Uwaga! Poniższy artykuł obfituje w spoilery, ponieważ chciałam w nim
zawrzeć nie tylko ocenę filmu, ale również jego analizę i interpretację!
Tytuł polski: “Chłopiec w pasiastej piżamie”
Tytuł oryginalny: “The Boy in the Striped Pyjamas”
Reżyseria: Mark Herman
Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania
Rok produkcji: 2008
Gatunek: dramat, wojenny, familijny
Film familijny
“Chłopiec w pasiastej piżamie” (2008) to amerykańsko-brytyjski film
fabularny, który został nakręcony na terenie Węgier, a którego akcja
rozgrywa się w hitlerowskiej III Rzeszy. Jedną z instytucji
odpowiedzialnych za tę produkcję jest brytyjska telewizja publiczna -
BBC. Półtoragodzinne dzieło, które wybrałam do recenzji, opiera się na
motywach powieści Johna Boyne’a (2006). “Chłopiec…” zaliczany jest do
dramatów wojennych, ale myślę, że można zaryzykować i przyporządkować go
również do kategorii “film familijny”. Produkcja w różnych krajach była
dozwolona od lat 12 lub 13, jednak wydaje mi się, że ta granica jest
odrobinę zawyżona. Ośmielam się mniemać, że nic strasznego by się nie
stało, gdyby pokazywano ten film nawet dziesięciolatkom (oczywiście,
podczas seansu powinni im towarzyszyć jacyś mądrzy dorośli). Poziom
drastyczności dzieła nie przewyższa bowiem typowych kreskówek i gier
komputerowych, po które sięgają współczesne dzieci. Przemoc i śmierć są w
filmie obecne, ale ukryte przed okiem widza. Całość nastawiona jest na
wzruszanie i pouczanie, zupełnie jak “Pocahontas” i “Król Lew”, w
których również poruszano skomplikowane tematy.
Beztroskie życie
Historia opowiedziana w “Chłopcu w pasiastej piżamie” dzieje się w
czasie II wojny światowej, przedstawionej tak, jak ją widzi główny
bohater, ośmioletni Bruno. Ale… czy on w ogóle widzi jakąś wojnę? Bruno
mieszka w Berlinie, gdzie życie zwykłych Niemców nie różni się zbytnio
od przedwojennego. Chłopiec chodzi do szkoły, a po zajęciach lekcyjnych
bawi się z kolegami i realizuje swoje pasje. Niczego mu nie brakuje. Ma
pełną rodzinę i mnóstwo zabawek, mieszka w przestronnym, zadbanym,
dobrze wyposażonym domu. Żyje mu się nawet lepiej niż jego rówieśnikom,
gdyż jego ojciec zajmuje wysoką pozycję społeczną i zarabia dużo
pieniędzy (rodzinę stać na zatrudnienie służby). Bruno ciągle słyszy, że
jego kraj prowadzi jakąś wojnę, ale sam tej wojny nie odczuwa i w ogóle
się nią nie interesuje. Jeśli w jego umyśle pojawia się konflikt
zbrojny, to tylko podczas zabawy. Typowy dzieciak. W Berlinie,
oczywiście, nie wszystko jest “cacy”. Z wielu budynków zwisają
nazistowskie flagi, a na ulicach widać czasem żołnierzy, którzy zmuszają
całe rodziny do opuszczenia domów i wejścia do ciężarówek. Ale Bruno
tego nie zauważa, gdyż żyje we własnym, dziecięcym świecie.
Wielka zmiana
Pewnego dnia chłopiec wraca ze szkoły do domu i zastaje swoją mamę Elsę
oraz dwunastoletnią siostrę Gretel w bardzo radosnym nastroju. Dowiaduje
się, że jego ojciec dostał awans i “dalej będzie żołnierzem, ale
znacznie ważniejszym” (podpułkownikiem - Obersturmbannfuhrerem). Rodzina
postanawia uczcić sukces mężczyzny i wyprawić wielkie przyjęcie.
