, którzy w
latach ’80 XX wieku stracili zdrowie i/lub życie z winy Wojciecha
Jaruzelskiego (stan wojenny: około 100 ofiar śmiertelnych, w tym głośny
przypadek Grzegorza Przemyka). Wiem również o tym, że w roku 1985
Jaruzelski spotkał się z Davidem Rockefellerem, aby pogłębić rozpoczęty
przez Edwarda Gierka proces podporządkowywania Polski Zachodowi
(Historia.uwazamrze.pl/artykul/1146670/pakt-jaruzelski-rockefeller).
Potępiam te aspekty działalności Jaruzela, które przyczyniły się do
ludzkiej tragedii i do przyspieszenia kolonizacji Polski przez świat
euroatlantycki. Ale te poważne przewinienia nie zmieniają faktu, że
ŚlepoWRON zrobił coś dobrego dla upamiętnienia gen. Augusta Emila
Fieldorfa “Nila”, zapewne pod wpływem znajomości z Mieczysławem Moczarem
(zarażenie pewnymi ideami; to normalne wśród przyjaciół). Każdy
przyzwoity Polak powinien to docenić.
ANEKS 2.
Czyściec 1956-1989
Po roku 1956 wielu polskich żołnierzy, których w okresie stalinizmu
spotkały szykany, brutalne przesłuchania lub drakońskie wyroki, zostało
zrehabilitowanych/uniewinnionych/uwolnionych i zdążyło jeszcze zrobić
karierę w PRL. Mam tutaj na myśli Stanisława Skalskiego, Kazimierza
Moczarskiego, Kazimierza Leskiego, Wiesława Chrzanowskiego, Władysława
Bartoszewskiego, Stefana Bałuka i Witolda Kieżuna. Z drugiej strony, nie
należy udawać, że w latach 1956-1989 wszystko układało się idealnie.
Ostatni z Żołnierzy Wyklętych, Józef Franczak “Lalek”, zginął 21
października 1963 roku w potyczce z ZOMO. Miało to miejsce w siódmą
rocznicę dojścia Gomułki do władzy. Przypadek? Nie sądzę… “Polowanie” na
partyzanta zorganizowała Służba Bezpieczeństwa podlegająca Ministerstwu
Spraw Wewnętrznych
(PolskaTimes.pl/artykul/3767323,narodowy-dzien-zolnierzy-wykletych-wspominamy-jozefa-franczaka-ps-lalek-zolnierze-wykleci,id,t.html).
W tamtym czasie szefem MSW nie był jednak Mieczysław Moczar, tylko jego
poprzednik, Władysław Wicha. Weźmy również pod uwagę takie podłości,
jak inwigilowanie byłych więźniów stalinowskich czy utrudnianie życia
dzieciom Żołnierzy Wyklętych.
Sytuacja, jaka panowała po odwilży gomułkowskiej, nie była ani piekłem,
ani niebem. Zupełnie jak III RP. Ale wtedy przynajmniej mieliśmy
szlachetną akcję odkłamywania polsko-żydowskiej historii (patrz: film
dokumentalny “Sprawiedliwi” Janusza Kidawy). Dziś mamy nieszlachetną
akcję upadlania Polski poprzez kręcenie szkodliwych produkcji typu “Ida”
Pawła Pawlikowskiego. Jeśli w naszym Kraju istnieje neomoczaryzm, to
jest on odpowiedzią na neostalinizm. To taka samospełniająca się
przepowiednia. Świt żywych ubeków (duch Moczara kontra duchy
“Żydokomuny“). Odnowienie cyklu dziejów w myśl filozofii Orientu. Idy
marcowe, o których pisałam w artykule “Nie mów fałszywego świadectwa
przeciw Narodowi Polskiemu!”.
ANEKS 3.