Niestety, bardzo szybko okazuje się, że awans ojca wiąże się z
koniecznością zmiany miejsca zamieszkania. Cała rodzina musi wyjechać z
Berlina i wprowadzić się do nowego domu na wsi. Dlaczego akurat tam?
Bruno nie za bardzo się w tym orientuje. Wie tylko tyle, że ma to jakiś
związek z nową pracą jego ojca. Chłopiec nie chce wyjeżdżać, gdyż uważa,
że na wsi jest nudno. Martwi się, że będzie musiał opuścić swoich
kolegów i że może czuć się samotny w małej miejscowości. Ojciec, Ralf,
pozostaje jednak nieugięty. Przedstawia wyjazd jako coś, co dla niego
jest żołnierskim, patriotycznym obowiązkiem, a dla dzieci - wielką
przygodą rodem z książek czytanych przez ośmiolatka. Sprawa jest więc
przesądzona. Wszyscy członkowie rodziny muszą wyjechać. Tak też się
dzieje. Wkrótce chłopiec i jego krewni docierają do nowego domu.
Dom na odludziu
Położona na wsi willa nie przypada Brunonowi do gustu. Również Elsa,
Gretel i gosposia Maria nie wyglądają na zachwycone wiejską
posiadłością. Dom jest wprawdzie przestronny i otoczony dużym ogrodem,
ale wydaje się dość ponury. Rodzinie Ralfa - szczególnie jego synkowi -
najbardziej nie podoba się okolica. Dom jest położony na odludziu, z
daleka od cywilizacji. W jego otoczeniu nie ma sklepów, kin, teatrów,
kawiarni, przychodni lekarskich ani nawet innych domów. Brakuje tam
także szkoły, dlatego oficer decyduje, że wynajmie swoim dzieciom
nauczyciela, który będzie im udzielał prywatnych lekcji. Mały Bruno
odkrywa jednak coś wielce intrygującego. Chłopiec widzi z okna swojego
pokoju miejsce, którego nie da się zobaczyć z innych okien. Niestety,
nie umie określić, co to za osobliwość. Na podstawie kilku przesłanek
(dużego obszaru, drewnianych bud i ogrodzenia przypominającego pastuch)
stwierdza, że jest to farma. Niepokoi go jednak wygląd przebywających
tam ludzi. Nie rozumie, dlaczego noszą oni ubrania kojarzące się z
pasiastymi piżamami. Zdziwienie ośmiolatka narasta, gdy odziany w ten
sposób mężczyzna zostaje nowym służącym rodziny.
Głowy w piasku
Rodzice Brunona robią wszystko, co w ich mocy, żeby wymazać “farmę” ze
świadomości chłopca. Żadne z nich nie podejmuje próby porozmawiania z
synem. Ralf zbywa Brunona, mówiąc mu tylko, że jest to coś ważnego dla
III Rzeszy. Problem widoku rozpościerającego się za oknem zostaje
rozwiązany w najbardziej niedojrzały sposób, jaki można sobie wyobrazić.
Otóż okno zostaje zabite deską. Rodzice bohatera, chowając głowę w
piasek, posuwają się do jeszcze jednej skrajności: zabraniają dziecku
chodzenia na tył domu. Jest to absurdalne - zwłaszcza, że jedynym
uzasadnieniem tego zakazu staje się krótkie “nie wolno“. Ośmiolatek nie
rozumie, czemu mają służyć te podejrzane i nieudolne zabiegi rodziców.
Nurtują go dwie rzeczy: czym jest nietypowa “farma” oraz dlaczego Ralf i
Elsa próbują ukryć jej istnienie. Chłopiec wpada na pomysł, żeby zrobić
sobie huśtawkę. Wierzy, że dzięki niej znowu będzie mógł obserwować
“farmę”. Kiedy Bruno spada z huśtawki, ratuje go ów tajemniczy służący w
pasiastej “piżamie”. Ośmiolatek wdaje się w krótką pogawędkę z
mężczyzną. Nie pojmuje, dlaczego ktoś, kto kiedyś był lekarzem, pracuje
teraz u obcych ludzi jako pomoc domowa.
Mały Szmul
Czas mija, a małego Brunona coraz mocniej dręczą nieprzyjemne uczucia:
nuda, samotność i frustracja. Dom i jego otoczenie wcale nie przestają
być brzydkie i smutne. Poza tym, w sercu chłopca nieustannie wzrasta
zaciekawienie “farmą”. Pragnienie rozwiązania tej zagadki coraz silniej
daje o sobie znać. Wreszcie Bruno decyduje się zerwać zakazany owoc:
potajemnie wymyka się z podwórka i biegnie w stronę obiektu swojej
fascynacji. Zmierzając w jego stronę, czuje się jak bohaterowie książek
przygodowych odkrywający i podbijający nowe lądy. Gdy ośmiolatek dociera
do celu, czyli betonowego słupa z drutem kolczastym, spostrzega, że za
ogrodzeniem siedzi jakiś wynędzniały chłopiec. Ma on ogoloną głowę i
strój podobny do pasiastej piżamy. Bruno nawiązuje z nim kontakt.
Dowiaduje się, że malec - bardzo przygnębiony i nieufny - nosi imię
Szmul i jest jego rówieśnikiem. Bruno natychmiast zaczyna go lubić. Od
tej pory bohater codziennie odwiedza chłopca i przynosi mu jedzenie, a
on opowiada mu o trudach życia w tym specyficznym miejscu. Między
dziećmi rodzi się głęboka przyjaźń. Chłopcy odkrywają, że są tacy sami,
ale egzystują w skrajnie odmiennych warunkach.
Dysonans poznawczy
Dalsza część filmu poświęcona jest właśnie różnicom między światem
Brunona a światem Szmula. Przykład: kiedy umiera Niemka, babcia Brunona,
odbywa się uroczysty pogrzeb. Jest pastor, jest rodzina, jest procesja,
jest grób. Okoliczności, w których zmarła starsza pani, są dla
wszystkich zrozumiałe. Inaczej wygląda sprawa z dziadkami Szmula.
Chłopiec nie zna dokładnej przyczyny ich zgonu. Wie tylko tyle, że “nie
było żadnego pogrzebu”. Bruno staje się ofiarą istnego dysonansu
poznawczego. W domu nieustannie słyszy, że niemieccy żołnierze walczą o
lepszy świat, a Żydzi “są nosicielami zła”. Rozmawiając ze Szmulem,
dowiaduje się czegoś przeciwnego: niemieckie wojsko zabiera ludziom
ubrania, a wśród Żydów jest wielu dobrych ludzi, takich jak tata Szmula.
Bruno sam już nie wie, co ma myśleć o swoim ojcu. Z jednej strony,
bardzo go kocha i czuje się przez niego kochany. Z drugiej - zaczyna
podejrzewać, że skoro Ralf dopuszcza się niegodnych czynów, to nie może
być sprawiedliwym człowiekiem. Jak pogodzić miłość do rodzica z
dezaprobatą dla jego działalności? Jak pojąć fakt, że ktoś, kto dba o
swoich bliskich, może być jednocześnie tyranem?
Elsa i Gretel
Podobne dylematy przeżywa matka głównego bohatera. Elsa to delikatna i
wrażliwa kobieta, która kocha swojego męża i jest dumna z jego sukcesów.