Żydzi i syjoniści w UB
Co trzeba wiedzieć o Żydach i syjonistach, którzy pracowali w
stalinowskim Urzędzie Bezpieczeństwa i Ministerstwie Bezpieczeństwa
Publicznego? Julia Brystygierowa była wdową po działaczu syjonistycznym
Natanie Brystygierze, Józef Światło należał w młodości do
syjonistycznego stowarzyszenia Gordonia, Salomon Morel w latach ’90
przeprowadził się do Izraela, Józef Różański wywodził się z
syjonistycznej rodziny, jego ojciec był redaktorem naczelnym gazety
“Hajnt”, a on sam publikował w piśmie “Fołks-Jugend”, odwiedził
Palestynę oraz udzielał się w organizacjach typu Żydowska Młodzież
Demokratyczna czy Centralne Biuro Żydowskie KPP
(Mbp_x.republika.pl/html/rozanski.htm,
Jhi.pl/psj/Rozanski_%28wlasc_Goldberg%29_Jozef). Przykładów
ubeków-syjonistów na pewno jest więcej. Trzeba to dokładnie zbadać.
Ciekawostka: w latach 1944-1954 aż 37% najwyżej postawionych pracowników
Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego mogło się pochwalić żydowskimi
korzeniami. W jednostkach terenowych, czyli na tym szczeblu władzy, na
którym działał antysyjonista/antysemita Mieczysław Moczar, było to 13,7%
decydentów. Wypada wspomnieć, że w tamtym okresie Żydzi i Polacy
żydowskiego pochodzenia stanowili niecałe 1% polskiej populacji. Dane
dotyczące odsetka Żydów w kierownictwie MBP/UB zaczerpnęłam z e-booka
“Aparat bezpieczeństwa w Polsce. Kadra kierownicza. Tom I. 1944-1956”
pod redakcją naukową dra hab. Krzysztofa Szwagrzyka
(Ipn.gov.pl/__data/assets/pdf_file/0015/105432/Aparat_kadra_kier_tom-I.pdf).
Informacje, które przywołałam, znajdują się na stronie 63.
Jeśli chodzi o najbardziej znanych i wpływowych ludzi mających coś
wspólnego z ubecją, obozami pracy i/lub mordami sądowymi, to oni wszyscy
wywodzili się ze środowisk żydowskich. Jakub Berman, Julia
Brystygierowa, Józef Czaplicki, Anatol Fejgin, Adam Humer, Stefan
Michnik, Mieczysław Mietkowski, Salomon Morel, Roman Romkowski, Józef
Różański, Józef Światło, Helena Wolińska… Można dopisać do tej listy
również innych zbrodniarzy, mniej sławetnych. Wyjątkiem od tej reguły
był minister Stanisław Radkiewicz, jednak znawcy tematu opisują go jako
figuranta nieposiadającego realnego wpływu na władzę. Mimo wszystko, 37%
Żydów-szefów w centrali MBP i 13,7% Żydów-szefów w jednostkach
terenowych to NIE była większość.
Owszem, występował tam fenomen nadreprezentacji mniejszości
(narodowej/etnicznej) w stosunku do struktury społecznej. Tak to już
jest w socjologii, że mniejszości mogą być “nadreprezentowane” lub
“niedoreprezentowane”. W tym przypadku zachodziło zjawisko
nadreprezentacji. Ale pogląd, że połowa, większość albo cała grupa
dyrektorów/wicedyrektorów bezpieki wyróżniała się żydowskim
pochodzeniem, to stereotyp bardzo odległy od rzeczywistości. Nie była to
połowa, nie była to większość, nie była to cała grupa. No, chyba że
mówimy o najściślejszej elicie i najbardziej niesławnych katach (tych,
których wymieniłam wcześniej). Wtedy faktycznie możemy się posługiwać
słówkiem “większość”.