Wraz z upływem czasu zaczyna jednak dostrzegać, że jego poczynania są
okrutne, a ideologia - niesprawiedliwa. Mimo to, nie mówi mu o swoich
wątpliwościach. Próbuje się łudzić, że Ralf to dobry człowiek, który
robi to, co jest konieczne. Kobieta zmienia swoje zachowanie, gdy
dowiaduje się o prowadzonym przez niego ludobójstwie. Wyzbywa się
złudzeń, popada w depresję i otwarcie wyraża swój sprzeciw. Zupełnie
inną transformację przechodzi Gretel. Gdy ją poznajemy, jest zwykłą
niemiecką dziewczynką, lubiącą nosić wstążki i bawić się lalkami. Ma
jednak skłonność do fanatyzmu, o czym świadczy jej nadmiernie żarliwa
modlitwa, nadgorliwość w nauce i namiętne czytanie prasy. Pod wpływem
dwóch osób - nazistowskiego nauczyciela i ojcowskiego adiutanta -
dziewczynka przeobraża się w entuzjastkę hitleryzmu i zaciekłą
antysemitkę. Dwunastolatka urządza sobie nawet prywatny rytuał
przejścia. Wyrzuca ze swojego pokoju lalki i rozwiesza nazistowskie
plakaty, a dziewczęcą sukienkę zamienia na mundurek Hitlerjugend.
Brak realizmu
Omawiany film bywa krytykowany za skrajnie nierealistyczny obraz
niemieckich obozów koncentracyjnych. Jak to możliwe, że Szmul spędza
tyle czasu przy ogrodzeniu? Jak to możliwe, że nikt nie spostrzega
wścibskiego Brunona? Jak to możliwe, że nie ma esesmanów patrolujących
teren? Jak to możliwe, że obóz świeci pustkami? Większość scen z
udziałem Szmula wygląda tak, jakby w obozie był tylko on i dosłownie
garstka innych więźniów. Niektóre ujęcia prezentują się następująco:
druty, Szmul i długo, długo nic. Jak to możliwe, że na teren obozu można
wrzucić piłkę? Czyżby wieżyczka strażnicza była pusta? A może strażnik
jest niewidomy? Gdyby obozy koncentracyjne naprawdę tak wyglądały, ruch
oporu kwitłby jak forsycja na wiosnę. Największe kontrowersje wzbudza
fragment, w którym Szmul mówi, że jego tata zaginął. Bruno, grzebiąc
patykiem w ziemi, stwierdza, że może zrobić podkop, wejść na teren obozu
i pomóc koledze w poszukiwaniu ojca. Nazajutrz Żyd przynosi ze sobą
dodatkowy pasiak, a Niemiec - ogrodową łopatę. Bruno przebiera się za
więźnia i przy pomocy łopaty robi pod ogrodzeniem dołek. Brawo. Nawet
John Rambo i Kevin McCallister by na to nie wpadli.
Okoliczność łagodząca
Za jedyną okoliczność łagodzącą, usprawiedliwiającą ten wybujały brak
realizmu, można uznać fakt, że “Chłopiec w pasiastej piżamie” jest
adresowany do młodszej publiczności[1]. Gdyby ukazano obóz
koncentracyjny z całym jego okrucieństwem, produkcja nie nadawałaby się
dla dzieci. Tymczasem mamy dzieło, którego główne hasła to ostrożność i
umiarkowanie. Są w nim elementy niedopowiedziane i dorozumiane. Owszem, w
filmie trafia się scena straszna, ale nie do końca jest ona
porównywalna ze strasznymi scenami z filmów dla dorosłych. Nie chodzi mi
tutaj o treść tej sceny - gdyż ta jest bardzo poważna i przygnębiająca -
tylko o jej wykonanie. Scenę nakręcono w taki sposób, żeby ukazywała
grozę nazistowskich obozów koncentracyjnych, a jednocześnie mogła być
pokazywana młodym widzom. Gdyby produkcja była przeznaczona dla osób
pełnoletnich, interesujący nas fragment wyglądałby o wiele drastyczniej.
Bardzo niefortunny i krzywdzący wydaje mi się fakt, że w “Chłopcu…“
przedstawiono obóz jako miejsce “tylko dla Żydów”[2]. Pamiętajmy, że do
obozów trafiały również miliony Romów i Słowian. Czasem zamykano tam też
Niemców, np. homoseksualistów.
Przeciwko indoktrynacji
Obraz obozu, zawarty w “Chłopcu w pasiastej piżamie”, jest zdecydowanie
najsłabszą stroną filmu. To poważny zarzut, albowiem motyw ten jest
najważniejszy. I nie zmienia tego fakt, że stanowi on tylko pretekst do
poruszenia szerszego problemu, a mianowicie kontrastu między sytuacją
Niemców a sytuacją Żydów i narodów podbitych w czasie II wojny
światowej. Produkcja nie zasługuje jednak na całkowite przekreślenie,
ponieważ jest w niej wątek, który poprowadzono bardzo dobrze. Chodzi mi
tutaj o wizję Brunona jako człowieka niedającego się ogłupić
propagandzie politycznej. Dzieło przekonuje, że dobrym uczniem i
obywatelem nie jest ten, kto wkuwa gotowe formułki, bezmyślnie powtarza
cudze słowa i traktuje podręczniki oraz media jako źródła prawd
objawionych. Dobrym uczniem i obywatelem jest ten, kto myśli
samodzielnie, zadaje pytania, podaje wszystko w wątpliwość, weryfikuje
zasłyszane tezy, prowadzi własne poszukiwania i porównuje różne punkty
widzenia. Bruno, choć jeszcze mały, ma w sobie coś z Winstona Smitha z
“Roku 1984” George‘a Orwella. Niestety, ponosi za to pewną cenę: jest
traktowany przez nauczyciela gorzej niż bezkrytyczna Gretel.
Gra w skojarzenia
Główny problem, poruszony w analizowanej produkcji, kojarzy mi się z
monologiem księdza Tomasza Zaleskiego zaprezentowanym w filmie “Karol -
człowiek, który został papieżem” (“Karol, un uomo diventato papa”)
Giacoma Battiato z 2005 roku. W rzeczonym monologu, skierowanym do Hansa
Franka i jego popleczników, padają stwierdzenia: “Niemieckie dzieci są
czyste, a dzieci żydowskie cuchną. Niemieckie dzieci mają zęby, a
żydowskie są szczerbate. Niemieckie dzieci śpią w swoich łóżkach, a
żydowskie śpią na podłodze, koło zwłok swoich krewnych. Niemieckie
dzieci się bawią, a żydowskie dzieci już zapomniały, czym jest zabawa.
(…) Niemieckie dzieci się śmieją, żydowskie nie wiedzą, co to śmiech.
Wasze dzieci chodzą, żydowskie dzieci nie”. Kto wie, może “Chłopiec w
pasiastej piżamie” jest inspirowany właśnie tymi słowami? Fabuła
“Chłopca…” przypomina mi również film “Labirynt fauna” (“El Laberinto
del fauno”) Guillermo del Toro z 2006 roku. Mówi on o wrażliwej
jedenastolatce, która przeprowadza się do położonego poza miastem domu
swojego ojczyma, bezwzględnego kapitana wojsk frankistowskich,
radykalnie zwalczającego republikanów.
Opowieść o uczuciach
“Chłopiec w pasiastej piżamie” - polecam ten film wszystkim, którzy
pragną się przekonać, jak bezsensownie wygląda totalitaryzm widziany
oczami niewinnego, nieświadomego, neutralnego dziecka. Produkcja powinna
zainteresować także tych, którzy przejmują się losem dzieci uwikłanych w
ponure sprawy świata dorosłych. Mali ludzie często stają się ofiarami
konfliktów, których nie rozumieją i z którymi nie mają nic wspólnego.