Warto wiedzieć, że niektórzy znani Polacy, bezpośrednio lub pośrednio
skrzywdzeni przez stalinowców, otwarcie mówili o tym, iż ich
krzywdziciele byli Żydami. Łatwo udowodnić, że takie oświadczenia
składali gen. Stanisław Skalski i Maria Fieldorf, córka gen. Augusta
Emila Fieldorfa “Nila”. Obejrzyjcie filmiki: “Generał Stanisław Skalski o
UB i propagandzie GW”, YouTube, watch?v=Y_ZDO6IRtI8 i “Po Zagładzie -
Żydzi w bezpiece (Maria Fieldorf i prof. Marek Jan Chodakiewicz)”,
YouTube, watch?v=5t__JmSZmYM. Uwaga! W pierwszym z przywołanych
materiałów pojawiają się obraźliwe sformułowania (“parch żydowski“,
“polska swołocz“), których NIE aprobuję, chociaż mam świadomość, do kogo
się odnoszą i kto jest ich autorem! Czerwonych bandytów jak najbardziej
można krytykować, ale pejoratywne epitety powinny nawiązywać do ich
niskiego poziomu moralnego, nie zaś do narodowości czy etniczności.
Złych ludzi należy rugać za postępowanie, a nie za przynależność do
określonej nacji bądź rasy.
PRZYPISY
[1] Kto i gdzie promuje pogląd, że walka z antypolską propagandą jest
nawiązaniem do marca ’68? Po raz pierwszy zetknęłam się z taką opinią w
materiale video “Debata: Polacy i Żydzi. Mit dobrego sąsiedztwa”
[YouTube, watch?v=VMbeh7RI54o]. Zdanie takie wygłosiła Helena Datner,
historyk i socjolog, była przewodnicząca Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w
Warszawie. Pani ta jest jedną z trzech autorek kontrowersyjnego listu
otwartego do Komitetu Budowy Pomnika Sprawiedliwych przy Muzeum Historii
Żydów Polskich, który analizowałam w artykule “Nie mów fałszywego
świadectwa przeciw Narodowi Polskiemu!”. Jest ona również córką Szymona
Datnera (uber-Grossa, który twierdził, że Polacy w czasie wojny
zamordowali 250.000 Żydów) i Edwardy Orłowskiej (stalinowskiej posłanki
działającej w latach 1945-1956). Pani Datner słynie z tego, że widzi
antysemityzm tam, gdzie go nie ma. W 2013 roku stwierdziła, że film
“Ida” Pawła Pawlikowskiego jest antysemicki
(Natemat.pl/80843,ida-pelna-antysemickich-stereotypow). Słowa Heleny
Datner o marcu 1968 roku zostały wypowiedziane podczas debaty “Polacy i
Żydzi. Mit dobrego sąsiedztwa” zorganizowanej przez warszawskie
Stowarzyszenie Wszyscy Razem (nie mylić z michałowickim stowarzyszeniem o
tej samej nazwie!). Organizacja ta nie jest organizacją naukową, tylko
polityczną. Zajmuje się zwalczaniem nacjonalizmu i homofobii, potępia
nierówności społeczne, zwołuje “antyfaszystowskie” manifestacje uliczne
(Antynacjonalizm.pl/o-nas). Krótko mówiąc, jest to antifa, która z
naukowym obiektywizmem nie ma zbyt wiele wspólnego. Debata “Polacy i
Żydzi. Mit dobrego sąsiedztwa” była de facto lewicową konferencją z
udziałem trojga (a właściwie czworga - prowadząca też się liczy)
zaangażowanych politycznie/światopoglądowo naukowców i publicystów.
Scenariusz panelu polegał na przytaczaniu argumentów uzasadniających
tezę postawioną w tytule spotkania. Drugi przypadek, w którym natknęłam
się na łączenie obrony dobrego imienia Polski i Polaków z marcem 1968
roku, to wspomniany wcześniej list otwarty do Komitetu Budowy Pomnika
Sprawiedliwych przy MHŻP. Znów Helena Datner, tym razem w towarzystwie
Bożeny Keff i Elżbiety Janickiej. Trzeci przypadek to wirtualne źródła
anglojęzyczne, skądinąd powielające negatywne stereotypy o
“Polakach-antysemitach” (Books.google.pl/books?id=U6KVOsjpP0MC,
Books.google.pl/books?id=oHfhPXlOyZIC,
Books.google.pl/books?id=BfQoxsH9bbwC). Wszystko wskazuje na to, że
Mieczysław Moczar i jego poplecznicy (tudzież ideowi pobratymcy)
naprawdę wypowiedzieli wojnę polakożerczym inkryminacjom. Dlatego
uważam, że porównanie do tego środowiska wcale nie musi być obelgą.
Przeciwnie, może być zaszczytem i powodem do dumy.
[2] Prof. Antoni Dudek pisze: “Po zakończeniu wojny Moczar został szefem
łódzkiej bezpieki, na którym to stanowisku szybko zdobył złowrogi
rozgłos, którym pobił na głowę swoich odpowiedników w innych
województwach. Głośna stała się zwłaszcza cela nazywana ‘moczarnią’
(komórka o wymiarze metr na metr wypełniona do połowy wodą), w której
‘zmiękczał’ on więźniów, jak i jego zwyczaj zaręczania oficerskim słowem
honoru, że przesłuchiwany zostanie zwolniony po złożeniu prawdziwych
zeznań, co oczywiście nigdy nie następowało“ (źródło: “Agent ‘Mietek’ -
błyskotliwa kariera sowieckiego szpiega Mieczysława Moczara”,
Historia.wp.pl/opage,6,title,Agent-Mietek-blyskotliwa-kariera-sowieckiego-szpiega-Mieczyslawa-Moczara,wid,16513718,wiadomosc.html).
Jan Nowak-Jeziorański przytacza kilka wstrząsających szczegółów: “On
sam osobiście wymyślał metody wydobywania zeznań. (…) Przytoczone z tego
okresu fakty wystarczą, by zaliczyć Moczara obok Józefa Różańskiego do
najbardziej sadystycznych zbrodniarzy bezpieki. W ciągu pierwszych 19
miesięcy jego urzędowania w Łodzi straconych zostało 108 osób, 22 przez
rozstrzelanie, 86 przez powieszenie. Najmłodsza ofiara, kobieta, miała
lat 20. Wyróżnił się Moczar w tym okresie stosowaniem terroru w
sfałszowanym referendum, a później sfałszowanych wyborach. Ze szczególną
zajadłością szef łódzkiego UB zwalczał Kościół ewangelicki. W swoim
prostactwie - w każdym protestancie widział ukrywającego się Niemca”
(źródło: “Barwy Mietka”,
Archiwum.polityka.pl/art/barwy-mietka,389279.html). Nie wolno ignorować
takich potworności. Ale nie można też pozwolić na to, żeby przysłoniły
one resztę prawdy.
[3] Lektury dla zainteresowanych.
1. Na blogu Czesława Białczyńskiego: “Słowianie pochodzą znad Dunaju i
Wisły oraz znad Donu, Rzwy-Wołgi i Orolu”
(Bialczynski.wordpress.com/slowianie-tradycje-kultura-dzieje/dzieje/slowianie-pochodza-znad-dunaju-i-wisly)
2. Na blogu Czesława Białczyńskiego: “Winicjusz Kossakowski – Słowianie,
znaczy tyle co – ‘pochodzi od Wenedów’”
(Bialczynski.wordpress.com/slowianie-tradycje-kultura-dzieje/dzieje/slowianie-pochodza-znad-dunaju-i-wisly/czy-scytowie-byli-slowianami/winicjusz-kossakowski-slowianie-znaczy-tyle-co-%E2%80%93-%E2%80%9Epochodzi-od-wenedow%E2%80%9D)
3. Na blogu Czesława Białczyńskiego: “Genetyczne odkrycia 2010/2015 –
Nowa Genealogia Słowian i innych ludów Białego Lądu (Europy)”
(Bialczynski.wordpress.com/slowianie-tradycje-kultura-dzieje/dzieje/slowianie-pochodza-znad-dunaju-i-wisly/genetyczne-odkrycia-2010-%E2%80%93-nowa-genealogia-slowian-i-innych-ludow-bialego-ladu-europy)
4. Na blogu Czesława Białczyńskiego: wyniki wyszukiwania słów kluczowych “r1a1 mapa” (Bialczynski.wordpress.com/?s=r1a1+mapa)
5. Wojciech Pastuszka, “Nowe badania genetyczne dawnych mieszkańców
naszych ziem”
(ArcheoWiesci.pl/2014/10/24/nowe-badania-genetyczne-dawnych-mieszkancow-naszych-ziem)
6. Maciek, “Pochodzenie Słowian” (Fronsac.republika.pl/slowianie/pochodzenie.htm)
7. Jacek Jarmoszko, “Polsko-irańskie dziedzictwo językowe, czyli
przyczynki do mitu o sarmackich korzeniach Polaków w świetle badań
językoznawstwa historyczno-porównawczego”
(Kwartjez.amu.edu.pl/teksty/teksty2011_3_7/Jarmoszko.pdf)
[4] Byłaby to również Polska niepoddająca się Watykanowi - brak
ratyfikowanego konkordatu. Przypadłoby to do gustu zarówno
antyklerykałom (np. zadrużanom, niklotowcom), jak i katolickim
tradycjonalistom (lefebrystom, sedewakantystom itp.). Z moich obserwacji
wynika, że znaczna część polskich narodowców to właśnie
antyklerykałowie i katoliccy tradycjonaliści. Dla zapominalskich: Sobór
Watykański II odbywał się w latach 1962-1965, a więc w czasach, które
nas interesują. Co się tyczy roku 1966, nie byłoby z nim absolutnie
żadnego problemu. Osoby niereligijne uczestniczyłyby w obchodach
Tysiąclecia Państwa Polskiego, a religijne - celebrowałyby Milenium
Chrztu Polski. Dla każdego coś miłego. Może nawet oba wydarzenia byłyby
wspierane przez władze? A teraz zaskakujący fakt z realnego świata. W
1968 roku Komitet Wojewódzki PZPR we Wrocławiu postawił - z własnej
inicjatywy i nieprzymuszonej woli - pomnik papieżowi Janowi XXIII.
Angelo Roncalli był wprawdzie papieżem soborowym, ale przytoczyłam tę
ciekawostkę, żeby pokazać, iż w latach ’60 Polska Zjednoczona Partia
Robotnicza wcale nie była tak antykościelna, jak twierdzą środowiska
prawicowo-katolickie. Decyzja o postawieniu monumentu nieżyjącemu już
wówczas Ojcu Świętemu wynikała z przyczyn innych niż religijne. Jeśli
wierzyć polskojęzycznej Wikipedii, “pomnik stanowi wyraz hołdu
społeczeństwa polskiego dla pierwszego zwierzchnika Kościoła
katolickiego, który uznał prawa Polski do Wrocławia i całych ziem
zachodnich odzyskanych po stuleciach”
(Wikipedia.org/wiki/Pomnik_Papieża_Jana_XXIII_we_Wrocławiu). No i co Wy
na to? Pewnie wytrzeszczacie oczy ze zdumienia!
1 komentarz:
Witam!
Nie mam [już]"odchyleń lewicowych" [skończyłem 59 lat],ale przeczytawszy kilka Pani artykułów gratuluję przenikliwości i - "w zasadzie" - bezstronności.
"Kto nie był socjalistą za młodu, ten na starość będzie skurwysynem" - Piłsudski[cytuję go,choć można mieć do niego duże zastrzeżenia].
Pozdrawiam Jacek
Prześlij komentarz