Takimi ofiarami byli m.in. najmłodsi więźniowie niemieckich obozów
koncentracyjnych, którym (szczerze, acz nieudolnie) złożyli hołd twórcy
“Chłopca…”. Komu odradzam seans tego filmu? Osobom, które w dramatach
wojennych i historycznych cenią przede wszystkim realizm[3]. Jeśli ktoś
szuka dzieła, w którym obóz koncentracyjny przedstawiono z chirurgiczną
precyzją i reporterską rzetelnością, to w omawianej produkcji nie
znajdzie nic dla siebie. Nie ma tu przerażających obrazów rodem z
opowiadań Tadeusza Borowskiego. “Chłopiec w pasiastej piżamie” jest
opowieścią o uczuciach: współczuciu, litości i solidarności
międzyludzkiej. To film dla tych, którzy patrzą przez pryzmat serca, a
nie rozumu. Dzieło jest pochwałą empatii, prostoty i dobroci.
Natalia Julia Nowak,
16-30 września 2014 r.
PRZYPISY
[1] Mam również inną teorię. Całkiem możliwe, że “Chłopiec w pasiastej
piżamie” odwołuje się do najprostszych - podstawowych, instynktownych,
automatycznych, niepoddanych jeszcze rozumowej analizie - odruchów
wrażliwego człowieka. A mianowicie do podsuwanych przez emocje myśli
typu: “Dlaczego mnie tam nie było? Ja na pewno bym coś zrobił. Starałbym
się jakoś tym ludziom pomóc. Robiłbym wszystko, co w mojej mocy.
Cokolwiek”. Takie myśli są, oczywiście, naiwne, ale faktycznie mogą
przyjść do głowy komuś o gołębim sercu. Zwłaszcza osobie bardzo młodej:
dziecku lub nastolatkowi.
[2] Jest to dosłowny cytat z filmu. W jednej ze scen Gretel informuje,
że kierowany przez Ralfa obóz jest przeznaczony dla ludności żydowskiej.
Bruno upewnia się: “Tylko dla Żydów?”. Siostrzyczka udziela mu
twierdzącej odpowiedzi. Skoro jestem już przy tym fragmencie, pozwolę
sobie stwierdzić, że postawa Gretel (tzn. stosunek dziewczynki do obozu i
uwięzionych w nim ludzi) jest co najmniej niepokojąca. Kiedy ośmiolatek
mówi, że Ralf zarządza “okropnym miejscem”, dwunastolatka wypowiada
słowa: “Okropnym tylko dla nich, Bruno”. Ci, którzy powiedzą, że Gretel
jest zmanipulowaną małolatą, będą mieli sporo racji. Trzeba jednak
przyznać, że stwierdzenie “Okropnym tylko dla nich” świadczy o pewnym
cynizmie. Wygląda na to, że Gretel doskonale wie, iż więźniowie są
traktowani w sposób niehumanitarny. Mimo to, akceptuje i aprobuje taki
stan rzeczy. Na razie Gretel ma tylko dwanaście lat, ale… to wcale nie
tak mało (osoby w tym wieku rozumieją już bardzo dużo). Poza tym, jej
zatwardziałość i lodowatość źle rokują na przyszłość. Myślę, że to
właśnie z takich panienek wyrastają bestie pokroju Irmy Grese czy Julii
“Luny” Brystiger. Gretel - tykająca bomba zegarowa?
[3] Czy wiecie, że kilkukrotny seans nierealistycznego filmu
przypłaciłam… jeszcze bardziej nierealistycznym snem inspirowanym tymże
filmem? Otóż pewnej nocy przyśniło mi się, że nosiłam “pasiastą piżamę”,
taką jak Szmul. Byłam więźniarką obozu koncentracyjnego, ale bardzo
lekkiego, bo miałam możliwość wychodzenia na zewnątrz (w pasiaku, ma się
rozumieć). Któregoś dnia spacerowałam w pobliżu pewnego przedszkola.
Była piękna pogoda. Widziałam zieleń i przedszkolne ogrodzenie… W pewnym
momencie podszedł do mnie kilkuletni, jasnowłosy, “aryjski” chłopiec,
który zaczął krzyczeć, że mnie nienawidzi. Niestety, nie pamiętam, co
było później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz